Teraz ciuchy już w przystępnych cenach, rowerowe może niekoniecznie ale nie muszą być ściśle rowerowe - bielizna termiczna da radę. I jest uniwersalna, można na rower, można pobiegać, można na spacer.
A jeszcze dopowiem dlaczego post przerywany, pod warunkiem że nie jemy ogólnie ponad miarę, połączony z wysiłkiem fizycznym rano - może być spacer, rower, im dłuższy tym lepszy ale nie musi być wcale ciężki, nie trzeba koniecznie biegać, jest najskuteczniejszy w odchudzaniu.
Otóż jeśli ostatni posiłek zjemy ok. 18-19 a następnego dnia najpierw robimy jakiś "trening" (wystarczy że żwawo maszerujemy do pracy kilka przystanków zamiast je przejechać, co trwa 30 minut a serce zaczyna szybciej bić) to zaczynamy spalać energię której jest mało w mięśniach bo ostatni posiłek zjedliśmy przecież 12 godzin temu.
To zmusza organizm do pozyskania energii z zapasowego tłuszczu. Jeśli wątroba nie jest zatruta alkoholem z poprzedniego wieczoru (przypominam że aby spowolnić wątrobę wystarczy standardowy drink a to jest ilość alkoholu zawarta w małym piwie, małym kieliszku wina lub jednym małym kieliszku wódki) to ten proces przebiega optymalnie i chudniemy, to wszystko.
@Przemko powiedział(a):
Przypadkiem znalazłem kilka fotek grubasów którym pedałowanie przypadło do gustu i w efekcie schudli.
Ten pan w dwa lata 60 kg:
Ten ze 130 zjechał na 78:
A ten ze 105 na 75:
Ogólnie widzę że masa przeciętnego amatora kolarstwa który jeździ nie tylko w weekendy to tak ok. 75-78 kg przeważnie, wygląda że to jest przeciętna masa przeciętnego Polaka płci męskiej bez nadwagi.
@Przemko napisał:
... z jaką organizm może spalać tłuszcz,
jeśli tracimy wagę szybciej tzn. że wydalamy wodę
???
Ponieważ 'spalanie' tłuszczu to JEST wydychanie właśnie wody przez płuca!
W tkance tłuszczowej zmagazynowany jest trójgliceryd, czyli cząsteczka złożona z glicerolu oraz kwasów tłuszczowych.
Przy ujemnym bilansie energetycznym z tkanki tłuszczowej wyciągany jest trójgliceryd i rozłożony na te wymienione dwie cząsteczki.
I dalej - kwas tłuszczowy trafia do mięśni, gdzie w mitochondriach komórek jest 'spalany', a glicerol na końcu drogi rozkładania, wydychany jest z płuc w postaci wody & dwutlenk węgla.
Powinno być: "... to znaczy, że za mało pijemy wody", bo te wydalanie wody to pot podczas ćwiczeń.
@Przemko napisał:
... z jaką organizm może spalać tłuszcz,
jeśli tracimy wagę szybciej tzn. że wydalamy wodę
???
Ponieważ 'spalanie' tłuszczu to JEST wydychanie właśnie wody przez płuca!
W tkance tłuszczowej zmagazynowany jest trójgliceryd, czyli cząsteczka złożona z glicerolu oraz kwasów tłuszczowych.
Przy ujemnym bilansie energetycznym z tkanki tłuszczowej wyciągany jest trójgliceryd i rozłożony na te wymienione dwie cząsteczki.
I dalej - kwas tłuszczowy trafia do mięśni, gdzie w mitochondriach komórek jest 'spalany', a glicerol na końcu drogi rozkładania, wydychany jest z płuc w postaci wody & dwutlenk węgla.
Powinno być: "... to znaczy, że za mało pijemy wody", bo te wydalanie wody to pot podczas ćwiczeń.
Chodziło mi o to, że są metaboliczne granice prędkości chudnięcia, jeśli je przekraczamy tzn. że najpewniej się odwadniamy mówiąc wprost.
@posix powiedział(a):
Hehe, ja za covidu pierwszego roku do pracy ( 18km w jedną stronę ) rowerem dymałem całą zimę. Aczkolwiek trzeba się ciuchami obkupić, Więc trochę wydatek rośnie. Ale za to człowiek się czuł lepiej niż ukiszony w masce 1h w autobusie,
Jedyny problem jak się zrobi lód na ścieżkach rowerowych, albo mocno napada i nie odśnieżą. Czasem było grubo.
-10 potrafiło dać w kość.
Też jeżdżę do pracy na rowerze cały rok (choć tylko kilka kilometrów) i zauważyłem negatywne zmiany jak mieliśmy tymczasowe biuro 3 km od domu, jakoś masa sama zaczęła przybywać.
Co do zimowej jazdy, to najfajniej było w FInlandii, choć akurat trafiliśmy na "ciepłą zimę", więc temperatury spadały tylko do -25 stopni. Lód najgorszy na wiosnę, jak w dzień topnieje a w nocy zamarza, czasem nawet opony z kolcami nie dawały rady.
