Gra o Tron, R.R. Martina popieprzyło ?
Sprawa dotyczy serialu Gra o Tron, który bije rekordy oglądalności i już można powiedzieć, że będzie to produkcja legendarna. Tyle, że np. j a mam już dość. W pewnym momencie przestałem czytać książkę, bo się zmęczyłem po którejś części (sadząc po serialu to nie przeczytałem jednego tomu). Chociaż chyba jednak serial poszedł trochę inną drogą, albo w pewnych elementach wyprzedził, a pewne pokażą później (uwaga spoiler, gdzie mamusia z poderżniętym gardłem, gdzie Ogar zyjący z otwartym złamaniem ?). W każdym razie - inaf. Zaszlachtowanie wszystkich to chyba główny, jakże błyskotliwy pomysł R.R. Martina. Czasami mam wrażenie, że poźniej nachodzi refleksa i jednak bohater będzie przydatny to go ożywiamy, albo pokazujemy że on umarł, ale prawie, z furtką, że może nie. Generalnie pojawiają się zarzuty, że serial jest zdecydowanie zbyt brutalny. Może i tak, natomiast wg mnie robi się po prostu durny. Szkoda, bo w sumie cała historia jest znakomicie pokazana i wymyślona. Po co rzeźnię robić to nie wiem ...
JORGE>
The author has edited this post (w 20.06.2015)
JORGE>
The author has edited this post (w 20.06.2015)
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Zaś wracając do pytania - u mnie było inaczej: odpuściłem serial, bo zachęcony przeczytałem książki. I teraz nie spinam się. Spokojnie czekam na ciąg dalszy (czy to w formie książki, czy filmu).
Wege power!
I koty.
JORGE>
Mnie się wydaje, że nie do końca rozumiesz istotę problemu z serialami i stąd rozczarowania. Dobrego serialu-tasiemca nie da się zrobić, bo w pewnym momencie nie masz już co pokazywać, zaczyna się powtarzanie wątków, zjadanie własnego ogona i wreszcie przesada w jakimś elemencie. Ze względów artystycznych należałoby powiedzieć szlus, ale ze względów kasowych jedziemy dalej i na siłę. Nie bardzo widzę nawet możliwość zapobiegnięcia temu zjawisku.
W filmie nie ma tego problemu, bo scenariusz to coś zamkniętego, bierzemy historię i zamykamy w 1,5-2-2,5 godzinie. Po sukcesie kasowym czasem robi się jakieś badziewiaste dwójki, trójki, czwórki, ale to na własną odpowiedzialność widza.
Babylon 5
The Wire
The Shield
Breaking Bad
Na ten przykład.
A widział ktoś I sezon The Messengers ? Bo opinie są różne.
JORGE>
JORGE>
A Messengersy gryzą już piach, jak większość seriali na CW. Ładna obsada nie pomogła. Czy miał potencjał, ocenię, gdy zapewne AXN Black puści go o jakichś dzikich porach.
Problem rozwlekłości na pewno rzutuje na jakość, z drugiej strony daje konfort tego, że można w dowolny wieczór paść nakanapę na tą godzinkę i spucić trochę pary. A jak zaczynają się flaki z olejem to ciach i następny. Breaking Bad, the Wire, i wiele innych - ciach wystąpił. Jednyne przez które się przebrnęło mimo mielizn to Battlestar Galactica i Picket Fences.
Leci u mnie teraz pierwszy sezon Justified. Lekki, kowbojski, przyjemnie się ogląda tylko mało muzyki regionalnej niestety.
1. Film fabularny zbyt długi by obejrzeć w jednej części, więc podzielony na odcinki. Typowym przykładem są seriale o Smileyu z lat 70/80-tych.
2. Serial, w którym każdy odcinek jest odrębną całością, łączą je tylko postacie bohaterów. Vide: seriale o Holmesie i Poirocie.
To pewnie dlatego, że przyswajam jedynie historie pisane od końca, a przy tasiemcu tak się nie da. Mogą być też inne nieuświadomione przyczyny.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Fajnie sparodiowali Grę w Souht Parku, jeden z bohaterów jest prześladowany przez wizje wyskakujących co i rusz siusiaków, hehe.
