Skip to content

"Quo Vadis Zjednoczona Prawico?" - cytat

2

Komentarz

  • Rafał napisal(a):
    ... więc nie wiem jak to działa w polityce.
    +1
    Szczerze i (chyba) prawdziwie.
    Bo kto z fforumowiczów chociaż radnym samorządowym jest (lub był) lub w strukturze partii działał?
  • To nawet nie chodzi o to, jak to jest w partii, bo rządząc krajem rządzimy głównie niepartyjnymi. Rafałowi sporo się udawało. Ale pytanie brzmiało, czy da się przeprowadzić takie zmiany, jakie się chce. Mamy dział, w którym ludzie się nam nie podobają. Dajmy na to jakoś kluczowy. Stają okoniem. Nie można wszystkich wymienić, bo dział przestanie działać. Istnieje ryzyko, że pójdą do konkurencji. Do tego mogą wynosić tajemnice. Szczuć pracowników z innych działów. Prowadzić rekrutację do konkurencji. Organizować strajk. Szczuć na nowego menagera. Podrzucać mu świnie i fałszywki (znam przykład, jak gość poszedł do instytucji finansowej - robił zbyt duże zdaniem pracowników zmiany, podsunęli mu do podpisu wśród innych umów jakiś papir i dali ultimatum, że zaprzestaje zmian albo sprawa wychodzi na jaw). Jakoś trzeba te zmiany zrobić, wiadomo, ale sama wola nie wystarczy. Dopóki się nie jest w środku - łatwo krytykać.
  • trep napisal(a):
    To nawet nie chodzi o to, jak to jest w partii, bo rządząc krajem rządzimy głównie niepartyjnymi. Rafałowi sporo się udawało. Ale pytanie brzmiało, czy da się przeprowadzić takie zmiany, jakie się chce. Mamy dział, w którym ludzie się nam nie podobają. Dajmy na to jakoś kluczowy. Stają okoniem. Nie można wszystkich wymienić, bo dział przestanie działać. Istnieje ryzyko, że pójdą do konkurencji. Do tego mogą wynosić tajemnice. Szczuć pracowników z innych działów. Prowadzić rekrutację do konkurencji. Organizować strajk. Szczuć na nowego menagera. Podrzucać mu świnie i fałszywki (znam przykład, jak gość poszedł do instytucji finansowej - robił zbyt duże zdaniem pracowników zmiany, podsunęli mu do podpisu wśród innych umów jakiś papir i dali ultimatum, że zaprzestaje zmian albo sprawa wychodzi na jaw). Jakoś trzeba te zmiany zrobić, wiadomo, ale sama wola nie wystarczy. Dopóki się nie jest w środku - łatwo krytykać.
    A jeśli o to chodzi twardym trza być. Konsultować, dyskutować i dochodzić do rozwiązania. Ja inaczej zresztą nie potrafię bo sam z siebie wiem niewiele. Wyrabiam sobie pogląd i wypracowuję koncepcję poznając i rozmawiając. Gotowych sztanc z zasady nie stosuję. Nie znaczy że ich nie znam. Jednak jak decyzja zostaje podjęta ma być zrealizowana. Wyjątkiem mogą być rozwiązania testowe do, z góry założonej, korekty na podstawie wyniku testu. Test jednak musi być zrealizowany. Jak się komuś nie podoba to wypad. Nawet, a może szczególnie, tak zwani kluczowi. Nie ma ludzi niezastąpionych. Praca w korpo nie jest dla geniuszy i artystów tylko dla uczciwych i ciężko pracujących zawodowców. Wiele razy mi się to sprawdziło. Firma się nie zawali. Jak ja odejdę też nie. To jest wręcz mój obowiązek przygotować ją na taką ewentualność.
  • edytowano August 2020
    trep napisal(a):
    To nawet nie chodzi o to, jak to jest w partii, bo rządząc krajem rządzimy głównie niepartyjnymi. Rafałowi sporo się udawało. Ale pytanie brzmiało, czy da się przeprowadzić takie zmiany, jakie się chce. Mamy dział, w którym ludzie się nam nie podobają. Dajmy na to jakoś kluczowy. Stają okoniem. Nie można wszystkich wymienić, bo dział przestanie działać. Istnieje ryzyko, że pójdą do konkurencji. Do tego mogą wynosić tajemnice. Szczuć pracowników z innych działów. Prowadzić rekrutację do konkurencji. Organizować strajk. Szczuć na nowego menagera. Podrzucać mu świnie i fałszywki (znam przykład, jak gość poszedł do instytucji finansowej - robił zbyt duże zdaniem pracowników zmiany, podsunęli mu do podpisu wśród innych umów jakiś papir i dali ultimatum, że zaprzestaje zmian albo sprawa wychodzi na jaw). Jakoś trzeba te zmiany zrobić, wiadomo, ale sama wola nie wystarczy. Dopóki się nie jest w środku - łatwo krytykać.
    Zarządzanie zmianą to jest jeden z trudniejszych elementów zarządzania jako takiego, nie wiem czy nie najtrudniejszy. Przede wszystkim dlatego, że naprawdę jest bardzo mało osób, które są na zmiany otwarte. Mamy swoje przyzwyczajenia, standardy, utarte ścieżki, czujemy się pewnie kiedy coś znamy i mamy sprawdzone. Zmiana to niepewność, kto lubi być niepewnym ?

