Zwycięstwo (na marginesie piłki kopanej)
Zwycięstwo ma trzy składniki: pasja, precyzja i współdziałanie.
Wiele pisaliśmy o problemach z polską pasjonarnością ale z czterdziestu milionów ludzi da się przecież wybrać kilku mniej rozlazłych, pasja albo jej brak to sprawa jednak indywidualna. Gorzej będzie z drugim czynnikiem - Polacy nie zdają sobie sprawy, że zanim nastąpi sukces trzeba 10 lat zapierdalać w dzień i w nocy bez nadziei jakiejkolwiek nagrody. Najgorzej jest ze współdziałaniem. Rozmawiałem z pewnym laureatem nagrody Nobla i dziwiłem się, dlaczego jego współpracownik nie dostał tej nagrody (w końcu pewnie by dostał ale akurat umarł). Tak to jest - odpowiedział mi Myron - na Nobla pracuje cały uniwersytet a nie tylko nominowany uczony. Fischer pracował w banku, o Nobla dla niego się nie starali, bo nie na tym polega ich biznes, a nawet jakby to zrobili, to nie mieli wyrobionych wejść.
Wyobrażacie sobie polski uniwersytet pracujący na nagrodę Nobla dla któregoś ze swoich profesorów?
Wiele pisaliśmy o problemach z polską pasjonarnością ale z czterdziestu milionów ludzi da się przecież wybrać kilku mniej rozlazłych, pasja albo jej brak to sprawa jednak indywidualna. Gorzej będzie z drugim czynnikiem - Polacy nie zdają sobie sprawy, że zanim nastąpi sukces trzeba 10 lat zapierdalać w dzień i w nocy bez nadziei jakiejkolwiek nagrody. Najgorzej jest ze współdziałaniem. Rozmawiałem z pewnym laureatem nagrody Nobla i dziwiłem się, dlaczego jego współpracownik nie dostał tej nagrody (w końcu pewnie by dostał ale akurat umarł). Tak to jest - odpowiedział mi Myron - na Nobla pracuje cały uniwersytet a nie tylko nominowany uczony. Fischer pracował w banku, o Nobla dla niego się nie starali, bo nie na tym polega ich biznes, a nawet jakby to zrobili, to nie mieli wyrobionych wejść.
Wyobrażacie sobie polski uniwersytet pracujący na nagrodę Nobla dla któregoś ze swoich profesorów?
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
I tak do zajebania panie pułkowniku ...
Dlaczego zatem właśnie wygraliśmy Ligę Mistrzów w siatkówce?
Tak, wiem że to sport dużo mniej popularny niż piłka, ale owe cechy narodowe powinny się też pojawić w siatce, prawda? W zasadzie siatka w latach 90tych od piłki się nie różniła, a od 15 lat różni się jak dzień od nocy.
Czemuż to?
Tutaj jest super fajna historia z Bostonu: (wystarczy 2 minuty od 13:50)
Nie ma innego wytłumaczenia.
Gdyby ktokolwiek nie wierzył w powagę wyzwania przypomnę, że medale na olimpiadzie w 21 wiku zdobywały tylko 4 państwa.
W zasadzie jak ja trenowałem siatkówkę, to wg naszego trenera poziom się obniżył (a byliśmy wicemistrzem makroregionu, czyli jednym z 14 najlepszych drużyn w Polsce - mowa o 15 latkach). Kolega z klubu grał w kadrze narodowej. Mimo to moje pokolenie (i ciut starsze) zdobyło wicemistrzostwo świata, i utrzymywało się regularnie w czołówce przez lata. Nawet jeśli zawalili jakiś turniej.
I piłka i siatka ma dobrych a czasem wybitnych zawodników. Natomiast od Lozano zatrudniamy trenerów z najwyższej półki. I nie mamy żadnych oporów przed ich wymianą jeśli tylko coś pójdzie nie tak.
W piłce klęknęliśmy przed Benhauerem, który powinien wylecieć po nieudanym Euro, ale decyzja o jego zatrudnieniu była dobra - awansowaliśmy z pierwszego miejsca mając w grupie Portugalię, Serbię (zawsze niełatwy przeciwnik) i Belgię (tak, wiem to nie ta Belgia ale mimo wszystko to nie byli kelnerzy).
