Skip to content

I o to tyle zamieszania ?

edytowano September 2017 w Forum ogólne
Łeee, znowu się rozczarowałem, nie ma zagadek i spisków wielopiętrowych. Wystarczyło trochę pogrzebać, m.innymi pomógł mi Karoń. O co ta walka w Europie, po co ci uchodźcy ? Przecież i tu my pisaliśmy, ale jakoś nikt nie odpowiedział wprost.

Były i są różne rodzaje marksizmu. Dla uproszczenia, w pewnym momencie marksizm zachodni i ten panujący w krajach komunistycznych się rozjechały. Bo komunistom tkwiącym w ustroju, jednak zależało, żeby coś budować. Zgliszcza nie były im na rękę. Tymczasem marksizm zachodni musiał być dewastujący. Jak nie dało się rewolucją to trzeba było rozsadzać społeczeństwa od środka, krok po kroku niszcząc porządek rzeczy. Efektem tej destrukcji miała być wizja nowego rozdania, na gruzach postchrześcijańskiej Europy miał powstać nowy twór, wynarodowiona, wyprana ze wszystkiego, jakiegokolwiek wspólnego mianownika, masa ludzi, zarządzana pod szyldem nowego, wielkiego państwa. Tak jak chciał Spinelli. A wszystko to w ramach jednego celu, który łatwo się sprzedaje - nigdy więcej wojny. I tak to się toczy w Europie. Na marginesie, jeżeli chodzi o rodzaje marksizmu to chyba wyraźnie widać różnicę między marksistami w stylu Gomułki, czy Gierka a zachłyśniętymi Zachodem Michnikiem, Kuroniem i tego typu potworami. Żydom marksizm zachodni grał w duszy. To o to się pocięli.

Jeżeli więc Angela Merkel i to całe skurwiałe towarzystwo faktycznie ideologicznie są marksistami w stylu, który opisałem, to ich poczynania są racjonalne. A gówno ich obchodzą Niemcy, Francja czy ktokolwiek. Liczy się wprowadzenie do końca marksistowskiej utopii. Jeszcze większe zabełtanie społeczeństwem, w postaci milionów ludzi z kompletniej innej bajki, proces ten przyspieszy. Radykalny islam ? We mgle zwierz tumanieje, w pewnym momencie pałą pogonią przewodników duchowych i ta cała ciemna masa zapomni o Allahu. Szczególnie, że Zachód stać na darmowe karmienie ich. Poradzili sobie z katolami, to z taką w sumie nieliczną grupą poradzą sobie bez problemu. Jakiś burdel wyniknie, ale pewnie kontrolowany, w końcu wszystkie drogi prowadzą do wzięcia całego zamieszania za ryj.

Trzeba tylko ograniczyć rozmach. Czasu jest coraz mniej, więc nowe państwo trzeba ograniczyć terytorialnie. Wracamy więc do koncepcji Unii przed przyjęciem nowych członków z krajów postkomunistycznych, gdzie marksiści starej daty, jednak nie dali rady, a może i nie chcieli ? Nieważne, po co im Polska, po co im Węgry, oni już nam dopierdalają dla samego dopierdalania, jesteśmy skreśleni w ich planach.

Jak widać, tak historia została napisana, że marksizm w końcu musi zapanować wszędzie (przynajmniej w Europie). Jakby to paradoksalnie nie zabrzmiało, my zostaliśmy oszczędzeni, u nas to był epizod. Oni zniszczą się do końca. Jednak bym nie liczył, że to będzie proces szybki. Bo jednak mają plan. My chyba nie dożyjemy czasów kiedy to wszystko zdechnie, nam zostanie pogranicze w ogniu ...

«13

Komentarz

  • O masz, Gadowski dziś wieczorem wpuścił taką pogadankę, he, he. Widać temat na topie. Ale pewnej syntezy dokonał wcześniej Karoń, a właściwie to duchowni katoliccy, jakiś czas temu.


