Skip to content

Fajny kanał widziałem

11112131416

Komentarz

  • @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):

    źle jest dla dyskusji, jeśli zamiast (nie obok, zamiast) krótkiej, zwięzłej odpowiedzi rzucamy na odczepne jakiś filmik. Zwłaszcza jeśli to jest filmik, w którym strona wizualna czy dźwiękowa, ale pozawerbalna nie istnieje, a chodzi jedynie o przekazanie kilku zdań. Dlaczego? Po pierwsze, zazwyczaj filmik zawiera znacznie więcej niż odpowiedź na pytanie rozmówcy. Np. wrzucane są niekiedy odcinki godzinne czy dłuższe.

    Oi tak, oi tak.

    Obyczaj każe streścić w kilku zdaniach, OCB w danym filmiku. I jeśli mię to zainteresuje to może niechętnie spojrzę.

    Wogle, ludzie lubią dużo pieprzyć na nieważne tematy, a jak temat ważny, to się rozwodzą nad nieważnymi szczegółami. Jeśli to jest na piśmie, to jeszcze pół biedy, bo można przelecieć zwrokiem i wyłapać co istotne. Ale godzinna pogadanka o szerokim wachlarzu zagadnień? Hospody pomyłuj!

    Dam ja przykład. Przykładowo, jest taka sieć sklepów Żabka. I okazuje się, że być ajentem czy też franczyzobiorcą tej Żabki to bardzo wujowaty interes. <----- W tych dwóch zdaniach przekazałem wszystko, co interesuje mnie w kwestii Żabki i nieprawości jej.

    A teraz, w gorącej dyskusji nad żabkoznawstwem, wrzucam poniższe:

    Genialny tytuł, powiedzmy sobie. Ale słuchać trosk tej pani półtory godziny? E.

    Ja to w ogóle się zastanawiam, czy to, że zamiast coś napisać ci wszyscy goście kręcą filmy dlatego, że uważają, iż ich słuchacze nie umią czytać, czy dlatego, że sami nie umią pisać.

    Ale oczywiście słowo pisane rządzi.

  • @Motes powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):

    @Motes powiedział(a):
    To zupełnie jak z forumkami, na których nadymacze poza czynną polityką nadymają się, o niczym nie wiedząc.

    Rokita chciał być premierem, ale mu nie wyszło.
    Myślę, że wielu forumowiczów po prostu nie chciałoby być politykiem. Niekoniecznie dlatego że się nie znają, może właśnie dlatego że się znają.

    A co to ma do rzeczy?

    Mędrzec napisał:

    Dwadzieścia lat jest poza czynną polityką. Nic nie wie, najwyżej konfabuluje.

    Pierwsze zdanie, zdaje się, nie jest tutaj ornamentem, tylko podstawą do wyprowadzenia wniosku w drugim zdaniu. I nie ma tu nic o premierostwie i błędnych decyzjach politycznych, tylko prosta zależność: Rokita jest ileś tam lat poza czynną polityką, więc nic nie wie, najwyżej konfabuluje. Wśród użytkowników forumka chyba nie ma w ogóle czynnych polityków, a mają dużo do powiedzenia o polityce i perfekcyjnie czytają w duszach i umysłach polityków.

    Tacy sami nadymacze i konfabulanci jak Rokita.

    Ale że czytanie w internetach jest mniej czasochłonne od oglądania „gadających głów” – o tych przewagach słowa pisanego nad mówionym sam chyba pisałeś w innym wątku – to i poświęcenie chwili na forumkowych nadymaczy i konfabulantów aż tak nie uwiera. Czas, który trzeba by było poświęcić na wysłuchanie tego grzyba, można przeznaczyć i na forum, i na oglądanie robaków w terrarium, i na zjedzenie zupy.

    Ok, poukładajmy.
    Przede wszystkim, @Los to @Los, a ja to ja. On ma swoje zdanie i ja mam swoje - możemy się zgadzać, ale żaden z nas nie będzie "rezonatorem" drugiego, oj nie.

