Eden, przeczytałżeś chociaż z połowę tego wątku? Z Fatusem się nie zgadzam ale jego uwagi rozumiem. Ty rzucasz jakieś generyczne hasła o tym, że złe bandyty kradną, a tymczasem rozmawiamy o tym, że części ludzi w kieszeni zostanie więcej, a części zostanie tyle samo.
To, że w Twojej miejscowości macie jakiegoś Gargamela smuci mnie niezmiernie, ale nie ma nic wspólnego z tematem.
pawel.adamski napisal(a): no i zawsze mi wychodzi, że w tym przedziale przy nowym systemie zostaje więcej.
Tego akurat nikt nie kwestionuje.
Natomiast nie może umknąć uwadze, że proponowane dobrodziejstwo dokłada do codziennej zupy z brukwi pół ziemniaka ekstra, co nadal nie umożliwia biologicznego przeżycia w tutejszym obozie pracy.
Takie "reformy" są bez sensu, podobnie jak kiedyś naprawianie socjalizmu. Obecny system fiskalny jest do dupy, bo zasadniczą bazę przychodów skonstruowano w oparciu o rzesze gminu. Zamiast udoskonalać istniejący system należałoby wprowadzić nowy, który winien powstać przez ostatnie dziewięć lat siedzenia w opozycji i czekać na swoją godzinę. Niestety, dużo łatwiej jest planować pożyteczne wydawanie zebranych danin.
Na razie to mamy pudrowanie zadżumionego. Na pewno nie zaszkodzi, na pewno będzie lepiej wyglądać, ale nie wyleczy ani nie zatrzyma choroby.
Eden napisal(a): #dojnazmiana na razie obserwuję u siebie na parafii Horche. Obsada intratnych, bardzo dobrze płatnych stanowisk z klucza partyjnego, zgodnie z kluczem BMW oczywiście. Miernoty, często bez kwalifikacji i potrzebnych przymiotów osobistych o bardzo wątpliwej konduicie w dodatku. Jeżeli jeszcze zmiany w systemie podatkowym zostaną skrojone pod wąską grupę lepsiejszych cffaniakow, a które będą uderzać w drobnych i uczciwych przedsiębiorców o czym pisze Fatus, to moja zabawa słowna z hasłem przewodnim rządów PiS wcale nie okaże się trollowaniem jak chce Los, tylko nazywaniem rzeczy po imieniu, bez owijania w bawełnę i bułkie przez bibułkie. Eden po prostu pisze jak jest
Mylisz materie. Czym innym są rozwiązania podatkowe, upraszczające lub eliminujące patologie chorego systemu, czym innym jest klucz partyjny przy obsadzaniu stanowisk. To jest demokracja, jeżeli uważałeś, że przyjdzie PiS z tabunami fachowców, krystalicznie czystych ludzi, zainteresowanych wyłącznie wielką misją czy przekonanych o swojej roli publicznej, to jesteś kosmitą. Estetą kosmicznym ?
I jeszcze jeden aspekt, jeżeli komukolwiek wydaje się, że PiS będzie obniżał podatki z troski o los biednych ludzi, rozdawał pieniądze na lewo i prawo, czy zastosuje genialne rozwiązania korwinowskie, to też jest kosmitą. Budżet się musi zapinać. I tyle.
@randolph Ta, najlepiej tak powiedziec. W moim zawodzie to calkiem popularny syndrom, zauwazyc jakies niedoskonalosci w zastanym systemie i stwierdzic, ze robimy wszystko od nowa tylko lepiej. Zazwyczaj albo sie okazuje, ze nie wiedzielismy o jakichs wymaganiach, ktore pierwotny system staral sie spelniac ale psuly one sliczne i proste abstrakcje; albo gdzies w polowie tracimy motywacje gdy dociera do nas, ile to roboty (a najczesniej i to i to).
