W 2005 roku wydawać się mogło, że Joseph Ratzinger, który przepracował niemal ćwierć wieku w kurii rzymskiej i zna ją od podszewki jak mało kto, może liczyć po swym wyborze na papieża na lojalność i zrozumienie jej pracowników. Afera „Vatileaks” ostatecznie rozwiała te nadzieje. Co prawda na ławie oskarżonych zasiadł i został skazany na karę więzienia tylko jeden człowiek, czyli papieski kamerdyner Paolo Gabriele, który miał wykradać poufne dokumenty i przekazywać je dziennikarzom, jednak proces wykazał, że przeciw Benedyktowi XVI zawiązano pałacowy spisek, w który zamieszanych musiało być co najmniej 20 osób.(..) Dopiero na tak zarysowanym tle można lepiej zrozumieć okoliczności towarzyszące ostatniej drodze Benedykta XVI. Przede wszystkim w Watykanie nie ogłoszono oficjalnej żałoby po śmierci papieża-seniora. Nie biły dzwony i nie opuszczono flag do połowy masztu – ani na żadnym budynku watykańskim w Rzymie, ani na terenie żadnej nuncjatury na świecie. (..) Pracownicy zatrudnieni na terenie Watykanu dowiedzieli się, że 5 stycznia, a więc w dniu pogrzebu papieża-seniora, mają pracować normalnie jak w każdy dzień roboczy, co oznaczało, że nie będą mogli wziąć udziału w pogrzebie. Dopiero, gdy wielu z nich dało do zrozumienia, że wezmą tego dnia bezpłatny urlop, by uczestniczyć we Mszy pogrzebowej, ogłoszono, że mogą wziąć udział we Mszy, ale po godzinie 13 muszą wrócić do pracy.
„Moim prawdziwym programem jest to, by nie realizować swojej własnej woli, nie kierować się swoimi ideami, ale wsłuchiwać się z całym Kościołem w słowo i w wolę Pana oraz pozwolić się Jemu kierować, aby On sam prowadził Kościół w tej godzinie naszej historii" (inauguracja pontyfikatu, 24.04.2005).
ms.wygnaniec napisal(a): Bardzo ciekawe omówienie Górnego u Karnowskich: (...) a w środku dużo więcej, więc taka smutna polecanka.
Dużo więcej również na profilach tradsowskich na facebooku, ominąwszy "mowę nienawiści" i "hejt", można odnaleźć. Redaktor Górny ładny słowy to wyłuskał i zsumował.
Przed pochówkiem Benedykta XVI Stolica Apostolska ogłosiła, że w pogrzebie uczestniczyć będą tylko dwie oficjalne delegacje państwowe: Włoch i Niemiec. Spowodowało to zdecydowane protesty władz kilku krajów. Najostrzej wystąpił prezydent Portugalii Marcelo Rebelo de Sousa, który publicznie skrytykował decyzję Watykanu o ograniczeniu liczby oficjalnych delegacji. Zapowiedział, że wybiera się do Rzymu na pogrzeb papieża-seniora – i to nie jako zwykły obywatel, ale jako głowa państwa portugalskiego, by reprezentować tam swój naród. Pod wpływem tej presji Watykan zmienił zdanie.
Ech, to nie był poddany Królowej Polski, prezydent RzeczPospolitej... ech... nie on...
Bene dict nr 16 Po reedukacji zafundowanej przez alijantów po WW2 był tak pokorny (a może tak sam z siebie? po chrześcijańsku?) Że Mu to lotto. Podziwiam faceta. Góral z Bayernu
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Kurde, a u nasz nikt się nie pofatygował, nawet żałobki nie ogłosili, eh.
Był prezydent, premier, delegacja Sejmu i Senatu, a przede wszystkim w poprzednią niedzielę bił w południe Dzwon Zygmunta co poświadcza ten, który słyszał.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Kurde, a u nasz nikt się nie pofatygował, nawet żałobki nie ogłosili, eh.
Był prezydent, premier, delegacja Sejmu i Senatu, a przede wszystkim w poprzednią niedzielę bił w południe Dzwon Zygmunta co poświadcza ten, który słyszał.
Mimo że o Franciszku werbalnie, to między słowami i Benedykcie XVI.