    Więc: twierdzenie "tylko ludzie, którzy są aktualnie w polityce, mają o niej pojęcie" z mojej strony nie padło. Na ile czytałem uważnie wątek, w ogóle nie padło, jedno zdanie @Losa brzmi podobnie, choć inaczej.
    Moim zdaniem jak ktoś jest aktywnie w polityce, to z jednej strony może mieć insajderskie newsy (których my nie mamy - choć czasem mamy, ale o tym będzie niżej), z drugiej jest osobiście zainteresowany, a to mocno zaciemnia zarówno pojmowanie (patrzy przez własne interesy), jak i przekaz (siebie pokazuje w lepszym świetle). Więc dla mnie rachunek wychodzi (średnio) na równo. Czynnego polityka warto posłuchać jedynie po to, żeby wiedzieć, co myśli na dany temat, jakie stanowisko popiera, jakiego nie.

    A na czym polega problem z Rokitą?
    Weźmy abstrakcyjny przykład z innej dziedziny. Kolega ogląda piłkę, prawda? Więc wyobraźmy sobie trzech komentatorów. Każdy z nich dzielnie rysuje żółtym mazakiem analizy w pomeczowym studio.
    Pierwszy - nigdy nie był zawodowym trenerem,
    Drugi - był zawodowym trenerem i wszystko przegrał,
    Trzeci - był zawodowym trenerem i dużo wygrywał.

    Dla mnie kolejność, w jakiej są autorytetami będzie 3 - 1 - 2. Dlaczego? 3 jest raczej oczywisty, a co do 1 - 2, 1 może się znać, ale z jakichś względów nie został trenerem. To też nie jest zajęcie dla każdego z przyczyn innych niż brak wiedzy (tak samo jak polityka). Nie sprawdziliśmy tego w praktyce, może być niezła, może nie być. 2 był, sprawdziliśmy co potrafi i wiemy, ile warte są te analizy.
    Rokita to 2, forumowicze 1.

    Teraz co do tej insajderskiej wiedzy. Dziś wiedza insajderska jest znacznie mniej insajderska niż 20-30 lat temu. Jeśli chodzi o sejm, w internecie stenogramy są ze wszystkiego, nawet z komisji. Z poziomu własnego komputera, a nawet komórki można wiedzieć wszystko, ograniczeni jesteśmy tylko czasem. To samo zresztą jest z oficjalnym procesem legislacyjnym, można w szczegółach znać opinie złożone przez każdego. Czego nie wiemy? Co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. Ale to wiedzą i tak jedynie ci politycy, którzy za tymi zamkniętymi drzwiami (np. zarządu jakiejś partii) są. Inni politycy wiedzą tyle, co dowiedzą się od kogoś. Z mediów albo od znajomych. Część forumowiczów może mieć znajomych w polityce, nie wiem, od kiedy Kolega uczestniczy w FForumkach, ale przykładowo Paweł Kukiz, Rafał Ślusarz (były senator PiS), Krzysztof Bosak, Anna Siarkowska też kiedyś pisali na kolejnych FForumkach.

  • Jak ktoś ma naprawdę insajderską wiedzę to się nią nie dzieli bez wyraźnego powodu a już szczególnie nie na forumach.

  • @trep powiedział(a):
    Tutejsi lepiej się znają na polityce od JMR, gdyż już od dawna pisali, że obecna władza nie powstrzyma się przed żadną niegodziwością. Jan Maria wtedy firmował tę władzę, co samo w sobie było niegodziwością. Teraz, gdy już jego los nie zależy od jego wypowiedzi, gdy już jest za późno na cokolwiek, może sobie gadać. I powstaje klasyczna alternatywa: albo wtedy wiedział i nie powiedział, czyli był świnią. Przynajmniej powinien przeprosić. Albo nie wiedział, czyli jest idiotą. To tym bardziej nie ma sensu go słuchać.

    bufon był gnidą i świnią w 1992 r., to czemu miał nie być w 2005?

  • Ale co to znaczy "naprawdę insajderska"? Jak ktoś poznał osobiście jakiegoś polityka i mówi że jest prywatnie jakiś tam, to już trve insajd? A takie wpisy przecież bywały na forumku.

  • @wildcatter1 powiedział(a):
    Jak ktoś ma naprawdę insajderską wiedzę to się nią nie dzieli bez wyraźnego powodu a już szczególnie nie na forumach.