Nie bronie oczywiscie stanu zastanego, jest do dupy, ale nie widze powodu dla ktorego nie daloby sie go naprawiac stopniowo. 500+, 5000- (hehe), Mieszkanie+ i pomalutku ciezar na barkach gminu bedzie malal.
polmisiek napisal(a): @randolph Ta, najlepiej tak powiedziec. W moim zawodzie to calkiem popularny syndrom, zauwazyc jakies niedoskonalosci w zastanym systemie i stwierdzic, ze robimy wszystko od nowa tylko lepiej. Zazwyczaj albo sie okazuje, ze nie wiedzielismy o jakichs wymaganiach, ktore pierwotny system staral sie spelniac ale psuly one sliczne i proste abstrakcje; albo gdzies w polowie tracimy motywacje (a najczesniej i to i to).
Nie bronie oczywiscie stanu zastanego, jest do dupy, ale nie widze powodu dla ktorego nie daloby sie go naprawiac stopniowo. 500+, 5000- (hehe), Mieszkanie+ i pomalutku ciezar na barkach gminu bedzie malal.
Też mi się tak wydaje. Rewolucje da się zrobić wyłącznie małymi kroczkami, z których któryś okaże się przełomowy - i to nie wiadomo dokładnie dlaczego, bo był tak samo maleńki jak poprzednie i następne.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Rewolucje da się zrobić wyłącznie małymi kroczkami, z których któryś okaże się przełomowy - i to nie wiadomo dokładnie dlaczego, bo był tak samo maleńki jak poprzednie i następne.
Bulszit, bardzo urokliwie napisan.
Obecna kwota wolna od haraczu wynosi ~3 tyś rocznie (BO jak Bugodrze) a powinna wynosić ~45 tyś (UK jak United Kingdom). Winienem jeszcze dopisać o pułapie powyżej którego 20% zamienia się w 50% ale wyłącznie dla klarowności obrazu pomijam.
Tera bedo pytani du kulegi Szturmowika. 1. Co w kroczkach od 3 do 45 jest przełomowego i nieznanego na początku? 2. Jak należy owe rewolucyjne kroczki dorobić? Po tysiu rocznie, a może tylko po stówce?
Bez określenia gdzie przerzucić ciężary po ulżeniu gminowi, żadne kroczki, nawet najdrobniejsze, nie pomogą. Na to pytanie odpowiedzi nie znała waadza z ostatniego ćwierćwiecza i najprawdopodobniej nie zna obecna.
Zara na początku chcieli zrobić rewolucyjnego kroka z 3 do 8, trochę pohałasowali, wzięli łyk wody i się zamkli.
Nie wiem jak konstruowany jest budżet, ale tak na logikę, najpierw dba się o to, żeby zapewnić kaskę na to co jest. Wszelkie zmiany w odnośnie obniżek podatków, muszą być rozpatrywane kontekście spadku przychodów. A więc czymś muszę to uzupełnić. Możliwe, że uszczelnienie systemu da potężne wpływy, które sfinansują różnego rodzaju ułatwienia dla ludu. Ale najpierw zacznijmy uszczelniać i zobaczmy jakie to daje efekty. Nie odwrotnie. Zakładam, że zaryzykowali pińćset plus. I póki co to wystarczy.
Chyba, że wierzycie w krzywe korwinowskie, które wskazują, że obniżka podatku zwiększy wpływy do budżetu. Jak tak to zapraszam do sprawowania władzy.
A ja nie zapraszam, różne finansowe mendy tylko czekają na poważne tąpnięcia na rynkach - a tak spory kraj jak Polska to kapitalne miejsce do spekulacji, rewolucyjne zmiany oznaczają zawsze wahnięcia, to co proponujesz Randolf mogłoby wywrócić kraj do góry nogami.
randolph napisal(a): 1. Co w kroczkach od 3 do 45 jest przełomowego i nieznanego na początku?