Waga zeszła do 80 kg, 25 kilo zrzuciłem. Październikowa gwałtowna zmiana pogody na chłodniejszą dała się we znaki, całe życie było mi ciepło, od 1995 biorę regularnie zimne prysznice, Ola też lubi chłodno w domu, okna otwarte, nie byłem nigdy typem zmarźlaka - no i już jestem, jest mi ciągle zimno, dopiero w tym tygodniu jakoś mi się poprawiło, oswoiłem się chyba.
W sierpniu i wrześniu nie jeździłem prawie autem, w październiku po dłuższej przerwie zauważyłem że coś mnie uwiera w tyłek, myślałem że po prostu siedzę na czymś, dzieci może coś zostawiły na fotelu w samochodzie. Bliższe oględziny doprowadziły mnie do wniosku, że to co mnie uwiera to moja własna kość ogonowa, jeśli się garbię to tyłek chudszy niż wcześniej zaczepia tą kością o siedzisko, w pracy też ale na krześle się rzadko garbię więc nie zauważyłem wcześniej.
Bardzo koledze gratuluję, sam kilka lat temu przechodziłem przez podobny proces odchudzania więc wiem z czym to się wiąże, choć nie z aż tak spektakularnymi rezultatami jak kolega.
Będę więc czytał z ciekawością dalsze sugestie w temacie utrzymania prawidłowej masy ciała
Dziękuję, zrzucam tyle ile trzeba, w zasadzie samo spada ja tylko żyje jak powinien od zawsze - bez przejadania się, plus ruch i to cała tajemnica. Myślę że odstawienie alkoholu było kluczowe bo to był główny rozleniwiacz. W sumie teraz mogę już pić ale jem między 10 rano a 18 wieczorem więc nie ma kiedy.
Ludzie mówią "już wystarczy" co jest irytujące gdy sami są wyraźnie szczuplejsi - ale rozumiem, taka zmiana w krótkim czasie bardzo dziwi, niektórzy pytają wprost czy ze zdrowiem wszystko ok i też to rozumiem.
Najważniejsze że zrobiłem to bez żadnej diety, nie muszę z niczego wychodzić, obawiać się że przytyję, normalnie żyję niczego sobie nie odmawiając (w sensie produktów żywieniowych, bo wiadomo że zawsze można więcej czegoś zjeść). W tym tygodniu przez pogodę, przeziębienie i sprawy prawie nie jeździłem rowerem a waga nadal spada, wolniej ale spada - będzie spadać aż się skończy nadmiar tłuszczu po prostu, zimą więcej pocwiczę ciężarami, macham kettlem.
Ciekawostka - w 2015 potwierdzono na sportowcach, że najkorzystniejszym źródłem energii w przypadku długotrwałego wysiłku fizycznego jest kombinacja glukozy i fruktozy w proporcji 2:1, wtedy się jakieś biochemiczne cuda dzieją. Normalnie ludzkie ciało jest w stanie wchłonąć ok. 30 g fruktozy na godzinę i 60 g glukozy na godzinę, łącznie 90 g, ale jak się da te proporcje to bez problemu wchodzi 120 g przy czym jednocześnie skutki uboczne czystej glukozy i fruktozy są bardzo niwelowane a skutki korzystne wzmacniane.
"Drugi pomysł na napój izotoniczny domowej roboty to „czysta energia”. Ma on w swoim składzie sporo węglowodanów (niemal 300 kalorii) na litr gotowego napoju. Czego potrzebujemy?
wody – ok. 940 ml
cukru lub glukozy – 40-50 g
fruktozy – ok. 20 g
szczypty soli
soku z cytrusów"
Uściślając - przez "sok z cytrusów" rozumiemy z cytryny lub limonki, bo słodkie cytrusy mają dużo fruktozy i proporcje zostaną zaburzone. Godzina pedałowania na rowerze spala ok. 500 kalorii, zakłada się że na rowerze powinno się pić właśnie ok. litra na godzinę przy długich jazdach.
A tu jest biochemicznie potwierdzenie że osobom uprawiającym sport glukoza i fruktoza nie szkodzi:
Dwa ważne nagrania. Nie bójcie się pościć i uzupełnienie dlaczego fruktoza jest cukrem który powinni jeść tylko sportowcy czy pracujący fizycznie (chodzi o czystą postać w napojach czy żywności przetworzonej, jabłko jest ok ale rodzynki - już trzeba uważać, a miód tym bardziej).
Robi się coraz cieplej, sezon na rower, gorąco polecam nabieranie kondycji i formy na rowerze. Zrozumiałem w tamtym roku dlaczego rower w przypadku niektórych osób sprawdza się najlepiej jako sposób na kondycję.
Otóż nogi to bardzo duża grupa mięśniowa, pedałowanie spala dość dużo kalorii przy relatywnie małym wysiłku, łożyska i fizyka załatwiają dużą część.
Na rowerze jest bardzo łatwo wejść w te strefy wysiłku fizycznego które najskuteczniej spalają tłuszcz, szybkie chodzenie również tak działa ale jednak prędzej do pracy pojedziemy rowerem niż na piechotę, na piechotę może sobie pozwolić tylko ktoś kto bardzo blisko pracuje.
