Ja bym bardzo prosił, o nie włączanie do tego wątka sprawy jakichkolwiek funduszy, bo to zaciemnia istotę. Wpisy losa i polmiska się uzupełniają, Był regulamin, który drobnym drukiem, miał coś zamaskowane, teraz pytanie kolejne, to sprawdzić gdzie obecnie pracuje Nick Leeson, bo tego wątku nie można pominąć (czyli, czy dzięki dostępowi do HV i kasy klientów, któś nie wykonywał 'pewnych' strzałów, a tu się rypło) . Tak czy siak, grubo.
los napisal(a): Kto by biednego Nicka pamiętał? To postać z innej epoki.
Acha, w polskich merdiach temat nie istnieje.
'Grzanki na barierce' też nigdy nie było, tz tak długo, jak była barierka. Nicka pamiętam, natomiast nazwisko tego francuza mi uleciało z głowy. A tak przy okazji, to moje przeświadczenie, że istnieje kanał ofertowy i kanał transakcyjny, jest prawdziwy ale w teorii?
Robinhood zarabiał nie tylko na flow, ale przede wszystkim na sprzedaży informacji funduszom inwestycyjnym o transakcjach zawieranych przez ludzi. Fundusze wykorzystywały te dane do uczenia/korygowania swoich algorytmów giełdowych.
"Robinhood also agreed to retain an independent consultant to review its policies and procedures relating to customer communications, payment for order flow, and best execution of customer orders, and to ensure that Robinhood is effectively following those policies and procedures."
Interesting1. So where was that "independent consultant" three days ago?
los napisal(a): Ameryka to Zimbabwe z bronią atomową. Dzicy ludzie.
Mocne słowa jak na kogoś ze wschodnioeuropejskiego kraju do niedawna jeszcze jedną nogą w drugim świecie.
Te zapóźnienia, z których tak radośnie toczy się bekę w polskich internetach, to wynikają głownie z tego, że oni po prostu byli we wszystkim pierwsi. To w USA przecierano szlaki informatyzacji świata. Oni swoje systemy budowali już kilkadziesiąt lat temu i to, jak obecnie działają, jest wynikową ich stopniowego rozwoju. Utworzenie tego na nowo to jakieś ekstremalne miliardy dolarów, całe lata poświęcone na pracę, a finalnie trzeba będzie jeszcze drugie tyle poprawiać i łatać problemy, które rozwiązano już kilkadziesiąt lat temu. W dodatku wcale nie ma gwarancji sukcesu. Polacy są tacy mądrzy, bo przyszli na gotowe, kupili co tam było akurat najnowsze na rynku i robią sobie jaja z pionierów.
W ogóle to malkontentom polecam wycieczkę do USA, zobaczyć na własne oczy, jak żyje przeciętny Amerykanin. Ten poziom życia, nawet pomimo ostatnich problemów, jest i tak nieosiągalny nigdzie w Europie.
W outbacku gdzieś w środkowych stanach? Istotnie, ten poziom życia jest nieosiągalny nigdzie w Europie, nawet w Bułgarii czy Rumunii. Może w Mołdawii ale to poza UE.
W czasie porannego biegu mijałem schronisko dla bezdomnych. Stanęła mi przed oczami kiedyś wklejona na tym forum mapka gówien pozostawionych przez bezdomnych w chicago czy san francisco. To było jak rozumiem z jakiejś apki. Nic tylko pozazdrościć pionierom informatyzacji.
A tak na poważnie, to nie ma co się czepiać kolego Besteer. Ostatni rok USA przebiło kompletnie szaleńśtwo z imigracją w EU. To niemal tak jakby uparli się, że będą w siebie walić jak w bęben.
Kiedyś zastanawiałem się nad emigracją do USA. A potem tam latałem w związku z pracą i już za żadne skarby bym się nie przeprowadził. Z takim gościem pracowałem, co go SUV potrącił w momencie, gdy akurat nie miał ubezpieczenia medycznego. Prowadziła stara Azjatka, jego nie było stać na adwokata, więc o żadnym odszkodowaniu nie było mowy. Zaszył się w domu aż mu się wszystko samo krzywo pozrastało. Teraz nawet na klawiaturze za bardzo nie jest w stanie pisać. Koniec historii.
los napisal(a): W outbacku gdzieś w środkowych stanach? Istotnie, ten poziom życia jest nieosiągalny nigdzie w Europie, nawet w Bułgarii czy Rumunii.
No jednak trochę przesada. Znam ten europejski cherrypicking. Bierze się jakieś pełne ćpunów dziury na pustyni czy w Rust Belcie, zestawia z europejskimi stolicami i mówi: patrzcie, tu 'murica, a tu cywilizowany kontynent. Poza Sofią czy Bukaresztem to w tych krajach się żyje za 500$ miesięcznie. Zimbabwe, tylko bez broni atomowej. Za to w tych bogatszych stanach - każdy ma swój duży dom, dwa auta na podjeździe, stać go, by zjeść z rodziną w restauracji, stać go na jakieś hobby droższe niż zbieranie znaczków, stać go na gadżeciarską elektronikę. Tam iPhone to jest telefon dla ludu, idziesz sobie do Best Buya i kupujesz, nie tak jak u nas, symbol statusu. Kolega znał Amerykanina, który nie wiedział, jaką marką samochodu jeździ. Po prostu, poszedł do najbliższego salonu i sobie coś tam wziął, co mu się podobało. W Europie to może w Norwegii czy Szwajcarii ogół żyje w ten sposób.
