Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Twoim bezpośrednim, egzystencjalnym wrogiem nie jest pełowiec, tylko kolega z listy.
Dlaczego wrogiem? Jak jakiś rekin wykręca bardzo dobry wynik, to potem za nim też płotka może się prześliznąć.
I dlatego są posłowie ze 100 tysiącami głosiów i tacy co mają kilka tysięcy. Dana cwana Jachira wykręciła tylko sześć tysięcy, ale to było w pełoskiej Warszawie i weszła.
Tak, to urok systemu proporcjonalnego. Dlatego, co do zasady i bez odnoszenia się do polskich realiów uważam system JOW za lepszy. Ale PiSowi z innych względów nie opłaca się przejść na większościowy, a dlaczego, to już jest wyliczone w moim wątku senackim.
btw, używanie słowa "ordynacja" to już archaizm, od 2011 r. system wyborczy jest regulowany przez kodeks, a nie ordynacje, chyba jedyna "ordynacja" jaka się w nazewnictwie ustawowym ustała, to podatkowa
rozum.von.keikobad napisal(a): btw, używanie słowa "ordynacja" to już archaizm, od 2011 r. system wyborczy jest regulowany przez kodeks, a nie ordynacje, chyba jedyna "ordynacja" jaka się w nazewnictwie ustawowym ustała, to podatkowa
Fak co za czasy. Czekamy jeszcze tylko na kodeks zamówień publicznych i kodeks rybołówstwa.
Nie wię, czy dobrze rozumię, ale Prezes idzie chyba w drugą stronę:
Wg @rzeczpospolita Jarosław Kaczyński miał powiedzieć na wyjazdowym.posiedzeniu klubu PiS, że "głównym celem ma być walka o elektorat aspiracyjny, który powstaje też dzięki zmianom społecznym, wynikającym z działań i programów partii". To jest więc czas dobrozmianowych gołębi
trep napisal(a): Nie wię, czy dobrze rozumię, ale Prezes idzie chyba w drugą stronę:
Wg @rzeczpospolita Jarosław Kaczyński miał powiedzieć na wyjazdowym.posiedzeniu klubu PiS, że "głównym celem ma być walka o elektorat aspiracyjny, który powstaje też dzięki zmianom społecznym, wynikającym z działań i programów partii". To jest więc czas dobrozmianowych gołębi
A skąd (dorozumiana) teza, że osoby, które się bogacą, są postępowe?
Co za paskudną trywializacją tematu jest sprowadzanie wszystkiego do "zaostrzania kursu", jakby to o to chodziło. To nie chodzi o kwestie jakiejś taktyki. Czy porządne uczczenie 100-lecia niepodległości 2 lata temu albo 100-lecia Cudu nad Wisłą w tym roku to byłoby "zaostrzenie kursu"???? I czy to straszne "zaostrzenie kursu" w postaci godnych obchodów rzeczywiście przeszkodziłoby w wygraniu wyborów??? Jest taka anegdota, jak to w czasie II wojny światowej na posiedzeniu brytyjskiego rządu ktoś zaproponował, by obciąć wydatki na kulturę, bo przecież jest wojna, na co zdumiony Churchill miał odpowiedzieć: "No ale o co my tę wojnę toczymy??". Nie mam złudzeń, że historyjka jest zmyślona, ale przytaczam ją dla przesłania. Co z tego, że wygrywa wybory, skoro niejasny jest cel owego wygrywania. Inna sprawa, że obecne postępowanie prędzej czy później doprowadzi do klęski. Już teraz widoczne są symptomy (porażka w wyborach samorządowych, słaby mimo zwycięstwa wynik wyborów prezydenckich). Nikt nie zwrócił uwagi na co najmniej niepokojący, a wręcz przerażający fragment tekstu Jakiego. Chodzi o wzmiankę, że spotyka się on z opiniami, że lewactwo na pewno zatriumfuje, bo przecież zatriumfowało na Zachodzie i że jedyne, co można zrobić, to utrzymać "sterowność państwa". Przecież to jest akt zdrady i walkower. Zaznaczam dla trywializujących - nie, nie chodzi o "zaostrzanie kursu", o jakieś buńczuczne zapowiedzi, tylko o dostrzeganie problemów i walkę, choćby nie wiem jak dyskretną i opatuloną łagodną retoryką. Oczywiście, to nie jest proste, ale co innego ostrożne przycupnąć i czekać na okazję, a co innego położyć się plackiem i jedynie maskować to od czasu do czasu odrobiną retoryki, zwykle w kampanii wyborczej dla zaspokojenia potrzeb emocjonalnych elektoratu, a nie w ramach prawdziwej metapolitycznej ofensywy.