Tak że chudnięcie wcale nie musi być bolesne, nieprzyjemne, dodatkowo jak już się rozjeździmy i to szybko wpadamy w endorfiny.
"Amylopektyna to składnik skrobii, w różnych produktach występujący w różnej ilości. Jest tym, co bardzo lubimy w skrobii, powoduje pęcznienie i żelowanie, co jest podstawą wyrobu pieczywa czy ciast.
Niestety jest też najbardziej szkodliwym ze składników, to amylopektyna powoduje najsilniejszy wystrzał glukozy we krwii (mocniejszy nawet od zwykłego, białego cukru, o którego szkodliwości słyszał chyba każdy - wysoki Indeks Glikemiczny: bagietka ma IG 90, podczas gdy cukier biały 68).
Produkty zawierające amylopektynę podaje się sportowcom wyczynowym w celu szybkiego podniesienienia poziomu glukozy - na przykład przy biegach dystansowych.
Szybki wzrost glukozy we krwii to stan, którego nasz organizm nie lubi, powoduje reakcje, w postaci magazynowania energii w formie tłuszczy. Nazwa brzuch pszeniczny nie wzięła się z niczego, tłuszcz powstały w wyniku "wystrzałów glikemicznych" najczęściej osadza się przy narządach wewnętrznych.
Co więcej jak wynika z badań, wysoka ilość spożywanej amylopektyny pogarsza pracę neuroprzekaźników, osłabia serce, generuje stany zapalne stawów,sprzyja też miażdżycy, jak zaobserwowano w przypadku chorych na cukrzycę typu I, niskie IG pokarmu, zmniejsza częstotliwość hipo i hiperglikemii. Gdzie jest jej najwięcej? W pszenicy, ziemniakach, ryżu.
Współczesne odmiany pszenicy zawierają też egzorfiny (z glutenu, ale i mleczna kazeina też wpływa podobnie), związki podobne w działaniu do morfinowych, to dzięki nim, zjedzenie pieczywa czy makaronu powoduje stany euforyczne.
Badania przesiewowe ujawniły, że eliminacja pszenicy poprawiała stan chorych na astmę i przewlekłe zapalenie stawów, łuszczyca zmniejszała swą uciążliwość, atopowe zapalenia skóry potrafiły zniknąć całkowicie, zmniejszał się refluks czy objawy zespołu jelita drażliwego.
Co niezmiernie ważne, alergię na amylopektynę są rzadkie, ale nietolerancje bardzo częste.
Stare odmiany, takie jak samopsza czy płaskurka, a nawet orkisz, mają wyraźnie mniej amylopektyny.
Podsumowując pszenica zlikwidowała głód, ale współtworzyła też wiele chorób cywilizacyjnych."
Bardzo ciekawy artykuł o takim parametrze ludzkiego ciała "siła chwytu" czy też "uchwytu", najprościej mierzy się go po prostu czasem zwisu na drążku albo kółkach gimnastycznych.
Jak wszystkie inne parametry on też spada w ostatnich dekadach, słabniemy po całości, coraz mniej czynności wykonujemy własnymi rękami.
I okazuje się że taki prosty wskaźnik wykazuje bardzo dużą korelację z chorobami cywilizacyjnymi, otyłością, zawałem, udarem, ciśnieniem krwi a nawet osteoporozą, cukrzycą, reumatyzmem i chorobami neurodegeneracyjnymi.
Kiedyś czytałem że trenerzy na całym świecie skarżą się, że trenujący mają coraz słabszy chwyt w związku z tym mają problem z odpowiednim treningiem, nie są w stanie utrzymać ciężarów albo ciężaru własnego ciała, przez co zniechęcają się i zarzucają trening siłowy w ogóle.
A zwisanie na drążku samo w sobie jest ćwiczeniem, nie tylko dekompresuje kręgosłup ale zmusza mięśnie do pracy jeśli wisząc oddychamy, podobnie ćwiczeniem samym w sobie jest głęboki przysiad, tzw. przykuc - w Europie nieużywany poza siłownią niestety.
Trzepak to był kiedyś podstawowy przyrząd ćwiczeń osiedlowych hehe...coraz mniej trzepaków wokoło, a za dzieciaka ile to czasu spędzało się łażąc i wisząc po/na nim (głową w dół też)...
Słabnące wyniki polskiego sportu są pokłosiem obniżenia aktywności fizycznej młodzieży. Rodzice wolą wysłać dziecko na lekcję np. trzeciego czy czwartego języka zamiast na choćby rekreacyjne zajęcia sportowe czego erfkty będą bardzo niekorzystne również w sferze intelektualnej.
Spotkałem się z opinią że uprawianie sportu, bardzo pomaga również w kształtowaniu cnót i ascezie chrześcijańskiej o czym wie każdy kto zetknął się choćby z harcerstwem.
@MarianoX powiedział(a):
Słabnące wyniki polskiego sportu są pokłosiem obniżenia aktywności fizycznej młodzieży. Rodzice wolą wysłać dziecko na lekcję np. trzeciego czy czwartego języka zamiast na choćby rekreacyjne zajęcia sportowe czego erfkty będą bardzo niekorzystne również w sferze intelektualnej.
