С Новым годомo - już za niecałe dwie godziny !
С Новым годом Я желаю Тебе счастя здоровья и удачи!
Чтобы каждый день, не только праздник, быль очень
радостный. Я желаю Тебе также мира и добра.
В Новам годоу Я желаю Тебе ещё любьи и успехов.
Чтобы каждый день, не только праздник, быль очень
радостный. Я желаю Тебе также мира и добра.
В Новам годоу Я желаю Тебе ещё любьи и успехов.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
To jest nie do przezwyciężenia. W tym roku na Sylwestra zrobiliśmy kameralną imprezę na 6 osób, w domu niedaleko zalewu Siemianówka (prawie sam środek czarnych podniebień), domek wynajęty od jakiejś koleżanki. Jak ma nazwisko koleżanka, się zapytaliśmy ? (bo jeden ze znajomych wyjątkowo ostry w tej materii jest). Jakoś na -uk się kończyło, no i zaczęło się. Domek ładny, w ładnym miejscu, w lesie, posprzątany aż się świeciło, ognisko przygotowane, jakieś wstążki z karteczkami i życzeniami w kuchni powywieszane. No nie ma się do czego przyczepić, ta koleżanka, niby wspaniała i sympatyczna osoba. No dobra. Rozpalamy kominek, leżą stare gazety, a tam ... "Fakty i mity". Noooo to się zaczęła niekończąca szydera, z propozycjami, już następnego dnia wyrzucenia śmieci pod domem kultury białoruskiej (oczywiście nigdy byśmy tego nie zrobili, ale tak to cały czas szło).
Oni się nie też nie pieprzą, w ubiegłym roku, wynajęliśmy też w tamtych terenach (naprawdę piękne miejsca) taką rezydencję karingtonów białoruskich. Duża impreza, z dziećmi z 30 osób, dom z basenem, chodziło żeby dzieciaki fan miały. Sam dom kiczowaty do bólu, połączenie egipskich podróbek zabytków z trofeami myśliwskimi. Ten dom chyba im nie był potrzebny, jak dla Szkopa w Ziemi Obiecanej, ale mieć trzeba ! A żeby nie stał, to wynajmują. Co ciekawe, właściciele (parka koło 60) przez cały czas z nami siedzieli w Sylwestra, bo ktoś ich niechcący zaprosił kurtuazyjnie (tak nie można, oni mają inny kod kulturowy). Gospodarz naszego żarcia nie chciał jeść. Żona mu donosiła frykasy, przepiórki, dziczyznę, nu to zdarowe ! Wy przyjedźcie w prawdziwy Nowy Rok, mówił, to wam pokażemy co to zabawa ! I nie mówił tego złośliwie, nawet nas (znaczy nas, tych co z nim gadali) nawet polubił, otworzył się gadał o różnych sprawach. Oni tak mają, zioną ogromną nienawiścią do wszystkiego co przede wszystkim katolickie i niestety również czasami polskie. Ale trzymają język na wodzy, między sobą to tak, na zewnątrz czasami im tylko coś się wymknie.
My milczymy też, ale to kiedyś wybuchnie.
Ale kiedy jej kiedyś kupiłem kalendarz z ikonami, to w ogóle nie wiedziała co znaczy Matka Boska Pokrowa.
to że mniejszość jest blisko granicy, kojarzy się tak jakoś z przyczyną upadku Cesarstwa
Żeby była jasność, dzielenie się środowisk nie wynika z samego wyznania, a bardziej mentalności. Nawet nie chodzi o wartościowanie, a o pewne różnice. Np. tworzenie relacji biznesowych. Tradycja wschodnia, wymaga najpierw nawiązania relacji prywatnych a później przejścia do interesów. Czyli trzeba się spotkać, nachlać się wódy, wejść nie nieformalne stosunki a później mięsko. W tradycji zachodniej (polskiej) odwrotnie, najpierw meritum i dystans, a kiedy nabieramy pewnego zaufania, kiedy idzie wszystko dobrze, wchodzimy w nieformalne stosunki. Wymieszanie tych stylów, kiedy jedna strona ma tak, a druga inaczej tworzy niechęć i nieufność. Ponoć w całej Polsce obowiązuje konwencja zachodnia (ogólnie rzecz rozumiejąc, bo to też uproszczenie) z wyjątkiem niektórych terenów Podlasia i praktycznie całej Lubelszczyzny. I tak jest. Jak mnie wkurwiało, kiedy jeden z moich białoruskich ziomków mnie ciągał po knajpach i mówił, choć, usiądź tu, to Waldek jest, napijmy się wódy z nim, poznasz go, pogadasz co ty możesz jemu, a co on tobie. I sadzał i mówił, to ten, to ten, zróbcie interes, pogadajcie. Ale jak to tak, bez gry wstępnej ?
Cytat losa ze stopki, nie? Trzeba wiedzieć z kim się pije.