Na przyklad czym zapelnic dziure w budzecie ktora sie wlasnie zrobilo. A chyba kazdy sposob na zwiekszenie wplywow do budzetu jest dosyc niepewny zanim sie go wprowadzi.
Kilka liczb: Dochody budżetu I-IV 2015 to 96,1 mld złotych, I-IV 2016 to 105,4 mld, wydatki za ten okres 2015 to 112,8 mld, a w 2016 to 116,5 mld, deficyt odpowiedni 2015 to 16,7 mld, a w 2016 11,1 mld. Chyba nie ma sensu komentować. Podatków pośrednich ściągnięto 62,9 mld, a w 2015 60,3 mld, dochodowych odpowiednio 26,3 mld w 2016 i 25,7 mld. Z ceł mamy 1,1 mld i z UE 45 milionów, a w 2015 odpowiednio lekko poniżej1 mld i 67 milionów. Spisane z danych dostępnych publicznie. Nie analizowałem dokładnie, ale postęp jest wyraźny. W podatkach i cle to 3,3 mld więcej czyli pokrywają w zasadzie wzrost wydatków. Prawda że spadek deficytu wynika głównie z dochodów niepodatkowych ale to i tak nieźle na początek. Skąd się bierze poprawa? Moi zdaniem właśnie z małych kroków. Na razie główny czynnik to strach. Z powodu tego strachu spada renta korupcyjna i ochota do drobnych przekrętów oraz wzrasta aktywność urzędników skarbowych. Ten czynnik będzie działał nadal i można to działanie wzmagać lub zmniejszać przez zaniedbania. Kolejne kroki to sięganie do kieszeni do których dotychczas dokładano ulgami i dotacjami albo zbytnią pobłażliwością - do banków i sieci handlowych. To kolejny mały krok. Jasne że potrzebne są nieco większe jak owo uszczelnienie VAT i CIT - trudne technicznie, ale niekontrowersyjne społecznie więc za długo się ociągają. Pewnie byli słabo przygotowani i ma racje Modzelewski, ze Szałamacha się pogubił trochę na Świętokrzyskiej. Schody to się zaczną dopiero jak dojdzie do prawdziwych ruchów redystrybucyjnych w podatkach i parapodatkach (ZUS i NFZ): opodatkowania nieopodatkowanych lub opodatkowanych preferencyjnie śmieciówek (preferencyjnie de facto dla pracodawców), samozatrudnienia, działów specjalnych produkcji rolnej (w tym "rolników" z obrotem ponizej 1,2 miliona EUR i zyskiem około 100 tysięcy złotych na miesiąc), podatkiem katastralnym itd.
Dyskutuje kolega z wyobrażeniami na temat moich wypocin, gdyż albowiem napisałem powyżej, że Ignacowe kroczki są nic nie warte bez odpedzi na pytanie jak w petitum.
Spróbuję zilustrować. Jest do przejścia po linie kawał drogi nad przepaścią. Kol. Ignac twierdzi, że w tym celu trza iść powoli jak najdrobniejszymi kroczkami, aż w pewnym momencie (sami nie wiemy w którym) znajdziemy się po drugiej stronie. Zasię moje pisanie miało na celu uzmysłowienie, że najpierw trzeba znaleźć skuteczny sposób przemeszczania się po linie, dokonać sprawdzenia czy się sznurek pod naszym ciężarem nie urwie i dopiero wtedy można gdziekolwiek włazić. Sprawa kroczków, skoków, wiszenia na rękach jest tu wtórna i wynikająca z analizy zadania przed zrobieniem czegokolwiek.
