Czesi - Nasz sąsiad, o którym w sumie niewiele wiemy
Jak mało wiemy o Czechach, uświadamia mi poniższy wpis na anonimowym blogu sprzed dwóch lat:
http://stanczyk1.blogspot.com/2017/08/czechoza.html?m=1
http://stanczyk1.blogspot.com/2017/08/czechoza.html?m=1
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
To potwierdza opinię, jaką sobie o nich przez rok wyrobiłem. Ponurzy, leniwi, nudni jak flaki z olejem, bez poczucia humoru. Czyli niemcy.
Natomiast skoro Kolega coś tam wie o Czechach, to zachęcam do wynurzeń!
Moje obserwacje dotyczą głównie Czechów jako pracowników, współpracowników i kontrahentów. Nie są dla nich zbyt pozytywne. Jako pracownicy, tak niższego jaki i szczególnie średniego i wyższego szczebla, byli słabi. Mało wydajni, dość leniwi, niezbyt fachowi, niemobilni, pasywni, mało kreatywni i roszczeniowi. Dziwiłem się skąd w Czechach taki dobrobyt, wówczas widocznie wyższy niż u nas. W mojej firmie matce, położonej na Podlasiu , ludzie zarabiali ze 40 % mniej, pracowali o wiele lepiej, mieli lepsze kwalifikacje i byli znacznie bardziej kooperatywni i kreatywni. Firma czeska była stosunkowo niedawno nabyta przez poprzednich właścicieli mojej. Była fatalnie zorganizowana, technologicznie przestarzała i marnotrawna. Restrukturyzowaliśmy to, ale nie było łatwo bo oprócz wspomnianej niezbyt udanej kadry był to patchwork techniczny i organizacyjny. Kolejna obserwacja to niebywała zaściankowość ludzi tamtejszych. Dojazd do pracy dalej niż 20 km, a to była prowincja, to był wielki problem. Kandydaci rezygnowali ze sporych pieniędzy z powodu kilkunastu kilometrów dalej czyli około pół godziny jazdy dłużej. Wszystko musiało być lokalne i takie jak było kiedyś. Jakakolwiek zmiana to był poważny problem. Historia jak z anegdoty ale prawdziwa:
Mój pion to były finanse więc i tam pode mnie podlegały. Likwidując patchwork zdecydowaliśmy o koncentracji produkcji z czterech miejsc w dwóch bo te 4 to była bzdura. Odległe od siebie maksimum 15 kilometrów z czego dwie likwidowane lokalizacje to marne budy generujące koszty. Przy jednej były biura administracji w starej "willi" jeszcze zaprzeszłych właścicieli. W zapadłej dziurze przy szosie - żałosne i niewygodne. Urządziliśmy biura przy fabryce w lepszej lokalizacji - na przedmieściu miasteczka w pobliżu - tak z 8 kilometrów. Wyremontowaliśmy pomieszczenia - naprawdę warunki były znacznie lepsze. I wtedy główny księgowy, niejaki Zdenek, znany głównie z tego że w firmie zakładał bambosze filcowe oraz kożuszek - bezrękawnik stanął na czele buntu pionu finansowego. Formalnie była to zmiana miejsca pracy więc wymagała zgody pracowników. Zażądali wysokiej podwyżki pod groźbą zwolnienia w 3 miesiące z odprawą, bo mieli do tego prawo. Złożyli wymówienia z przyczyn po stronie pracodawcy zgodnie ze swoimi uprawnieniami, ale nie ustąpiłem. Był moment kiedy z chyba 9 osób w pionie zostawały 2 a było blisko końca roku. Ostatecznie zostało 5 osób, jak przyszło co do czego, a Zdenek z resztą odeszli. Zrobiłem kierownikiem łebskiego analityka Słowaka Jiżego i zatrudniłem młodego zdolnego z Hradca na miejsce Zdenka. Już było lepiej bo w poprzednim układzie był przerost zatrudnienia i odeszły osoby najsłabsze. Niestety młody zdolny się wystraszył obowiązków i tych dojazdów i po miesiącu odszedł, a tu koniec roku. Okazało się jednak że Zdenek nie znalazł sobie porządnej roboty i przyszedł po prośbie. Zatrudniłem go więc na poprzednim stanowisku ale za mniejsze pieniądze.
Nie wiem czy to była grupa reprezentatywna dla czeskiego społeczeństwa, ale z pewnością te zachowania nie były tam wyjątkowe. Świadczą o osławionej czeskiej odwadze i rozsądku. Tak zwane usługi profesjonalne - prawnicy, headhunterzy, ubezpieczyciele, których braliśmy z Pragi, były drogie i na beznadziejnym poziomie. Kontrahenci byli niesłowni, klienci nieuczciwi i słabo płacący.
Ratowała ich chyba trochę dobra infrastruktura i rozsądna sieć osadnicza. Tam na prowincji jest wszystko - przemysł i usługi dla niego, dobre usługi dla ludności, szkoły i szpitale,gastronomia, sport i rekreacja. Nie to co u nas, przynajmniej wtedy, gdy szalonym liberałom udało się na prowincji zlikwidować już to wszystko i odciąć ją od metropolii.
_______________________
To jest tam dużo lepsze niż u nas. Szczególnie kontrastuje to na Śląsku, weźmy powiat głubczycki i jego "lustro", czyli fragment kraju śląsko-morawskiego przy Krnovie (Karniowie). W Polsce po wiochach jeździ jeden autobus i to tylko w dni szkolne, w Czechach regularnie pociąg (chyba wąskotorówka) parę razy dziennie po wsiach. Jadąc z dużego miasta / aglomeracji w Polsce do Pragi (bo innych dużych miast w Czechach w zasadzie nie ma) tego nie zobaczymy, jadąc z naszej prowincji do tamtej to inny świat.
Co do większego dobrobytu, to on jest wynikiem wielu czynników, począwszy od przewagi jeszcze z czasów przedwojennych (sprzed I wojny), po brak istotnych zniszczeń w obu wojnach, brak wyniszczającego gospodarkę stanu wojennego, wreszcie bardziej pragmatyczną politykę w latach 90.
Z obu tych względów wyjazdy Polaków z terenów przygranicznych do pracy w Czechach są nieprzypadkowe.
Jednakowoż cieszy każda wiadomość, która wywołuje niepokój oka.saurona :-)
Dogadamy się w sprawie Turowa
Niedawno – jeszcze przed zeszłotygodniowymi wyborami do czeskiego parlamentu – w kontekście polsko-czeskiego sporu o kopalnię Turów Wiadomości TVP cytowały tweet Zahradila, w którym pisał: „Należy deeskalować napięcia wokół kopalni Turów. Jeśli ODS po wyborach będzie tworzyć rząd, osiągniemy porozumienie możliwe do zaakceptowania przez obie strony. Z polską partią rządzącą PiS jesteśmy członkami tej samej europejskiej politycznej rodziny, pójdzie nam to lepiej niż Babišowi”.
Zasadzil sem czeresienku w gównie,
Zasadzil sem czeresienku w gównie
Da li Pan Bóg ona sa mnie ujme,
Da li Pan Bóg ona sa mnie ujme.
Grysz poczala czeresienka rodzić,
Grysz poczala czeresienka rodzić
Zaczal sem ja za swu milu chodzić,
Zaczal sem ja za swu milu chodzić.
👣
🐾
🐾
W ostatnich Arcanach (4/2021) jest artykuł Andrzeja Babuchowskiego poświęcony historii tych dwojga poetów.
Jiżi Korn.