Poszukuję wiersza Mariana Hemara "Instytut"
o Instytucie Sikorskiego.
Genialna poezja zawierająca skrótowy, mocny opis, jak "sojusznicy" zdradzili Polskę. Przeszukałam internet, użyłam nawet kilku wyszukiwarek, wpisując te urywki, cytatów, które pamiętam. I nic.
Byłam pewna, że zapisałam sobie ten wiersz na komp. razem z innymi wierszami Hemara, ale - o dziwo, nie mam go. Nie mogę przeboleć.
Wiem, że kiedyś był ten wiersz na wieloforumku. Gdyby ktoś znalazł i zechciał wkleić, byłoby wspaniale.
Genialna poezja zawierająca skrótowy, mocny opis, jak "sojusznicy" zdradzili Polskę. Przeszukałam internet, użyłam nawet kilku wyszukiwarek, wpisując te urywki, cytatów, które pamiętam. I nic.
Byłam pewna, że zapisałam sobie ten wiersz na komp. razem z innymi wierszami Hemara, ale - o dziwo, nie mam go. Nie mogę przeboleć.
Wiem, że kiedyś był ten wiersz na wieloforumku. Gdyby ktoś znalazł i zechciał wkleić, byłoby wspaniale.
Otagowano:
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Marian Hemar „Do sąsiadów”
(…) Czarna śmierć rośnie borem od ziemi do chmur
Na polsko-niemieckiej granicy –
O czym szumi na wichrze, o czym śpiewa ten bór /
Dla nas nie ma ta pieśń tajemnicy. /
My już wiemy. I Niemcy to wiedzą. I wie /
Bóg – i z nieba nam boju nie broni –
Że już sprawa – nie jakie granice i gdzie?
Ale sprawa jest: my albo oni…
Albo Niemcy się w zgliszcza rozpadną, i dym
Wiatr rozniesie i podrze i przetrze –
Albo Polski nie będzie. Albo nam, albo im
Ziemia, niebo i świat i powietrze!
Nie ma miejsca na ziemi dla nas obu i brak
Dla nas obu powietrza i słońca.
Nie zwyciężyć – to już nie być. I tak
Niech już będzie. Niech bój pójdzie do końca.
To jeden z tych wierszy, które każdy Polak powinien znać na pamięć - obok poezji Kochanowskiego, Słowackiego, Mickiewicza, Norwida, Herberta...
Teraz mogę się go nauczyć. Naprawdę, jestem bardzo wdzięczna!
(SZKIC DO WIERSZA)
Mieliście żal do Anglii.
Anglia nie zapomniała
Szóstej rocznicy zgonu
Polskiego generała.
Pamięci wodza Polaków
Wypłaciła serwitut.
Stawiając mu jak gdyby
Żywy pomnik – Instytut
Tragicznego imienia,
Instytut, który – któremu –
Instytut, którego celem –
Wiersz nagle, nie wiem czemu
W połowie gładkiej zwrotki
Potknął się, zgubił nogę.
Rozsypała się zwrotka,
Dokończyć jej nie mogę,
Prysła – już nie pozbieram
Zgubionych rymów. Raczej
Trzeba zacząć na nowo.
Trzeba zacząć inaczej.
* * *
Był przesąd w wiekach średnich,
W czasach naiwnej wiary –
Wierzono, że gdy na sądzie,
Nad trupem swej ofiary
Staje zabójca trupa,
Na Boży sąd przyzwany,
Nagle – patrzcie! – na nowo
Krwawią zakrzepłe rany –
Trup już zimny – a patrzcie! –
Ciepłą krwią znowu broczy
I łzami gorącymi
Umarłe płaczą oczy.
A ludzie milkną, bledną,
Strach im poraża serca.
Patrzą po sobie – widzą –
To tam – to on – morderca.
Dokąd mnie wiersz zanosi?
Nie chciałem tego wątku.
Trzeba zacząć na nowo.
Jeszcze raz, od początku.