Spotkałem się z opinią że uprawianie sportu, bardzo pomaga również w kształtowaniu cnót i ascezie chrześcijańskiej o czym wie każdy kto zetknął się choćby z harcerstwem.
Trening uczy samodzielności, regularności, sumienności, obowiązkowości, współzawodnictwa i współpracy jeśli to sport zespołowy, uczy wygrywania i przegrywania (o czym wspominałem kiedyś, psychologowie i pedagodzy wskazują że przestaliśmy szkolić dzieci i w przegrywaniu jak i w wygrywaniu, co jest chyba nawet ważniejsze od przegrywania, a co potem wychodzi bokiem w dorosłym życiu, widać to nawet po wyborach politycznych Polaków), uczy czym jest relacja mistrz-uczeń poprzez pracę z trenerem, szacunku do innych, masa umiejętności społecznych. Przychodzą do nas do pracy studenci i gołym okiem widać który trenował coś w szkole a który nie.
Zapomniałem jeszcze dodać, że dyndanie na drążku czy kółkach gimnastycznych jest kluczowe dla zachowania przez całe życie prawidłowej postawy ciała i ruchliwości barków, a prawidłowa postawa zabezpiecza nas przed bólami kręgosłupa ale też pozwala oddychać w pełni tzn. nie za płytko, to wszystko jest bardzo ważne przy siedzącym trybie życia i pracy.
Mogę polecić kółka gimnastyczne 4fizjo, sprawdzałem różne droższe i tańsze i te są idealne, bardzo dobrej jakości.
@MarianoX powiedział(a):
Słabnące wyniki polskiego sportu są pokłosiem obniżenia aktywności fizycznej młodzieży. Rodzice wolą wysłać dziecko na lekcję np. trzeciego czy czwartego języka zamiast na choćby rekreacyjne zajęcia sportowe czego erfkty będą bardzo niekorzystne również w sferze intelektualnej.
Spotkałem się z opinią że uprawianie sportu, bardzo pomaga również w kształtowaniu cnót i ascezie chrześcijańskiej o czym wie każdy kto zetknął się choćby z harcerstwem.
Ale czy na pewno wyniki polskiego sportu słabną ? Polemizowałbym.
Podobnie jak ze szkoleniem dzieci. Nie było nigdy w historii aż tylu i tak dobrze rozwiniętych grup profesjonalnego szkolenia dziecięcego i młodzieżowego. Naprawdę z tego da się i wyłowić, i wyszkolić dobrych sportowców, więcej i lepszych niż kiedyś. I to pomimo, że trenujących dzieciaków może być mniej, chociaż w zależności od dyscypliny, możliwe że piłkę nożną trenuje najwięcej dzieci w historii. Ale ogólnie, raczej tendencja jest że mniej niż więcej.
W każdym razie dzieciak lubiący i predysponowany ruchowo znajdzie sobie drogę, żeby rozwinąć się amatorsko i profesjonalnie, tu postęp jest gigantyczny. Nawet dostępność do boisk, kurde my sobie robiliśmy sami, a teraz co szkoła to wypasione. Ale piszę tu o kilkunastu procentach dzieci. Tragedią zaś jest ta zdecydowana większość, która w wyniku rożnego rodzaju zmian cywilizacyjnych i społecznych używania ruchu zaniechała. Nie rozumiem tego procesu, dziecko w naturze ma ruch, co się musi zadziać żeby tą potrzebę zabić ?
Mój Śp. Tata cytował początek poradnika nt wychowania dzieci sprzed około 100 lat. Brzmiał on: "Dziecko, jak każda żywa plazma, pozostaje w ciągłym ruchu".
@trep powiedział(a):
Smarkfon z tiktokiem, majnkraftem i robloksem.
No właśnie ! Nie wiem tylko skąd te dzieciaki, nawet malutkie, wykopują te smartfony, a może to ptaki roznoszą ? Niesamowite !
Oczywiście biorąc pewną poprawkę postaw i przypadków skrajnych - nie ma złych dzieci, są pojebani rodzice, nie ma beznadziejnych pracowników, są słabi szefowie.
podobnie ćwiczeniem samym w sobie jest głęboki przysiad, tzw. przykuc - w Europie nieużywany poza siłownią niestety.
Jak nie, jak tak.
Ruskie dresiarze - gopniki całe dnie spędzają w kucki.
A to ciekawe ! Ja tylko tak mogę robić - kucać, nie dam rady siedzieć po turecku, nie dam radu siedzieć na łydkach. Wiąże się to z różnymi sprawami, predyspozycjami pewnymi, ale też i zaniedbaniem (np. regularnego rozciągania dwugłowych, problemem z kręgosłupem). Kucanie OK ! I faktycznie, tam gdzie chodzę jest sporo przysiadów głębokich, z ciężarem, ale myślałem że to są najpowszechniejsze ćwiczenia.
@trep powiedział(a):
Smarkfon z tiktokiem, majnkraftem i robloksem.
