Wieś i miasto
Polacy są ze wsi ale mieszkają w mieście. Ma to ten skutek, że nie znają zasad czyniących życie możliwym w ich otoczeniu i istotnie miasto polskie nierzadko jest miastem z sennego koszmaru.
Jak w jednym zdaniu podsumować różnicę między chłopem a miastowym? Chłop żyje z majątku a miastowy z wiedzy. Miedzy wielkością gospodarstwa a poziomem życia chłopa relacja jest niemal deterministyczna. W mieście majątek ma znaczenie mniejsze, bo nie zawsze pracuje na utrzymanie właściciela. Kamienica może przynosić dochód ale nie każdy będzie kamienicznikiem (a gospodarstwo powinien mieć każdy chłop). Można żyć z oszczędności ale kiedyś się one skończą, jak nie w tym, to w przyszłym pokoleniu. Miastowi żyją z pracy ale inaczej niż na wsi jest ona opłacana w sposób bardzo zróżnicowany, stukrotna różnica nie jest czymś dziwnym. Polacy myślą jak chłopi - są chciwi ponad potrzebę a lekceważą konieczność podnoszenia kwalifikacji, choć oczywiście się to zmienia - każdy w końcu zauważa rzeczy oczywiste.
Wiecie ile czasu trwa interview w Londynie? Kilkanaście godzin. Jak pomyśleć to nic dziwnego, etat to prawie małżeństwo. Kiedy opowiadam to w Polsce, zawsze spotykam się z niedowierzaniem. W Polsce też przyjmowałem ludzi do pracy i nie zauważyłem wyraźnej procedury na interview, chyba najważniejszym kryterium jest towarzyskie - jeśli Franek polecił a Zenek poparł, to jak facet nie pobije przyszłych przełożonych, to pracę ma.
Cholernie mało tej wody w polskich rurach płynie.
Jak w jednym zdaniu podsumować różnicę między chłopem a miastowym? Chłop żyje z majątku a miastowy z wiedzy. Miedzy wielkością gospodarstwa a poziomem życia chłopa relacja jest niemal deterministyczna. W mieście majątek ma znaczenie mniejsze, bo nie zawsze pracuje na utrzymanie właściciela. Kamienica może przynosić dochód ale nie każdy będzie kamienicznikiem (a gospodarstwo powinien mieć każdy chłop). Można żyć z oszczędności ale kiedyś się one skończą, jak nie w tym, to w przyszłym pokoleniu. Miastowi żyją z pracy ale inaczej niż na wsi jest ona opłacana w sposób bardzo zróżnicowany, stukrotna różnica nie jest czymś dziwnym. Polacy myślą jak chłopi - są chciwi ponad potrzebę a lekceważą konieczność podnoszenia kwalifikacji, choć oczywiście się to zmienia - każdy w końcu zauważa rzeczy oczywiste.
Wiecie ile czasu trwa interview w Londynie? Kilkanaście godzin. Jak pomyśleć to nic dziwnego, etat to prawie małżeństwo. Kiedy opowiadam to w Polsce, zawsze spotykam się z niedowierzaniem. W Polsce też przyjmowałem ludzi do pracy i nie zauważyłem wyraźnej procedury na interview, chyba najważniejszym kryterium jest towarzyskie - jeśli Franek polecił a Zenek poparł, to jak facet nie pobije przyszłych przełożonych, to pracę ma.
Cholernie mało tej wody w polskich rurach płynie.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Moje doświadczenie jest takie, że się dostosowują. Człowiek tak ma.
Potrafią zmniejszyć swoje oczekiwania płacowe oraz godzą się na czasowe zmniejszenie dochodów aby podnieść swoje kwalifikacje lub się kompletnie przekwalifikować, to dwa.
Skostniałe struktury społeczne występują wszędzie, to nie tylko nasza specjalność.
Jak to ujął praktyk: Na wsi picie było albo w niedzielę po mszy, albo po żniwach, ale na pełny regulator. W mieście - po pracy wstępowało się na piwko naprzeciwko, albo zaglądało do kieliszka, który miał 20 gram, dla odmiany - codziennie. Po wojnie, dzięki burzliwemu awansowi społecznemu udało się te dwa modele połączyć w harmonijnym splocie.
Lekarzy chłopi znali jeszcze przed wiekami, więc w Polsce są postrzegane kwalifikacje lekarza. Można jechać wiele wiorst do dobrego doktora mimo, że inny doktór jest w miasteczku obok.
Kwalifikacje są też dostrzegane u informatyków, co pewnie wymusiła specyfika zawodu. Z innymi zawodami jest dużo gorzej lub całkiem źle. A najgorsze jest to, że kategoria kwalifikacji nie jest stosowana do menadżerów. Jak Józek polecił, Franek zostanie dyrektorem.
Nomenklatura
Ruski. Duch. Ciągle żywy
* Ba, widzę, że nie tylko wątek, ale i forum sąsiednie!
O AI że przyjdzie i wszystko zeżre to słyszałem jako pachole. No cóż, reklama podstawą biznesu.
(Wyprzedzająco odpowiem: tak wiem singularity, więcej danych więc słabsze modele dają lepsze predykcje, itp)
czas sięgnąć po Biblję
Mam nawet wizualizację
When you’re fundraising, it’s AI. When you’re hiring, it’s ML. When you’re implementing, it’s logistic regression.
Nu nu, jak widzę normą możemy nazwać tylko sytuację od wynalezienia podatków na armię przez Wallensteina do wynalezienia powszechnego poboru przez Napoleona.
Definicja normy taka, że w historii luckości normą było tylko 200 lat, ale OK, niechaj i tak będzie.
Jeżeli się mylę, to mnie oświeć.
Potym jusz ino rużni rodzaje degengeracji.
Przykład z naszej historii, to skala zbrodni w Powstaniu Warszawskim jednostek liniowych vs jednostek tyłowych u Niemców.
WSI wesoła
1. Otóż rozhozi się o to, że praca w armii jest na tyle skomplikowana, że NIE MA żadnego zatrudnienia dla 10% ludzi. I to jest trynt, nieodwracalny. I w tym właśnie tryndzie pracuje AI/ML/statystyka, whatever.
2. Zbrodnie hitlerowskie wynikały nie z konieczności sfinansowania armii, tylko z woli popełnienia zbrodni. To są nieco różne sprawy.
OK, znalazłem tyle - dr JP zakłada, że bycie 'niezatrudnialnym' przez armię reprezentuje bycie 'niezatrudnialnym' w ogóle (armia jako ostania szansa i środek awansu społecznego również w czasie pokoju). O trendzie nie znalazłem.
Edit: Chodzi mu o to, że automatyzacja najprostszych zawodów zabierze je osobom o niskim IQ, ale jeszcze pracującym. Recepty konserwatystów (pracuj ciężej) ani zamykanie oczu przez liberałów (nie ma różnic między ludźmi) nie pomogą.