Nooo, we właśnie zakończonym tydzień temu sezonie, Martin zrobił wielkie bum ! I poszło parę ważnych postaci do piachu i setki innych ludzików. No i na arenę wkracza Dziewczynka Nikt Zabójca, wracająca zza mórz. Będzie rezać, po kolei z listy. Cały czas będę utrzymywał, że to słaby sezon był. Chociaż cała historia Hodora, czy sprawcy zamieszania - Brana, mi Lost zajeżdża, czyli OK.
Dobra, ale kolega nie miesza w to Martina naprawdę. Zapewne są w tym pewne elementy, które zdradził DeDekom, ale ile Siedmiu raczy wiedzieć. W książce po 5 tomie warunki wyjściowe są takie, że szereg akcji z tego sezonu jest czystym impossyblium. Choćby pomijając nowego pretendenta do tronu który pod koniec 5 tomu odpala wielką kampanię na Ziemiach Burzy a którego w serialu zupełnie pominięto.
Uproszczenia, uproszczenia i schematy. Naprawdę Martin nie jest bez wad, ale o to go nie oskarżajmy.
Chociaż cała historia Hodora, czy sprawcy zamieszania - Brana, mi Lost zajeżdża, czyli OK.
I ponoć to jak "powstał" Hodor jest jedynym elementem sezonu, który Martin dokładnie D&D wyjaśnił.
Dzięcioł jest coś dobrego teraz z seriali ? Najchętniej sf, albo jakie paranormal, czy fantasy ? Bo nową edycję Archiwum X do 4 odcinka zniosłem.
No właśnie ja teraz głównie w klasyce dramatu kryminalnego siedzę. "Breaking Bad", "The Wire", "Shield", "Justified". Na multiserialowość trochę brak czasu. Więc niestety nie bardzo mam co polecać. Z może nie do końca s-f (bo to kiepskie science) mogę polecić Netflixowe seriale w świecie Marvela. Całkiem dobre połączenie dość ponurego (biorąc pod uwagę, że to ten sam świat co Avengers) dramatu kryminalnego, momentami noir z łagodnymi elementami s-f (typowo heroicznymi - ergo skąd masz swą moc).
Saga powieściowa jest generalnie o tym jak w quasi-średniowiecznym imperium rozmiarów mniej więcej Ameryki Południowej ale przypominającym mocno Wielką Brytanię szlachetnie urodzeni wikłają się w polityczne intrygi i potyczki pogrążając kontynent w ogniu i krwi, i nie wiedzą, że za chwilę z północy wbiją im się w tą inbę lodowe demony zwane Innymi, które przez tysiące lat nieobecności przeszły do mitów, a z drugiej ze wschodu dziedziczka obalonej piętnaście lat temu dynastii również z pewnym nadnaturalnym potencjałem.
Generalnie przez większość czasu fantasy quasi-medievalne o całkiem sporym poziomie realizmu i nie odwoływania się do nadprzyrodzonego. Niemniej oczywiście nadprzyrodzone istnieje i będzie dla akcji kluczowe... już w następnym tomie... albo kolejnym
"Uproszczenia, uproszczenia i schematy. Naprawdę Martin nie jest bez wad, ale o to go nie oskarżajmy."
Chyba zacznę walczyć z nowym spojrzeniem, które panuje wśród młodych ludzi i przenosi się na starszych. Obiektywizm, statystyka, uśrednianie, wnioski tylko na podstawie sprawdzonych źródeł itp. A gówno tam. Jeżeli jest powszechne opinia, że w serialu i książkach Martina giną bohaterowie to tak właśnie jest. Tak to zostało poprowadzone, skonstruowane, zdjęcia z zakładeczkami mnie nie interesują. Rzeźna i tyle, która raz przyspiesza, raz zwalania, raz giną ciemne typy, raz dzieci (zabite przez rodziców, spalone na stosie, zmuszone do samobójstwa). Ja nie mówię, że mnie to jakoś specjalnie razi, po prostu męczy. Dobrze, że chociaż trochę opanowali się ze zmartwychwstaniami lub cudownymi ozdrowieniami.
