Kalwin na Święta
http://www.biztok.pl/wywiady/ks-jacek-stryczek-jezus-nie-byl-socjalista-chrzescijanin-powinien-byc-bogaty-z-rozpiski-gotowe_a19500
Bogacenie się jako przygotowanie do pełnienia odpowiednich roli w Królestwie Niebieskim. To ma potwierdzenie choćby w Listach św. Pawła, który mówi, że biskup powinien być mężem jednej żony, mieć dom, dorobić się. Właśnie tak interpretowali to pierwsi chrześcijanie.
(...) Jeżeli ktoś zarządza pieniędzmi, to od razu widać, czy ma dobre wyniki. Na pieniądzach można ćwiczyć się ze sprawczością i nauczyć efektywności. To dotyczy również dobroczynności. Często jak ktoś pomaga biednym, to wystarczy mu sam fakt, że pomógł, a nie patrzy na to czy było to efektywne. Jest taka pokusa. Bardzo wiele pomocy w Polsce demoralizuje a nie pomaga. A nauka ewangelii jest taka, że chrześcijanin ma przynosić dobre owoce. Skoro coś robi, powinno mu wychodzić.
The author has edited this post (w 25.12.2014)
Bogacenie się jako przygotowanie do pełnienia odpowiednich roli w Królestwie Niebieskim. To ma potwierdzenie choćby w Listach św. Pawła, który mówi, że biskup powinien być mężem jednej żony, mieć dom, dorobić się. Właśnie tak interpretowali to pierwsi chrześcijanie.
(...) Jeżeli ktoś zarządza pieniędzmi, to od razu widać, czy ma dobre wyniki. Na pieniądzach można ćwiczyć się ze sprawczością i nauczyć efektywności. To dotyczy również dobroczynności. Często jak ktoś pomaga biednym, to wystarczy mu sam fakt, że pomógł, a nie patrzy na to czy było to efektywne. Jest taka pokusa. Bardzo wiele pomocy w Polsce demoralizuje a nie pomaga. A nauka ewangelii jest taka, że chrześcijanin ma przynosić dobre owoce. Skoro coś robi, powinno mu wychodzić.
The author has edited this post (w 25.12.2014)
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
odp.: oni pomagaja biednym ale biedni nie moga nalezec do klubu.
"Nie myslcie, ze przynioslem na ziemie pokoj. Nie, ale miecz."
Pan Jezus
))
"Nie myslcie, ze przynioslem na ziemie pokoj. Nie, ale miecz."
Pan Jezus
Książkę podczytuje "z doskoku" ale niestety nie robi na mnie dobrego wrażenia. Głównie dlatego, że to nie tyle "materiał duszpasterski" ale "coachingowy" - wydawca chyba nieprzypadkowo nie starał się o uzyskanie "imprimatur" . A teraz bardziej konkretnie:
1. Jednostronność i płytkość diagnozy.
Autor nie kryje, że jednym z celów publikacji jest rozprawienie się z błędną interpretacją katolickiego podejścia do kwestii ubóstwa i bogactwa, tyle, że dostrzega tylko część błędów . Bardzo dużo miejsca poświęca piętnowaniu podejrzliwości, zazdrości czy wręcz nienawiści w stosunku do bogatych. I słusznie - bo to jest rzeczywisty problem. Szkoda tylko, że nie dostrzega także drugiego , i mam wrażenie, że od lat 90-tych narastającego zjawiska jakim jest pogarda dla ludzi niezamożnych. Co więcej lektura "Pieniędzy" może wręcz tę postawę wspierać. Dlaczego? Ano z powodu wyjątkowo płytkiej, wręcz prostackiej analizy przyczyn ubóstwa. Bo, niestety, dla ks. Stryczka sprawa jest bardzo prosta - biedacy to nieudacznicy, którym albo brakuje chęci do pracy, determinacji, odwagi, a najprawdopodobniej wszystkich wyżej wymienionych cech. Nie istnieją uwarunkowania zewnętrzne (np strukturalne bezrobocie w niektórych regionach) czy czynniki losowe. Dokładniej jest to opisane w
recenzji M. Dzióba
, więc nie będę powtarzał.
