Są różne drogi, wielu zostało zbawionych idąc po prostu w pokorze za wiarą ojców jak Szturmowiec bo dzięki tymże ojcom mieli szczęście urodzić się w środowisku katolickim, ale też są i tacy, co wyszli z odmiennych tradycji i mogli natenprzykład być w Izraelu satyrycznym gwiazdorem albo Horacjusza przekładać po hebrajsku, a poszli za głosem sumienia i przyjęli chrzest w imię Ojca, Syna i Ducha. Najbardziej przerąbane to być apostatą od Świętej Wiary z jakichś głupich powodów.
Jestem w rzymsko-katolickim kościele, ponieważ odziedziczyłam po wierzących przodkach łaskę wiary, a wiara ta pogłębiała się i umacniała wraz z wiekiem.
Wpływ duchownych? Też. Zwłaszcza gigantów Świętej Wiary: O.Pio, O.Popiełuszko, Św. Faustyna, Benedykt XVI, JP II, O. Ruotolo, O.Bobola, Kard. Wyszyński i wielu, wielu świętych.
@Mania powiedział(a):
Jestem w rzymsko-katolickim kościele, ponieważ odziedziczyłam po wierzących przodkach łaskę wiary, a wiara ta pogłębiała się i umacniała wraz z wiekiem.
Wpływ duchownych? Też. Zwłaszcza gigantów Świętej Wiary: O.Pio, O.Popiełuszko, Św. Faustyna, Benedykt XVI, JP II, O. Ruotolo, O.Bobola, Kard. Wyszyński i wielu, wielu świętych.
Tak. To jest drogą dzięki, ktorej moj Tata sie ochrzcił bedac dorosłym. Poznał mlodo sie z O. Twardowskim i O. Salijem, z którymi już do końca życia sie przyjaznil.
Jak ktoś wtedy jako młody przyjeżdżal z Bułgarii, gdzie nawet przy rozmowach rodzinnych w domu trzeba było zamykac okna, żeby nikt nie uslyszal na zewnątrz, to Polska mu się wydawała rajem wolności, a Kosciol katolicki elementem tego Raju.
Ale jak kilka lat temu wziąłem owczesna narzeczona, będąca poza Kosciolem, do spowiedzi do O. Salija, to powiedziała mi po wyjściu, że ją prosił, żeby nie traktowała tej spowiedzi jak psychoterapii :d
ja parę razy w życiu usłyszałem, że chyba z konia spadłem a wcale nie spadłem ...
Co do pytania tytułowego to mam tak jak szturmowiec, nie moja to zasługa tylko łaska i w dodatku srożej sądzony będę , niźli gdybym się w jakich Algieriach czy innych Indiach urodził.
A w chwilach zwątpienia zadaje sobie pytanie za apostołami - Panie do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.
@czlowiek powiedział(a):
A w chwilach zwątpienia zadaje sobie pytanie za apostołami - Panie do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.
Ja to przyznam, że już i obecnego mam dosyć życia, po cóż mie jeszcze wieczne. "Do kogóż pójdziemy? Cała reszta to hromada melepetów y bymcałów!!!!!1" -- tak to widzę.
U mnie z kolei wszelkie niedogodności życia doczesnego przypominają mi o tym, żebym zbyt wygodnie się w nim nie rozsiadał i żebym nie przestał marzyć o tym wiecznym i przygotowywać się do niego.
@czlowiek powiedział(a):
A w chwilach zwątpienia zadaje sobie pytanie za apostołami - Panie do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.
Ja to przyznam, że już i obecnego mam dosyć życia, po cóż mie jeszcze wieczne. "Do kogóż pójdziemy? Cała reszta to hromada melepetów y bymcałów!!!!!1" -- tak to widzę.
@ms.wygnaniec powiedział(a):
Sarmata Żyda zaprzyjaźnionego nawraca, a on prawi, że i owszem może i by się ochrzcił ale najpierw musi Watykan nawiedzić. I jak postanowił Żyd, tak i zrobił. Załamany Sarmata chodził nieszczęśliwy, bo będąc swego czasu w Italii wiedział jak się w Watykanie sprawy mają.
Żyd wraca i rzecze do Sarmaty aby co prędzej dawał księdza i chrzest szykował.