    Sytuacja, którą opisałeś świadczy, że popełniono gigantyczne błędy w zarządzaniu działem. Bardzo możliwe, że ludzie z tego działu mają ogromny, negatywny wpływ na działanie całej firmy, jeżeli nie merytorycznie, to na pewno psują atmosferę. Nie da się pracować w złej atmosferze. Powiem tak, liczy się postawa. Z ludźmi o odpowiedniej postawie można polecieć na księżyc, nawet jeżeli merytorycznie są słabi (bo np. krótko pracują) to i tak się więcej zdziała niż z takimi kontestującymi wszystko i lawirującymi fachurami. Oczywiście problem jest w tym, że tych ludzi ktoś kiedyś zepsuł. Tak się dzieje w większości przypadków, słaby szef, menadżer, psuje ludzi. Są też ludzie oporni z natury i tu jest tylko jedna możliwość - wypieprzyć. Można wyłapać takich paru liderów zamieszania, odbyć z nimi rozmowę korygującą i powiedzieć jasno - oto nowe zasady. Albo się dostosują, albo odejdą sami, albo co bardziej upartych (są z reguły przepłacani, będą się trzymać kaski) trzeba pogonić.

    Powiem ci szczerze, że gdybym miał zrobić porządek w twojej firmie to bym nie zważając na konsekwencje zrobił rewolucję w dziale. Ale trzeba zbadać przyczyny takiej atmosfery. i takich postaw. I nie bać się, nie wyobrażać sobie co mogą niby zrobić.
  • los napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Nie sądzę, że polityk czwartego rzędu widzi więcej niż ci na topie. A wręcz widzi mniej, dlatego jest w czwartym rzędzie, a to i tak wysoko. Generalnie my cały czas zakładamy, że ci ludzie na górze czegoś zasadniczego mogą nie dostrzegać. Dostrzegają, ale to nie problem w zauważaniu pewnych spraw, w pomysłach, w ideach.
    Teza zaiste brawurowa.

    Praktycznie w każdej dziedzinie życia z którą miałem styczność okazało się, że ludzie na świeczniku nie są tam przypadkowo a dzięki temu kim są. Politykę znam słabo, ale to jest chyba najtrudniejsza z dziedzin, nie widzę powodu dlaczego w przypadku polityki miało być inaczej ?

