Stajnia Augiasza po polsku. Obornik nie wywożony spod zwierząt latami, zero kolczyków , dokumentów rejestracyjnych. Krowy zdrowe
Sorki że w wątku "humor", ale... Była taka sytuacja w jednej z mazowieckich wsi, rozwrzeszczane aktywistki napadły na kobietę z identycznego powodu - miała jedną krowinę z cielakiem, zwierzęta w dobrym stanie, tylko ten obornik się piętrzył.
Dodatkowo w obejściu kilkanaście zadbanych (!) psów, niewiasta miała miękkie serce i przygarniała, jak kto podrzucił, miejscowy weterynarz dobrze znał sytuację i leczył po kosztach; w każdym razie babska - aktywistki z fundacji prozwierzątkowej usiłowały zrobić z kobiety zwyrola, patologię, pijaczkę i co tam jeszcze, publikując zdjęcia z jej obejścia oraz jej bezpośrednio.
Szczęśliwie w sprawę wmieszała się pewna warszawska prawniczka - letniczka, jak zaczęła drążyć historię to okazało się, że kobieta jest na emeryturze (rolniczej - cymesy to to nie są...), jest bardzo schorowana i opiekuje się leżącą 90-letnią matką.
Miejscowy MOPS miał na nią totalnie wywalone, a ona szarpała się z życiem nie mając znikąd pomocy.
Obornik spod krów wywoziła dopóki jej kręgosłup nie poszedł, a poszedł - i już nie dawała rady. Krowa znacząco pomagała rozwiązać problemy bytowe (mleko, masło, ser) + przewidywany zysk ze sprzedaży cielaka.
Plus z tej całej afery był taki, że jak kobietę napadły te aktywistki i pani warszawianka zajęła się sprawą, to zaktywizowała miejscowego sołtysa oraz proboszcza, który wreszcie!!! odkrył że ma na terenie parafii owieczkę potrzebującą pomocy.
I nagle się okazało że cała wieś ruszyła z tą pomocą, udało się wywieźć gnój, część psów ludzie pobrali do siebie, a i przy leżącej staruszce pomogli. I jeszcze aktywistki pogonili, aż miło.
Ja ostatnio weszam do mieszkania takiej "aktywistki" 37M2 blok 4 psy w tym 2 duże i kot. Koszmar, nie wiadomo gdzie dzwonić sanepid, pomoc spoeczna czy toz. Warunki mieszkaniowe sugerują zaburzenia psychiczne a peni jeździ na interwencje i poucza innych.
Odbierałam psa, który uciekł znajomym będąc na "przechowaniu" , narastająca awantura o sposób opieki nad psem została złagodzona banknotem z Zygmuntem Starym i podziękowaniem za pomoc. mam wrażenie że Jagiełło też by wystarczył. Tagżetag.
Pani_Łyżeczka napisal(a): Ja ostatnio weszam do mieszkania takiej "aktywistki" 37M2 blok 4 psy w tym 2 duże i kot.
Niech zgadnę - kot nigdy nie opuszcza czterech ścian? To jest właśnie znęcanie się nad zwierzętami. Nie na wsi, w mieście.
Tymczasem znaczna część kociar, szczególnie tych młodych, i generalnie zielonych wariatek uważa wprost przeciwnie, a wobec tych, którzy koty wypuszczają, potrafią być bardzo napastliwe, a wręcz fanatyczne. Dawniej nie robiono z tego takiego halo; jedni wypuszczali, drudzy nie, i tyle. W ostatnich latach grzany jest zresztą mocno inny argument za niewypuszczaniem kotków – już nie to, że to niebezpieczne dla kotka, tylko że kotek niszczy ekosystem, zabijając ptaszki.
Niech zgadnę - kot nigdy nie opuszcza czterech ścian? To jest właśnie znęcanie się nad zwierzętami. Nie na wsi, w mieście.
Wojowałam kiedyś z panią prezes fundacji prozwierzęcej. Kawalerka 26 metrów a w niej 18 kotów, pani nic ino lata i szuka następnych więźniów, pod pretekstem że "szuka im domków" (co w przypadku dorosłych kotów wolnożyjących, zamkniętych następnie w takim przegęszczeniu na malutkiej powierzchni, jest rzeczą praktycznie niemożliwą).
Ta sama babina na kocich forach żali się jak te koty chorują, sikają po kątach, ciągle ze sobą walczą i robią sobie dziury zębami i pazurami - i nie raczy dostrzec że tak się dzieje w wyniku stworzenia im czegoś w rodzaju obozu koncentracyjnego (sorki za porównanie) w jej własnym domu.
Oczywiście kota z tej fundacji nie dostanie nikt, kto nie zadeklaruje się że osiatkuje balkon i okna i nigdy, przenigdy nie dopuści do strasznej sytuacji w której kot wydostanie się na zewnątrz.