Ciekawie1 musiałaby wyglądać hipotetyczna rozmowa ks Jacka z Hiobem....
2. Książka, wbrew podtytułowi nie jest "o bogaceniu się".
Dzieło w dużej mierze traktuje o byciu bogatym. Autor przedstawia duchowe zalety zamożności, wspomina także, o pewnych związanych z tym zagrożeniach. Zachęca do bycia "ubogim duchem" czyli nie przywiązywania się do wartości materialnych i nie stawiania ich na pierwszym miejscu. I bardzo dobrze. Tyle, że w książce, bardzo trudno jest znaleźć odniesienia do moralnych dylematów związanych z zarabianiem. Owszem, jest sporo rad dotyczących zarządzania - niestety głównie dość ogólnikowych. Autor w ogóle pomija - dość istotne, sądząc po rozmowach z moim znajomymi przedsiębiorcami - kwestie wątpliwości moralnych, dotyczących zarabiania. Aptekarz, któremu stosowanie klauzuli sumienia poważnie ogranicza zyski, kioskarz mający trudności z wyszukaniem "pakietu prasowego" nie zawierającego "slizgaczy" czy właściciel sklepiku mającego problemy z pogodzeniem rentowności z 3 przykazaniem, nie znajdą u ks Stryczka żadnych wskazówek. Poza
"Nie umiesz zarabiać? Masz pecha."
Czytelnicy "Pieniędzy" zarzucą mi w tym miejscu wyrwanie cytatu z kontekstu. I bardzo słusznie. Bo kolejna wadą omawianego dzieła jest:
3. "Twórcze" podejście do interpretacji Ewangelii
Każdy, kto choć trochę czytuje Pismo Święte, wie, że można z niego wyrwać cytat popierający niemal dowolną tezę. A odpowiednio kreatywna interpretacja pozwoli z poprzedniego zdania wykreślić słowo "niemal". Zresztą zasada ta dotyczy niemal każdego dłuższego teksu. A przy starych tekstach, zwłaszcza jeżeli języki, w których powstały są już martwe ostrożność przy interpretacji jest szczególnie wskazana. Zapominając o tej zasadzie można bowiem dojść do wniosku, że np "Satyra na leniwych chłopów" to przykład wczesnej literatury feministycznej....
Dlatego, w Kościele Katolickim, panuje zasada interpretowania tekstów biblijnych w odniesieniu do Magisterium i Tradycji - bo dzięki temu unika się "błędów kontekstowych". Autor "Pieniędzy" tej zasady po prostu nie przestrzega. Odniesień do nauki Kościoła, jest w ogóle bardzo mało.
To tyle z "grubszych rzeczy". Z drobniejszych drażnią mnie dwie:
1. W radach dotyczących prowadzenia biznesu, ks Stryczek chętnie powołuje się na swoje doświadczenia w prowadzeniu "Wiosny". Niestety zapomina, że jego stowarzyszenie nie jest typowym przedsiębiorstwem a on sam typowym przedsiębiorcą. Bo "Wiosna" żyje głównie z darowizn, zaś ogromną część pracy wykonują wolontariusze. W normalnych przedsiębiorstwach tak nie ma. Co więcej, sam ks Stryczek - jako osoba duchowna, w przypadku fiaska fundacji nie znajdzie się na bruku. No i nie ma rodziny - a losem dzieci większość rodziców ryzykuje mniej chętnie niż własnym.
2. Język. Sposób argumentacji, oraz rytmika tekstu nieodmiennie kojarzą się z tekstami "business coachów", "trenerów" sprzedaży bezpośredniej czy różnego rodzaju korpo-szkoleniowców. Dla mnie nieznośny - ale może dlatego, że ja już cyniczny tetryk jestem...
I na koniec jeszcze jedna uwaga. Pisząc o "Pieniądzach" trudno mi "wyłączyć" kontekst jakim, dla mnie są felietony Autora w "Dzienniku Polskim" czy doświadczenia znajomych współpracujących z "Wiosną". A także od tego, że ks. Stryczek jest duszpasterzem ludzi biznesu. I przy tej okazji przypomina mi się opinia kolego (cytat z pamięci): "
Jeżeli katolicki misjonarz kanibali, zaczyna opowiadać o zaletach jedzenia ludziny, to pojawia się pytanie:'Kto tu kogo nawrócił?'...