Zdumiał się Sarmata i pyta:
Byłeś?
Żyd: Byłem
Widziałeś?
Żyd: Widziałem!
i pomimo tego?
Żyd: Widzisz, jak ja to wszystko zobaczyłem, to bez asystencji Ducha Świętego Kościół działać nie ma prawa!
Zresztą, statystyka w Ewangeliach dla Apostołów jest bezwzględna:
8% zdradziło
8% się zaparło
16% uciekało byle dalej
jedynie 8% towarzyszyło Męce na Golgocie.
Pozostali byli tacy nijacy, że o nich nawet nie wspomniano.
Zakładam, że lepsi nie jesteśmy.
@czlowiek powiedział(a):
A w chwilach zwątpienia zadaje sobie pytanie za apostołami - Panie do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.
Ja to przyznam, że już i obecnego mam dosyć życia, po cóż mie jeszcze wieczne. "Do kogóż pójdziemy? Cała reszta to hromada melepetów y bymcałów!!!!!1" -- tak to widzę.
Te słowa, "Panie do kogóż pójdziemy?" były cytatem, który pchnął mojego śp. Tatę do powrotu na ścieżkę wiary, po 20 latach agnostycyzmu.
Ostatnio spotkałam się z dość radykalnym poglądem, że księża to tylko terminale do sakramentów i w kontekście wiary nie ma się co tym przejmować bo „widzisz albo trafiasz na terminal w Hong Kongu do Business Lounge albo wystajesz sobie nogi do samej d. w blaszaku na Korfu z obydwu miejsc wzbijasz się ku niebu”
W sumie prawie mnie przekonano.
Niestety to jest część prawdy a więc nieprawda (zwłaszcza słowo "tylko" o tym świadczy). Duchowni to są również nasi bracia w Chrystusie, członkowie całej wspólnoty Kościoła, z tym że obarczeni/obdarzeni obowiązkiem/przywilejem pewnych posług na rzecz pozostałych członków tej wspólnoty. Posług a nie usług. Kościół jest Zgromadzeniem, wspólnotą, mistycznym ciałem a nie korpo świadczącą usługi religijne. Domyślam się że taki pogląd wynikł z uproszczonego rozumienia działania sakramentu ex opere operato.
@czlowiek powiedział(a):
A w chwilach zwątpienia zadaje sobie pytanie za apostołami - Panie do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.
Ja to przyznam, że już i obecnego mam dosyć życia, po cóż mie jeszcze wieczne. "Do kogóż pójdziemy? Cała reszta to hromada melepetów y bymcałów!!!!!1" -- tak to widzę.
Jak to po co? Przecież obiecali, że ma być lepiej, nie?
@Pani_Łyżeczka powiedział(a):
Ostatnio spotkałam się z dość radykalnym poglądem, że księża to tylko terminale do sakramentów i w kontekście wiary nie ma się co tym przejmować
No nie, bo Biblia jest dana na Cały Czas, więc są potrzebni mądrzy aby wytłumaczyli kiedy dwa miecze wystarczą, a kiedy płaszcz trza oddać. Dodatkowo, jak boli ząb to idzie się do specjalisty a nie samemu wiertarką, tak samo jak chcesz być 'fit' to szukasz miejsca gdzie pod okiem specjalistów możesz ów fitness trenować.
Tak jak w większości ważnych spraw, nawracać się ma zaimek zwrotny, czyli żaden ksiądz Cię nie nawróci, natomiast znacząco pomóc może.
Komentarz
Są różne drogi, wielu zostało zbawionych idąc po prostu w pokorze za wiarą ojców jak Szturmowiec bo dzięki tymże ojcom mieli szczęście urodzić się w środowisku katolickim, ale też są i tacy, co wyszli z odmiennych tradycji i mogli natenprzykład być w Izraelu satyrycznym gwiazdorem albo Horacjusza przekładać po hebrajsku, a poszli za głosem sumienia i przyjęli chrzest w imię Ojca, Syna i Ducha. Najbardziej przerąbane to być apostatą od Świętej Wiary z jakichś głupich powodów.