Milcarek / Christianitas, fb
Arcybiskup Gaenswein nie mówi niczego co by zaskakiwało - było raczej jasne w których miejscach agenda obu pontyfikatów stała się sprzeczna i kiedy. Zawdzięczamy to zwłaszcza Benedyktowi, który był papieżem solidnie objaśniającym teologię swoich działań - więc mogliśmy wiedzieć co i dlaczego było dlań ważne. Natomiast obecne świadectwa jego sekretarza potwierdzają jedynie, że Benedykt przy całej swej lojalności względem papieża urzędującego nie miał zamiaru popełniać samobójstwa intelektualnego - że więc nie był figurką w fantazjach "fideistów", którzy przecież nawet nam opisywali tak jakby widzieli - że np. Benedykt "podobno" chwalił "Traditionis Custodes" czy inne kwiatki Franciszka. I właśnie dlatego świadectwo Gaensweina jest ważne: jest reakcją na tworzoną w kręgach team Francis mitologię o Benedykcie rzekomo przyklaskującym niszczeniu jego własnych dzieł. Oczywiście, ceną za to będą nie tylko ataki sykofantów, ale zapewne też imperialna niełaska Franciszka, jakieś zesłanie byłego sekretarza papieskiego (co potwierdzi siłę i uraduje drużynę), dalsze unieważnianie dziedzictwa Benedykta.
Tyle zresztą właśnie zostało obecnemu pontyfikowi, poza aurą urzędu Piotrowego: czysta władza oraz pozostałości entuzjazmu w drużynie (wraz z ukrytą w sercu prawdą, że utrata autorytetu powszechnego już dawno nastąpiła).
fb/ Przypominamy jeden z najważniejszych tekstów kard. Ratzingera.
W dniach 25–27 listopada 1999 na paryskiej Sorbonie (Paryż IV) odbyło się kolokwium zatytułowane: 2000 ans après quoi? („2000 lat po czym?“). Wśród osiemnastu zaproszonych mówców jedynym teologiem katolickim był Prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kardynał Joseph Ratzinger. Wykład Kardynała spotkał się z bardzo dużym zainteresowaniem — nawet liberalny dziennik „Le Monde“ pospieszył z wydrukowaniem jego fragmentów na swojej pierwszej stronie. Wersja skrócona w języku niemieckim ukazała się w dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung“ z 1 stycznia 2000, a pełny tekst francuski w „La Documentation Catholique“ z 2 stycznia. Dzięki uprzejmości Czcigodnego Autora możemy obecnie przedstawić naszym czytelnikom całość tego wystąpienia w przekładzie opartym na jego autoryzowanej wersji. Wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Zwrot ku tradycji to szukanie tlenu tam, gdzie kiedyś był.
Tyleż zgrabne co potencjalnie fałszywe. Zwrot ku tradycji, w celu reworku to czasem jedyne słuszne działanie aby wracając do punktu przyłożenia inaczej określić kierunek. Natomiast jeżeli ma to wymiar cepeli, to masz rację.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Zwrot ku tradycji to szukanie tlenu tam, gdzie kiedyś był.
Tyleż zgrabne co potencjalnie fałszywe. Zwrot ku tradycji, w celu reworku to czasem jedyne słuszne działanie aby wracając do punktu przyłożenia inaczej określić kierunek. Natomiast jeżeli ma to wymiar cepeli, to masz rację.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Zwrot ku tradycji to szukanie tlenu tam, gdzie kiedyś był.
Tyleż zgrabne co potencjalnie fałszywe. Zwrot ku tradycji, w celu reworku to czasem jedyne słuszne działanie aby wracając do punktu przyłożenia inaczej określić kierunek. Natomiast jeżeli ma to wymiar cepeli, to masz rację.
Rzecz w tym, że z faktu, że kiedyś był tam tlen, nie wynika że dziś go nie ma.
Nie wiem, co Szturmowiec ma na umyśle pisząc "tradycja" a może "Tradycja", ale czytam teraz Raport o stanie wiary i z niego wynika, że nie wolno nam zlekceważyć Depozytu Kościoła, Depozytu Wiary, Objawienia. Wiele zostanie? Wszystko jedno, to nie ma znaczenia. Ale jak zlekceważymy, będzie źle.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Rzecz w tym, że z faktu, że kiedyś był tam tlen, nie wynika że dziś go nie ma.
