No więc, jako się rzekło cysorz Rudolf 2 wydał list majestatyczny, który poniżej reprodukuję:
Obrazek został zmniejszony aby pasował do strony. Kliknij aby powiększyć.
Jeśli macie lupkie, to ze zaskoczeniem zauważycie, że tenże list zaczyna się słowy: My Rudolf Drugi z Bożej Miłości Voleny Rzymsky Czysarz... a więc po pierwsze pisał dany Rudolf do Czechitów po czechicku, a po drugie po czechicku słowo cysorz pisało się przez cz i er-zet, a nie jakieś śmieszne literki z ptaszkami, tfu.No, gront że jim zezwala na różne tam heretyctwa i nie będzie za byle gówno konfiskował ziemi. Przy okazji wyszło na jaw, że w 1575 Czechici zorganizowali se kościół narodowy:
(...) ______________________________________
A któż i dlapoczemu ten list podarł był?
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Złośliwi mawiają, że protestanci to tacy żydzi, którzy jedzą wieprza. Ulotka z epoki okazująca istotę konfesji augsburskiej. Arka Przymierza, na niej leży Biblia, na niej menora. Po bokach Jan Jerzy, elektor saski i dr Marcin Luter, były zakonnik.
Zdradzi Kolega słodką tajemnice kto mniej więcej ową grafikę stworzył i w jakim celu?
Bo nie wiem czy akurat lutry głosiły nią swą chwałę, czy może adwersarze chcieli coś istotnego przekazać.
Mam wstręt do buchsztabów i nie umiem się przymusić, do czytania. Jakem gdzieś już pisał, dla mię maksimum strawne po niemiecku, to drukowana anglosaską czcionką dokumentacja techniczna.
No świat się kończy!! Niemce piszą że KK jest ok, a przynajmniej jego grzechy i inkwizycja to pikuś w porównaniu z protestantami. No i że większość czarownic spalili cywile i to w Niemczech. Prawda że nie miliony tylko marne kilkadziesiąt tysięcy.
Piszę to w nawiązaniu do Kolegi pochwały rozsądku i umiaru Niemców za cesarstwa i ich niechęci do ekstremów i mordów. No aż tak różowo nie było. Tak przynajmniej same nowoczesne Niemce współczesne twierdzą poprzez swą tubę dla nadwiślańskich tubylców.
Nu, ta niechęć do ekstremów właśnie się kączy, bez obawy msje!
Przybycie króla zimowego
Trochę spojler poszedł, ale tak to bywa. Władysław Jagiellończyk dostał przezwisko Warneńczyk, a Fryderyk V z Palatynatu został u Czechitów krurem zimowym. Tak było.
Jak wiemy, Fryderyk V to był młody i napalony palant Palatynatu, któremu kalwiński Pan Bożek wskazywał drogę do ostatecznego zwycięstwa nad Nierządnicą Babilońską; wskazywał mu tę drogę także Chrystian z Anhaltu, który trochę świata widział, a i swoją ścieżką miał talenta dyplomatyczne a potyliczne. Miał też trochę doświadczenia wojskowego, ale - jak się wkrótce okaże - za mało.
I od razu przyznam ja się z otwartym peryskopem, że trochę nie ogarniam, co to wogle jest, dany Palatynat. Łajkopidia trochę pomaga, ale tylko trochę. Mianowicie, główny Palatynat, to jest Palatynat Reński, zwany Pfalz alboli też Kurpfalz, gdyż Złota Bulla, kąstytuta Cesarstwa Rzymskiego z roku 1356 przyznała kerownikowi tego właśnie palatynatu głoś rozsądku, jeden z siedmiu, dzięki któremu mógł on co jakiś czas wpadać do Frankfurtu nad Menem i wybierać, kto będzie następnym cysorzem, co też przez ćwierć tysiąclecia rzetelnie czynił.
Palatynat onże wygląda tak:
Ovaj, te plamki w pedalskim seledynie, to właśnie Palatynat Reński, dziś w większości land Nadrenia-Palatynat, cóż za niespodzianeczka. Na tle Rajchu wygląda to tak:
Noji, w tej książce o wojnie sporo jest mowy o Oberpfalz, Górnym Palatynacie, i ja się niezmiernie dziwowałę, jak to jest, że różne armie z taką łatwością przechodzą z Czechosłowacji do tego akurat Palatynatu. Jico? Jiznów, Łajka uczy i bawi:
Małpki niestety nie przekleję, bo jest w SVG, ale zdradzę, że region ten po prostu graniczy z Czechami od zachodu, wsio.
Oprócz tego, przy okazji wojenki o xięstwo JKB było też o Palatynacie Dwóch Mostów i Palatynacie Neuburskim, ale to są już inne władztwa.
W każdym razie, dany Chrystian wychodził Fryderykowi u Czechitów, że obaliwszy Ferdynanda obiorą go królem. Rzecz się zaczęła od defenestracji; kiedy wieść o tem dotarła do Heidelbergu, bardzo się tam wszyscy poruszyli, bo zwietrzyli szansę na wielkie protestanckie Czechy w Rzeszy. Cichcem ściągnęli z Sabaudii zaciężny oddział Mansfelda (ciekawa postać, będzie o nim jeszcze), który udał się do wiernemu cesarzowi Pilzna i je zajął. W międzyczasie zmarł cysorz Maciej. I otóż, Ferdynand został ukoronowany co prawda już na zaś, w 1617, ale jedynie jako następca - i stany nie bałdzo widziały go jako krura. Więc wybrali taysze czescy Fryderyka. 26 sierpnia 1619, akuracik na 23 urodziny.
Do Pragi przybył 31 października, tegoż roku. Ach, ileż się działo! Dukaty brzęczały, wspaniałość się wylewała, a miejska fontanna toczyła na przemian białe i czerwone wińsko dla gawiedzi. Kosztowało to wszystko 50.000 euro, o czym jak się jeden z rajców dowiedział, mruknął tylko: "Kurdens, tyle hajsu to lepiej by było na armię wydać, a nie takie sranie w banie!" Znamienne a prorocze to słowa, zwłaszcza zważywszy że stypendium z Holandii to było 25 kawałków miesięcznie.
Koronacja odbyła się we wspaniałej, średniowiecznej katedrze św. Wita na hradczańskim wzgórzu. Krur wypedział słowa przysięgi w łamanym języku czechickim i lud oszalał, wesoły oberek w cały mieście.
Ale taki nietakt się objawił. Otóż koronował Fryderyka jakiś klecha z tego kościoła lokalnego, husycko-luterskiego, na co kalwiński klecha, co go przywiózł Fred ze sobą, strasznie syczał rozdwojonym kacerskim językiem. Ci kalwini, to wogle jakieś straszne były taliby, a już zwłaszcza wzmiankowany klecha, który, circumspice, tyle rzeź a obrazów świętych obaczył, że o mało zawału nie dostał. Skuć to wszystko kazał a zhajcować, co Czechici chcąc nie chcąc - wykonali.