Sokółka, Supraśl, Sejny, to piękne tereny.
Swego czasu bywałam we wsi Wojnowo (pow. Mrągowo), mieliśmy tam znajomych, którzy mieli banię. Wyskoczyć z parówki, w samym ręczniku, na śnieg - cudowna rzecz. No i w tym Wojnowie był klasztor starowierów, w którym mieszkały zakonnice - filiponki, zakochane w moim Tacie, bo przywoził im lekarstwa i je podleczał, a najmłodsza z nich była pod 80-tkę. Kilka ich tam żyło, chodziły, nie wiem co tam jest dziś. W każdym razie tak serdecznych i gościnnych staruszek daleko by szukać. A ze społecznością wiejską- pełna symbioza.
Są jednak wspólne mianowniki. M.innymi gościnność. Człowiekiem trzeba się po prostu zająć, poświęcić się, ma być mu dobrze, przyjemnie. Ale gościnność też ma rożne oblicza. Dla Białorusinów to jest przede wszystkim nakarmić, napoić, pogulać, od rana do wieczora kimś się zająć. Aż do zamęczenia obydwu stron. I na bank będą domagali się rewanżu, a wręcz brak zaproszenia będą uważali za obrazę. Równie dobrze potrafią jednak ni w pięć nie w dziesięć się zwalić z całą rodziną na zasadzie baw mnie. A spróbuj się nie postawić, to będą ploty, że nawet wódka się skończyła ! Gościnność klasycznie białostocka jest inna. Zapraszam, umówmy się, zorganizujemy ci przyjazd, pokażemy pewne miejsca, pobawimy się, poświęcimy ci czas, ale w pewnych ramach. Ingerencja w prywatność nie jest wskazana, gościna nie może wypływać z obowiązku, a razem mamy dobrze spędzić czas. Bez zmęczenia, dlatego to są sprawy powtarzalne. I nikt nie wymaga rewanżu. Uważam, że mamy pewną unikalną umiejętność organizowania imprez, gdzie gospodarz jest tłem, ale wszystko jest to tak zorganizowane, ze wszyscy się dobrze bawią, z gospodarzem włącznie.
Jest też jeszcze jeden aspekt, możliwe że wspólny dla wszystkich. Ta otwartość jest nie tyle pozorna, co pewnym utartym schematem postępowania wobec gości czy ludzi przyjezdnych. Bardziej konwencja, forma, niż faktycznie, jak to jest odbierane czasami, lubimy i kochamy wszystkich. Wewnątrz jest dystans, pewna taka przezorność, że człowieka poznaje się jakiś czas. Nutka fałszywości, nietaktu i można spalić wszystko. Tak właśnie postrzegają innych ludzie z prowincji, zobaczmy najpierw kto on. Oj, wiele było rozczarowań, kiedy jednak coś tutejszym nie przypasowało, a tacy fajni ludzie się wydawali a nagle jakby się na mnie obrazili. I nikt ci nie powie wprost o co chodzi. Generalnie z mówieniem wprost to pewien problem jest, taka nabyta od wieków swego rodzaju polityczna poprawność.
wot cuda w ten nowyj god: Jorge Braunem gada;)
Z drugiej strony jednak moja tolerancja na wszelkiego poznawanie, wkręcanie, szukanie kontaktów zmalała przez ostatnie lata do zera. Kiedyś to było prostsze, bardziej naturalne, gdziekolwiek się nie weszło jakiś znajomy był, bardziej też było wewnętrzne ciśnienie na poznawanie ludzi, utrzymywanie niewymuszonych kontaktów, dziś nie. Zupełnie. Może to i z wiekiem przychodzi, tam takie niznianie się. Inna sprawa, że nasze pokolenie (bo to głównie znajomi byli) jak szybko weszło tak i zeszło, żeby nie powiedzieć - stoczyło się. No bo inaczej być nie mogło, nauczyli nas na starcie, że trzeba sprawiać pozory, lawirować, wchodzić w układziki i wszystko jakoś będzie to właśnie mamy efekt. Nasze pokolenie Ignac to mistrzowie blagi, robienia szumu i sprawiania wrażenia. Jesteśmy wydmuszkami. Za nami nie stoi nic. Czas to zweryfikował, jedyni którym się udało, to tacy którzy oparli się burdelowi czasów wchodzenia w dorosłe życie, albo oprzytomnieli w porę (ja np. oprzytomniałem zbyt późno). Ale nie ma co się winić, jesteśmy produktem III RP, dlatego w ramach podziękowania powinniśmy zaorać tą patologię. A że nie wiemy jak (bo my nie wiemy zupełnie co i jak) to po prostu czynnie popierajmy Kaczyzm ! Wygramy, przegramy, jebał ich pies, tak jest tak jest tak jest !
http://www.wspolczesna.pl/quiz/2641,jak_dobrze_znasz_gware_naszego_regionu_zdziwisz_sie_idziem,q,t.html