Na pewno wygrały lokalne sitwy, czy zwą się PiS, PSL czy KO czy dowolnie inaczej nie ma znaczenia. PO utrzymała żerowiska, choć już nie we władaniu samodzielnym. PiS zdetonował część min pod Panem Premierem, który jest jak malowany. Na pewno przegrali obywatele dużych miast.
Wódz przegrał. Namaścił Matołuszka na konkwistadora elektoratu bagiennego, a i tak dupę PiSowi uratował elektorat żelazny i beatkowy elektorat 500plus.
PiS: lolalni działacze PiS niewiele robiwszy liczywszy na piękną ogólnopolską kampanię TV premiera PO: sama KO to już historia, Tusk nie przybył na białym koniu lokalni: to oni wygrali, wielu to farbowane PO, albo jak w Piekarach - ekipy "odrzuconych" i przez PiS, i przez PO, i przez SLD, i przez PSL... ale lokalnie działający PSL: jako rzeczywisty konkurent PiS, dostal o tyle mniej, o ile PiS dostal więcej; ale wciąż się trzyma
1. PiS zdobywając 34,14% głosów, co na wybory parlamentarne przenosi się jako 43-44% i ponad 235 mandatów. Będzie pewnie więcej, bo władza w sejmikach oznacza sporo osób bezpośrednio zainteresowanych zachowaniem władzy przez PiS i siłą rzeczy w sprawę zaangażowanych. Jak to ładnie Semka określił: PiS nabrał mięśni.
2. PO powstrzymując rozpad i utrzymując wyborców. Będą się liczyć w wyborach parlamentarnych.
Że co, że obie strony wygrały? Świat nie daje się całkowicie opisać jedną liczbą. Obie strony wygrały też w roku 2007.
Przegrali:
1. Pezel. Utrata połowy głosów i wielu sejmików to utrata wielu posad czyli racji istnienia Pezelu. Do sejmu mogą już nie wejść.
2. Duże miasta. Jednoznaczna deklaracja po jednej stronie sporu oznacza, że nie opłaca się ich kupować, zawsze zagłosują tak samo. PiS nie będzie się troszczyć o miasta, PO też nie będzie.
3. Mateusz Morawiecki. Przesunięcie PiSu do mitycznego centrum nie dało dodatkowych głosów, wręcz utwierdziło wyborców PO.
Któryś z kolegów tu napisał (a Jarosław Kaczyński zdaje się tak myśleć), że partia nie musi dbać o swych wyborców, bo ich już ma, powinna się raczej troszczyć o wrogów, by ich głosy zdobyć. Partia socjalistyczna powinna walczyć z aborcją i wysokimi podatkami a konserwatyści powinni niuniać imigrantów. Brzmi przekonywająco ale moja obserwacja państw cywilizowanych nie potwierdza tej tezy, tam partie bardzo dbają o tożsamość ideową. A Zachód w sprawach zasadniczych często się myli ale w drobnych technicznych rozwiązaniach jest dobry.
2. Duże miasta. Jednoznaczna deklaracja po jednej stronie sporu oznacza, że nie opłaca się ich kupować, zawsze zagłosują tak samo. PiS nie będzie się troszczyć o miasta, PO też nie będzie.
Ciekawe1, czy PiS wyciągnie z tego wnioski. Ciekawe2, czy rządzenie z takim stopniem niechęci w dużych miastach będzie efektywne i nie skończy się z czasem źle.
1. PiS zdobywając 34,14% głosów, co na wybory parlamentarne przenosi się jako 43-44% i ponad 235 mandatów. Będzie pewnie więcej, bo władza w sejmikach oznacza sporo osób bezpośrednio zainteresowanych zachowaniem władzy przez PiS i siłą rzeczy w sprawę zaangażowanych. Jak to ładnie Semka określił: PiS nabrał mięśni.
no tutaj to trzeba by chyba rozróżnić, że de facto to były podwójne wybory (dwa trochę różne)
- do rad gmin i powiatów, na wójtów, burmistrzów i prezydentów - do sejmików wojewódzkich
czyli bardzo samorządowe i trochę-jakby-lokalno-sejmowe
i do sejmików PiS trochę wygrał (na pewno nabrał sił do parlamentarnych)
romeck napisal(a): chyba ze dwie trzecie Polski potrzebuje koalicji w radzie, co znaczy że raczej to będzie nie-PiS lub anty-PiS
Czy na pewno aby? Bym na miejscu PiS jednak dołożył starań o tworzenie takich śmakich koalicyjek.