Aby żyć SPOKOJNIE z rodziną w Ameryce gdzieś poza super-lokalizacjami na prowincji (tanio-bezpiecznie-ładnie- są jakieś atrakcje- jest dobrze płatna praca) , których liczba jest naprawdę niewielka (Boise, Spokane, Knoxville, Lexington, droższe miasteczka w Colorado, coś w Teksasie i tyle) trzeba zarabiać 150-200 tys. dolarów. W dużym mieście/ aglomeracji odpowiednio więcej. Dlaczego? Opieka medyczna. Poród. Wybity bark. Kość złamana z przemieszczeniem. O ugryzieniu przez jadowitego pająka, czy głupiej boreliozie nie wspominam, a nowotwór to już hu hu. Pomimo ubezpieczenia (ok. 20 tys. rocznie) za wszystko i tak się płaci.
O a przypomniała mi się historia z takiej korpo gdzie kiedyś pracowałem, z siedzibą koło Cikago. Dziewczyna zaliczyła raka, wyleczyli ją, ale na upgrade ubezpieczenia już nie miała co liczyć. Jakoś tam jej wyszło, że mogła chorować za - dajmy na to - 1,5 mln, a rak wyczerpał trochę ponad 1 mln, więc trzymała kciuki za to, żeby już tylko przeziębienia jej się trafiały. To akurat słyszałem od kolegi z 8-9 lat temu, więc mogło się trochę zniekształcić.
polmisiek napisal(a): A widzieliście takie babuleńki pracujące w Walmarcie? To dopiero widok. Coś im z 401k nie pykło, pewnie spłacały te 2 auta i dom i nic nie zostało.
Mnie wystarczyło przeczytanie książki "Nomadland" o tych którym.nie pykło i mieszkają w starych vanach i jeżdżą za sezonową robotą. Autorka coś tam klei o postawach antysystemowych, wolnościowych itp. ale de facto opisuje ubóstwo i prawdziwe nieurojone wykluczenie. Miałam wrażenie, motyw stanu uzębienia w tym reportażu jest "zabiegiem artysycznym"
Pisałem już na sąsiednim forumnie, że syn przyjaciela ma w usiech opłacane bez firmę pełne ubezpieczenie zdrowotne. Składka miesięczna wynosi naście tysi tamtejszej waluty.
polmisiek napisal(a): A widzieliście takie babuleńki pracujące w Walmarcie? To dopiero widok. Coś im z 401k nie pykło, pewnie spłacały te 2 auta i dom i nic nie zostało.
Mnie wystarczyło przeczytanie książki "Nomadland" o tych którym.nie pykło i mieszkają w starych vanach i jeżdżą za sezonową robotą. Autorka coś tam klei o postawach antysystemowych, wolnościowych itp. ale de facto opisuje ubóstwo i prawdziwe nieurojone wykluczenie. Miałam wrażenie, motyw stanu uzębienia w tym reportażu jest "zabiegiem artysycznym"
Amerykowo w niektórych miejscach nie zmieniło się aż tak bardzo od czasów Steinbecka. Przynajmniej bohaterowie 'Tortilla Flat' mieli cieplej, bo w Kalafornii...
Ale mnie o co innego szło - w Europie nie ma Afryki. Jest bieda (ale nie w Niemczech i w Szwecji i coraz mniej w Polsce), są cygańskie obozowiska, są zamieszkane rudery ale nie ma takich afrykańskiej obrazków - że jedzie się kilometrami i widzi tylko jakieś tandetne chaty z dykty i desek, gruchoty i wynędzniałych (co często znaczy grubych!) ludzi w obszarpanych ubraniach. A w Luizjanie i w środkowych stanach to typowe obrazki.
polmisiek napisal(a): A widzieliście takie babuleńki pracujące w Walmarcie? To dopiero widok. Coś im z 401k nie pykło, pewnie spłacały te 2 auta i dom i nic nie zostało.
Mnie wystarczyło przeczytanie książki "Nomadland" o tych którym.nie pykło i mieszkają w starych vanach i jeżdżą za sezonową robotą. Autorka coś tam klei o postawach antysystemowych, wolnościowych itp. ale de facto opisuje ubóstwo i prawdziwe nieurojone wykluczenie. Miałam wrażenie, motyw stanu uzębienia w tym reportażu jest "zabiegiem artysycznym"
no tak, ciekawe jakie mechanizmy zostały zastosowane by nie powstali "dentyści dla ubogich", oferujący usługi med na niższym poziomie. Czyżby licencje?