No właśnie ! Nie wiem tylko skąd te dzieciaki, nawet malutkie, wykopują te smartfony, a może to ptaki roznoszą ? Niesamowite !
Oczywiście biorąc pewną poprawkę postaw i przypadków skrajnych - nie ma złych dzieci, są pojebani rodzice, nie ma beznadziejnych pracowników, są słabi szefowie.
Są dzieci które bardziej wolą klocki czy rysowanie niż aktywność fizyczną, a przynajmniej tak im się wydaje, bo jak aktywność jest fajna to wchodzą w to całym ciałem i umysłem. A na koniec dnia i tak widać po zachowaniu które dziecko dostało obowiązkowy przydział aktywności fizycznej a które nie. Te które mówią że wolą klocki też tego potrzebują, dlatego ważne jest żeby np. do i ze szkoły dać im rower, hulajnogę albo najlepiej spacer.
Komentarz
Teraz ciuchy już w przystępnych cenach, rowerowe może niekoniecznie ale nie muszą być ściśle rowerowe - bielizna termiczna da radę. I jest uniwersalna, można na rower, można pobiegać, można na spacer.
A jeszcze dopowiem dlaczego post przerywany, pod warunkiem że nie jemy ogólnie ponad miarę, połączony z wysiłkiem fizycznym rano - może być spacer, rower, im dłuższy tym lepszy ale nie musi być wcale ciężki, nie trzeba koniecznie biegać, jest najskuteczniejszy w odchudzaniu.
Otóż jeśli ostatni posiłek zjemy ok. 18-19 a następnego dnia najpierw robimy jakiś "trening" (wystarczy że żwawo maszerujemy do pracy kilka przystanków zamiast je przejechać, co trwa 30 minut a serce zaczyna szybciej bić) to zaczynamy spalać energię której jest mało w mięśniach bo ostatni posiłek zjedliśmy przecież 12 godzin temu.
To zmusza organizm do pozyskania energii z zapasowego tłuszczu. Jeśli wątroba nie jest zatruta alkoholem z poprzedniego wieczoru (przypominam że aby spowolnić wątrobę wystarczy standardowy drink a to jest ilość alkoholu zawarta w małym piwie, małym kieliszku wina lub jednym małym kieliszku wódki) to ten proces przebiega optymalnie i chudniemy, to wszystko.
Ja też mam taki brzuch jak ten ostatni:
???
Ponieważ 'spalanie' tłuszczu to JEST wydychanie właśnie wody przez płuca!
W tkance tłuszczowej zmagazynowany jest trójgliceryd, czyli cząsteczka złożona z glicerolu oraz kwasów tłuszczowych.
Przy ujemnym bilansie energetycznym z tkanki tłuszczowej wyciągany jest trójgliceryd i rozłożony na te wymienione dwie cząsteczki.
I dalej - kwas tłuszczowy trafia do mięśni, gdzie w mitochondriach komórek jest 'spalany', a glicerol na końcu drogi rozkładania, wydychany jest z płuc w postaci wody & dwutlenk węgla.
Powinno być: "... to znaczy, że za mało pijemy wody", bo te wydalanie wody to pot podczas ćwiczeń.
Chodziło mi o to, że są metaboliczne granice prędkości chudnięcia, jeśli je przekraczamy tzn. że najpewniej się odwadniamy mówiąc wprost.
Też jeżdżę do pracy na rowerze cały rok (choć tylko kilka kilometrów) i zauważyłem negatywne zmiany jak mieliśmy tymczasowe biuro 3 km od domu, jakoś masa sama zaczęła przybywać.
Co do zimowej jazdy, to najfajniej było w FInlandii, choć akurat trafiliśmy na "ciepłą zimę", więc temperatury spadały tylko do -25 stopni. Lód najgorszy na wiosnę, jak w dzień topnieje a w nocy zamarza, czasem nawet opony z kolcami nie dawały rady.
Nieoczywiste konsekwencje schudnięcia:
Waga zeszła do 80 kg, 25 kilo zrzuciłem. Październikowa gwałtowna zmiana pogody na chłodniejszą dała się we znaki, całe życie było mi ciepło, od 1995 biorę regularnie zimne prysznice, Ola też lubi chłodno w domu, okna otwarte, nie byłem nigdy typem zmarźlaka - no i już jestem, jest mi ciągle zimno, dopiero w tym tygodniu jakoś mi się poprawiło, oswoiłem się chyba.
W sierpniu i wrześniu nie jeździłem prawie autem, w październiku po dłuższej przerwie zauważyłem że coś mnie uwiera w tyłek, myślałem że po prostu siedzę na czymś, dzieci może coś zostawiły na fotelu w samochodzie. Bliższe oględziny doprowadziły mnie do wniosku, że to co mnie uwiera to moja własna kość ogonowa, jeśli się garbię to tyłek chudszy niż wcześniej zaczepia tą kością o siedzisko, w pracy też ale na krześle się rzadko garbię więc nie zauważyłem wcześniej.
