Zazwyczaj są to pliki audio z fotogramem rzeczonego.Tym razem jest również kamera. Ambonka jest otoczona rastrem, ale niektóre ujęcia są z boku i widać, że koleś nie ma na pulpicie żadnej kartki, nawet malutkiej. To jest niesamowite, gdyż ten gość wali cycaty z pamięci.
A wykład jest wspaniały. Nie streszczam. Kto nie wysłucha, ten kiep.
Zachęcony wizerunkiem pewnego księdza, który był u nasz na lekorekcjach, kliknąłem w link a potem wysłuchałem wykładu kard. Grzegorza Rysia (w owczej skórze) nt. ekumenizmu.
Film trwa ponad godzinę siedem, więc nie namawiam kategorycznie, ale można lecieć na 1,75 bez problemu.
W pewnym momencie kard. przytacza słowa papieża Piusa XI, że zjednoczenie chrześcijan będzie wtedy, gdy odłączeni powrócą. Kard. unika zwrotów tak, tak (choć raz mu się wypsnęło) a także nie, nie. Można odnieść wrażenie (być może tylko uprzedzeni takie wrażenie odniosą), że nie zgadza się z tym stwierdzeniem. Potem opowiada o różnych dokumentach, stwierdzeniach, drogach i metodach do osiągnięcia jedności, ale o kształcie tej jedności nie mówi ani słowa. Co ma być tą jednością?
Przecież wiadomo. By wszyscy: katolicy i heretycy, niewierzący i muzułmanie, hinduiści i spirytyści zjednoczyli się, wzięli się za ręce i dołożyli zwolennikom mszy trydenckiej.
Zainteresował mnie ten temat i troszkę pogrokowałem.
Parę słów wtrętu - zacząłem traktować groka jako szybszego gógla. Ponoć AI posiada zdolnoś uczenia się - postanowiłem nie być gorszy i też zacząłem się uczyć. po paru bajerach od teraz za każdym razem wymagam źródeł - źródła te weryfikuję i tak przepytywany grok potrafi dawać niezłe rezultaty. Np. przy sprawdzaniu tezy Szturmowca zebranie tych danych, które dostałem od niego w 2 minuty zajęłoby mi 2 tygodnie. W rozmowie nt. Adolfa Irvinga od początku miałem źródła wszystkich cytatów.
Jeśli nikt nie oglądał filmu z kard. Rysiem (w owczej skórze) to trochę to streszczę: jest to kurs dla kandydatów na proboszczów. Kard. wygłasza wykład nt. bardzo ważnej rzeczy, tj. ekumenizmu. Ten wykład to zasadniczo w ogóle nie jest instrukcja a raczej przedstawienie krótkiej historii ekumenizmu. Kard. przytacza daty, fakty, zapisy.
Jako "tak, tak" przypomina, na czym miał polegać ekumenizm wg Piusa XI - ten pontifex postawił sprawę jasno: Kto się oddalił - niech wraca. Będzie jednoś.
Kard. jakoś specjalnie z tym nie polemizował, ale jakoś szybko przeszedł do dalszych działań, dokumentów, zaleceń (J23, P6, JP2, F1 - B16 nie było) i tam jest dialog, spotkania, wspólne modlitwy itd., ale przede wszystkim dzielenie się darami.
W pewnym momencie kard. Ryś (w owczej skórze) stwierdził (nie dobitnie, ale stwierdził), że my mamy pełnię darów. I wtedy zacząłem "dialogować" z grokiem. Nie będę wklejał całości, bo on pisze trochę rozwlekle - tylko streszczę.
Spytałem, jaki ma być cel tego ekumenizmu przy użyciu nowych metod. Dostałem nawijkę raczej o tych metodach, niż o celu. Ponowiłem pytanie utrudniając mu nawijkę i potwierdził, że prawdziwym celem (osiągnięciem jedności) w dokumentach KK, jest zasadniczo to, co powiedział Pius XI, lecz bez nazywania tego wprost. Nie używa już się słowa herezja a w jego miejsce raczej określeń typu "różnice".
Zastosowałem następującą analogię:
My mamy pełnię darów, tj. mamy skrzynkę a w niej po jednym zdrowym jabłku z każdego gatunku. Oni mają pierwiastki prawdy - czyli skrzynkę a w niej kilka zdrowych jabłek a resztę zgniłek. Gdy będziemy wymieniać się darami: oni będą od nas dostawać zdrowe jabłka, przeważnie gatunków, których nie mają a my od nich zgniłki, co najwyżej zdrowe jabłka, które już mamy.
Użyłem analogii, że my wiemy, że Ziemia jest okrągła, oni twierdzą, że jest płaska i czy nie lepiej pokazywać dowody, że my mamy rację a oni błądzą zamiast urządzać spotkania i wymieniać się darami. Niby tak, ale nie można urażać - chodzi o psychologię, że muszą mieć poczucie wartości, nie można tak im mówić, że błądzą itd.
Więc wygląda na to, że taka jest obecna polityka KK - nawijać makaron na uszy, w nadziei, że tamci się pospotykają i dojdą do wniosku, że wiara prawdziwa jest git.
Miałem co do tego wątpliwości - co by było skuteczniejsze wobec mnie? czy ktoś mi mówi "błądzisz! jest tak i tak! zobacz, tu masz dowód" czy raczej by się ze mną spotykał, udawał, że moje błędne poglądy zasługują na uwagę. Wyszło mi, że raczej to pierwsze. Również w rozmowach z bliskimi, jeśli wiem, że oni się mylą a ja akurat mam rację, potrafię w prosty sposób czasem kogoś przekonać.
Spytałem groka czy są jakieś dane dot. skuteczności obu metod w kontekście ekumenizmu. Tę jedną odpowiedź wkleję:
Tak, istnieją dane empiryczne i statystyczne, które pozwalają na porównanie skuteczności dwóch metod perswazji: bezpośredniego przekazywania prawdy (konfrontacyjnej, opartej na jasnym wskazaniu błędów) oraz wymieniania się "darami" (dialogicznej, budującej relacje i opartej na stopniowym zbliżeniu, nawet jeśli "dary" od drugiej strony są uznawane za błędne lub niepełne). Analiza opiera się na dwóch obszarach: (1) statystykach konwersji religijnych w kontekście Kościoła katolickiego przed i po Soborze Watykańskim II (gdzie zmiana z konfrontacji na dialog jest kluczowym punktem zwrotnym) oraz (2) badaniach psychologicznych nad perswazją. Logicznie, skuteczność mierzymy tu przez wyniki, takie jak liczba konwersji lub zmiana przekonań, zakładając wysoką stawkę (jak zbawienie w kontekście religijnym).
