trep napisal(a): Walka toczy się o Nevadę i Florydę. Jasne, że jak Biden wymusi szantażę zmianę muzy w klubie, to jego wyborcy w Niujorku jeszcze bardziej go polubią, ale nieoto.
Tylko że u nas głos w Warszawie / na Podkarpaciu liczy się tak samo jak w "swing state" GOP. W USA dodatkowy głos w swing state robi różnicę, w NY czy Montanie nie.
trep napisal(a): Walka toczy się o Nevadę i Florydę. Jasne, że jak Biden wymusi szantażę zmianę muzy w klubie, to jego wyborcy w Niujorku jeszcze bardziej go polubią, ale nieoto.
Tylko że u nas głos w Warszawie / na Podkarpaciu liczy się tak samo jak w "swing state" GOP. W USA dodatkowy głos w swing state robi różnicę, w NY czy Montanie nie.
To była przenośnia.
Nie rozumiem, co miała oznaczać. Jeszcze raz: w Polsce można wygrać wybory mobilizując własny elektorat i nie zabiegając o "wyborców środka". W USA jest to znacznie trudniejsze, bo mobilizuje się swoich w stanach, gdzie i tak się wygra. A trzeba wygrać stany, w których jest wielu "wyborców środka". U nas nie trzeba, jest inny system wyborczy. W Polsce nie ma żadnej (przenośnej) Nevady i Florydy, o którą by się walczyło.
Duże miasta stały się przechowalnią zakompleksionych nieudaczników, po prostu miasto zamieniło się ze wsią. Przez to, do karierowiczów (w większości usłużnych, a nie przebojowych) dołączyły przegrywy i nieudacznicy płci obojga. Pomogę: na wsi twoja sytuacja jest dość dobrze znana wszystkim, więc albo coś poprawiasz w swoim życiu albo masz świadomość jak jesteś postrzegany (idealizacja, ale nie deformująca), a w wielkim mieście jesteś anonimowym kłamcą fasadowym. Dodatkowo szoszjalmedia w tym pomagają (mam 1500 znajomych w soszjalmediach=jestem przegrywem bez znajomych w świecie realnym). Klucz do 'odbicia' 'Warszawy' leży w zrozumieniu końcówki XIX i początku XX wieku. Co do meritum, to nie losie, w mojej opinii to nie była ustawka, a rozpaczliwe kontrolowane detonowanie potwornej wtopy, a że 'nasza strona' pomogła, to straty udało się zminimalizować.
ms.wygnaniec napisal(a): Duże miasta stały się przechowalnią zakompleksionych nieudaczników, po prostu miasto zamieniło się ze wsią.
Coś w tym jest. Już od lat zauważam, że mieszkańcy wsi (rolnicy i drobni oraz nie tak drobni przedsiębiorcy) poziomem i znajomością świata przewyższają miastowych.
To jest jedna z licznych słabości, które na zawsze zostaną dla mnie tajemnicą. I to wcale nie jest sprawa wieku, bo jak miałem 20 lat, też nie gustowałem w klubach i dyskotekach.
Pani_Łyżeczka napisal(a): To by wyjaśniało mnogość tych "pohulanek" czyli klubów gdzie się można nahlać, pohulać i zmacać.
Eeech! Napijmy się!
BTW zbrodniczy Trzasku zamknął wolny flaszkodrom na wiślanym boulevardzie i trzeba jak wszędzie opłacać marżę gastronomiczną wyzyskiwaczom. Pfui. Niech żyje wolna wolna przestrzeń!
ms.wygnaniec napisal(a): Duże miasta stały się przechowalnią zakompleksionych nieudaczników, po prostu miasto zamieniło się ze wsią. Przez to, do karierowiczów (w większości usłużnych, a nie przebojowych) dołączyły przegrywy i nieudacznicy płci obojga. .
Mógłby Kolega doprecyzować kim według niego są często przez niego wymieniani w postach "przegrywy i nieudacznicy"?
Czym oni się różnią jeśli w ogóle od szeregowych pracowników firm i korporacji?
los napisal(a): To jest jedna z licznych słabości, które na zawsze zostaną dla mnie tajemnicą. I to wcale nie jest sprawa wieku, bo jak miałem 20 lat, też nie gustowałem w klubach i dyskotekach.
BTW - Rafau ma prawie 50 lat.
