Putin - Orban, dwa bratanki
Dzisiaj Putin przybył do Budapesztu. Wizytę rozpoczął od złożenia kwiatów na grobach żołnierzy radzieckich, którzy zginęli podczas tłumienia Powstania Węgierskiego w '56.
I pomyśleć, że ten facet (Orban) zaczynał karierę od ostrego przemówienia na pogrzebie jednego z bohaterów Powstania '56...
Niby Orbana Bruksela odrzuciła (pamiętne wezwania do wręcz usunięcia ze stanowiska). Praktycznie jest pariasem międzynarodowym. Ale za to radzi sobie z problemami gospodarczymi.
Po co mu te miziania z Putinem po których musi obcierać sobie twarz z jego płynów ustrojowych?
I pomyśleć, że ten facet (Orban) zaczynał karierę od ostrego przemówienia na pogrzebie jednego z bohaterów Powstania '56...
Niby Orbana Bruksela odrzuciła (pamiętne wezwania do wręcz usunięcia ze stanowiska). Praktycznie jest pariasem międzynarodowym. Ale za to radzi sobie z problemami gospodarczymi.
Po co mu te miziania z Putinem po których musi obcierać sobie twarz z jego płynów ustrojowych?
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
Nie obrażajmy się na pana Orbana ze bardziej przejmuje się dobrem wegierskiego salami niż polskiej zwyczajnej. Czy mu się uda? A kto wie.... Łaska pańska na pstrym koniu jeździ.
Porównywanie Orbana do Tuska tez trzeba z dużą ilością soli i innych przypraw robić. POdobieństwa są ale i róznic wiele.
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
Ludzie!!! Co się z tymi Polakami porobiło!?
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
Co do prawicowych miłośników Orbana, to cóż - jest to klasyczny przypadek do czego prowadzi kierowanie się w ocenie jednym tylko kryterium. W przypadku przypadku polskich prawaków jest to niechęć do UE. Przecież to był główny powód fascynacji Klausem i Orbanem. Cześć z nich, przyklaśnie każdej - nawet najdebilnijszej wypowiedzi - jeżeli tylko będzie ona zawierała zwrot w rodzaju "UE wuje" lub "ChWDUE"...
Radzę odświeżyć sobie wypowiedź ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz... elementarną wiedzę z geografii.
Zacznijmy od tego pierwszego. Prezydent powiedział: najpierw Gruzja, potem Ukraina, potem 3 kraje bałtyckie, potem być może Polska. O Węgrzech nic nie mówił.
No i pierwsza sprawa, oczywista - geografia. Polska graniczy bezpośrednio z Rosją (konkretnie z obwodem kaliningradzkim), a także z Białorusią. Ponadto może być jeszcze ewentualnie atakowana od strony morza.
Węgry nie graniczą ani z Rosją, ani z Białorusią, nie mają też dostępu do morza. Oczywiście, w dłuższej perspektywie wzrost potęgi Rosji jest groźny dla całego regionu, ale - mówiąc metaforycznie - na razie można zrzucać krokodylowi tragarzy.
Poza tym Węgry dociskane są przez Niemcy i Unię.
Kolejna sprawa - nacisk wewnętrzny. Fidesz i tak jest najmniej prorosyjskim ugrupowaniem na Węgrzech. Jest naciskany przez Jobbik. Co ciekawe, jakoś nie wahali się oskarżyć jednego z ich liderów o szpiegostwo na rzecz Rosji. Tak więc ta prorosyjskość wcale nie jest tak wielka, jak się wydaje.
Oczywiście, Sowieci chcą więcej niż mają dotychczas, stąd działanie opisane w linku na początku wątku.
Pochwały pod adresem Węgier dotyczyły polityki wewnętrznej, a jakoś nie zauważyłem, co konkretnie macie do zarzucenia w tym temacie. Nie bądźcie RN-owcami a rebours.
The author has edited this post (w 18.02.2015)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Co z resztą mojego posta? Napisałem ciut więcej.
http://telewizjarepublika.pl/ziemkiewicz-do-polskich-politykow-kim-wy-jestescie-zeby-karcic-orbana
,17393.html
Można pewnie docenić Orbana za to, że jest dość sprawnym politykiem, że realizuje interesy Węgier, że daje im tani gaz oraz elektrownię atomową. Ale jendocześnie dość mocno przeciwstawiać się jego polityce wobec Rosji. Natomiast podtrzymuję, że tęsknota za obcym, wspaniałym politykiem, który gdyby był w Polsce, to by pogonił tych wszystkich nieudaczników, z Kaczorem na czele to pomyłka. I fantastyka udająca realpolitik. Bo w Polsce ta realpolitik dla przeciętnego obywatela to wybór między Kaczyńskim i PO+PSL+SLD, głosowanie na antysystemową drobnicę to oczywiście też pewien wybór, ale bez znaczenia dla polityki uprawianej w Polsce. Zresztą, cóż to za wybór? Importowany z USA konserwatywny liberalizm? Odrestaurowana endecja?
