Mam tego dziadostwa w cholerę, z żywopłotu przede wszystkim ale i inne krzaczyska jak pisze trep.
Mam o tyle lepiej że za moim ogródkiem już nie ma domów więc nikt z sąsiadów się nie dowali.
Wystarczy wybrać dobry dzień.
@janosik powiedział(a):
najlepiej wysuszone, żeby większych dymów nie robić
Elementarne, rzucić na kupę niech schnie, albo kupić maszynerię, siekać na kawałki i kompostować. Czyścilem las rodziców na wsi i paliłem niepotrzebne gałęzie (chrust taki, do niczego), robota głupiego, czasochłonna, trzeba stać i się gapić i pilnować żeby się nie rozlazło. Zrobić zrębki, rozsypać i po problemie.
Gałęzie palić, liście kompostować?
z żywopłotu?
Łodygi róży z kolcami?
A dej Pan spokój
Wywalam na kupę za rów melioracyjny, w krzaczory - co przeschnie to przeschnie a potem fur z dymem idzie precz.
@Wielen powiedział(a):
Mam stara opone, moze koledze podrzuce do sfajczenia na tym samym stosie?
Rozumiem, że to miał być dowcip? W oponie jest trochę syfu i trochę malarii. Gałęzie spalają się do wody, co2 i popiołu. To najlepsza forma utylizacji. Najbardziej ekologiczna. Wszystko, czego potrzebujesz, to zapałki. Do rozdrabniacza (który w sumie jest ok - no, trochę hałasuje) potrzeba sporo tworzywa sztucznego, przeróbki metalu, wody do produkcji i serwisu, benzyny / ropy do transportu i serwisu, prądu do zasilania (ew. innego paliwa).
@marniok powiedział(a):
Gałęzie palić, liście kompostować?
z żywopłotu?
Łodygi róży z kolcami?
A dej Pan spokój
Wywalam na kupę za rów melioracyjny, w krzaczory - co przeschnie to przeschnie a potem fur z dymem idzie precz.
Jak się posieka na zrębki to czemu nie, ale kompostować to jest sens jak się ma grządki.
W sumie to wygląda tak że tam gdzie palę te odpady to i wywożę trawę po skoszeniu.
Za rowem jest nieużytek (stary zarośnięty sad - nawiasem pyszne papierówki, a potem jabłka tam zbieram), niecka w ziemi którą zasypujemy już wiele lat wszystkimi resztkami roślinnymi m.in. skoszoną trawą, resztkami żywnościowymi, gałęziami czy odpadami po obcięciu żywopłotu. Żadnego syfu tam nie ma. Co się uda to się tam spali, to się przywali kolejnymi warstwami i tak dalej, i tak dalej...
Grządek nie mamy, nie ma nas tam na co dzień i nie ma jak doglądać.
Trawy to też nie ma co na siłę kosić z koszem, jeśli jest możliwość przycięcia co 1-2 tygodnie to same końcówki nieco ostrzem do mulczowania, rozdrobni źdźbła, nawozi ziemię, na takim trawniku wiejskim typu łąka to nie przeszkadza. Ale jak koszenie raz na 2-3 tygodnie lub rzadziej to już moze być problemz zależy jak trawa rośnie, u was to raczej dobrze, u nas na Mazowszu suche piaski i wszystko słabo rosnie
U mnie zielone (skoszona trawa) albo ścięte gałęzie oraz jesienią liście zabierają śmieciarze. Bez problemu. Raz w miesiącu, jesienią co dwa tygodnie. Wieki całe nie paliłam w ogródku ogniska, a te dawne wspominam bez sentymentu. Tym bardziej, że mieszkający również na moim osiedlu wnuczek jest uczulony na dym. Reaguje astmą.
Przypuszczam, że nie on jeden.
U nas kiedyś odbierali bez problemu w workach na bio, następnie ograniczyli tylko do 3 worków jednorazowo. Teraz trzeba mieć pojemnik na bio, ale tylko jeden na miesiąc. W sąsiednim mieście trzeba już bio wywozić do pszoka.
Palenie ognisk już zbanowano, musi być konsumpcyjne i 100m od zabudowań lub lasu, czyli nigdzie.
Efekt jest taki, że mam kompost który jest zawsze pełny, bo takie mam ilości gałęzi i trawy.
No tak się porobiło że teraz ogniska dla samego ogniska to już się nie pali, jak kiedyś.
Robimy niewielkie i stawiamy garnek żeliwny (najlepiej taki emaliowany wewnątrz).