  • Czasem mam wrazenie ze caly ten marksizm to narzedzie do stworzenie nowego spoleczenstwa klasowego wraz z nową arystokracją. Przelomem byly lata powojenne, lata rewolucji seksualnej. To czas zmiany modelu rodziny 2 + 5 na 2+1. Nie znam zadnych badan ale intuicja mi podpowiada ze energia, ktora normalnie poswiecona byłaby na wychowywanie I edukację dzieci, została wykorzystana na rozwój przwdsiebiorstw I infrastruktury. Stąd boom gospodarczy lat 60 i 70. Brak dzieci spowodowal jednak pewien problem, mianowicie zabrakło rąk do pracy. Dlatego europejski odpowiednik amerykenskiego WASP, nazwijmy te grupe WWEL (white west europe liberal) sprowadzil robotnikow z dawnych kolonii zeby utrzymac lub polepszyc swoja jakosc zycia kosztem tych biednych grup. Mieszkalem krotko na zachodzie bo zaledwie 2 lata ale zaobserwowalem ze przecietny powiedzmy Belg w Brukseli juz dawno wyprowadzil sie z centrum miasta, gdzie mieszkaja glownie imigranci 1wszego lub 2giego pokolenia, na przedmiescia, gdzie nowa arystokracja mieszka w pieknych domach o cenach nie osiagalnych dla nizszej klasy. Na codzien kontaktu pomiedzy tymi warstwami za bardzo nie ma. Dojezdza sie do pracy z przedmiesc glownie autem ze swojego garazu, prosto do garazu firmowego. W firmach szkalny sufit. Awans na wyzsze stanowiska tylko dla dzieci nowej szlachty.
  • @makos - a kim jest na "nowa szlachta"? Dzieci korpoludów z wielkich korporacji?

    @JORGE- muszę przyznać, że Twoje objaśnienia są dla mnie klarowniejsze, niż jakiekolwiek inne hipotezy. ALE... ale ale... Skoro nie ma spiskowych teorii, znaczy to, że cała wzdłuż i wszerz zachodniacka klasa polityczna, to jawni kryptomarksiści. Nie tylko Angela, ale i różne ichnie GTW, z zarządami banków, zimensów i hitlerwagenów. No ja jednak dla wygody konstruktu spiąłbym ich wszystkich jakąś klamrą sekretnej masonerii...
  • qiz napisal(a):
    . No ja jednak dla wygody konstruktu spiąłbym ich wszystkich jakąś klamrą sekretnej masonerii...
    a nie Łubianki?
    Jeśli miałoby być tak, jak pisze @Jorge
    Jorge napisal(a): jesteśmy skreśleni w ich planach.
    to nie dlatego, że oni nie chcą ( mieliby nie chcieć mas kupujących? ) ale dlatego, że
    nie mogą
    twarde postanowienia Jałty obowiązują, mimo zmieniających sie didaskaliów i scenerii zaokiennej.

    I te wszystkie dopierdalanki to na ich wewnętrzny rynek.
    Więc jeśli...?


  • To co napisalem to nie jest jakas doglebna analiza. Osobiscie znam tylko drobny wycinek rzeczywistosci i powyzsze jest tylko jakąś impresją wiec niezbyt madre byloby pisac kto dokladnie do "nowej szlachty". Ogolnie chodzi mi o ludzi ktorzy dzieki odziedziczonym zasobom (nieruchomosci, wyksztalcenie, znajomosci) po swoich rodzicach i dziadkach maja olbrzymia przewage w mozliwosci rozwoju. Cos co dla migrantow bedzie najwczesniej osiagalne w 3cim pokoleniu.