    Żyjemy w stereotypie, wg mnie świadomie wywołanym, że politycy to kurwy i złodzieje, tylko że w wersji lajt, prawicowej. Że się nie znają, że nic nie potrafią, że są słabi, że mało wiedzą itp. Tak naprawdę nic na to nie wskazuje, są tam gdzie są, rządzą nami, tworzą prawo, dzielą kaskę. No dzierżą władzę. Rządzą nami. Ale dlaczego to nie my jesteśmy przy władzy ? Albo inaczej, jeżeli zdobyli władzę ludzie słabi i nami kierują, to jacy my musimy być słabi ? Bo to jest jedyny wniosek z takiego założenia. Albo oni wcale tacy słabi nie są.
  • Przede wszystkim osiągają wielkie sukcesy. Skąd to wiemy? Z porównania. Choćby zarządzanie pandemią. Można sobie pokrytykować, że to źle i tamto źle, ale skoro zdrowotnościowo Polska jest w czołówce a przy tym gospodarczo wyszła z tego najlepiej ze wszystkich, to już o nich świadczy. W tym czasie mimo potężnego nacisku całego zachodniego świat broni się przed pedalstwem. Tu też można malkontencić, ale mało jest krajów w Europie, gdzie jest lepiej.
    To wszystko wystawia PiS świadectwo świetnych zarządców i taktyków.
    Ze strategią prawdopodobnie słabiej - toczy się o tym nieustanna dyskusja na sąsiednim forumku.
  • JORGE napisal(a):
    Praktycznie w każdej dziedzinie życia z którą miałem styczność okazało się, że ludzie na świeczniku nie są tam przypadkowo a dzięki temu kim są. Politykę znam słabo, ale to jest chyba najtrudniejsza z dziedzin, nie widzę powodu dlaczego w przypadku polityki miało być inaczej ?
    Istnieją upadki. W Nokii o telefonach wiedzieli wszystko i mieli najlepszych managerów a jednak z rynku wypadli.

  • edytowano August 2020
    Jeszcze nasuwa się podobny przykład - Kodak. Aha Kodak jako jeden z pierwszych wypuścił na rynek aparaty cyfrowe, a Nokia miała prototyp smartfona w pełni dotykowego jeszcze przed wieloma konkurentami, zdecydowały jednak błędne z dzisiejszej perspektywy decyzje zarządów
  • Przykładem upadku w polityce jest PO. AD 2001 byli to Olechowski, Płażyński, Rokita, Tusk i Gilowska, AD 2020 to Trzaskowski, Budka, Kierwiński, Tomczyk i Pomaska.
  • los napisal(a):
    Przykładem upadku w polityce jest PO. AD 2001 byli to Olechowski, Płażyński, Rokita, Tusk i Gilowska, AD 2020 to Trzaskowski, Budka, Kierwiński, Tomczyk i Pomaska.
    Ci pierwsi to były jakby nie patrzeć nietuzinkowe postacie, może postanowili zarząd dostosować do poziomu elektoratu?
  • MarianoX napisal(a):
    Jeszcze nasuwa się podobny przykład - Kodak. Aha Kodak jako jeden z pierwszych wypuścił na rynek aparaty cyfrowe, a Nokia miała prototyp smartfona w pełni dotykowego jeszcze przed wieloma konkurentami, zdecydowały jednak błędne z dzisiejszej perspektywy decyzje zarządów
    Nie. KODAK to inna ciut historia, bo firma... ma się dobrze! Żyje ze swoich patentów.
  • edytowano August 2020
    romeck napisal(a):
    MarianoX napisal(a):
    Jeszcze nasuwa się podobny przykład - Kodak. Aha Kodak jako jeden z pierwszych wypuścił na rynek aparaty cyfrowe, a Nokia miała prototyp smartfona w pełni dotykowego jeszcze przed wieloma konkurentami, zdecydowały jednak błędne z dzisiejszej perspektywy decyzje zarządów
    Nie. KODAK to inna ciut historia, bo firma... ma się dobrze! Żyje ze swoich patentów.
    To prawda, i będzie żyć długo z patentów podobnie jak Nokia (patent wars), ale nie za bardzo liczy się w swojej pierwotnej dziedzinie działalności:

    To trochę "zarządzanie masą upadłościową", którą to każda firma o długoletniej tradycji posiada zwykle pokaźną.

    https://android.com.pl/news/336200-nokia-rusza-do-walki-z-lenovo-przyczyna-jest-tak-stara-jak-rynek-elektroniki/
  • edytowano August 2020
    Nokia dalej jest na powierzchni dzięki sprzedaży bardzo zaawansowanych technologicznie produktów. Na swoim rynku infrastruktury technicznej dla telekomów jest jednym z głównych graczy i jest to jej pierwotna działalność. Oczywiście nie są to telefony - z tej katastrofy elegancko się wymiksowali sprzedając interes Microsoftowi.

    Na pewno nie jest to zarządzanie masą upadłościową.
  • edytowano August 2020
    To podobnie jak działy infrastrukturalne Ericksona, Motoroli itp. My tu w sposób oczywisty mówiliśmy o części "konsumenckiej" Nokii z którą to jest powszechnie kojarzona przez nie-specjalistów.