to film o przeszlosci, ktora obowiazwac bedzie w przyszlosci, co juz wlasciwie mozemy obserwowac:
- powszechna bieda od ktorej wyjatki stanowia niewielkie wysepki dostatku - kazdy wierzy w co chce a wyznawcy "jedynego boga" sa najbardziej swirnieci ze wszystkich "wierzacych" (albo wysylaja swoje dzieci na stos w ofierze, albo skalpuja dla niego trupy, od ktorych pozyczaja twarze) - seks seks seks: - z nieletnimi - w kregu rodzinnym - mdz. slicznymi mlodziutkimi mlodzianami
- dragony, duchy z fluoorescencyjnymi oczyma i rycerze wszelkiej masci - dopelniaja dekoru tej fascynujacej bajki, ktora nie sluzy ani dzeciom, ani doroslym, a ktoro w zwiozku z tym zrobiono tak, ze trudno sie od niej oderwac...
Gra o Tron jest bajką, która ze względu na to, że ponoć ludzie już bajek nie lubią, została udzisiejszona i zbrutalizowana. Jako, że obraz świata na tych dobrych i złych jest nieaktualny i śmieszy, śmieszy nas, zastosowano inny podział. Są dobrzy, którzy muszą podejmować trudne decyzje (i w ramach tego mordują jak leci czasami), są źli, ale trochę dobrzy i jest wąskie grono złych złych, właściwie głównie kojarzone z Lannisterami (ale Karzeł już jest półdobry) i inny świat, gdzie chyba nie ma dobra, ani zła, chodzi o umarłych, którzy nie wiadomo czego chcą, działają poza systemem zrozumienia ludzkiego. A w tle Pierwsi, pradawni, którzy przetrwali, w dorozumieniu żyli we wspaniałym świecie, który ludzie pobrudzili i zniszczyli.
Ta bajka jest piękną odpowiedzią na dzisiejszy świat. Właśnie tego my oczekujemy, historii bez infantylnego rozróżnienia, bo jak wiadomo, wszystko jest względne, wszystko podlega analizie przyczyn i skutków, a prawda jest wielowymiarowa. Kiedyś bajki miały to do siebie, że po przeczytaniu ich, człowiek czuł zapach przygody, oczarowany był fantastycznymi krainami i postaciami, czy też odkrywał uniwersalne i banalne prawdy o świecie. Niosły też zawsze elementy prawdy, sprawiedliwości, schematycznie też oddzielały dobro od zła. Były przesycone stereotypami od pierwszej do ostatniej strony. Dawały przekonanie, że nawet w wymyślonym świecie istnieją fundamentalne zasady i jest Wielki Plan. Jakież to infantylne wszystko, nieprawdaż ?
Współczesne bajki (Wiedźmin, to jest najlepszy przykład), pokazują też wymyślony świat, z tą różnicą że tam wszystko jest pogmatwane i zrelatywizowane. I dlatego tak rozpiżdząją się zakończenia, prawie zawsze kończą się niczym, bo konsekwencja musi być zachowana. Jest układ - świat był kiedyś piękny (ale ludzie go spieprzyli), rozpoczęliśmy historię, pobiegaliśmy, powalczyliśmy w tym chujowym układzie, o coś walczyliśmy, ale nawet jak wygraliśmy to świat nie przestanie być chujowy. Bez wielkiej wiktorii, bez nadziei, bez uniesień, bez zapachu legendarnej przygody. I tak też pewnie skończy się Gra o Tron. Współczesne bajki oddają kondycję psychiczną współczesnych ludzi.