Nie dyskutuję specyficznie z Kolegą tylko się wypowiadam w temacie. W międzyczasie coś napsułem z klawiaturą i dopiero wracam. Byłoby świetnie móc tak mądrze planować kroki, jak Kolega postuluje, ale rzeczywistość pogania i trzeba podejmować decyzje w warunkach niepewności i niesprzyjających okolicznościach i nieprzychylnym otoczeniu. Trzeba więc zachować kierunek, działać, identyfikować ryzyka przed, ale szybko, a jak się nie da to w trakcie i je minimalizować. Powstrzymywanie się jest w tej sytuacji zaniechaniem i też jest decyzją nawet jeśli decydent mądrze się namyślający nie uświadamia sobie tego. Mam obawy, że minister Szałamacha jest właśnie takim myślicielem. To szkodliwe.
Rafał napisal(a): Skąd się bierze poprawa? Moi zdaniem właśnie z małych kroków.
To co Szanowny Kolega zapodał jest prawdą i chwała PiS-owi, że uszczelnia łajbę, bo doraźnie i na teraz jest to bardzo potrzebne, wręcz konieczne.
Odnoszę jednak wrażenie, że rozmawialiśmy o czymś innym. Zaczęło się od komentowania pomysłu 22,5% zamiast stałej comiesięcznej składki ZUS jako sposobu na poprawienie doli najbidniejszych przedsiębiorców, na co pozwoliłem sobie odpedzieć, że to żadna ulga, bo system grabieży fiskalnej jest ustawiony za nisko i bez zasadniczego przeorientowania jego konstrukcji nie ma mowy o faktycznym ulżeniu obywatelom.
Odpowiedź Kolegi ma sens jeśli przyjąć, że pomysł 22,5% jest z założenia uszczelniający dla systemu fiskalnego (likwidacja drobnej szarej strefy) ale wtedy nie mówmy o jego rzekomych dobrodziejstwach dla ubożuchnego podatnika.
Nie ma żadnej przepaści. To myląca analogia. Jest skomplikowana machineria, która jakoś tam działa i trzeba tu podkręcić, tam dociągnąć, żeby działała lepiej. Lepszą analogią jest jazda samochodem, który trzeba naprawić podczas jazdy. I nie za bardzo można zatrzymać, bo nas wszyscy wyprzedzą.
A tak z innej beczki to pomysł od, którego zaczęła się dyskusja może być świetnym sposobem na ominięcie płacy minimalnej. Prostota rozliczeń i brak stałego narzutu ZUS może spowodować, że zamiast zatrudnić kogoś na najniższą stawkę bardziej opłaca się "zlecić" pracę jednoosobowej firmie....
Dlatego opodatkowanie firm, nie tylko jednoosobowych, i pracy powinno być zbliżone. Jeśli już koniecznie ma być różne to pracy powinno być niższe. Czemu ? Bo mamy bezrobocie, a nie niedostatek przedsiębiorców bez kapitału. Po drugie mamy emigrację zarobkową, która jeszcze może wrócić. Bezrobotni i za granicą nie są zaś głównie przedsiębiorcy i specjaliści z wyższym wykształceniem tylko gorzej wykształceni pracownicy fizyczni i biurowi. Wszelkie opcje polityczne zachęcają emigrantów do powrotu i inwestowania zarobionych i zaoszczędzonych na emigracji pieniędzy i zdobytych kwalifikacji w nowe biznesy w Polsce. Jakich pieniędzy, jakich kwalifikacji? Prowadzenia wózka widłowego w magazynie wysokiego składowania, prowadzenia autobusu czy może sprzątania biura, opieki na oseskiem lub staruszkiem albo obsługi kserokopiarki lub zbioru pieczarek ? Ci ludzie pojechali tam z tymi umiejętnościami i chcieliby wrócić tu robić to samo za uczciwe pieniądze, albo się nauczyć jakiegoś innego fachu. Angielskiego czy niemieckiego nauczyli się zwykle tam, ale nie ma obecnie przeszkód do nauki w Polsce.
Pragnę zauważyć, że praca ludzka jest szczególnie wysoko opodatkowana, na poziomie zbliżonym do benzyny i oleju napędowego.