Potem mamy: Smuda, Fornalik, Nawałka, Brzęczek, Sousa. Żaden porządny trener, ale z Nawałką wypaliło - świetnie. Jeden na pięciu.
Podobno nas nie stać na pensję na porządnego trenera. No cóż.
1. Kilka sukcesów sportowych: skoki narciarskie, siatkówka, lekka atletyka.
2. Kilka sukcesów naukowych: zbiory przybliżone i rozmyte, splątanie kwantowe, Libor market model, pewnie kilka wyników w chemii i medycynie, o których nic nie wiem.
3. Dwa sukcesy literackie na literę T i jeden na literę S.
4. Kilka popularnych gier.
5. Okna, krzesła, autobusy, ciopągi.
6. W technologii jedyny sukces to pionowe ustawienie silnika autobusowego.
7. Niesamowity sukces ekonomiczny: dziesięciokrotny wzrost gospodarczy (trzykrotny w wartości nabywczej). To drugi wynik w świecie po Chinach.
Ten ostatni sukces to taki trochę sukces mrówek - nie oparty na sukcesie kilku wielkich światowych firm w rodzaju koreańskich czeboli czy japońskich keiretsu tylko wiele maleńkich ździebełek razem zgromadzonych.
Chyba kojarzenie Polaków z indywidualizmem należy uznać za nietrafne.
No więc nie wiem jak to jest na Uniwersytecie, bo nigdy tam nie pracowałem, ale w firmach, przy dużych projektach jest jak w kłębowisku żmij z zatrzęsieniem krokodyli dookoła.
(żmija - jeżeli to nie ja jestem fetowana i dopieszczana opluję jadem wszystko; krokodyl - wielka paszcza do gadania i zgarniania bonusów, małe rączki do robienia)
Mnie kształtowali anglosasi i niemcy, więc mam inne odruchy.
Mówimy rozumiem o poważnych noblach, czyli odpadają literatura i pokojowa, a ostrożnie bierzemy ekonomiczną.
Więc na szybko sprawdziłem np. z fizyki i chemii - w XXI wieku nie dostał nikt nie tylko z Polski, ale i okolicy. Wszyscy, którzy dostali pracują na "zachodnich" lub ewentualnie japońskich uniwersytetach. Zdarza się, że są z jakichś biedniejszych krajów (Turcja, Rumunia), ale wtedy bez wyjątku pracują w zachodnich jednostkach. Zobaczcie sobie, jakie tam mają zaplecze, a jakie jest u nas czy w Turcji, bez porównania. Nie wiem, co te noble miałyby udowadniać - dla mnie tyle, że tam więcej kasy i bardziej na poważnie idzie w nauce.
Mimo różnic w znaczeniu i siły, mechanizmy działają dokładnie te same. Mentalność Polaków w siatce nie przeszkadza, ale nie masz pomysłu dlaczego. A jeśli masz - konkrety proszę. A nie "domyśl się".
Znaczy się, myślę że jak panowie już chcą chcieć, to dużo w sumie mogą mieć.
I podoba mi się kwestia stosunków na linii związek-trener. Tak, zatrudniamy najlepszych selekcjonerów w siatkówce. Nie, nie zatrudniamy najlepszych trenerów w piłeczce.
Bym się skupił na tej ostatniej sprawie, a nie na demonach, które pożerają Polskę od czasów bitwy pod Połtawą.
Śmiem twierdzić że mistrzostwa świata są równie poważne, a to że jeszcze nie mamy medalu, nie oznacza, że jest na nich wyższy poziom. Spokojnie - utrzymując się na topie, to kwestia czasu.
I tym się to różni od piłki - kiedy jedziemy na olimpiadę w siatę, nie widzę jakichś oczywistych błędów trenerów. Można się było zastanawiać nad wyrzuceniem Kurka, tylko akurat tak się stało że mimo to zostaliśmy mistrzem świata.
Kiedy jedziemy na turniej w nogę, nagle zmieniamy ustawienie, mieszamy składem i zaskakujemy samych siebie. Czemu? Bo mamy słabych trenerów. Za wyjątkiem Nawałki, który jednak za drugim razem również popełnił podstawowy błąd, a mianowicie zarżnął fizycznie drużynę tuż przed pierwszym meczem.