Zaraz potem krur Fred wyskoczył z ideą nową - ażeby jego nieletnie dziecię na następcę wybrać. Nie w smak to było stanom, bo przecie nie o take Czechy walczyli z dynastią habsburską, żeby se od razu dziedzicznych Wittelsbachów instalować, no ale zapili pilznerem, spożyli wyprażany syr i tak prawią: Kruru, nie tak od razu, na wiosnę pomyślimy i o tem, OK?
No a krurowa, ta Angielka, wogle do niczego, jak nasza Maryna w Moskwie alboji gorzej. Po niemiecku ledwo dukała, a po czechicku nawet nie zaczęła się uczyć, bo i po co. Nadto foszkowała, że Praga jednak nie taka piękna jak na pocztówkach.
I tak se pomyślałem: żal żal serce płacze, że się Jagiellończykom nie udało z Czechitami zejść w chwalebnym XIV wieku, przy okazji husyckich valk, że całą śmietankę pożyli Niemcowie z Widnia, że nic nam z Polsko-Czeskiej Republiki Ludowej nie wyszło. Mielibyśmy w portfelu obok BLU także Czechy, Morawy, Szląsko i obie Łużyce.
A tak? Szamotali się biedaki, jednego błazna zmienili na drugiego, za karę dostali wredną królową i jeszcze musieli własną sztukę sakralną skuwać.
Wszystko przez to, że wartości europejskich nie chcieli wyznawać i Niemcowi łatwo było ich łomotać, z błogosławieństwem Komisji Europejskiej, jak jakichś Wieletów.
A myśmy w ich obronie nie stanęli, a jak nawet był jakiś Jagielączyk krurem Czech czy Węgier, to bez przekonania.
Szkoda że tak wyszło; zamiast Jagielączyka dostali nawiedzonego heretyka z NRF. Serio taka dobra zmiana?
BTW właśnie zaoczyłem, że na kolorowej mapce jest pedalskim kolorem zaznaczone "Deux-Ponts" czyli po polsku Dwa Mosty. Znaczy się, mapka nieaktualna bo z połowy XV w., a rozmawiamy o czasach 150 lat późniejszych.
randolph napisal(a): Zdradzi Kolega słodką tajemnice kto mniej więcej ową grafikę stworzył i w jakim celu?
Bo nie wiem czy akurat lutry głosiły nią swą chwałę, czy może adwersarze chcieli coś istotnego przekazać.
Mam wstręt do buchsztabów i nie umiem się przymusić, do czytania. Jakem gdzieś już pisał, dla mię maksimum strawne po niemiecku, to drukowana anglosaską czcionką dokumentacja techniczna.
Ta. Noji więc, gdyby spojrzał Kolega na dokumentację techniczną pod obrazkiem, to by wiedział tyle co i ja.
Ulotka przedstawia protestantyzm w formie luterańskiej jako prawdziwą religię: W centrum siedmioramienny świecznik, postawiony na Biblii jako na pewnym fundamencie. Świece na ramionach świecznika rozpalane są przez gołębia, symbolizującego Ducha Świętego. Po bokach podstawy ołtarza [Gdzie ten kmiot widzi jakiś ołtarz? Przecie to jawna Arka Przymierza!], na której stoi świecznik, stoją książę elektor Jan Jerzy z Saksonii i Marcin Luter, którzy chronią związku z Bogiem: Książę mieczem, reformator księgą.
Kak raz dzisiej byłem w Katedrze Polowej LWP i obaczyłem tam obrazek skonstruowany dość dokładnie identycznie, ale jakby inny:
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):Ovaj, te plamki w pedalskim seledynie
Tamuj szysko zaposiadywa za pszeproszęstem pedalskie kolorature, czelisz pastelowo albosz i lila. Niekture mogo se wedug tej mapki zaprojektać sukienke.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Tagwięc, we Frankfurcie (nad Menem) odbyło się głosiowanie na cysorza. Rzecz się odbyła 28 sierpnia 1619 r. i było o tyle nieprzyjemnie, że już 18 sierpnia tegoż roku sejmas czechicki zatrzyknął trzykrotnie "Nie ma Mikołaja!" - niby słusznie, gdyż był to dopiero sierpień i na następce wybrał sobie Fryderyka V, znanego nam już palanta z Palatynatu.
Samo głosiowanie było trochę jak ta scena wyboru krura piratów w "Piratach z Karaibów". Jako pierwszy kandydatury zaproponował biskup książę elektron z Trewiru, a mianowicie Ferdynanda, arcyksięcia Albrechta Habsburga (z zawodu namiestnik Niderlandów Hiszpańskich) i jeszcze księciunia Maxymiliana bawarskiego, niech ma trochę fejmu. Po namyśle oddał jednak głoś rozsądku na Ferdynanda. Po nim głosiował biskup Kolonii, który opiwszy się wody kolońskiej rzucił, że jego miły brat Maksio właśnie do niego dzwonił, że nie przyjmuje kandydatury, więc co robić, głosiuje na Ferda. Według regulaminu powinien był teraz zagłosiować krur czeski, ale z jakiegoś powodu kerownik poprosił o głosiowanie przedstawicieli Palatynatu. Tamtejszy graf zaproponował aż sześć kandydatur, a to Christiana IV z Danii, a to Jana Jerzego z Saksonii, grzecznościowo Ferdynanda, Albrechta i Maksymiliana, a na dokładkę Karola Emanuela sabaudzkiego. Na koniec, żeby namieszać w szykach katolom oddał głoś na Maxa Bawarskiego, niezłe co? Ale że Max zdążył się wycofać, numer nie wyszedł. Elektron saski zagłosiował na Ferdynanda, brandenburski pomarudził i też na Ferdynanda dał głos. Poczem biskup Trewiru - też na Ferdynanda. Ferdynand potem wstał i powiedział, że jako krur czeski głosiuje na siebie.
Na koniec, ażeby okazać ostateczną klęskę polityki Palatynatu, graf tamtejszy wstał i powiedział, że dla zgody, szacunku i budowania, po namyśle też zagłosiuje na Ferdka.Wybór był więc jednogłośny.
To wyjaśnia, dlaczego Mieńcom tak dobre się wiedzie w UE. Krur francuski czy hiszpański mniej więcej wiedzieli, co mogą a co nie, i jak się tym krurem zostaje. Cysorz niemiecki tak dobrze nie miał, o wszystkie sprawy musiał walczyć. Tego przekupić, tego zastraszyć, tu obiecać i nie dotrzymać, tu obiecać i dotrzymać, i tak przez setki lat. Cysarstwo to była nieustanna gra, kropka w kropkę jak Mumia Europejska. A takie kombinowanie Mieńcy przecież mają we krwi.
Więcej ostatnio czytam niż piszę, co może ji dopsz, ale przez to nie dotarłem jeszcze nawet do pierwszej odsieczy wiedeńskiej, ani nawet bitwy pod Białą Górą (która jest dzisiej szerokim centrum Pragi) vulgo Cudu nad Wełtawą.
Ale tak mie jedna sprawa zafrappowałła, że nie mogie, musze, inaczej się udusze.
