JORGE napisal(a): Biorąc pod uwagę wszystkie instytucje prywatne i państwowe w Polsce, typ ludzi i specyfikę pracy, uważam że w sądach zmiana odbędzie się na końcu.
1. Ogrody Cesarskie: - uznano, że w Ogrodach Cesarskich może być K zwiedzających, wejście jest za darmo ale aby nie było nadprogramowych zwiedzających wprowadzono automaty z żetonami, każdy kto dostanie żeton jest szanownym zwiedzającym, kolejka po żetony nas nie interesuje. To jest Twój przykład z mechanikiem samochodowym, nie mam zasobu, nie biorę kolejnego zlecenia. Tyle że to nic nie wnosi do pracy sądów, na co zwróciłeś uwagę, bo więzy wynikające z zewnętrznych regulacji wymuszają podjęcie działania w konkretnym oknie czasowym (czyli lądujące samoloty), więc wspierająca wizualizacja musi być bardziej skomplikowana niż prosta tablica. 2. Pytanie o przekroczone minima. Jako ignorant w temacie pracy sądów, nie podejmuję się proponować konkretnych rozwiązań, od tego są specjaliści obszarowi. 3. Ilość zadań w kolejce. Kolejka, to zadania, które nie zostały jeszcze podjęte, więc nie znajdują się na żadnym etapie, podjęcie zadania oznacza powstanie 'punktu zobowiązania' i powinno skutkować obsłużeniem (pozytywnym lub negatywnym ale z informacją zwrotną) danego zadania w przyjętych reżimach (czas, jakość, efekt, itp). Napisze ponownie, z uwagi na specyfikę pracy sądu to nie ma zastosowania, patrz p1. 4. Wykryta sprzeczność. Będąc laikiem zaproponowałem, jako punkt wyjścia do dyskusji, nieadekwatne rozwiązanie, które dzięki współpracy z obszarowymi specjalistami, może okazać się pomocne, bo wytypowanie obszarów, gdzie wizualizacje Kanban mogą być przydatne, oraz kształt konkretnych tablic kanbanowych to domena, wymienionych już, specjalistów obszarowych. Czyli w omawianym tutaj zakresie, wizualizacja ile sędzia ma do napisania uzasadnień, jest zasadna dla procesu oceny obłożenia i jednego z elementów jakości pracy danego sędziego.
rozum.von.keikobad napisal(a): Albo jakiś językoznawca się produkuje, zeby w sądach nie używać słowa "posiada", kompletnie nie wiedząc, co to słowo oznacza zgodnie z kc (a nie jest synonimem "ma", jak w języku potocznym).
I zazwyczaj ma rację, bo posiadanie to jest konkretna sprawa opisana w KC. I słusznie powinno się pisać "ma nr NIP" zamiast go "posiada". Tak samo z maniem prawa, maniem udziałów itd. Manie to termin znacznie lepszy niż posiadanie, bo posiadanie to instytucja prawa rzeczowego oznaczająca fakt władania rzeczą przez posiadacza.
Natomiast żeby nieco odprężyć atmosferę, podzielę się znaleziskiem. Otóż prasa podała, że po 19 latach dumania w wielu różnych instancjach, sąd okręgowy w Białymstoku doszedł do przekonania, że pan Mirek nie mógł oszukać prezesa Mirosława, gdyż to jeden i ten sam fizol.
1. Świetny przykład, zresztą cena nie ma aż tak wiele do rzeczy. Ten sam problem będzie np. w Alhambrze, zamku w Edynburgu, "Ostatniej wieczerzy" da Vinciego czy Alkazarze w Sewilli (wymieniam to, co widziałem na żywo), wszystkie zresztą płatne, ale popularne. Też założenie jest "wpuścić tyle, żeby nie było tłoku". I wtedy poza zainteresowaniem muzeum jest (1) kolejka faktyczna przed wejściem jak (Sewilla i Edynburg) albo (2) konieczność rezerwacji na wiele tygodni / miesięcy wcześniej albo jakieś pośrednictwo w zwiedzaniu (Alhambra i Mediolan). W muzeum jest wystarczająco miejsca (tzn. w Alhambrze za dużo i tak wpuszczają...) No i to jest świetnie ujęte "poza zainteresowaniem", jak będą sprawy "poza zainteresowaniem", czyli sprawa wpłynie do sądu i będzie sobie leżeć w oczekiwaniu, to zaraz będzie afera, że "nic się nie dzieje w mojej sprawie". Wątpię, by strony pokochały coś takiego. 2. No ok, to odpuszczam, rozmawiamy o tych limitach tylko dlatego, że Kolega z tym wyszedł, 3. omówiłem wyżej, 4. Tu w znacznej części zgoda, ja widzę co najmniej jeden taki przykład. Właśnie te "50 uzasów na już". Zdarzają się takie sytuacje i to nie tylko (jak zazwyczaj) leniom. Otóż zdarzają się też osobom, które bezrefleksyjnie "kończą byle szybciej" (niekoniecznie zresztą źle merytorycznie, czasem to jest kosztem wolnego czasu itd.), a potem... no potem załóżmy jak skończyły naraz 150 spraw, to w 1/3 będzie wniosek o uzas i wtedy 50 uzasów naraz. No i robi się problem. Żeby zaradzić takim sytuacjom można właśnie uświadamiać problem sędziom i pokazać narzędzia, jak zapobiec takim sytuacjom na etapie planowania pracy. Albo w ogóle zacząć ją jakoś planować. Drugi taki problem to np. w niektórych instytucjach jakiś szał na koniec okresu statystycznego. Wtedy wszystko trzeba "skończyć na już", pracuje się po godzinach, nikt nie bierze urlopów i potem robią się zatory. Oczywiście w skali roku to ma efekt odwrotny do zamierzonego. Tak działają prokuratury, niezależnie zresztą od tego, kto jest aktualnie na górze.
