marniok napisal(a): Finansowo się nie opłaci tych małpeczek, taniej wychodzi o,5 l znaczy naród zasobny. I ostrożny bo mniejszą kupi mniej wypije, a ewentualne konsekwencje też mniejsze, łatwiej ukryć, przelać do bidonu czy tam w kawie lub herbacie uskutecznić. W domu też.
To wersja optymistyczna. W naszym wiejskim sklepie klientela na maupki, to ludzie którzy wszystko co mieli - przepili, o tak słabej woli że nie potrafią zaoszczędzić na połówkę.
marniok napisal(a): Finansowo się nie opłaci tych małpeczek, taniej wychodzi o,5 l znaczy naród zasobny. I ostrożny bo mniejszą kupi mniej wypije, a ewentualne konsekwencje też mniejsze, łatwiej ukryć, przelać do bidonu czy tam w kawie lub herbacie uskutecznić. W domu też.
To wersja optymistyczna. W naszym wiejskim sklepie klientela na maupki, to ludzie którzy wszystko co mieli - przepili, o tak słabej woli że nie potrafią zaoszczędzić na połówkę.
Na tym to polega, do połówki trzeba kompana, trzeba czasu, trzeba zagrychy przede wszystkim albo popitki, logistycznie się komplikuje. A małpka jest słodka, ma mniej alkoholu, jest to drink sam w sobie, łyknąć i w drogę. To jest naprawdę rozpijanie społeczeństwa.
A widzieliście kiedyś kogoś kupującego rzeczone małpkę? Ludzie to kupują i piją bardzo dyskretnie. Jak kiedyś zamiast limoncello do kremu (deser nie kosmetyk) nabywłam cytrynówkę 100ml to się na mnie ludzie w kolejce do kasy patrzyli z dezaprobatą co nie było miłe. Na dodatek krem wyszedł "taki se"
Pani_Łyżeczka napisal(a): A widzieliście kiedyś kogoś kupującego rzeczone małpkę? Ludzie to kupują i piją bardzo dyskretnie. Jak kiedyś zamiast limoncello do kremu (deser nie kosmetyk) nabywłam cytrynówkę 100ml to się na mnie ludzie w kolejce do kasy patrzyli z dezaprobatą co nie było miłe. Na dodatek krem wyszedł "taki se"
Te smakowe wódki to jest syf, są słodzone i aromatyzowane więc nie czuć że alkohol na którym są produkowane jest niskiej jakości. Raz kupiłem taką cytrynówkę lubelską i miałem po niej okropnego kaca.
marniok napisal(a): Ostatnio w sklepie byłem świadkiem dyskusji młodych dziewczyn czy małpeczka marki Żubr to odmiana Żubrówki.....
W żabce pod pracą pracuje młoda ładna, widać że podoba się, wytatuowana tu i tam, dwóch kolesi w kolejce i taka dyskusja: - O, "memento mori" [taki ma tatuaż ta dziewczyna], czyli żyj, korzystaj z życia, o to chodzi, podoba mi się! - Coś ty, to znaczy "pamiętaj o śmierci" - mówi ten drugi - No właśnie, pamiętaj o śmierci czyli korzystaj z życia bo i tak umrzesz!
Ale znalezienie maupy z jakimś lepszym alko wcale nie jest takie proste. Ostatnio miałam rajd po marketach celem nabycia niewielkiej ilości brandy (podkręca bombardino) znalazłam 200 ml, setki się nie udało. Natomiast wszędzie są te "cienkie" smakowe wódki do szybkiego dyskretnego chlania
Pani_Łyżeczka napisal(a): Ale znalezienie maupy z jakimś lepszym alko wcale nie jest takie proste. Ostatnio miałam rajd po marketach celem nabycia niewielkiej ilości brandy (podkręca bombardino) znalazłam 200 ml, setki się nie udało. Natomiast wszędzie są te "cienkie" smakowe wódki do szybkiego dyskretnego chlania
To prawda, ale widziałem że nawet Jagermeister jest w malpkach, w sklepie nie widziałem ale pustą na mieście tak. Koneserzy są wśród nas.