    Jeśli np. Sony wycofa się z elektroniki konsumenckiej RTV (poza PlayStaion) co jest prawdopodobne (opuścili już rynek PC-ów i notebooków) to też będziemy mówić o swoistym "upadku" pomimo, ze firma będzie nadal silnie stała w ubezpieczeniach (w Japonii) oraz branży muzycznej, filmowej i gamingowej.
  • MarianoX napisal(a):
    Jeszcze nasuwa się podobny przykład - Kodak. Aha Kodak jako jeden z pierwszych wypuścił na rynek aparaty cyfrowe, a Nokia miała prototyp smartfona w pełni dotykowego jeszcze przed wieloma konkurentami, zdecydowały jednak błędne z dzisiejszej perspektywy decyzje zarządów
    Nie. KODAK to inna ciut historia, bo firma... ma się dobrze! Żyje ze swoich patentów.
    MarianoX napisal(a):
    romeck napisal(a):
    MarianoX napisal(a):
    Jeszcze nasuwa się podobny przykład - Kodak. Aha Kodak jako jeden z pierwszych wypuścił na rynek aparaty cyfrowe, a Nokia miała prototyp smartfona w pełni dotykowego jeszcze przed wieloma konkurentami, zdecydowały jednak błędne z dzisiejszej perspektywy decyzje zarządów
    Nie. KODAK to inna ciut historia, bo firma... ma się dobrze! Żyje ze swoich patentów.
    To prawda, i będzie żyć długo z patentów podobnie jak Nokia (patent wars), ale nie za bardzo liczy się w swojej pierwotnej dziedzinie działalności...

    Kodak.

    No, nie wiem... Bo Kodak nie zarabiał na sprzedaży aparatów fotograficznych! To był kilku-kilkunasto procentowy udział w dochodzie firmy.

    Ale warto postudiować casus upadku, ponieważ CYFROWY aparat fotograficzny wymyślił właśnie... Kodak! I nawet był liderem sprzedaży cyfrówek!

    PATENTY & KnowHow goopcze!

    Minolta sprzedała cały dział foto, bo leciała w dół. Patenty & KnowHow kupiła Sony... Z Minolty Alfa zrobiło się Sony Alfa i dziś jest liderem na rynku aparatów.

    Pentax sam się sprzedał i z firmy został marką (brandem), a Patenty & KnowHow "rozszarpały" między siebie trzy kolejne firmy, a czwarta (dzisiejszy właściciel to Ricoh) stwierdziła, że profesjonalny sprzęt to jeszcze dekady będą lustrzanki, czyli popełniła seppuku a'la Kodak...

    (te trzy to: Hoy...
  • edytowano August 2020
    JORGE napisal(a):
    Żyjemy w stereotypie, wg mnie świadomie wywołanym, że politycy (1) to kurwy i złodzieje, tylko że w wersji lajt, prawicowej. Że się nie znają, (2) że nic nie potrafią, że są słabi, że mało wiedzą itp. Tak naprawdę nic na to nie wskazuje, są tam gdzie są, rządzą nami, tworzą prawo, dzielą kaskę. No dzierżą władzę. Rządzą nami. Ale dlaczego to nie my jesteśmy przy władzy ? Albo inaczej, jeżeli zdobyli władzę ludzie słabi i nami kierują, to jacy my musimy być słabi ? Bo to jest jedyny wniosek z takiego założenia. Albo oni wcale tacy słabi nie są.
    (1) to nie to samo co (2), zwłaszcza jak chodzi o stereotypowe rozumienie 'kurwy i złodzieja'.
    Na prostytutkach się nie znam, na złodziejach może bardziej. Oczywiście faktyczny złodziej zazwyczaj nie grzeszy ani inteligencją, ani zdolnościami, ani oczywiście bardzo często trzeźwością. Natomiast w powszechnym mniemaniu to właśnie ktoś silny, zdolny w tym, co robi i dużo wiedzący - gdzie można ukraść i jak.
    Więc zarzut, że politycy są nieudolni idzie w zupełnie innym kierunku niż, że kradną.