W sumie to nawet Tolkien wypadł ze schematu klasycznych bajek. Bo chociaż u niego jest wyraźnie rozróżnienie dobra od zła to jednak mit pradawnych, pięknych czasów, nieśmiertelnych Elfów i budowniczych świata Krasnoludów jest wszechobecny. Niesamowitych czarodziejów, którzy dokonywali cudów. I przyszli śmiertelni ludzie, zdominowali, zdeptali swoją szarością i koniec końców cała pradawna wiara za morze się udała, bo ich czas się skończył. Tolkien czerpał z podań, tam też była taka pogarda dla człowieka ?
Zaczynam się zastanawiac jakim cudem jeszcze żyję nie rzuciwszy nawet okiem na GoT. Czytając posty koleżeństwa zaczynam mysleć ze GoT jest niezbędne jak tlen czy też wódzia.
Brawario mówi, że to pornol. A co to jest pornol? Nic się nie dzieje i jest bardzo dużo seksu. Brawario tak mówi, więc trzeba założyć, że ma rację, ale trochę przesadza (podzielić przez pół). Czyli: jest sporo seksu, ale nie ciągle jak w pornolu i niewiele ciekawej akcji, ale więcej niż w pornolu. Czyli jak ktoś chce pornola nie warto i jak ktoś chce normalny film / serial też nie warto, lipa.
No "Wichrów" już chyba nie darują sobie, nawet jak mu trochę by zabrakło.
Jeszcze dwa. sezony, I to nie jest rozwleczone, po prostu szybciej się nie da tego opowiedzieć.
Ależ skąd. Rzekłbym nawet że jest przyspieszone do porzygania. Ale rozumie kolega, że mnie te sezony nie interesują, bo uważam GoT za kiepski prymitywny fanfik to książek.
Chyba zacznę walczyć z nowym spojrzeniem, które panuje wśród młodych ludzi i przenosi się na starszych. Obiektywizm, statystyka, uśrednianie, wnioski tylko na podstawie sprawdzonych źródeł itp. A gówno tam. Jeżeli jest powszechne opinia, że w serialu i książkach Martina giną bohaterowie to tak właśnie jest. Tak to zostało poprowadzone, skonstruowane, zdjęcia z zakładeczkami mnie nie interesują. Rzeźna i tyle, która raz przyspiesza, raz zwalania, raz giną ciemne typy, raz dzieci (zabite przez rodziców, spalone na stosie, zmuszone do samobójstwa). Ja nie mówię, że mnie to jakoś specjalnie razi, po prostu męczy. Dobrze, że chociaż trochę opanowali się ze zmartwychwstaniami lub cudownymi ozdrowieniami.
To nie jest kwestia uśredniania i statystyki. Powieści Martina to powieści o wojnie i ludzie giną. Nawet dość gęsto. Martin nie jest wybitnym pisarzem, ale swoje ma przemyślane. Scenarzyści serialu zaś coraz bardziej toną w randomowej przemocy. Im mniej korzystają z książek tym bardziej randomowa. Ponieważ z rozmaitych powodów jest jasne, że nawet jeśl podobne bum nastąpi w książkach to w innych okolicznościach i z inną stawką na talerzu - bo po prostu warunki brzegowe na to nie pozwalają, tak samo jak nie pozwolą na serialową Bitwę Bękartów - i ponieważ Martin nie brał udzialu w pracach nad sezonem 6 to jasne jest dla mnie, że pisanie, że Martin zrobił bum jest niewłaściwe.
- powszechna bieda od ktorej wyjatki stanowia niewielkie wysepki dostatku
To raczej norma w historii ludzkości.
A w tle Pierwsi, pradawni, którzy przetrwali, w dorozumieniu żyli we wspaniałym świecie, który ludzie pobrudzili i zniszczyli.
Jacy Pierwsi? Ma kolega na myśli Dzieci Lasu? Bo Pierwsi Ludzie to etnos ludzi, Dzieci zaś ludźmi nie są.