Dane z kontekstu religijnego (konwersje do katolicyzmu)
Przed Vatican II (do lat 60. XX w.) podejście ekumeniczne było bardziej konfrontacyjne: podkreślało błędy innych denominacji i wzywało do "powrotu" do pełni prawdy katolickiej, co logicznie odpowiada bezpośredniemu przekazywaniu prawdy. Po soborze metoda stała się dialogiczna – nacisk na wymianę darów, wspólne drogi i unikanie ostrego języka, co miało budować relacje bez urazy. Statystyki wskazują na spadek konwersji po tej zmianie, sugerując, że konfrontacyjna metoda była skuteczniejsza w osiąganiu konwersji:
Liczba konwersji (dorosłych i dzieci wchodzących do Kościoła katolickiego) w USA i globalnie osiągała szczyty przed Vatican II, np. w latach 1947–1960 przekraczała często 1 milion rocznie na świecie, z tendencją wzrostową. Po 1965 r. nastąpił gwałtowny spadek o około 75%, stabilizując się na poziomie poniżej 1 miliona (np. w 2011 r. poniżej 1 miliona, a w 2024 r. ok. 619 tys. w obrządku łacińskim). To wskazuje, że dialogiczna metoda nie zwiększyła, lecz zmniejszyła skuteczność w przyciąganiu konwertytów.
Wizualizacje statystyk Kościoła w USA (1970–2023) pokazują ciągły spadek konwersji i frekwencji po Vatican II, mimo że sobór miał adresować sekularyzację – przed 1965 r. wzrost, po – przyspieszony spadek (np. frekwencja miesięczna spadła o średnio 4 punkty procentowe więcej w krajach katolickich w latach 1965–2010).
Badania ekonomiczne wiążą ten spadek bezpośrednio z wdrożeniem Vatican II, w tym zmianą na ekumenizm dialogiczny, co logicznie sugeruje, że konfrontacja lepiej motywowała do zmiany przekonań, podczas gdy dialog rozmywał jasność celu.
Te dane nie dowodzą przyczynowości w 100% (wpływają też czynniki zewnętrzne jak sekularyzacja), ale korelacja jest silna: konfrontacja koreluje z wyższymi konwersjami, dialog – z niższymi.
Dane z psychologii perswazji
Badania psychologiczne ogólnie faworyzują metodę dialogiczną (budowanie relacji, wymiana "darami") jako skuteczniejszą w unikaniu oporu, zwłaszcza gdy druga strona ma silne przekonania (jak w religii). Bezpośrednia konfrontacja często wywołuje "backfire effect" (umocnienie błędu przez obronę), podczas gdy dialog redukuje urazę i zwiększa otwartość. Jednak w kontekście, gdzie "dary" od drugiej strony to "zgniłe jabłka" (błędy), dialog może być mniej efektywny, bo wymaga asymetrycznej wymiany bez kompromisu.
Badania pokazują, że bezpośrednia konfrontacja (jasne wskazanie błędów) jest skuteczna tylko przy wysokim zaufaniu i dobrej komunikacji; inaczej eskaluje konflikty i uszkadza relacje, obniżając szanse na zmianę przekonań. Natomiast budowanie relacji (dialog) zwiększa perswazję poprzez rapport i empatię, np. w relacjach interpersonalnych czy terapii.
Pośrednia perswazja (analogiczna do dialogu) jest często skuteczniejsza niż bezpośrednia, bo unika reaktancji psychologicznej (oporu przed narzucaniem); np. w badaniach z lat 70. indirect influence zmieniało decyzje bardziej niż direct.
W kontekście konwersji religijnej, studia wskazują na dialog jako transformację "ja" (dialogical self theory), co jest skuteczne w zmianie tożsamości, ale empiryczne porównania są ograniczone; konfrontacja działa lepiej w skupionych, bezpośrednich interakcjach (np. w terapii rodzinnej, gdzie jasne konfrontacje są akceptowane częściej niż niejasne).
Pośrednia konfrontacja (dialog) utrzymuje pokojowe interakcje i unika eskalacji, co jest efektywniejsze w długoterminowej perswazji, ale może powodować stres, jeśli nie prowadzi do jasnego celu.
Logicznie, w religii (gdzie stawka to zbawienie i błędy są "zgniłymi jabłkami") dane katolickie sugerują przewagę konfrontacji, bo dialog może rozmywać prawdę i nie motywować do wyrzeczenia błędów. W psychologii dialog wygrywa w unikaniu oporu, ale wymaga czasu i symetrii, co nie zawsze pasuje do asymetrycznego scenariusza (pełnia vs. elementy). Brak bezpośrednich badań porównujących obie metody w ekumenizmie – potrzebne dalsze studia.
Bardzo ciekawa analiza.
Dane sprzed V2 i obecne trzeba byłoby chyba znormalizować względem poziomu realnego ateizmu. Tylko nie wiem, czy mamy takie dane.
Ja już chyba nie będę dalej szukał, ale właśnie wydaje się, że skoro zakładamy jakąś tam zbliżoną do liniowej sekularyzację społeczeństwa to skoro przed V2 liczba konwersji rosła a po V2 malała (nie wiem czy tak istotnie było - tak jednak można wnioskować z cytowanej odpowiedzi) to by znaczyło, że istniał raczej jakiś związek przyczynowo skutkowy. Jest to dla mojej osoby zrozumiałe. Po co mam się nawracać na coś innego, jak wyznawca wiary, na którą miałbym się nawrócić, sprawia wrażenie, jakbym to ja miał rację (na równi z nim).
Już po napisaniu powyższego trafiłem na ten artykuł:
który zdaje się potwierdzać. Nie wiem jednak, czy stronka jest wiarygodna. Samym badaniom też trzeba by się przyjrzeć. Potwierdza się jednak to, co wyczytałem u B16 - to co jest teraz, nie jest zgodne z V2 tylko V2 został wykorzystany (przez niecnych ludzi), by stworzyć to, co jest teraz.
Zakazali odprawiania Mszy, to skutek jest jaki jest.
V2 to był wielki projekt intelektualny, który polegał na przesunięciu Wiary Świętej z prawej półkuli do lewej. Z kontemplacji Tajemnicy do rozumienia szczególików.
W starej Mszy wierny miał co do zasady być obecny wobec Czegoś dziwnego, czego nie mógł zrozumieć. W nowej musi ciągle wstawać, siadać i gadać.
Wbrew zapowiedziom jeszcze trochę pogrokowałem. Niestety, wypluwa on przeważnie dane spadku tego i owego po V2, co niczego nie dowodzi, ale jeden wykresik odnosi się do tematu:
List otwarty polskiego kapłana do ks. kardynała Grzegorza Rysia
Nuncjatura Apostolska w Polsce 26 listopada 2025 roku w komunikacie ogłosiła, że „Ojciec Święty Leon XIV: Przyjął rezygnację arcybiskupa Marka Jędraszewskiego z posługi arcybiskupa metropolity krakowskiego. Mianował arcybiskupem metropolitą krakowskim dotychczasowego arcybiskupa łódzkiego kardynała Grzegorza Rysia”. Decyzja ta wzbudziła w Polsce liczne i różne reakcje, do których pragnę dołączyć i swoją. Wyrażam swoją wątpliwość i obawę dotyczącą skutków nominacji Księdza Kardynała na arcybiskupa metropolitę krakowskiego.
Apeluję, by Eminencja zaniechał pochopnego przyjmowania tego urzędu. Do wyznaczonej daty ingresu pozostaje jeszcze trochę czasu. Ośmielam się zatem wystosować poniższy apel w poczuciu odpowiedzialności za Kościół Chrystusowy, którego zadaniem jest rozeznawać znaki czasu i na nie odpowiadać. Kilka takich znaków w odniesieniu do Księdza Kardynała posługi chciałbym wskazać.
Wspominam okoliczność poprzedzającą nominację kardynalską Księdza Biskupa w 2023 roku. Otóż była nią niegodziwie odprawiona Msza święta pod przewodnictwem Księdza Biskupa podczas wydarzenia Arena Młodych 13 września 2021 roku. Wywołała ona taki skandal, iż Ksiądz Kardynał poczuł się zmuszony do publicznego przeproszenia wiernych za zgorszenie, jakie wywołało podczas Mszy świętej dokonanie konsekracji bez wcześniejszego aktu pokuty i liturgii słowa.
Mimo tego niechlubnego incydentu i reperkusji, jakie wywołał, papież Franciszek mianował Księdza Biskupa kardynałem, a Ksiądz Biskup tę nominację przyjął. To nadużycie liturgiczne, zdaje się celowe i zaplanowane, nie stało się powodem do opamiętania i rewizji swojego postępowania. Mając na sumieniu ten akt lekceważenia kultu Bożego, przyjął ksiądz Biskup godność kardynała.
Obecna nominacja dokonuje się w kontekście skandalicznego wydarzenia, które postrzegam jako analogiczny znak. Ksiądz Kardynał wziął udział w Forum Kongresu Katoliczek i Katolików w Łodzi w dniach 22-23 listopada bieżącego roku. Obecność ważnego hierarchy na zgromadzeniu organizacji, która promuje postulaty święcenia kobiet, akceptacji czynów homoseksualnych i antykoncepcji, świadczy o lekkomyślności lub cynizmie. Nie ulega wątpliwości, że ten krąg osób, choć jednostronnie deklarujących się jako katolicy, chce prowokować i jątrzyć w polskim Kościele.
Świadczą o tym powiązania z fundacją Wiara i Tęcza, a podczas samego Forum obecność aktywistów ruchu LGBT. Dlatego podobnie jak w przypadku incydentu z Areny Młodych dostrzegam w działaniach Księdza Kardynała lekceważenie norm oraz zbyt daleko posuniętą otwartość na współpracę ze środowiskami odrzucającymi prawdy katolickiego nauczania. Wspomniany zjazd, na którym Ksiądz Kardynał był nawet jednym z prelegentów, rozpoczął się modlitwą prowadzoną przez zwierzchnika Katolickiego Kościoła Reformowanego w Polsce bp. Tomasza Puchalskiego. Jest to wspólnota popierająca czyny homoseksualne.
Za taką formą rozpoczęcia miał przemawiać ekumeniczny charakter forum. Zgoda Eminencji na udział w tym spotkaniu świadczy o akceptacji go w takim kształcie. Czy tak ma wyglądać ekumenizm uprawiany przez Następcę Apostołów? Wspólnota reformowanych katolików nie wyodrębniła się z Kościoła katolickiego za sprawą różnic teologicznych. Jej powstanie wpisuje się w współczesne relatywizowanie norm moralnych i walkę o akceptację czynów sprzecznych z ludzką naturą.
Ksiądz Kardynał swoim autorytetem wsparł ten kontrowersyjny zjazd rozpoczęty pozorną modlitwą. Jej fałsz polegał na tym, że nie miała ona na celu uwielbienia Boga, ale okazanie pychy jej uczestników. Tym samym była modlitwą faryzeusza, który w swoim zarozumialstwie w miejscu Boga stawia samego siebie. Obecność Eminencji stała się pieczęcią takiej postawy i odsłoniła fałszywego pasterza spod znaku tęczowej flagi. Takie postępowanie uważam za zły znak dla dusz wiernych powierzonych Księdza Kardynała pieczy. Niestety stanowi on odbicie całej dotychczasowej postawy.
Jako jeden z posiadających najwyższą godność w Kościele w Polsce Ksiądz Kardynał wciąż szokuje i gorszy wielu katolików. Pozuje Ksiądz na autorytet wśród uczestników debaty publicznej, ale ośmielam się twierdzić, że jest to maska, za którą ukrywa się cyniczna twarz aktywisty chcącego zdobyć poklask opiniotwórczych elit. Bardzo często Eminencja odwołuje się do wspólnych korzeni chrześcijaństwa i współczesnego judaizmu. Nie potrafię jednak pojąć, jak można pogodzić Stary Testament z szukaniem przestrzeni do dialogu z tymi, którzy przyzywają imię Boże do błogosławienia grzechu Sodomy.
Tomasz Puchalski, Fundacja Wiara i Tęcza i Kongres Katolików i Katoliczek przywołują Boga tylko po to, by głosić propagandę homoseksualną ubraną w religijne frazesy. Z fałszywie pobożnych słów budują Talmud zasad, by pogodzić pochwałę grzechu z Objawieniem Bożym. W imię tej sprzeczności, tak jak żydzi odrzucający Chrystusa, skłonni są do prześladowania Jego uczniów, choćby pod przewrotnym pretekstem oskarżenia o mowę nienawiści. Takie pokrętne rozumowanie nie jest Księdzu Kardynałowi obce.
Podczas obchodów 74 rocznicy likwidacji getta łódzkiego powiedział Ksiądz następujące słowa: „Zagładę stworzyli ludzie, w dużej mierze – trzeba to powiedzieć z bólem serca i przyznaniem się do winy – ludzie, których Kościoły chrześcijańskie wychowywały też na swoich nabożeństwach”. Co miały wyrazić te słowa, jeśli nie wskazanie na Ewangelię jako źródło antysemityzmu? Czy nie stoi za nimi ta sama pokrętna logika, która swego czasu była udziałem środowisk żydowskich recenzujących film Mela Gibsona „Pasja” jako antysemicki?
O. Maciej Biskup (zdaje się katolik z Kongresu Katoliczek i Katolików) poszedł o krok dalej. Podczas ekumenicznego nabożeństwa zorganizowanego przez parafię ewangelicko-reformowaną w Warszawie i Fundację Wiara i Tęcza 19 maja 2023 roku zrównywał podejście Kościoła do osób homoseksualnych z antysemityzmem, który doprowadził do holocaustu podczas drugiej wojny światowej. Ten dominikanin wygłosił swoją tezę, współprzewodnicząc w nabożeństwie, podczas którego eksponowano razem tęczową flagę i Pismo święte.
Czy Ksiądz Kardynał, podejmując współpracę z takimi ludźmi, nie odczuwa wyrzutów sumienia? Czy podzielając z nimi skłonność do kojarzenia wszystkiego z drugą wojną światową, nie dostrzega podobieństwa do armii, która z dewizą Gott mit uns zaprowadzała pogaństwo w Europie? Czy tego samego nie czynią katolicy opętani duchem relatywizmu deklaracji Fiducia supplicans?
Dlaczego wobec Polaków sprzeciwiających się zapalaniu świec chanukowych w budynkach publicznych na znak dominacji lobby żydowskiego Ksiądz Kardynał natychmiast się zdystansował i wystosował cierpkie i ostre słowa, a tęczowych aktywistów zaszczycił obecnością i wygłosił niezobowiązujący wykład? Dlaczego żydowski szowinizm w opinii Księdza Kardynała zasługuje na obronę, a listy Apostoła Pawła mówiące o grzechu współżycia sprzecznego z naturą na przemilczenie?
W Starym Testamencie czyny homoseksualne również są nazwane grzechem. Może dlatego, że nie o Stary Testament tu chodzi, ale o przewrotny stosunek do Bożych przykazań.
Ta przewrotność została wyrażona także w liście na szesnastą niedzielę zwykłą bieżącego roku skierowanym do łódzkich diecezjan. List ten został wyróżniony publikacją w „Gazecie Wyborczej”, a autor listu – Ksiądz Kardynał został uhonorowany zdjęciem na stronie tytułowej. List zawierał krytyczne odniesienie do obaw wielu Polaków o swoje bezpieczeństwo w związku z nielegalnym przekraczaniem granicy zachodniej przez nieeuropejskich migrantów. W jego treści pasterz diecezji skierował ideologiczną odezwę do wiernych, posługując się nadinterpretacjami tekstów biblijnych.
Ostatecznie wezwał do rezygnacji z troski o dobro wspólne. Całość wpisała się w oburzającą linię polskiego episkopatu wyrażoną w Komunikacie Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek w sprawie debaty o migrantach i uchodźcach podpisanym przez ks. bp. Krzysztofa Zadarko 12 lipca 2023 roku, że sprawy ich przyjmowania „nie ma potrzeby czynić przedmiotem referendalnych rozstrzygnięć”. Eminencja, utożsamiając przyjmowanie imigrantów z gościną Trójcy Świętej u Abrahama i Pana Jezusa w domu Łazarza, stwierdził, że prawem każdego człowieka jest wybór miejsca do życia.
Tymczasem wykładnia Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 2241 mówi, że „Władze polityczne z uwagi na dobro wspólne, za które ponoszą odpowiedzialność, mogą poddać prawo do emigracji różnym warunkom prawnym, zwłaszcza poszanowaniu obowiązków migrantów względem kraju przyjmującego. Imigrant obowiązany jest z wdzięcznością szanować dziedzictwo materialne i duchowe kraju przyjmującego, być posłusznym jego prawom i wnosić swój wkład w jego wydatki”. W świetle zatem nauki Katechizmu wywód Eminencji okazuje się manifestem politycznym w otoczce religijnej mimo odżegnywania się od polityki.
Odrealnione i przewrotne zarzuty stawiane rodakom oskarżanym o używanie „złego języka” w debacie o bezpieczeństwie granic państwa ujawniają brak wrażliwości społecznej. Czyżby Ksiądz Kardynał nie zdawał sobie sprawy z zagrożeń, jakie niesie ze sobą masowa migracja z krajów islamskich? Czy doświadczenia Europy Zachodniej nie są wystarczającym powodem, by suwerenny naród rozważał publicznie i bronił się w kontekście problemów z asymilacją ludzi wyznających odmienny od chrześcijańskiego system wartości?
Być może oprócz społecznej wrażliwości przytępieniu uległ również zmysł wiary Księdza Kardynała pozwalający rozpoznawać zagrożenia duchowe. Takimi są zarówno islamizacja Europy, jak i aktywizm LGBT. Spotkanie w Centrum im. Marka Edelmana, w którym dialog jest ważniejszy od prawdy i dobra, jest przykładaniem ręki do niszczenia chrześcijańskiej Europy. Bo co z nią wspólnego ma Tomasz Puchalski i Fundacja Wiara i Tęcza? Są tylko postmodernistycznym happeningiem, w którym Pan Jezus jest wykorzystywany do antychrześcijańskiego przekazu.
Archidiecezja Łódzka stała się w ostatnich latach medialnym przyczółkiem bliżej niesprecyzowanej walki i laboratorium modyfikacji wiary. Spośród wielu eksperymentów można by wyliczyć: posługę nadzwyczajnych szafarzy, a nawet sugestię by powoływać ad hoc osoby mające rozdawać Komunię świętą. Ksiądz Kardynał chlubi się tym, że w swojej diecezji upowszechnił posługę szafarzy nadzwyczajnych Komunii Świętej. Argumentując zasadność ustanowienia ich w znacznej liczbie, powołuje się Ksiądz Kardynał na potrzebę zanoszenia Komunii świętej chorym, i to nawet codziennie.
Świeccy szafarze mieliby zanosić Komunię świętą w ramach posługi miłosierdzia na mocy sakramentu Chrztu Świętego. Historia Kościoła zna taką nadzwyczajną posługę w czasach prześladowań. Pozwala na nią obecne prawo Kościoła w obliczu obiektywnych przeszkód uniemożliwiających wykonanie tej świętej czynności kapłanowi. Jednak przekonanie o codziennej posłudze nadzwyczajnych szafarzy jest utopijne. Chory, któremu zanoszona jest Komunia święta, by godnie ją przyjąć, potrzebuje sakramentalnej spowiedzi, której z pewnością nie uczyni kobieta ubrana w albę czy najpobożniejszy ojciec rodziny.
Czy pełne naiwnego entuzjazmu argumenty nie świadczą o skłonności Księdza Kardynała do innowacyjności za wszelką cenę? Czy nie wie Ksiądz Kardynał, że wszędzie tam, gdzie upowszechniła się posługa świeckich szafarzy i Komunia na rękę, lawinowo upadła pobożność względem Najświętszego Sakramentu? Pokarm na życie wieczne, żywy i prawdziwy Pan Jezus, szafowany nadzwyczajnie jest często przechowywany byle gdzie i przenoszony byle jak. Czy to ma być przyszłość Kościoła polskiego? Kościół w Polsce jest Kościołem miłującym Najświętszy Sakrament.