Jakoś mi imponuje, że w Niemczech są w stanie w poszczególnych landach robić koalicje bardzo różne, zależnie od tego w którą stronę pstry koń akurat pojechał.
Oczywiście, z wyjątkiem zapowietrzonych, czyli AfD.
Trochę głupio by było, gdyby się okazało, że w Polszcze zapowietrzoną jest akurat partia rządząca, n'est-ce pas? Z doświadczeń singapurskich wiemy z kolei, że partia rządząca ma różne, czasem nawet nieformalne!, narzędzia wywierania wpływu na sytuację lokalną.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Z doświadczeń singapurskich [i pozasingapurskich] wiemy z kolei, że partia rządząca ma różne, czasem nawet nieformalne!, narzędzia wywierania wpływu na sytuację lokalną.
Czasem nawet legalne.
Partia rządząca nie może być zapowietrzona. Jako pierwszy zrozumiał to najinteligentniejszy z nich - Mateusz Morawiecki.
Zasadniczo zgadzam się z tezami Autora. Z dwoma różnicami - Morawiecki wypadł nieźle, bo to on głównie ciągnął kampanię i zauważalny sukces PiS to przede wszystkim jego sukces. Ale generalnie ocena Morawieckiego dawno przestała tu być racjonalna (co ja piszę??? przestała, tak jakby kiedyś w ogóle była...) I największy przegrany. Tak przegrany, że Autor ich w ogóle nie zauważył. Mianowicie całe te "ruchy miejskie", które nawet tam, gdzie wydawały się aktywne (Warszawa, Kraków) i mimo naprawdę bardzo nachalnej propagandy dostały grubo poniżej progu.
rozum.von.keikobad napisal(a): I największy przegrany. Tak przegrany, że Autor ich w ogóle nie zauważył. Mianowicie całe te "ruchy miejskie", które nawet tam, gdzie wydawały się aktywne (Warszawa, Kraków) i mimo naprawdę bardzo nachalnej propagandy dostały grubo poniżej progu.
Nie wiem i nie mam czasu sprawdzać, jak w innych dzielnicach Warszawy, ale chyba nawet z zamieszczonej powyżej mapy wynika coś innego. W Wawrze ani PiS, ani PO (po 9 radnych) nie są w stanie utworzyć RD i wybrać burmistrza bez owych ruchów miejskich. Dostali się, poza farbowanymi, również autentyczni lokalni działacze.
Przez "ruchy miejskie" rozumiem dość specyficzną, zideologizowaną grupę. A nie każde kolejne ugrupowanie o nazwie "nasze miasto", bo takie istniały od lat i zresztą mają się coraz lepiej.
Ta grupa o której piszę - nie wiem jak w radach dzielnic - ale w radach obu miast (Warszawy i Krakowa) była pod progiem i miała śmieszny wynik w wyborach na prezydenta miasta.
Więc dla przykładu - "ruchy miejskie" to młody Śpiewak, cała ta Glusman, "Miasto jest Nasze" i ich odpowiedniki w Krakowie, które chyba się nawet nie kryły i wprost startowały w komitetu Razemów. A za takie "ruchy miejskie" nie uważam np. lokalnych komitetów Majchrowskiego, Krupy, Frankiewicza czy Adamowicza czy innych o zbiorczej nazwie "komitet aktualnego burmistrza gwarancją waszych posad"
Mnie się umiarkowanie podoba rozwałka kandydatów pisowskich w paru miejscach, gdzie PiS miał dużą przewagę, ale postanowił pograć w stylu platformy: "możemy wystawić kogokolwiek, a i tak go wybiorą". No i się okazało, że jednak nie. Jeśli wyciągną z tej lekcji wnioski, to bardzo dobrze. A jeśli nie, to i tak już nic nie pomoże.
rozum.von.keikobad napisal(a): Więc dla przykładu - "ruchy miejskie" to młody Śpiewak, cała ta Glusman, "Miasto jest Nasze" i ich odpowiedniki w Krakowie, które chyba się nawet nie kryły i wprost startowały w komitetu Razemów.