    Nie mialem zamiaru wyjasnic wszystkiego a raczej przedstawic pewien aspekt materialistyczny jako dopelnienie aspektu duchowo ideologicznego podanego przez JORGE. Sa jeszcze inne aspekty, miedzy innymi np. Niemcy wykorzystuja migrantow tez do kreowania narracji o niemieckosci jako otwartosci i humanitaryzmu. Mysla ze w ten sposob oslabia dotychczasowe skojarzenie: niemieckosc = hitleryzm
  • edytowano September 2017
    makos napisal(a):
    Sa jeszcze inne aspekty, miedzy innymi np. Niemcy wykorzystuja migrantow tez do kreowania narracji o niemieckosci jako otwartosci i humanitaryzmu. Mysla ze w ten sposob oslabia dotychczasowe skojarzenie: niemieckosc = hitleryzm
    To by tłumaczyło niemiecką zaciekłość w zacieraniu pamięci o powiązaniach hitlerostwa z muślinami.
  • JORGE napisal(a):
    A gówno ich obchodzą Niemcy, Francja czy ktokolwiek.
    Tak. Zapytałem raz wprost Belga (kolegę z pracy, bezdzietnego): Czy nie szkoda mu tego, że za 100 lat Belgowie będą w mniejszości wśród islamskiej większości? powiedział, że ma to gdzieś bo go już tam nie będzie.
  • JORGE napisal(a):
    Były i są różne rodzaje marksizmu. Dla uproszczenia, w pewnym momencie marksizm zachodni i ten panujący w krajach komunistycznych się rozjechały. Bo komunistom tkwiącym w ustroju, jednak zależało, żeby coś budować.
    Ciagnąc dalej aspekt materialistyczny, w krajach komunistycznych nową arystokracją stała się grupa osób należących do partii i z nią powiązanych. Część osób wstępowała do partii nie ze względu żeby coś budować, ale dla przyziemnych, materialnych korzyści dla ogółu społeczeństwa niedostępnych. Natomiast "zachłyśnięci Zachodem Michnik, Kuroń" słusznie odczytali trendy na wschodzi i zachodzie i wyczuli że zachód pociągnie trochę dłużej bo wschód już uległ destrukcji, zarówno ekonomicznej i duchowej. Na zachodzie napięcie społeczne pomiędzy bogatymi WWEL a biednymi migrantami eksploduje za kilka dekad.
  • już trzeszczy, 2-3 dekady?
    to imigranci są chronieni barierą własnego, nie zapomnianego języka. Miejscowi są podani na tacy. i do tego procedury demokratyczne, vide duńskie miasteczko bez choinek i światełek, bo nowa rada miejska z dużym udziałem nowych nie widi potrzeby
  • To jest bardzo ciekawa dyskusja, Jorge, dzięki za zebranie do kupy spojrzeń na temat z kilku miejsc i zrobienie fajnej krótkiej syntezy, no i szczególnie za nazwisko pana Altiero Spinellego, który bardziej niż te różne Schumanny czy inne de Gasperiowie jest duchowym patronem dzisiejszej Wujni.

    Natomiast, no, nie oszukujmy się, że jesteśmy jakimiś pionierami w tegu rodzaju analizie. To są rzeczy, o których od dziesięcioleci pisali, mówili różni tam marginalni Niemcy czy Francuzi. Niemcy są obszernie cytowani we wpisie wątkotwórczym nt. Niemiec, zachęcam do niego wrócić, zwłaszcza w kontekście marksistki-radykalnej Zielonej-lewaczki Merkel, która w ciągu dosłownie paru lat z centroprawicowej CDU zrobiła partię nieodróżnialną od Zielonych.
  • edytowano September 2017
    makos napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    A gówno ich obchodzą Niemcy, Francja czy ktokolwiek.
    Tak. Zapytałem raz wprost Belga (kolegę z pracy, bezdzietnego): Czy nie szkoda mu tego, że za 100 lat Belgowie będą w mniejszości wśród islamskiej większości? powiedział, że ma to gdzieś bo go już tam nie będzie.
    Mogę to w zasadzie potwierdzić, gdyż jakieś 10 lat temu byłem z 40-letnim Niemcem, też oczywiście bezdzietnym kawalerem, w Hiszpanii. I tak se po kraju jeździmy, i co chwila bryka pełna Marokańczyków jedzie na północ. I mówię mu:
    - Paczpan, już niedługo cała Europa to będą taysze arabscy.
    - Noji? Noji wuj! Kiedyś tu byli starożytni Rzemianie, chwilowo jesteśmy my, a kto beńdzi po tym? Ba, sam Allach raczy wiedzieć i niech już on o to się martwi, bo przecie nie ja.