    Natomiast tu musisz rozróżnić dwie kwestie - zdolności do zdobycia władzy i zdolności do zarządzania tym państwem. Politics i policy. To, że ktoś wie, jak zrobić dobry PR i wygrać wybory (politics) nie oznacza jeszcze, że wie, jak dobrze napisać kodeks postępowania cywilnego czy jak zorganizować więziennictwo (policy). Proces zdobywania władzy jest w demokracji oddzielony od samych instytucji, to nie jest tak, że ktoś pracuje w jakimś ministerstwie i jak jest dobry, to od najniższego szczebla w końcu dochodzi do funkcji ministra, tylko że jakiś poseł, mając dobry wynik, żąda takiego ministerstwa. To jest swego rodzaju instytucjonalna patologia demokracji jako takiej.

    To oczywiście uwagi ogólne. Jaki nie przekonuje jak robić policy, tylko politics. Przekonuje, że wie lepiej niż ludzie, którzy w ostatnich 2 latach wygrali 4 / 4 wybory, w 3 mając rekordowy wynik w historii, a w czwartych, jeśli patrzeć na wyniki w I turze, a w II turze w liczbach bezwzględnych, drugi w historii. Sam oczywiście miewał dobre wyniki, ale raczej w mikroskali.
  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    Jaki nie przekonuje jak robić policy, tylko politics. Przekonuje, że wie lepiej niż ludzie, którzy w ostatnich 2 latach wygrali 4 / 4 wybory, w 3 mając rekordowy wynik w historii, a w czwartych, jeśli patrzeć na wyniki w I turze, a w II turze w liczbach bezwzględnych, drugi w historii. Sam oczywiście miewał dobre wyniki, ale raczej w mikroskali.
    Ja uwagi Jakiego postrzegam bardziej w kategoriach metapolityki. W sensie, że metapolityka polega na przesuwaniu okna Overtona, a okno to wskazuje, jakie masz dopuszczalne warianty policies.

    Ja trochę rozumiem, że od tego są partie potyliczne, żeby uprawiać politics, a sukces w tym zakresie pozwala im realizować policies. Natomiast metapolityka definiuje, jakie policies są w danej chwili wyobrażalne. Z tej też przyczyny jest najważniejsza, ale można też twierdzić, że to domena filozofów, myślicieli i liderów społecznych.

    Każda jak powyżej enuncjacja ważnego polityka to też zagranie na działce metapolitycznej. Bo jeśli takich enuncjacji nie będzie, to w przestrzeni publicznej zostaną wyłącznie wiedźmy i Lud Alfabetu, a wtedy jedynymi wyobrażalnymi policies będą te, które zaakceptują dwie ostatnie wspomniane grupy. Jak rozumiem, taka właśnie jest sytuacja w Europie Zachodniej i przed tym Jaki przestrzega.
  • Nie wiem, czy argumentacja "jak będziemy za wartościami to zgarniemy 1,79% więcej" to dobry programowy tekst metapolityczny.
  • edytowano August 2020
    @romeck - co do Kodaka, to ciocia wiki twierdzi że co z tego jak wymyślił, jak odłożył na półkę, żeby nowy produkt nie bruździł w sprzedaży filmów.
    Co prawda potem cyfrówkami stali, bo spostrzegli że panienki mają problem ze zgrywaniem zdjęć na kompa, więc wymyślili przystawkę do tego. Tak czy inaczej - Azjaci produkowali cyfrówki taniej, więc Kodak musiał dopłacać do cyfrowego biznesu, a na filmach zarabiał.
    Bieg czasu wymusił zmianę strategii - i chwałcia im za to, acz trzeba pamiętać że kiedyś Kodak był wręcz synonimem aparatu. Podobnie jak Nokia - komórki. No więc się pozmieniało.

    Co do tematu - zgadzam się z @Jorge że ludzie u szczytu są tam nieprzypadkowo. Acz ci niżej uwielbiają uwypuklać ich błędy - że niby zrobiliby to szybciej, lepiej itp a tych i tamtych błędów się ustrzegli. Co oczywiście wcale nie musi być (i najczęściej nie jest) prawdą.

