No co, wspomnienia o niejakim Przybysławie Hippe pojawiają się przez całą książkę. Pomijając orientację rzeczonego, to jedyny znany mi (z realu czy literatury) przypadek Niemca o obodrzyckim imieniu. Zawzięte plemię.
Po tej histerii z pożyczaniem ołówka od kirgiskiego kolegi który/a/e okazał się w przyszłości madam Szosza zlustrowalem autora i mój homofobiczny z lekka nos mnie nie zawiódł choć w sumie się lekko zawiodłem
los napisal(a): No co, wspomnienia o niejakim Przybysławie Hippe pojawiają się przez całą książkę. Pomijając orientację rzeczonego, to jedyny znany mi (z realu czy literatury) przypadek Niemca o obodrzyckim imieniu. Zawzięte plemię.
W ogóle imiona są fajnie ogarnięte. Mnie zaimponował wuj James. Zastanawiam się, jak oni to wymawiali.
Normalnie. Hamburg jako miasto handlowe był międzynarodowy a Niemcy także wtedy byli pawiem narodów i papugą i uwielbiali nadawać dzieciom obce imiona. Z wyjątkiem oczywiście imion polskich i czeskich.
Jake dziś mojej siostrze z rana te dekonstrukcję sprzedała to mnie rzekła, że kogo jak kogo ale mnie o taki gejdar nie podejrzewała i żebym jej wincyj wspomnień z młodości w nie psowała.
Tagże, nawywijaliscie panowie na gruncie literackim snadnie
Polecam międzynarodowości owe opowieści Maroia Szandora O patrycjuszach, a zwuaszcza jego dzienniki. O odchodzeniu I szlachetnym spleenie, o nieuchronne. Polecam
los napisal(a): Normalnie. Hamburg jako miasto handlowe był międzynarodowy a Niemcy także wtedy byli pawiem narodów i papugą i uwielbiali nadawać dzieciom obce imiona. Z wyjątkiem oczywiście imion polskich i czeskich.
Znam Niemca o imieniu Bolko. Ale on powojenny jest.
Przedwojenni też byli, choćby Bolko von Richthofen. Z tych Richthofenów. Śląska szlachta niekiedy nadawała synom piastowskie imiona. Natomiast nie zetknąłem się nigdy z czeskim imieniem u Niemca a przecież w historii nie było narodów tak splecionych. Zawzięte plemię.
Ovaj, kedym napisał, że literaturkie noblosko czytać bendem, pytali mnie Koledzy, czy Tokarczuk mianowicie Olgę. A ja Tomasza Człowieka akurat czytałem.
Dzisiej zasię dowiedziałem się, że pani Olga wypchnęła ostatnio następujący inkvnabvł:
Pisze o tem zły człowień:
Tym jest po części „Empuzjon”. „Horror przyrodoleczniczy” (jak brzmi podtytuł powieści) nie jest naturalnie frontalną polemiką z „Czarodziejską górą” Tomasza Manna ani próbą sprostania jej, jak chcieliby naiwni i nieżyczliwi Tokarczuk pierwsi czytelnicy. Naturalnie, opowieść o sanatorium przeciwgruźliczym na Dolnym Śląsku w przededniu pierwszej wojny światowej odwołuje się do napięć i typów ludzkich obecnych w wielkiej panoramie Manna – przede wszystkim jednak po to, by je szyderczo przekosić, ironicznie unieważnić, pokazać, jak dalece w sto lat później nie da się napisać takiej powieści.
Tym, co rzuca się w oczy przede wszystkim, jest wszechobecny, ostentacyjny, można by niemal uznać, że – jak na Tokarczuk – deklaratywny mizoandryzm „Empuzjonu”. Autorka tej klasy bez trudu mogłaby nakreślić drwiące, demaskatorskie czy szydercze portrety mężczyzn w sposób zniuansowany, operując światłocieniem. W miejsce tego wybiera karykaturę, podstarzali i chorowici jegomoście, zaludniający pensjonat i dom zdrojowy są nieodmiennie odrażający i żałośni.
Wypowiedziałabym się ale nie czytałam, zaczęłam ale ok 75 strony poległam, nie zmogłam, nie przebrnęłam, nie dałam rady, zęby odmówiły zaciskania się w uporze...
Do najważniejszych powieści Pontoppidana należą Det forjættede land („Ziemia obiecana”, 1891–1895), epicki, lekko autobiograficzny Lykke-Per („W czepku urodzony”, 1898–1904) oraz De dødes rige („Królestwo umarłych”, 1912–1916).
Kolo porównuje to do Tomasza Człowieka i do Tołstojewskiego, a więc jest przynajmniej jeden człowień, który to ceni:
Wreszcie przeczytać coś ponownie bez zamiaru utyskiwania, taka była myśl, kiedy wzięłam do ręki ponownie "Lykke Per" Henrika Pontoppidana, po raz trzeci w życiu, po raz drugi po duńsku, pozostałe lektury były 15, 16 lat temu. I nawet gdyby ktoś chciał zrecenzować tę gigantyczną powieść w pigułce, to staje przed zadaniem niemal nie do pokonania, bo pod względem obfitości myśli i wielkości konstrukcji można ją porównać z wielkimi dziełami Dostojewskiego, Tołstoja czy Tomasza Manna itd.
Przetłumaczono z www.DeepL.com/Translator (wersja darmowa)
Wie kolega, dużo papieru w historii poplamiono i samo przeglądanie tego zajęłoby wiele czasu nie mówiąc o próbach odcyfrowania. Dlatego czeba korzystać z preselekcji dokonanej przez znajomych. Idzie, że o istnieniu pana Pidana z Pontonu wszyscy oni dowiedzieli się od kolegi. Ale natychmiast zapomnieli.
Komentarz
Teraz np. Kossak czytam Szcucką Zofię y daje ona radę. Jako haust świeżego powietrza po zatęchłej tekturze, na którą myszy szczały.
=D>
Dossskonałe.
Kohammmm.
Nieźle dekonstrukcje muszę wrócić i sztachnąć się tektura waniającą myszami ubogacona w nowe konteksty.
Kto wie może i Klima Samgina trza jeszcze raz.
Tagże, nawywijaliscie panowie na gruncie literackim snadnie
O patrycjuszach, a zwuaszcza jego dzienniki. O odchodzeniu
I szlachetnym spleenie, o nieuchronne.
Polecam
Nie je to trylogia.
Ovaj, kedym napisał, że literaturkie noblosko czytać bendem, pytali mnie Koledzy, czy Tokarczuk mianowicie Olgę. A ja Tomasza Człowieka akurat czytałem.
Dzisiej zasię dowiedziałem się, że pani Olga wypchnęła ostatnio następujący inkvnabvł:
Pisze o tem zły człowień: https://tygodnik.tvp.pl/65368620/dziwne-powiesci-polskie
Uwielbiam ironię, do krwi miażdżącą miętkie tkanki, ba wręcz strukturę naruszającą zembem swym kości. Zaznaczyłem kurwysą odpedni fragment, tak?
Długa, ale można słuchać na 1.75x albo 2x. Sam kanał też polecam.
Siemion Jobla jeszcze nie ma, ale jeszcze parę takich powieści i będzie.
https://mobile.twitter.com/grafzero2/status/1613125606312673287