"
I żył jeszcze Hiob sto czterdzieści lat, i widział swych potomków - w całości cztery pokolenia. Umarł Hiob stary i pełen lat.
Myślę, że by się dogadali.
dlatego, jesli recenzent szanowny wlasciwie oddal klimat, eee, stan ducha rzeczonego ksiedza to raczej by sie on z Hiobem nie dogadal a moglby go ostatecznie pograzyc.
"Nie myslcie, ze przynioslem na ziemie pokoj. Nie, ale miecz."
Pan Jezus
http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1
,132748,17992845.html
Mnie chodzi o to, że są prezesi, którzy zarabiają bardzo dużo, podczas kiedy ich pracownicy zarabiają bardzo mało. I nie bardzo rozumiem, dlaczego tak to jest. A już w ogóle nie rozumiem, dlaczego jak firma wypracowuje jakąś nadwyżkę, to ten prezes dostaje dodatkowy bonus, a ten pracownik nie. Przecież obaj przyczynili się do tej nadwyżki.
- Jeżeli obaj rzeczywiście pracują tak samo dużo i tak samo dobrze, to pojawia się pytanie: dlaczego ten, co jest na dole, nie został prezesem? I jeśli mu nie odpowiada praca w tej firmie, to dlaczego sobie nie zrobi swojej, w której zwielokrotni swoje przychody?
Ale to przecież nie jest takie proste.
- Dla tego, który dzisiaj jest prezesem, to też z pewnością kiedyś nie było proste. Ale ludzie często o tym zapominają.
Gdy słyszę, jak ludzie mówią o prezesach czy też właścicielach firm, to tam się często pojawia założenie, że im to spadło z nieba. A przecież to nieprawda.
The author has edited this post (w 30.05.2015)
https://wiadomosci.złonet.pl/tylko-w-onecie/tutaj-nie-jestem-ksiedzem-jak-sie-pracuje-w-szlachetnej-paczce-reportaz-o-ks-jacku/jl3gflj
Btw - kompletnie nie zaskoczyło by mnie gdyby to wszystko była prawda.
Księżom ze zgromadzenia Celebrytów nie ufam od lat założenia i przestrzegam innych, a Stryczek był czołowym reprezentantem. Dobrze jeśli tylko to ma za uszami - a nie coś jeszcze.
A to akurat dobrze, wiadomo co i jak.
GW wali w ksiedza
Oskarżenia wobec Jacka Stryczka, twórcy Szlachetnej Paczki, wysuwają jego byli współpracownicy. Ich historie opisał w czwartek Onet. Jest mowa m.in. o psychicznym znęcaniu i zastraszaniu pracowników w stowarzyszeniu "Wiosna". Rozmówcy Onetu mówią, że muszą korzystać z terapii po pracy z księdzem Stryczkiem.
Teraz prokuratura sprawdzi te doniesienia i zdecyduje, czy wszcząć postępowanie w sprawie mobbingu - dowiedział się reporter Radia Zet, Przemysław Taranek. Sprawę wyjaśnia też krakowska kuria.
Ksiądz Jacek Stryczek wydał oświadczenie
Szef Szlachetnej Paczki zaprzecza zarzutom, wydał oświadczenie w formie wideo. - Nie krzyczę na co dzień (...). Przyjmuję, że są osoby, które u nas pracowały i źle im się pracowało. (...) Prawdą jest, że jestem wymagającym szefem, prawdą jest, że pracuję na najwyższym poziomie - stwierdził ksiądz Jacek Stryczek. - Jest mi przykro, że ktoś utożsamia mnie ze swoim nieszczęściem i problemem - dodał.
Nie ma usprawiedliwienia dla chamstwa.
Mając osobiście stycznosć z pewnymi formami jego aktywności przypuszczam że wątpię.
Aby nie było ks Stryczek to kompletnie inna bajka, jedyne co było niepokojącego to pomieszanie ról przy kontaktach z podwładnymi.
Po cholerę się podawał do dymisji zatem? Bo Onet coś napisał?
Teraz najwyraźniej uznano, że wystarczająco się już utuczył.