My narzekamy na mafie prawnicze i lekarskie, bo mało kto był w Stanach, tam dopiero się człowiek uczy, co to jest mafia. W każdym lepiej płatnym zawodzie tworzy się zamknięty krąg, inżynierowi przeprowadzić się ze stanu do stanu jest niemal równie ciężko jak prawnikowi. Mój kolega twierdzi, że stąd się bierze słynna amerykańska innowacyjność - człowiek twórczy nie ma szans jako mechanik czy elektryk, bo go zjedzą, musi się łapać za dziedzinę, której jeszcze nie ma.
W Kanadzie pono to związki zawodowe decydują kogo zatrudnić. Praca na sezon, jak zimno i nie można kopać, to szukasz innej. Pisał do taty jego kolega, operator koparki, uciekinier z pielgrzymki do Rzymu w latach 80tych
Podepnę się tu bo to w sumie dotyczy zagadnienia. Nie jest potrzebny żadne kowid czy lewacy aby zniszczyć amerykańską gospodarkę, sami Amerykanie zrobili to sobie.
Komentarz
Wpisy losa i polmiska się uzupełniają, Był regulamin, który drobnym drukiem, miał coś zamaskowane, teraz pytanie kolejne, to sprawdzić gdzie obecnie pracuje Nick Leeson, bo tego wątku nie można pominąć (czyli, czy dzięki dostępowi do HV i kasy klientów, któś nie wykonywał 'pewnych' strzałów, a tu się rypło) .
Tak czy siak, grubo.
Acha, w polskich merdiach temat nie istnieje.
Nicka pamiętam, natomiast nazwisko tego francuza mi uleciało z głowy.
A tak przy okazji, to moje przeświadczenie, że istnieje kanał ofertowy i kanał transakcyjny, jest prawdziwy ale w teorii?
Tradycyjnie rabował biednych by rozdawać bogatym.
Interesting1. So where was that "independent consultant" three days ago?
👣
🐾
🐾
Te zapóźnienia, z których tak radośnie toczy się bekę w polskich internetach, to wynikają głownie z tego, że oni po prostu byli we wszystkim pierwsi. To w USA przecierano szlaki informatyzacji świata. Oni swoje systemy budowali już kilkadziesiąt lat temu i to, jak obecnie działają, jest wynikową ich stopniowego rozwoju. Utworzenie tego na nowo to jakieś ekstremalne miliardy dolarów, całe lata poświęcone na pracę, a finalnie trzeba będzie jeszcze drugie tyle poprawiać i łatać problemy, które rozwiązano już kilkadziesiąt lat temu. W dodatku wcale nie ma gwarancji sukcesu. Polacy są tacy mądrzy, bo przyszli na gotowe, kupili co tam było akurat najnowsze na rynku i robią sobie jaja z pionierów.
W ogóle to malkontentom polecam wycieczkę do USA, zobaczyć na własne oczy, jak żyje przeciętny Amerykanin. Ten poziom życia, nawet pomimo ostatnich problemów, jest i tak nieosiągalny nigdzie w Europie.
W czasie porannego biegu mijałem schronisko dla bezdomnych. Stanęła mi przed oczami kiedyś wklejona na tym forum mapka gówien pozostawionych przez bezdomnych w chicago czy san francisco. To było jak rozumiem z jakiejś apki. Nic tylko pozazdrościć pionierom informatyzacji.
A tak na poważnie, to nie ma co się czepiać kolego Besteer. Ostatni rok USA przebiło kompletnie szaleńśtwo z imigracją w EU. To niemal tak jakby uparli się, że będą w siebie walić jak w bęben.
Z takim gościem pracowałem, co go SUV potrącił w momencie, gdy akurat nie miał ubezpieczenia medycznego. Prowadziła stara Azjatka, jego nie było stać na adwokata, więc o żadnym odszkodowaniu nie było mowy.
Zaszył się w domu aż mu się wszystko samo krzywo pozrastało. Teraz nawet na klawiaturze za bardzo nie jest w stanie pisać. Koniec historii.
Za to w tych bogatszych stanach - każdy ma swój duży dom, dwa auta na podjeździe, stać go, by zjeść z rodziną w restauracji, stać go na jakieś hobby droższe niż zbieranie znaczków, stać go na gadżeciarską elektronikę. Tam iPhone to jest telefon dla ludu, idziesz sobie do Best Buya i kupujesz, nie tak jak u nas, symbol statusu. Kolega znał Amerykanina, który nie wiedział, jaką marką samochodu jeździ. Po prostu, poszedł do najbliższego salonu i sobie coś tam wziął, co mu się podobało. W Europie to może w Norwegii czy Szwajcarii ogół żyje w ten sposób.
Dlaczego? Opieka medyczna.
Poród. Wybity bark. Kość złamana z przemieszczeniem. O ugryzieniu przez jadowitego pająka, czy głupiej boreliozie nie wspominam, a nowotwór to już hu hu.
Pomimo ubezpieczenia (ok. 20 tys. rocznie) za wszystko i tak się płaci.
Kto tyle zarabia? Prawie nikt. Może lekarze
Zbieranie znaczków to nie jest tanie hobby
Pisał do taty jego kolega, operator koparki, uciekinier z pielgrzymki do Rzymu w latach 80tych