W sumie to nawet Tolkien wypadł ze schematu klasycznych bajek. Bo chociaż u niego jest wyraźnie rozróżnienie dobra od zła to jednak mit pradawnych, pięknych czasów, nieśmiertelnych Elfów i budowniczych świata Krasnoludów jest wszechobecny. Niesamowitych czarodziejów, którzy dokonywali cudów. I przyszli śmiertelni ludzie, zdominowali, zdeptali swoją szarością i koniec końców cała pradawna wiara za morze się udała, bo ich czas się skończył. Tolkien czerpał z podań, tam też była taka pogarda dla człowieka ?
Horche, a daj spokój. Przecie ta cała Gra o Tron to badziewie jakich mało. Chcesz prawdziwy serial? Zapuść sobie Pacyfik
Taki sobie. Ładnie zrealizowany. Ale ile już widzieliśmy wojny na Pacyfiku.
Jest układ - świat był kiedyś piękny (ale ludzie go spieprzyli), rozpoczęliśmy historię, pobiegaliśmy, powalczyliśmy w tym chujowym układzie, o coś walczyliśmy, ale nawet jak wygraliśmy to świat nie przestanie być chujowy. Bez wielkiej wiktorii, bez nadziei, bez uniesień, bez zapachu legendarnej przygody. I tak też pewnie skończy się Gra o Tron
Paradoksalnie sądzę, że serial zakończy się bardziej cukierkowo. Protagoniści którzy przetrwali mają wyraźnego plot armora od dedeków a ich czyny są znacząco wybielane w stosunku do książek - książkowy Jon nie zostaje zabity za sprowadzenie dzikich ale za to że po dostaniu informacji o klęsce Stannisa postanawia złamać przysięgę i wyruszyć przeciwko Boltonowi, książkowy Tyrion popada w spiralę depresji, nienawiści i pijaństwa, korzysta z seksualnych niewolnic w Volantis, prowokuje armię do ataku na Westeros, doświadcza koszmarnych upokorzeń i w końcu przystępuje do kampanii najemników zamiast do Daenerys, itd. itp. A jednocześnie wbrew tym wszystkim opiniom wierzę (wiem na podstawie serialu tego nie widać) wierzę, że George R.R. Martin jest w duchu romantykiem. Nie optymistycznym, ale i nie cynicznym do szpiku kości. I widząc jak wiele czerpie nie z mrocznej i brutalnej historii, ale i z epickich romansów rycerskich jak i klasycznych greckich i szekspirowskich tragedii nie spodziewam się tak bladego zakończenia jakie dał nam cyniczny postmodernista Sapkowski. Bo też Martin nie jest postmodernistą.
Czytając posty koleżeństwa zaczynam mysleć ze GoT jest niezbędne jak tlen czy też wódzia.
rozum.von.keikobad napisal(a): Brawario mówi, że to pornol. A co to jest pornol? Nic się nie dzieje i jest bardzo dużo seksu. Brawario tak mówi, więc trzeba założyć, że ma rację, ale trochę przesadza (podzielić przez pół). Czyli: jest sporo seksu, ale nie ciągle jak w pornolu i niewiele ciekawej akcji, ale więcej niż w pornolu. Czyli jak ktoś chce pornola nie warto i jak ktoś chce normalny film / serial też nie warto, lipa.
Ps. nie oglądałem ani minuty, więc się znam
Są też irytujące brakiem psychologicznej głębi, schematycznością, sztucznością postaci. Książki nie czytałem ale to może być dla literatury amerykańskiej coś jak Buszujący w zbożu - jeżeli założyć że książki te opisują kondycję społeczeństwa amerykanskiego. Oryginał jest niewielką książeczką a to przerośnięte tomiszcza bez celu, co też oddaje stan społeczeństwa.