Więc jak chodzi o sądy to myślę, że popularyzacja tego narzędzia pomogłaby jakieś części sędziów do organizacji własnej pracy.
rozum.von.keikobad napisal(a): Albo jakiś językoznawca się produkuje, zeby w sądach nie używać słowa "posiada", kompletnie nie wiedząc, co to słowo oznacza zgodnie z kc (a nie jest synonimem "ma", jak w języku potocznym).
I zazwyczaj ma rację, bo posiadanie to jest konkretna sprawa opisana w KC. I słusznie powinno się pisać "ma nr NIP" zamiast go "posiada". Tak samo z maniem prawa, maniem udziałów itd. Manie to termin znacznie lepszy niż posiadanie, bo posiadanie to instytucja prawa rzeczowego oznaczająca fakt władania rzeczą przez posiadacza.
No więc właśnie, my wiemy kiedy użyć taki słów, a on nie. Na szczęście coraz rzadziej czyta się o "posiadaniu" dzieci czy żony.
Kłopotem nr 1 każdej źle zarządzanej organizacji jest szefostwo. Od tego poziomu zaczynają się problemy i schodzą niżej. Doniosłość tego stwierdzenia może docenić tylko osoba, która przeszła cały proces zmiany w firmie.
Z punktu widzenia klasyki zarządzania nie da się prawidłowo zarządzać niczym co państwowe. Nawet ktoś wybitny nie ma czasu i możliwości stworzenia kluczowych mechanizmów. Dlatego państwowe to mogą być głównie monopole, bo tam i tak się będzie kręciło i tak.
Nie wyobrażam sobie przeprowadzenia zmiany w sądach. Generalnie nie mogę sobie wyobrazić skali problemu w państwowych instytucjach.
JORGE napisal(a): A powiem wam, że całą ta dziedzina związana z zarządzaniem procesami jest fascynująca. Szczególnie przy dzisiejszych narzędziach informatycznych. Dlatego odradzam młodym ludziom zakładania interesów własnych, albo pracę w małych firmach. Idź zobacz jak wygląda praca w dobrze zorganizowanej, dużej firmie, obserwuj, zrozum, bierz udział. Bo bez tego wszystko ci się w życiu rozjedzie.
Tak i nie. W USA, start-upy to jest przemysł. Fundusze, inkubatory, uczelnie, gdzie pracują bardzo poważni ludzie z doświadczeniem i wyszukują osobowości z potencjałem na odniesienie sukcesu przy tworzeniu nowej firmy. Można skończyć MBA ze specjalnością "entrepreneurship" która przygotowuje do tworzenia nowych biznesów. Fundusze maja swoje własne akademie, siedzą w radach nadzorczych startupow i służą pomocą w zarządzaniu procesami. Dużą część wręcz wymaga jako warunek inwestycji przyjęcie pewnych metod i narzędzi.
Europa próbuje to nieudolnie naśladować. Polska również.
Drugim problemem w Polsce jest fakt, że jest bardzo niewiele firm (poza resztkami państwowych firm), gdzie można się nauczyć biznesu od A do Z, bo praca w zachodnich koncernach na końcówkach procesów tego nie umożliwia.