    Niech ktoś mądrzejszy naprostuje ale to chyba Keynes pedział, że w długiej perspektywie wszyscy i tak będziemy martwi, więc się na wszelki wypadek napijmy.

    I to jest też ciekawe, gdyż wcale nie takie oczywiste. Czytałem kiedyś tytuł świetnej książki Manna - "Buddenbrookowie", która właśnie o tym mówi, że jak już łeb obcięli arystokracji, to przyjszła burżuazja, której nie obchodzi w zasadzie nic poza brukwią i plazmą. I regularna dostawa brukwi i plazmy to w zasadzie jedyny ważki problem społeczny, więc się degenerują w dwa-trzy pokolenia.

    Tymczasem arystokracja, zwłaszcza rzemska, się takimi pierdoletami przejmowała. Jakoś tam dzieci chowali. Wpajali młodzieży: "Żeby nie wiem co, pamiętaj gołubczik żeś starożytny Rzemianin i byle barbar tego zmienić nie może, a?" I wiecie co? Nawet jak w takiej, pedzmy Galii, przyjechali barbarzy i po barbarzyńsku znieśli całe Cesarstwo Rzemskie, przystanek Galia, to na arystokratach w zasadzie nie zrobiło to wrażenia. Przez około CZTERYSTA LAT działali we frankijskim otoczeniu społecznym, zachowując spokój i pozostając tym kim byli. Efekt? Kedy Karolvs Magnvs poczuł potrzebę zorganizowania administracji nowego emporium, miał gotowe kadry. Jakie? Rzymskie.

    Niezłe, przyznacie.

    To przy tej samej podróży, com o niej vide supra pisał, byłem w Walencji na ślubie koleżanki mojej żony. I wiecie co? Jednym z lepszych dansiorów był teściu, Włochulec. I ja go pytam:
    - Te, mister, co tam na palcu masz pierścień z orłem dwugłowym?
    - A wicie rozumicie, jezdo orzeł cesarza Konstantyna Wielkiego.
    - Noji? Po grzyba nosisz pan orzeła tego akurat cesarza?
    - No bo, pamiątka rodzinna. Mój dziadek był u niego dworzaninem, to qpa mięci tego se noszę.
    - Pogieło cię dziadu? Przecie to było półtora tysiąca lat temu!
    - Noji? Noji wuj. Nie będę się dziadka wstydził tylko dlatego, że nie żyje, nie?

    Z perspektywy naszego Tenkraju, gdzie jak nie urok to przemarsz wojska, jest taka antyfona przezabawna, ale akurat niestety elity bizantyjskie w komplecie opuściły Konstantynopol kiedy ich Turek zajął w XV w. - i w ciągłość tychże elit w okresie IV w.-XV w. nie należy wątpić. Z połajanek z naszym b. kolegą Arsenio Studytą wiemy, że z Konstantynopola dane elity udały się wprost do Italii, gdzie zabezpieczyły Renaissance. I niestety, ale w ciągłość elit włoskich w okresie XV w.-XXI w. też w zasadzie nie ma co wątpić, bo nic tam się poważniejszego w danym okresie nie wydarzyło. Tak więc ta oto ciągłość nie musi być tak zupełnie z brudnego palca wyssana.