Kot jest drapieżnikiem. Jak kto chce roślinożerców, to niech hoduje króliki, też są milusie i puchate. Ale i im się należy czasem kawałek nieba nad głową.
100% zgody, ale oczadziałych wyznawców "dobrokocizmu" jest coraz więcej.
Histeria jaką uprawiają Julki i Oskarki (nawet takie mooocno dojrzałe wiekowo - bo julkizm to stan umysłu przecież) choćby na stronach o zaginionych i znalezionych zwierzakach naprawdę robi wrażenie.
Obecnie na topie jest robienie zdjęć jakiemukolwiek kotu - najczęściej dzikiemu - który ośmielił się usiąść na słońcu żeby trochę się powygrzewać i zamieszczanie na takich stronach z dramatycznymi tekstami "ratunku, ZAGUBIONY kot, przerażony! samotny! może wpaść pod samochód!" i wzywanie ekopatrolu, żeby kota odłowił i wetknął do klatki w schronisku miejskim.
Na szczęście strażnicy miejscy z ekopatrolu są dosyć przytomni i starają się sabotować takie akcje.
Mnie w tej krowiej sytuacji zainteresowało jak rolnik ów schował się przed UE. Bez kolczyków , bez rejestracji i tym podobnych głupot. I pewnie gdyby nie jakiś "konfident " dale by żył i hodował po swojemu. Ostatni wolny chłop Rzeczypospolitej.
Kurde, mam w domu królika i to jest taki nędzny tchórz, że aż słabo. Jednak kot jest towarzysko atrakcyjniejszy, bo ma w sobie drapieżnicze zrelaksowanie -- nie ma poczucia, że każdy w każdej chwili chce go pożreć.
Kurde, mam w domu królika i to jest taki nędzny tchórz, że aż słabo. Jednak kot jest towarzysko atrakcyjniejszy, bo ma w sobie drapieżnicze zrelaksowanie -- nie ma poczucia, że każdy w każdej chwili chce go pożreć.
Nie zna Kolega historii opowiadanej mi przez mojego weta, jak to został wezwany do chorego królika przez rodzinę mieszkającą w domu jednorodzinnym. Pani domu wyszła przed dom i zmierzyła gościa zatroskanym spojrzeniem, pytając "jaki rozmiar butów pan doktor nosi?" - zdumiony wet odpowiedział, na co pani wyniosła mu z wiatrołapu gumiaki w stosownym rozmiarze ze stanowczą prośbą żeby je założył.
Osłupiały - zastosował się do polecenia.
Wtedy gospodyni wpuściła go do środka: po otworzeniu drzwi wyskoczył na niego ogromny, szalejący ze złości samiec królika, którzy z szybkością światła dopadł mu do nóg i wbił się z całej siły w kalosz.
Królik, zakupiony jako miniaturka, wyrósł na ogromnego króliczego byka przepełnionego chęcią obrony własnego terytorium. Kalosze służyły gościom za ochronę atakowanych przez niego nóg...
Kurde, mam w domu królika i to jest taki nędzny tchórz, że aż słabo. Jednak kot jest towarzysko atrakcyjniejszy, bo ma w sobie drapieżnicze zrelaksowanie -- nie ma poczucia, że każdy w każdej chwili chce go pożreć.
Nie zna Kolega historii opowiadanej mi przez mojego weta, jak to został wezwany do chorego królika przez rodzinę mieszkającą w domu jednorodzinnym. Pani domu wyszła przed dom i zmierzyła gościa zatroskanym spojrzeniem, pytając "jaki rozmiar butów pan doktor nosi?" - zdumiony wet odpowiedział, na co pani wyniosła mu z wiatrołapu gumiaki w stosownym rozmiarze ze stanowczą prośbą żeby je założył.
Osłupiały - zastosował się do polecenia.
Wtedy gospodyni wpuściła go do środka: po otworzeniu drzwi wyskoczył na niego ogromny, szalejący ze złości samiec królika, którzy z szybkością światła dopadł mu do nóg i wbił się z całej siły w kalosz.
Królik, zakupiony jako miniaturka, wyrósł na ogromnego króliczego byka przepełnionego chęcią obrony własnego terytorium. Kalosze służyły gościom za ochronę atakowanych przez niego nóg...
Nurmalnie wychodzi na to, że "Monty Python i Święty Graal" ma pokrycie w faktach w temacie króliczym
Ostatnio pani wysypująca kocie żarcie po skwerkach była zbulwersowana zarłocznością wron i kawek bo nie dochodzi do niej, że dzikie koty raczej się tego nie zjedzą mając alternatywę dzikożyjącą, noji baba de facto karmi te wrony i walczy z nimi, zakrywając jakimiś kartonami, gałeziami itp. w imię dobrokocizmu - obłęd.
Komentarz
(o widzę, że już jest w innym wątku)
https://agropolska.pl/produkcja-zwierzeca/bydlo/krowy-tona-w-oborniku-nie-byl-wywozony-od-10-lat,1652.html
Stajnia Augiasza po polsku. Obornik nie wywożony spod zwierząt latami, zero kolczyków , dokumentów rejestracyjnych. Krowy zdrowe .