Jestem w rzymsko-katolickim kościele, ponieważ odziedziczyłam po wierzących przodkach łaskę wiary, a wiara ta pogłębiała się i umacniała wraz z wiekiem.
Wpływ duchownych? Też. Zwłaszcza gigantów Świętej Wiary: O.Pio, O.Popiełuszko, Św. Faustyna, Benedykt XVI, JP II, O. Ruotolo, O.Bobola, Kard. Wyszyński i wielu, wielu świętych.
Tak. To jest drogą dzięki, ktorej moj Tata sie ochrzcił bedac dorosłym. Poznał mlodo sie z O. Twardowskim i O. Salijem, z którymi już do końca życia sie przyjaznil.
Jak ktoś wtedy jako młody przyjeżdżal z Bułgarii, gdzie nawet przy rozmowach rodzinnych w domu trzeba było zamykac okna, żeby nikt nie uslyszal na zewnątrz, to Polska mu się wydawała rajem wolności, a Kosciol katolicki elementem tego Raju.
Ale jak kilka lat temu wziąłem owczesna narzeczona, będąca poza Kosciolem, do spowiedzi do O. Salija, to powiedziała mi po wyjściu, że ją prosił, żeby nie traktowała tej spowiedzi jak psychoterapii :d
ja parę razy w życiu usłyszałem, że chyba z konia spadłem a wcale nie spadłem ...
Co do pytania tytułowego to mam tak jak szturmowiec, nie moja to zasługa tylko łaska i w dodatku srożej sądzony będę , niźli gdybym się w jakich Algieriach czy innych Indiach urodził.
A w chwilach zwątpienia zadaje sobie pytanie za apostołami - Panie do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.
Ja to przyznam, że już i obecnego mam dosyć życia, po cóż mie jeszcze wieczne. "Do kogóż pójdziemy? Cała reszta to hromada melepetów y bymcałów!!!!!1" -- tak to widzę.
U mnie z kolei wszelkie niedogodności życia doczesnego przypominają mi o tym, żebym zbyt wygodnie się w nim nie rozsiadał i żebym nie przestał marzyć o tym wiecznym i przygotowywać się do niego.
Nu. Jak Ci za dużo to weź se jeszcze kozę.
Jak już nieżyjący ks Kaczkowski
Te słowa, "Panie do kogóż pójdziemy?" były cytatem, który pchnął mojego śp. Tatę do powrotu na ścieżkę wiary, po 20 latach agnostycyzmu.
Ostatnio spotkałam się z dość radykalnym poglądem, że księża to tylko terminale do sakramentów i w kontekście wiary nie ma się co tym przejmować bo „widzisz albo trafiasz na terminal w Hong Kongu do Business Lounge albo wystajesz sobie nogi do samej d. w blaszaku na Korfu z obydwu miejsc wzbijasz się ku niebu”
W sumie prawie mnie przekonano.
Niestety to jest część prawdy a więc nieprawda (zwłaszcza słowo "tylko" o tym świadczy). Duchowni to są również nasi bracia w Chrystusie, członkowie całej wspólnoty Kościoła, z tym że obarczeni/obdarzeni obowiązkiem/przywilejem pewnych posług na rzecz pozostałych członków tej wspólnoty. Posług a nie usług. Kościół jest Zgromadzeniem, wspólnotą, mistycznym ciałem a nie korpo świadczącą usługi religijne. Domyślam się że taki pogląd wynikł z uproszczonego rozumienia działania sakramentu ex opere operato.
Jak to po co? Przecież obiecali, że ma być lepiej, nie?
No nie, bo Biblia jest dana na Cały Czas, więc są potrzebni mądrzy aby wytłumaczyli kiedy dwa miecze wystarczą, a kiedy płaszcz trza oddać. Dodatkowo, jak boli ząb to idzie się do specjalisty a nie samemu wiertarką, tak samo jak chcesz być 'fit' to szukasz miejsca gdzie pod okiem specjalistów możesz ów fitness trenować.
Tak jak w większości ważnych spraw, nawracać się ma zaimek zwrotny, czyli żaden ksiądz Cię nie nawróci, natomiast znacząco pomóc może.
... albo i zaszkodzić.
Tymczasem w mojej parafii:
Dość słabo to wygląda, średnia parafia w Warszawie, stare osiedle...