Przede wszystkim - określenie "ufnie schować się za plecami Pana Boga" jest absolutnie niekonkretną poetycką alegorią a nie przepisem na konkretne postępowanie. Nie za bardzo wiadomo, gdzie te plecy Pana Boga są i jak konkretnie należy się za nimi schować. Mnie ta alegoria kojarzy się z wycofaniem, ucieczką i biernością a człowiek bierny popełnia jeden grzech zaniechania za drugim. A grzechy zaniechania są bardzo paskudne, bo człowiek może nawet nie mieć świadomości, że robi (nie robiąc) coś złego. Jak z czegoś takiego się wyspowiadać? Jak zadośćuczynić?
Pan Bóg jednak nie powinien przesłaniać człowiekowi bliźniego, który potrzebuje pomocy. A niektórzy schowani przed złem za plecami Pana Boga traktują to jako taką właśnie zasłonę. Może to o to chodzi.
Jeśli ktoś zaniedbuje bliźniego, to znaczy że daleko mu od ufnej bliskości z Bogiem i jest wystawiony na zło, ponieważ Bóg uczy kochać bliźniego jak siebie samego. Chrystus jest też w bliźnich.
los napisal(a): Przede wszystkim - określenie "ufnie schować się za plecami Pana Boga" jest absolutnie niekonkretną poetycką alegorią a nie przepisem na konkretne postępowanie. Nie za bardzo wiadomo, gdzie te plecy Pana Boga są i jak konkretnie należy się za nimi schować. Mnie ta alegoria kojarzy się z wycofaniem, ucieczką i biernością a człowiek bierny popełnia jeden grzech zaniechania za drugim. A grzechy zaniechania są bardzo paskudne, bo człowiek może nawet nie mieć świadomości, że robi (nie robiąc) coś paskudnego. Jak z czegoś takiego się wyspowiadać? Jak zadośćuczynić?
OK, rozumiem problem. Ufnie schować się za plecami Pana Boga przed złem (nie przed życiem/bliźnim), czyli nie próbować walczyć ze złem o własnych siłach, tylko w pełni zdać się w tej walce na siły Pana Boga. Nie oznacza to osobistej bierności, ponieważ Pan Bóg przydziela stanowiska (życiowe powołania/role) i wyposaża swoja mocą w postaci łask, które wymagają od człowieka aktywnej współpracy. Obrazek chowania się za plecami wziąłem z wyobrażenia malucha, któremu dokucza silniejszy osiedlowy rozrabiaka. Wzywa się wtedy tatę/starszego brata i zza pleców obserwuje, jak rozrabiaka nagle traci rezon. Coś w ten deseń. Istota myśli w tym, iż człek nie ma startu do Złego, zaś Zły tym bardziej nie ma startu do Boga. To definiuje poprawną pozycję człowieka wobec zła.
jak się rozpozna trochę diabelskich pułapek, łatwiej będzie trafić za te Boskie plecy.
A zatem to jest odpowiedź na moje pytanie - czego brakuje. Może i słusznie. To już bardziej poziom praktycznych porad walki duchowej niż katechizmu, ale niewątpliwie warto znać chwyty, za pomocą których Zły usiłuje skłonić człowieka, by odsunął się od Boga, aby następnie człowiekowi dokopać. Może jedna z wielu rzeczy, jakich brak w istniejącym wychowaniu do wiary/katechezie itd.
Co to znaczy, że intencja sytuuje się w wolitywnym źródle działania i w jaki sposób określa dane wolitywne źródło przez cel? Co to znaczy, "określać coś przez cel"?
Intuicyjnie myśli się, iż wolitywnym źródłem działania jest człowiek. Jednak człowiek nie jest określany przez cel swojego działania. Ale jest wyżej podane:
Przedmiot, intencja i okoliczności stanowią "źródła", czyli elementy konstytutywne moralności czynów ludzkich.
Znaczy wolitywnym źródłem byłby przedmiot, intencja lub okoliczności - to, które zależy od woli, ale nie intencja, bo byśmy się zapętlili (intencja sytuuje się w intencji). Okoliczności nie brzmią wolitywnie. Czyli przedmiot?