Ps. Ma chłop szczęście , przy tych cenach nawozów , ludzie przyjadą z maszynami , uprzątną to i jeszcze zapłacą
Była taka sytuacja w jednej z mazowieckich wsi, rozwrzeszczane aktywistki napadły na kobietę z identycznego powodu - miała jedną krowinę z cielakiem, zwierzęta w dobrym stanie, tylko ten obornik się piętrzył.
Dodatkowo w obejściu kilkanaście zadbanych (!) psów, niewiasta miała miękkie serce i przygarniała, jak kto podrzucił, miejscowy weterynarz dobrze znał sytuację i leczył po kosztach; w każdym razie babska - aktywistki z fundacji prozwierzątkowej usiłowały zrobić z kobiety zwyrola, patologię, pijaczkę i co tam jeszcze, publikując zdjęcia z jej obejścia oraz jej bezpośrednio.
Szczęśliwie w sprawę wmieszała się pewna warszawska prawniczka - letniczka, jak zaczęła drążyć historię to okazało się, że kobieta jest na emeryturze (rolniczej - cymesy to to nie są...), jest bardzo schorowana i opiekuje się leżącą 90-letnią matką.
Miejscowy MOPS miał na nią totalnie wywalone, a ona szarpała się z życiem nie mając znikąd pomocy.
Obornik spod krów wywoziła dopóki jej kręgosłup nie poszedł, a poszedł - i już nie dawała rady. Krowa znacząco pomagała rozwiązać problemy bytowe (mleko, masło, ser) + przewidywany zysk ze sprzedaży cielaka.
Plus z tej całej afery był taki, że jak kobietę napadły te aktywistki i pani warszawianka zajęła się sprawą, to zaktywizowała miejscowego sołtysa oraz proboszcza, który wreszcie!!! odkrył że ma na terenie parafii owieczkę potrzebującą pomocy.
I nagle się okazało że cała wieś ruszyła z tą pomocą, udało się wywieźć gnój, część psów ludzie pobrali do siebie, a i przy leżącej staruszce pomogli. I jeszcze aktywistki pogonili, aż miło.
Tak że tego... różnie bywa z takimi sprawami.
Odbierałam psa, który uciekł znajomym będąc na "przechowaniu" , narastająca awantura o sposób opieki nad psem została złagodzona banknotem z Zygmuntem Starym i podziękowaniem za pomoc. mam wrażenie że Jagiełło też by wystarczył. Tagżetag.
---
Do bloków polecam mrówki i rybki.
Ta sama babina na kocich forach żali się jak te koty chorują, sikają po kątach, ciągle ze sobą walczą i robią sobie dziury zębami i pazurami - i nie raczy dostrzec że tak się dzieje w wyniku stworzenia im czegoś w rodzaju obozu koncentracyjnego (sorki za porównanie) w jej własnym domu.
Oczywiście kota z tej fundacji nie dostanie nikt, kto nie zadeklaruje się że osiatkuje balkon i okna i nigdy, przenigdy nie dopuści do strasznej sytuacji w której kot wydostanie się na zewnątrz.
Histeria jaką uprawiają Julki i Oskarki (nawet takie mooocno dojrzałe wiekowo - bo julkizm to stan umysłu przecież) choćby na stronach o zaginionych i znalezionych zwierzakach naprawdę robi wrażenie.
Obecnie na topie jest robienie zdjęć jakiemukolwiek kotu - najczęściej dzikiemu - który ośmielił się usiąść na słońcu żeby trochę się powygrzewać i zamieszczanie na takich stronach z dramatycznymi tekstami "ratunku, ZAGUBIONY kot, przerażony! samotny! może wpaść pod samochód!" i wzywanie ekopatrolu, żeby kota odłowił i wetknął do klatki w schronisku miejskim.
Na szczęście strażnicy miejscy z ekopatrolu są dosyć przytomni i starają się sabotować takie akcje.
Ostatni wolny chłop Rzeczypospolitej.
Jednak kot jest towarzysko atrakcyjniejszy, bo ma w sobie drapieżnicze zrelaksowanie -- nie ma poczucia, że każdy w każdej chwili chce go pożreć.
Osłupiały - zastosował się do polecenia.
Wtedy gospodyni wpuściła go do środka: po otworzeniu drzwi wyskoczył na niego ogromny, szalejący ze złości samiec królika, którzy z szybkością światła dopadł mu do nóg i wbił się z całej siły w kalosz.
Królik, zakupiony jako miniaturka, wyrósł na ogromnego króliczego byka przepełnionego
chęcią obrony własnego terytorium. Kalosze służyły gościom za ochronę atakowanych przez niego nóg...
Ciąganie go na smyczy czy innych szelkach na zewnątrz. Czaicie? Kota na smyczy.