To nie jest zaostrzanie lub łagodzenie tylko syndrom tłustego kota. Działacze PiS i szerzej Dobrej Zmiany rządzą już prawie 5 lat i się do tego przyzwyczaili. Mają dużo do stracenia i dlatego paradoksalnie popadają w defetyzm. On ich doprowadzi, jeśli kontynuowany, do przegranej za 3 i pół roku, ale pozwoli spokojnie konsumować owoce wygranej przez te 3 i pół roku. Dlatego potrzebny jest kongres programowy i kolejna rekonstrukcja. To ryzykowne, ale tylko to daje szansę na "nowe otwarcie". JarKacz to wie i zburzy ich komfort. Oponenci i zwolennicy świętego spokoja pójdą w odstawkę już. Oczywiście jak zawsze problemem jest koalicja bo gowinowcy będą się chcieli ze zmian wyłączyć.
Już teraz widoczne są symptomy (porażka w wyborach samorządowych, słaby mimo zwycięstwa wynik wyborów prezydenckich). __________________
PiS wybory samorządowe wygrał. Nikt nie miał tak dobrego wyniku do sejmików odkąd one istnieją. Biorąc pod uwagę przeciętne odchylenia w poszczególnych rodzajach wyborów, PiS dostał wynik odpowiadający mniej więcej 44% w wyborach do Sejmu. Był już o tym wątek, z dokładnymi wyliczeniami https://excathedra.pl/index.php?p=/discussion/10457/benchmark
Choć nie wszędzie wybory rzeczywiście wygrano. Np. niejaki Jaki ze swoim złotymi radami rewelacyjnego wyniku nie osiągnął.
PiS wybory samorządowe przegrał z kretesem i nie zmieni tego żadne zasłanianie oczu, żadne tupanie nogą, żadne obrażanie się na rzeczywistość, żadne wyzłośliwianie się wobec niezaślepionych, ba - nie zmieni tego nawet desperackie wywlekanie wąskiego, niereprezentatywnego wycinka rzeczywistości pasującego do głupiej tezy o tym, że PiS "wygrał" wybory SAMORZĄDOWE poprzez wygranie wyborów do... SEJMIKÓW. Stosując tę genialną metodę orzekania o wyniku wyborów można dojść do wniosku, że Platforma Obywatelska wygrała... wybory parlamentarne w 2019 roku, bo przecież wygrała wybory do Senatu! Można powiedzieć, że przecież PiS zawsze przegrywał wybory samorządowe, więc ta porażka o niczym nie świadczy. BYNAJMNIEJ! Widać bowiem pogorszenie stanu w stosunku do wyników z 2014 roku. PiS stracił siedem miast prezydenckich, zyskał jedno, czyli bilans wynosi -5. Ktoś powie: specyfika dużych miast. Otóż nie! Po pierwsze, część z tych miast prezydenckich to już nie są wcale takie ogromne miasta. Te stracone to byłe ośrodki wojewódzkie z czasów małych województw,(jedno w ogóle nie było nigdy wojewódzkim). Żadne z tych miast nie jest obecnym miastem wojewódzkim. Żadne z nich nie jest tęczową Warszawą. Żadne z nich nie jest jakąś niebywałą metropolią: Biała Podlaska ma 57 tysięcy mieszkańców, Łomża - 62 tys., Nowy Sącz - 83 tys., Siedlce - 78 tys., Ostrołęka - 52 tys., Radomsko - 46 tysięcy. W całej Polsce Pisałem wyżej o średnich miastach. W mniejszych jest ciut lepiej, ale też jest cofanie się w stosunku do roku 2014. Weźmy na tapetę północną część województwa lubelskiego. W miastach tego województwa położonych na północ od Lublina nie przybył w 2018 roku żaden nowy burmistrz z PiS, za to ubyło 3 dotychczasowych (Łęczna, Łuków, Lubartów - no, dobra, Łęczna akurat nie jest tak na północ, raczej na wschód, ale to takie uproszczenie ) Zresztą warto poczynić zestawienie Łęcznej z Łosicami. To ostatnie miasto jest już nie w lubelskim, tylko w mazowieckim, ale powiat łosicki graniczy z