Czułam się obco w Kościele. Nie rozumiałam tego języka. Tam nie było nic dla mnie. Potrzebowałam miłości
Gdzie znaleś miłoś jak nie w Kościele? Bóg jest miłością.
Aktorka marzyła o uroczystości świeckiej, pełnej wspomnień
Byłem na 2 czy 3 takich pogrzebach. Nie ma nic bardziej przygnębiającego. Miast nadziei na wieczne szczęście duszy nieśmiertelnej mamy przekonanie, że człowień ogranicza się do garści anekdot.
martwię się co z rodziną, najbliższymi, co z ulubionym mebelkiem
Czułam się obco w Kościele. Nie rozumiałam tego języka. Tam nie było nic dla mnie. Potrzebowałam miłości
Gdzie znaleś miłoś jak nie w Kościele? Bóg jest miłością.
Aktorka marzyła o uroczystości świeckiej, pełnej wspomnień
Byłem na 2 czy 3 takich pogrzebach. Nie ma nic bardziej przygnębiającego. Miast nadziei na wieczne szczęście duszy nieśmiertelnej mamy przekonanie, że człowień ogranicza się do garści anekdot.
martwię się co z rodziną, najbliższymi, co z ulubionym mebelkiem
Komentuję wywiad z linku, który wrzuciła p. Łyżeczka. Do wczoraj nie miałem pojęcia o istnieniu śp. p. Kołaczkowskiej - niech odpoczywa w pokoju wiecznym.
Czy dobra aktorka czy nie, to nie wiem bo o pani (już nie pamiętam nazwiska) i tych kabaretach dowiedziałem się dzisiej.
Po zapodanych widełkach (a na pewno nie będę sam szukał innych) to słabizna, nawet nie śmieszne, nie podoba mi się.
Najlepszy jest "Czerwony Autobus" ale za pomysł starej, zacinającej się zdartej płyty. Bardzo fajne!
A o ciąży to takie se 4/10.
Najgorsze nie jest.
Ale to tylko moja opinia. Sorry, może mam inne poczucie homara.
.
.
I to wszystko przed zapodanem linkiem przez Panią_Łyżeczkę.
Po artykuliku Pani Łyżeczki całkowicie straciłem sympatię.
@KazioToJa powiedział(a):
nigdy nie słuchałam jej wywiadów, dopiero teraz - no strasznie głupia kobieta. Ale mistrzyni kabaretu, błyszczała na tle innych. Długą mamy listę nieoglądanych, ta nigdy na niej nie zagościła.
Ona non stop parodiowała głupie kobiety - to była jej specjalność.
Prywatnie, w wywiadach wychodzi z niej kobieta niedojrzała, chwilami infantylna.
W kościele nie znalazła miłości, w życiu prywatnym też nie. Jeśli nie liczyć sympatii widzów.
Jednak była, jako człowiek, lepsza od np zapiekłego w nienawiści Jacka Fedorowicza.
"Joanno, dlaczego śmiałaś się z tego skeczu? To był zły skecz. - No, ale mnie rozbawił. - Nie powinnaś się śmiać ze złego skeczu!" - przytoczyła rozmowę z Jackiem F.
Nasze kryteria oceny są obniżone, bo na tle kabaretowych chamów i prostaków, Joanna K. stanowiła sympatyczną przeciwwagę.
A talent aktorski miała nieprzeciętny.
Hrabi nie tylko na tle wypadali dobrze, to był dobry kabaret, fajnie podpatrywali typy ludzkie jak tutaj
Nie byłem fanem przesady aktorskiej jaką często posługiwała się Kołaczkowska, jak się popatrzy na skecze Potem i Hrabi to widać że pierwsi grali pod żywych ludzi a drudzy już pod telewizję.
Kiedyś wyczytałem że w drugiej połowie lat 90-tych kiedy Potem stawał się już mało popularny i oni mieli dużo wolnego czasu Kołaczkowska nauczyła się robić strony internetowe i ta stara strona Kabaretu Potem to jest jej dzieło.
Byłem na 2 czy 3 takich pogrzebach. Nie ma nic bardziej przygnębiającego. Miast nadziei na wieczne szczęście duszy nieśmiertelnej mamy przekonanie, że człowień ogranicza się do garści anekdot.
