Jak to od zarania dziejów w kryzysach, wojnach i klęskach żywiołowych - jedni nieomal padają, a inni mają rekordowe przychody.
A finanse państwa w takich warunkach to rzecz ważna, nieomal fundamentalna dla przetrwania. Niesamowicie trudno jest określić granicę między sanitarnym zamykaniem aktywności, a utrzymywaniem niezbędnych działów gospodarki.
Oczywiście coby nie zrobić, zawsze znajdą się jojczące marudy, którym nigdy nic nie pasuje.
za polsatnjus ... GIS przedstawił dane o zagubionych przypadkach. ... Michał Roglaski, analityk-amator, na podstawie swoich wyliczeń twierdzi, że uwzględniając zgubione przypadki, współczynnik zachorowań wzrósł; 11 listopada rekord miał wynosić ponad 30,4 tys. zakażeń; MZ raportowało wówczas o ponad 27 tys.; Narodowa kwarantanna miała być wprowadzona po przekroczeniu 30 tys. dobowych zakażeń.
no dobra, ale takie zagubione wyniki są pewnie codziennie, wiec w sumie to że ministerstwo bazuje na tych niezagubionych to jest jakiś stały trend i głupio teraz go zmieniać i bazować na zagubionych....
kulawy_greg napisal(a): no dobra, ale takie zagubione wyniki są pewnie codziennie, wiec w sumie to że ministerstwo bazuje na tych niezagubionych to jest jakiś stały trend i głupio teraz go zmieniać i bazować na zagubionych....
idzie o coś innego: o próg 30.000 zakażeń dobowo, za którym ma być całkowity lockdown...
kulawy_greg napisal(a): , a tu tylko skok z 27 do 30 tysięcy?
No ale ten próg był oparty o liczbę niezagubionych chorych, więc z taką liczbą powinien być porównywany. Gdyby przy ustalaniu progu już były znane liczby zagubionych to pewnie by go ustalili na 35 tysięcy. ::PP
Zgubione głosy - źle zgubione testy - dobrze, zawsze się gubi
Trochę żart, ale jednak sytuacja, w której masowo gubi się brakujące testy jest niepokojąca. Zwłaszcza jakby to zrobiono celowo.
Niemniej jednak zwracam uwagę na coś innego... otóż ile to jest bezobjawowych itd. Porównując polskie statystyki to tego nie określimy, ale zachodnie już tak. Wiosną wykresy zachorowań były niższe niż teraz, ale śmierci już na odwrót. Mówię zwłaszcza o tych krajach, gdzie było naprawdę ciężko, Włochy, Hiszpania, Belgia, Francja. Nasze jesienne krzywe przypominają zachodnie - ale te z jesieni, a nie z wiosny. Co za tym idzie, u nas statystyki nie są zaniżone w porównaniu do zachodnich aktualnych. Zaniżone były zachodnie na wiosnę... albo wirus był dużo groźniejszy na wiosnę.
Ale coś tam wiemy. Np. była grupa osób, które nie negując istnienia epidemii i tego, że na wiosnę Polska przeszła przez pandemię suchą stopą, mówiły, że to wcale nie dzięki lockdownowi. A czemu? A bo Polacy są odporni genetycznie, a przynajmniej dzięki szczepionkom na gruźlicę. Że nie mają takiego rodzinnego wielopokoleniowego stylu życia jak Hiszpanie czy Włosi. Że Polska to zadupie i nie ma lotów do Wuhan. Że to społeczeństwo samo trzyma dystans i jest odpowiedzialne itd. itp. Magicznie wszystkie te samoczynne, "niezależne od obostrzeń rządu" czynniki przestały działać na jesień, a wzrost zachorowań zatrzymał się dopiero jak znów wprowadzono obostrzenia.
robert.gorgon napisal(a): Gdyby nie narodowy lockdown Szumowskiego, mielibyśmy apokalipsę?
!!!
Biorąc dodatkowo pod uwagę, że nasza tzw. "ochrona zdrowia" była (i w sumie częściowo pozostała) na poziomie znacznie niższym od takiej - dajmy na to - włoskiej (organizacyjnie, personalnie, sprzętowo, wydajnościowo itd.) - to tak. Gdyby Szumowski spóźnił się z decyzjami o jakieś 2-3 tygodnie, byłby armageddon. A później - jako społeczeństwo - uwierzyliśmy we własną zarąbistość, a naszego głównego dobroczyńcę sprowadziliśmy do poziomu krętaczy i złodziei.
robert.gorgon napisal(a): Gdyby nie narodowy lockdown Szumowskiego, mielibyśmy apokalipsę?
!!!
Biorąc dodatkowo pod uwagę, że nasza tzw. "ochrona zdrowia" była (i w sumie częściowo pozostała) na poziomie znacznie niższym od takiej - dajmy na to - włoskiej (organizacyjnie, personalnie, sprzętowo, wydajnościowo itd.) - to tak. Gdyby Szumowski spóźnił się z decyzjami o jakieś 2-3 tygodnie, byłby armageddon. A później - jako społeczeństwo - uwierzyliśmy we własną zarąbistość, a naszego głównego dobroczyńcę sprowadziliśmy do poziomu krętaczy i złodziei.