Bardzo koledze gratuluję, sam kilka lat temu przechodziłem przez podobny proces odchudzania więc wiem z czym to się wiąże, choć nie z aż tak spektakularnymi rezultatami jak kolega.
Będę więc czytał z ciekawością dalsze sugestie w temacie utrzymania prawidłowej masy ciała
Dziękuję, zrzucam tyle ile trzeba, w zasadzie samo spada ja tylko żyje jak powinien od zawsze - bez przejadania się, plus ruch i to cała tajemnica. Myślę że odstawienie alkoholu było kluczowe bo to był główny rozleniwiacz. W sumie teraz mogę już pić ale jem między 10 rano a 18 wieczorem więc nie ma kiedy.
Ludzie mówią "już wystarczy" co jest irytujące gdy sami są wyraźnie szczuplejsi - ale rozumiem, taka zmiana w krótkim czasie bardzo dziwi, niektórzy pytają wprost czy ze zdrowiem wszystko ok i też to rozumiem.
Najważniejsze że zrobiłem to bez żadnej diety, nie muszę z niczego wychodzić, obawiać się że przytyję, normalnie żyję niczego sobie nie odmawiając (w sensie produktów żywieniowych, bo wiadomo że zawsze można więcej czegoś zjeść). W tym tygodniu przez pogodę, przeziębienie i sprawy prawie nie jeździłem rowerem a waga nadal spada, wolniej ale spada - będzie spadać aż się skończy nadmiar tłuszczu po prostu, zimą więcej pocwiczę ciężarami, macham kettlem.
Ciekawostka - w 2015 potwierdzono na sportowcach, że najkorzystniejszym źródłem energii w przypadku długotrwałego wysiłku fizycznego jest kombinacja glukozy i fruktozy w proporcji 2:1, wtedy się jakieś biochemiczne cuda dzieją. Normalnie ludzkie ciało jest w stanie wchłonąć ok. 30 g fruktozy na godzinę i 60 g glukozy na godzinę, łącznie 90 g, ale jak się da te proporcje to bez problemu wchodzi 120 g przy czym jednocześnie skutki uboczne czystej glukozy i fruktozy są bardzo niwelowane a skutki korzystne wzmacniane.
Jak widzę ta wiedza przecieka już do mas bo znalazłem przepis na domowy izotonik o takich proporcjach, przepis numer 2. https://www.centrumrowerowe.pl/blog/domowy-izotonik-jak-zrobic-go-samemu/
"Drugi pomysł na napój izotoniczny domowej roboty to „czysta energia”. Ma on w swoim składzie sporo węglowodanów (niemal 300 kalorii) na litr gotowego napoju. Czego potrzebujemy?
Uściślając - przez "sok z cytrusów" rozumiemy z cytryny lub limonki, bo słodkie cytrusy mają dużo fruktozy i proporcje zostaną zaburzone. Godzina pedałowania na rowerze spala ok. 500 kalorii, zakłada się że na rowerze powinno się pić właśnie ok. litra na godzinę przy długich jazdach.
A tu jest biochemicznie potwierdzenie że osobom uprawiającym sport glukoza i fruktoza nie szkodzi:
Dwa ważne nagrania. Nie bójcie się pościć i uzupełnienie dlaczego fruktoza jest cukrem który powinni jeść tylko sportowcy czy pracujący fizycznie (chodzi o czystą postać w napojach czy żywności przetworzonej, jabłko jest ok ale rodzynki - już trzeba uważać, a miód tym bardziej).
Coś było o rodzynkach niedawno. Rodzynki chyba też są ok byle przez nie nie zmienić religii.
Robi się coraz cieplej, sezon na rower, gorąco polecam nabieranie kondycji i formy na rowerze. Zrozumiałem w tamtym roku dlaczego rower w przypadku niektórych osób sprawdza się najlepiej jako sposób na kondycję.
Otóż nogi to bardzo duża grupa mięśniowa, pedałowanie spala dość dużo kalorii przy relatywnie małym wysiłku, łożyska i fizyka załatwiają dużą część.
Na rowerze jest bardzo łatwo wejść w te strefy wysiłku fizycznego które najskuteczniej spalają tłuszcz, szybkie chodzenie również tak działa ale jednak prędzej do pracy pojedziemy rowerem niż na piechotę, na piechotę może sobie pozwolić tylko ktoś kto bardzo blisko pracuje.
Tak że chudnięcie wcale nie musi być bolesne, nieprzyjemne, dodatkowo jak już się rozjeździmy i to szybko wpadamy w endorfiny.
Poleca się uwadze szanownych.
Pszenica, gorsza niż cukier.
"Amylopektyna to składnik skrobii, w różnych produktach występujący w różnej ilości. Jest tym, co bardzo lubimy w skrobii, powoduje pęcznienie i żelowanie, co jest podstawą wyrobu pieczywa czy ciast.
Niestety jest też najbardziej szkodliwym ze składników, to amylopektyna powoduje najsilniejszy wystrzał glukozy we krwii (mocniejszy nawet od zwykłego, białego cukru, o którego szkodliwości słyszał chyba każdy - wysoki Indeks Glikemiczny: bagietka ma IG 90, podczas gdy cukier biały 68).
Produkty zawierające amylopektynę podaje się sportowcom wyczynowym w celu szybkiego podniesienienia poziomu glukozy - na przykład przy biegach dystansowych.
Szybki wzrost glukozy we krwii to stan, którego nasz organizm nie lubi, powoduje reakcje, w postaci magazynowania energii w formie tłuszczy. Nazwa brzuch pszeniczny nie wzięła się z niczego, tłuszcz powstały w wyniku "wystrzałów glikemicznych" najczęściej osadza się przy narządach wewnętrznych.
Co więcej jak wynika z badań, wysoka ilość spożywanej amylopektyny pogarsza pracę neuroprzekaźników, osłabia serce, generuje stany zapalne stawów,sprzyja też miażdżycy, jak zaobserwowano w przypadku chorych na cukrzycę typu I, niskie IG pokarmu, zmniejsza częstotliwość hipo i hiperglikemii. Gdzie jest jej najwięcej? W pszenicy, ziemniakach, ryżu.
Współczesne odmiany pszenicy zawierają też egzorfiny (z glutenu, ale i mleczna kazeina też wpływa podobnie), związki podobne w działaniu do morfinowych, to dzięki nim, zjedzenie pieczywa czy makaronu powoduje stany euforyczne.
Badania przesiewowe ujawniły, że eliminacja pszenicy poprawiała stan chorych na astmę i przewlekłe zapalenie stawów, łuszczyca zmniejszała swą uciążliwość, atopowe zapalenia skóry potrafiły zniknąć całkowicie, zmniejszał się refluks czy objawy zespołu jelita drażliwego.
Co niezmiernie ważne, alergię na amylopektynę są rzadkie, ale nietolerancje bardzo częste.
Stare odmiany, takie jak samopsza czy płaskurka, a nawet orkisz, mają wyraźnie mniej amylopektyny.
Podsumowując pszenica zlikwidowała głód, ale współtworzyła też wiele chorób cywilizacyjnych."
Wszystko niezdrowe, życie niezdrowe... Nie chcę krakać ale jeszcze do tego dojdzie, że to całe życie skończy się tak, że ktoś umrze.
Dla mnie umrzeć - to zysk.
Leki na otyłość zwiększają ilość samobójstw.
https://www.zerohedge.com/medical/weight-loss-drug-linked-45-higher-suicidality-who-data-shows
Bardzo ciekawy artykuł o takim parametrze ludzkiego ciała "siła chwytu" czy też "uchwytu", najprościej mierzy się go po prostu czasem zwisu na drążku albo kółkach gimnastycznych.
Jak wszystkie inne parametry on też spada w ostatnich dekadach, słabniemy po całości, coraz mniej czynności wykonujemy własnymi rękami.
I okazuje się że taki prosty wskaźnik wykazuje bardzo dużą korelację z chorobami cywilizacyjnymi, otyłością, zawałem, udarem, ciśnieniem krwi a nawet osteoporozą, cukrzycą, reumatyzmem i chorobami neurodegeneracyjnymi.
Kiedyś czytałem że trenerzy na całym świecie skarżą się, że trenujący mają coraz słabszy chwyt w związku z tym mają problem z odpowiednim treningiem, nie są w stanie utrzymać ciężarów albo ciężaru własnego ciała, przez co zniechęcają się i zarzucają trening siłowy w ogóle.
A zwisanie na drążku samo w sobie jest ćwiczeniem, nie tylko dekompresuje kręgosłup ale zmusza mięśnie do pracy jeśli wisząc oddychamy, podobnie ćwiczeniem samym w sobie jest głęboki przysiad, tzw. przykuc - w Europie nieużywany poza siłownią niestety.
https://www.theguardian.com/lifeandstyle/2025/jun/30/the-grip-secret-it-could-be-the-key-to-a-long-and-healthy-life-heres-how-to-improve-yours
Dzięki za ten artykuł.
podobnie ćwiczeniem samym w sobie jest głęboki przysiad, tzw. przykuc - w Europie nieużywany poza siłownią niestety.
Jak nie, jak tak.
Ruskie dresiarze - gopniki całe dnie spędzają w kucki.
No cheba, że na wojnie wyginęli
https://www.google.com/search?sca_esv=b5d146501cb8d5e6&rlz=1C1ASUC_enCA652CA652&q=gopnik&udm=2&fbs=AIIjpHxU7SXXniUZfeShr2fp4giZ1Y6MJ25_tmWITc7uy4KIeiAkWG4OlBE2zyCTMjPbGmMU8EWskMk2JSE__efdUJ3x-dd8PyEzi5Y9BtPQcYyUv1rcIdliRpjBW--GfiUeIKaUBCYbKUsIOAVyNqAKtb89gtQDweEJAKMUrx9gwksUz7VA_wpOZzvECeoUSWIWKD_TFNXxsVemhgKqbejFsWMJvhWG6g&sa=X&ved=2ahUKEwiMouyoyJyOAxUEF1kFHSZTOukQtKgLKAF6BAgUEAE&biw=1440&bih=789&dpr=1
👣
🐾
🐾
Trzepak to był kiedyś podstawowy przyrząd ćwiczeń osiedlowych hehe...coraz mniej trzepaków wokoło, a za dzieciaka ile to czasu spędzało się łażąc i wisząc po/na nim (głową w dół też)...