    Czasem się dzieli ale oczywiście nie bezinteresownie, przecieki też są elementem polityki.

  • edytowano 9 October

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):

    Weźmy abstrakcyjny przykład z innej dziedziny. Kolega ogląda piłkę, prawda? Więc wyobraźmy sobie trzech komentatorów. Każdy z nich dzielnie rysuje żółtym mazakiem analizy w pomeczowym studio.
    Pierwszy - nigdy nie był zawodowym trenerem,
    Drugi - był zawodowym trenerem i wszystko przegrał,
    Trzeci - był zawodowym trenerem i dużo wygrywał.

    Dla mnie kolejność, w jakiej są autorytetami będzie 3 - 1 - 2. Dlaczego? 3 jest raczej oczywisty, a co do 1 - 2, 1 może się znać, ale z jakichś względów nie został trenerem. To też nie jest zajęcie dla każdego z przyczyn innych niż brak wiedzy (tak samo jak polityka). Nie sprawdziliśmy tego w praktyce, może być niezła, może nie być. 2 był, sprawdziliśmy co potrafi i wiemy, ile warte są te analizy.

    W telewizji była odmienna opinia na ten temat, bo Jacek Gmoch był wielokrotnie zapraszany jako ekspert. ;)

  • W porównaniu z dzisiejszymi trenerami to wszystko wygrywał.

  • edytowano 10 October

    Występ na Mundialu w 1978 z jakiegoś powodu uznano za "wielką kompromitację", za którą to obwiniono głownie Gmocha i Deynę*. Wielokrotnie czytałem rozkminy, że skoro w 1974-tym i 1982-gim zdobyliśmy 3 miejsce, to w 1978-mym mieliśmy oczywiście "drużynę na mistrza świata".

    *Pamiętam, jak na nowo budowanym wieżowcu, do którego miałem wprowadzić się niedługo wraz z rodzicami namalowano gigantyczny napis "Deyna Szmaciarz".

  • Eeee, ale ty poznaniak jezdeś.

    "Deyna Kazimierz, nie rusz Kazika bo zginiesz.

    Deyna Kaziiiiiiiiiiiiiiiiimierz, nie rusz Kazika bo zgiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiniesz!"

    👣

    🐾
    🐾

  • @MarianoX powiedział(a):
    Występ na Mundialu w 1978 z jakiegoś powodu uznano za "wielką kompromitację", za którą to obwiniono głownie Gmocha i Deynę*. Wielokrotnie czytałem rozkminy, że skoro w 1974-tym i 1982-gim zdobyliśmy 3 miejsce, to w 1978-mym mieliśmy oczywiście "drużynę na mistrza świata".

    *Pamiętam, jak na nowo budowanym wieżowcu, do którego miąłem wprowadzić się niedługo wraz z rodzicami namalowano gigantyczny napis "Deyna Szmaciarz".

    Mniej więcej tak to wtedy wyglądało. Już nawet nie biega o to, że nie strzelił karnego (próbując powtórzyć styl Panenki), ale o to, że najlepszym opisem jego ówczesnej gry był komentarz Ciszewskiego "Deyna, jedno kółeczko, drugie kółeczko" a przeciwnicy już zdążyli się pięknie ustawić w obronie. Deyna był nie do ruszenia a na ławie siedział Boniek, który miał wielki ciąg na bramę.

    Oczywiście awans na mundial (z małą liczbą drużyn w finałach), remis w meczu otwarcia z nazistami, swobodne wyjście z grupy, to są wyniki dziś niemożliwe. Więc zamiast Gmocha raczej Souza byłby tu dobrym przykładem (gdyby go zapraszano).

  • edytowano 10 October

    @Rzchanym

    Już Koledzy odpisali, ale powtórzę - Gmoch miał 5 miejsce na świecie. Miał też sukcesy w lidze greckiej, m. in. parę razy mistrzostwo kraju i półfinał pucharu mistrzów.

    Z racji wieku nie widziałem mundiali z 1974 i 1978, mimo "legendy" 1974 wcale nie oceniam 1978 [edit: gorzej]. Przede wszystkim w 1974 Polska początkowo była lekceważona, co znacznie ułatwiało zadanie. W paru przypadkach miała też po prostu farta.