woj. lubelskim i generalnie to ściana wschodnia. Tak się bowiem składa, że w obu tych miastach w 2014 i 2018 byli ci sami kandydaci - kandydat z PiS i kandydat spoza PiS-u - w obu miastach w obu wyborach ten sam. W Łęcznej wygrał w 2014 kandydat PiS-u, w Łosicach przegrał. W 2018 burmistrz Łęcznej przegrał, zaś kandydat w Łosicach znowu przegrał, i to większą proporcją niż 4 lata wcześniej (62/38, 74/26). Oczywiście, każde miasto czy gmina są inne, są różne specyficzne, lokalne uwarunkowania, ale jednak ogólna tendencja jest widoczna i wyraźna - PiS więdnie, cofa się i zwija. Pikanterii dodaje fakt, że region, którego użyłem jako przykładu, to region wschodni, konserwatywny, który w innych wyborach głosuje na PiS. Wygrał on tam zarówno w 2015 r., jak też w 2019 roku. Zatem to nie tęczowe nastawienie mieszkańców zadecydowało, a zła polityka PiS-u, jego arogancja i fatalna polityka kadrowa. No, ataki drugiej strony pewnie też, ale to czynnik niezależny. Nie do końca można też powiedzieć, że wybory samorządowe są nie dla PiS-u, bo - jak wspominałem - w 2014 roku było lepiej. Ciekawe byłoby zestawienie w skali ogólnopolskiej - ilu PiS stracił burmistrzów, wójtów, większości w radach gminnych, miejskich i powiatowych. Obstawiam, że w całej Polsce wyniki w 2018 roku były gorsze niż w 2014 - że tam, gdzie wygrywał, przeważnie przegrywa, że tam gdzie przegrywał, przegrał mocniej (gorsze procentowo wyniki, brak II tury wobec jej obecności 4 lata wcześniej itp. itd.). No i na koniec warto przytoczyć historię przysłowiowego wyjątku potwierdzającego regułę, to jest Chełma. Jest to jedyne miasto w województwie lubelskim i w całej Polsce (no, w teorii niby jest jeszcze drugie, ale o tym poniżej), w którym w 2018 roku wybory na prezydenta miasta wygrał kandydat PiS-u nie będący już wcześniej prezydentem. Prezydenci z PiS są jeszcze w Zamościu i Stalowej Woli, ale oni wygrali już w 2014 roku. Aha, jeszcze w Bełchatowie i Tomaszowie Mazowieckim są prezydenci będący członkami PiS-u, ale w 2018 roku startujący jako niezależni, choć są członkami partii i 4 lata wcześniej startowali i wygrali pod szyldem PiS-u. Poza Chełmem teoretycznie drugim miastem z nowym prezydentem z PiS-u jest Otwock, ale tam był już w 2014 roku prezydent z PiS-u, tyle że inny, zatem to miasto nie zostało "zdobyte", ale utrzymane, tak jak te wymienione w poprzednim akapicie. Jak to było w Chełmie?. Otóż prezydent Banaszek to ktoś przypominający Jakiego - młody, dynamiczny, inteligentny, nieuwikłany w toksyczne układy, zaprzeczenie tępego karierowicza, teczkonosza i BMW. Jak to się stało, że ktoś taki w ogóle został wystawiony? Otóż, podobnie jak Jaki, został wystawiony na pożarcie - bo wiadomo było, że obaj przegrają. Tymczasem, w przeciwieństwie do Warszawy, niemający szans kandydat jednak wygrał! Cóż, można by rzec, że "dał nam przykład Banaszek, jak zwyciężać mamy". Co ciekawe, rok później jego matka została wystawiona w wyborach parlamentarnych i dostała w Chełmie 4 tysiące głosów. W całym okręgu dostała 13 tysięcy głosów i zdobyła mandat. Stało się tak, mimo że była ostatnia na liście.
Uff... Tak się napracowałem nad tym postem, że aż głupio będzie, że gdzieś zginie w głębi wątku. Wrzucę go drugi raz jako oddzielny wątek, tym bardziej, że poruszony temat jest w sumie offtopem.