"Cała ta Glusman" akurat była popierana przez Razem dla Wawra, czyli właśnie bardzo aktywny ruch lokalnych społeczników, których znam, bardzo szanuję i którzy wykonują bardzo dobrą robotę na miejscu. I coraz bardziej się liczą. Na dodatek, zupełnie nieznana, praktycznie nie miała żadnej promocji. Byłam zaskoczona jej ponad 2,5% wynikiem, bo spodziewałam się promili.
Myślę, że gdyby PiS zniżył się do współpracy w terenie właśnie z takimi ludźmi, to miałby koalicjanta.
Muszę sprostować podane wyniki w dzielnicy, bo źle zapamiętałam: 10 mandatów - KO, 7 mandatów - PiS, Stowarzyszenie Razem dla Wawra - 3 mandaty; Wawerska Inicjatywa Samorządowa - 2 mandaty, Bezpartyjni Samorządowcy - 1 mandat.
Ten WIS współrządzi z PO od lat, więc klika pozostała u władzy. Ciekawa jest sprawa z BS - ewidentne farbowane lisy, ale w ich gronie znalazła się Anna Ojer i ona właśnie uzyskała mandat. Niesamowita dziewczyna, twórczyni nieformalnej, choć bardzo prężnie działającej grupy pomagającej rodzicom, których dzieci leczą się w Centrum Zdrowia Dziecka. Jeśli chcecie łyk optymizmu, to tu Gość Niedzielny ją opisał: https://www.gosc.pl/doc/4731584.Anna-od-pomagania
U nas był kandydat z PiS, o którym nic nie wiedziałam. Facet nie wydrukował nawet ulotek z info o sobie. Nie zrobił żadnego zebrania/spotkania z mieszkańcami. Rozpytywałam o niego w sklepach, wśród sąsiadów mieszkających tu "od zawsze". Niewiele wiedzieli poza tym, że inżynier, ma w porzo matkę i pracuje CHYBA w elektrowni. Gdzie? Nie wiadomo, ale chyba w Mińsku. Dowiedziałam się, że to grzeczny, sympatyczny człowiek. Najwidoczniej założył, że szyld PiS wystarczy by wygrać w pisowskiej gminie... Nie wystarczył. Wygrał odwieczny wójt, który też był kiedyś grzeczny, ale po 5 kadencjach zrobił się letko arogancki.
W Łodzi były głębsze przyczyny ale i tu kompletne ignorowanie wyborców i zasad. Kandydat na prezydenta jak pisałem promowany z rocznym opóźnieniem i praktycznie bez programu dla miasta. O kandydatach do rady nie można było się niczego dowiedzieć. Na stronach PIS w zasadzie nic poza lista. Z danych o nich wiek, chyba zawód i nic więcej. Ulotki czasem gdzieś. Informacji o spotkaniach z wyborcami brak. Banery sporadycznie. Czyli było założenie że łodzianie muszą na nich zagłosować bo są z PIS. Bardziej aroganckiej i głupiej pseudoksmpanii nie było od lat.
@Rozum nie wiem, jak "Razem" w Warszawie, bo nawet nie wiem, czy coś takiego istnieje. Piszę o "Stowarzyszeniu Razem dla Wawra", które popierało Gluzman, a które w Wawrze uzyskało 12,2% poparcia (trzecia siła). Ale nie to w tej dyskusji dla mnie jest najważniejsze, tylko że akurat wrzuciłeś do jednego worka (przynajmniej tak to odebrałam) różne farbowane lisy i autentycznie zaangażowanych w działalność społeczną ludzi. Nie mam pojęcia jak to wygląda w Krakowie, więc się nie wypowiadam, ale tej dzielnicy Warszawy, w której mieszkam Twoja teza o totalnym przegraniu wyborów przez "ruchy miejskie" nie dotyczy.