Świadczy o tym chociażby liczny udział wierzących w adoracjach podczas Triduum Paschalnego, procesjach w uroczystość Bożego Ciała czy powstające miejsca wieczystej adoracji. Polscy katolicy do czasu ostatniej pandemii praktycznie nie przyjmowali Komunii świętej na rękę i są przyzwyczajeni do tego, co w Kościele przez wieki było normą, a nie wyjątkiem, że szafarzem Komunii świętej jest kapłan. Wydaje się, że w podejściu Księdza Kardynała do Najświętszego Sakramentu, kryje się niedocenianie sakramentu Kapłaństwa.
Może z tego powodu modlitwa wiernych katolików pod przewodnictwem zwierzchnika wspólnoty popierającej czyny homoseksualne była dla Księdza Kardynała obojętna. Popieranie czynów homoseksualnych jest fałszywą nauką prowadzącą do spoganienia obyczajów, a pasterz winien przed tym bronić wierzących.
Moje obawy o to, czy na katedrze św. Stanisława zasiądzie godny biskup, podziela duża część społeczeństwa i ludzi wierzących. Nie zgadzam się na to, by posługa w Kościele była hołdem składanym elitom politycznym i modnym ideologiom przy jednoczesnym pomniejszaniu czci Bożej i Bożego Objawienia. Pamiętam, jak w roku 2007 znaczna część polskiej opinii publicznej przejawiała wątpliwości związane z nominacją na metropolię warszawską biskupa oskarżanego o tajną współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa.
Dzisiaj wraz ze znaczną częścią moich rodaków obawiam się nominacji na metropolię krakowską jawnego współpracownika tęczowych katolików czy raczej katolików tylko z nazwy. Występując przeciwko szkodliwej recepcji deklaracji „Fiducia supplicans” w Kościele w Polsce, proszę, by Ksiądz Kardynał rozeznał, dokąd wiedzie droga, którą jako pasterz obrał i na którą zaprasza wiernych. Niestety płyną już medialne homagia.
Jedno przyszłemu biskupowi złożył uczestnik Forum Kongresu Katoliczek i Katolików, transseksualny aktywista Marek Jerzy Minakowski, który umieścił na Facebooku następujący wpis: „Kardynał Grzegorz Ryś napisał do mnie (Pani Doktor Marii Minakowskiej – kobiety!), że moje pismo przekazał Sekretarzowi generalnemu Komisji Episkopatu Polski (bp. Markowi Marczakowi). To już trzeci biskup, dla którego oficjalnie jestem kobietą”. Wobec takich sojuszy wyrażam swój zdecydowany sprzeciw i apeluję o ponowne rozważenie przyjęcia urzędu i zobowiązującego dziedzictwa metropolii krakowskiej.
Komentarz
Vlepiam wspaniały wykład xpCh.
Zazwyczaj są to pliki audio z fotogramem rzeczonego.Tym razem jest również kamera. Ambonka jest otoczona rastrem, ale niektóre ujęcia są z boku i widać, że koleś nie ma na pulpicie żadnej kartki, nawet malutkiej. To jest niesamowite, gdyż ten gość wali cycaty z pamięci.
A wykład jest wspaniały. Nie streszczam. Kto nie wysłucha, ten kiep.
https://www.archidiecezja.lodz.pl/aktualnosci/2025/10/kard-rys-o-ekumenizmie-do-uczestnikow-kursu-proboszczowskiego-archidiecezji-lodzkiej
Zachęcony wizerunkiem pewnego księdza, który był u nasz na lekorekcjach, kliknąłem w link a potem wysłuchałem wykładu kard. Grzegorza Rysia (w owczej skórze) nt. ekumenizmu.
Film trwa ponad godzinę siedem, więc nie namawiam kategorycznie, ale można lecieć na 1,75 bez problemu.
W pewnym momencie kard. przytacza słowa papieża Piusa XI, że zjednoczenie chrześcijan będzie wtedy, gdy odłączeni powrócą. Kard. unika zwrotów tak, tak (choć raz mu się wypsnęło) a także nie, nie. Można odnieść wrażenie (być może tylko uprzedzeni takie wrażenie odniosą), że nie zgadza się z tym stwierdzeniem. Potem opowiada o różnych dokumentach, stwierdzeniach, drogach i metodach do osiągnięcia jedności, ale o kształcie tej jedności nie mówi ani słowa. Co ma być tą jednością?
Przecież wiadomo. By wszyscy: katolicy i heretycy, niewierzący i muzułmanie, hinduiści i spirytyści zjednoczyli się, wzięli się za ręce i dołożyli zwolennikom mszy trydenckiej.
Zainteresował mnie ten temat i troszkę pogrokowałem.
Parę słów wtrętu - zacząłem traktować groka jako szybszego gógla. Ponoć AI posiada zdolnoś uczenia się - postanowiłem nie być gorszy i też zacząłem się uczyć. po paru bajerach od teraz za każdym razem wymagam źródeł - źródła te weryfikuję i tak przepytywany grok potrafi dawać niezłe rezultaty. Np. przy sprawdzaniu tezy Szturmowca zebranie tych danych, które dostałem od niego w 2 minuty zajęłoby mi 2 tygodnie. W rozmowie nt. Adolfa Irvinga od początku miałem źródła wszystkich cytatów.
Jeśli nikt nie oglądał filmu z kard. Rysiem (w owczej skórze) to trochę to streszczę: jest to kurs dla kandydatów na proboszczów. Kard. wygłasza wykład nt. bardzo ważnej rzeczy, tj. ekumenizmu. Ten wykład to zasadniczo w ogóle nie jest instrukcja a raczej przedstawienie krótkiej historii ekumenizmu. Kard. przytacza daty, fakty, zapisy.
Jako "tak, tak" przypomina, na czym miał polegać ekumenizm wg Piusa XI - ten pontifex postawił sprawę jasno: Kto się oddalił - niech wraca. Będzie jednoś.
Kard. jakoś specjalnie z tym nie polemizował, ale jakoś szybko przeszedł do dalszych działań, dokumentów, zaleceń (J23, P6, JP2, F1 - B16 nie było) i tam jest dialog, spotkania, wspólne modlitwy itd., ale przede wszystkim dzielenie się darami.
W pewnym momencie kard. Ryś (w owczej skórze) stwierdził (nie dobitnie, ale stwierdził), że my mamy pełnię darów. I wtedy zacząłem "dialogować" z grokiem. Nie będę wklejał całości, bo on pisze trochę rozwlekle - tylko streszczę.
Spytałem, jaki ma być cel tego ekumenizmu przy użyciu nowych metod. Dostałem nawijkę raczej o tych metodach, niż o celu. Ponowiłem pytanie utrudniając mu nawijkę i potwierdził, że prawdziwym celem (osiągnięciem jedności) w dokumentach KK, jest zasadniczo to, co powiedział Pius XI, lecz bez nazywania tego wprost. Nie używa już się słowa herezja a w jego miejsce raczej określeń typu "różnice".