Kulturraub jako Kriegsverbrechen
Ovaj, przed Hiszpanami i dzikimi Bawarczykami bronili Heidelbergu Anglicy i Holendrzy. Tak było. No, wszelako wierni Rzymowi katolicy ostatecznie przemogli i rozpoczęła się, jak piszą kronikarze, "orgia mordów, gwałtów i rabunku", dosłownie jak na starym rysunku Mleczki.
I co się okazało. Otóż byłże w danym Heidelbergu Uniwersytet Knechta Ruprechta, najstarszy uniwerek w całym NRF i tamże była słynna Bibliotheca Palatina. Słynęła ona - i tu się skupcie, podaję za panem Herfriedem, zaraz podam za Łajką i zrobi się weselej - z wielgiej ilości dzieł różnych plugawych kacerzy, gdyż Heidelberg był siedliskiem najgorszego kalwiństwa poza Szwajcarią. Jiteras, jako wychowańcy kultury komunistyczno-hollywoodzkiej co myślimy o danych katolach? Ano, z typowo talibowskim ogniem w oku leją na cały ten chłam benzynę bezołowiową i palą, jak nie przymierzając poeta Przerwa-Tetmajer kościół mariacki albo poeta Jasieński - Paryż.
I otóż nie.
Już już się wszystkim żagwie same zaczynają żarzyć w żarnikach, gdy wtem przychodzi iskrówka od samego pana papieża: "Przysłać mie całe to badziewie ekspresem, pożar stop". Co było robić. Spojrzeli po sobie Tilly z Maxem Bawarskim ze smutkiem, a papież macha potwierdzeniem przelewu na 300.000 euro dla Kajzera: "Nu? Jizaco ja płacę, a?" Cóż było czynić. Zapakowali cały ten towar na wozy, oderwawszy okładki, bo robiły pustą masę, a zawartość intelektualna żadna i dalejże 50 wozów do Rzymu, co w sumie nawigacyjnie łatwe, boć tamże wszystkie prowadzą drogi.
Maxio miał z tym pewien zgryz, więc jak przejeżdżali przez Monachium, wszystko osztemplował: "Ex Libris Maksa Wittelsbacha, nie?", a parę sztuk dyskretnie zachylił.
No. Więc już papież ma, może se czytać wszystkich kacerzy do poduszki.
Ale takie to wzbudziło obóżanko, że wyobraźcież sobie Waszmościowie, że jak się już cały ten cyrk zakończył wesołym oberkiem, to jednym z postanowień pokoju westfalskiego 1648 było, że ni huhu nie wolno rabować dupr kulturki i wręcz należy je dla porządku zwracać.
Pięknie.
Wszelako, niecałe 10 lat później krur szfecki, który był gwarantem danego pokoju westfalskiego udał się w Tour de Pologne i co? I skosił co mógł, wszystkie dobra kultury, wzmógł bibliotekę w Uppsali, gdzie do dziś muszą jeździć badacze staropolskiego piśmiennictwa, bo dokąd? Okazywał przecie onegdaj kol. Konsument co nienieccy Kulturtregierzy zabezpieczyli w pałacu Krasińskich. Ba, zwieźli nawet marmurowe żłoby z Krzysztoporu; jeden niedawno wypłynął na szfeckim Allegrze.
Obóżyłę się niezmiennie.
Natomiast co do samej Bibliotheki Palatiny ciekawe1 stanowisko zajmuje Łajka. Tekst o samej bibliotece grzeczny:
Miasto słynie ze swojego pięknego położenia i łagodnego klimatu (...) W XV wieku na skutek konfliktów miasto utraciło część swojego znaczenia. Dopiero czasy reformacji przyniosły nową dynamikę w jego rozwoju. Ponieważ ostatecznie elektorzy palatynatu przystąpili do wiary reformowanej – mało popularnej w Cesarstwie poza Szwajcarią i Holandią – byli oni zmuszeni do szukania sojuszy w odległych krajach Europy. Miasto, dzięki uniwersytetowi, stało się jednym z głównych ośrodków intelektualnych kalwinizmu. Zasłynęło z publikacji Katechizmu Heidelberskiego[3] oraz bogatej Biblioteki Palatyńskiej (łac. Bibliotheca Palatina) powstałej z księgozbiorów zrabowanych z likwidowanych klasztorów.
Prosz, nawet Łajce słowo prawdy wypsnie się.
I jeszcze małe iunctim do podwątku, że po co komu te stare śmieci, skoro wszystko można zeskanować. Summa teologiczna Tomasza z Akwenu, przecie że ją nie natchniony reformator pisał, raczej w likwidowanym klasztorze zasekwaestrowali:
W innym wątku niedawno było o tym, ale tutej powtórzę. Nietykanie dóbr kulturki to je g.warta reguła, bo praktyka dyplomatyczna wcześniej, a zwłaszcza potem jest taka, że się udaje niemanie zagrabionego, nawet jeśli się artefakt wystawia w centralnym miejscu meblościanki na salonach. Pech, że akurat Polskę dotknęło to najbardziej. Na plus mamy jedynie wejście w posiadanie Berlinki, ale to był czysty przypadek, a nie grabież.
Otóż, Mansfeld był z zawodu przedsiębiorcą wojennym, po polsku Kriegsunternehmer. Było becalen - była valka. Nie było becalenu - trzeba było szukać rozwiązań alternatywnych.
Mansfeld nie był tym samym Mansfeldem, co go pod Kircholmem złomotał Jak Karol Chodkiewicz, ale mieli wspólnego pradziadka.
Jako się rzekło, z zawodu był przedsiębiorcą wojennym i za dublonów garść był skłonny pozabijać wrogów każdego, kto akurat przyjął fakturę i obiecał zapłacić.
Urodził się w Luksemburgu, z czego wynika, że był katolikiem. W ramach wojny o Julich-Klewe-Berg stawał nawet po stronie katolicko-cesarskiej, ale chyba mu dana strona na oćcisk nastąpiła, bo potem już zawsze i wszędzie Habsburg kopany przezeń będzie; nie wiadomo w sumie dlapoczemu, ale tak. Nie ma dowodów, że przeszedł na protestantyzm.
Dany Mansfeld zabawiał się głównie w Sabaudii i tamże ćwiczył wojsko swoje w niezbyt słynnej wojnie o sukcesję montferracką. Jest ona tak mało słynna, że nie ma nawet polskiej strony w Łajce, choć ma radziecką: https://ru.wikipedia.org/wiki/Война_за_монферратское_наследство
Aż żal nie wspomnieć o casus belli tamże, bo to niezłe jaja były. Otóż, na początku wieku XVII zmarł w Mantui niejaki Gonzaga-Myszkowski i okazało się, że nie ma syna, ale za to miał brata kardynała, który powiedział, że chętnie rzuci kleszy trud, a przyjmie robotę księciunia pana. Na to obudziła się nieutulona w bulu wdowa, z dynastii sabaudzkiej, która powiedziała, że w 1330 już Yolanda Palaeologina z Montferratu podpisała z mężem kwita, że jak wykończy się linia męska, to dane księstwo przechodzi na Sabaudczyków. No, wiem, że to mało ważne ale nazwisko miała spoko, ta Jolanda.