Inaczej buduje mapy mentalne ponieważ korzystam z innych wzorców postrzegania i interpretacji świata (co powoduje, że forum jest ciekawe). Dla mnie tradycja to jak belka w skoku w dal. Ważna i cenna ale ja się od niej odbiłem i poleciałem dalej, a czasem w bok. No i ten zwrot, to dla mnie ponowna analiza, czy rozwaliłem se ryja, bo przeskoczyłem skocznie, czy poleciałem 'obok'. Może i tak być, że poleciałem dobrze tylko poprzedni spartolili i trzeba belkę w innym kierunku ustawić.
Tradsi nie wytrzymali nawet dwóch tygodni od śmierci Benedykta XVI, żeby zacząć mówić, co "naprawdę myślał", jak już nie ma szans zaprzeczyć i sprostować. Może to i była "wspaniała liturgia" (cytując klasyka - kim jestem, żeby to oceniać? no liturgistą na pewno nie - oni w większości też nie), ale czy towarzystwo to lansujące jest wspaniałe, to akurat dzięki takim akcjom zdanie mam wyrobione od dawna.
Benedykt jeszcze jako kard. R stanowczo sprzeciwiał się przeciwstawianiu pojęć "posoborowy" i "przedsoborowy". Jeśli biega o liturgię, to nic o niej nie wiem, ale z wypowiedzi kart. R wynika, że to co się stało po SV2 nie było zgodne z SV2. Raczej można powiedzieć, że SV2 został wykorzystany przez progresistów do wprowadzenia dalej idących zmian (Przy czym słowo "dalej" może tu być mylące - nie będę tłumaczył osb - sami wiecie). Benedykt był jedną z najważniejszych postaci SV2 i przedstawianie go jako zwolennika Kościoła "przedsoborowego" jest po prostu kłamstwem.
O wiele potrafię to odgarnąć, to po lekturze Raportu o stanie wiary, dostrzegam taką analogię.
Śp. min. Szyszko wprowadził słynne lex Szyszko. Była to dobra ustawa. Nie zezwalała ona na wycinkę zbyt dużych drzew (średnica, przy przekroczeniu której nie wolno było wyciąć własnego drzewa była określona; tak samo powierzchnia chaszczy). Ułatwiała natomiast usunięcie młodszych drzew na własnym terenie. Została jednak źle zrozumiana lub cynicznie wykorzystana. Np. ratusz warszawski szybko usunął szpaler pięknych, starych drzew. Ok. Ludożerka mogła ją źle zrozumieć, ale wygląda na to, że to samo dotyczyło urzędników - którzy przyjęli (na jakiej podstawie?), że po prostu od dziś wolno wycinać drzewa.
Tak i w Kościele - to, co się stało po SV2 nie było zgodne z SV2. Również w sprawie liturgii. Wklejam jeden fragment, ale w zasadzie cały rozdział jest w tym duchu:
Komentarz
Po reedukacji zafundowanej przez alijantów po WW2 był tak pokorny (a może tak sam z siebie? po chrześcijańsku?)
Że Mu to lotto.
Podziwiam faceta.
Góral z Bayernu
Lepszy od Lewego
Radujmy się!
Santo subito!
♰♰♰
👣
🐾
🐾
Nie zauważyłem krytyki, różnica zdań
off Shem
Fajną fotkę redakcja niedzieli.pl wybrała btw
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Warto być na forum exC
Zgrabnie napisane
I pierwsze
I drugie
Może to i była "wspaniała liturgia" (cytując klasyka - kim jestem, żeby to oceniać? no liturgistą na pewno nie - oni w większości też nie), ale czy towarzystwo to lansujące jest wspaniałe, to akurat dzięki takim akcjom zdanie mam wyrobione od dawna.
Śp. min. Szyszko wprowadził słynne lex Szyszko. Była to dobra ustawa. Nie zezwalała ona na wycinkę zbyt dużych drzew (średnica, przy przekroczeniu której nie wolno było wyciąć własnego drzewa była określona; tak samo powierzchnia chaszczy). Ułatwiała natomiast usunięcie młodszych drzew na własnym terenie. Została jednak źle zrozumiana lub cynicznie wykorzystana. Np. ratusz warszawski szybko usunął szpaler pięknych, starych drzew. Ok. Ludożerka mogła ją źle zrozumieć, ale wygląda na to, że to samo dotyczyło urzędników - którzy przyjęli (na jakiej podstawie?), że po prostu od dziś wolno wycinać drzewa.
Tak i w Kościele - to, co się stało po SV2 nie było zgodne z SV2. Również w sprawie liturgii.
Wklejam jeden fragment, ale w zasadzie cały rozdział jest w tym duchu: