moi dziadkowie kłócili się po niemiecku. Małe mieszkanko, tłumek wnuków, senny dzień i nagle o coś się posprzeczali, niemiecki latał po mieszkaniu. Za chwilę był spokój, przytulaski, śmiech. Z dumą pokolenia widzącego dzieckiem będąc Powstanie Wielkopolskie, nie nauczyli niemieckiego ani dzieci, ani wnuków. No i ponieważ kłócili się po niemiecku, do dziś nie wiemy o co, za to wiemy, że gmiście, rzadko i krótko.
Mie się podobała herstoria z przedwojennego Zakopanego, jak to dwaj panowie jechali saniami i rozmawiali po angielsku. Po jakimś czasie górol: -- Jak panowie fcom, cobym jo nierozumioł, to godojcie pofrancusku, bo jo w Cikago dziesięć lat był!
Komentarz
-- Jak panowie fcom, cobym jo nierozumioł, to godojcie pofrancusku, bo jo w Cikago dziesięć lat był!