    Chociaż, oczywiście, może to być jak z moim dziadkiem Burbonem, którego z Francji wyrzucili przy okazji tamtejszej leworucji w wieku XVIII. Dla niepoznaki obrócił se jedną literkę w nazwisku i przezwał Burdon, poczem udał się do Polski, gdzie go przyjęli bracia-szlachta-arystokraci i ostatecznie osiadł we Lwowie.

    Wiarygodności tej mojej historyjce dodaje fakt, że jest znanym faktem, że różne łapserdaki z Francji skorzystały z okazji i niejeden kresowy mahnat oddał skrzydło pałacu skrzywdzonemu arystokracie, któren był akurat oszustem i pierwszy raz w życiu widział takie luxusy.

    No ale to trochę dygresja, która miała okazać li tylko, że było coś w arystokracji godnościowego, takiego że arystokrata widział świat, może nie sub specie aeternitatis, ale przy najmniej sub specie stuleciatis. Dzięki temu nie tylko kwestia brukwi i plazmy go zaprzątała, ale także chowania młodzieży. I to jakoś trwało. (Oczywiście nie można arystokracji z tego tytułu idealizować, bo jednym ze skutków tego dbania o potęgę i trwałość rodziny było masowe w tej grupie społecznej dzieciobójstwo, ażeby nie dzielić majątku zbytnio.)

    A teraz? Myślę, że problematem Europy Zachodniej jest to, że dane trwanie nikogo nie obchodzi. Że perspektywa jest dziś, jutro, emerytura, eutanazja, wsio. Ciekawe, że konsekwencją też jest masowe dzieciobójstwo.
  • edytowano September 2017
    christoph napisal(a):
    już trzeszczy, 2-3 dekady?
    to imigranci są chronieni barierą własnego, nie zapomnianego języka.
    Myślę, że nie są. Bo jest tak, że żeby czegokolwiek dokazać, trzeba jednak znać język konferencyjny. Inaczej szklany sufit jest już na poziomie sprzedawcy w sklepie z halalem.

    Zabawną miałem przygodę, jak chlałem kiedyś z towarzystwem z jednego z międzynarodowych końcernów naftowych, którego trejdingowa odnoga miała właśnie siedzibę w Genewie, no bo gdzie. I otóż, nad Jeziorem Genewskim pożywamy koziołka-matołka z rozmarynem i pijemy wińsko. Kolega Abdurahim łoi wińsko jak wszyscy, więc tak go tylko spytałem:
    - A kolega skąd, a?
    - Ja? Z Algierii!
    - A dana Algieria, czy to jest aby kraj arabski?
    - Otóż zaskoczę kolegę, ale nie bardzo. Gdyż na ten naprzykład moja babcia wogle nie mówi po arabsku, gdyż jest starą Kabylką z kabylskiej wiochy. Rodzice przenieśli się do miasta i tam w ramach szalonych lat 60. i forsownej rządowej kampanii arabizującej się nauczyli po arabsku, ale sam pan widzisz, że to jest kwestia ostatnich kilkudziesięciu lat, nieprawdaż.

    Tak więc obczajcie, dany kolo całkiem chwacko zajmował się handlem ropką. Na jakim poziomie? No, pewnie jeszcze poniżej sufitu, a jego szef był oczywiście Francuzem. Ale jak widać sufit w kolorze szklanym bywa raz tu raz tam i znajomość języka konferencyjnego raczej pomaga w jego przekraczaniu niż przeszkadza.

    Są też, zwracam uwagę, zawody, w których chęć szczera, a zwłaszcza potwierdzona skuteczność, czynią cuda. No ale tu niech się wypowiedzą ci, co dłużej na Zachodzie przebywali i więcej szklanych sufitów obwąchiwali.

    Aha, przez to wielosłowie zapomniałem po co cała ta anegdota. Otóż po to, ażeby okazać, że bytność w środowisku powoduje natychmiastowe przejęcie obyczaju środowiskowego. Nawet kol. Abdurahima nie pytałem, jakże on pije wińsko skoro to nie tak całkiem koszer. Ale pił.