W jedności siła!
"by logika i trzeźwość sądu nie stawała się pożywką dla rozpaczy udającej realizm" - Wróg Ludu
Orban ma zalety (coraz mniej), ma wady itd., ale to nie powód, żeby się zachwycać poparciem dla Putina. Nawet jeśli jest to zgodne z interesem Węgier (co bardzo wątpliwe), to nie jest zgodne ani z interesem Polski, ani z interesem regionu, ani Europy, więc czy jest choćby najmniej powód, żeby tego nie krytykować?
Ale trzeba też powiedzieć tak - rękę kąsaj, nie miecz ślepy. Orban kilka lat temu zaczął być w niepropocjonalny sposób izolowany przez zachodnich polityków, więc zwrócił się do tych, co go nie izolowali. Tak się kończy chora polityka w ramach UE. To samo dotyczy Grecji.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
W 2010 roku portal WikiLeaks ujawnił tysiące tajnych dokumentów administracji amerykańskiej. Wśród nich znajdowały się także raporty i analizy dotyczące polityki zagranicznej Polski. Dyplomaci USA w poufnej korespondencji do centrali pisali, że Polska za prezydentury Lecha Kaczyńskiego wyrasta na rzeczywistego lidera Europy Środkowej. Jako przykład zmysłu przywódczego, zdolności operacyjnych oraz dyplomatycznego kunsztu Warszawy podawano zwłaszcza wspólny wyjazd przywódców naszej części kontynentu do Tbilisi w sierpniu 2008 roku, by bronić zagrożonej niepodległości Gruzji. Zwracano też uwagę, że Lech Kaczyński jest głównym adwokatem GUAM, czyli grupy krajów złożonej z Gruzji, Ukrainy, Azerbejdżanu i Mołdawii, która postawiła sobie za cel stworzyć alternatywne wobec Rosji źródła zaopatrywania się w ropę naftową i gaz ziemny. Można powiedzieć, że z powodu swego położenia geopolitycznego, potencjału demograficznego oraz tradycji historycznych to właśnie Rzeczpospolita ze wszystkich krajów Europy Środkowej była najbardziej predysponowana do tego, by odgrywać w niej rolę regionalnego lidera.
Taką nadzieję żywił zresztą Viktor Orban, który wiele razy zabiegał o odnowienie idei Międzymorza, czyli sojuszu państw położonych między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym. Nieprzypadkowo dwa razy po swych wyborczych zwycięstwach – w 2010 i 2014 roku – wybierał Warszawę jako stolicę, do której przyjeżdżał ze swą pierwszą oficjalną wizytą. Jego oferta była jednak przez polskie władze regularnie odrzucana. Rząd Platformy Obywatelskiej nie ukrywał, że – używając terminologii futbolowej – gra w Lidze Mistrzów, czyli tworzy Trójkąt Weimarski razem z Francją i Niemcami, a nie pałęta się po jakichś niższych ligach z peryferyjnymi Węgrami czy Litwinami.
Z perspektywy Wilna, Rygi, Tallina, Pragi, Bratysławy, Budapesztu czy Bukaresztu gabinet PO był przez lata uważany za najbardziej prorosyjski rząd w Europie Środkowej. Już pod koniec 2008 roku – a więc trzy miesiące po rosyjskiej agresji na Gruzję – strona polska zniosła swój sprzeciw wobec rozmów o wejściu Rosji do OECD oraz wobec negocjacji nowej umowy UE – Rosja. W ten sposób rząd w Warszawie pozostawił ze swym wetem osamotnioną Litwę. Przez lata władze III RP demonstrowały „nowe otwarcie” w stosunkach z Kremlem. Donald Tusk nazywał wprost Putina „naszym człowiekiem w Moskwie”. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow spotykał się na zamkniętej naradzie z polskimi ambasadorami. Śledztwo w sprawie tragedii smoleńskiej oddano całkowicie w ręce Rosjan.
Te wszystkie wydarzenia utwierdzały kraje naszego regionu w przekonaniu, że Polska zrezygnowała z roli lidera potencjalnego bloku państw między Rosją a Niemcami. Kraje bałtyckie zrozumiały, że nie mogą liczyć na Polskę i zaczęły zacieśniać więzy głównie z Wielką Brytanią i Szwecją. Gdy w 2012 roku w Gruzji odbywały się wybory parlamentarne, jedynym przywódcą europejskim, który przybył do Tbilisi, by wesprzeć Micheila Saakaszwilego, był Viktor Orban. Nie było nikogo z Warszawy ani z innej stolicy. Być może wtedy zrozumiał on, że solidarność środkowoeuropejska jest tak naprawdę fikcją, i że każdy kraj naszego regionu może wobec Rosji i wobec Niemiec liczyć tylko na siebie. Premier Węgier postanowił więc rozgrywać swoją samodzielną grę pomiędzy Moskwą a Berlinem.Także pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej zrozumiały, że nie mogą liczyć na Polskę. Czechy i Słowacja wspólnie z Austrią powołały więc do istnienia nowy alians, tzw. trójkąt sławkowski, od nazwy miasta Slavkov na Morawach, gdzie spotkali się w styczniu tego roku przywódcy tych trzech krajów. Praga, Bratysława i Wiedeń postanowiły, że stworzą razem platformę współpracy w zakresie infrastruktury i transportu, bezpieczeństwa energetycznego, relacji transgranicznych, zatrudnienia młodzieży, społecznego wymiaru integracji europejskiej oraz kontaktów z krajami sąsiadującymi z Unią Europejską.