Maria napisal(a): Nie wiem i nie mam czasu sprawdzać, jak w innych dzielnicach Warszawy, ale chyba nawet z zamieszczonej powyżej mapy wynika coś innego. W Wawrze ani PiS, ani PO (po 9 radnych) nie są w stanie utworzyć RD i wybrać burmistrza bez owych ruchów miejskich. Dostali się, poza farbowanymi, również autentyczni lokalni działacze.
W dzielnicach Warszawy wygrywają ruchy lokalne. Ale dzielnice to niewiele mogą. Rządzi Rada Warszawy + prezydent, a tam KO króluje.
Komentarz
PO utrzymała żerowiska, choć już nie we władaniu samodzielnym.
PiS zdetonował część min pod Panem Premierem, który jest jak malowany.
Na pewno przegrali obywatele dużych miast.
KAŻDY!
===
obserwacje:
ms,-owe
PiS: lolalni działacze PiS niewiele robiwszy liczywszy na piękną ogólnopolską kampanię TV premiera
PO: sama KO to już historia, Tusk nie przybył na białym koniu
lokalni: to oni wygrali, wielu to farbowane PO, albo jak w Piekarach - ekipy "odrzuconych" i przez PiS, i przez PO, i przez SLD, i przez PSL... ale lokalnie działający
PSL: jako rzeczywisty konkurent PiS, dostal o tyle mniej, o ile PiS dostal więcej; ale wciąż się trzyma
1. PiS zdobywając 34,14% głosów, co na wybory parlamentarne przenosi się jako 43-44% i ponad 235 mandatów. Będzie pewnie więcej, bo władza w sejmikach oznacza sporo osób bezpośrednio zainteresowanych zachowaniem władzy przez PiS i siłą rzeczy w sprawę zaangażowanych. Jak to ładnie Semka określił: PiS nabrał mięśni.
2. PO powstrzymując rozpad i utrzymując wyborców. Będą się liczyć w wyborach parlamentarnych.
Że co, że obie strony wygrały? Świat nie daje się całkowicie opisać jedną liczbą. Obie strony wygrały też w roku 2007.
Przegrali:
1. Pezel. Utrata połowy głosów i wielu sejmików to utrata wielu posad czyli racji istnienia Pezelu. Do sejmu mogą już nie wejść.
2. Duże miasta. Jednoznaczna deklaracja po jednej stronie sporu oznacza, że nie opłaca się ich kupować, zawsze zagłosują tak samo. PiS nie będzie się troszczyć o miasta, PO też nie będzie.
3. Mateusz Morawiecki. Przesunięcie PiSu do mitycznego centrum nie dało dodatkowych głosów, wręcz utwierdziło wyborców PO.
Któryś z kolegów tu napisał (a Jarosław Kaczyński zdaje się tak myśleć), że partia nie musi dbać o swych wyborców, bo ich już ma, powinna się raczej troszczyć o wrogów, by ich głosy zdobyć. Partia socjalistyczna powinna walczyć z aborcją i wysokimi podatkami a konserwatyści powinni niuniać imigrantów. Brzmi przekonywająco ale moja obserwacja państw cywilizowanych nie potwierdza tej tezy, tam partie bardzo dbają o tożsamość ideową. A Zachód w sprawach zasadniczych często się myli ale w drobnych technicznych rozwiązaniach jest dobry.
ponad 1700 na 2477 gmin
Ciekawe2, czy rządzenie z takim stopniem niechęci w dużych miastach będzie efektywne i nie skończy się z czasem źle.