    I tu mi się jeszcze jedna przypomniała anegdota, którą mi opedział znajomy, zatrudniony w polskiej odnodze jakiejś tam angielskiej firmy. I powiada, że w tej firmie nie awansuje nikt, kto nie chadza z angielskim szefostwem do burdelu. Szklany sufit, jego mać, degeneracja obyczaju, ale też nie bójmy się tego słowa, porządna euro-degeneracja.
  • Namalowali Panowie obraz Zachodu pikny. Ja tam jestem wiesniara i mało bywała na światach . Kilka turystyczno pielgrzymkowych wypadów wiele lat temu się nie liczy, wiec właściwie o Zachodzie wiem tyle, co przeczytam i z historii.
    Ale mam pitanie?
    A prowincja? wiocha? te dwadzieścia kilka procent, potrzebnych do przetrwania? Nima? nie doliczą się?
  • Fajne jest porównanie pielgrzymkowych wypadów sprzed lat z dzisiejszymi.
  • Michał5 napisal(a):A prowincja? wiocha? te dwadzieścia kilka procent, potrzebnych do przetrwania? Nima? nie doliczą się?
    Nima. Nie doliczą się. Ludzie na prowincji na Zachodzie sobie żyją. Tylko i to nie bardzo. Od młodej Frondy (nie o piśmie mowa) liczą się tylko wielkie miasta, w Niemczech i we Włoszech też średnie.

  • kleine wyjaśnienie
    ochrona poprzez język nieznany służbom plus alfabet, plus kolor skóry, trudniej to inwigilować niż takie Lepeny czy npd i bonus w postaci przymusu szkolnego, dostępu do oświaty, służby zdrowia, pomocy społeczenej et caet.. etc.
    Niemce wiedzą o 5000 oficerach tureckiej razwiedki, o faktach odbierania paierów tureckich na terenie ambasady i konsulatów i wyrzucaniu takich bezpapierowych ludzi w odmęt niemieckiego społeczeństwa. ico? i nic. bo brakuje confidentów, bo język, alfabet, religia, obyczaje, kuchnia, kolor skóry i wąs, i chustka. coraz częściej to Niemiec pracuje u Turka, lekarz , prawnik, kosmetyczka, fryzjer, polecam lekturę tureckich żółtych stron w Berlinie
  • no to rzeczywiście kapota....
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Fajne jest porównanie pielgrzymkowych wypadów sprzed lat z dzisiejszymi.
    Od trzynastu lat nie opuszczam zagrody- hehe.
    Najpierw byłam dl Taty , teraz dla Mamy niezbędna.
    Nie mówiąc o naszym Miśku, który twardo wyznacza kierunek marszów ;)

  • Zastanawiam sie jeszcze, czy znajdzie sie polityk, który powie wprost- istnieje zagrożenie, że ludzie odesłani przez struktury unijne do Polski, na Słowację, na Węgry mają za zadanie w odpowiednim momencie zdestabilizować sytuację w tych państwach.
  • Michał5 napisal(a):
    Zastanawiam sie jeszcze, czy znajdzie sie polityk, który powie wprost- istnieje zagrożenie, że ludzie odesłani przez struktury unijne do Polski, na Słowację, na Węgry mają za zadanie w odpowiednim momencie zdestabilizować sytuację w tych państwach.
    Na pewno wielu się już znalazło- a to w rowie, a to w worku, a to na sznurze.
    Polityk to nie jest kreator, mało który jest Jarrem. W zasadzie w skali Ełropy, ba... świata, to nawet Trumpiszon (zachowując proporcje) nie wydeptał sobie nawet ułamka niezależności Jarra...
  • edytowano September 2017
    Marksizm kulturowy, szkola frankfurcka, itp?
    Do tej pory myslalem o tym jak o internetowym memie - jutub jest filmikami o tym wypchany po kurek. Ale czy to by przeszlo bez jakiegos tajnego obiegu, gdzie ci marksisci trzymajacy wladze podejmuja decyzje i rozmawiaja miedzy soba otwartym tekstem?
  • edytowano September 2017
    Oczywiście wszystko już było, nie napisałem niczego nowego. Jednak Karoń podszedł do całego zamieszania dość radykalnie, przede wszystkim gotuje się kiedy słyszy słowo lewica, lewacki i od tego zaczyna. Żadne tam, to są marksiści. Takie podejście jednak zmienia spojrzenie. No i z mojego punktu widzenia znalazłem odpowiedź na obłęd Niemców z uchodźcami.