    Ale z drugiej strony - są błędy popełniane przez specjalistów tak oczywiste, że aż trudno uwierzyć że się mogą zdarzyć.
    Banalny przykład piłkarski - każdy trener ma swojego ulubieńca. Pół biedy jak ulubieniec jest dobry, albo co najmniej niewiele gorszy od konkurenta. Gorzej, kiedy jest zgoła odwrotnie.

    Jeden z moich ulubionych przykładów to Rasiak za Janasa. Piłkarz który - kto dziś pamięta - był naprawdę bardzo dobry, jak na ówczesny stan naszej kadry. Niestety Janas stawiał na niego uparcie w momencie kiedy Rasiak był bez formy. Czym zapracował sobie na hejt - ale to i tak nic w porównaniu z tym co przeżywał sam Rasiak. I to nie tylko od kibiców - podczas meczu Anglia Polska komentujący razem ze Szpakowskim Lubański nie wytrzymał i wrzasnął: "Ja nie wiem co robi Rasiak w tym momencie na boisku!! Każde dotknięcie piłki przez niego to jest strata!"

    Takie coś w wykonaniu komentatora rzadko się zdarza. Ale Rasiak po prostu rozsypał się psychicznie. A Janas nadal na niego stawiał.

    I żeby było śmieszniej - Janasa uważam za jednego z najlepszych trenerów. On wprowadził Legię do Ligi Mistrzów, genialnie chowając Pisza w Goteborgu aż do zmęczenia się Szwedów. I gdyby nie kontuzje oraz beznadziejnie krótka ławka (w Atenach grał nie nadający się w ogóle do piłki na poziomie Marcin Jałocha), to przygoda mogła się wcale nie skończyć na 1/8 finału.

    Podsumowując - owszem, liderzy są na górze nie bez powodu. Ale i oni popełniają oczywiste błędy.
  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    Jaki nie przekonuje jak robić policy, tylko politics. Przekonuje, że wie lepiej niż ludzie, którzy w ostatnich 2 latach wygrali 4 / 4 wybory, w 3 mając rekordowy wynik w historii, a w czwartych, jeśli patrzeć na wyniki w I turze, a w II turze w liczbach bezwzględnych, drugi w historii. Sam oczywiście miewał dobre wyniki, ale raczej w mikroskali.
    To oczywiście prawda, tylko że jest jedno ALE.
    Kiedyś u nas w korpo był gościnnie Korzeniowski - i tłumaczył co się okazało, kiedy już został mistrzem olimpijskim.
    Otóż jego zespół był zdania, że należy robić wszystko tak jak robiliśmy dotąd - bo to nas doprowadziło do sukcesu. A on uważał, że przeciwnie - gdy będą robić to samo, to na pewno sukcesu nie powtórzy - bo inni będą kombinować, wyciągać wnioski z błędów itp.
    Miał oczywiście problem by przekonać swoją ekipę, no ale miał ten komfort, że to on tam rządził.

    Ja nie twierdzę i nie rozstrzygam. To co mówi Jaki jest mi bliskie - co wcale nie zmienia faktu, ze może nie mieć racji jeśli chodzi o zwycięstwo w wyborach. Ja tylko mówię że argument jak powyżej jest chwytliwy, ale nie zawsze słuszny.
  • No, w chodzie to głównie chodzi o to, żeby mieć chody u sędziów. Może ta ekipa uważała, że trzeba te chody wychodzić tak samo, jak wcześniej a Robert się obawiał, że inni chodziarze też je tak wychodzą.
  • @Tecum,

    wracając do sportowych analogii - chodzi o to, żeby nie było jak z "polską kadrą na wielkich imprezach". W eliminacjach grają dobrze, standardowo oklepując więcej lub mniej słabszych przeciwników. Jadą na "wielką imprezę", gdzie mają być "wielkie drużyny", więc już zwykła taktyka i dobra gra nie wystarczy, o nie. Trzeba wymyślić coś specjalnego, żeby zaskoczyć rywali.

    A jak się kończy? Że zaskakują sami siebie, bo nie wiedzą, co mają grać.

