Mój znajomy z pracy ostatnio twierdził, że jego małżeństwo rozpadło się po trzydziestu latach bo w dniu wesela zabił samochodem psa. No to zapytałem czemu nie wlazł w tę noc w gówno co jak wiadomo zwiastuje szczęście., Skasowałby pecha
dyzio napisal(a): Mój znajomy z pracy ostatnio twierdził, że jego małżeństwo rozpadło się po trzydziestu latach bo w dniu wesela zabił samochodem psa. No to zapytałem czemu nie wlazł w tę noc w gówno co jak wiadomo zwiastuje szczęście., Skasowałby pecha
Nie no, należy rozróżnić rzekome znaczenie, przesłanie, jakiegoś prezentu (np. czarna polewka) od zabobonów.
Najbardziej rozpowszechnionym zabobonem chyba jest, że nie można podać ręki "na krzyż". Przy przekazywanie sobie pokoju podczas mszy, gdy dochodzi do takiej sytuacji, ludzie cofają ręce jak oparzeni.
Drugim chyba jest zakaz przywitania się przez próg. Spróbujcie tak się przywitać nawet z kimś, o kim wiecie, że jest wierzący - praktykujący.
Trzecim pewnie czarny kot.
Czwartym obrazek Żyda w domu (Żyd w sieni - pieniądze w kieszeni). Nie każdy wie, że raz w miesiącu trzeba Żyda obrócić do góry nogami, żeby mu z kieszeni wypadły te pieniądze.
Są też jakieś (chyba) niebieskie kokardki na chrzczonym dziecku czy tam na wózku. One mają przed czymś chronić.
Kobieta idąca do ślubu ma chyba całą listę takich artefaktów.
Gdy próbuję czasem przedyskutować te zabobony z osobami, które je zamierzają wypełnić, np. gdy pytam "a jak to ma zadziałać? jaki tu jest mechanizm?" pada argument: Nie zaszkodzi a może pomoże.
Nie strasz, że one potrafią to rozszyfrować... Ja ostatnio w pracy wręczałem im że 20 tulipanów i to w imieniu całej grupy mężczyzn z działu obróbki plastycznej.
Przy okazji anegdota. Przekomarzam się ostatnio w pracy z trzema sprzątaczkami, jedna- kawał baby, druga średnia a trzecia mała. Wszystkie są wolne: dwie rozwódki i panna. Dlatego zaczepiają kolegów i zasadniczo żartują tylko na tematy damsko męskie. - Marcin, którą z nas byś wybrał? -Agnieszke!
-No tak, bo najmłodsza... - Nie, bo najmniejsze zło...
trep napisal(a): Gdy próbuję czasem przedyskutować te zabobony z osobami, które je zamierzają wypełnić, np. gdy pytam "a jak to ma zadziałać? jaki tu jest mechanizm?" pada argument: Nie zaszkodzi a może pomoże. Mam wątpliwości, czy faktycznie nie zaszkodzi.
Czester na temat pisze tak:
Przesądy pojawiają się w epoce racjonalizmu, ponieważ opierają się one na czymś, co może nie jest identyczne z racjonalizmem, ale ma wiele wspólnego ze sceptycyzmem, a w każdym z nich jest bliskie agnostycyzmu. Przesądy opierają się bowiem na czymś, co w rzeczywistości jest bardzo ludzkim i zrozumiałym uczuciem, jak to, z którym w pogaństwie powszechnie wzywano lokalne numena. Jest to jednak uczucie agnostyczne, gdyż opiera się na dwóch intuicjach: po pierwsze, że tak naprawdę nie znamy praw rządzących wszechświatem, i po drugie, że prawa te mogą być bardzo odległe od tego, co nazywamy rozumem. Przesądni ludzie zdają sobie sprawę z tego, że rzeczy wielkie często zależą od bardzo małych. Kiedy z głębi tradycji czy czegoś podobnego dobiega ich szept, że taka czy inna drobna rzecz jest kluczem i wskazówką, coś głębokiego i nie do końca bezmyślnego w naturze ludzkiej podpowiada im, że jest to całkiem możliwe. [...] Niewątpliwie większość pospolitych przesądów jest tak samo niepoważna jak pospolita mitologia. Ludzie nie uważają za dogmat tego, że Bóg razi ich piorunem, jeśli przejdą pod rozstawioną drabiną; częściej zabawiają się po prostu niezbyt męczącym ćwiczeniem polegającym na obchodzeniu drabiny dookoła. Nie ma w tym nic ponad to, o czym już wspomniałem: pewien rodzaj nieokreślonego agnostycyzmu co do prawdopodobieństwa, jakie kryje w sobie tak dziwny świat.