@Jorge, w sądach de facto nie ma szefostwa. Tzn. formalnie jest, ale nie może tego co w prywatnej firmie, urzędzie czy prokuraturze. Każdy sędzia sam sobie szefuje. Wbrew medialnej wrzawie PiS pogłębił ten stan, tzn. jeszcze bardziej ograniczył i tak iluzoryczną władzę prezesów nad sędziami.
rozum.von.keikobad napisal(a): @Jorge, w sądach de facto nie ma szefostwa. Tzn. formalnie jest, ale nie może tego co w prywatnej firmie, urzędzie czy prokuraturze. Każdy sędzia sam sobie szefuje. Wbrew medialnej wrzawie PiS pogłębił ten stan, tzn. jeszcze bardziej ograniczył i tak iluzoryczną władzę prezesów nad sędziami.
No właśnie, tak mi coś i po głowie chodziło. My się koncentrujemy nad narzędziami a w sądach nie ma podstaw. Kto zarządza sędziami ? Przed kim odpowiadają ? Czego od nich się wymaga ? Z czego są rozliczani ? I kwestia zasadnicza jest taka, czy można sędziów włożyć w pewne ramy obowiązków, zależności i efektywności, biorąc pod uwagę specyfikę i doniosłość ich pracy ?
los napisal(a): Ja tam wszystko widzę jako procesy (w sensie organizacyjnym a nie prawnym). I jak patrzę na sąd albo szpital, łapię się za głowę.
No. Ale tam się wszystko sypie w procesie na samej górze. Jak to sędzia nie ma szefa ? Kto przydziela im sprawy, wg jakich kryteriów, ktoś ich później rozlicza ? Kto ocenia pracę sędziów i czy powinna być oceniana ? My rozmawiamy o ilości spraw, organizacji itd., a tu nie mamy nawet ustalonej struktury, zakresu obowiązków, odpowiedzialności itd. A nawet jak mamy to to nie działa.
Bo tak naprawdę to co blokuje pracę, gdzie są wąskie gardła, co jest bez sensu najlepiej wiedzą sami pracownicy. Narzędzia pomagają ustawić proces i wyłapać sprawy nieoczywiste. Zmianę w sądach powinni przeprowadzić sami sędziowie i jakieś mam przekonanie, że całkiem chętnie to by zrobili.
1. sprawy przydziela (co do zasady) centralny system losujący, 2. sędziowie teoretycznie odpowiadają przed Izbą Dyscyplinarną SN, "odpowiedzialności" niżej, w sensie kara porządkowa, "obcięcie premii", degradacja, a tym bardziej zwolnienie czy coś takiego nie ma; można dać wytyk orzeczniczy, ale to jest bardzo rzadkie - a i konsekwencje samego wytyku są raczej teoretyczne, mniejsze szanse do awansu 3. niczego się nie wymaga - tzn. teoretycznie żeby "pokryli wpływ" (niepokrycie bez żadnych konsekwencji, zresztą czasem obiektywnie wpływu pokryć się nie da), praktycznie żeby nie przesadzić w jakiejś sprawie na poziom odpowiedzialności dyscyplinarnej 4. nie ma czegoś takiego jak "rozliczanie" - sędzia dostaje pensję niezależnie ile zrobi i kiedy, oczywiście w bliżej nieokreślonych granicach, no musi mieć jakieś rozprawy czy podejmować czynności, bywają wytyczne, ale w praktyce nie są sprawdzane - upraszczając, jak ktoś będzie pracował 1% tego co inni to będzie problem, ale 50-70% to już żaden 5. oceny okresowe chciała wprowadzić PO i chyba nawet na krótko to zrobiła, nie pamiętam już czy wycofali się sami przy zmianie ministra (a oni mieli ich z 7 czy 8), czy to PiS wycofał 6. z oceną pracy sędziów - już pomijając kwestie ustrojowe, niezawisłość itd. - jest jeden zasadniczy problem. Praca sędziego polega głównie na podjęciu trafnej decyzji. Żeby sprawdzić trafność decyzji musimy jeszcze raz wziąć akta i wykonać w zasadzie drugi raz tę samą pracę, czyli znowu zapoznać się z zeznaniami, innymi dowodami, prawem w danym zakresie, argumentami stron itd. Jak kafelki są krzywo położone albo zupa jest za słona to ocena tego wymaga mniej czasu niż wykafelkowanie / ugotowanie zupy.
Można oczywiście sprawdzać ilość wykonanej pracy i tzw. stabilność orzecznictwa (czyli ile w II instancji się utrzymało, a w ilu zmieniono / uchylono), ale to są narzędzia dość ułomne i gdyby chcieć budować na tym coś więcej niż (jak teraz) awanse, to grozi pewnymi efektami ubocznymi. Bardziej dotkliwymi dla stron (obsługiwanych ludzi) niż samych sędziów.
