Skip to content

С Новым годомo - już za niecałe dwie godziny !

edytowano March 2015 w Forum ogólne
С Новым годом Я желаю Тебе счастя здоровья и удачи!
Чтобы каждый день, не только праздник, быль очень
радостный. Я желаю Тебе также мира и добра.
В Новам годоу Я желаю Тебе ещё любьи и успехов.
«13

Komentarz

  • No co ? Pogranicze w ogniu, już mi strzelają za oknami z kanifliorków. Macie taki fan u siebie ?
  • Daj pan spokój, ciemnota nie umie liczyć lat przestępnych!
  • Wyjątkowo w tym roku zapomniałem o puszczaniu smsów do znajomych, gdzie się dziś bawisz na Nowy Rok ? Wychodziła niesamowita szydera momentami, bo znajomi podłapywali temat, a jak !

    To jest nie do przezwyciężenia. W tym roku na Sylwestra zrobiliśmy kameralną imprezę na 6 osób, w domu niedaleko zalewu Siemianówka (prawie sam środek czarnych podniebień), domek wynajęty od jakiejś koleżanki. Jak ma nazwisko koleżanka, się zapytaliśmy ? (bo jeden ze znajomych wyjątkowo ostry w tej materii jest). Jakoś na -uk się kończyło, no i zaczęło się. Domek ładny, w ładnym miejscu, w lesie, posprzątany aż się świeciło, ognisko przygotowane, jakieś wstążki z karteczkami i życzeniami w kuchni powywieszane. No nie ma się do czego przyczepić, ta koleżanka, niby wspaniała i sympatyczna osoba. No dobra. Rozpalamy kominek, leżą stare gazety, a tam ... "Fakty i mity". Noooo to się zaczęła niekończąca szydera, z propozycjami, już następnego dnia wyrzucenia śmieci pod domem kultury białoruskiej (oczywiście nigdy byśmy tego nie zrobili, ale tak to cały czas szło).

    Oni się nie też nie pieprzą, w ubiegłym roku, wynajęliśmy też w tamtych terenach (naprawdę piękne miejsca) taką rezydencję karingtonów białoruskich. Duża impreza, z dziećmi z 30 osób, dom z basenem, chodziło żeby dzieciaki fan miały. Sam dom kiczowaty do bólu, połączenie egipskich podróbek zabytków z trofeami myśliwskimi. Ten dom chyba im nie był potrzebny, jak dla Szkopa w Ziemi Obiecanej, ale mieć trzeba ! A żeby nie stał, to wynajmują. Co ciekawe, właściciele (parka koło 60) przez cały czas z nami siedzieli w Sylwestra, bo ktoś ich niechcący zaprosił kurtuazyjnie (tak nie można, oni mają inny kod kulturowy). Gospodarz naszego żarcia nie chciał jeść. Żona mu donosiła frykasy, przepiórki, dziczyznę, nu to zdarowe ! Wy przyjedźcie w prawdziwy Nowy Rok, mówił, to wam pokażemy co to zabawa ! I nie mówił tego złośliwie, nawet nas (znaczy nas, tych co z nim gadali) nawet polubił, otworzył się gadał o różnych sprawach. Oni tak mają, zioną ogromną nienawiścią do wszystkiego co przede wszystkim katolickie i niestety również czasami polskie. Ale trzymają język na wodzy, między sobą to tak, na zewnątrz czasami im tylko coś się wymknie.

    My milczymy też, ale to kiedyś wybuchnie.
  • Jedna mi znajoma opowiadała, że w OIRP białostockiej ma mir, bo się nie czai, że jest prawosławna!

    Ale kiedy jej kiedyś kupiłem kalendarz z ikonami, to w ogóle nie wiedziała co znaczy Matka Boska Pokrowa.
  • straszne jakieś miejsce
    to że mniejszość jest blisko granicy, kojarzy się tak jakoś z przyczyną upadku Cesarstwa
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Jedna mi znajoma opowiadała, że w OIRP białostockiej ma mir, bo się nie czai, że jest prawosławna!