Nie wiem, kino amerykańskie - kino, bo seriale to nie ma dla mnie, o czym wiele razy pisałem - ciągle jest chyba lepsze niż europejskie, przynajmniej dramaty i kryminały. Komedia mają kretyńskie, poczucie humoru na poziomie... a w zasadzie to pod wszelkim poziomem Natomiast i dramaty, i kryminały jeszcze dają radę, bo trzymają czy starają się trzymać w pewnych ryzach konwencji, nie przesadzają z fabułą itd. W Europie jak wypuszczą dramat to jest już dramat wiadomo o co chodzi. Zatem: jeśli kinematografia ma odzwierciedlać stan społeczeństwa (m. zd. to zbyt daleko idący wniosek), to w USA jest ciągle lepiej niż u nas - w Europie i tym bardziej w Polsce. A jest? Ja polskie społeczeństwo oceniam znacznie lepiej niż kręcone w Polsce filmy.
Książki nie czytałem ale to może być dla literatury amerykańskiej coś jak Buszujący w zbożu - jeżeli założyć że książki te opisują kondycję społeczeństwa amerykanskiego.
Jakoś wątpię by opisywały. Podobnie jak Tolkien nie opisywał kondycji współczesnego sobie społeczeństwa brytyjskiego. Prawdy o społeczeństwie szukałbym w tym co ma go dotyczyć, nie czymś co z natury jest wobec niego eskapistyczne.
Brawario tak mówi, więc trzeba założyć, że ma rację, ale trochę przesadza (podzielić przez pół).
rozum.von.keikobad napisal(a): Brawario mówi, że to pornol. A co to jest pornol? Nic się nie dzieje i jest bardzo dużo seksu. Brawario tak mówi, więc trzeba założyć, że ma rację, ale trochę przesadza (podzielić przez pół). Czyli: jest sporo seksu, ale nie ciągle jak w pornolu i niewiele ciekawej akcji, ale więcej niż w pornolu. Czyli jak ktoś chce pornola nie warto i jak ktoś chce normalny film / serial też nie warto, lipa
Eden napisal(a): Dziewczynka daje czadu. Calisi jest boska. Hoooorcheee! Maaaarniooook! Znowu się wciągnąłem! Wszystko przez Was!
GoT chyba jednak lepiej się ogląda ciurkiem, po parę odcinków. Jakoś nie czekałem co tydzień na odcinek, nie ruszyło mnie.
Ja największego zajoba dostałem z Lost. Serial tak się wbijał w czachę, że po zakończeniu odcinka, właściwie nał chciałem już wiedzieć co będzie dalej. Polskie tłumaczenia do poszczególnych odcinków pojawiały w się w parę godzin po premierze amerykańskiej (najszybciej w historii), serial zakręcił milionami osób na świecie. Producenci idealnie trafili w oczekiwania pewnego, wcale licznego, typu osobowości i mentalności. Trzeba jednak pamiętać, że dla wielu jest to albo serial po prostu nudny, albo totalnie popieprzony i po dwóch sezonach się gubią. Ja się nie zgubiłem nigdy, a wymyślanie teorii co będzie dalej, skąd, dlaczego, jak było równie zajmujące jak same oglądanie serialu. Szczególnie, że producenci zwodzili. Ostatecznie serial został zabity ostatnim sezonem, skleconym i skróconym przez strajk w Holiłód, oraz faktem kompromisu zakończenia, w którym jednak zdecydowano się nie szokować. Ale nawet, dla ludzi zaczadzonych Lost, nie ma i nie było nic bardziej wciągającego. I bardzo możliwe, że nie będzie.
Super! Dodragowie, Drudzy Synowie, Nieskalani... Znowu się wciągnąłem i sezon 6 pękł. Miałeś recht Horche, najlepiej oglądać ciurkiem serial. Już nie mogę doczekać się sezonu 7, a on dopiero w następnym roku... :-?
Groza-Symetrii napisal(a): Primo Edenku dobrze radzę poczytaj miast oglądać. Secundo, Dothrakowie. Tertio, co tam mówiłeś o Pacyfiku?