* * *
Czas – mrokiem niepamięci
Zalewa i zawleka
I zwycięstwa, i klęski
Śmiertelnego człowieka,
Aż go w ziemię zadepce,
Jak z drzewa spadły listek,
By nic zeń nie zostało,
Ażeby umarł wszystek.
A my – uporem, nadzieją,
Ambicją nierozumną,
Bronimy się czasowi.
Każdą drewnianą trumną,
Krzyżykiem każdym, kamykiem,
Co się na grobie kładzie,
Bronimy się czasowi,
Bronimy się zagładzie –
Jakimś napisem, datą,
Albumem fotografii –
Broni się człek czasowi,
Jak umie, ja potrafi.
* * *
A bywa, że kogoś jednego
Szczególniej chcemy ocalić –
Jednego spośród wszystkich –
Aby się nim pochwalić
Przed tymi, co o nas przyjdą.
Na sądzie przyszłego świata
Pragniemy mieć swojego
Świadka i adwokata –
Ach, jak mu przedłużyć życie
Poza granice bytu?
Stawiamy mu pomniki
Ze spiżu i z granitu,
Ze sławy i z pamięci,
By on czasowi sprostał,
Aby nie zginął wszystek,
Aby wszystek pozostał.
A wznosząc pomnik – cóż chcemy
Zachować? Nie nazwisko,
Ani twarz, ani postać,
Ale coś więcej – to wszystko,
Czego człowiek był sługą,
Naczelnym wodzem i wolą,
Co było jego celem,
Co było jego rolą,
Którą w naszym imieniu
Spełniał. I chyba dlatego,
I po to jest ten Instytut
Imienia Sikorskiego.
* * *
Instytut ten już nie spocznie,
Aż wszystkich w koło zapewni,
Że my siedzimy w Anglii
Nie jak ubodzy krewni,
Jak goście, co nie myślą
Ruszyć się z miękkich foteli –
Już późno, gospodarz ziewa,
A oni się zasiedzieli –
Że my nie jałmużnicy
I dipisy, i płaksy,
Co tutaj przyjechali
Na jakieś anglo-saksy,
Roboty sezonowe,
Które dziś, w trade-unionie
Niemile są widziane,
Bo jest już po sezonie.
Instytut Sikorskiego
Już to wie, że z Anglikiem
Najlepsza rzecz – rozmawiać
Komercjalnym językiem.
Więc z handlową pretensją,
Na podstawie kontraktów
I kartoteki umów,
Zobowiązań i faktów
Upomni się, że Polacy
Tutejsi – wciąż ci sami,
Że w zwycięstwie brytyjskim
Są akcjonariuszami.
Że mają w nim udziały
Wciąż ważne, jasne, prawne,
Wcale nie przedawnione,
Bo znowu – nie tak dawne.
Że rozumieją różne
Trudności, różne względy,
Ale im się legalnie
Należą dywidendy
Ze spółki, którą zawarł
Ręką, podpisem, h o n o r e m,
Angielski „chairman”, pan Churchill
Z polskim solicytorem –
Generałem Sikorskim,
W sposób jawny i męski,
Na wypadek zwycięstwa
I na wypadek klęski.
A nie może być w spółce
Wykręt taki, czy przypis,
Że jeden wspólnik – zwycięzca,
A drugi wspólnik – dipis.
Ależ owszem, wiadomo,
Nie traćmy na to słów tu,
Jeśli wspólnik wspólnika
Chce wystawić do luftu
I wystrychnąć na dudka,
To znów nie taka sztuka.
Zdarza się, że wspólnika
Wspólnik w spółce oszuka –
Lecz niechże oszukanemu
Nie wystawia pomnika,
Bo tego obyczaju
W handlu się nie spotyka.
Dwie tylko możliwości,
Choć zda się, że ich mnóstwo:
Albo taki Instytut,
Albo takie oszustwo.
