Góralszczyzna to import z Węgier (nie tylko Górnych). Dowód: www.folkradio.hu
Na Górnych Węgrzech zasię tzw. "ludowe" jest skażone czeskimi puzonami na raz-dwa-trzy. Przynajmniej to co w restauracjach na Orawie puszczają konsumentom taką ma proweniencję.
randolph napisal(a): Góralszczyzna to import z Węgier (nie tylko Górnych). Dowód: www.folkradio.hu
Na Górnych Węgrzech zasię tzw. "ludowe" jest skażone czeskimi puzonami na raz-dwa-trzy. Przynajmniej to co w restauracjach na Orawie puszczają konsumentom taką ma proweniencję.
radio.hu gra również po słowacku, iście imperjalne radio, nie tylko nacjonalne i nacjonalistyczne szapo!
christoph napisal(a): Czyli inteligencji wybór. Na ile goralszczyzna to import z Węgier (Górnych)? Nawet na poziomie sporej ilości słów.
Kedyś czytałem take opracowanie, że prawdziwa zakopiańska nuta to take smęcenie Heeej Krywaniu wyyyysooooki, leeecą po tobie płyyyyną ooobłoooki i jest wypierana przez bardziej taneczno-towarzyskie nutki tayszy czechosłowackich.
Rafał napisal(a): Dodam ze spory udział w zabiciu autentycznego folkloru, nie tylko muzycznego, w Polsce miała i ma góralszczyzna czyli zdominowanie go przez folklor podhalański co było kontynuacją krakowskiej chłopomanii z XIX wieku i późniejszej zakopiańszczyzny.
To jest takie trochę zabicie przez rozwój.
W Irlandii był taki jeden grajek sto ileś lat temu, który posuwał smyczkiem dwa razy szybciej i pięć razy lepiej niż ktokolwiek inny. A że akurat wchodziły na rynek gramofony i winyle, to zyskał ogromną popularność. Skutek? Dzisiejszy irlandzki folk to głównie muzyka z "małej ojczyzny" tego pana, którego nazwisko można pewnie z łatwością wygooglować.
Jeśli folkradio.hu słuchać przez cały dzień, to w nagrodę zawsze trafi się na góralską nutę po polsku. Czasami jedna piosenka, czasami blok kilkudziesięciominutowy.
Jest w Budapeszcie instytut zajmujący się madziarską muzyką, którą definiuje bardzo szeroko. Od Zagrzebu i Burgenlandu aż po Mołdawię. Od Wojwodiny i Banatu do polskiego Spiszu i Zakarpacia. Zakopane się łapie.
los napisal(a): Instrumentację mają siermiężną, pewnie ze względu na historię - weselnych muzykantów stać było jedynie na najtańsze syntezatory i jakoś to brzmienie się utrwaliło, nawet kiedy doszli do kasy i stać ich było na profesjonalne instrumenty. Rubik muzycznie nie jest lepszy a gra mu orkiestra i śpiewają chóry. Powinni trochę nad brzmieniem popracować.
Moja hipoteza wskazuje na kościelne praźródło disco polo, bo taki syntezator najpierw trafiał do kościoła, tam był testowany i następnie trafił pod strzechy, a działo się to w późnych latach osiemdziesiątych...
Wracam na moment do tego wontka. Znalazłem u moich Portugalczyków. Pamietacie, w czasach jednej partii i Nowego Państwa, za Salazara, było hasło jednoczące wszystkich Portugalczyków. Fado, Fatima, football Co się przekłada Disco polo, Częstochowa/Licheń, skoki narciarskie Znalazłem ci ja taki chórek dla Zenka.
Komentarz
Dowód:
www.folkradio.hu
Na Górnych Węgrzech zasię tzw. "ludowe" jest skażone czeskimi puzonami na raz-dwa-trzy. Przynajmniej to co w restauracjach na Orawie puszczają konsumentom taką ma proweniencję.
Żeby się podobać, to musi być jednak "nienasze"
szapo!
W Irlandii był taki jeden grajek sto ileś lat temu, który posuwał smyczkiem dwa razy szybciej i pięć razy lepiej niż ktokolwiek inny. A że akurat wchodziły na rynek gramofony i winyle, to zyskał ogromną popularność. Skutek? Dzisiejszy irlandzki folk to głównie muzyka z "małej ojczyzny" tego pana, którego nazwisko można pewnie z łatwością wygooglować.
Jest w Budapeszcie instytut zajmujący się madziarską muzyką, którą definiuje bardzo szeroko. Od Zagrzebu i Burgenlandu aż po Mołdawię. Od Wojwodiny i Banatu do polskiego Spiszu i Zakarpacia. Zakopane się łapie.
Znalazłem u moich Portugalczyków.
Pamietacie, w czasach jednej partii i Nowego Państwa, za Salazara, było hasło jednoczące wszystkich Portugalczyków.
Fado, Fatima, football
Co się przekłada
Disco polo, Częstochowa/Licheń, skoki narciarskie
Znalazłem ci ja taki chórek dla Zenka.