    Ale kiedy jej kiedyś kupiłem kalendarz z ikonami, to w ogóle nie wiedziała co znaczy Matka Boska Pokrowa.
    Hmmm, akurat wydawało mi się, że środowisko prawnicze jest raczej katolickie (przynajmniej deklaratywnie). Ale mogę mieć mylne spostrzeżenia, bo znam tylko w tej branży moich bliższych i dalszych znajomych, a to wyłącznie sami katole.

    Żeby była jasność, dzielenie się środowisk nie wynika z samego wyznania, a bardziej mentalności. Nawet nie chodzi o wartościowanie, a o pewne różnice. Np. tworzenie relacji biznesowych. Tradycja wschodnia, wymaga najpierw nawiązania relacji prywatnych a później przejścia do interesów. Czyli trzeba się spotkać, nachlać się wódy, wejść nie nieformalne stosunki a później mięsko. W tradycji zachodniej (polskiej) odwrotnie, najpierw meritum i dystans, a kiedy nabieramy pewnego zaufania, kiedy idzie wszystko dobrze, wchodzimy w nieformalne stosunki. Wymieszanie tych stylów, kiedy jedna strona ma tak, a druga inaczej tworzy niechęć i nieufność. Ponoć w całej Polsce obowiązuje konwencja zachodnia (ogólnie rzecz rozumiejąc, bo to też uproszczenie) z wyjątkiem niektórych terenów Podlasia i praktycznie całej Lubelszczyzny. I tak jest. Jak mnie wkurwiało, kiedy jeden z moich białoruskich ziomków mnie ciągał po knajpach i mówił, choć, usiądź tu, to Waldek jest, napijmy się wódy z nim, poznasz go, pogadasz co ty możesz jemu, a co on tobie. I sadzał i mówił, to ten, to ten, zróbcie interes, pogadajcie. Ale jak to tak, bez gry wstępnej ?
  • KAnia napisal(a):
    straszne jakieś miejsce
    to że mniejszość jest blisko granicy, kojarzy się tak jakoś z przyczyną upadku Cesarstwa
    Nie nie jest straszne. Generalnie żyje się spokojnie, ale niechęć po obu stronach jest. I czy to jest mniejszość ? Multikulti na wschodzie zawsze było, akurat te tereny na których mieszkam to zawsze była centralna, trochę północna cześć Polski niż wschodnia, a już różnice narodowościowe i religijne były widoczne. Im dalej na wschód tym bardziej. Problem jest innej natury, jeżeli ci ludzie mają utożsamiać z Polską, mają zaakceptować równorzędność wyznania katolickiego to sami Polacy, sami katole, muszą wierzyć w to co mają wierzyć, od tego musi iść blask siły i historii. A jeżeli sami sramy we własne gniazdo to w ich oczach jesteśmy niczym. Za Polską silną pójdą, będą się utożsamiać, słabych wyszydzą i oplują.
  • Nu nie wię, nie wię, ale uwarzam rze wypić zawsze można.
  • no to s Nowym Godom!
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Nu nie wię, nie wię, ale uwarzam rze wypić zawsze można.
    Ale on to zrobił bez sensu. Waldek chciał się napić wódy i porozmawiać o interesach za jakiś czas. A ja nie chciałem wcale pić wódy z kimś kogo nie znam i mam robić z nim interesy w przyszłości.
  • JORGE napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Nu nie wię, nie wię, ale uwarzam rze wypić zawsze można.
    Ale on to zrobił bez sensu. Waldek chciał się napić wódy i porozmawiać o interesach za jakiś czas. A ja nie chciałem wcale pić wódy z kimś kogo nie znam i mam robić z nim interesy w przyszłości.
    Eh, niska u Kolegi wrażliwość multikulturowa. Biali ludzie, wódkę piją, a Koledze nie wystarcza.
  • Wszystkie interesy, które zaczynają się od wódy kończą się jak w "Dom Zły".
  • edytowano January 2017
    JORGE napisal(a):
    Wszystkie interesy, które zaczynają się od wódy kończą się jak w "Dom Zły".
    +1