O oszustwo już dawno
Nie robimy wyrzutu,
Tylko – jak już oszustwo,
No, to bez Instytutu!
* * *
Bo Instytut imienia
Polskiego generała,
W którym się gorycz nasza
Wielu wad doszukała,
Lecz nikt o nim nie mówił
I nikt o nim nie powie,
Że on byłby zapomniał
O Wilnie i o Lwowie –
Że byłby się pocieszył
Lwowem, ale w Wrocławiu,
I Ostrą Bramą – w Szczecinie,
I przeklętemu bezprawiu
Poddałby się tak nędznie,
Jak ci, co szepcą w tej chwili,
Że myśmy na tej zmianie
Właściwie... zarobili...
Że on się byłby pogodził
Z tą niezakrzepłą raną
Poprzez samą pierś Polski
Ziemi polskiej zadaną
I dzisiaj by w Warszawie
Nosił świstki papieru
Na audiencje, do pana
Bieruta – do Belwederu –
Tak o nim nikt nie powie.
Nikt temu nie zaprzeczy
Więc to jednak coś znaczy
Znaczy coś – w samej rzeczy.
* * *
Instytut Sikorskiego
To więcej, niż dwa słowa –
To instytut polskiego
Wilna, polskiego Lwowa,
Instytut polskich granic
W otoku niepodzielnym,
Instytut trupów, których
On był wodzem naczelnym,
Których na śmierć posyłał,
A oni – ach! – z zapałem
Szli na śmierć, nie dlatego,
Że on był generałem,
Lecz że każdym rozkazem
On spełniał ich życzenia,
Ich wolę, której fakt życia,
Czy śmierci – w niczym nie zmienia.
Więc jeśli pod pomnikiem
Tych znaczeń i tych znaków,
Na zaproszenie naszych
Czołobitnych rodaków,
Przemawia sam pan Churchill –
Ten sam, którego obrona
Rosyjskich praw do Lwowa
I do linii Curzona
Jeszcze nam w uchu brzęczy –
To mam dziwne uczucie,
Że coś się brzydko dzieje
W tym pięknym Instytucie.
Jeśli ten sam pan Churchill,
Co nagle i niespodzianie
Następcom Sikorskiego
Cofnął swoje uznanie –
Ten sam, co Andersowi
Rzekł słowa wielkopańskie:
„Zabierz pan swoje wojska!”
(Bo miał już amerykańskie) –
Jeśli ten sam pan Churchill,
Co pierwszy za te liny
Zaczął ciągnąć, za sznury
Od żelaznej kurtyny,
Bo uwierzył w popłochu
Praktycznego szaleństwa,
Że to jest „safety curtain”,
Kurtyna bezpieczeństwa,
Co jego, po tej stronie
Od pożaru ocali,
A co jest z tamtej strony,
To niech się, psiakrew, spali –
Ten sam, co po Sikorskim
Pokumał się z Bierutem –
To niech nam dziś nie zatyka
Gęby tym Instytutem.
Bo inaczej, dość głupia
Sytuacja i chwila:
Jeśli taki Instytut –
To bez pana Churchilla!
* * *
Płakał. Mówił – i płakał.
A rodacy tułacze,
Łzy ocierali, widząc,
Że taki Churchill – a płacze.
A on płakał, gdy myślał
O śmierci, co zabrała
Wspólnika, przyjaciela,
Premiera, generała,
Który – w pewnym momencie –
Tkwił niewygodnym klinem
Pomiędzy panem Churchillem
A towarzyszem Stalinem –
I leżał jak głaz na drodze
Brytyjsko-sowieckiej zgody –
Trudno go było usunąć.
Poważne były powody,
Niezmiernie kłopotliwe
I drażliwe zaiste...
Bo on jednak dał słowo
Wyraźne, osobiste...
Trudno wyprzeć się słowa,
A zwłaszcza w żywe oczy...
A Rosja jego nie chce,
A on sam – nie uskoczy.