Zastosowałem następującą analogię:
My mamy pełnię darów, tj. mamy skrzynkę a w niej po jednym zdrowym jabłku z każdego gatunku. Oni mają pierwiastki prawdy - czyli skrzynkę a w niej kilka zdrowych jabłek a resztę zgniłek. Gdy będziemy wymieniać się darami: oni będą od nas dostawać zdrowe jabłka, przeważnie gatunków, których nie mają a my od nich zgniłki, co najwyżej zdrowe jabłka, które już mamy.
Użyłem analogii, że my wiemy, że Ziemia jest okrągła, oni twierdzą, że jest płaska i czy nie lepiej pokazywać dowody, że my mamy rację a oni błądzą zamiast urządzać spotkania i wymieniać się darami. Niby tak, ale nie można urażać - chodzi o psychologię, że muszą mieć poczucie wartości, nie można tak im mówić, że błądzą itd.
Więc wygląda na to, że taka jest obecna polityka KK - nawijać makaron na uszy, w nadziei, że tamci się pospotykają i dojdą do wniosku, że wiara prawdziwa jest git.
Miałem co do tego wątpliwości - co by było skuteczniejsze wobec mnie? czy ktoś mi mówi "błądzisz! jest tak i tak! zobacz, tu masz dowód" czy raczej by się ze mną spotykał, udawał, że moje błędne poglądy zasługują na uwagę. Wyszło mi, że raczej to pierwsze. Również w rozmowach z bliskimi, jeśli wiem, że oni się mylą a ja akurat mam rację, potrafię w prosty sposób czasem kogoś przekonać.
Spytałem groka czy są jakieś dane dot. skuteczności obu metod w kontekście ekumenizmu. Tę jedną odpowiedź wkleję:
Bardzo ciekawa analiza.
Dane sprzed V2 i obecne trzeba byłoby chyba znormalizować względem poziomu realnego ateizmu. Tylko nie wiem, czy mamy takie dane.
Ja już chyba nie będę dalej szukał, ale właśnie wydaje się, że skoro zakładamy jakąś tam zbliżoną do liniowej sekularyzację społeczeństwa to skoro przed V2 liczba konwersji rosła a po V2 malała (nie wiem czy tak istotnie było - tak jednak można wnioskować z cytowanej odpowiedzi) to by znaczyło, że istniał raczej jakiś związek przyczynowo skutkowy. Jest to dla mojej osoby zrozumiałe. Po co mam się nawracać na coś innego, jak wyznawca wiary, na którą miałbym się nawrócić, sprawia wrażenie, jakbym to ja miał rację (na równi z nim).
Już po napisaniu powyższego trafiłem na ten artykuł:
https://www.catholicnewsagency.com/news/265979/economics-paper-suggests-mass-decline-tied-to-vatican-ii-implementation
który zdaje się potwierdzać. Nie wiem jednak, czy stronka jest wiarygodna. Samym badaniom też trzeba by się przyjrzeć. Potwierdza się jednak to, co wyczytałem u B16 - to co jest teraz, nie jest zgodne z V2 tylko V2 został wykorzystany (przez niecnych ludzi), by stworzyć to, co jest teraz.
Zakazali odprawiania Mszy, to skutek jest jaki jest.
V2 to był wielki projekt intelektualny, który polegał na przesunięciu Wiary Świętej z prawej półkuli do lewej. Z kontemplacji Tajemnicy do rozumienia szczególików.
W starej Mszy wierny miał co do zasady być obecny wobec Czegoś dziwnego, czego nie mógł zrozumieć. W nowej musi ciągle wstawać, siadać i gadać.
I nadal nic nie rozumie.
Wbrew zapowiedziom jeszcze trochę pogrokowałem. Niestety, wypluwa on przeważnie dane spadku tego i owego po V2, co niczego nie dowodzi, ale jeden wykresik odnosi się do tematu:
Nie sądzę, by był odczytywany w parafiach:
List otwarty polskiego kapłana do ks. kardynała Grzegorza Rysia
Nuncjatura Apostolska w Polsce 26 listopada 2025 roku w komunikacie ogłosiła, że „Ojciec Święty Leon XIV: Przyjął rezygnację arcybiskupa Marka Jędraszewskiego z posługi arcybiskupa metropolity krakowskiego. Mianował arcybiskupem metropolitą krakowskim dotychczasowego arcybiskupa łódzkiego kardynała Grzegorza Rysia”. Decyzja ta wzbudziła w Polsce liczne i różne reakcje, do których pragnę dołączyć i swoją. Wyrażam swoją wątpliwość i obawę dotyczącą skutków nominacji Księdza Kardynała na arcybiskupa metropolitę krakowskiego.
Apeluję, by Eminencja zaniechał pochopnego przyjmowania tego urzędu. Do wyznaczonej daty ingresu pozostaje jeszcze trochę czasu. Ośmielam się zatem wystosować poniższy apel w poczuciu odpowiedzialności za Kościół Chrystusowy, którego zadaniem jest rozeznawać znaki czasu i na nie odpowiadać. Kilka takich znaków w odniesieniu do Księdza Kardynała posługi chciałbym wskazać.
Wspominam okoliczność poprzedzającą nominację kardynalską Księdza Biskupa w 2023 roku. Otóż była nią niegodziwie odprawiona Msza święta pod przewodnictwem Księdza Biskupa podczas wydarzenia Arena Młodych 13 września 2021 roku. Wywołała ona taki skandal, iż Ksiądz Kardynał poczuł się zmuszony do publicznego przeproszenia wiernych za zgorszenie, jakie wywołało podczas Mszy świętej dokonanie konsekracji bez wcześniejszego aktu pokuty i liturgii słowa.
Mimo tego niechlubnego incydentu i reperkusji, jakie wywołał, papież Franciszek mianował Księdza Biskupa kardynałem, a Ksiądz Biskup tę nominację przyjął. To nadużycie liturgiczne, zdaje się celowe i zaplanowane, nie stało się powodem do opamiętania i rewizji swojego postępowania. Mając na sumieniu ten akt lekceważenia kultu Bożego, przyjął ksiądz Biskup godność kardynała.
Obecna nominacja dokonuje się w kontekście skandalicznego wydarzenia, które postrzegam jako analogiczny znak. Ksiądz Kardynał wziął udział w Forum Kongresu Katoliczek i Katolików w Łodzi w dniach 22-23 listopada bieżącego roku. Obecność ważnego hierarchy na zgromadzeniu organizacji, która promuje postulaty święcenia kobiet, akceptacji czynów homoseksualnych i antykoncepcji, świadczy o lekkomyślności lub cynizmie. Nie ulega wątpliwości, że ten krąg osób, choć jednostronnie deklarujących się jako katolicy, chce prowokować i jątrzyć w polskim Kościele.