    Na lekkiej atletyce nie znam się w ogóle.
  • To nawet nie chodzi o "lekkoatletykę" ale o IO. Otóż zdecydowana większość sportów olimpijskich to są sporty olimpijskie, czyli takie, które poza IO oglądane są przez zawodników i ich rodziny. Jak na IO rozgrywane są zawody w (dajmy na to) wioślarstwie, to zawrotu głowy można dostać od liczby medali naszych zawodników na MŚ i ME. Na IO jednak wszyscy się szykują, bo Renata Mauser-Różańska jest złotą medalistką tak, jak Majewski w kuli. Gdyby zdobyła MŚ nikt by o niej nie słyszał. Dlatego też wszyscy szykują formę na IO i o medal tam jest znacznie trudniej.
    Natomiast tzw. chód sportowy to osobna kategoria, bo tam wszyscy biegną a medale zdobywają ci, którzy pobiegli najszybciej a których sędziowie akurat nie zdyskwalifikują.
  • trep napisal(a):
    No, w chodzie to głównie chodzi o to, żeby mieć chody u sędziów. Może ta ekipa uważała, że trzeba te chody wychodzić tak samo, jak wcześniej a Robert się obawiał, że inni chodziarze też je tak wychodzą.
    No nie bardzo o to.
    Korzeniowski mówił, że po dyskwalifikacji w Barcelonie obiecał sobie, że nie będzie płakał, tylko zostanie mistrzem świata w prawidłowym chodzeniu. Żeby nikt się nie mógł o nic przypierdolić.
    A że tam - jak tłumaczył - krótko potem zmieniły się przepisy regulujące jak się prawidłowo chodzi, to niejako wszyscy zaczynali "od zera" co ułatwiło mu zadanie. I - chwalił się - nie został już potem zdyskfalifikowany nigdy.

    Nota bene raz wygrał złoto olimpijskie mimo że był drugi na mecie - a to dlatego że przeciwnik szedł nieprzepisowo. Korzeniowski o tym wiedział, mimo to nie dał się sprowokować i nie zrobił tego samego. O tym że został mistrzem dowiedział się dopiero jakiś czas po ukończeniu chodu.

    A tu rzeczony finish (od 3:40) - zwróć uwagę na styl obu panów. Przecież to aż krzyczy jak ten meksykanin "idzie".
    Nota bene - dyskwalifikacja została orzeczona zanim w ogóle Segura wlazł na stadion, ale sędziowie go nie dogonili i nie pokazali mu kartki.


  • edytowano August 2020
    rozum.von.keikobad napisal(a):
    @Tecum,

    wracając do sportowych analogii - chodzi o to, żeby nie było jak z "polską kadrą na wielkich imprezach". W eliminacjach grają dobrze, standardowo oklepując więcej lub mniej słabszych przeciwników. Jadą na "wielką imprezę", gdzie mają być "wielkie drużyny", więc już zwykła taktyka i dobra gra nie wystarczy, o nie. Trzeba wymyślić coś specjalnego, żeby zaskoczyć rywali.

    A jak się kończy? Że zaskakują sami siebie, bo nie wiedzą, co mają grać.
    A to też prawda. I ja to rozumiem.
    Nie ma prostych i oczywistych rozwiązań. Dlatego nie było moim celem stwierdzanie kto ma rację, tylko że kto jak wysoko i co dotąd wygrał, nie oznacza - w perspektywie przyszłych wyborów - niczego.
  • TecumSeh napisal(a):
    ludzie u szczytu są tam nieprzypadkowo.
    Ale to "nieprzypadkowo" ma tak z najgrubszego grubsza dwa warianty.

    Nieprzypadkowo, bo wykazał się umiejętnościami w zarządzaniu ludźmi i rozwiązywaniu problemów.

    Nieprzypadkowo, bo wykazał się umiejętnościami w intrygach personalnych i wykolegował kolegów.

    Drugi wariant czasem nazywa się mądrze "selekcją negatywną", ścieżką awansu dla psychopatów, ale wiadomo o co chodzi.

  • edytowano August 2020
    kto jak wysoko i co dotąd wygrał, nie oznacza - w perspektywie przyszłych wyborów - niczego.
    _______________________

    No i tu jest, jeśli to zdanie było przemyślane, a nie z rozpędu, mamy różnicę fundamentalną. Nie dotyczy ona ani polityki, ani "wartości", ale ogólnie podejścia to zdobywania wiedzy.