Bo sam jest kontrahentem
I głównym świadkiem w dodatku.
A Stalin już go nie chce.
A wtem zginął – w wypadku.
A wtem zginął – przypadkiem.
Jak ptak trafiony w locie.
Sekunda katastrofy –
Już po całym kłopocie.
Człowiek czasem swą śmiercią
Historii – dopomaga.
Gdyby sam nie był zginął ––
Kłopot, aż myśl się wzdraga.
* * *
Więc pan Churchill się wzdragał
I płakał.
A w tej minucie,
Kiedy w gronie Polaków
Przemawiał w tym Instytucie –
Wtedy – w Polsce – na wschodzie,
Długą linią Curzona –
Jakby kreska przebiegła,
Kręta kreska – czerwona –
Trawą, mchem, zbożem, piachem,
Borem, lasem i wodą –
Jakby kwiatkiem różowym –
Jak rumianą jagodą –
Jakby w tej biednej ziemi
Otworzyła się rana
Znowu niezabliźniona,
Znowu niezapomniana
I w tej samej minucie
Daleko – na zachodzie,
Pod skałą Gibraltaru,
Na szmaragdowej wodzie,
Jakby pianą różową
Błysk się zaszklił czerwony.
I chyba na tym przerwę
Ten wiersz –
niedokończony.
(Marian Hemar)
Jak to możliwe że nigdzie w internecie tego wiersza nie ma?
Przy okazji góglania dowiedziałem się ciekawostki, że w Izraelu żyje dotąd bratanica Hemara, Janina Altman (ma 89 lat).
Nota bene sam lubię Hemara, stąd szukałem tego również dla siebie.
Nota bene spolszczony Żyd katolik to najczęściej bardzo dobry sort.
Papier to jednak wspaniały wynalazek. Albo jakieś lepsze zabezpieczenia komputera przed kradzieżą zawartości niż moje.
Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję!
ale to temat na inny (pod)wątek...
Znakiem tego Jacenty nie skopiował wiersza z internatu lecz przepisał.
To ja Wam polecę darmowego osijara. Prawie że każden jeden ma kąto na gmailu a jak nie ma, to może mieć.
Klikamy google
Jesteśmy zalogowani na jakieś konto, obok loginu jest menu 9 kwadracików, klikamy na to
wybieramy dysk, to taki 3-kolorowy trójkąt
po lewej mamy menu pionowe, a na nim mój dysk i przy nim trójkącik do rozwijania, klikamy na niego
pojawia się OCR, klikamy na niego
w górnym lewym rogu mamy klawisz Nowy, klikamy na niego
wybieramy Prześlij plik (musimy go mieć zapisanego na dysku, nie z załącznika z poczty - można komórką zrobić zdjęcie tekstu i przesłać mailem w załączniku na kąpa, albo jak ktoś dobry w kąputery, to jakoś sprytniej)
wybieramy odpowiedni plik i przesyłamy plik
po przesłaniu klikamy na niego
otwiera się jako pdf a nad nim mamy guzik Otwórz w, rozwijamy to i wybieramy dokumenty google
Po chwili w nowej karcie będziemy mieli tekst do edycji. nie jest on świetnej jakości, fonty w cały świat, ale lepiej zmienić font i rozmiar niż przepisywać całe zdania i akapity do cycatów.
Swoją drogą Marian Hemar oficjalnie nie nazywa się już Hemar, a wyszukiwanie "Hemar" i "Instytut" daje w wyniku linkt do jakiegoś żydowskiego instytutu ("żydowskiego" w nazwie).
Jeśli wyskakuje nam żydowski, a my żydów nie lubimy, to do zapytania dajemy minus i słowo żydowski. Czyli hemar instytut -żydowski. Dostaniemy wyniki niezawierające słowa żydowski.
Jeśli dostajemy słabe wyniki, to rozszerzamy zapytanie. Dajmy na to Hemarów jest jak mrówków -> musimy dać imię marian.