Jeśli nie postawimy na poważnego trenera (nie wiem czy się w Polsce uda drugi Nawałka), który rozumie specyfikę pracy z reprezentacją, i nie będzie mieszał ze wszystkim, tylko się szybko zdecyduje na coś i najwyżej będzie wprowadzał korekty - to będzie nadzieja. Tak sukces odniósł Nawałka właśnie - drużyna grała to, czego nauczyła się w eliminacjach, tym samym składem z grubsza - tzn modyfikowanym ewolucyjnie a nie rewolucyjnie. I tyle.
Ktoś niedawno napisał, że przyjechać z Polski dzisiejszej w lata 80., to jak na Marksa trafić. Ba, Machulski cały film o tym nakręcił.
A, jeszcze zapisaliśmy się do Wujni i do Naty. Amerykanie znieśli nam wizy i przysłali żołnierzy.
Przede wszystkim to nie mentalność nam przeszkadza w osiąganiu sukcesu - czego dowodem siatkówka.
Wcale nie jest łatwiej być w topie siatki, czy mieć czołowych siatkarzy świata - nie ma co deprecjonować sukcesów siatki.
Dlatego, że w siatce stać nas na trenerów z najwyższej póki i nie boimy się takich zatrudniać. Dotyczy klubów i reprezentacji, ale w piłce głónie chodzi o reprezentację.
Piłkarzy mamy - chyba zgoda co do tego - tylko nie ma kto ich poskładać. Nawałce się udało i ugrał to, co mógł ugrać, zanim nie zrobił oczywistego błędu.
Jakoś nie przeszkadza im mentalność w sukcesach w klubach - no ale tam są odpowiednio do predyspozycji poustawiani, i oczywiście zgrani z kolegami, więc grają szybciej a czasem na pamięć.
Inne reprezentacje potrafią się zgrać na tyle, żeby grać szybko, na pamięć, wieloma wariantami a nie powtarzalnymi schematami. My nie umiemy w kadrze, piłkarze potrafią w klubach. Nawałka potrafił na Euro - oto przykład:
Obecnie nie potrafimy nawet cienia tego co wtedy.
Czyja to wina, jeśli nie selekcjonerów?
Problem w tym, że świat oczekuje absolutnego topu, we wszystkim. Zachód w piłkę nożną rzucił najlepsze co ma. Gigantyczne pieniądze, organizację, systemy zarządzania, marketing, lata doświadczeń w kształceniu młodzieży. Nie ma innej takiej dyscypliny, no może poza 3 głównymi sportami amerykańskimi, ale w tym przypadku świat po prostu olał, nawet nie podjął rękawicy, koncentrując się tylko na piłce nożnej.
Piłka nożna to tak gigantyczne wyzwanie, że nawet Amerykanie (albo Chinole) nie są w stanie sprostać, bo tu mało że potrzebny jest wielki nakład wszystkiego to jeszcze i czas. A w np. taką siatkówkę, w sporcie których u nich nie istniał praktycznie, zainwestowali przed jedną z Olimpiad u siebie i zdobyli złoto.
Ja nie oczekuję cudów. Nie oczekuję nawet wyjścia z grupy. Ja liczę że zaprezentujemy że potrafimy grać jako drużyna.
Na Euro 2016 równie dobrze mogliśmy z grupy nie wyjść - naprawdę męczyliśmy się z Irlandią północną i mógł być, przy odrobinie pecha remis. Ukraina stworzyła więcej sytuacji od nas - ten mecz mogliśmy przegrać. Ze Szwajcarią to na pewno byśmy przegrali, gdyby na bramce stał Szczęsny a nie Fabiański - on tam cudów dokonał, podobnie zresztą jak z Portugalią.
Nie zmienia to jednak faktu, że drużyna grała, walczyła i patrzyło się z przyjemnością jak gra, a nie zgrzytając z bólu zębami z besilności.
Gdybyśmy wygrali ze Słowacją wczoraj, nadal miałbym wrażenie że nasza drużyna nie potrafi grać - koszmarne błędy w obronie, zero pomysłu w ataku pozycyjnym, prawie nieaktywne skrzydła, wszystko przez środek, rekordowa liczba piłek do tyłu. W tym jest problem, a wyniki to tylko tego konsekwencja.