Więc książę Karol Emanuel I Sabaudzki, zwany też Wielkim, wojował o dany Montferrat z Mansfeldem. I wtedy przyszła iskrówka od Czechitów, że by się jakaś armia w Czechosłowacji przydała, toji Mansfeld sprawdził wypłacalność zleceniodawcy i przybył niezawodnie.
Na początek opanował Pilzno, lojalne wobec Cysorza i łoił tamże pilznera.
Wszelako, przybyły wojska Maxa Bawarskiego i Tilly'ego z propozycją, ażeby się on poddał, ten Mansfeld.
Czechici skąpili na armię, że aż wstyd. A tu jesień, oblężenie, hajs się kończy, przelewy od Czechitów nie przychodzą, wojsko najemne szemrze, ba wręcz buntować się zaczyna. Duma Mansfeld co tu zrobić. Przyjął parlamentariuszy i mówi: Dawajcież 400.000 ełrosów, to zdradzę Czechitów i hajl cezar! Tamci mówią: Cztery paczki? Ależ panie Mansfeldzie, to przecie kupa hajsiwa, skąd ja wezmę. Na co Mansfeld jak sam pan Jan Chryzostom: "Gielt!" - powiada. A oni sprytnie: Dobra, ale nie tak od razu całość, damy w ratach, a pan po drodze będziesz wyrabiał kejpiaje. Okej, kejpiaj zawsze w cenie. Pierwszy jest taki, że za stówkie nie weźmiesz pan udziału w Białej Górze, jak beńdziemy Czechitów masakrować. Okiej? Okiej, ino dawaj hajs, dawaj hajs! Przelew poszedł do banku na Antylach i jak już w komóreczce Mansfelda był SMS, że przyszedł, to mówi, dobra, ja spadam do Górnego Palatynatu, który jest w Bawarii nad czeską granicą.
Trochę był w branży skompromitowany, więc pomyślał, że powalczy o księstwo dziedziczne w Alzacji. No, trochę nie wyszło, ale co zrabował to jego. Wogle, to nie tylko płk Lisowski utrzymywał się kosztem terenów, na których stał. Mansfeld też dawał radę.
Fryderyk V z Palatynatu zatrudnił go celem obrony Palatynatu przed wojskami cesarskimi. Swoje dołożył też teściu krur Jakub angielski, nu ale jakoś nie wyszło, o tym będzie mowa później.
Zresztą, z teściem było wesoło, bo kiedy zięciu Fred został Królem Zimowym w Czechach, to mu mówi, papciu przyślij trochę posiłków, bo leje mnie cysorz i Max i Tilly, no do dupy sytuacja. A ten na to: Chętnie bym ci zięciuniu pomógł, ale trochę ryfa, gdyż właśnie jestem we wczesnej fazie budowy absolutyzmu. Nie po drodze mie popierać jakichś - z całym szacunkiem - huncwotów, co jeich jacyś, z przeproszeniem, demokraci demokratycznie na krura wybierajo. No, nie pasuje mie to do biznies płanu, pozdrów Elę, pa!
Ale zaś kedy już dojszło do walk o dziedziczne ziemie Wittelsbacha danego w Palatynacie Reńskim, to wspomógł chętniej i Heidelbergu bronili przez Hiszpanami - Anglicy. Tak było.
Do Mansfelda jeszcze wrócimy, jak upadną Czechy, bo wtedy będzie fajny cyrk, jak protestanckie armie w liczbie trzech będą włóczyć się po Niemczech i rabować co się da.
Ale najpierw odcinek będzie o Białej Górze i o tym, co Ałstriak wyczyniał po niej w Czechistanie. A nie, czekaj, jeszcze musimy się wrócić do oblężenia Wiednia przez Confoederację Bohemicę, to też było niezłe.
Wszyscy wiemy, że Czechici przegrali wojnę, a ja nie zdążyłem o tym napisać ze szczegółami, tymczasem już dotarłem do Wallensteina, który był bodaj największym wizjonerem tej wojny.
Tak tedy napisał do teścia, który we Widniu bawił, liścik: "Papciu, weź skołuj od cysorza ze sto tyśków, bo jak mam danego Bethlena darmo łomotać? Armia też jeść musi, nie?" Na co teściu odpisał mu: "Kochany zięciuniu, nawet nie masz pojęcia jak tu we Widniu trudno cokolwiek załatwić, a już zwłaszcza hajs, a już zwłaszcza na takie pierdolety jak armia i to w początkowej fazie wojny trzydziestoletniej. Tym niemniej życzy cysorz szczęścia!"
Cóż było czynić? Zakarbował se te nauki Wallensztajn, kasę skołował sobie tylko znanym sposobem, Bethlena złomotał i znów pisze do teścia: "Papciu, za pomoc dziękuję. Skoro kasy nie idzie wydobyć to trudno, ale skołuj mie takego kwita że mogę kasę na armię zbierać gdzie chcę i od kogo chcę, no taką licencję na nakładanie podatku, mówiąc językiem anachronicznym. A, i jeszcze taki drobiazg, otóż pochodzę jak wiesz z drobnej szlachty i się koledzy ze mnie śmieją, że nawet nie jestem chrabią. I tak pomyślałem, że gdyby mi cysorz nadał trochę gruntów w Czechosłowacji i powiedzmy tytuł książęcy, to bym miał większy hyr na dzielniaku, da radę?" "Zięciuniu! Ależ z takimi drobiazgami to problemu nijakiego nie ma. Ziemia w Czechach akurat jest za darmo, bo skonfiskowaliśmy całość buntowszczikom, więc bierz ile chcesz. Patent książęcy załączam w PDF, oryginał prześlę kurierem. A, no i licencję na łomotanie hajsu też PDF-em ślę."
Wydrukował se Walensztajn te PDF-y i tak mówi okolicznej ludności: - Słuchajcie, otóż deal jest bardzo prosty. Jak wiecie, właśnie zorganizowałem wielką armię. I wiecie też, że wielka armia to przede wszystkim wielki koszt. No i ogarniacie, że koszt ten muszę jakoś pokryć. Więc mogę postąpić jak wszyscy - zająć się mordowaniem, rabowaniem i gwałceniem. Ale też mogę zadziałać postępowo. Otóż każdy z nas da mi ze 100 euro i wszystko kończy się wesołym oberkiem. Na co lud jednym głosem i na wyprzódki: - Ależ proszę ja księcia pana Walensztajna! Jeśli za 100 euro ja mam gwarancję, że nie będę zgwałcony, obrabowany i zabity, to ja od razu zapłacę dwie stówki i zapraszam za dwa miesiące!
Systemat działał tak dobrze, że Wallensztajn zbudował największą armię i, mimo że nie był największym w dziejach wodzusiem, to nadrabiał dobrą organizacją i aprowizacją, co w zasadzie wystarczało.
Już jednak w 1630 książęta Rajchu wymogli na cysorzu zwołanie Rajchstagu i tak oto mu klarują, temu cysorzu: - No taxation without representation! Cysorz gwałci konstytucję i narusza swobody demokratyczne Rzeszan Niemieckich! Wont mie z tym całym hovnem, a z Wallensteinem zwłaszcza, tak? - No dobra, zwolnię dziada, co mie zależy!