  • A jednak Gmoch był szmaciarz. Gra skrzydłami była odkryciem, póki nie zorientowano się, jakie jest proste lekarstwo na to. I dziś skrzydłami nikt nie gra, a przynajmniej tak, jak to robiła Polska w latach 70-tych. Kiedy Tunezja po raz 50-ty złapała Polskę w pułapkę ofsajdową, miałem ochotę wsiąść w samolot, polecieć do Argetyny i zabić Gmocha.

  • @MarianoX powiedział(a):
    Występ na Mundialu w 1978 z jakiegoś powodu uznano za "wielką kompromitację", za którą to obwiniono głownie Gmocha i Deynę*. Wielokrotnie czytałem rozkminy, że skoro w 1974-tym i 1982-gim zdobyliśmy 3 miejsce, to w 1978-mym mieliśmy oczywiście "drużynę na mistrza świata".

    *Pamiętam, jak na nowo budowanym wieżowcu, do którego miałem wprowadzić się niedługo wraz z rodzicami namalowano gigantyczny napis "Deyna Szmaciarz".

    Czytam, że ci szmaciarze przegrali z Argentyną i Brazylią. No dziady, dziady...

  • @los powiedział(a):
    A jednak Gmoch był szmaciarz. Gra skrzydłami była odkryciem, póki nie zorientowano się, jakie jest proste lekarstwo na to. I dziś skrzydłami nikt nie gra, a przynajmniej tak, jak to robiła Polska w latach 70-tych. Kiedy Tunezja po raz 50-ty złapała Polskę w pułapkę ofsajdową, miałem ochotę wsiąść w samolot, polecieć do Argetyny i zabić Gmocha.

    Taki kolega nerwowy? Na koniec było i tak 1:0, więc OCB?

  • Trzeba było mieć lat naście i to oglądać.

  • @los powiedział(a):
    Trzeba było mieć lat naście i to oglądać.

    Inne w ów czas sprawy miałem na głowie.

  • edytowano 10 October

    Całe mecze pewnie gdzieś są, ale nie chce mi się odpalać.
    Czytając tamtą historię i oglądając urywki rozumiem zastrzeżenia do Gmocha, choć ich nie podzielam.

    1974 rozbudził nieprawdopodobne oczekiwania. Nie na medal, a na złoto. Górski przeniósł nas z piłkarskiego niebytu do 3 medali, złotego na olimpiadzie i srebrnego na mundialu (tak, za trzeci było srebro. Co zostało Gmochowi? Tylko złoto, jak brazylijskim trenerom. W Brazylii 5. miejsce na świecie to też porażka, choć paradoksalnie mniejsza niż 2. (1950) czy 4. (2014).
    Dodatkowo z kim odpadł? Przegrał z Brazylią i Argentyną, czyli drużynami pokonanymi 2 lata wcześniej. To nic, że jedni i drudzy grali właśnie turniej życia (jedni wyeliminowali drugich fortelem) i że w tamtych czasach w Argentynie lepiej grało im się niż Europejczykom, bo nie lecieli do innego klimatu, większość piłkarzy grała wtedy w kraju pochodzenia.
    Polacy strzelali mniej bramek, w wygrywanych mniej też tracili, czyli grali bardziej rozważnie.
    Więc tak jak przy Michniewiczu, wychodzi że gra jest wizualnie mniej atrakcyjna dla laików. No i wygląd twarzy, też był jaki był.

    Natomiast pisanie, że wszystko przegrał ignoruje oczywiste statystyki.

  • Sport to sport. Tam był jeszcze grający turniej życia Mario Kempes, późniejszy król strzelców. Piękną robinsonadą obronił on strzał Polaka zmierzający do pustej bramki - za to był karny. Piłkę od razu zagrabił, grający wówczas słabo, Kazio i było co było. Ale nigdy wcześniej i nigdy później Polska nie była zaliczana do grona faworytów mundialu. Tylko na tym turnieju.

  • @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    @Rzchanym

    Już Koledzy odpisali, ale powtórzę - Gmoch miał 5 miejsce na świecie. Miał też sukcesy w lidze greckiej, m. in. parę razy mistrzostwo kraju i półfinał pucharu mistrzów.

