Polska inteligencja w takim sensie, jaki kiedyś przyjęto, już nie istnieje
Tekst z taką tezą popełni psor Legutko https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-ryszard-legutko-o-upadku-inteligencji/
Z tej okazji otworzyłem butelkę Arbois rocznik 2012 i nalałem sobie porządnego grzdyla by obświętować. Dwa określenia doprowadzają mnie do szału: elity i inteligencja. Inteligencja jest to klasa społeczna pośpiesznie spichcona w połowie XIX wieku z osiadłych w miastach ziemian i spolonizowanych Żydów w intencji zastępowania właśnie co zużytej szlachty. Sama nazwa jest paskudna bo kojarzy inteligencję z inteligencją sugerując, że przynależność do tej klasy zapewnia wyższy poziom umysłowy. To nie jest prawdą, bo dobry Bóg rozum ludziom rozdziela według swego zamysłu przy wtórze radosnego (i nieco złośliwego) śmiechu aniołków.
Być może w XIX wieku podział na klasy miał sens ale w wieku XXI już tego sensu już nie ma. A nawet w XIX wieku najbardziej zasłużony Polak pochodził z klasy niższej a jego pan (co za obrzydliwe słowo!) robił wszystko, by w niej pozostał. Nie wiem jak wam ale mnie się wydawało paskudne, że wybitnie zdolny chłopski syn po latach nauki i wyrzeczeń mógł społecznie awansować i już nie obrabiać roli tylko zasiąść jako urzędnik w kantorku - obok zubożonego i zdeklasowanego przedstawiciela szlachty, który konieczność zarabiania na chleb w taki sposób uznawał za degradację.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego znajomość łacińskiej gramatyki ma wynosić nad znajomość zasad hydrauliki. A znajomość zasad księgowości? Pewnie pośrodku między łaciną a hydrauliką. Z algebrą jest ten problem, że powinna być nad księgowością ale jest paskudnie blisko hydrauliki... A co z programowaniem w C++? Jest taki inteligentem czy nie?
Psor Legutko ubolewa nad zejściem inteligencji a ja świętuję wesoło sobie podśpiewując:
Ah, ça ira, ça ira, ça ira
Les aristocrates à la lanterne
Ah, ça ira, ça ira, ça ira
Les aristocrates, on les pendra
Precz ze społeczeństwem klasowym!
Z tej okazji otworzyłem butelkę Arbois rocznik 2012 i nalałem sobie porządnego grzdyla by obświętować. Dwa określenia doprowadzają mnie do szału: elity i inteligencja. Inteligencja jest to klasa społeczna pośpiesznie spichcona w połowie XIX wieku z osiadłych w miastach ziemian i spolonizowanych Żydów w intencji zastępowania właśnie co zużytej szlachty. Sama nazwa jest paskudna bo kojarzy inteligencję z inteligencją sugerując, że przynależność do tej klasy zapewnia wyższy poziom umysłowy. To nie jest prawdą, bo dobry Bóg rozum ludziom rozdziela według swego zamysłu przy wtórze radosnego (i nieco złośliwego) śmiechu aniołków.
Być może w XIX wieku podział na klasy miał sens ale w wieku XXI już tego sensu już nie ma. A nawet w XIX wieku najbardziej zasłużony Polak pochodził z klasy niższej a jego pan (co za obrzydliwe słowo!) robił wszystko, by w niej pozostał. Nie wiem jak wam ale mnie się wydawało paskudne, że wybitnie zdolny chłopski syn po latach nauki i wyrzeczeń mógł społecznie awansować i już nie obrabiać roli tylko zasiąść jako urzędnik w kantorku - obok zubożonego i zdeklasowanego przedstawiciela szlachty, który konieczność zarabiania na chleb w taki sposób uznawał za degradację.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego znajomość łacińskiej gramatyki ma wynosić nad znajomość zasad hydrauliki. A znajomość zasad księgowości? Pewnie pośrodku między łaciną a hydrauliką. Z algebrą jest ten problem, że powinna być nad księgowością ale jest paskudnie blisko hydrauliki... A co z programowaniem w C++? Jest taki inteligentem czy nie?
Psor Legutko ubolewa nad zejściem inteligencji a ja świętuję wesoło sobie podśpiewując:
Ah, ça ira, ça ira, ça ira
Les aristocrates à la lanterne
Ah, ça ira, ça ira, ça ira
Les aristocrates, on les pendra
Precz ze społeczeństwem klasowym!
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Rostwieranie wina za pińcet złoty iszby nucieć buntownicze leworucyjne pioseńkie? To beł ino takisz satyr na leworucjonistów.
Można oczywiście mieć w dupie dzieci chłopów i ich problemy, niesprawiedliwość etc. tyle, że niesprawiedliwość czyni Polskę gorszą a my chcemy, by była lepsza, prawda? A to tylko część problemu.
Wiecie, kto był najlepszym Polakiem w historii? Weźmy tylko ziemskie kryteria czyli za dobro uznajmy to co pospolicie uznawane jest za dobro: nakarmić, uleczyć rany a przede wszystkim uratować życie. Kto uratował najwięcej ludzkich istnień? Louis Pasteur. Straszne ilości ludzi umierały od zakażeń a Pasteur to w zasadzie zatrzymał z dnia na dzień. Nie on jeden, twórcami antyseptyki byli też Ignaz Semmelweis i Joseph Lister. W Polsce wypada więc na Antoniego Bryka popularyzującego metodę Listera, na dziesięć lat przed Listerem swoją drogą. Historię Bryka znacie - jego pan hr. Krasicki nie życzył sobie, by chłop studiował medycynę, miał obrabiać ziemię. Ile tysięcy Polaków by umarło, jakby panu hrabiemu się udało?
W społeczeństwie stanowym marnuje się strasznie dużo talentów. A skoro talent jest darem Boga, marnuje się Boskie dary i obraża Pana Boga, prawda?
Gorzej że nie ma wyspecjalizowanej grupy propaństwowców, którzy by wybrane w wyborach towarzystwo trzymało za ryje. Istnienie Jachiry, Brauna, wcześniej Palikota itp, i fakt, że nawet ze schodów przypadkiem nie spadają, świadczy, że takiej grupy nie ma.
Deep state też nie ma, a mam wrażenie że to jedyne co ewentualnie mogłoby uratować Polskę (zakładając że trzymałoby właściwą stronę) przy obecnym rozmemłaniu i skurwieniu mnogiej liczby naszych obywateli.
Teraz pozostaje liczyć na cud, i że Maryja Królowa Polski znowu uprzejmie poprosi Swojego Syna, by dał nam coś, na co nie zasługujemy, bo moglibyśmy sobie sami wypracować, a tego nie robimy.
Bycie elitą to nie przywilej, to odpowiedzialność. Odpowiedzialność za ludzi, za życie społeczne, w bardzo różnych przestrzeniach. Jest to swego rodzaju ciężar, zobowiązanie, dług wobec grupy. Elita to świadomość dobra wyższego, na rzecz grupy, ale i poszczególnych jednostek, często wykluczonych, niezaradnych, nieświadomych.
Legutko się żali, że "wiedza ogólna i wiedza humanistyczna straciły swoją wysoką pozycję." A dlaczegóż to niby znajomość łacińskiej gramatyki miałaby wynosić nad znajomość systemów klimatyzacji?
Dzisiaj nie ma jednego ani drugiego. Doceniam umiejętność układania labiryntu rur kanalizacyjnych, ale człowiek jak tlenu potrzebuje czegoś więcej. Co więcej, zapominając o przeszłości (odpychając wiedzę humanistyczną), traci umiejętność porównywania i paradoksalnie poczucie rzeczywistości, jego myślenie nosi znamiona coraz większej fantazji (ideologii) – i wpada np. na pomysł, że mężczyzna może zostać kobietą po złożeniu ustnej deklaracji przed lustereczkiem.
A studia były przyjemne i satysfakcjonujące czy mozolne i frustrujące?
Jak z łaciną* greką i logiką?
*z tego co mi gdzieś się kołacze to jednym z kierunków jest fil. klasyczna.
Studia były mozolne (zwłaszcza pierwszy kierunek - historia), ale satysfakcjonujące.
Czy było się łatwo dostać, już nie pamiętam. To było 13 i 11 lat temu. Chyba tak - miała dobre świadectwa.
Kto wpada na pomysł, że mężczyzna może zostać kobietą po złożeniu ustnej deklaracji przed lustereczkiem - specjalista od układania labiryntu rur kanalizacyjnych czy absolwent studiów humanistycznych?
No, historię skończyli też Antoni Macierewicz, Mariusz Błaszczak, Mariusz Kamiński. Beata Szydło jest etnografem.
Z drugiej strony -- Bronisław Komorowski
Nie twierdzę, że to dobrze lub źle, ale jakaś korelacja między ukończeniem studiów historycznych a zainteresowaniem sprawami publicznymi istnieje. Więcej (na oko) jest chyba tylko prawników.
Naturalnie można też przytoczyć pierwszą lepszą listę absolwentów humanistycznego kierunku z czasów nam bliższych, żeby jeszcze wymowniej pokazać, jak bardzo się mylę (dopiero zauważyłem, że została istotnie przytoczona, a jakże). Tyle że napisałem pierwsze zdanie, niezacytowane, w jakimś celu – moja wypowiedź nie była laudacją dla obecnej humanistyki, tylko próbą uzasadnienia znaczenia wiedzy humanistycznej ogólnie. Prezentujesz, Losie, przedziwny sposób myślenia – tzn. przedziwny pozornie, bo jak mniemam, chodzi tylko o efekt gęsiej skórki u czytelników – jak coś gorzej działa albo działa nieidealnie to znaczy, że ma trafić na śmietnik historii, a nie, że ma być poprawione. Może w niektórych przypadkach taki radykalizm się sprawdza, pewne pomysły już w podstawach są wadliwe, w innych – uwzględniwszy pozostałe opcje – taka postawa musi budzić wątpliwości. Tuski i inne takie zawsze będą się pojawiać.
Źle mi się kojarzy taki sposób argumentacji. Lewizna pokazuje patologie w rodzinach i wyprowadza z tego wniosek, że rodzina to gówno. Dalszy wniosek: zaorać. Nie stwierdzam zbieżności motywacji, metoda podobna.
Dlaczemu?
Ano dlatemu, że założył Państwo Polskie, w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy.
I teraz, człowiek tym wyższy przedstawia sobą typ człowieka, im podobniejszy jest Mieszku I, tzn. im bardziej podpiera swoją osobą gmaszysko Państwa Polskiego i smaruje a modernizuje jego maszynerię. Wogle, powołaniem potylika winno być przede wszystkim modernizowanie tej maszynerii, zaś powołaniem rządu jej konserwowanie y utrzymywanie w biegu.
Czemuż zaś tak ważni są gumaniści? Ano temuż, że dobrym hydrałlikiem może być także świeży uchodźca z Azerbejdżanu. O wiele nie pomyli wody zimnej z ciepłą, to wszelkie prace hydrałliczne są całkowicie neutralne dla kwestii Narodu i Państwa.
O, czekaj, o Narodzie napisałem. No właśnie. Humaniści są krytycznie ważni dla Narodu, bo bez nich nikt nie będzie wiedział, że Słowacki wielgim poetą był. A jak ktoś tego nie wie, to jest masą demograficzną, nie Narodem.
Sam paczę jak dziecię moje niewinne cierpi nad lekturą "Pana Tadeusza". Jednego wieczora wzruszonem głosem odczytywałem mu co trafniejsze fragmenta z tej broszury. Rano go pytam, czy mu się podobało:
-- E nie -- rzucił. -- Jedno przez szaconek dla Pana Ojca wydzierżyłem te nudy!
Y tu jest dla gumanistów Rodos. Tutaj mają wykonywać salta swe mortadelne. Wbijać młodzieży, obok kwestii hydrałlicznych, także kwestie pneumatyczne, ażeby byli nie tylko dobremi hydrałlikami, ale takoż dobremi Polakami, tak.
Nayprzednieyszym zasię hydrałlikiem beńdzie taki, co nie pomyli wody ciepłej z zimną, a znać będzie Pana Tadeusza na pamięć. Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało.
Motywcją do studiowania jest przyjemnie spędzenie czasu w miłej intelektualnej atmosferze.
Dlatego humanistyka straciła pozycję a absolwenci antropologii kultury, religioznawstwa, socjologii, teatrologii budzą wręcz niechęć na rynku pracy.
...że to W. gra a to w rurach bulgotało
Czy nazwałem łacińską składnię gównem? Czy postulowałem zaoranie wykształcenia humanistycznego? Jeśli nie znajdzie kolega cytatu potwierdzającego tezę, proszę przeprosić.
Prawdą jest, że praw fizyki/matematyki nie da się zniekształcić żadną ideologią, zniekształcić można historię, tzn można ją zakłamać. Nauki humanistyczne są podatne na działanie Złego, dlatego Ojciec Kłamstwa uczynił je poletkiem swego działania. Ze Słowackiego można zrobić np pedała, a z Konopnickiej lesbijkę bo jeśli w GW o tym napiszą, to "coś w tym może być"... Z Che Guevary można zrobić humanistę, wzór Człowieka itd itp.
O czym to świadczy? O ważności nauk humanistycznych, gdyż diabeł wie gdzie uderzać. Więc uderzył i zniszczył.
Nad tym mz ubolewa Legutko.
Państwo polskie potrzebne jest tylko Polakom, bo jeśli państwo polskie upadnie a Polacy przeżyją, to jakość ich życia się wyraźnie obniży. Ale jak komu wybije kanalizacja, to też mu się obniża jakość życia, nie?
Tak mię chyba ten barwny opis picia wina i śpiewów zaćmił umysł, tak mię zaszokował ten kontrast (że jeden psor się smuci, a drugi prawie tańczy z radości), że przeciągnąłem wszystko zanadto w drugą stronę. A może za dużo wyczytałem między wierszami? Co gorsza, to może być istotnie skutek studiów humanistycznych.