Każda złotówka "na rękę" oznacza ok. 2zł i 22gr przed ograbieniem przez państwo. Wyliczenie obejmuje podstawową stawkę PIT, ZUS i VAT od funduszu płac. Wyliczenie nie uwzględnia kwoty wolnej, PFRON, itp.
randolph napisal(a): Pragnę zauważyć, że praca ludzka jest szczególnie wysoko opodatkowana, na poziomie zbliżonym do benzyny i oleju napędowego.
Każda złotówka "na rękę" oznacza ok. 2zł i 22gr przed ograbieniem przez państwo. Wyliczenie obejmuje podstawową stawkę PIT, ZUS i VAT od funduszu płac. Wyliczenie nie uwzględnia kwoty wolnej, PFRON, itp.
No a w przypadku zlecenia prostej pracy jednoosobowej firmie 1 zł "na rękę" wykonawcy będzie oznaczać dla zleceniodawcy wydatek ~1,23. To z 2,22 zostanie jakieś 1,8zł. Lepiej? ano wydaje mi się, że zleceniobiorca dalej dostanie złotówkę, państwo 23 grosze, a zyska zleceniodawca... Może być jeszcze fajniej - zamiast zatrudniać pana Henia za minimalną stawkę 1850 brutto (na co wyda ~2200) zleci tę sama pracę jednoosobowej firmie "Hendryx" za kwotę 1500 - bo na usługę od firm nie ma kosztów minimum.
No właśnie ! Będzie jednak wielkie larum o niszczeniu przedsiębiorczości. Tymczasem podatkowe karanie pracy i preferowanie kapitału wygania pracowników na emigracje lub do szarej strefy. Jeśli chodzi o przedsiębiorców to promuje prostaków i chamów opierających swój "sukces" na prostych produktach i usługach wykonywanych przez nisko opłacanych pracownikach na umowach śmieciowych lub zatrudnianych na czarno. Do tego służą systemowo agencje pracy czasowej zatrudniające na zleceniach pracowników etatowych zwolnionych z zakładów, którym ich później "wypożyczają" na czas określony. Na takich zasadach pracują w wielkiej ilości też przeróżni akwizytorzy, telemarketerzy, doradcy klienta, agenci ubezpieczeniowi, plastycy, dziennikarze i inni "ludzie kultury". Wysokie opodatkowanie pracy preferuje proste biznesy nie wymagające stałych i wykwalifikowanych oraz dobrze motywowanych specjalistów.
Wzrusza u młodzieży naiwna wiara w Wielkiego Manitou:
Dzisiejsza młodzież napisala:Gdyby wciąż rządziła poprzednia koalicja, pewnie machnąłbym ręką i stwierdził, że to zbyt piękne aby było prawdziwe. Za chwilę okazałoby się, że Polski na to nie stać. Ale PiS, przy całym szeregu błędów (spór o TK, aborcję, in vitro, media publiczne) pokazuje, że ma odwagę podejmować decyzje, których wyborcy tej partii oczekują.
Komentarz
To, że w Twojej miejscowości macie jakiegoś Gargamela smuci mnie niezmiernie, ale nie ma nic wspólnego z tematem.
Natomiast nie może umknąć uwadze, że proponowane dobrodziejstwo dokłada do codziennej zupy z brukwi pół ziemniaka ekstra, co nadal nie umożliwia biologicznego przeżycia w tutejszym obozie pracy.
Takie "reformy" są bez sensu, podobnie jak kiedyś naprawianie socjalizmu. Obecny system fiskalny jest do dupy, bo zasadniczą bazę przychodów skonstruowano w oparciu o rzesze gminu. Zamiast udoskonalać istniejący system należałoby wprowadzić nowy, który winien powstać przez ostatnie dziewięć lat siedzenia w opozycji i czekać na swoją godzinę. Niestety, dużo łatwiej jest planować pożyteczne wydawanie zebranych danin.