Ale dajmy na to wyskakuje nam dużo johnów hemarów z wyrazem marian, to bierzemy "marian hemar" w cudzysłów. Będzie szukać całej frazy.
Albo będzie wyszukiwać sporo różnych rekordów, lecz bez słowa instytut, wtedy przed tym wyrazem dodajemy plus. Dostaniemy w pierwszej kolejności tylko te wyniki, które zawierają to słowo.
Jeśli czegoś będzie brakować, dostaniemy pod wynikiem wyszukiwania informację Brakuje instytut.
Dla tego przypadku najlepszym tekstem do wpisania w google byłby: "marian hemar" +instytut -żydowski.
I od razu dostaniemy info:
Podana fraza - "marian hemar" +instytut -żydowski. - nie została odnaleziona.
Nie musimy przeklikiwać się przez poszczególne linki.
Gdybyśmy chcieli wyszukać marian hemar instytut na elektrociempowni, dostalibyśmy kilka rekordów z tego wątku i jeden z 2k15, gdy Autorka wspominała o tym wierszu, ale go nie wkleiła.
https://excathedra.pl/index.php?p=/discussion/5329/polska-jest-idealnym-krajem-do-toczenia-w-nim-wojen
Swoją drogą ciekawe, dlaczego gógiel go jeszcze nie indeksuje.
Kilka razy wygóglana przeze mnie fraza zaskutkowała. Obecnie, gdy wbijemy marian hemar instytut wiersz, niniejszy wątek wyskoczy na pierwszym miejscu.
gógiel pamięta twoją historię poszukiwań - i wyników
u mnie zero
namiast przy site:excathedra.pl "marian hemar"
wątek erki
wątek losa
niniejszy
oraz Domino podaje Hemara w wątku losa na ivrp
KAnia podaje Hemara o chórze Aleksandrowa
i podać tu linka?
(po dwóch tygodniach link się-kasuje z zawartością)
https://wetransfer.com/downloads/9c581e15fbaf2721eb7fdf24f73902ef20200527040411/45ac63045da22f2bd4600a3c1b93556820200527040447/24719a
KAniu, udało ci się nauczyć na pamięć?
W zasadzie teraz też są ciekawe1 wyniki jak się poszczuje Googla frazą Hemar Instytut
A wczoraj żem obaczył, że jeden z naszych kolegów ma na portalu X w profilu taki przyjemny wierszyk:
Wczoraj — nuta pełna buty.
Jutro — pogrzebowy śpiew:
Deutschland, Deutschland, ueber Alles —
Ueber Deutschland R.A.F.
Ognia piekło leci z nieba,
Praży ziemię aż do trzew
Deutschland, Deutschland — tak potrzeba!
Ueber Deutschland R .A.F.
Z nieba Mane Tekel Fares,
Z nieba kara, z nieba gniew — Deutschland, Deutschland, ueber Alles
Ueber Deutschland R.A.F.
Herrenvolk przykucnął w schronie,
Grom i groza! Gruz i krew
Deutschland, Deutschland — niebo płonie –
Ueber Deutschland R .A . F.
Gdzie jest Brema? — Była — nie ma
Jeden stos płonących drew!
Deutschland, Deutschland, ueber Alles
Ueber Deutschland R .A .F.
Gdzie jest Ruhra? Lej i dziura —
Kupa zgliszcz, rozbity chlew —
Deutschland, Deutschland, ueber Alles,
Ueber Deutschland R .A .F.
Panie Goering, panie Goebbels —
A więc jednak, to nie bluff?
Deutschland, Deutschland, ueber Alles?
Ueber Deutschland R .A .F.
Za Warszawę! Londyn! Belgrad!
Oto żniwo — za wasz siew:
Deutschland, Deutschland, ueber Alles
Ueber Deutschland R .A .F .!
Fajne było "jeszcze za mało, za mało Verlustów!"
Ciekawe1, że trzeba mówić ER A EF, a nie po ludzku — RAF.