A jaki polski przywódca polityczny czy inny nie został przez rodaków opluty? Już od dłuższego czasu jest moda na charchanie na Piłsudskiego, a ostatnio dostąpił tego "zaszczytu" św. Jan Paweł II-gi
Komentarz
A finanse państwa w takich warunkach to rzecz ważna, nieomal fundamentalna dla przetrwania. Niesamowicie trudno jest określić granicę między sanitarnym zamykaniem aktywności, a utrzymywaniem niezbędnych działów gospodarki.
Oczywiście coby nie zrobić, zawsze znajdą się jojczące marudy, którym nigdy nic nie pasuje.
Gdybyz jeszcze placili podatk w Pl
Juz ja widze tą 1 os/ 15 m2
tarcze i pomoce kosztują, zasiłek opiekuńczy dla rodziców małych dzieci też
choć dodruk pono nie
Inny w stanie ciężkim walczy w szpitalu +++
"Będzie pandemia również rozpaczy, kto żyje w komforcie nie wytrzyma tego"
Krótki fragment, 2:20
https://youtu.be/c3Q5wIUMV9I
... GIS przedstawił dane o zagubionych przypadkach.
...
Michał Roglaski, analityk-amator, na podstawie swoich wyliczeń twierdzi, że uwzględniając zgubione przypadki, współczynnik zachorowań wzrósł;
11 listopada rekord miał wynosić ponad 30,4 tys. zakażeń;
MZ raportowało wówczas o ponad 27 tys.;
Narodowa kwarantanna miała być wprowadzona po przekroczeniu 30 tys. dobowych zakażeń.
polsatnews .pl/wiadomosc/2020-11-23
Sumy spływające z laboratoriów są inne niż suma sum w ministerstwie.
Będzie blokada na info z Sanepidu
Wszystko mądrość z Warszawy i że strony rządowej tylko do pobrania.
o próg 30.000 zakażeń dobowo, za którym ma być całkowity lockdown...
Gdyby przy ustalaniu progu już były znane liczby zagubionych to pewnie by go ustalili na 35 tysięcy. ::PP
zgubione testy - dobrze, zawsze się gubi
Trochę żart, ale jednak sytuacja, w której masowo gubi się brakujące testy jest niepokojąca. Zwłaszcza jakby to zrobiono celowo.
Niemniej jednak zwracam uwagę na coś innego... otóż ile to jest bezobjawowych itd. Porównując polskie statystyki to tego nie określimy, ale zachodnie już tak. Wiosną wykresy zachorowań były niższe niż teraz, ale śmierci już na odwrót. Mówię zwłaszcza o tych krajach, gdzie było naprawdę ciężko, Włochy, Hiszpania, Belgia, Francja. Nasze jesienne krzywe przypominają zachodnie - ale te z jesieni, a nie z wiosny. Co za tym idzie, u nas statystyki nie są zaniżone w porównaniu do zachodnich aktualnych. Zaniżone były zachodnie na wiosnę... albo wirus był dużo groźniejszy na wiosnę.
Ale coś tam wiemy. Np. była grupa osób, które nie negując istnienia epidemii i tego, że na wiosnę Polska przeszła przez pandemię suchą stopą, mówiły, że to wcale nie dzięki lockdownowi. A czemu? A bo Polacy są odporni genetycznie, a przynajmniej dzięki szczepionkom na gruźlicę. Że nie mają takiego rodzinnego wielopokoleniowego stylu życia jak Hiszpanie czy Włosi. Że Polska to zadupie i nie ma lotów do Wuhan. Że to społeczeństwo samo trzyma dystans i jest odpowiedzialne itd. itp.
Magicznie wszystkie te samoczynne, "niezależne od obostrzeń rządu" czynniki przestały działać na jesień, a wzrost zachorowań zatrzymał się dopiero jak znów wprowadzono obostrzenia.
Gdyby Szumowski spóźnił się z decyzjami o jakieś 2-3 tygodnie, byłby armageddon.
A później - jako społeczeństwo - uwierzyliśmy we własną zarąbistość, a naszego głównego dobroczyńcę sprowadziliśmy do poziomu krętaczy i złodziei.
Gdyby Szumowski spóźnił się z decyzjami o jakieś 2-3 tygodnie, byłby armageddon.
A później - jako społeczeństwo - uwierzyliśmy we własną zarąbistość, a naszego głównego dobroczyńcę sprowadziliśmy do poziomu krętaczy i złodziei.
A jaki polski przywódca polityczny czy inny nie został przez rodaków opluty? Już od dłuższego czasu jest moda na charchanie na Piłsudskiego, a ostatnio dostąpił tego "zaszczytu" św. Jan Paweł II-gi