Efekt? Armie wróciły do tradycyjnej metody aprowizacji poprzez rabowanie, mordowanie i gwałcenie. Połowa Niemców straciła życie.
Wallenstein istotnie był geniuszem, który wykraczał swoje czasy. Tak. Niezrozumiany przez współczesnych zmarł zaciukany przez cesarskich siepaczy, zanim jeszcze wykończył go zwykły lues.
No a ponieważ erzciekawy wątek wygasowywuje powoli, to podrzucę nieco paliwa przypominając jak to wspomniany wyżej Albert z Valdštejna dostał papiery jakoweś od cysorza, zezwalające na zaciąg w cysorskim jimieniu 10 tysięcy żołdaków. Albert obejrzał papier z obu stron uważnie i odpisał: "Szanowny cysorzu, z dziesięcioma tysiącami luda to z głodu można umrzeć, ale jak się ma czterdzieści tysięcy, to można wkroczyć gdzie się chce, nałożyć kontrybucję i żyć z tego jak nie przymierzając cysorz".
I tak się ów Albert na tych kontrybucjach wzbogacił, że jak przejął taką drewnianą mieścinę, niedaleko granicy z PRL-em, to ją tak prześlicznie kazał przebudować, że aż dzisiaj oczy odwiedzających cieszy. A potem, wiele lat później (jak z analizy peruk wynika) tą mieścinę, już ładną i murowaną, odwiedzał niejaki loupežník Rumcajs, czym do dzisiaj się szczyci (ta mieścina, nie loupežník).
A teraz czekam niecierpliwie na ciąg dalszy wojennych opowieści.
A kolejne sto lat później to koło tej mieściny kral pruski rakuskiego cysorza pobił, korespondencyjnie niejako, bo żaden z nich nawet na sto stajań się do onego miejsca nie zbliżył ...
Ten wonteg wiencyj mi wiedzy historycznej dodał niż jakiekolwiek czytanie cioci Wiki. Kulega Ignac to by mógł scenariusz youtuberom-historykom bez cenzur skrobać!
II defenestracja praska (23 maja 1618) – z okna Zamku Królewskiego na Hradczanach wyrzucono dwóch cesarskich namiestników – Jarosława Borzitę z Martinic i Wilhelma Slavatę – oraz sekretarza Fabriciusa. Doszło do tego z powodu wzburzenia przywódców czeskich protestantów dyskryminującą ich polityką cesarza Macieja. Pomimo upadku z wysokości kilkunastu metrów urzędnikom nic się nie stało (katolicy uznali to za cud). Wyrzuceni zostali z sali jadalnej i podobno uratowała ich góra naturalnego kompostu, powstała z resztek jedzenia wyrzucanych przez to okno po ucztach. Opisane wydarzenie jest uważane za bezpośrednią przyczynę wybuchu wojny trzydziestoletniej[2].
środkowe okno i obraz wotywny ukazujący cudowne ocalenie cesarskich urzędników, jest i Matka Boska, bo wyrzucali protestanci
Komentarz
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Natomiast ewidmą należy się Koleżance plusik i żółwik jako nagroda szpecjalna dla uważnego i dociekliwego czytelnika!
Ulotka z epoki okazująca istotę konfesji augsburskiej.
Arka Przymierza, na niej leży Biblia, na niej menora. Po bokach Jan Jerzy, elektor saski i dr Marcin Luter, były zakonnik.
Bo nie wiem czy akurat lutry głosiły nią swą chwałę, czy może adwersarze chcieli coś istotnego przekazać.
Mam wstręt do buchsztabów i nie umiem się przymusić, do czytania. Jakem gdzieś już pisał, dla mię maksimum strawne po niemiecku, to drukowana anglosaską czcionką dokumentacja techniczna.
https://www.o2.pl/artykul/-najwiekszych-mitow-na-temat-procesow-czarownic-6411769085773953a
No świat się kończy!! Niemce piszą że KK jest ok, a przynajmniej jego grzechy i inkwizycja to pikuś w porównaniu z protestantami. No i że większość czarownic spalili cywile i to w Niemczech. Prawda że nie miliony tylko marne kilkadziesiąt tysięcy.
Piszę to w nawiązaniu do Kolegi pochwały rozsądku i umiaru Niemców za cesarstwa i ich niechęci do ekstremów i mordów. No aż tak różowo nie było. Tak przynajmniej same nowoczesne Niemce współczesne twierdzą poprzez swą tubę dla nadwiślańskich tubylców.
Przybycie króla zimowego
Trochę spojler poszedł, ale tak to bywa. Władysław Jagiellończyk dostał przezwisko Warneńczyk, a Fryderyk V z Palatynatu został u Czechitów krurem zimowym. Tak było.
Jak wiemy, Fryderyk V to był młody i napalony palant Palatynatu, któremu kalwiński Pan Bożek wskazywał drogę do ostatecznego zwycięstwa nad Nierządnicą Babilońską; wskazywał mu tę drogę także Chrystian z Anhaltu, który trochę świata widział, a i swoją ścieżką miał talenta dyplomatyczne a potyliczne. Miał też trochę doświadczenia wojskowego, ale - jak się wkrótce okaże - za mało.
I od razu przyznam ja się z otwartym peryskopem, że trochę nie ogarniam, co to wogle jest, dany Palatynat. Łajkopidia trochę pomaga, ale tylko trochę. Mianowicie, główny Palatynat, to jest Palatynat Reński, zwany Pfalz alboli też Kurpfalz, gdyż Złota Bulla, kąstytuta Cesarstwa Rzymskiego z roku 1356 przyznała kerownikowi tego właśnie palatynatu głoś rozsądku, jeden z siedmiu, dzięki któremu mógł on co jakiś czas wpadać do Frankfurtu nad Menem i wybierać, kto będzie następnym cysorzem, co też przez ćwierć tysiąclecia rzetelnie czynił.
Palatynat onże wygląda tak:
Ovaj, te plamki w pedalskim seledynie, to właśnie Palatynat Reński, dziś w większości land Nadrenia-Palatynat, cóż za niespodzianeczka. Na tle Rajchu wygląda to tak:
Noji, w tej książce o wojnie sporo jest mowy o Oberpfalz, Górnym Palatynacie, i ja się niezmiernie dziwowałę, jak to jest, że różne armie z taką łatwością przechodzą z Czechosłowacji do tego akurat Palatynatu. Jico? Jiznów, Łajka uczy i bawi:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Górny_Palatynat
Małpki niestety nie przekleję, bo jest w SVG, ale zdradzę, że region ten po prostu graniczy z Czechami od zachodu, wsio.
Oprócz tego, przy okazji wojenki o xięstwo JKB było też o Palatynacie Dwóch Mostów i Palatynacie Neuburskim, ale to są już inne władztwa.