Komentarz
- uznano, że w Ogrodach Cesarskich może być K zwiedzających, wejście jest za darmo ale aby nie było nadprogramowych zwiedzających wprowadzono automaty z żetonami, każdy kto dostanie żeton jest szanownym zwiedzającym, kolejka po żetony nas nie interesuje. To jest Twój przykład z mechanikiem samochodowym, nie mam zasobu, nie biorę kolejnego zlecenia. Tyle że to nic nie wnosi do pracy sądów, na co zwróciłeś uwagę, bo więzy wynikające z zewnętrznych regulacji wymuszają podjęcie działania w konkretnym oknie czasowym (czyli lądujące samoloty), więc wspierająca wizualizacja musi być bardziej skomplikowana niż prosta tablica.
2. Pytanie o przekroczone minima.
Jako ignorant w temacie pracy sądów, nie podejmuję się proponować konkretnych rozwiązań, od tego są specjaliści obszarowi.
3. Ilość zadań w kolejce.
Kolejka, to zadania, które nie zostały jeszcze podjęte, więc nie znajdują się na żadnym etapie, podjęcie zadania oznacza powstanie 'punktu zobowiązania' i powinno skutkować obsłużeniem (pozytywnym lub negatywnym ale z informacją zwrotną) danego zadania w przyjętych reżimach (czas, jakość, efekt, itp). Napisze ponownie, z uwagi na specyfikę pracy sądu to nie ma zastosowania, patrz p1.
4. Wykryta sprzeczność.
Będąc laikiem zaproponowałem, jako punkt wyjścia do dyskusji, nieadekwatne rozwiązanie, które dzięki współpracy z obszarowymi specjalistami, może okazać się pomocne, bo wytypowanie obszarów, gdzie wizualizacje Kanban mogą być przydatne, oraz kształt konkretnych tablic kanbanowych to domena, wymienionych już, specjalistów obszarowych. Czyli w omawianym tutaj zakresie, wizualizacja ile sędzia ma do napisania uzasadnień, jest zasadna dla procesu oceny obłożenia i jednego z elementów jakości pracy danego sędziego.
https://dorzeczy.pl/kraj/183152/kuriozalny-proces-miroslawa-cieluszeckiego-przelomowy-wyrok-sadu.html
Też założenie jest "wpuścić tyle, żeby nie było tłoku". I wtedy poza zainteresowaniem muzeum jest (1) kolejka faktyczna przed wejściem jak (Sewilla i Edynburg) albo (2) konieczność rezerwacji na wiele tygodni / miesięcy wcześniej albo jakieś pośrednictwo w zwiedzaniu (Alhambra i Mediolan). W muzeum jest wystarczająco miejsca (tzn. w Alhambrze za dużo i tak wpuszczają...) No i to jest świetnie ujęte "poza zainteresowaniem", jak będą sprawy "poza zainteresowaniem", czyli sprawa wpłynie do sądu i będzie sobie leżeć w oczekiwaniu, to zaraz będzie afera, że "nic się nie dzieje w mojej sprawie". Wątpię, by strony pokochały coś takiego.
2. No ok, to odpuszczam, rozmawiamy o tych limitach tylko dlatego, że Kolega z tym wyszedł,
3. omówiłem wyżej,
4. Tu w znacznej części zgoda, ja widzę co najmniej jeden taki przykład. Właśnie te "50 uzasów na już". Zdarzają się takie sytuacje i to nie tylko (jak zazwyczaj) leniom. Otóż zdarzają się też osobom, które bezrefleksyjnie "kończą byle szybciej" (niekoniecznie zresztą źle merytorycznie, czasem to jest kosztem wolnego czasu itd.), a potem... no potem załóżmy jak skończyły naraz 150 spraw, to w 1/3 będzie wniosek o uzas i wtedy 50 uzasów naraz. No i robi się problem. Żeby zaradzić takim sytuacjom można właśnie uświadamiać problem sędziom i pokazać narzędzia, jak zapobiec takim sytuacjom na etapie planowania pracy. Albo w ogóle zacząć ją jakoś planować.
Drugi taki problem to np. w niektórych instytucjach jakiś szał na koniec okresu statystycznego. Wtedy wszystko trzeba "skończyć na już", pracuje się po godzinach, nikt nie bierze urlopów i potem robią się zatory. Oczywiście w skali roku to ma efekt odwrotny do zamierzonego. Tak działają prokuratury, niezależnie zresztą od tego, kto jest aktualnie na górze.
Więc jak chodzi o sądy to myślę, że popularyzacja tego narzędzia pomogłaby jakieś części sędziów do organizacji własnej pracy.