A bo to takie pieprzenie, jak to śpiewał Rysiek "Nie widziałeś, skręcasz w lewo, chcesz już iść. A być może ..." Gra o Tron to dobrze zrobiony, wysokobudżetowy popkalczer, o cały czas modnym fantasy klimacie. Wkręci zdecydowaną większość społeczeństwa, szczególnie <50.
Jednak mnie i pisana GoT zmęczyła. Jestem zwolennikiem bajek w starym stylu. A tu zanim dojdzie do walki Zimowego Zła vs Ludzkość United zbyt dużo się narozpieprzało.
JORGE Generalnie pojawiają się zarzuty, że serial jest zdecydowanie zbyt brutalny. Może i tak, natomiast wg mnie robi się po prostu durny.
Niemożliwe. Bo jak wiadomo kasowe seriale są zawsze mądre, zwłaszcza Dynastia, Moda na sukces itd. Mnie się wydaje, że nie do końca rozumiesz istotę problemu z serialami i stąd rozczarowania. Dobrego serialu-tasiemca nie da się zrobić, bo w pewnym momencie nie masz już co pokazywać, zaczyna się powtarzanie wątków, zjadanie własnego ogona i wreszcie przesada w jakimś elemencie. Ze względów artystycznych należałoby powiedzieć szlus, ale ze względów kasowych jedziemy dalej i na siłę. .
Zgadzam się z Kolegą. Użyję porównania - to jak z wyrzymaniem mokrej ścierki: coraz bardziej trzeba wyciskać, a coraz mniej wylatuje.
Komentarz
Zapewne są w tym pewne elementy, które zdradził DeDekom, ale ile Siedmiu raczy wiedzieć.
W książce po 5 tomie warunki wyjściowe są takie, że szereg akcji z tego sezonu jest czystym impossyblium.
Choćby pomijając nowego pretendenta do tronu który pod koniec 5 tomu odpala wielką kampanię na Ziemiach Burzy a którego w serialu zupełnie pominięto.
Uproszczenia, uproszczenia i schematy. Naprawdę Martin nie jest bez wad, ale o to go nie oskarżajmy. I ponoć to jak "powstał" Hodor jest jedynym elementem sezonu, który Martin dokładnie D&D wyjaśnił. No właśnie ja teraz głównie w klasyce dramatu kryminalnego siedzę. "Breaking Bad", "The Wire", "Shield", "Justified". Na multiserialowość trochę brak czasu. Więc niestety nie bardzo mam co polecać.
Z może nie do końca s-f (bo to kiepskie science) mogę polecić Netflixowe seriale w świecie Marvela.
Całkiem dobre połączenie dość ponurego (biorąc pod uwagę, że to ten sam świat co Avengers) dramatu kryminalnego, momentami noir z łagodnymi elementami s-f (typowo heroicznymi - ergo skąd masz swą moc).
Generalnie przez większość czasu fantasy quasi-medievalne o całkiem sporym poziomie realizmu i nie odwoływania się do nadprzyrodzonego. Niemniej oczywiście nadprzyrodzone istnieje i będzie dla akcji kluczowe... już w następnym tomie... albo kolejnym
"Uproszczenia, uproszczenia i schematy. Naprawdę Martin nie jest bez wad, ale o to go nie oskarżajmy."
Chyba zacznę walczyć z nowym spojrzeniem, które panuje wśród młodych ludzi i przenosi się na starszych. Obiektywizm, statystyka, uśrednianie, wnioski tylko na podstawie sprawdzonych źródeł itp. A gówno tam. Jeżeli jest powszechne opinia, że w serialu i książkach Martina giną bohaterowie to tak właśnie jest. Tak to zostało poprowadzone, skonstruowane, zdjęcia z zakładeczkami mnie nie interesują. Rzeźna i tyle, która raz przyspiesza, raz zwalania, raz giną ciemne typy, raz dzieci (zabite przez rodziców, spalone na stosie, zmuszone do samobójstwa). Ja nie mówię, że mnie to jakoś specjalnie razi, po prostu męczy. Dobrze, że chociaż trochę opanowali się ze zmartwychwstaniami lub cudownymi ozdrowieniami.