    Cytat losa ze stopki, nie? Trzeba wiedzieć z kim się pije.
  • I kiedy.
  • O to też.
  • Strzelajo w niebo ! Białystok rozświetlony egejn !
  • Czili, białostockie psy i koty są poszkodowane podwójnie.
  • edytowano January 2017
    KAnia napisal(a):
    straszne jakieś miejsce
    to że mniejszość jest blisko granicy, kojarzy się tak jakoś z przyczyną upadku Cesarstwa
    Niekoniecznie straszne. Oglądałaś "U Pana Boga za piecem"?
    Sokółka, Supraśl, Sejny, to piękne tereny.
    Swego czasu bywałam we wsi Wojnowo (pow. Mrągowo), mieliśmy tam znajomych, którzy mieli banię. Wyskoczyć z parówki, w samym ręczniku, na śnieg - cudowna rzecz. No i w tym Wojnowie był klasztor starowierów, w którym mieszkały zakonnice - filiponki, zakochane w moim Tacie, bo przywoził im lekarstwa i je podleczał, a najmłodsza z nich była pod 80-tkę. Kilka ich tam żyło, chodziły, nie wiem co tam jest dziś. W każdym razie tak serdecznych i gościnnych staruszek daleko by szukać. A ze społecznością wiejską- pełna symbioza.
  • edytowano January 2017
    No, piękne uproszczenie Maniu. Bo, Sejny to jednak mocno na północ (na wysokości Suwałk), żyją inni ludzie. Sokółka w stronę Białorusi, żyją inni ludzie. Supraśl to przy Białymstoku, żyją inni ludzie. A Bielsk Podlaski, Hajnówka, Białowieża (czy tam gdzie byłem na Sylwestra), to jeszcze inni ludzie. Mońki to już zupełnie co innego, nie mówiąc o Łomży. Oczywiście, żeby odróżnić i wyłapać pewne niuanse trzeba w tym rejonie żyć, ale autentycznie, mentalnie się wszyscy różnimy. Bez problemu odróżnię Polaka z Sokółki, szczerowiznę Potejto z Moniek, nożownika z Grajewa, czarne podniebienia z trójkąta bermudzkiego Hajnówka, Białowieża, Bielsk.

    Są jednak wspólne mianowniki. M.innymi gościnność. Człowiekiem trzeba się po prostu zająć, poświęcić się, ma być mu dobrze, przyjemnie. Ale gościnność też ma rożne oblicza. Dla Białorusinów to jest przede wszystkim nakarmić, napoić, pogulać, od rana do wieczora kimś się zająć. Aż do zamęczenia obydwu stron. I na bank będą domagali się rewanżu, a wręcz brak zaproszenia będą uważali za obrazę. Równie dobrze potrafią jednak ni w pięć nie w dziesięć się zwalić z całą rodziną na zasadzie baw mnie. A spróbuj się nie postawić, to będą ploty, że nawet wódka się skończyła ! Gościnność klasycznie białostocka jest inna. Zapraszam, umówmy się, zorganizujemy ci przyjazd, pokażemy pewne miejsca, pobawimy się, poświęcimy ci czas, ale w pewnych ramach. Ingerencja w prywatność nie jest wskazana, gościna nie może wypływać z obowiązku, a razem mamy dobrze spędzić czas. Bez zmęczenia, dlatego to są sprawy powtarzalne. I nikt nie wymaga rewanżu. Uważam, że mamy pewną unikalną umiejętność organizowania imprez, gdzie gospodarz jest tłem, ale wszystko jest to tak zorganizowane, ze wszyscy się dobrze bawią, z gospodarzem włącznie.