W każdym razie, dany Chrystian wychodził Fryderykowi u Czechitów, że obaliwszy Ferdynanda obiorą go królem. Rzecz się zaczęła od defenestracji; kiedy wieść o tem dotarła do Heidelbergu, bardzo się tam wszyscy poruszyli, bo zwietrzyli szansę na wielkie protestanckie Czechy w Rzeszy. Cichcem ściągnęli z Sabaudii zaciężny oddział Mansfelda (ciekawa postać, będzie o nim jeszcze), który udał się do wiernemu cesarzowi Pilzna i je zajął. W międzyczasie zmarł cysorz Maciej. I otóż, Ferdynand został ukoronowany co prawda już na zaś, w 1617, ale jedynie jako następca - i stany nie bałdzo widziały go jako krura. Więc wybrali taysze czescy Fryderyka. 26 sierpnia 1619, akuracik na 23 urodziny.
Do Pragi przybył 31 października, tegoż roku. Ach, ileż się działo! Dukaty brzęczały, wspaniałość się wylewała, a miejska fontanna toczyła na przemian białe i czerwone wińsko dla gawiedzi. Kosztowało to wszystko 50.000 euro, o czym jak się jeden z rajców dowiedział, mruknął tylko: "Kurdens, tyle hajsu to lepiej by było na armię wydać, a nie takie sranie w banie!" Znamienne a prorocze to słowa, zwłaszcza zważywszy że stypendium z Holandii to było 25 kawałków miesięcznie.
Koronacja odbyła się we wspaniałej, średniowiecznej katedrze św. Wita na hradczańskim wzgórzu. Krur wypedział słowa przysięgi w łamanym języku czechickim i lud oszalał, wesoły oberek w cały mieście.
Ale taki nietakt się objawił. Otóż koronował Fryderyka jakiś klecha z tego kościoła lokalnego, husycko-luterskiego, na co kalwiński klecha, co go przywiózł Fred ze sobą, strasznie syczał rozdwojonym kacerskim językiem. Ci kalwini, to wogle jakieś straszne były taliby, a już zwłaszcza wzmiankowany klecha, który, circumspice, tyle rzeź a obrazów świętych obaczył, że o mało zawału nie dostał. Skuć to wszystko kazał a zhajcować, co Czechici chcąc nie chcąc - wykonali.
Zaraz potem krur Fred wyskoczył z ideą nową - ażeby jego nieletnie dziecię na następcę wybrać. Nie w smak to było stanom, bo przecie nie o take Czechy walczyli z dynastią habsburską, żeby se od razu dziedzicznych Wittelsbachów instalować, no ale zapili pilznerem, spożyli wyprażany syr i tak prawią: Kruru, nie tak od razu, na wiosnę pomyślimy i o tem, OK?
No a krurowa, ta Angielka, wogle do niczego, jak nasza Maryna w Moskwie alboji gorzej. Po niemiecku ledwo dukała, a po czechicku nawet nie zaczęła się uczyć, bo i po co. Nadto foszkowała, że Praga jednak nie taka piękna jak na pocztówkach.
I tak se pomyślałem: żal żal serce płacze, że się Jagiellończykom nie udało z Czechitami zejść w chwalebnym XIV wieku, przy okazji husyckich valk, że całą śmietankę pożyli Niemcowie z Widnia, że nic nam z Polsko-Czeskiej Republiki Ludowej nie wyszło. Mielibyśmy w portfelu obok BLU także Czechy, Morawy, Szląsko i obie Łużyce.
A tak? Szamotali się biedaki, jednego błazna zmienili na drugiego, za karę dostali wredną królową i jeszcze musieli własną sztukę sakralną skuwać.
Wszystko przez to, że wartości europejskich nie chcieli wyznawać i Niemcowi łatwo było ich łomotać, z błogosławieństwem Komisji Europejskiej, jak jakichś Wieletów.
A myśmy w ich obronie nie stanęli, a jak nawet był jakiś Jagielączyk krurem Czech czy Węgier, to bez przekonania.
Szkoda że tak wyszło; zamiast Jagielączyka dostali nawiedzonego heretyka z NRF. Serio taka dobra zmiana?
* [Jakieś zepsucie] Wieczerzy Pańskiej
* Bezżenność księży
* Ofiara mszalna
* Spowiedź uszna
* Zróżnicowanie pokarmu (?)
* Ślubowania klasztorne
* Władza papieża
Dziękuję pięknie za obświecenie.
Ale tak mie jedna sprawa zafrappowałła, że nie mogie, musze, inaczej się udusze.
Kulturraub jako Kriegsverbrechen
Ovaj, przed Hiszpanami i dzikimi Bawarczykami bronili Heidelbergu Anglicy i Holendrzy. Tak było. No, wszelako wierni Rzymowi katolicy ostatecznie przemogli i rozpoczęła się, jak piszą kronikarze, "orgia mordów, gwałtów i rabunku", dosłownie jak na starym rysunku Mleczki.
I co się okazało. Otóż byłże w danym Heidelbergu Uniwersytet Knechta Ruprechta, najstarszy uniwerek w całym NRF i tamże była słynna Bibliotheca Palatina. Słynęła ona - i tu się skupcie, podaję za panem Herfriedem, zaraz podam za Łajką i zrobi się weselej - z wielgiej ilości dzieł różnych plugawych kacerzy, gdyż Heidelberg był siedliskiem najgorszego kalwiństwa poza Szwajcarią. Jiteras, jako wychowańcy kultury komunistyczno-hollywoodzkiej co myślimy o danych katolach? Ano, z typowo talibowskim ogniem w oku leją na cały ten chłam benzynę bezołowiową i palą, jak nie przymierzając poeta Przerwa-Tetmajer kościół mariacki albo poeta Jasieński - Paryż.
I otóż nie.
Już już się wszystkim żagwie same zaczynają żarzyć w żarnikach, gdy wtem przychodzi iskrówka od samego pana papieża: "Przysłać mie całe to badziewie ekspresem, pożar stop". Co było robić. Spojrzeli po sobie Tilly z Maxem Bawarskim ze smutkiem, a papież macha potwierdzeniem przelewu na 300.000 euro dla Kajzera: "Nu? Jizaco ja płacę, a?" Cóż było czynić. Zapakowali cały ten towar na wozy, oderwawszy okładki, bo robiły pustą masę, a zawartość intelektualna żadna i dalejże 50 wozów do Rzymu, co w sumie nawigacyjnie łatwe, boć tamże wszystkie prowadzą drogi.
Maxio miał z tym pewien zgryz, więc jak przejeżdżali przez Monachium, wszystko osztemplował: "Ex Libris Maksa Wittelsbacha, nie?", a parę sztuk dyskretnie zachylił.
No. Więc już papież ma, może se czytać wszystkich kacerzy do poduszki.
Ale takie to wzbudziło obóżanko, że wyobraźcież sobie Waszmościowie, że jak się już cały ten cyrk zakończył wesołym oberkiem, to jednym z postanowień pokoju westfalskiego 1648 było, że ni huhu nie wolno rabować dupr kulturki i wręcz należy je dla porządku zwracać.
Pięknie.
