Skip to content

Nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia

edytowano April 2018 w Forum ogólne
Byłem na pielgrzymce do Ziemi Świętej, która zahaczyła cały Wielki Tydzień i święta Zmartwychwstania. Pielgrzymka prowadzona przez Franciszkanów, bardzo głęboka religijnie i znakomicie zorganizowana. Jeździliśmy i chodziliśmy śladami Chrystusa, Maryi, uczniów. Przez te dziewięć dni byliśmy praktycznie wszędzie, nie ma dla mnie nazw Nowego Testamentu, których zamykając oczy nie widzę. Byliśmy tam gdzie być trzeba koniecznie Góra Kalwaria, Grób Pański, Betlejem, Nazaret, ale też zostałem ponownie ochrzczony w rzece Jordan (w miejscu gdzie chrzcił św. Jan) czy pływałem łodzią po Jeziorze Galilejskim. Góra Tabor, Ogród oliwny, Wieczernik i dziesiątki innych miejsc. Zawsze czytano nam fragmenty Pisma Św. dotyczące wydarzeń w miejscach których byliśmy, bardzo dużo modlitwy, kontenplacji, to nie było zwiedzanie, to było nawiedzanie. Codziennie msza, codziennie głębokie kazania. Może kiedyś to opiszę dokładnie. Wiem jedno, chrześcijanin musi chociaż raz w życiu nawiedzić Ziemię Świętą.

Najbardziej utkwił mi w pamięci Wielki Piątek, kiedy przeszliśmy całą drogę krzyżową. 45 osób z urządzeniami odsłuchowymi (słuchawki w uszach), na czele przewodnik ojciec Tomasz, cicho intonujący modlitwę do mikrofonu i tak od stacji do stacji. Przy każdej stacji, w kaplicy było zatrzymanie i refleksje na temat wydarzeń. Ale najbardziej przejmująca było same przemieszczanie się. W zgiełku uliczek, straganów, uzbrojonych żołnierzy, przemierzaliśmy drogę tak jak kiedyś, obok toczącego się życia. Obok rzeczywistości, która był kompletnie obojętna wydarzeniom. Jerozolima to centrum świata, nie mam co do tego wątpliwości. Miasto zachwycające, ale też i przeklęte. Do dziś to czuć.

Te 9 dni to chyba najbardziej przejmujący i doniosły czas w moim życiu. Przynajmniej tak to widzę na teraz. Franciszkanie stanęli na wysokości zadania, właściwie to warunkiem niezbędnym jest osoba ojca Tomasza Kowalskiego, który był tam 174 razy, jest osobą rozpoznawalną we wszystkich miejscach, łączy rolę przewodnika i kierownika duchowego. Bezcenne, warto zapłacić każde pieniądze, żeby to on prowadził pielgrzymkę. Naprawdę polecam i wg mnie warto w Wielkim Tygodniu. Link do strony biura: http://www.patrontravel.pl/index

Nie ulega wątpliwości, że jeżeli Bóg pozwoli do Ziemi Świętej wrócę, może na dłużej. Fascynujące miejsce, z wielu powodów.
«13

Komentarz

  • Znam parę osób które wróciło z pielgrzymki do ziemi świętej i było rozczarowanych. Dobrze trafiłeś.
  • edytowano April 2018
    raste napisal(a):
    Znam parę osób które wróciło z pielgrzymki do ziemi świętej i było rozczarowanych. Dobrze trafiłeś.
    Dlatego też i wątek, polecam to biuro. Franciszkanie to od wieków opiekunowie Ziemi Świętej (z czego sobie nie zdawałem sprawy), św. Franciszek załatwił monopol nad miejscami ważnymi dla chrześcijaństw na setki lat (tzw,. kustodię). W każdym razie to była prawdziwa pielgrzymka.
  • Ja byłam z Pallotynami. Oczywiście z innym przewodnikiem duchowym, ale też był wspaniały. Najsilniejsze przeżycie, wręcz bezpośrednie dotknięcie Ducha Świętego - przy Skale w Kościele Getsemani.

    Całość - niemal identyczne wrażenie. Nie opiszę, nie podejmuję się. Zrobiłam zaledwie kilka zdjęć. Jedno z nich, widok na Jezioro Galilejskie mam na ekranie monitora.
    Nie wiem, czy wrócę. Pewnie nie.
    Z wielu moich pielgrzymek jedyna wypełniona treścią religijną w niemal każdej minucie.
  • Maria napisal(a):
    Ja byłam z Pallotynami. Oczywiście z innym przewodnikiem duchowym, ale też był wspaniały. Najsilniejsze przeżycie, wręcz bezpośrednie dotknięcie Ducha Świętego - przy Skale w Kościele Getsemani.