    Jest też jeszcze jeden aspekt, możliwe że wspólny dla wszystkich. Ta otwartość jest nie tyle pozorna, co pewnym utartym schematem postępowania wobec gości czy ludzi przyjezdnych. Bardziej konwencja, forma, niż faktycznie, jak to jest odbierane czasami, lubimy i kochamy wszystkich. Wewnątrz jest dystans, pewna taka przezorność, że człowieka poznaje się jakiś czas. Nutka fałszywości, nietaktu i można spalić wszystko. Tak właśnie postrzegają innych ludzie z prowincji, zobaczmy najpierw kto on. Oj, wiele było rozczarowań, kiedy jednak coś tutejszym nie przypasowało, a tacy fajni ludzie się wydawali a nagle jakby się na mnie obrazili. I nikt ci nie powie wprost o co chodzi. Generalnie z mówieniem wprost to pewien problem jest, taka nabyta od wieków swego rodzaju polityczna poprawność.
  • Trochę ruskie to takie, zakłamane- z tego co piszesz. Ukryte, nieszczere.
  • edytowano January 2017
    qiz napisal(a):
    Trochę ruskie to takie, zakłamane- z tego co piszesz. Ukryte, nieszczere.
    To można odbierać jako nieszczerość. Ale nie jest. Po prostu, można przyjąć, że do nieznajomych podchodzi się z automatu z dystansem, zarówno w pod względem formy jaki i mentalnie. Tu mamy jednak trochę inną sytuację, bo forma jest przyjazna, z założeniem że jednak ludzie są OK i lepiej być do nich miłym, sympatycznym, gościnnym niż nie. Ale mentalnie jest cały czas dystans, trzeba spełnić sporo kryteriów, żeby to przełamać. Co do komunikacji, to jest typowo oparta na intuicji, masz się domyśleć co zrobiłeś źle i znowu, nie wynika z fałszywości. Bardziej z przemożonego strachu obrażenia kogoś. Ja tego też do końca nie rozumiem, ale tak jest, nie wypada komuś zwracać uwagi, szczególnie w kwestii nietaktów, braku znajomości zasad, kultury itp. Jeżeli ktoś będzie zwracał uwagę to z automatu naraża się na ostracyzm grupy, bo obraził kogoś wprost (!!!). I to ma w sumie dużo dobrych aspektów, ale na dłuższą metę jest konfliktogenne. No i skąd ludzie mają widzieć, jeżeli nikt im pewnych specyficznych zasad tutejszych nie wyjaśnił ?
  • "Im dalej na wschód tym bardziej. Problem jest innej natury, jeżeli ci ludzie mają utożsamiać z Polską, mają zaakceptować równorzędność wyznania katolickiego to sami Polacy, sami katole, muszą wierzyć w to co mają wierzyć, od tego musi iść blask siły i historii. A jeżeli sami sramy we własne gniazdo to w ich oczach jesteśmy niczym. Za Polską silną pójdą, będą się utożsamiać, słabych wyszydzą i oplują"