- do rad gmin i powiatów, na wójtów, burmistrzów i prezydentów
- do sejmików wojewódzkich
czyli bardzo samorządowe i trochę-jakby-lokalno-sejmowe
i do sejmików PiS trochę wygrał (na pewno nabrał sił do parlamentarnych)
Jakoś mi imponuje, że w Niemczech są w stanie w poszczególnych landach robić koalicje bardzo różne, zależnie od tego w którą stronę pstry koń akurat pojechał.
Oczywiście, z wyjątkiem zapowietrzonych, czyli AfD.
Trochę głupio by było, gdyby się okazało, że w Polszcze zapowietrzoną jest akurat partia rządząca, n'est-ce pas? Z doświadczeń singapurskich wiemy z kolei, że partia rządząca ma różne, czasem nawet nieformalne!, narzędzia wywierania wpływu na sytuację lokalną.
Partia rządząca nie może być zapowietrzona. Jako pierwszy zrozumiał to najinteligentniejszy z nich - Mateusz Morawiecki.
Z dwoma różnicami - Morawiecki wypadł nieźle, bo to on głównie ciągnął kampanię i zauważalny sukces PiS to przede wszystkim jego sukces. Ale generalnie ocena Morawieckiego dawno przestała tu być racjonalna (co ja piszę??? przestała, tak jakby kiedyś w ogóle była...)
I największy przegrany. Tak przegrany, że Autor ich w ogóle nie zauważył. Mianowicie całe te "ruchy miejskie", które nawet tam, gdzie wydawały się aktywne (Warszawa, Kraków) i mimo naprawdę bardzo nachalnej propagandy dostały grubo poniżej progu.
Ta grupa o której piszę - nie wiem jak w radach dzielnic - ale w radach obu miast (Warszawy i Krakowa) była pod progiem i miała śmieszny wynik w wyborach na prezydenta miasta.
A za takie "ruchy miejskie" nie uważam np. lokalnych komitetów Majchrowskiego, Krupy, Frankiewicza czy Adamowicza czy innych o zbiorczej nazwie "komitet aktualnego burmistrza gwarancją waszych posad"
Myślę, że gdyby PiS zniżył się do współpracy w terenie właśnie z takimi ludźmi, to miałby koalicjanta.
Muszę sprostować podane wyniki w dzielnicy, bo źle zapamiętałam:
10 mandatów - KO, 7 mandatów - PiS, Stowarzyszenie Razem dla Wawra - 3 mandaty; Wawerska Inicjatywa Samorządowa - 2 mandaty, Bezpartyjni Samorządowcy - 1 mandat.
Ten WIS współrządzi z PO od lat, więc klika pozostała u władzy. Ciekawa jest sprawa z BS - ewidentne farbowane lisy, ale w ich gronie znalazła się Anna Ojer i ona właśnie uzyskała mandat. Niesamowita dziewczyna, twórczyni nieformalnej, choć bardzo prężnie działającej grupy pomagającej rodzicom, których dzieci leczą się w Centrum Zdrowia Dziecka. Jeśli chcecie łyk optymizmu, to tu Gość Niedzielny ją opisał:
https://www.gosc.pl/doc/4731584.Anna-od-pomagania
Najwidoczniej założył, że szyld PiS wystarczy by wygrać w pisowskiej gminie...
Nie wystarczył. Wygrał odwieczny wójt, który też był kiedyś grzeczny, ale po 5 kadencjach zrobił się letko arogancki.
http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/pogadanka-o-wyborach
https://prawygornyrog.pl/tv/2018/11/gabriel-maciejewski-o-wyborach-lokalnych/
Ale nie to w tej dyskusji dla mnie jest najważniejsze, tylko że akurat wrzuciłeś do jednego worka (przynajmniej tak to odebrałam) różne farbowane lisy i autentycznie zaangażowanych w działalność społeczną ludzi.
Nie mam pojęcia jak to wygląda w Krakowie, więc się nie wypowiadam, ale tej dzielnicy Warszawy, w której mieszkam Twoja teza o totalnym przegraniu wyborów przez "ruchy miejskie" nie dotyczy.