Słabnące wyniki polskiego sportu są pokłosiem obniżenia aktywności fizycznej młodzieży. Rodzice wolą wysłać dziecko na lekcję np. trzeciego czy czwartego języka zamiast na choćby rekreacyjne zajęcia sportowe czego erfkty będą bardzo niekorzystne również w sferze intelektualnej.
Spotkałem się z opinią że uprawianie sportu, bardzo pomaga również w kształtowaniu cnót i ascezie chrześcijańskiej o czym wie każdy kto zetknął się choćby z harcerstwem.
Trening uczy samodzielności, regularności, sumienności, obowiązkowości, współzawodnictwa i współpracy jeśli to sport zespołowy, uczy wygrywania i przegrywania (o czym wspominałem kiedyś, psychologowie i pedagodzy wskazują że przestaliśmy szkolić dzieci i w przegrywaniu jak i w wygrywaniu, co jest chyba nawet ważniejsze od przegrywania, a co potem wychodzi bokiem w dorosłym życiu, widać to nawet po wyborach politycznych Polaków), uczy czym jest relacja mistrz-uczeń poprzez pracę z trenerem, szacunku do innych, masa umiejętności społecznych. Przychodzą do nas do pracy studenci i gołym okiem widać który trenował coś w szkole a który nie.
Zapomniałem jeszcze dodać, że dyndanie na drążku czy kółkach gimnastycznych jest kluczowe dla zachowania przez całe życie prawidłowej postawy ciała i ruchliwości barków, a prawidłowa postawa zabezpiecza nas przed bólami kręgosłupa ale też pozwala oddychać w pełni tzn. nie za płytko, to wszystko jest bardzo ważne przy siedzącym trybie życia i pracy.
Mogę polecić kółka gimnastyczne 4fizjo, sprawdzałem różne droższe i tańsze i te są idealne, bardzo dobrej jakości.
Ale czy na pewno wyniki polskiego sportu słabną ? Polemizowałbym.
Podobnie jak ze szkoleniem dzieci. Nie było nigdy w historii aż tylu i tak dobrze rozwiniętych grup profesjonalnego szkolenia dziecięcego i młodzieżowego. Naprawdę z tego da się i wyłowić, i wyszkolić dobrych sportowców, więcej i lepszych niż kiedyś. I to pomimo, że trenujących dzieciaków może być mniej, chociaż w zależności od dyscypliny, możliwe że piłkę nożną trenuje najwięcej dzieci w historii. Ale ogólnie, raczej tendencja jest że mniej niż więcej.
W każdym razie dzieciak lubiący i predysponowany ruchowo znajdzie sobie drogę, żeby rozwinąć się amatorsko i profesjonalnie, tu postęp jest gigantyczny. Nawet dostępność do boisk, kurde my sobie robiliśmy sami, a teraz co szkoła to wypasione. Ale piszę tu o kilkunastu procentach dzieci. Tragedią zaś jest ta zdecydowana większość, która w wyniku rożnego rodzaju zmian cywilizacyjnych i społecznych używania ruchu zaniechała. Nie rozumiem tego procesu, dziecko w naturze ma ruch, co się musi zadziać żeby tą potrzebę zabić ?
Smarkfon z tiktokiem, majnkraftem i robloksem.
Mój Śp. Tata cytował początek poradnika nt wychowania dzieci sprzed około 100 lat. Brzmiał on: "Dziecko, jak każda żywa plazma, pozostaje w ciągłym ruchu".
No właśnie ! Nie wiem tylko skąd te dzieciaki, nawet malutkie, wykopują te smartfony, a może to ptaki roznoszą ? Niesamowite !
Oczywiście biorąc pewną poprawkę postaw i przypadków skrajnych - nie ma złych dzieci, są pojebani rodzice, nie ma beznadziejnych pracowników, są słabi szefowie.
A to ciekawe ! Ja tylko tak mogę robić - kucać, nie dam rady siedzieć po turecku, nie dam radu siedzieć na łydkach. Wiąże się to z różnymi sprawami, predyspozycjami pewnymi, ale też i zaniedbaniem (np. regularnego rozciągania dwugłowych, problemem z kręgosłupem). Kucanie OK ! I faktycznie, tam gdzie chodzę jest sporo przysiadów głębokich, z ciężarem, ale myślałem że to są najpowszechniejsze ćwiczenia.
Są dzieci które bardziej wolą klocki czy rysowanie niż aktywność fizyczną, a przynajmniej tak im się wydaje, bo jak aktywność jest fajna to wchodzą w to całym ciałem i umysłem. A na koniec dnia i tak widać po zachowaniu które dziecko dostało obowiązkowy przydział aktywności fizycznej a które nie. Te które mówią że wolą klocki też tego potrzebują, dlatego ważne jest żeby np. do i ze szkoły dać im rower, hulajnogę albo najlepiej spacer.