Polska pozostaje więc w regionie coraz bardziej osamotniona. Na dodatek „gra w Lidze Mistrzów” okazała się mrzonką. Warszawa nie stała się bowiem równoprawnym członkiem Trójkąta Weimarskiego. Widać to czarno na białym w przypadku wojny na Ukrainie. Konflikt w tym kraju jest bowiem dla Polski priorytetową kwestią bezpieczeństwa narodowego. To właśnie polityka wschodnia oraz relacje z Kijowem miały być specjalnością Warszawy w ramach Unii Europejskiej. Tymczasem we wszystkich rozmowach, gdzie decydują się losy Ukrainy, brakuje uczestników z Polski. Jest Francja i są Niemcy. Polska natomiast pozostaje wielkim nieobecnym podczas wszystkich kluczowych negocjacji. I tak wygląda bilans polskiej polityki zagranicznej ostatnich lat. Z kraju, który był realnym liderem regionu (co poświadczali w swojej wewnętrznej korespondencji sami przedstawiciele administracji amerykańskiej), przeistoczyliśmy się w wielkiego samotnika, który nie aspiruje już do podmiotowości na arenie międzynarodowej.
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
Jest to ruska-prawda zaczerpnięta z radia Erewań. W rzeczywistości było nieco inaczej: po wyborze Tuska 21.10.2007 i jego wizycie w Moskwie prasa moskiewska pisała o nim per "nasz czełowiek w Warszawie".
Czyli nie putin, tylko tusk, nie Moskwa, tylko Warszawa, nie "nasz człowiek" tylko "nasz (ich) czełowiek". reszta się zgadza.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju
,3/tusk-putin-nasz-czlowiek-w-moskwie,48652.html
"Putin: nasz człowiek w Moskwie"
"Nasz człowiek w Warszawie" - tak o polskim premierze napisał w piątek jeden największych serwisów internetowych gazeta.ru.
- Równie dobrze można by powiedzieć odwrotnie - na to wskazywała atmosfera rozmów - o prezydencie Putinie: "nasz człowiek w Moskwie". Tyle samo by znaczyło - skomentował w wywiadzie Tusk.
wnuczka dziada z wermachtu -
odwrócenia uwagi
od popełnionej niedyskrecji sprzymierzeńca
wszak mizianie się z putinem - w języku dyplomacji zwane owocną współpracą - znajdowało się dopiero we wstępnej fazie, kiedy nie było wiadomo, jak straszne będą to owoce (i nie należało tego przedwcześnie ujawniać)
podsumowując: pierwsza deklaracja, kto jest czyim człowiekiem i gdzie, była prawdziwa, druga to mydlenie oczu
Serdecznie pozdrawiam.
W jedności siła!
"by logika i trzeźwość sądu nie stawała się pożywką dla rozpaczy udającej realizm" - Wróg Ludu
[/quote]
Nie rozumiem, czyżby istniały jakieś podstawy ku temu, żebym mogła "wziąć to jako szyderstwo"?
Nie rozumiem też serdecznych pozdrowień - choć zdaje się, że chyba powinnam.
Mateusz Gniazdowski:
Przede wszystkim trzeba sprostować znaczące przekłamanie, które było obecne także w polskich mediach: Putin kładł wieńce na cmentarzu żołnierzy sowieckich, poległych podczas
II
wojny światowej, głównie w 1945 r. Na tym cmentarzu faktycznie jest też kwatera i nieduży pomnik, niedawno wyremontowany wraz z innymi, poświęcony sowieckim żołnierzom, którzy zginęli w roku 1956. Ale to jednak nie tam rosyjski prezydent składał hołd.
(Mateusz Gniazdowski
, kierownik pionu Europy Środkowej w Ośrodku Studiów Wschodnich)
Całość:
http://wpolityce.pl/polityka/234661-czy-orban-jest-faktycznie-koniem-trojanskim-putina-tylko-u-nas-rozmowa-warzechy-z-ekspertem-osrodka-studiow-wschodnich
Poproszę Losa o komentarz.
P.S. Prosiłbym skasowanie identycznego wpisu w innym wątku, pomyliłem je.