    Oczywiście, sam marksizm to nie jest jedyna odpowiedź, mamy też inne czynniki, jak to w życiu. Ale powoli chyba można tworzyć teorię wszystkiego.

    Marksiści, masony, ateistyczne Żydy, francuskie rewolucjonisty, ich działania, mają jeden wspólny mianownik. Rozpieprzenie chrześcijańsko-łacińskiego konstruktu świata. Marksiści, poszli w tym najdalej, widać to dziś, wywracają do góry nogami wszystko, znaczenie słów, płcie, rodzinę, logikę, prawdę (której ponoć nie ma), ale zagalopowali się w tym tak, że właściwie można powiedzieć, że ich wrogiem jest człowiek. To już wyszło poza samą walkę ze starym porządkiem świata.

    Problem tkwi w diagnozie. Oni twierdzą, że całe zło (a jak, oni walczą ze złem) wyszło z patologicznej budowy starego świata, obwiniając religię, patriarchat, naturalny system ekonomiczny, nawet nacjonalizmy, chociaż akurat one były efektem zmian, a nie istotą minionych epok . Po dwóch potężnych patologiach wojen światowych doszli do wniosku - nigdy więcej, ten świat trzeba zmienić jeszcze radykalniej.

    Umyka im jednak, co mnie kompletnie rozwala, że wszelkie patologie są właśnie efektem zmian, a nie starego porządku świata, który był jaki był (w tej rzeczywistości nic nie będzie takie jak powinno). Wchodzi tu też bezkrytyczna wiara w postęp, idziemy non stop w stronę lepszego (jakoś nie zauważyłem). Jeżeli to lepsze nie okazało się lepsze, to następne będzie już na pewno lepsze. I podostrzają obłęd. Wg mnie właśnie dochodzą do ściany. I nie to, że dalej się nie da, da się, nawet nam w głowie się nie mieści jak można jeszcze świat wynaturzyć, problem jest taki, że po prostu kolejnych eksperymentów społeczeństwa już nie przeżyją.