    Mnie najbardziej przekonuje podejście empiryczne, czyli bazowanie na tym, co zostało sprawdzone. Czy to podejście daje 100%, że tak będzie w przeszłości? Nie da, ale daje spore prawdopodobieństwo. To o wiele skuteczniejsza metoda niż "bo tak wymyśliłem", "ja tak wiem, a inne tezy są brawurowe", co wiadomym osobom, które podają się na forum za empirystów wystarcza za całą argumentację.

    W ostatnich wyborach osoby, które bazowały na dotychczasowej wiedzy, czyli nudnych liczbach z poprzednich wyborów i z I tury, zarówno na forum, jak i spoza forum*, przewidziały wyniki co do zasady bardzo dokładnie, z dokładnością do ułamków procenta. Osoby, które dawały wynik, "bo tak czują" albo w ogóle nie wierzyły, że Trzaskowski osiągnie dobry wynik (co teraz próbują zakrzyczeć wysuwając kolejne "trve prawdziwe" tezy), albo twierdziły, że Duda przegra, bo poczytały, co się dzieje na twitterze. Oczywiście niektóre trafiły, bo trafić można zawsze.

    Można trafić na intuicji i można pomylić się na empirii. Skąd to wiemy? Też z empirii, czyli oczywiście możemy być w błędzie ;)

    * tu polecam przykład Kuraka, który najpierw dość rzetelnie wyliczył, ile Duda dostanie w II turze (i dał całkiem trafne przewidywanie), a potem w tym samym tekście stwierdził, że jeszcze od siebie mu dorzuca, "bo tak mu podpowiada intuicja" w rezultacie prognoza odeszła od realizmu, oczywiście nie jakoś znacznie, bo też dużo nie dorzucił.
  • W ogóle nie ma znaczenia, co o chodzie mówi sam Korzeniowski. Przecież wiadomo, że nie powie nic, co by deprecjonowało jego sukces.
  • Więc teraz - jaki Jaki ma dowód (empiryczny czy jakikolwiek inny), że zaostrzenie kursu w podany sposób przyniesie lepszy efekt wyborczy?

    A dalsza kwestia jest taka, jakby na "uplatformianie PiSu" i zbyt liberalny kurs w sprawach obyczajowych grzmiał z lubianych osób na forum Macierewicz czy z nielubianych Marek Jurek, to można by uznać za wiarygodne. Ale gość, który dwa razy odszedł z PiSu, z tego za pierwszym razem do PO, to brzmi śmiesznie.
  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    kto jak wysoko i co dotąd wygrał, nie oznacza - w perspektywie przyszłych wyborów - niczego.
    _______________________

    No i tu jest, jeśli to zdanie było przemyślane, a nie z rozpędu, mamy różnicę fundamentalną. Nie dotyczy ona ani polityki, ani "wartości", ale ogólnie podejścia to zdobywania wiedzy.

    Mnie najbardziej przekonuje podejście empiryczne, czyli bazowanie na tym, co zostało sprawdzone. Czy to podejście daje 100%, że tak będzie w przeszłości? Nie da, ale daje spore prawdopodobieństwo. To o wiele skuteczniejsza metoda niż "bo tak wymyśliłem", "ja tak wiem, a inne tezy są brawurowe", co wiadomym osobom, które podają się na forum za empirystów wystarcza za całą argumentację.
    No i pięknie.

    Przy czym na każdą taktykę trzeba patrzeć od strony ram formalnych, w jakich ma być grana.

    Przykładowo, w wyborach parlamentarnych jest tak, że głosujesz nie tylko na listę, ale i na konkretnego kandydata w jej obrębie.

    Jeśli, powiedzmy, na liście Zjednoczonej Prawicy, znajdzie się kandydat Jaki z Solarnej Polski i dostanie wyraźnie więcej głosów, niż by to wynikało z jakiegoś tam zwykłego rozkładu, to będzie to znaczyło, że jest wśród wyborców ZP grupa, która towar pana Patryka kupuje.

    Odwieczne pytanie: Czy lepiej być bezideową partią władzy, z lekkim centroprawicowym zabarwieniem, czy też może partią patriotyczno-konserwatywno-prawicowej idei bez szans na władzę? staje się w kontekście ZP neutralne, gdyż PiS robi za tę pierwszą partię, a Solarna może jednocześnie jechać po bandzie i pożywać frukta władzy. A, i jeszcze negocjować podwójne miejsca na listach w następnych wyborach.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.