Nasza Córka była wczoraj na takim pogrzebie - zmarł wykładowca z Uniwerku. Zadzwoniła żeby się trochę wygadać po przygnębieniu. Smutek, beznadzieja i brak choćby jednego sensownego zdania w ceremonii. Prowadzący uroczystość zaczął od cytowania wiersza o tym jak kot tęskni za zmarłym właścicielem.
Komentarz
No tak. Teraz już wiem dlaczego nie oglądam kabaretów. Nie gniewajcie się.
Gdzie znaleś miłoś jak nie w Kościele? Bóg jest miłością.
Byłem na 2 czy 3 takich pogrzebach. Nie ma nic bardziej przygnębiającego. Miast nadziei na wieczne szczęście duszy nieśmiertelnej mamy przekonanie, że człowień ogranicza się do garści anekdot.
Mebelkiem?
nic ci nie zrobiła, po co się pastwisz?
Pastwisz?
Komentuję wywiad z linku, który wrzuciła p. Łyżeczka. Do wczoraj nie miałem pojęcia o istnieniu śp. p. Kołaczkowskiej - niech odpoczywa w pokoju wiecznym.
No to na drugą nóżkę, też z Odyseuszem
To jest śmieszne? Chyba mam trochę dziadersowe poczucie humera.
No, kabarety nieroby.
Czy dobra aktorka czy nie, to nie wiem bo o pani (już nie pamiętam nazwiska) i tych kabaretach dowiedziałem się dzisiej.
Po zapodanych widełkach (a na pewno nie będę sam szukał innych) to słabizna, nawet nie śmieszne, nie podoba mi się.
Najlepszy jest "Czerwony Autobus" ale za pomysł starej, zacinającej się zdartej płyty. Bardzo fajne!
A o ciąży to takie se 4/10.
Najgorsze nie jest.
Ale to tylko moja opinia. Sorry, może mam inne poczucie homara.
.
.
I to wszystko przed zapodanem linkiem przez Panią_Łyżeczkę.
Po artykuliku Pani Łyżeczki całkowicie straciłem sympatię.
Niemniej R.I.P.
👣
🐾
🐾
Ona non stop parodiowała głupie kobiety - to była jej specjalność.
Prywatnie, w wywiadach wychodzi z niej kobieta niedojrzała, chwilami infantylna.
W kościele nie znalazła miłości, w życiu prywatnym też nie. Jeśli nie liczyć sympatii widzów.
Jednak była, jako człowiek, lepsza od np zapiekłego w nienawiści Jacka Fedorowicza.
"Joanno, dlaczego śmiałaś się z tego skeczu? To był zły skecz. - No, ale mnie rozbawił. - Nie powinnaś się śmiać ze złego skeczu!" - przytoczyła rozmowę z Jackiem F.
Nasze kryteria oceny są obniżone, bo na tle kabaretowych chamów i prostaków, Joanna K. stanowiła sympatyczną przeciwwagę.
A talent aktorski miała nieprzeciętny.
Hrabi nie tylko na tle wypadali dobrze, to był dobry kabaret, fajnie podpatrywali typy ludzkie jak tutaj
Nie byłem fanem przesady aktorskiej jaką często posługiwała się Kołaczkowska, jak się popatrzy na skecze Potem i Hrabi to widać że pierwsi grali pod żywych ludzi a drudzy już pod telewizję.
Kiedyś wyczytałem że w drugiej połowie lat 90-tych kiedy Potem stawał się już mało popularny i oni mieli dużo wolnego czasu Kołaczkowska nauczyła się robić strony internetowe i ta stara strona Kabaretu Potem to jest jej dzieło.
https://web.archive.org/web/20000304200503/http://www.kabaretpotem.art.pl:80/
Nasza Córka była wczoraj na takim pogrzebie - zmarł wykładowca z Uniwerku. Zadzwoniła żeby się trochę wygadać po przygnębieniu. Smutek, beznadzieja i brak choćby jednego sensownego zdania w ceremonii. Prowadzący uroczystość zaczął od cytowania wiersza o tym jak kot tęskni za zmarłym właścicielem.