"Naprawdę trzeba się uczyć od Lenina"
"Pisma Lenina warto studiować, robię to zawsze z pożytkiem. Mówię to pół żartem, pół serio. Wszystkie najważniejsze elementy doktryny Putina są zawarte w dziełach Lenina".
Czyje to słowa? Dla podpowiedzi ulubieńca trepa i bywalców poczt.
Otagowano:
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Te dwie wskazówki wskazują na wielkiego Chrosta?
Kisiel?
Kisiel nie. Jeśli nie Chrost, to Nowak, gdyż jego pozycji też było sporo na pocztowych półkach, ale jednak postawiłbym na pierwszego z profesorów.
Skoro poczta to Novaque.
Lenin... Fanatyk amerykańskiego przemysłu; podobnież ostatni film, jaki obejrzał to był reportaż z taśmy montażowej Forda.
Łajka:
Przy okazji wydało się, skąd taka w Polszcze niechęć do Kałmuków:
Pewne elementy tego pamiętam z aprobatą z ostatnich 9 lat. Czyżby Lenin miał rację? Najlepszy system ekonomiczny dla Polski to wolny rynek z wielkim udziałem państwa.
Kurde, zaraz ktoś założy wątek "Pochwała Wielkiego Lenina", psiamać.
Będzie jak na Ukrainie. Trzej najwięksi atamani to Lenin, Stalin i Chruszczow! Jakże? Lenin dał Ukrainie Donbas, Stalin Lwów, a Chruszczow -- Krym. Tak było.
I jeszcze jedno, jest taki tomik bajek o Leninie, radzieckiego satyryka Zoszczenki. I kedyś puściłem to pacholętom, ażeby trochę znienawidziły tę kałmucką mordę. I co ja słyszę? "Lenin od rana się uczył. Kiedy zmęczył się uczeniem, wstał od biurka, zrobił kilka przysiadów, wymachów, pompek i tak z nowymi siłami, odświeżony, wrócił do nauki."
I co ja, kurde, z taką wiedzą zrobię, zwłaszcza przy dzieciach? Poleciałem do antykwariatu i cierpem kupiłem im dzieciątka Lenin do wpięcia w klapę. W końcu "Naprawdę trzeba się uczyć od Lenina".
A nie uważasz, że ten kapitalizm państwowy ma wiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem? Korwiniści twierdzili, że państwo ma się nie mieszać do gospodarki. Dlaczego? Bo tak nakazuje moja święta wiara korwinistyczna.
Skoro państwo istnieje, to jest podmiotem obrotu gospodarczego, tak uczy ekonomia. Ale z jakiegoś powodu tym podmiotem ma nie być choć jest. Co na to logika?
Weźmy takie banki. W banku podrapać się po plecach nie można bez zezwolenia regulacyjnego, nadzór bankowy pozwala albo nie pozwala akcjonariuszom powołać Kowalskiego na prezesa, wszystko muszą banki raportować do regulatora. Ja wszystko fersztejen, jak pozwalano bankom hasać, to hasały i w wyniku tego działy się złe rzeczy. A teraz się nie dzieją. Ale skoro już tak kontrolujemy sektor finansowy, to uczyńmy ostatni krok i znacjonalizujmy banki. PiS jak zwykle prekursorem.
Dla wszystkich jest to najlepszy system, tak powstają potęgi gospodarcze, o tutaj pan to tłumaczy:
No jak trzeba, to trzeba.
Na początek to tłumaczenie książki Lista. Ciekawe w tym kanale jest to, że partnerem jest wykop - orka na kucowskim ugorze, doskonały pomysł.
A skoro publiczne jest zawsze gorzej zarządzane, to niech prywaciarze se wygrają konkurencję i tyle. Hehe.
Już dawno mądrzejsi w sztuce odkryli, że państwo lepiej dowozi projekty długodystansowe, w które trzeba na początek dużo zainwestować, a prywaciarze lepiej optymalizują koszty. Jak to połączyć to można liczyć na sukces.
Publiczne jest zawsze gorzej zarządzane niż prywatne, sęk w tym, że dziś wszystko znaczące jest spółką akcyjną czyli publiczne nie różni się od prywatnego, wszystkim zarządzają ci sami menadżerowie po embiejach.