U mnie teren podmokły i wszystko buja jak szalone. Tuje stanowią tylną ścianę ogródka i wyrosły wyżej niż dom. Mamy dosłownie ścianę tui, która nas elegancko oddziela od otoczenia, sam dom w obniżeniu terenu, a dookoła ściana żywopłotu.
Z kolei to stwarza problemy z wodą, co i rusz zalewało piwnice - pogłębiany, odwodnienie, pompa itd.
Teraz jest już ok.
Ja w Toronto po cichu na powyższech zasadach, mieszkając prawie w downtown se leguralnie odpalam, hehe.
Raz tylko sąsiad przyszedł pod płot i narzekał, że przez otwarte okno dym mu się do kuchni pcha. Ale wtedy, co prawda, zielonego doj*bałem, że przez pół godziny się nie zajarało.
Przeprosiłem grzecznie oczywiście i ściemę, że grylika odpalam sprzedałem, a palić się nie chce ale zaraz dymu nie będzie. Poczem zasugerowałem, żeby okno zamknął i wyciąg se włączył.
Ale u nasz ludzie grzeczne, kurtularne i łagodne są, więc podziękował i tyż przeprosił.
Co prawda to ja się nie czaję i palę ognicha jak na kempingu, grube drzewo i w ogóle, ale uważam, żeby dym szedł w odpowiednią stronę.
Co zrobić jak moja Tereska, jak na Filipinkie przystało, lubi piec na wolnem ogniu, bardziej niż na propanowem BBQ, które caszamy odpalam ale teraz, w lecie to bardziej nieużywane i zapomniane stoi jak buty robocze cygana, hehe.
My tutej śmieci segregujem, ogniska, co jest podstawowem prawem człowieka cykamy się rozpalać, zmuszone jesteśmy odnośnie tak zwanej obchrony środowiska i globalnego ocipienia nakrętki na sznurku, czy inne papierowe słomki, które stają w gardle tolerować a temczasem w zielony ład u pakusów nikt nie wnika:
.
.
. https://www.tiktok.com/@hay.day3199/video/7530286373358554398
Komentarz
Zielone najlepiej palić wczas rano przy mgle.
Mam tego dziadostwa w cholerę, z żywopłotu przede wszystkim ale i inne krzaczyska jak pisze trep.
Mam o tyle lepiej że za moim ogródkiem już nie ma domów więc nikt z sąsiadów się nie dowali.
Wystarczy wybrać dobry dzień.
najlepiej wysuszone, żeby większych dymów nie robić
Liści nie palę. Mam taką kupę na gałęzie z liśćmi. Same liście bez gałęzi kompostuję. Palę tylko same gałęzie. Liście za bardzo smrodzą.
Elementarne, rzucić na kupę niech schnie, albo kupić maszynerię, siekać na kawałki i kompostować. Czyścilem las rodziców na wsi i paliłem niepotrzebne gałęzie (chrust taki, do niczego), robota głupiego, czasochłonna, trzeba stać i się gapić i pilnować żeby się nie rozlazło. Zrobić zrębki, rozsypać i po problemie.
Gałęzie palić, liście kompostować?
z żywopłotu?
Łodygi róży z kolcami?
A dej Pan spokój
Wywalam na kupę za rów melioracyjny, w krzaczory - co przeschnie to przeschnie a potem fur z dymem idzie precz.
Mam stara opone, moze koledze podrzuce do sfajczenia na tym samym stosie?
Większe koszty będą za przesyłkę niż to warte....
Jak do osobówki to za zużyte 10 zeta biorą w każdym punkcie wymiany opon.
Rozumiem, że to miał być dowcip? W oponie jest trochę syfu i trochę malarii. Gałęzie spalają się do wody, co2 i popiołu. To najlepsza forma utylizacji. Najbardziej ekologiczna. Wszystko, czego potrzebujesz, to zapałki. Do rozdrabniacza (który w sumie jest ok - no, trochę hałasuje) potrzeba sporo tworzywa sztucznego, przeróbki metalu, wody do produkcji i serwisu, benzyny / ropy do transportu i serwisu, prądu do zasilania (ew. innego paliwa).
Jak się posieka na zrębki to czemu nie, ale kompostować to jest sens jak się ma grządki.
W sumie to wygląda tak że tam gdzie palę te odpady to i wywożę trawę po skoszeniu.