- powszechna bieda od ktorej wyjatki stanowia niewielkie wysepki dostatku
- kazdy wierzy w co chce a wyznawcy "jedynego boga" sa najbardziej swirnieci ze wszystkich "wierzacych" (albo wysylaja swoje dzieci na stos w ofierze, albo skalpuja dla niego trupy, od ktorych pozyczaja twarze)
- seks seks seks:
- z nieletnimi
- w kregu rodzinnym
- mdz. slicznymi mlodziutkimi mlodzianami
- dragony, duchy z fluoorescencyjnymi oczyma i rycerze wszelkiej masci - dopelniaja dekoru tej fascynujacej bajki, ktora nie sluzy ani dzeciom, ani doroslym, a ktoro w zwiozku z tym zrobiono tak, ze trudno sie od niej oderwac...
Utwierdziłem się w przekonaniu, że wywózka telewizora na śmietnik była bdb decyzją.
Ta bajka jest piękną odpowiedzią na dzisiejszy świat. Właśnie tego my oczekujemy, historii bez infantylnego rozróżnienia, bo jak wiadomo, wszystko jest względne, wszystko podlega analizie przyczyn i skutków, a prawda jest wielowymiarowa. Kiedyś bajki miały to do siebie, że po przeczytaniu ich, człowiek czuł zapach przygody, oczarowany był fantastycznymi krainami i postaciami, czy też odkrywał uniwersalne i banalne prawdy o świecie. Niosły też zawsze elementy prawdy, sprawiedliwości, schematycznie też oddzielały dobro od zła. Były przesycone stereotypami od pierwszej do ostatniej strony. Dawały przekonanie, że nawet w wymyślonym świecie istnieją fundamentalne zasady i jest Wielki Plan. Jakież to infantylne wszystko, nieprawdaż ?
Współczesne bajki (Wiedźmin, to jest najlepszy przykład), pokazują też wymyślony świat, z tą różnicą że tam wszystko jest pogmatwane i zrelatywizowane. I dlatego tak rozpiżdząją się zakończenia, prawie zawsze kończą się niczym, bo konsekwencja musi być zachowana. Jest układ - świat był kiedyś piękny (ale ludzie go spieprzyli), rozpoczęliśmy historię, pobiegaliśmy, powalczyliśmy w tym chujowym układzie, o coś walczyliśmy, ale nawet jak wygraliśmy to świat nie przestanie być chujowy. Bez wielkiej wiktorii, bez nadziei, bez uniesień, bez zapachu legendarnej przygody. I tak też pewnie skończy się Gra o Tron. Współczesne bajki oddają kondycję psychiczną współczesnych ludzi.
Brawario tak mówi, więc trzeba założyć, że ma rację, ale trochę przesadza (podzielić przez pół). Czyli: jest sporo seksu, ale nie ciągle jak w pornolu i niewiele ciekawej akcji, ale więcej niż w pornolu. Czyli jak ktoś chce pornola nie warto i jak ktoś chce normalny film / serial też nie warto, lipa.
Ps. nie oglądałem ani minuty, więc się znam
Ale rozumie kolega, że mnie te sezony nie interesują, bo uważam GoT za kiepski prymitywny fanfik to książek. To nie jest kwestia uśredniania i statystyki. Powieści Martina to powieści o wojnie i ludzie giną. Nawet dość gęsto. Martin nie jest wybitnym pisarzem, ale swoje ma przemyślane. Scenarzyści serialu zaś coraz bardziej toną w randomowej przemocy. Im mniej korzystają z książek tym bardziej randomowa.