    Z racji wieku nie widziałem mundiali z 1974 i 1978, mimo "legendy" 1974 wcale nie oceniam 1978 [edit: gorzej]. Przede wszystkim w 1974 Polska początkowo była lekceważona, co znacznie ułatwiało zadanie. W paru przypadkach miała też po prostu farta.

    O Rokicie też można powiedzieć, że coś tam jednak w polityce osiągnął: sześć (!) razy wybrano go na posła, został wpływowym ministrem w jednym z rządów, był wśród założycieli partii, która miała przez parę lat dość istotne znaczenie, większe niż wynikałoby z jej liczebności i popularności, no i przede wszystkim był przewodniczącym "komisji Rokity", której udało się zbadać sto kilkadziesiąt przypadków PRL-owskiego bezprawia, zabójstw dokonywanych przez bezpiekę lub milicję i potem tuszowanych.
    Oczywiście tu wkraczamy na trudne pole decydowania o tym, kto jest człowiekiem sukcesu, a kto nie. Jeszcze trudniejsze jest "przekonwertowywanie" oceniania skali sukcesów z jednej dziedziny na drugą, więc ciężko powiedzieć, czy Rokita osiągnął jako polityk więcej niż Gmoch jako trener.
    Ja w każdym razie spotykałem się z opiniami, że w 1978 r. drużyna była mocniejsza niż cztery lata wcześniej i cztery lata później, a jednak to wtedy udało się zdobyć 3. miejsca, a w 1978 r. nie. Oczywiście klimat mógł zrobić swoje, jak również to, na jakich przeciwników się trafiło.
    Przy okazji pozwolę sobie na kolejny offtop, tym razem... muzyczny. ;) Otóż postrzeganie turnieju jako sukcesu albo porażki miało wpływ na postrzeganie piosenek nagrywanych przy tej okazji. ;) Kojarzony jest "Futbol" Rodowicz i "Co zrobi Piechniczek" Łazuki, natomiast piosenka Jantar z 1978 r. została zapomniana, podobnie jak kawałek zespołu Dwa Plus Jeden z 1986 r. (Ten ostatni moim skromnym zdaniem od strony czysto muzycznej był z nich najlepszy. ;) ).

  • loslos
    edytowano 10 October

    @Rzchanym powiedział(a):
    O Rokicie też można powiedzieć, że coś tam jednak w polityce osiągnął: sześć (!) razy wybrano go na posła, został wpływowym ministrem w jednym z rządów, był wśród założycieli partii, która miała przez parę lat dość istotne znaczenie, większe niż wynikałoby z jej liczebności i popularności, no i przede wszystkim był przewodniczącym "komisji Rokity", której udało się zbadać sto kilkadziesiąt przypadków PRL-owskiego bezprawia, zabójstw dokonywanych przez bezpiekę lub milicję i potem tuszowanych.

    Przede wszystkiem był gwiazdą komisji d/s Rywina czyli gwiazdą polskiej polityki i kandydatem na rozgrywającego. Czery lata później nie istniał. Jak kto traci miliony, nawet jeśli je sam zarobił, to uznajemy go za człowieka sukcesu czy przegrywa?

  • W 2005 r. jedyny raz zagłosowałam na PO. Plułam sobie w brodę już kilka dni po ogłoszeniu wyników i wystąpieniu trzech panów (TUSK, Komorowski i ...?) z informacją, że jednak nie stworzą koalicji PO-PiS i pozostaną opozycją.
    W zasadzie nie dziwiła mnie (nadal nie dziwi) postawa JMR i jego odejście z polityki, zwłaszcza, że dodatkowo postanowiła w niej zaistnieć suodka Nelly.

    Obecnie, pisane przez Jana Marię analizy czytam z zainteresowaniem i często z wnioskami/opisem sytuacji się zgadzam.
    Zupełnie niezależnie, czy jest uważany za człowieka sukcesu, czy przegrywa.