Za rowem jest nieużytek (stary zarośnięty sad - nawiasem pyszne papierówki, a potem jabłka tam zbieram), niecka w ziemi którą zasypujemy już wiele lat wszystkimi resztkami roślinnymi m.in. skoszoną trawą, resztkami żywnościowymi, gałęziami czy odpadami po obcięciu żywopłotu. Żadnego syfu tam nie ma. Co się uda to się tam spali, to się przywali kolejnymi warstwami i tak dalej, i tak dalej...
Grządek nie mamy, nie ma nas tam na co dzień i nie ma jak doglądać.
Trawy to też nie ma co na siłę kosić z koszem, jeśli jest możliwość przycięcia co 1-2 tygodnie to same końcówki nieco ostrzem do mulczowania, rozdrobni źdźbła, nawozi ziemię, na takim trawniku wiejskim typu łąka to nie przeszkadza. Ale jak koszenie raz na 2-3 tygodnie lub rzadziej to już moze być problemz zależy jak trawa rośnie, u was to raczej dobrze, u nas na Mazowszu suche piaski i wszystko słabo rosnie
U mnie zielone (skoszona trawa) albo ścięte gałęzie oraz jesienią liście zabierają śmieciarze. Bez problemu. Raz w miesiącu, jesienią co dwa tygodnie. Wieki całe nie paliłam w ogródku ogniska, a te dawne wspominam bez sentymentu. Tym bardziej, że mieszkający również na moim osiedlu wnuczek jest uczulony na dym. Reaguje astmą.
Przypuszczam, że nie on jeden.
U nas kiedyś odbierali bez problemu w workach na bio, następnie ograniczyli tylko do 3 worków jednorazowo. Teraz trzeba mieć pojemnik na bio, ale tylko jeden na miesiąc. W sąsiednim mieście trzeba już bio wywozić do pszoka.
Palenie ognisk już zbanowano, musi być konsumpcyjne i 100m od zabudowań lub lasu, czyli nigdzie.
Efekt jest taki, że mam kompost który jest zawsze pełny, bo takie mam ilości gałęzi i trawy.
No tak się porobiło że teraz ogniska dla samego ogniska to już się nie pali, jak kiedyś.
Robimy niewielkie i stawiamy garnek żeliwny (najlepiej taki emaliowany wewnątrz).
U mnie teren podmokły i wszystko buja jak szalone. Tuje stanowią tylną ścianę ogródka i wyrosły wyżej niż dom. Mamy dosłownie ścianę tui, która nas elegancko oddziela od otoczenia, sam dom w obniżeniu terenu, a dookoła ściana żywopłotu.
Z kolei to stwarza problemy z wodą, co i rusz zalewało piwnice - pogłębiany, odwodnienie, pompa itd.
Teraz jest już ok.
Ja w Toronto po cichu na powyższech zasadach, mieszkając prawie w downtown se leguralnie odpalam, hehe.
Raz tylko sąsiad przyszedł pod płot i narzekał, że przez otwarte okno dym mu się do kuchni pcha. Ale wtedy, co prawda, zielonego doj*bałem, że przez pół godziny się nie zajarało.
Przeprosiłem grzecznie oczywiście i ściemę, że grylika odpalam sprzedałem, a palić się nie chce ale zaraz dymu nie będzie. Poczem zasugerowałem, żeby okno zamknął i wyciąg se włączył.
Ale u nasz ludzie grzeczne, kurtularne i łagodne są, więc podziękował i tyż przeprosił.
Co prawda to ja się nie czaję i palę ognicha jak na kempingu, grube drzewo i w ogóle, ale uważam, żeby dym szedł w odpowiednią stronę.
Co zrobić jak moja Tereska, jak na Filipinkie przystało, lubi piec na wolnem ogniu, bardziej niż na propanowem BBQ, które caszamy odpalam ale teraz, w lecie to bardziej nieużywane i zapomniane stoi jak buty robocze cygana, hehe.
My tutej śmieci segregujem, ogniska, co jest podstawowem prawem człowieka cykamy się rozpalać, zmuszone jesteśmy odnośnie tak zwanej obchrony środowiska i globalnego ocipienia nakrętki na sznurku, czy inne papierowe słomki, które stają w gardle tolerować a temczasem w zielony ład u pakusów nikt nie wnika:
.
.
.
https://www.tiktok.com/@hay.day3199/video/7530286373358554398
👣
🐾
🐾
W takich Indiach o poranku dzien zaczyna sie od rozpalenia miniogniska z pozgarnianych z chodnika plastikowych smieci.