Komentarz
W konfliktach małżeńskich wina leży zawsze po obydwu stronach – żony i teściowej
Elementarz.
L-)
i krzyży
i kobietom (mężczyznom też ) dawać tulipanów, bo to znaczy chcę cię przelecieć
a żółte to zazdrość
lista bez końca
Najbardziej rozpowszechnionym zabobonem chyba jest, że nie można podać ręki "na krzyż". Przy przekazywanie sobie pokoju podczas mszy, gdy dochodzi do takiej sytuacji, ludzie cofają ręce jak oparzeni.
Drugim chyba jest zakaz przywitania się przez próg. Spróbujcie tak się przywitać nawet z kimś, o kim wiecie, że jest wierzący - praktykujący.
Trzecim pewnie czarny kot.
Czwartym obrazek Żyda w domu (Żyd w sieni - pieniądze w kieszeni). Nie każdy wie, że raz w miesiącu trzeba Żyda obrócić do góry nogami, żeby mu z kieszeni wypadły te pieniądze.
Są też jakieś (chyba) niebieskie kokardki na chrzczonym dziecku czy tam na wózku. One mają przed czymś chronić.
Kobieta idąca do ślubu ma chyba całą listę takich artefaktów.
Gdy próbuję czasem przedyskutować te zabobony z osobami, które je zamierzają wypełnić, np. gdy pytam "a jak to ma zadziałać? jaki tu jest mechanizm?" pada argument: Nie zaszkodzi a może pomoże.
Mam wątpliwości, czy faktycznie nie zaszkodzi.
A kokardki kojarzę czerwone, to jakaś kabała od cwelebrytów bodajże.
WG dexa
- Marcin, którą z nas byś wybrał?
-Agnieszke!
-No tak, bo najmłodsza...
- Nie, bo najmniejsze zło...
Przesądy pojawiają się w epoce racjonalizmu, ponieważ opierają się one na czymś, co może nie jest identyczne z racjonalizmem, ale ma wiele wspólnego ze sceptycyzmem, a w każdym z nich jest bliskie agnostycyzmu. Przesądy opierają się bowiem na czymś, co w rzeczywistości jest bardzo ludzkim i zrozumiałym uczuciem, jak to, z którym w pogaństwie powszechnie wzywano lokalne numena. Jest to jednak uczucie agnostyczne, gdyż opiera się na dwóch intuicjach: po pierwsze, że tak naprawdę nie znamy praw rządzących wszechświatem, i po drugie, że prawa te mogą być bardzo odległe od tego, co nazywamy rozumem. Przesądni ludzie zdają sobie sprawę z tego, że rzeczy wielkie często zależą od bardzo małych. Kiedy z głębi tradycji czy czegoś podobnego dobiega ich szept, że taka czy inna drobna rzecz jest kluczem i wskazówką, coś głębokiego i nie do końca bezmyślnego w naturze ludzkiej podpowiada im, że jest to całkiem możliwe. [...] Niewątpliwie większość pospolitych przesądów jest tak samo niepoważna jak pospolita mitologia. Ludzie nie uważają za dogmat tego, że Bóg razi ich piorunem, jeśli przejdą pod rozstawioną drabiną; częściej zabawiają się po prostu niezbyt męczącym ćwiczeniem polegającym na obchodzeniu drabiny dookoła. Nie ma w tym nic ponad to, o czym już wspomniałem: pewien rodzaj nieokreślonego agnostycyzmu co do prawdopodobieństwa, jakie kryje w sobie tak dziwny świat.
http://www.wroclaw.paulini.pl/51,rachunek-sumienia
A w nim:
Wierzyłem w zabobony, wróżby czy horoskopy... (to przeciwko pierwszemu i najważniejszemu przykazaniu)
Nosiłem lub noszę symbole religijne (dewocjonalia) jako ozdobę, maskotkę lub fetysz - a nie jako zewnętrzny wyraz wiary...
Czy więc na pewno "nie zaszkodzi"?