Wszelako, niecałe 10 lat później krur szfecki, który był gwarantem danego pokoju westfalskiego udał się w Tour de Pologne i co? I skosił co mógł, wszystkie dobra kultury, wzmógł bibliotekę w Uppsali, gdzie do dziś muszą jeździć badacze staropolskiego piśmiennictwa, bo dokąd? Okazywał przecie onegdaj kol. Konsument co nienieccy Kulturtregierzy zabezpieczyli w pałacu Krasińskich. Ba, zwieźli nawet marmurowe żłoby z Krzysztoporu; jeden niedawno wypłynął na szfeckim Allegrze.
Obóżyłę się niezmiennie.
Natomiast co do samej Bibliotheki Palatiny ciekawe1 stanowisko zajmuje Łajka. Tekst o samej bibliotece grzeczny:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bibliotheca_Palatina
Natomiast fajny kwiatek wypłynął, cheba przez niełwagę, w artykule o Heidelbergu:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Heidelberg Prosz, nawet Łajce słowo prawdy wypsnie się.
I jeszcze małe iunctim do podwątku, że po co komu te stare śmieci, skoro wszystko można zeskanować. Summa teologiczna Tomasza z Akwenu, przecie że ją nie natchniony reformator pisał, raczej w likwidowanym klasztorze zasekwaestrowali:
https://digi.ub.uni-heidelberg.de/diglit/it00211500/0005/image
//romeck:/
A na koniec mega-spoiler, jeśli nie wytrwam: https://pl.wikipedia.org/wiki/Pokój_westfalski
Nietykanie dóbr kulturki to je g.warta reguła, bo praktyka dyplomatyczna wcześniej, a zwłaszcza potem jest taka, że się udaje niemanie zagrabionego, nawet jeśli się artefakt wystawia w centralnym miejscu meblościanki na salonach.
Pech, że akurat Polskę dotknęło to najbardziej. Na plus mamy jedynie wejście w posiadanie Berlinki, ale to był czysty przypadek, a nie grabież.
Otóż, Mansfeld był z zawodu przedsiębiorcą wojennym, po polsku Kriegsunternehmer. Było becalen - była valka. Nie było becalenu - trzeba było szukać rozwiązań alternatywnych.
Mansfeld nie był tym samym Mansfeldem, co go pod Kircholmem złomotał Jak Karol Chodkiewicz, ale mieli wspólnego pradziadka.
Mansfeld, który nas w danym momencie interesuje to Peter Ernst II von Mansfeld-Friedeburg: https://pl.wikipedia.org/wiki/Ernst_von_Mansfeld
Mansfeld, który nas nie interesuje to Joachim Fryderyk hrabia von Mansfeld-Vorderort: https://pl.wikipedia.org/wiki/Joachim_Fryderyk_von_Mansfeld
Interesujący nas Mansfeld wygląda tak:
Jako się rzekło, z zawodu był przedsiębiorcą wojennym i za dublonów garść był skłonny pozabijać wrogów każdego, kto akurat przyjął fakturę i obiecał zapłacić.
Urodził się w Luksemburgu, z czego wynika, że był katolikiem. W ramach wojny o Julich-Klewe-Berg stawał nawet po stronie katolicko-cesarskiej, ale chyba mu dana strona na oćcisk nastąpiła, bo potem już zawsze i wszędzie Habsburg kopany przezeń będzie; nie wiadomo w sumie dlapoczemu, ale tak. Nie ma dowodów, że przeszedł na protestantyzm.
Dany Mansfeld zabawiał się głównie w Sabaudii i tamże ćwiczył wojsko swoje w niezbyt słynnej wojnie o sukcesję montferracką. Jest ona tak mało słynna, że nie ma nawet polskiej strony w Łajce, choć ma radziecką: https://ru.wikipedia.org/wiki/Война_за_монферратское_наследство
Aż żal nie wspomnieć o casus belli tamże, bo to niezłe jaja były. Otóż, na początku wieku XVII zmarł w Mantui niejaki Gonzaga-Myszkowski i okazało się, że nie ma syna, ale za to miał brata kardynała, który powiedział, że chętnie rzuci kleszy trud, a przyjmie robotę księciunia pana. Na to obudziła się nieutulona w bulu wdowa, z dynastii sabaudzkiej, która powiedziała, że w 1330 już Yolanda Palaeologina z Montferratu podpisała z mężem kwita, że jak wykończy się linia męska, to dane księstwo przechodzi na Sabaudczyków. No, wiem, że to mało ważne ale nazwisko miała spoko, ta Jolanda.
Więc książę Karol Emanuel I Sabaudzki, zwany też Wielkim, wojował o dany Montferrat z Mansfeldem. I wtedy przyszła iskrówka od Czechitów, że by się jakaś armia w Czechosłowacji przydała, toji Mansfeld sprawdził wypłacalność zleceniodawcy i przybył niezawodnie.
Na początek opanował Pilzno, lojalne wobec Cysorza i łoił tamże pilznera.
Wszelako, przybyły wojska Maxa Bawarskiego i Tilly'ego z propozycją, ażeby się on poddał, ten Mansfeld.
Czechici skąpili na armię, że aż wstyd. A tu jesień, oblężenie, hajs się kończy, przelewy od Czechitów nie przychodzą, wojsko najemne szemrze, ba wręcz buntować się zaczyna. Duma Mansfeld co tu zrobić. Przyjął parlamentariuszy i mówi: Dawajcież 400.000 ełrosów, to zdradzę Czechitów i hajl cezar! Tamci mówią: Cztery paczki? Ależ panie Mansfeldzie, to przecie kupa hajsiwa, skąd ja wezmę. Na co Mansfeld jak sam pan Jan Chryzostom: "Gielt!" - powiada. A oni sprytnie: Dobra, ale nie tak od razu całość, damy w ratach, a pan po drodze będziesz wyrabiał kejpiaje. Okej, kejpiaj zawsze w cenie. Pierwszy jest taki, że za stówkie nie weźmiesz pan udziału w Białej Górze, jak beńdziemy Czechitów masakrować. Okiej? Okiej, ino dawaj hajs, dawaj hajs! Przelew poszedł do banku na Antylach i jak już w komóreczce Mansfelda był SMS, że przyszedł, to mówi, dobra, ja spadam do Górnego Palatynatu, który jest w Bawarii nad czeską granicą.
Trochę był w branży skompromitowany, więc pomyślał, że powalczy o księstwo dziedziczne w Alzacji. No, trochę nie wyszło, ale co zrabował to jego. Wogle, to nie tylko płk Lisowski utrzymywał się kosztem terenów, na których stał. Mansfeld też dawał radę.
Fryderyk V z Palatynatu zatrudnił go celem obrony Palatynatu przed wojskami cesarskimi. Swoje dołożył też teściu krur Jakub angielski, nu ale jakoś nie wyszło, o tym będzie mowa później.
Zresztą, z teściem było wesoło, bo kiedy zięciu Fred został Królem Zimowym w Czechach, to mu mówi, papciu przyślij trochę posiłków, bo leje mnie cysorz i Max i Tilly, no do dupy sytuacja. A ten na to: Chętnie bym ci zięciuniu pomógł, ale trochę ryfa, gdyż właśnie jestem we wczesnej fazie budowy absolutyzmu. Nie po drodze mie popierać jakichś - z całym szacunkiem - huncwotów, co jeich jacyś, z przeproszeniem, demokraci demokratycznie na krura wybierajo. No, nie pasuje mie to do biznies płanu, pozdrów Elę, pa!