Komentarz
I dlatego są posłowie ze 100 tysiącami głosiów i tacy co mają kilka tysięcy. Dana cwana Jachira wykręciła tylko sześć tysięcy, ale to było w pełoskiej Warszawie i weszła.
btw, używanie słowa "ordynacja" to już archaizm, od 2011 r. system wyborczy jest regulowany przez kodeks, a nie ordynacje, chyba jedyna "ordynacja" jaka się w nazewnictwie ustawowym ustała, to podatkowa
Jest taka anegdota, jak to w czasie II wojny światowej na posiedzeniu brytyjskiego rządu ktoś zaproponował, by obciąć wydatki na kulturę, bo przecież jest wojna, na co zdumiony Churchill miał odpowiedzieć: "No ale o co my tę wojnę toczymy??". Nie mam złudzeń, że historyjka jest zmyślona, ale przytaczam ją dla przesłania. Co z tego, że wygrywa wybory, skoro niejasny jest cel owego wygrywania. Inna sprawa, że obecne postępowanie prędzej czy później doprowadzi do klęski. Już teraz widoczne są symptomy (porażka w wyborach samorządowych, słaby mimo zwycięstwa wynik wyborów prezydenckich).
Nikt nie zwrócił uwagi na co najmniej niepokojący, a wręcz przerażający fragment tekstu Jakiego. Chodzi o wzmiankę, że spotyka się on z opiniami, że lewactwo na pewno zatriumfuje, bo przecież zatriumfowało na Zachodzie i że jedyne, co można zrobić, to utrzymać "sterowność państwa". Przecież to jest akt zdrady i walkower. Zaznaczam dla trywializujących - nie, nie chodzi o "zaostrzanie kursu", o jakieś buńczuczne zapowiedzi, tylko o dostrzeganie problemów i walkę, choćby nie wiem jak dyskretną i opatuloną łagodną retoryką. Oczywiście, to nie jest proste, ale co innego ostrożne przycupnąć i czekać na okazję, a co innego położyć się plackiem i jedynie maskować to od czasu do czasu odrobiną retoryki, zwykle w kampanii wyborczej dla zaspokojenia potrzeb emocjonalnych elektoratu, a nie w ramach prawdziwej metapolitycznej ofensywy.
__________________
PiS wybory samorządowe wygrał. Nikt nie miał tak dobrego wyniku do sejmików odkąd one istnieją. Biorąc pod uwagę przeciętne odchylenia w poszczególnych rodzajach wyborów, PiS dostał wynik odpowiadający mniej więcej 44% w wyborach do Sejmu.
Był już o tym wątek, z dokładnymi wyliczeniami
https://excathedra.pl/index.php?p=/discussion/10457/benchmark
Choć nie wszędzie wybory rzeczywiście wygrano. Np. niejaki Jaki ze swoim złotymi radami rewelacyjnego wyniku nie osiągnął.
Btw. jeśli SERIO chodzi o to, żeby robić "godne uroczystości państwowe", to czemu przez ponad 2 godziny obaj panowie o tym ani słowa?
https://www.radiomaryja.pl/multimedia/rozmowy-niedokonczone-wojna-cywilizacji-zagrozenie-dla-polski-cz-ii/
... chyba że było w I części, choć bardzo wątpię.
Można powiedzieć, że przecież PiS zawsze przegrywał wybory samorządowe, więc ta porażka o niczym nie świadczy. BYNAJMNIEJ! Widać bowiem pogorszenie stanu w stosunku do wyników z 2014 roku. PiS stracił siedem miast prezydenckich, zyskał jedno, czyli bilans wynosi -5. Ktoś powie: specyfika dużych miast. Otóż nie! Po pierwsze, część z tych miast prezydenckich to już nie są wcale takie ogromne miasta. Te stracone to byłe ośrodki wojewódzkie z czasów małych województw,(jedno w ogóle nie było nigdy wojewódzkim). Żadne z tych miast nie jest obecnym miastem wojewódzkim. Żadne z nich nie jest tęczową Warszawą. Żadne z nich nie jest jakąś niebywałą metropolią: Biała Podlaska ma 57 tysięcy mieszkańców, Łomża - 62 tys., Nowy Sącz - 83 tys., Siedlce - 78 tys., Ostrołęka - 52 tys., Radomsko - 46 tysięcy.