Na razie to mamy pudrowanie zadżumionego. Na pewno nie zaszkodzi, na pewno będzie lepiej wyglądać, ale nie wyleczy ani nie zatrzyma choroby.
I jeszcze jeden aspekt, jeżeli komukolwiek wydaje się, że PiS będzie obniżał podatki z troski o los biednych ludzi, rozdawał pieniądze na lewo i prawo, czy zastosuje genialne rozwiązania korwinowskie, to też jest kosmitą. Budżet się musi zapinać. I tyle.
Ta, najlepiej tak powiedziec. W moim zawodzie to calkiem popularny syndrom, zauwazyc jakies niedoskonalosci w zastanym systemie i stwierdzic, ze robimy wszystko od nowa tylko lepiej. Zazwyczaj albo sie okazuje, ze nie wiedzielismy o jakichs wymaganiach, ktore pierwotny system staral sie spelniac ale psuly one sliczne i proste abstrakcje; albo gdzies w polowie tracimy motywacje gdy dociera do nas, ile to roboty (a najczesniej i to i to).
Nie bronie oczywiscie stanu zastanego, jest do dupy, ale nie widze powodu dla ktorego nie daloby sie go naprawiac stopniowo. 500+, 5000- (hehe), Mieszkanie+ i pomalutku ciezar na barkach gminu bedzie malal.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Teoria_katastrof
Obecna kwota wolna od haraczu wynosi ~3 tyś rocznie (BO jak Bugodrze) a powinna wynosić ~45 tyś (UK jak United Kingdom). Winienem jeszcze dopisać o pułapie powyżej którego 20% zamienia się w 50% ale wyłącznie dla klarowności obrazu pomijam.
Tera bedo pytani du kulegi Szturmowika.
1. Co w kroczkach od 3 do 45 jest przełomowego i nieznanego na początku?
2. Jak należy owe rewolucyjne kroczki dorobić? Po tysiu rocznie, a może tylko po stówce?
Bez określenia gdzie przerzucić ciężary po ulżeniu gminowi, żadne kroczki, nawet najdrobniejsze, nie pomogą. Na to pytanie odpowiedzi nie znała waadza z ostatniego ćwierćwiecza i najprawdopodobniej nie zna obecna.
Zara na początku chcieli zrobić rewolucyjnego kroka z 3 do 8, trochę pohałasowali, wzięli łyk wody i się zamkli.
Chyba, że wierzycie w krzywe korwinowskie, które wskazują, że obniżka podatku zwiększy wpływy do budżetu. Jak tak to zapraszam do sprawowania władzy.
Dochody budżetu I-IV 2015 to 96,1 mld złotych, I-IV 2016 to 105,4 mld, wydatki za ten okres 2015 to 112,8 mld, a w 2016 to 116,5 mld, deficyt odpowiedni 2015 to 16,7 mld, a w 2016 11,1 mld. Chyba nie ma sensu komentować. Podatków pośrednich ściągnięto 62,9 mld, a w 2015 60,3 mld, dochodowych odpowiednio 26,3 mld w 2016 i 25,7 mld. Z ceł mamy 1,1 mld i z UE 45 milionów, a w 2015 odpowiednio lekko poniżej1 mld i 67 milionów.
Spisane z danych dostępnych publicznie. Nie analizowałem dokładnie, ale postęp jest wyraźny. W podatkach i cle to 3,3 mld więcej czyli pokrywają w zasadzie wzrost wydatków. Prawda że spadek deficytu wynika głównie z dochodów niepodatkowych ale to i tak nieźle na początek.