Ale zaś kedy już dojszło do walk o dziedziczne ziemie Wittelsbacha danego w Palatynacie Reńskim, to wspomógł chętniej i Heidelbergu bronili przez Hiszpanami - Anglicy. Tak było.
Do Mansfelda jeszcze wrócimy, jak upadną Czechy, bo wtedy będzie fajny cyrk, jak protestanckie armie w liczbie trzech będą włóczyć się po Niemczech i rabować co się da.
Ale najpierw odcinek będzie o Białej Górze i o tym, co Ałstriak wyczyniał po niej w Czechistanie. A nie, czekaj, jeszcze musimy się wrócić do oblężenia Wiednia przez Confoederację Bohemicę, to też było niezłe.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Wszyscy wiemy, że Czechici przegrali wojnę, a ja nie zdążyłem o tym napisać ze szczegółami, tymczasem już dotarłem do Wallensteina, który był bodaj największym wizjonerem tej wojny.
Albrecht Václav Eusebius z Valdštejna - nie słodkie? https://pl.wikipedia.org/wiki/Albrecht_von_Wallenstein
Ovaj, jakoś tak wyszło, że Wallenstein dostał od cysorza zlecenie złomotania Gabora Bethlena, który tradycyjnie siał grozę na Morawach.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gábor_Bethlen
Tak tedy napisał do teścia, który we Widniu bawił, liścik: "Papciu, weź skołuj od cysorza ze sto tyśków, bo jak mam danego Bethlena darmo łomotać? Armia też jeść musi, nie?" Na co teściu odpisał mu: "Kochany zięciuniu, nawet nie masz pojęcia jak tu we Widniu trudno cokolwiek załatwić, a już zwłaszcza hajs, a już zwłaszcza na takie pierdolety jak armia i to w początkowej fazie wojny trzydziestoletniej. Tym niemniej życzy cysorz szczęścia!"
Cóż było czynić? Zakarbował se te nauki Wallensztajn, kasę skołował sobie tylko znanym sposobem, Bethlena złomotał i znów pisze do teścia:
"Papciu, za pomoc dziękuję. Skoro kasy nie idzie wydobyć to trudno, ale skołuj mie takego kwita że mogę kasę na armię zbierać gdzie chcę i od kogo chcę, no taką licencję na nakładanie podatku, mówiąc językiem anachronicznym. A, i jeszcze taki drobiazg, otóż pochodzę jak wiesz z drobnej szlachty i się koledzy ze mnie śmieją, że nawet nie jestem chrabią. I tak pomyślałem, że gdyby mi cysorz nadał trochę gruntów w Czechosłowacji i powiedzmy tytuł książęcy, to bym miał większy hyr na dzielniaku, da radę?"
"Zięciuniu! Ależ z takimi drobiazgami to problemu nijakiego nie ma. Ziemia w Czechach akurat jest za darmo, bo skonfiskowaliśmy całość buntowszczikom, więc bierz ile chcesz. Patent książęcy załączam w PDF, oryginał prześlę kurierem. A, no i licencję na łomotanie hajsu też PDF-em ślę."
Wydrukował se Walensztajn te PDF-y i tak mówi okolicznej ludności:
- Słuchajcie, otóż deal jest bardzo prosty. Jak wiecie, właśnie zorganizowałem wielką armię. I wiecie też, że wielka armia to przede wszystkim wielki koszt. No i ogarniacie, że koszt ten muszę jakoś pokryć. Więc mogę postąpić jak wszyscy - zająć się mordowaniem, rabowaniem i gwałceniem. Ale też mogę zadziałać postępowo. Otóż każdy z nas da mi ze 100 euro i wszystko kończy się wesołym oberkiem.
Na co lud jednym głosem i na wyprzódki:
- Ależ proszę ja księcia pana Walensztajna! Jeśli za 100 euro ja mam gwarancję, że nie będę zgwałcony, obrabowany i zabity, to ja od razu zapłacę dwie stówki i zapraszam za dwa miesiące!
Systemat działał tak dobrze, że Wallensztajn zbudował największą armię i, mimo że nie był największym w dziejach wodzusiem, to nadrabiał dobrą organizacją i aprowizacją, co w zasadzie wystarczało.
Już jednak w 1630 książęta Rajchu wymogli na cysorzu zwołanie Rajchstagu i tak oto mu klarują, temu cysorzu:
- No taxation without representation! Cysorz gwałci konstytucję i narusza swobody demokratyczne Rzeszan Niemieckich! Wont mie z tym całym hovnem, a z Wallensteinem zwłaszcza, tak?
- No dobra, zwolnię dziada, co mie zależy!
Efekt? Armie wróciły do tradycyjnej metody aprowizacji poprzez rabowanie, mordowanie i gwałcenie. Połowa Niemców straciła życie.
Wallenstein istotnie był geniuszem, który wykraczał swoje czasy. Tak. Niezrozumiany przez współczesnych zmarł zaciukany przez cesarskich siepaczy, zanim jeszcze wykończył go zwykły lues.
https://m.facebook.com/logged_out/watch/?video_id=1107925402699441&refsrc=http://www.google.com/&_rdr
Dla Ignatza
i Ignatzowi też
Albert obejrzał papier z obu stron uważnie i odpisał: "Szanowny cysorzu, z dziesięcioma tysiącami luda to z głodu można umrzeć, ale jak się ma czterdzieści tysięcy, to można wkroczyć gdzie się chce, nałożyć kontrybucję i żyć z tego jak nie przymierzając cysorz".
I tak się ów Albert na tych kontrybucjach wzbogacił, że jak przejął taką drewnianą mieścinę, niedaleko granicy z PRL-em, to ją tak prześlicznie kazał przebudować, że aż dzisiaj oczy odwiedzających cieszy.
A potem, wiele lat później (jak z analizy peruk wynika) tą mieścinę, już ładną i murowaną, odwiedzał niejaki loupežník Rumcajs, czym do dzisiaj się szczyci (ta mieścina, nie loupežník).
A teraz czekam niecierpliwie na ciąg dalszy wojennych opowieści.
rocznica
II defenestracja praska (23 maja 1618) – z okna Zamku Królewskiego na Hradczanach wyrzucono dwóch cesarskich namiestników – Jarosława Borzitę z Martinic i Wilhelma Slavatę – oraz sekretarza Fabriciusa. Doszło do tego z powodu wzburzenia przywódców czeskich protestantów dyskryminującą ich polityką cesarza Macieja. Pomimo upadku z wysokości kilkunastu metrów urzędnikom nic się nie stało (katolicy uznali to za cud). Wyrzuceni zostali z sali jadalnej i podobno uratowała ich góra naturalnego kompostu, powstała z resztek jedzenia wyrzucanych przez to okno po ucztach. Opisane wydarzenie jest uważane za bezpośrednią przyczynę wybuchu wojny trzydziestoletniej[2].
środkowe okno
i obraz wotywny ukazujący cudowne ocalenie cesarskich urzędników, jest i Matka Boska, bo wyrzucali protestanci