    Całość - niemal identyczne wrażenie. Nie opiszę, nie podejmuję się. Zrobiłam zaledwie kilka zdjęć. Jedno z nich, widok na Jezioro Galilejskie mam na ekranie monitora.
    Nie wiem, czy wrócę. Pewnie nie.
    Z wielu moich pielgrzymek jedyna wypełniona treścią religijną w niemal każdej minucie.
    No właśnie, opisanie szersze chyba nie ma sensu, też nie bardzo wiem jak to zrobić, nawet nie wiem co mam opowiadać kiedy mnie pytają ludzie, klasycznie - jak było ? Tam trzeba pojechać, ale koniecznie i wyłącznie - z zakonnikami.
  • Z takich ciekawostek okołopielgrzymkowych.

    Jaka jest odległość Golgoty od Grobu Pańskiego ? 80 metrów ! To budzi sprzeciw, jest kompletnie niezgodne z naszymi wyobrażeniami. Miejsce ukrzyżowania i grobu są na dobrą sprawę w jednej świątyni. A Golgota właściwie nie jest żadną górą, szczególnie dzisiaj, gdzie wzniesienie zostało zniwelowane w dużej mierze i nadbudowane.

    Wszystkie miejsca święte lub ważne dla historii są nadbudowane świątyniami. Tak jest wszędzie.

    Jerozolima została zburzona 17 razy, z tego raz doszczętnie (drugie zburzenie przez Rzymian). Kiedy nastało chrześcijaństwo, ogromne szkody dla świątyń poczynili Persowie. W każdym razie, w wyniku różnego rodzaju czynników poziom dzisiejszej Jerozolimy jest o 8 m wyższy niż tej z czasów Chrystusa !

    Mury dzisiejszej Jerozolimy kompletnie nie pokrywają się z tą z czasów Chrystusa, obejmują o wiele mniejszy teren.

    Plac gdzie stała Świątynia Jerozolimska zajmuje całkiem sporą cześć miasta. Obecnie stoją na placu dwa meczety, w tym jeden wielki, charakterystyczny kloc ze złotą kopułą. Żydzi mają już projekt nowej Świątyni, naczynia liturgiczne, szaty itp. Żeby postawić Świątynię trzeba zburzyć meczety. A to się skończy wojną światową, nie mam jednak wątpliwości, że Żydzi spróbują.

    Brama Złota to jest brama wejściowa w murach na plac świątynny. I nią ma wejść, wg Żydów, Mesjasz. Co zrobili Muzułmanie ? Pod bramą zrobili swój cmentarz, czyli skalali ziemię, a Mesjasz nie może przejść po skalanej ziemi. I tak we wszystkim ...

    Jerozolima w wolnym tłumaczeniu to miasto pokoju (a właściwie miejsce, gdzie Bóg uczyni pokój). Jednak, póki co, jest to miasto wojny. Mieszkaliśmy w Betlejem, które jest już za murem. Ten mur to jest paradoks nad paradoksy, bo Żydzi robią getto. Ten mur robi fatalne wrażenie, ale jest tylko dopełnieniem kurewstwa żydowskiego.

    Żydzi w Warszawie mnie przetrzepali dokładnie (bo taka jest procedura, oni prześwietlają już w kraju wylotu), podobnie kiedy wyjeżdżałem, na lotnisku w Tel Awiwie. Jako jedynego w grupie sprawdzali cały bagaż, szukali nie wiem czego, narkotyków, dynamitu ? Na Okęciu nie mogli zrozumieć po co jadę do nich, wypytywali się o wszystko, sprawdzili nawet moją firmę, pytali co jest na stronie itp. A w Tel Awiwie lalunia mnie rozwaliła pytaniem, czy mam izraelski paszport ? Co oni tam mają na mnie w komputerze ?


  • Na pewno nie pojadę.
    Natomiast warto by oprócz książek o charakterze czysto informacyjnym sięgnąć także po trylogię Zofii Kossak-Szczuckiej: "Krzyżowcy", "Król trędowaty", "Bez oręża" i po "Jezusa z Nazaretu" Romana Brandstaettera.
  • Kiedyś, za 10-15 lat.
  • JORGE napisal(a):
    Wszystkie miejsca święte lub ważne dla historii są nadbudowane świątyniami. Tak jest wszędzie.
    Dlatego możliwie długo stałam przy Schodach prowadzących z Góry Oliwnej do Jerozolimy. Jedno z nielicznych miejsc niewątpliwie autentycznych - Pan Jezus musiał nimi chodzić, innej drogi nie było - no i można je było tylko zabezpieczyć wzdłuż czymś, co wygląda bardziej jak zasieki niż poręcze. Co jednak nie dziwi. Inaczej zostałyby rozgrabione do gołej ziemi.
  • Radujmy się radością Kolegi!
  • edytowano April 2018
    radujemy się radością Kolegi!
    i w mojej wsi też!
    +

    widzimy to co znamy, pisał Goethe
    Twoja wiedza i Twoje serce otwarte JORGE to klucz do Twego opisu,
    ojciec franciszkanin to wydobył
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Radujmy się radością Kolegi!
    +1 :-)
  • Także polecam Franciszkanów z Patron Travel. Mają dostęp do wielu miejsc gdzie inni nie wejdą.

    I jeszcze taka historia:
    Postanowiliśmy z żoną odmówić Koronkę na Golgocie. Tłum jak zwykle, harmider, pełno skośnych strzelających foty przy otworze po Krzyżu. I nagle, po uklęknięciu dokładnie o 15tej, robi się spokój i wszystkich wywiało. Nie ma nikogo oprócz nas. Zdążyliśmy w ciszy zmówić całą Koronkę. Tylko my dwoje i Golgota..To była nasza podróż poślubna.
  • przejście Drogą Krzyżówą w tym rejWachu i sprawach świata tego to chba najmocniejsze przeżycie.
    kilka lat temu jedyną grupą, która nie cykała bez przerwy na Golgocie to byli skośnoocy, pokora skupienie i przykład dla naszej grupy, chyba Koreańczycy

    dzięki JORGE za możliwość odświeżenia tej podróży
  • Dzięki. Muszę kiedyś pojechać.
  • Też planuję.
  • Poruszająca opowieść.

    A Kolegę ubecja ma pewnie od czasów kibicowskich w teczce z 'faszystami', a przecież wiedzą o faszystach należy się dzielić z bratnimi służbami.
  • Smutna konstatacja, którą przemycał Franciszkanin - po setkach lat zmagań o Ziemię Świętą przegraliśmy z kretesem. Jest tam 2% chrześcijan, z tego 0,7 katolików. W jednym z kościołów katolickich pod Jerozolimą parafia liczy dwie osoby, Franciszkanin Władysław i siostra zakonna. Jak to mówił, dzwoni codziennie, ale nikt nie przychodzi. Generalnie chrześcijanie są nikim w Izraelu, poza nawiasem, bez żadnych wpływów i możliwości. A katolicy są najbardziej zdominowaną grupą wewnątrz chrześcijan, arogancja prawosławnych jest tam widoczna w pełnej krasie.