    wot cuda w ten nowyj god: Jorge Braunem gada;)
  • @Jorge; wiem, że uprościłam. Chciałam odpowiedzieć KAni, że nie wszędzie jest strasznie. Jasne, że trzeba znać specyfikę tych terenów, bo bardzo różnie to wygląda i nawet sąsiadujące ze sobą gminy mogą się od siebie różnić w omawianej przez Ciebie materii.
  • JORGE napisal(a):
    No, piękne uproszczenie Maniu. Bo, Sejny to jednak mocno na północ (na wysokości Suwałk), żyją inni ludzie. Sokółka w stronę Białorusi, żyją inni ludzie. Supraśl to przy Białymstoku, żyją inni ludzie. A Bielsk Podlaski, Hajnówka, Białowieża (czy tam gdzie byłem na Sylwestra), to jeszcze inni ludzie. Mońki to już zupełnie co innego, nie mówiąc o Łomży. Oczywiście, żeby odróżnić i wyłapać pewne niuanse trzeba w tym rejonie żyć, ale autentycznie, mentalnie się wszyscy różnimy. Bez problemu odróżnię Polaka z Sokółki, szczerowiznę Potejto z Moniek, nożownika z Grajewa, czarne podniebienia z trójkąta bermudzkiego Hajnówka, Białowieża, Bielsk.
    Dobrze widać te różnice, gdy przegląda się wyniki wyborów na poziomie poszczególnych wsi w mieszanych gminach typu Krynki lub Michałowo. Na poziomie regionów te różnice są jeszcze większe.
  • JORGE napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Jak mnie wkurwiało, kiedy jeden z moich białoruskich ziomków mnie ciągał po knajpach i mówił, choć, usiądź tu, to Waldek jest, napijmy się wódy z nim, poznasz go, pogadasz co ty możesz jemu, a co on tobie. I sadzał i mówił, to ten, to ten, zróbcie interes, pogadajcie. Ale jak to tak, bez gry wstępnej ?
    No ciekawe, bo to się nazywa networking.
  • edytowano January 2017
    Taki to przaśny networking, podlaski. Inna sprawa, że dla mnie i ten zachodni, zorganizowany, jest nie do zaakceptowania. Ostatnio chyba UPRowcy zaczęli się w to bawić, bo jeden z moich cały czas aktywnych kolegów Korwinistów (nawet kandydował na posła w ostatnich wyborach) zapraszał mnie na takie biznesowe śniadanko. A, że ja byłem kiedyś na jakimś takim spotkaniu to się wymiksowałem. Daj pan spokój.

    Z drugiej strony jednak moja tolerancja na wszelkiego poznawanie, wkręcanie, szukanie kontaktów zmalała przez ostatnie lata do zera. Kiedyś to było prostsze, bardziej naturalne, gdziekolwiek się nie weszło jakiś znajomy był, bardziej też było wewnętrzne ciśnienie na poznawanie ludzi, utrzymywanie niewymuszonych kontaktów, dziś nie. Zupełnie. Może to i z wiekiem przychodzi, tam takie niznianie się. Inna sprawa, że nasze pokolenie (bo to głównie znajomi byli) jak szybko weszło tak i zeszło, żeby nie powiedzieć - stoczyło się. No bo inaczej być nie mogło, nauczyli nas na starcie, że trzeba sprawiać pozory, lawirować, wchodzić w układziki i wszystko jakoś będzie to właśnie mamy efekt. Nasze pokolenie Ignac to mistrzowie blagi, robienia szumu i sprawiania wrażenia. Jesteśmy wydmuszkami. Za nami nie stoi nic. Czas to zweryfikował, jedyni którym się udało, to tacy którzy oparli się burdelowi czasów wchodzenia w dorosłe życie, albo oprzytomnieli w porę (ja np. oprzytomniałem zbyt późno). Ale nie ma co się winić, jesteśmy produktem III RP, dlatego w ramach podziękowania powinniśmy zaorać tą patologię. A że nie wiemy jak (bo my nie wiemy zupełnie co i jak) to po prostu czynnie popierajmy Kaczyzm ! Wygramy, przegramy, jebał ich pies, tak jest tak jest tak jest !
  • O, Współczesna zrobiła na stronie quiz odnośnie naszej gwary regionalnej. Praktycznie bez białoruskich naleciałości, chociaż nie do końca. Gdyby zrobili konkurs mowy "po naszemu" to bym miał pewnie 2-15, tu 13-15, ale z 3 pytania zgadywałem.

    http://www.wspolczesna.pl/quiz/2641,jak_dobrze_znasz_gware_naszego_regionu_zdziwisz_sie_idziem,q,t.html
  • Ja dużo zgadywałem, 13/15.
  • edytowano January 2017
    Ten test trochę krzywy jest, bo obok faktycznie używanych zwrotów, jest parę co najmniej dziwnych. A w jednym jest zagadka, bułka chleba to : kromka chleba czy bochenek chleba. Bułka chleba ? Przecież tak u nas mówią tylko niektórzy starsi ludzie, sama bułka chleba to gwara zanikła. Albo ja o czymś nie wiem, u was też się mówi bułka chleba ?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.