Martin tak sobie założył, śmierci są rozsypane dość równo po całej książce, zobacz
A propos SF (sajens-fikszyn)
Jedyne f-s to Lem, Stanisław Lem. Reszta to Fikcja, fikcja typu: dawno, dawno temy w przyszłości...
//
O z filmów to Raport Mniejszości był nawet s-f! Zatrudniono do filmu fachowców od tego, co już jest (istnieje) w technologii, ale jeszcze nie w powszechnym użyciu (potencjał).
///
Ale są też seriale, gdzie scenariusz to coś zamkniętego, bierzemy historię i zamykamy w 10, 20 czy 40 godzinach.
(edyta: tak, wiem, to post prawie sprzed roku)
500 minut x 3 = 1500 minut
1500 minut = 25 godzin.
Jak pisałem, drugi przypadek jest częstszy i jest w 99% rownią pochyłą. Ale są inne seriale - choćby moi dwaj faworyci: Theatre wire i Breaking Badania. (edyta: hehe, chodziło o The Wire i Breaking Bad. Uroki pisania na komórce ze swiftkey'em gdy brak czasu i trza konczyć posta )
Mnie to cieszy. Ponieważ serial wyprzedził już sagę, to biorąc pod uwagę, że Wichry ukażą się pewnie tej zimy, a konkluzja sagi za 4-5 lat, to im mniej spojlerów tym lepiej. Im więcej twórcy serialu nazmyślają tym lepiej. Inna kwestia, że poziomu to za bardzo nie mają, ale co tam. Osławione zabijanie wszystkich to generalnie rzecz biorąc mit.
Pomijając postaci epizodyczne z prologów i epilogów do tej pory z bodajże 18 postaci mających swoje rozdziały zginęły 3 (Eddard, Catelyn i Quentyn Martell). Jest to słuszne i RiGCz. Martin przede wszystkim pisze dość wolno bo jest troszkę takim sybarytą. A cały świat czeka. Smutno się czeka ale z drugiej strony co wypuści rozdział na zachętę to perełka, więc czekam optymistycznie.
Wielu fanów narzeka, że Martin się skończył bo tom 4-5 jest mniej masakryczny i mniej bogaty w nagłe jatki niż tom 3. Moim zdaniem odwrotnie to nowe tomy są bogatsze i ciekawsze, a Nawałnica to była taka strzelanka, średnio ciekawa Tzn. oczywiście "Gra o Tron" tasiemcem nie jest. Jest jednak tak uwiązana treścią powieści i wobec braku kolejnych jak się zdaje twórcy zamierzają raczej przyspieszać kres i skracać (słusznie bo talentu mają mało, więc po co się męczyć). Ale to ekranizacja, więc zasady nieco inne. To w sumie wina autora, który powinien jeszcze trochę poczekać ze zgodą na ekranizację ale nader optymistycznie sobie wyliczył kiedy skończy pisać hue hue. Więc nie rzekłbym, że to kwestia kasy - po prostu producenci nie urwą serialu w połowie akcji by dać Martinowi 5 lat na napisanie finału sagi. Mam wrażenie, że któryś ze znanych mi seriali był pisany z konkretną wizją finału w tle, ale nie pomnę który.
Inna rzecz, że można zacząć z konkretnym planem - a potem zostaną wymuszone zmiany.
W takim Breaking Bad pomagier głównego bohatera/złola miał być postacią jednosezonową do odstrzału, ale scenarzysta ujrzawszy potencjał zaczął zmieniać historię w trakcie i nie powiem wyszło to wszystkim na dobre.
A wie kolega to zależy od skali opowieści. Trylogia Sienkiewicza to np. w perspektywie serialu jakieś 60 godzin, ale nie wiem czy poza początkiem Pana Wołodyjowskiego coś bym specjalnie wycinał. Ale też planowania są rozmaite wizje. Są architekci i są ogrodnicy. Taki Breaking Bad poza ogólnym duchem i morałem nie był zaplanowany od początku do końca. Choćby takie postaci jak Jesse Pinkman czy Gustavo mieli odgrywać o wiele mniejszą rolę w pierwotnym planie. Autor opowieści jednak ich los i rolę zmienił i bardzo dobrze.