  • Niestety Koleżankę trochę zawiodła pamięć. Rokita odsunął się dopiero w 2007 roku, nie zaraz po ogłoszeniu przez PO, że nie wejdzie w koalicję z PiS-em i rozpoczęciu wojny psychologicznej. Co gorsza nie był biernym obserwatorem, ale przez wiele miesięcy uczestniczył w chamskich i głupich atakach na PiS. Mnie osobiście zapadło w pamięć, gdy me(n)dia głównego nurtu ogłosiły, że jakiś rzezimieszek pchnięty przez innego rzezimieszka to rzekoma ofiara prześladowań prawicy, a co najmniej "dusznej atmosfery", Rokita wygłosił płomienne przemówienie, w którym powielał tę niegodziwą bzdurę, stwierdzając, że "Miejsce Platformy jest dziś przy łóżku anarchisty Maćka, który znalazł się na czarnej liście neonazistów, a następnie został pchnięty nożem przez skinów i neoendeków". Razem z nim pohukiwała Jaruga-Nowacka z SLD, która gadała, że "od czasu objęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość, w Polsce zapanowała atmosfera przyzwolenia na łamanie praw człowieka, na przejawy, agresji, użycie siły, stwarzanie zagrożenia dla życia".

  • Nie przeczę. Nie twierdziłam, że odszedł tuż po wyborach. Wtedy nie śledziłam dokładnie losów bywszych "koalicjantów". W tym JMR. Również nie mam zamiaru bronić jego postawy i wypowiedzi z tamtego okresu.
    Generalnie dla mnie i tak najważniejsze jest, jak się człowiek (nie tylko polityk) zachował w i po kwietniu 2010. Nie wyłapałam ani jednej haniebnej wypowiedzi JMR nt. Smoleńska, ale to oczywiście nie znaczy, że ich nie było. Przecież nie śledzę wszystkiego - prawdę powiedziawszy czytam coraz mniej.
    Felietony Rokity spotykam na portalu "Wszystko co najważniejsze" i z rzadka w dorzeczaku. I zdania na ich temat, póki co, nie zmieniam. Tyle.

  • @Maria powiedział(a):
    Generalnie dla mnie i tak najważniejsze jest, jak się człowiek (nie tylko polityk) zachował w i po kwietniu 2010. Nie wyłapałam ani jednej haniebnej wypowiedzi JMR nt. Smoleńska

    Czyli z przerażeniem schował się w mysią dziurę? To mało.

  • Przecież nie schował się. Jest aktywny, tylko na innym polu.
    A że nadal coś znaczy - o tym świadczy choćby ten wątek.
    Może w przeciwieństwie do Ziemniaka woli nie wypowiadać własnej opinii nt. zamachu. Może faktycznie jest oportunistą. Nie wiem. Z braku danych wolę go nie oceniać.

    Jak już napisałam, nie śledzę pilnie jego wypowiedzi. JMR nie jest moim fanem.
    A już jego droga życiowa i gdybanie, co powinien kiedyś zrobić i co wtedy by osiągnął (sukces???), to już zupełnie nie moja bajka.

    Czytam od czasu do czasu jego opinie bez uprzedzenia i to wszystko.

  • loslos
    edytowano 11 October

    Ja kto nie wypowiada opinii, to też wypowiada opinię. Milczenie też potrafi huczeć w uszach.

  • kiedy słyszę Rokitę, to myślę, że jednak Tusk ma jakąś zasługę - wyrzucenie Rokity z życia politycznego. Jak ten człowiek brzydko zagina dyskusję w jałowość. Takie siedzenie i pogadywanie bez sensu.

  • PS oczywiście ja też pogaduję bez sensu, ale nie jestem politykiem, nie ustawiam się na czele. Mój brak sprawczości nie jest tak groźny jak Rokity.

  • @KazioToJa powiedział(a):
    kiedy słyszę Rokitę,

    Podziwiam. Nie jestem w stanie słuchać żadnych gadających głów.

    jednak Tusk ma jakąś zasługę - wyrzucenie Rokity z życia politycznego. Jak ten człowiek brzydko zagina dyskusję w jałowość. Takie siedzenie i pogadywanie bez sensu.

    To jednak Tusk go wyrzucił? Bo z powyższych wypowiedzi mi wynikało, że Rokita sam się wymiksował, czym zasłużył sobie w opinii co poniektórych na epitet przegrywa ;)

    W jednym całkowicie się zgadzam - jałowe dyskusje do niczego dobrego nie prowadzą.
    EOT

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.