Wybranym przedmiotem jest dobro, do którego wola kieruje się w sposób dobrowolny. Stanowi on materię czynu ludzkiego. Wybrany przedmiot określa moralnie akt woli, o ile rozum uznaje go i ocenia jako zgodny lub racjonalny porządek dobra i zła, poświadczany przez sumienie.
Przedmiotem jest dobro. Dobro nie zależy od woli, zatem przedmiot też nie jest wolitywny. Nie tędy zatem.
Intencja jest istotnym elementem w wartościowaniu moralnym działania, ponieważ sytuuje się w wolitywnym źródle działania i określa je przez cel
Chyba więc chodzi o to, że intencja stanowi wolitywne źródło działania. To ma sens. Czemu stanowi == "sytuuje się w" - nie wiem.
Dalej:
Intencja określa działanie przez cel. Hm:
Cel jest pierwszym elementem intencji i wskazuje na zamierzony kres działania.
Rozumiałbym: działanie jest określone przez intencję w ten sposób, iż wskazuje ona, jaki cel przyświeca temu działaniu.
Całość przetłumaczona na język ludzki:
Intencja to wola działania ku danemu celowi.
Skazać to nie. Ale tak dość wprost tu stoi, że nie postępuję dobrze, jeśli memu współbratu wyznania ewangelickiego skłamię, że nie mam w dyskretnej gościnie współbrata wyznania mojżeszowego.
Takie wykryłem:
Na pierwszy rzut oka ósme przykazanie jest tak jednoznaczne, że katechizmy precyzują: przykazanie „Nie będziesz kłamał” (by użyć tu skróconej, katechizmowej formy) nie obowiązuje całkowicie niezależnie od okoliczności i osoby. Kryją się za tym liczne i bolesne doświadczenia historii, które przyniosły ze sobą szczególnie trudne wyzwania czasu, np. w okresie hitleryzmu: czy muszę udzielić Gestapo zgodnej z prawdą odpowiedzi na pytanie o to, czy ukrywam Żydów, albo czy znam jakąś ich kryjówkę? Konsekwencje były ewidentne: prawdziwa odpowiedź oznaczała dla Żydów pewną śmierć. Ale także dla pytanego odpowiedź ta miała wielce egzystencjalne znaczenie: jeśli ukrywał Żydów, mogło to oznaczać dla niego aresztowanie, obóz koncentracyjny lub śmierć. Dla takich przypadków rozwijano swego czasu w katolickiej teologii moralnej naukę o restrykcjach mentalnych 7. „Na tej podstawie można zwodzić pytającego, jeśli — po pierwsze — przemawia za tym wystarczająco dobra podstawa oraz — po drugie — nie ma prawa do otrzymania informacji, której szuka” 8. Katechizmy przejęły tę interpretację i wykorzystały ją w formułowaniu opisu tego, czym jest kłamstwo.
2482 "Kłamstwo polega na mówieniu nieprawdy z intencją oszukania" (Św. Augustyn, De mendacio, 4, 5: PL 40, 491.). Pan przypomina, że kłamstwo jest dziełem diabła: "Wy macie diabła za ojca... prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa" (J 8, 44).
2483 Kłamstwo jest najbardziej bezpośrednim wykroczeniem przeciw prawdzie. Kłamać oznacza mówić lub działać przeciw prawdzie, by wprowadzić w błąd. Raniąc związek człowieka z prawdą i bliźnim, kłamstwo narusza podstawowy związek człowieka i jego słowa z Panem.
2488 Prawo do ujawniania prawdy nie jest bezwarunkowe. Każdy powinien dostosowywać swoje życie do ewangelicznej zasady miłości braterskiej. W konkretnych sytuacjach wymaga ona rozstrzygnięcia, czy należy ujawniać prawdę temu, kto jej żąda, czy nie.
Tu dodajmy, iż w danym przypadku milczenie równałoby się ujawnieniu. Pozostaje przekonujące przeczenie, którego celem nie jest wprowadzić w błąd (to niechciany skutek uboczny), a uratować ukrytych przed śmiercią a pytającego przed dokonaniem zbrodni.