Na szczęście coraz rzadziej czyta się o "posiadaniu" dzieci czy żony.
Z punktu widzenia klasyki zarządzania nie da się prawidłowo zarządzać niczym co państwowe. Nawet ktoś wybitny nie ma czasu i możliwości stworzenia kluczowych mechanizmów. Dlatego państwowe to mogą być głównie monopole, bo tam i tak się będzie kręciło i tak.
Nie wyobrażam sobie przeprowadzenia zmiany w sądach. Generalnie nie mogę sobie wyobrazić skali problemu w państwowych instytucjach.
W USA, start-upy to jest przemysł. Fundusze, inkubatory, uczelnie, gdzie pracują bardzo poważni ludzie z doświadczeniem i wyszukują osobowości z potencjałem na odniesienie sukcesu przy tworzeniu nowej firmy. Można skończyć MBA ze specjalnością "entrepreneurship" która przygotowuje do tworzenia nowych biznesów. Fundusze maja swoje własne akademie, siedzą w radach nadzorczych startupow i służą pomocą w zarządzaniu procesami. Dużą część wręcz wymaga jako warunek inwestycji przyjęcie pewnych metod i narzędzi.
Europa próbuje to nieudolnie naśladować. Polska również.
Drugim problemem w Polsce jest fakt, że jest bardzo niewiele firm (poza resztkami państwowych firm), gdzie można się nauczyć biznesu od A do Z, bo praca w zachodnich koncernach na końcówkach procesów tego nie umożliwia.
Wbrew medialnej wrzawie PiS pogłębił ten stan, tzn. jeszcze bardziej ograniczył i tak iluzoryczną władzę prezesów nad sędziami.
Bo tak naprawdę to co blokuje pracę, gdzie są wąskie gardła, co jest bez sensu najlepiej wiedzą sami pracownicy. Narzędzia pomagają ustawić proces i wyłapać sprawy nieoczywiste. Zmianę w sądach powinni przeprowadzić sami sędziowie i jakieś mam przekonanie, że całkiem chętnie to by zrobili.
2. sędziowie teoretycznie odpowiadają przed Izbą Dyscyplinarną SN, "odpowiedzialności" niżej, w sensie kara porządkowa, "obcięcie premii", degradacja, a tym bardziej zwolnienie czy coś takiego nie ma; można dać wytyk orzeczniczy, ale to jest bardzo rzadkie - a i konsekwencje samego wytyku są raczej teoretyczne, mniejsze szanse do awansu
3. niczego się nie wymaga - tzn. teoretycznie żeby "pokryli wpływ" (niepokrycie bez żadnych konsekwencji, zresztą czasem obiektywnie wpływu pokryć się nie da), praktycznie żeby nie przesadzić w jakiejś sprawie na poziom odpowiedzialności dyscyplinarnej
4. nie ma czegoś takiego jak "rozliczanie" - sędzia dostaje pensję niezależnie ile zrobi i kiedy, oczywiście w bliżej nieokreślonych granicach, no musi mieć jakieś rozprawy czy podejmować czynności, bywają wytyczne, ale w praktyce nie są sprawdzane - upraszczając, jak ktoś będzie pracował 1% tego co inni to będzie problem, ale 50-70% to już żaden
5. oceny okresowe chciała wprowadzić PO i chyba nawet na krótko to zrobiła, nie pamiętam już czy wycofali się sami przy zmianie ministra (a oni mieli ich z 7 czy 8), czy to PiS wycofał
6. z oceną pracy sędziów - już pomijając kwestie ustrojowe, niezawisłość itd. - jest jeden zasadniczy problem. Praca sędziego polega głównie na podjęciu trafnej decyzji. Żeby sprawdzić trafność decyzji musimy jeszcze raz wziąć akta i wykonać w zasadzie drugi raz tę samą pracę, czyli znowu zapoznać się z zeznaniami, innymi dowodami, prawem w danym zakresie, argumentami stron itd. Jak kafelki są krzywo położone albo zupa jest za słona to ocena tego wymaga mniej czasu niż wykafelkowanie / ugotowanie zupy.
Można oczywiście sprawdzać ilość wykonanej pracy i tzw. stabilność orzecznictwa (czyli ile w II instancji się utrzymało, a w ilu zmieniono / uchylono), ale to są narzędzia dość ułomne i gdyby chcieć budować na tym coś więcej niż (jak teraz) awanse, to grozi pewnymi efektami ubocznymi. Bardziej dotkliwymi dla stron (obsługiwanych ludzi) niż samych sędziów.
ja to lubi
mała żonka to lubi
ktoś nie?
(bokotematycznie i już nie trolluję więcej)