@marniok powiedział(a):
Gdzie?
.
.
.
To żart ofc...ale niestety już nigdy nie znalazłem papierówek które pamiętam z sadu babci...drzewo było koślawe, z wydrążonym, częściowo spróchniałym pniem ale rodziło taaaakie papierówy jakich świat nie widział (a przynajmniej mój dziecięcy świat).
Dzieciństwo się skończyło, papierówka runęła i skończyła jako paliwo w piecu a sądu i domu już nie ma....
Echhhh....
w starych ogrodach. i potem gotowane, pieczone, smażone, w cieście i bez.
Zanikł największy wynalazek PRL - jabłka zaprawiane w całości - podawane jako kompot, dodatek do mięs albo taki tam mały smaczek.
@marniok powiedział(a):
Gdzie?
.
.
.
To żart ofc...ale niestety już nigdy nie znalazłem papierówek które pamiętam z sadu babci...drzewo było koślawe, z wydrążonym, częściowo spróchniałym pniem ale rodziło taaaakie papierówy jakich świat nie widział (a przynajmniej mój dziecięcy świat).
Dzieciństwo się skończyło, papierówka runęła i skończyła jako paliwo w piecu a sądu i domu już nie ma....
Echhhh....
Tak!
Pamiętam jedną papierówkę w naszym ogrodzie na Okęciu. Nigdy więcej takich nie jadłem, chociaż spadały - robaczywe, pokręcone, z plamami, ale wystarczyło się schylić, wytrzeć o koszulę, odgryźć robaka, wypluć i reszta to niebo w gębie. Drzewa mieliśmy stare, przedwojenne, to już w latach siedemdziesiątych zaczęły padać. Do dzisiej nic ne zostało. Ostatnia czereśnia, wielka na dwa piętra, co już za małolata nie mogłem się do niektórych gałęzi dobrać padła w 2010 r. Został tylko spróchniały pień o średnicy 80 cm.
Ale ja nie o tem.
Takich koszteli jakie mieliśmy to świat nie widział! Naprawdę, nawet w latach 60 i 70-tych mieszkając blisko targu na Okęciu, gdzie chłopy przywozili wozami swoje produkty a w niedzielę była giełda samochodowa (pamiętacie?) dokładnie takich samych jabłek nie widziałem. Jak jabłoń padła to sam Ojciec powiedział: "Takich koszteli to już w życiu nie będziesz jadł". Ja nawet nie wiem czy dzisiej kosztele jeszcze istnieją. Znaczy się, wiem że są ale czy to prawdziwe kosztele czy tylko nazwa dla picu? Musiałbym spróbować.
Jacob dał mi reklamówkę papierówek a w sobotę robiłem ognisko. Zapowiadali deszcz. Kupiłem 2 paczki ciasta francuskiego, żeby w razie czego coś na szybko w domu zrobić, a że ognisko się udało, to ciasto zostało. Papierówki uprażyłem, z jednej paczki ciasta zrobiłem spód, z drugiej wierzch, upiekłem, poprószyłem pudrem - wyszedł pyszny kwaskowy jabłecznik.
Ale ja z pytankiem:
Będę prosił na obiad, pomyślałem o pieczonych ziemniaczkach z mrożonki. Macie jakieś doświadczenie, które dobre albo których unikać?
Ew. jeśli mało przy tym roboty to jak się je robi?
Komentarz
w starych ogrodach. i potem gotowane, pieczone, smażone, w cieście i bez.
Zanikł największy wynalazek PRL - jabłka zaprawiane w całości - podawane jako kompot, dodatek do mięs albo taki tam mały smaczek.
Tak piszę, bo łatwo przegapić ten sezon.
Tak!
Pamiętam jedną papierówkę w naszym ogrodzie na Okęciu. Nigdy więcej takich nie jadłem, chociaż spadały - robaczywe, pokręcone, z plamami, ale wystarczyło się schylić, wytrzeć o koszulę, odgryźć robaka, wypluć i reszta to niebo w gębie. Drzewa mieliśmy stare, przedwojenne, to już w latach siedemdziesiątych zaczęły padać. Do dzisiej nic ne zostało. Ostatnia czereśnia, wielka na dwa piętra, co już za małolata nie mogłem się do niektórych gałęzi dobrać padła w 2010 r. Został tylko spróchniały pień o średnicy 80 cm.
Ale ja nie o tem.
Takich koszteli jakie mieliśmy to świat nie widział! Naprawdę, nawet w latach 60 i 70-tych mieszkając blisko targu na Okęciu, gdzie chłopy przywozili wozami swoje produkty a w niedzielę była giełda samochodowa (pamiętacie?) dokładnie takich samych jabłek nie widziałem. Jak jabłoń padła to sam Ojciec powiedział: "Takich koszteli to już w życiu nie będziesz jadł". Ja nawet nie wiem czy dzisiej kosztele jeszcze istnieją. Znaczy się, wiem że są ale czy to prawdziwe kosztele czy tylko nazwa dla picu? Musiałbym spróbować.
👣
🐾
🐾
Istnieją
Papierówki, kosztele, malinówki - pamiętam te pyszności z dzieciństwa. Do ich wyeliminowania przyczynił się prof. Pieniążek.
Jacob dał mi reklamówkę papierówek a w sobotę robiłem ognisko. Zapowiadali deszcz. Kupiłem 2 paczki ciasta francuskiego, żeby w razie czego coś na szybko w domu zrobić, a że ognisko się udało, to ciasto zostało. Papierówki uprażyłem, z jednej paczki ciasta zrobiłem spód, z drugiej wierzch, upiekłem, poprószyłem pudrem - wyszedł pyszny kwaskowy jabłecznik.
Ale ja z pytankiem:
Będę prosił na obiad, pomyślałem o pieczonych ziemniaczkach z mrożonki. Macie jakieś doświadczenie, które dobre albo których unikać?
Ew. jeśli mało przy tym roboty to jak się je robi?
Z mrożonki? Są pyszne świeże.
Gdzie?
Na każdym targu. Chyba aglomeracja łódzka jakieś ma.
Pieczone ziemniaczki na targu? Chodzę co tydzień ale żadnych nie widziałem.
Teraz świeże ziemniaczki są najlepsze, więc lepiej będzie takie upiec, a mrożonki zostawić na zimę.
Kupuje się świeżo wygrzebane z ziemi, upiec trzeba osobiście. Nie ma za co.