Ten, kto odrzuca zasadę podwójnego skutku, Żydów wyda. Ale też chyba nie może być on w zgodzie z katolickim nauczaniem o kłamstwie. Bez tej zasady to generalnie kicha w etyce mi się widzi. Nie wiem, jak tacy godzą się z własnym sumieniem.
Problem ze słowem "intencja" jest taki, że każdy je intuicyjnie rozumie, a próby definiowania kończą się jak zwykle źle, gdyż omnis definitione periculosa est czy jakoś tak.
Są w tym wątku chyba wszystkie błędy popełniane w rozmowach o naszej wierze.
1. Tak, czasem nie będziemy wiedzieć, czy ktoś zgrzeszył. Pan Bóg, sędzia doskonały, będzie wiedział. My mamy od tego prawo ziemskie. 2. Tak, czy ktoś zgrzeszył, czasem zależy od jego sumienia. 3. Nie, nie zawsze tylko od sumienia. Również np. od tego, jak dbał by je odpowiednio kształtować. 4. Tak, mamy robić to, co mamy przykazane, nie przejmując się czy wyginie większość chrześcijan czy nie. Wszechwiedzący Pan Bóg wiedział, że może być taka alternatywa a dał nam przykazanie, to znaczy, że trzeba je wypełniać. 5. Tak, nawet jak wszyscy chrześcijanie zginą, taki może być zamysł Pana Boga. 6. Nie, na końcu doczesnego życia sprawa się nie kończy. Choć byśmy przestrzegając przykazania (tak, wiem że to bzdurny przykład) dopuścili do czyjejś śmierci, ta śmierć może być początkiem życia wiecznego. 7. Tak, było już wiele razy mówione, że przekazanie luteraninowi informacji, że nie ukrywamy dziecko wyznawców wiary mojżeszowej, nie jest kłamstwem, czyli nie jest złamaniem przykazania. itd.
Komentarz
Dalej:
Intencja określa działanie przez cel. Hm: Rozumiałbym: działanie jest określone przez intencję w ten sposób, iż wskazuje ona, jaki cel przyświeca temu działaniu.
Całość przetłumaczona na język ludzki:
Intencja to wola działania ku danemu celowi. Takie wykryłem: http://mateusz.pl/duchowosc/hs-prawda.htm#p08
A zatem: Tu dodajmy, iż w danym przypadku milczenie równałoby się ujawnieniu. Pozostaje przekonujące przeczenie, którego celem nie jest wprowadzić w błąd (to niechciany skutek uboczny), a uratować ukrytych przed śmiercią a pytającego przed dokonaniem zbrodni.
Ten, kto odrzuca zasadę podwójnego skutku, Żydów wyda. Ale też chyba nie może być on w zgodzie z katolickim nauczaniem o kłamstwie. Bez tej zasady to generalnie kicha w etyce mi się widzi. Nie wiem, jak tacy godzą się z własnym sumieniem.
1. Tak, czasem nie będziemy wiedzieć, czy ktoś zgrzeszył. Pan Bóg, sędzia doskonały, będzie wiedział. My mamy od tego prawo ziemskie.
2. Tak, czy ktoś zgrzeszył, czasem zależy od jego sumienia.
3. Nie, nie zawsze tylko od sumienia. Również np. od tego, jak dbał by je odpowiednio kształtować.
4. Tak, mamy robić to, co mamy przykazane, nie przejmując się czy wyginie większość chrześcijan czy nie. Wszechwiedzący Pan Bóg wiedział, że może być taka alternatywa a dał nam przykazanie, to znaczy, że trzeba je wypełniać.
5. Tak, nawet jak wszyscy chrześcijanie zginą, taki może być zamysł Pana Boga.
6. Nie, na końcu doczesnego życia sprawa się nie kończy. Choć byśmy przestrzegając przykazania (tak, wiem że to bzdurny przykład) dopuścili do czyjejś śmierci, ta śmierć może być początkiem życia wiecznego.
7. Tak, było już wiele razy mówione, że przekazanie luteraninowi informacji, że nie ukrywamy dziecko wyznawców wiary mojżeszowej, nie jest kłamstwem, czyli nie jest złamaniem przykazania.
itd.