    Finalnym produktem marksistów ( i innych takich) jest to co tworzy się na naszych oczach w UE. Korona niestworzenia. Do jednego wora można wsadzić historię Orwella, C.S. Lewisa i im podobnych, tyle że upadek będzie śmierdział dużo bardziej niż w powieściach. Najgorsze jest to, że za nowym wspaniałym światem idą setki milionów straconych dusz. Taka jest skala.
  • A reżyser jest ciągle ten sam. I śmierdzi mu z ryja siarką.
  • qiz napisal(a):
    A reżyser jest ciągle ten sam. I śmierdzi mu z ryja siarką.
    A najzabawniejsze jest, że ta historia została już nam opowiedziana. I to w sumie z detalami. Znamy oczywiście jej koniec.
  • JORGE napisal(a):
    qiz napisal(a):
    A reżyser jest ciągle ten sam. I śmierdzi mu z ryja siarką.
    A najzabawniejsze jest, że ta historia została już nam opowiedziana. I to w sumie z detalami. Znamy oczywiście jej koniec.
    Paczpan, może się jeszcze za naszego życia okazać na własne oczęta, po co te zapomniane wydarzenia sprzed niemal 2 tysięcy lat były...
  • Nieco bokotematycznie, napropo "tego samego reżysera": wczoraj przypadkiem weszłam w necie, w detale życiorysu Marianne Faithfull. Prześliczna dziewczyna, matka - baronessa z Habsburgów, ojciec agent MI5, poliglota, erudyta. Ona - inteligentna, niewinna, weszła w światek sex, drugs and rock'n roll, dzikich orgii. Była muzą Rolling Stonesów, dziewczyną Jaggera, nagrała piosenkę, która stała się przebojem. Przed 20 rokiem życia miała już wszystko; pieniądze i sławę, nie mówiąc o dziecku z pierwszego małżeństwa. I połknęła garść tabletek, bo czuła się pusta i nieszczęśliwa.
    Dziś koncertuje, śpiewa o swoim życiu, ale czy skłania do myślenia młode dziewczyny, które gonią za tym, co do niej przyszło samo zanim skończyła 20 lat?
  • Mania napisal(a):
    Nieco bokotematycznie, napropo "tego samego reżysera": wczoraj przypadkiem weszłam w necie, w detale życiorysu Marianne Faithfull. Prześliczna dziewczyna, matka - baronessa z Habsburgów
    Nu, jednak Łajkopidia szczeka że jej mamusia była von Sacher-Masoch, co jak gdyby współgra z nadmiernym spożywaniem torcików od Sachera.
  • Jakby tu powiedzieć, chów wsobny prowadzi często do wynaturzeń, czego przykładem ów lwowski literat, który dał swe imię znanemu zboczeniu.
  • A także cała reszta.
  • Mamuśka Marianny

    Eva von Sacher-Masoch, Baroness Erisso (1911–1991) was an Austrian aristocrat, great-niece of utopian humanist author Leopold von Sacher-Masoch (1836–1895) whose father Leopold Johann Nepomuk Ritter von Sacher ("Ritter" meaning knight, a title of nobility), combined his own with the von Masoch Slovak aristocratic title of his wife (last in that line) when his loyal services as Commissioner of the Imperial Police Forces in Lemberg (in present-day Ukraine) were rewarded with a new title, Sacher-Masoch (disambiguation, in German), by the Austrian Emperor.
    Life and career

    Born Eva Hermine von Sacher-Masoch, "Freiin" Erisso,[1] she was the grand-niece of Leopold von Sacher-Masoch, author of Venus in Furs, and was the mother of Marianne Faithfull. She was born in Budapest, when it was part of the Austro-Hungarian Empire. Her parents were Artur Wolfgang, Ritter von Sacher-Masoch (1875–1953) and his wife, Flora (Ziprisz).[2] She was the sister of renowned novelist Alexander von Sacher-Masoch (1901–1972). Her mother was Jewish.[3][4]

    Sacher-Masoch spent her early childhood living on her family's estates near the town of Karánsebes in Transylvania (now Caransebeș, Romania), moving with her family to Vienna in 1918. As a young woman she moved to Berlin where she worked as a ballerina for the Max Reinhardt Company, and danced for productions of Bertolt Brecht and Kurt Weill. At the outbreak of World War II, Sacher-Masoch returned to her parents' home in Vienna and lived there for the duration of the war. Despite their Jewish ancestry, Sacher-Masoch and her mother were afforded a degree of protection from the Nazis due to Artur's World War I military record and his status as a well-regarded Austrian writer (under the pseudonym Michael Zorn).

    Having opposed Hitler since the Anschluss, and witnessing atrocities against Jews in the streets of Vienna, Sacher-Masoch and her parents used their home to conceal Socialist pamphlets, narrowly evading detection by the Gestapo. Sacher-Masoch witnessed the United States Army Air Forces daylight raids on Vienna from 1944 onwards, and the Red Army's assault on Vienna in 1945. Confronting the trauma civilians had been subject to, the BBC genealogical documentary series Who do you think you are? details her journalistic accomplishments in reestablishing a German language woman's magazine after the war.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.