Nie mam doświadczenia w spółkach prywatnych (czyli tych, w których zarządza właściciel) ale Jorge twierdzi, że są one dużo mniej efektywne od spółek akcyjnych.
Acha, naprawdę publiczna (kiedy właścicielem jest państwo czyli politycy) spółka akcyjna jest gorzej zarządzana od prywatnej, jest więcej polityki i jest ona bardziej absurdalna. Ale tylko trochę.
Prywatny biznes zapewne zrealizowałby efektywniej kosztowo projekt Manhattan, z tym że w tzw. międzyczasie etatyści Soso i Adi potraktowaliby Stany atomowym deszczem.
No tak teraz spółki publiczne niewiele się różnią od prywatnych w zarządzaniu, ale ja tu o przełamywaniu efektu skali. W tym państwo jest nie zastąpione, bo mało który prywaciarz będzie chętny do inwestowania w początkową i niepewną technologię.
Czyli czo - czebole?
Miliard Chińczyków nie może się mylić, a jeśli dodać Koreańczyków (matecznik Czeboli) i Japończyków to już na pewno.
Najlepsze jest to co mieliśmy za wrażego PiSu, nie trzeba maupować obcych. Keiretsu i czebole powstały w jednym celu - omijania podatku obrotowego (zdaniem mikkoidów oczywiście znakomitego) ale UE ma VAT, dobrze wyprofilowana mała spółka też przeżyje.
Na pewno cła chroniące lokalny przemysł.
Wicie, najlepsze że dzięki giełdzie i Black Rocku dzieje się właśnie kolejna permutacja kapitalizma.
Ovaj, wszyscy śmy zdążyli obóżyć się do głąba, że Black Rock, Van Guard i ktoś tam jeszcze są właścicielami wszystkich spółek giełdowych, nieprawdaż!
Nu, myślę ja sobie, jak to -- właścicielami? Więc poskrobałem ceduły giełdowe i wypadło mie, że owszem, ale pakiety mają takie po 5-15%. Czyli niemało i normalnie mogliby namieszać spółce, chociażby postraszyć, że jak nie to wycofują kapitał i gdzie indziej pójdą.
No, z tym, że nie mogo.
Ale jak to nie mogo? Przecie kapitalis jest, ecie pecie. No jest, ale przecie kapitał Black Rocku nie należy do Black Rocka czy tego tam Fajnsztajna. To jest hajsiwo z funduszu emerytalnego plus bilijon ciułaczy po pińcet złoty. Którzy objęli jednostki w ichnim funduszu, ale nie byle jakiem tylko indeksowem. A to znaczy, że Black Rock ma prawo i obowiązek objąć jakiś tam % akcji we wszystkich spółkach objętych indeksem i w zasadzie poza tem mogo niewiele.
Dziwne to, ale tak jest.
Wicie, tak, ale koledzy z kolektywu robotniczego by się ze mnie śmiali, gdybym z dzieciątkiem Lenin przyszedł do zakładu pracy.
Jak zakładałem to kłaniałem się gdzieś z tyłu głowy czapką do ziemi legendarnemu wątkowi kolegi.
Profesor Nowak. Dobrze. Byłem wczoraj na spotkaniu z nim, bo mnie prosiła rodzicielka żebym kupił nową książkę "W potrzasku Historii i Geografii". Zupełnie mi się nie chciało po jeżdżeniu z ciastami po sklepach w zalanym woda mieście, a i jak przyszedłem do Domu Dziennikarza, to nie było warunków żeby sluchać, bo taki tlum, ze na korytarzu trzeba było stać.
Ale usłyszałem jeden jego żart na korytarzu i brawa po nim i se pomyślałem, że typ potrafi wykorzystywać swoją inteligencję do dotarcia do ludzi, z czym ja mam problem. Także przejrzalem książkę i fajne fragmenty sobie wypisałem.