W całej Polsce
Pisałem wyżej o średnich miastach. W mniejszych jest ciut lepiej, ale też jest cofanie się w stosunku do roku 2014. Weźmy na tapetę północną część województwa lubelskiego. W miastach tego województwa położonych na północ od Lublina nie przybył w 2018 roku żaden nowy burmistrz z PiS, za to ubyło 3 dotychczasowych (Łęczna, Łuków, Lubartów - no, dobra, Łęczna akurat nie jest tak na północ, raczej na wschód, ale to takie uproszczenie )
Zresztą warto poczynić zestawienie Łęcznej z Łosicami. To ostatnie miasto jest już nie w lubelskim, tylko w mazowieckim, ale powiat łosicki graniczy z woj. lubelskim i generalnie to ściana wschodnia. Tak się bowiem składa, że w obu tych miastach w 2014 i 2018 byli ci sami kandydaci - kandydat z PiS i kandydat spoza PiS-u - w obu miastach w obu wyborach ten sam. W Łęcznej wygrał w 2014 kandydat PiS-u, w Łosicach przegrał. W 2018 burmistrz Łęcznej przegrał, zaś kandydat w Łosicach znowu przegrał, i to większą proporcją niż 4 lata wcześniej (62/38, 74/26).
Oczywiście, każde miasto czy gmina są inne, są różne specyficzne, lokalne uwarunkowania, ale jednak ogólna tendencja jest widoczna i wyraźna - PiS więdnie, cofa się i zwija.
Pikanterii dodaje fakt, że region, którego użyłem jako przykładu, to region wschodni, konserwatywny, który w innych wyborach głosuje na PiS. Wygrał on tam zarówno w 2015 r., jak też w 2019 roku. Zatem to nie tęczowe nastawienie mieszkańców zadecydowało, a zła polityka PiS-u, jego arogancja i fatalna polityka kadrowa. No, ataki drugiej strony pewnie też, ale to czynnik niezależny. Nie do końca można też powiedzieć, że wybory samorządowe są nie dla PiS-u, bo - jak wspominałem - w 2014 roku było lepiej.
Ciekawe byłoby zestawienie w skali ogólnopolskiej - ilu PiS stracił burmistrzów, wójtów, większości w radach gminnych, miejskich i powiatowych. Obstawiam, że w całej Polsce wyniki w 2018 roku były gorsze niż w 2014 - że tam, gdzie wygrywał, przeważnie przegrywa, że tam gdzie przegrywał, przegrał mocniej (gorsze procentowo wyniki, brak II tury wobec jej obecności 4 lata wcześniej itp. itd.).
No i na koniec warto przytoczyć historię przysłowiowego wyjątku potwierdzającego regułę, to jest Chełma. Jest to jedyne miasto w województwie lubelskim i w całej Polsce (no, w teorii niby jest jeszcze drugie, ale o tym poniżej), w którym w 2018 roku wybory na prezydenta miasta wygrał kandydat PiS-u nie będący już wcześniej prezydentem. Prezydenci z PiS są jeszcze w Zamościu i Stalowej Woli, ale oni wygrali już w 2014 roku. Aha, jeszcze w Bełchatowie i Tomaszowie Mazowieckim są prezydenci będący członkami PiS-u, ale w 2018 roku startujący jako niezależni, choć są członkami partii i 4 lata wcześniej startowali i wygrali pod szyldem PiS-u.
Poza Chełmem teoretycznie drugim miastem z nowym prezydentem z PiS-u jest Otwock, ale tam był już w 2014 roku prezydent z PiS-u, tyle że inny, zatem to miasto nie zostało "zdobyte", ale utrzymane, tak jak te wymienione w poprzednim akapicie.
Jak to było w Chełmie?. Otóż prezydent Banaszek to ktoś przypominający Jakiego - młody, dynamiczny, inteligentny, nieuwikłany w toksyczne układy, zaprzeczenie tępego karierowicza, teczkonosza i BMW. Jak to się stało, że ktoś taki w ogóle został wystawiony? Otóż, podobnie jak Jaki, został wystawiony na pożarcie - bo wiadomo było, że obaj przegrają. Tymczasem, w przeciwieństwie do Warszawy, niemający szans kandydat jednak wygrał! Cóż, można by rzec, że "dał nam przykład Banaszek, jak zwyciężać mamy".
Co ciekawe, rok później jego matka została wystawiona w wyborach parlamentarnych i dostała w Chełmie 4 tysiące głosów. W całym okręgu dostała 13 tysięcy głosów i zdobyła mandat. Stało się tak, mimo że była ostatnia na liście.
Uff... Tak się napracowałem nad tym postem, że aż głupio będzie, że gdzieś zginie w głębi wątku. Wrzucę go drugi raz jako oddzielny wątek, tym bardziej, że poruszony temat jest w sumie offtopem.
Nowy wątek: https://excathedra.pl/index.php?p=/discussion/11420/przegrane-wybory-samorzadowe-w-2018-r-mala-analiza#latest