    Żyjemy iluzją, w kompletnie niereprezentatywnym miejscu, katolicyzm w starym świecie jest po prostu eksterminowany po cichu. Żadne to odkrycie, ale sytuacja w Ziemi Świętej ponownie poruszyła we mnie pewne struny.
  • Dzięki Jorge za Twoje wpisy. Polecam Psalm 118.
  • Nie tylko chrześcijanie są nikim. Co oczywiście nie jest żadnym pocieszeniem. Izrael jest jednym z najbardziej laickich państw na świecie. To jest świat ludzi, którzy całkowicie odrzucili Boga. Nie znam statystyk, ale wierzących żydów jest również niewielki odsetek, chociaż tworzą malowniczą i rzucającą się w oczy grupę - zwłaszcza ich radykalne odłamy.
    Nie bez powodu mówi się, że jedyną religią Izraelczyków jest holokaust.
  • Aż się prosi zacytować korespondencję Gershoma Scholema z Hanną Arendt:
    Scholem napisal(a):
    W tradycji żydowskiej istnieje pojęcie - trudne do zdefiniowania, a przecież dostatecznie konkretne - Ahabath Israel - "miłość do narodu żydowskiego". U Ciebie, droga Hannah, [...] odnajduję znikome jej ślady
    A Hannah na to:
    Arendt napisal(a):
    Masz zupełną rację - nie kieruje mną wcale "miłość" tego rodzaju, z dwóch powodów: nigdy w życiu nie darzyłam "miłością" żadnego narodu czy zbiorowości - ani narodu niemieckiego, ani francuskiego, ani amerykańskiego, ani klasy robotniczej, ani niczego w tym rodzaju. W istocie kocham "tylko" mych przyjaciół, a jedynym rodzajem miłości, jaki znam i w jaki wierzę, jest miłość do osób. Po drugie, owa "miłość do Żydów" wydawałaby mi się, ponieważ sama jestem Żydówką, czymś dość podejrzanym. Nie potrafię kochać samej siebie, ani niczego, co stanowi integralną część mej własnej osoby. Żeby to wyjaśnić, pozwól, że Ci opowiem o rozmowie, jaką odbyłam w Izraelu z czołową osobistością tamtejszego życia politycznego, broniącą - zgubnego moim zdaniem w skutkach - braku rozdziału religii i państwa w Izraelu. Słowa wypowiedziane przez tę osobistość - których nie pamiętam już z całą dokładnością - brzmiały mniej więcej tak: "Rozumie pani, że jako osoba o poglądach socjalistycznych, nie wierzę oczywiście w Boga, tylko w naród żydowski". Wypowiedź ta mną wstrząsnęła, a ponieważ szok był zbyt wielki, nie zareagowałam od razu. Mogłam jednak odpowiedzieć wtedy: wielkość narodu żydowskiego objawiała się w tym, że niegdyś wierzył on w Boga i to w ten sposób, że jego ufność i miłość do Boga górowały nad jego strachem. A teraz ten naród wierzy tylko w siebie? Co dobrego może z tego wyniknąć?
  • Nie wiedziałam, że jest aż tak źle z Izraelem. Odzyskali swoje państwo i zapomnieli o Dekalogu.
  • Nie raz je odzyskiwali i tracili. Zawsze tracili z powodu odwrócenia się od Pana. Najwyraźniej nie uczą się na swoich błędach.
  • edytowano April 2018
    Byłem w Izraelu tylko na jednodniowej wycieczce do Jerozolimy. Przewodniczka uświadomiła nam, że wspolczesny Izrael jest krajem silnie zateizowanym, a wyznawcy Judaizmu mają tam status podobny do australijskich Aborygenów, znaczy się są nielicznym folklorem.

    Smutne to.

  • Mania napisal(a):
    Nie wiedziałam, że jest aż tak źle z Izraelem. Odzyskali swoje państwo i zapomnieli o Dekalogu.
    No nie.
    Ci, którzy nie zapomnieli, nie chcieli/ nie walczyli o swoje państwo.
    Ci którzy je zakładali - dawno już Dekalog porzucili.
  • Nie zauważyłem ateizacji Izraela. A akurat pielgrzymka pokryła się z tygodniowym świętem Paschy. Cały Izrael się przygotowywał i świętował. Nawet w kibucu wszystko lśniło i namioty świąteczne porozstawiali, chociaż te kibuce to już nie są komunistyczne eksperymenty, w większości je sprywatyzowali (!!!).

    Powiem tak, po wizycie w Ziemi Świętej uważam, że ateiści są pomijalni, i nie mam na myśli akurat tylko Izraela, a oceniam cały świat. Ateistom na niczym nie zależy tak do końca, clash religii w Jerozolimie uświadomił mi nieprawdopodobną siłę sprawczą i motywację każdej ze stron. Może chwilowo katole są kopani, ale to nie może wiecznie trwać. Natomiast ateiści zawsze będą tłem. Dlatego Zachód nie pociągnie zbyt długo na ateistycznym kursie, maska musi opaść.
  • tak mi się Asnyk po JORGEowych wpisach przed oczyma myma postawił

    (...)
    Choć otrząśniecie kwiaty barwnych mitów,

    Choć rozproszycie legendowy mrok,

    Choć mgłę urojeń zedrzecie z błękitów,

    Ludziom niebiańskich nie zbraknie zachwytów,

    Lecz dalej sięgnie ich wzrok.

    (...)

    Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,

    Choć macie sami doskonalsze wznieść;

    Na nich się jeszcze święty ogień żarzy,

    I miłość ludzka stoi tam na straży,

    I wy winniście im cześć!
    (...)

    dzięki JORGE
  • edytowano April 2018
    Nie wiedziałam, że jest aż tak źle z Izraelem. Odzyskali swoje państwo i zapomnieli o Dekalogu.
    Odzyskiwali świeccy nacjonaliści przełomu wieków - w całej Europie ruch świecki a często antyreligijny. Fakt, że nasz ruch narodowy odbił w stronę większej religijności - też nie bez bólów to ewenement.
    A Izraela nie budowali chasydzi, ortodoksi ale syjoniści, europejska bojówka nacjonalistyczna.
    Był taki kraj jak Turcja, jak się europejscy nacjonaliści do niej dobrali, to z jej tureckości kamień na kamieniu nie został.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.