Łączę się w przeżywaniu tajemnicy, dla mnie takie miejsca to piekuo - hałas, zaduch, ścisk - brrr
i mentalnością. Normalny człowiek podejmuje aktywności zawodowe i albo mu się udaje albo ponosi porażkę, jeżeli ponosi porażkę, to modyfikuje swoje zachowanie i podejmuje kolejną próbę. Nieudacznik nie podejmuje samodzielnie nic, jak się go nie przestawi, to będzie tkwił i się użalał oraz zazdrościł, wrodzona gnuśność i rozmemłanie (słaba skłonność do samoorganizacji i dyscypliny) powoduje notoryczny brak realnych sukcesów w średniej i dłuższej perspektywie czasowej. Przegryw to osoba, która podejmuje pierdyliard wyzwań, tyle że zawsze i to z niewiadomych powodów odnosi same porażki. Kompletny brak realnej oceny własnych działań i ich skutków skutkuje pretensją do świata o niedocenienie. Oba typy masowo zasiedlają korporacje i są ich zmorą. Dodaj do tego pielęgnację własnego ego, kompleksy oraz bezwysiłkową aspirację do Bycia (przykład Pani Łyżeczki, w zwulgaryzowanej wersji to: nie mam mieszkania (wynajem), samochodu (zbiorkom albo stary/hipermarketowy rower) , telefonu (służbowy), komputera (służbowy), to stanę się chociaż mniej wybredna przy zezwalaniu na przypadkowe kontakty seksualne w modnych klubach dla pospólstwa (do prawdziwie modnych i tak takich nie wpuszczają) bo podobno tak czeba).
A co do meritum: - czy chociaż udało się zmienić muzykę, czy puszczono ten utwór, bo taki jakiś niedosyt odczuwam? A co do ataku na Czaskowskiego, to jedynie co można to wskazywanie że Rafał wykorzystał swoją pozycje do szantażu, gdyż klub jest uzależniony koncesji wydawanych przez miasto, ale czy DJ miał tego świadomość? czy był tam jakiś ogarnięty manager lub właściciel? To dalej jest słabe ale już i tak lepiej niż moralne oburzanie.
los napisal(a): To jest jedna z licznych słabości, które na zawsze zostaną dla mnie tajemnicą. I to wcale nie jest sprawa wieku, bo jak miałem 20 lat, też nie gustowałem w klubach i dyskotekach.
BTW - Rafau ma prawie 50 lat.
Łączę się w przeżywaniu tajemnicy, dla mnie takie miejsca to piekuo - hałas, zaduch, ścisk - brrr
los napisal(a): To jest jedna z licznych słabości, które na zawsze zostaną dla mnie tajemnicą. I to wcale nie jest sprawa wieku, bo jak miałem 20 lat, też nie gustowałem w klubach i dyskotekach.
BTW - Rafau ma prawie 50 lat.
Łączę się w przeżywaniu tajemnicy, dla mnie takie miejsca to piekuo - hałas, zaduch, ścisk - brrr
JORGE napisal(a): To jest was czwórka. Im dalej do ludzi tym lepiej, co ?
Podrygujących, spoconych, wydających nieartykułowane dźwięki, zwykle pijanych i nierzadko napranych? Oczywiście. W ludziach poszukuję człowieczeństwa. Mowa artykułowana to jest minimum.
JORGE napisal(a): To jest was czwórka. Im dalej do ludzi tym lepiej, co ?
No niekoniecznie, z dala od ludzi, ja tam np. biegi masowe lubię z całą ich oprawą, natomniast zabawy w klubie nie ogarniam zawsze jest alko fajki i atmosfera tarła i zarwana noc - niedospany następny dzień.
Ostatni raz dobrze bawiłam sie na "dyskotece" na kolonii w Zakopanem w świetlicy Szkoły Mistrzostwa Sportowego bez fajek, wódy, i przy otwartych oknach w okolicy połowy podstawówki potem to mi czasu było szkoda bo wypady w góry wymuszały śniadanie o 6 więc wyspać sie trzeba było. Tagże tag.
Pani_Łyżeczka napisal(a): To by wyjaśniało mnogość tych "pohulanek" czyli klubów gdzie się można nahlać, pohulać i zmacać.
A kto wytrzymałby w dyskotece na trzeźwo?
christoph napisal(a):
Pani_Łyżeczka napisal(a):
los napisal(a): To jest jedna z licznych słabości, które na zawsze zostaną dla mnie tajemnicą. I to wcale nie jest sprawa wieku, bo jak miałem 20 lat, też nie gustowałem w klubach i dyskotekach.
BTW - Rafau ma prawie 50 lat.
Łączę się w przeżywaniu tajemnicy, dla mnie takie miejsca to piekuo - hałas, zaduch, ścisk - brrr
To jest nas trójka Edit Czwórka
Jest nas piątka. Hałas to dla mnie tortura.
Edit; nie widziałam wpisu Pigwy, byłam na poprzedniej stronie.