Świadczą o tym powiązania z fundacją Wiara i Tęcza, a podczas samego Forum obecność aktywistów ruchu LGBT. Dlatego podobnie jak w przypadku incydentu z Areny Młodych dostrzegam w działaniach Księdza Kardynała lekceważenie norm oraz zbyt daleko posuniętą otwartość na współpracę ze środowiskami odrzucającymi prawdy katolickiego nauczania. Wspomniany zjazd, na którym Ksiądz Kardynał był nawet jednym z prelegentów, rozpoczął się modlitwą prowadzoną przez zwierzchnika Katolickiego Kościoła Reformowanego w Polsce bp. Tomasza Puchalskiego. Jest to wspólnota popierająca czyny homoseksualne.
Za taką formą rozpoczęcia miał przemawiać ekumeniczny charakter forum. Zgoda Eminencji na udział w tym spotkaniu świadczy o akceptacji go w takim kształcie. Czy tak ma wyglądać ekumenizm uprawiany przez Następcę Apostołów? Wspólnota reformowanych katolików nie wyodrębniła się z Kościoła katolickiego za sprawą różnic teologicznych. Jej powstanie wpisuje się w współczesne relatywizowanie norm moralnych i walkę o akceptację czynów sprzecznych z ludzką naturą.
Ksiądz Kardynał swoim autorytetem wsparł ten kontrowersyjny zjazd rozpoczęty pozorną modlitwą. Jej fałsz polegał na tym, że nie miała ona na celu uwielbienia Boga, ale okazanie pychy jej uczestników. Tym samym była modlitwą faryzeusza, który w swoim zarozumialstwie w miejscu Boga stawia samego siebie. Obecność Eminencji stała się pieczęcią takiej postawy i odsłoniła fałszywego pasterza spod znaku tęczowej flagi. Takie postępowanie uważam za zły znak dla dusz wiernych powierzonych Księdza Kardynała pieczy. Niestety stanowi on odbicie całej dotychczasowej postawy.
Jako jeden z posiadających najwyższą godność w Kościele w Polsce Ksiądz Kardynał wciąż szokuje i gorszy wielu katolików. Pozuje Ksiądz na autorytet wśród uczestników debaty publicznej, ale ośmielam się twierdzić, że jest to maska, za którą ukrywa się cyniczna twarz aktywisty chcącego zdobyć poklask opiniotwórczych elit. Bardzo często Eminencja odwołuje się do wspólnych korzeni chrześcijaństwa i współczesnego judaizmu. Nie potrafię jednak pojąć, jak można pogodzić Stary Testament z szukaniem przestrzeni do dialogu z tymi, którzy przyzywają imię Boże do błogosławienia grzechu Sodomy.
Tomasz Puchalski, Fundacja Wiara i Tęcza i Kongres Katolików i Katoliczek przywołują Boga tylko po to, by głosić propagandę homoseksualną ubraną w religijne frazesy. Z fałszywie pobożnych słów budują Talmud zasad, by pogodzić pochwałę grzechu z Objawieniem Bożym. W imię tej sprzeczności, tak jak żydzi odrzucający Chrystusa, skłonni są do prześladowania Jego uczniów, choćby pod przewrotnym pretekstem oskarżenia o mowę nienawiści. Takie pokrętne rozumowanie nie jest Księdzu Kardynałowi obce.
Podczas obchodów 74 rocznicy likwidacji getta łódzkiego powiedział Ksiądz następujące słowa: „Zagładę stworzyli ludzie, w dużej mierze – trzeba to powiedzieć z bólem serca i przyznaniem się do winy – ludzie, których Kościoły chrześcijańskie wychowywały też na swoich nabożeństwach”. Co miały wyrazić te słowa, jeśli nie wskazanie na Ewangelię jako źródło antysemityzmu? Czy nie stoi za nimi ta sama pokrętna logika, która swego czasu była udziałem środowisk żydowskich recenzujących film Mela Gibsona „Pasja” jako antysemicki?
O. Maciej Biskup (zdaje się katolik z Kongresu Katoliczek i Katolików) poszedł o krok dalej. Podczas ekumenicznego nabożeństwa zorganizowanego przez parafię ewangelicko-reformowaną w Warszawie i Fundację Wiara i Tęcza 19 maja 2023 roku zrównywał podejście Kościoła do osób homoseksualnych z antysemityzmem, który doprowadził do holocaustu podczas drugiej wojny światowej. Ten dominikanin wygłosił swoją tezę, współprzewodnicząc w nabożeństwie, podczas którego eksponowano razem tęczową flagę i Pismo święte.
Czy Ksiądz Kardynał, podejmując współpracę z takimi ludźmi, nie odczuwa wyrzutów sumienia? Czy podzielając z nimi skłonność do kojarzenia wszystkiego z drugą wojną światową, nie dostrzega podobieństwa do armii, która z dewizą Gott mit uns zaprowadzała pogaństwo w Europie? Czy tego samego nie czynią katolicy opętani duchem relatywizmu deklaracji Fiducia supplicans?
Dlaczego wobec Polaków sprzeciwiających się zapalaniu świec chanukowych w budynkach publicznych na znak dominacji lobby żydowskiego Ksiądz Kardynał natychmiast się zdystansował i wystosował cierpkie i ostre słowa, a tęczowych aktywistów zaszczycił obecnością i wygłosił niezobowiązujący wykład? Dlaczego żydowski szowinizm w opinii Księdza Kardynała zasługuje na obronę, a listy Apostoła Pawła mówiące o grzechu współżycia sprzecznego z naturą na przemilczenie?
W Starym Testamencie czyny homoseksualne również są nazwane grzechem. Może dlatego, że nie o Stary Testament tu chodzi, ale o przewrotny stosunek do Bożych przykazań.
Ta przewrotność została wyrażona także w liście na szesnastą niedzielę zwykłą bieżącego roku skierowanym do łódzkich diecezjan. List ten został wyróżniony publikacją w „Gazecie Wyborczej”, a autor listu – Ksiądz Kardynał został uhonorowany zdjęciem na stronie tytułowej. List zawierał krytyczne odniesienie do obaw wielu Polaków o swoje bezpieczeństwo w związku z nielegalnym przekraczaniem granicy zachodniej przez nieeuropejskich migrantów. W jego treści pasterz diecezji skierował ideologiczną odezwę do wiernych, posługując się nadinterpretacjami tekstów biblijnych.
Ostatecznie wezwał do rezygnacji z troski o dobro wspólne. Całość wpisała się w oburzającą linię polskiego episkopatu wyrażoną w Komunikacie Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek w sprawie debaty o migrantach i uchodźcach podpisanym przez ks. bp. Krzysztofa Zadarko 12 lipca 2023 roku, że sprawy ich przyjmowania „nie ma potrzeby czynić przedmiotem referendalnych rozstrzygnięć”. Eminencja, utożsamiając przyjmowanie imigrantów z gościną Trójcy Świętej u Abrahama i Pana Jezusa w domu Łazarza, stwierdził, że prawem każdego człowieka jest wybór miejsca do życia.