Ponieważ z rozmaitych powodów jest jasne, że nawet jeśl podobne bum nastąpi w książkach to w innych okolicznościach i z inną stawką na talerzu - bo po prostu warunki brzegowe na to nie pozwalają, tak samo jak nie pozwolą na serialową Bitwę Bękartów - i ponieważ Martin nie brał udzialu w pracach nad sezonem 6 to jasne jest dla mnie, że pisanie, że Martin zrobił bum jest niewłaściwe. To raczej norma w historii ludzkości. Jacy Pierwsi? Ma kolega na myśli Dzieci Lasu?
Bo Pierwsi Ludzie to etnos ludzi, Dzieci zaś ludźmi nie są. Taki sobie. Ładnie zrealizowany. Ale ile już widzieliśmy wojny na Pacyfiku. Paradoksalnie sądzę, że serial zakończy się bardziej cukierkowo. Protagoniści którzy przetrwali mają wyraźnego plot armora od dedeków a ich czyny są znacząco wybielane w stosunku do książek - książkowy Jon nie zostaje zabity za sprowadzenie dzikich ale za to że po dostaniu informacji o klęsce Stannisa postanawia złamać przysięgę i wyruszyć przeciwko Boltonowi, książkowy Tyrion popada w spiralę depresji, nienawiści i pijaństwa, korzysta z seksualnych niewolnic w Volantis, prowokuje armię do ataku na Westeros, doświadcza koszmarnych upokorzeń i w końcu przystępuje do kampanii najemników zamiast do Daenerys, itd. itp.
A jednocześnie wbrew tym wszystkim opiniom wierzę (wiem na podstawie serialu tego nie widać) wierzę, że George R.R. Martin jest w duchu romantykiem. Nie optymistycznym, ale i nie cynicznym do szpiku kości. I widząc jak wiele czerpie nie z mrocznej i brutalnej historii, ale i z epickich romansów rycerskich jak i klasycznych greckich i szekspirowskich tragedii nie spodziewam się tak bladego zakończenia jakie dał nam cyniczny postmodernista Sapkowski. Bo też Martin nie jest postmodernistą. Nie jest.
Zatem: jeśli kinematografia ma odzwierciedlać stan społeczeństwa (m. zd. to zbyt daleko idący wniosek), to w USA jest ciągle lepiej niż u nas - w Europie i tym bardziej w Polsce. A jest? Ja polskie społeczeństwo oceniam znacznie lepiej niż kręcone w Polsce filmy.
dla chętnych
http://films4free.eu/serial-online/697-gra-o-tron-game-of-thrones
I to jest RECENZJA!
Oglądałem (tylko) jeden fragment Gry i.... baaaardzo mi się podobał!
Ja największego zajoba dostałem z Lost. Serial tak się wbijał w czachę, że po zakończeniu odcinka, właściwie nał chciałem już wiedzieć co będzie dalej. Polskie tłumaczenia do poszczególnych odcinków pojawiały w się w parę godzin po premierze amerykańskiej (najszybciej w historii), serial zakręcił milionami osób na świecie. Producenci idealnie trafili w oczekiwania pewnego, wcale licznego, typu osobowości i mentalności. Trzeba jednak pamiętać, że dla wielu jest to albo serial po prostu nudny, albo totalnie popieprzony i po dwóch sezonach się gubią. Ja się nie zgubiłem nigdy, a wymyślanie teorii co będzie dalej, skąd, dlaczego, jak było równie zajmujące jak same oglądanie serialu. Szczególnie, że producenci zwodzili. Ostatecznie serial został zabity ostatnim sezonem, skleconym i skróconym przez strajk w Holiłód, oraz faktem kompromisu zakończenia, w którym jednak zdecydowano się nie szokować. Ale nawet, dla ludzi zaczadzonych Lost, nie ma i nie było nic bardziej wciągającego. I bardzo możliwe, że nie będzie.
Secundo, Dothrakowie.
Tertio, co tam mówiłeś o Pacyfiku?
Jednak mnie i pisana GoT zmęczyła. Jestem zwolennikiem bajek w starym stylu. A tu zanim dojdzie do walki Zimowego Zła vs Ludzkość United zbyt dużo się narozpieprzało.