Skąd się bierze poprawa? Moi zdaniem właśnie z małych kroków. Na razie główny czynnik to strach. Z powodu tego strachu spada renta korupcyjna i ochota do drobnych przekrętów oraz wzrasta aktywność urzędników skarbowych. Ten czynnik będzie działał nadal i można to działanie wzmagać lub zmniejszać przez zaniedbania. Kolejne kroki to sięganie do kieszeni do których dotychczas dokładano ulgami i dotacjami albo zbytnią pobłażliwością - do banków i sieci handlowych. To kolejny mały krok. Jasne że potrzebne są nieco większe jak owo uszczelnienie VAT i CIT - trudne technicznie, ale niekontrowersyjne społecznie więc za długo się ociągają. Pewnie byli słabo przygotowani i ma racje Modzelewski, ze Szałamacha się pogubił trochę na Świętokrzyskiej. Schody to się zaczną dopiero jak dojdzie do prawdziwych ruchów redystrybucyjnych w podatkach i parapodatkach (ZUS i NFZ): opodatkowania nieopodatkowanych lub opodatkowanych preferencyjnie śmieciówek (preferencyjnie de facto dla pracodawców), samozatrudnienia, działów specjalnych produkcji rolnej (w tym "rolników" z obrotem ponizej 1,2 miliona EUR i zyskiem około 100 tysięcy złotych na miesiąc), podatkiem katastralnym itd.
Spróbuję zilustrować.
Jest do przejścia po linie kawał drogi nad przepaścią. Kol. Ignac twierdzi, że w tym celu trza iść powoli jak najdrobniejszymi kroczkami, aż w pewnym momencie (sami nie wiemy w którym) znajdziemy się po drugiej stronie.
Zasię moje pisanie miało na celu uzmysłowienie, że najpierw trzeba znaleźć skuteczny sposób przemeszczania się po linie, dokonać sprawdzenia czy się sznurek pod naszym ciężarem nie urwie i dopiero wtedy można gdziekolwiek włazić. Sprawa kroczków, skoków, wiszenia na rękach jest tu wtórna i wynikająca z analizy zadania przed zrobieniem czegokolwiek.
edit: @polmisiek nie @Rafał
Byłoby świetnie móc tak mądrze planować kroki, jak Kolega postuluje, ale rzeczywistość pogania i trzeba podejmować decyzje w warunkach niepewności i niesprzyjających okolicznościach i nieprzychylnym otoczeniu. Trzeba więc zachować kierunek, działać, identyfikować ryzyka przed, ale szybko, a jak się nie da to w trakcie i je minimalizować. Powstrzymywanie się jest w tej sytuacji zaniechaniem i też jest decyzją nawet jeśli decydent mądrze się namyślający nie uświadamia sobie tego. Mam obawy, że minister Szałamacha jest właśnie takim myślicielem. To szkodliwe.
Odnoszę jednak wrażenie, że rozmawialiśmy o czymś innym. Zaczęło się od komentowania pomysłu 22,5% zamiast stałej comiesięcznej składki ZUS jako sposobu na poprawienie doli najbidniejszych przedsiębiorców, na co pozwoliłem sobie odpedzieć, że to żadna ulga, bo system grabieży fiskalnej jest ustawiony za nisko i bez zasadniczego przeorientowania jego konstrukcji nie ma mowy o faktycznym ulżeniu obywatelom.
Odpowiedź Kolegi ma sens jeśli przyjąć, że pomysł 22,5% jest z założenia uszczelniający dla systemu fiskalnego (likwidacja drobnej szarej strefy) ale wtedy nie mówmy o jego rzekomych dobrodziejstwach dla ubożuchnego podatnika.
Każda złotówka "na rękę" oznacza ok. 2zł i 22gr przed ograbieniem przez państwo. Wyliczenie obejmuje podstawową stawkę PIT, ZUS i VAT od funduszu płac. Wyliczenie nie uwzględnia kwoty wolnej, PFRON, itp.
http://natemat.pl/182947,coraz-bardziej-podobaja-mi-sie-rzady-pis-jak-im-sie-uda-platforma-bedzie-miala-prawdziwe-powody-do-wstydu