Tymczasem wykładnia Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 2241 mówi, że „Władze polityczne z uwagi na dobro wspólne, za które ponoszą odpowiedzialność, mogą poddać prawo do emigracji różnym warunkom prawnym, zwłaszcza poszanowaniu obowiązków migrantów względem kraju przyjmującego. Imigrant obowiązany jest z wdzięcznością szanować dziedzictwo materialne i duchowe kraju przyjmującego, być posłusznym jego prawom i wnosić swój wkład w jego wydatki”. W świetle zatem nauki Katechizmu wywód Eminencji okazuje się manifestem politycznym w otoczce religijnej mimo odżegnywania się od polityki.
Odrealnione i przewrotne zarzuty stawiane rodakom oskarżanym o używanie „złego języka” w debacie o bezpieczeństwie granic państwa ujawniają brak wrażliwości społecznej. Czyżby Ksiądz Kardynał nie zdawał sobie sprawy z zagrożeń, jakie niesie ze sobą masowa migracja z krajów islamskich? Czy doświadczenia Europy Zachodniej nie są wystarczającym powodem, by suwerenny naród rozważał publicznie i bronił się w kontekście problemów z asymilacją ludzi wyznających odmienny od chrześcijańskiego system wartości?
Być może oprócz społecznej wrażliwości przytępieniu uległ również zmysł wiary Księdza Kardynała pozwalający rozpoznawać zagrożenia duchowe. Takimi są zarówno islamizacja Europy, jak i aktywizm LGBT. Spotkanie w Centrum im. Marka Edelmana, w którym dialog jest ważniejszy od prawdy i dobra, jest przykładaniem ręki do niszczenia chrześcijańskiej Europy. Bo co z nią wspólnego ma Tomasz Puchalski i Fundacja Wiara i Tęcza? Są tylko postmodernistycznym happeningiem, w którym Pan Jezus jest wykorzystywany do antychrześcijańskiego przekazu.
Archidiecezja Łódzka stała się w ostatnich latach medialnym przyczółkiem bliżej niesprecyzowanej walki i laboratorium modyfikacji wiary. Spośród wielu eksperymentów można by wyliczyć: posługę nadzwyczajnych szafarzy, a nawet sugestię by powoływać ad hoc osoby mające rozdawać Komunię świętą. Ksiądz Kardynał chlubi się tym, że w swojej diecezji upowszechnił posługę szafarzy nadzwyczajnych Komunii Świętej. Argumentując zasadność ustanowienia ich w znacznej liczbie, powołuje się Ksiądz Kardynał na potrzebę zanoszenia Komunii świętej chorym, i to nawet codziennie.
Świeccy szafarze mieliby zanosić Komunię świętą w ramach posługi miłosierdzia na mocy sakramentu Chrztu Świętego. Historia Kościoła zna taką nadzwyczajną posługę w czasach prześladowań. Pozwala na nią obecne prawo Kościoła w obliczu obiektywnych przeszkód uniemożliwiających wykonanie tej świętej czynności kapłanowi. Jednak przekonanie o codziennej posłudze nadzwyczajnych szafarzy jest utopijne. Chory, któremu zanoszona jest Komunia święta, by godnie ją przyjąć, potrzebuje sakramentalnej spowiedzi, której z pewnością nie uczyni kobieta ubrana w albę czy najpobożniejszy ojciec rodziny.
Czy pełne naiwnego entuzjazmu argumenty nie świadczą o skłonności Księdza Kardynała do innowacyjności za wszelką cenę? Czy nie wie Ksiądz Kardynał, że wszędzie tam, gdzie upowszechniła się posługa świeckich szafarzy i Komunia na rękę, lawinowo upadła pobożność względem Najświętszego Sakramentu? Pokarm na życie wieczne, żywy i prawdziwy Pan Jezus, szafowany nadzwyczajnie jest często przechowywany byle gdzie i przenoszony byle jak. Czy to ma być przyszłość Kościoła polskiego? Kościół w Polsce jest Kościołem miłującym Najświętszy Sakrament.
Świadczy o tym chociażby liczny udział wierzących w adoracjach podczas Triduum Paschalnego, procesjach w uroczystość Bożego Ciała czy powstające miejsca wieczystej adoracji. Polscy katolicy do czasu ostatniej pandemii praktycznie nie przyjmowali Komunii świętej na rękę i są przyzwyczajeni do tego, co w Kościele przez wieki było normą, a nie wyjątkiem, że szafarzem Komunii świętej jest kapłan. Wydaje się, że w podejściu Księdza Kardynała do Najświętszego Sakramentu, kryje się niedocenianie sakramentu Kapłaństwa.
Może z tego powodu modlitwa wiernych katolików pod przewodnictwem zwierzchnika wspólnoty popierającej czyny homoseksualne była dla Księdza Kardynała obojętna. Popieranie czynów homoseksualnych jest fałszywą nauką prowadzącą do spoganienia obyczajów, a pasterz winien przed tym bronić wierzących.
Moje obawy o to, czy na katedrze św. Stanisława zasiądzie godny biskup, podziela duża część społeczeństwa i ludzi wierzących. Nie zgadzam się na to, by posługa w Kościele była hołdem składanym elitom politycznym i modnym ideologiom przy jednoczesnym pomniejszaniu czci Bożej i Bożego Objawienia. Pamiętam, jak w roku 2007 znaczna część polskiej opinii publicznej przejawiała wątpliwości związane z nominacją na metropolię warszawską biskupa oskarżanego o tajną współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa.
Dzisiaj wraz ze znaczną częścią moich rodaków obawiam się nominacji na metropolię krakowską jawnego współpracownika tęczowych katolików czy raczej katolików tylko z nazwy. Występując przeciwko szkodliwej recepcji deklaracji „Fiducia supplicans” w Kościele w Polsce, proszę, by Ksiądz Kardynał rozeznał, dokąd wiedzie droga, którą jako pasterz obrał i na którą zaprasza wiernych. Niestety płyną już medialne homagia.
Jedno przyszłemu biskupowi złożył uczestnik Forum Kongresu Katoliczek i Katolików, transseksualny aktywista Marek Jerzy Minakowski, który umieścił na Facebooku następujący wpis: „Kardynał Grzegorz Ryś napisał do mnie (Pani Doktor Marii Minakowskiej – kobiety!), że moje pismo przekazał Sekretarzowi generalnemu Komisji Episkopatu Polski (bp. Markowi Marczakowi). To już trzeci biskup, dla którego oficjalnie jestem kobietą”. Wobec takich sojuszy wyrażam swój zdecydowany sprzeciw i apeluję o ponowne rozważenie przyjęcia urzędu i zobowiązującego dziedzictwa metropolii krakowskiej.
Ks. Beniamin Sęktas