W sumie się uradowałem, że jest taka postać, która potrafi wczuc się w rozumienie przeciwnika, pamieta dużo szczegółów, które są istotne (np że JarKacz odwiedził Arcana w momencie walenia się paktu stabilizacyjnego i rzucił propozycję uczelni co by formowała konserwoelity, czyli że zainteresował się obszarami, które on, i tu będzie moment!, który mnie zbliżył do niego, a który ciekawi mnie jak trep by łyknął, upodabnia go do DonTuska, który też na edukację ma wywalone).
Profesor w "W potrzasku Historii i Geografii" ze swoją analizą polityki Tuska to w ogóle są moje przemyślenia po "Resecie", z którymi się czułem absolutnie wyobcowany bo nigdzie nie mogłem znaleźć porozumienia, że Premier Tusk mial "wizję rozbrojenia" w miejsce "wizji międzymorza", a Prof Nowak tak daleko pociągnął ta wizję Premiera łącząc ją z analizą jego tekstu "Polak rozlamany", wątkiem B. Sienkiewicza krytykującego J. Giedroycia, jakby miał w głowie jakiego futurobocika co do wizji polityków z intencjometrem wyskalowanym kopiowym ołówkiem. I nawet uznaje, że Panowie lata temu by nawet może przyznali się do tego, co im zarzuca, że uznali, że trzeba się wyrzec niepodległości dla zachowania kraju, ale obecnie nie przyznają, bo weszli w emolitykę, jedynie stosowanie emocji w debacie.
A to byl i moj zarzut do trepa i do starszego pokolenia w czasie powrotu z Marszu, że posługujecie się słowami z grubej rury, mające działać alarmistyczne, a często tracące oparcie w rzeczywistości i stworzone pod wiąchy internetowe.
A jednak Miszcz An Zhe pozaolil zrobić z sobą wywiadorzekę i wniknąć w swoj sposób myślenia, który zaczyna od cytowania piosenki z Brzeziny (to dla losa, bo ceni ten film), a dalej pokazuje tyle mykow w myśleniu o wspolczesnosci, że głupotą by było z nich nie skorzystać na tut. forum. Stąd temat.
Po pierwsze to cytowane zdanie jest tak wielokrotnie złożone, że nie potrafię go zrozumieć. Poprosiłbym "prościej!", ale wydaje mi się, że nikogo nie będzie interesować moje zdanie, to nawet nie proszę.
Te słowa z grubej ruły (wcale nie mające działać alarmistycznie - sądzę, że nik ich w tym celu nie przelewa na posty) w drobnym ułamku obrazują to, co się dzieje z Polską. Reszty posta nie zrozumiałem (co nie jest dziwne) więc się nie odnoszę.
A czy Nowak to mój ulubiony autor? Nie pedziałbym. W szkole z histy zawsze miałem 3 na szynach. W pierwszej klasie LO to nawet o mało nie kiblowałem (z tym związana jest nawet anekdota, którą już chyba przytaczałem), to postanowiłem sobie trochę o dziejach Polski poczytać. Udało mi się skończyć 3 tomy na razie. Natomiast x. profesor jest moim ulubionym autorem / katechetą / egzegetą a jego też sporo na poczcie było - coś tam kupiliśmy.
A Nowaka to jeszcze żona na poczcie kupiła i przeczytała "Polska - Rosja" czy jakoś tak.
Powściągliwość sprawdza się w działaniach, natomiast stwierdzeniom dużo lepiej robi wyrazistość. "Posługiwanie się słowami z grubej rury" dla mnie jest komplemetem a nie zarzutem.
brzeziny? tego Iwaszkiewicza?
co to do Taorminy jeżdził , żeby zobaczyć fotki młodych chłopców?
Dosadność może uwypuklić jakąś prawdę, ale im bardziej traci kontakt z rzeczywistością, tym bardziej głoszącego naraża na śmieszność.
Dokładnie. Kogo razi stwierdzenie "wysoki jak dąb"? Dęby dorastają do kilkudziesięciu metrów, człowiek zawsze będzie dużo niższy, a jednak umiemy to odczytać - wysoki jak dąb znaczy bardzo wysoki.
Łagodzenie wypowiedzi tak, by nie było wiadomo, co naprawdę powiedziano, przypomina pańszczyźnianego chłopa miętoszącego czapkę w ręku: Ja tam panie nie wim, byli albo nie byli.