Przed nawróceniem byłem stałym bywalcem Quo Vadis, Ground Zero, Lokomotywy, Cedeku, Przestrzeni Grafenberga i innych tego rodzaju przybytków. Teraz wolę inne klimaty, lubię odpusty, normalne wesela, normalne imprezy. Całe to klubowe towarzystwo uważam za wyznawców szatana, i mam na to dowody!
Komentarz
Syn Andrzeja Trzaskowskiego powinien to wiedzieć.
Nie rozumiem, co miała oznaczać.
Jeszcze raz: w Polsce można wygrać wybory mobilizując własny elektorat i nie zabiegając o "wyborców środka". W USA jest to znacznie trudniejsze, bo mobilizuje się swoich w stanach, gdzie i tak się wygra. A trzeba wygrać stany, w których jest wielu "wyborców środka". U nas nie trzeba, jest inny system wyborczy.
W Polsce nie ma żadnej (przenośnej) Nevady i Florydy, o którą by się walczyło.
Przez to, do karierowiczów (w większości usłużnych, a nie przebojowych) dołączyły przegrywy i nieudacznicy płci obojga.
Pomogę: na wsi twoja sytuacja jest dość dobrze znana wszystkim, więc albo coś poprawiasz w swoim życiu albo masz świadomość jak jesteś postrzegany (idealizacja, ale nie deformująca), a w wielkim mieście jesteś anonimowym kłamcą fasadowym. Dodatkowo szoszjalmedia w tym pomagają (mam 1500 znajomych w soszjalmediach=jestem przegrywem bez znajomych w świecie realnym).
Klucz do 'odbicia' 'Warszawy' leży w zrozumieniu końcówki XIX i początku XX wieku.
Co do meritum, to nie losie, w mojej opinii to nie była ustawka, a rozpaczliwe kontrolowane detonowanie potwornej wtopy, a że 'nasza strona' pomogła, to straty udało się zminimalizować.
BTW - Rafau ma prawie 50 lat.
BTW zbrodniczy Trzasku zamknął wolny flaszkodrom na wiślanym boulevardzie i trzeba jak wszędzie opłacać marżę gastronomiczną wyzyskiwaczom. Pfui. Niech żyje wolna wolna przestrzeń!
Czym oni się różnią jeśli w ogóle od szeregowych pracowników firm i korporacji?
Nieudacznik nie podejmuje samodzielnie nic, jak się go nie przestawi, to będzie tkwił i się użalał oraz zazdrościł, wrodzona gnuśność i rozmemłanie (słaba skłonność do samoorganizacji i dyscypliny) powoduje notoryczny brak realnych sukcesów w średniej i dłuższej perspektywie czasowej.
Przegryw to osoba, która podejmuje pierdyliard wyzwań, tyle że zawsze i to z niewiadomych powodów odnosi same porażki. Kompletny brak realnej oceny własnych działań i ich skutków skutkuje pretensją do świata o niedocenienie.
Oba typy masowo zasiedlają korporacje i są ich zmorą.
Dodaj do tego pielęgnację własnego ego, kompleksy oraz bezwysiłkową aspirację do Bycia (przykład Pani Łyżeczki, w zwulgaryzowanej wersji to: nie mam mieszkania (wynajem), samochodu (zbiorkom albo stary/hipermarketowy rower) , telefonu (służbowy), komputera (służbowy), to stanę się chociaż mniej wybredna przy zezwalaniu na przypadkowe kontakty seksualne w modnych klubach dla pospólstwa (do prawdziwie modnych i tak takich nie wpuszczają) bo podobno tak czeba).
- czy chociaż udało się zmienić muzykę, czy puszczono ten utwór, bo taki jakiś niedosyt odczuwam?
A co do ataku na Czaskowskiego, to jedynie co można to wskazywanie że Rafał wykorzystał swoją pozycje do szantażu, gdyż klub jest uzależniony koncesji wydawanych przez miasto, ale czy DJ miał tego świadomość? czy był tam jakiś ogarnięty manager lub właściciel? To dalej jest słabe ale już i tak lepiej niż moralne oburzanie.
Edit
Czwórka
Ostatni raz dobrze bawiłam sie na "dyskotece" na kolonii w Zakopanem w świetlicy Szkoły Mistrzostwa Sportowego bez fajek, wódy, i przy otwartych oknach w okolicy połowy podstawówki potem to mi czasu było szkoda bo wypady w góry wymuszały śniadanie o 6 więc wyspać sie trzeba było.
Tagże tag.
Edit; nie widziałam wpisu Pigwy, byłam na poprzedniej stronie.