Gorzała tylko w galonowych buteleczkach, z etykietami i obowiązkowymi pakowaniami w estetycznych, jaskrawych kolorach, dostępne w jednym sklepie na x-tys. mieszkańców, należącym do jedynej koncesjonowanej sieci Polskie Spirytualia Narodowe, zlokalizowanym w dobrze widocznym i oświetlonym miejscu, otwartym w dni powszednie od 15:00 do 17:00.
christoph napisal(a): Niemieckie alko to w mikromaupkach, po 0,02
Tak. Kiedyś w Belgii przy remoncie kamienicy znaleźliśmy zapomniany (chyba?) składzik takich maleńkich buteleczek. Był tam chyba najlepszy smakowo alkohol jaki piłem. Coś jabłkowego, niemieckiego o bardzo szlachetnym smaku.
Boss kupił kamienicę, oddał ja nam do generalnego remontu i zarządzał z Bali. Robiliśmy tam we dwóch z jednym Jugolem nawet ponad rok. Znaleźliśmy tam jeszcze pod schodami kolekcję porno z lat 60-70tych (nie zabraliśmy tego do domu, przynajmniej ja). Ciekawym znaleziskiem było też przedwojenne wydawnictwo szkoły rabinackiej z Lublina, po polsku, pod tytułem: "Żydostwo wczoraj, dziś i jutro.". Więcej grzechów nie pamiętam...
Mnie z okazji licznych remontów zaginęły: 1. Srebrny pozłacany ryngraf z Matką Boską, nie pamiętam czy Częstochowską czy Ostrobramską. 2. Kolekcja samochodzików Matchboxa ze zjeżdżalnią. 3. Ślubny garnitur. 4. Trochę dokumentów, w większości nieważnych.
Brązowego (nie kolor a materiał) liska z dziadkowego szabru udało się odzyskać za pomocą szantażu i łagodnej perswazji.
To była inna sytuacja. My dostawaliśmy ponad stuletnie kamienice przejęte przez bossa i wywalaliśmy wszystko, remontując od dachu po piwnicę. Na przykład zrywaliśmy trzcinowo- gliniane docieplenia na strychu. Te nieliczne rupiecie co czasami zalegały i tak trafiłyby na śmietnik. Raz oglądaliśmy niesamowicie wręcz zagraconą kamienice i nie podjęliśmy się remontu bo nie chcieliśmy babrać się w tych śmieciach. Kiedyś robiłem malowanie u jednego marokańskiego Żyda ze złotej ulicy. To był stary dziadek, zresztą bardzo fajny. Miał on przyjaciela z dzieciństwa, muzułmanina, którego ściągnął kiedyś do Antwerpii a teraz na stare lata ta najlepsza przyjaźń rozkwitała jeszcze mocniej. Arab przychodził prawie codziennie, Żyd gotował, mieli jedną kasetę magnetofonową i puszczali do obiadu "niezrównany poemat"- czyli naprawdę dobrą muzykę arabską. Jak pisałem- fajni ludzie... Jedyny problem wystąpił na samym początku, gdy zauważyłem poprzybijane na wszystkich futrynach takie małe ozdoby. Niewiele myśląc usunąłem je szpachelką w ramach prac przygotowawczych. Żyda akurat nie było, ale przyszedł Arab, przeraził się, aj nieszczęście będzie, nie wolno tego robić! No to wziąłem młotka i przybiłem z powrotem.
Pani_Łyżeczka napisal(a): Ale znalezienie maupy z jakimś lepszym alko wcale nie jest takie proste.
Świat whisky temu przeczy Sam bardzo lubię kupować 0,2 (0,05 to trochę za mało) aby poznawać dany wypust. Dzięki temu unikam kupowania większych pojemności 'tego samego' (słodka/deserowa lub słodka/owocowa, co jest obecnie przekleństwem świata whisky)
los napisal(a): Mnie z okazji licznych remontów zaginęły: 1. Srebrny pozłacany ryngraf z Matką Boską, nie pamiętam czy Częstochowską czy Ostrobramską. 2. Kolekcja samochodzików Matchboxa ze zjeżdżalnią. 3. Ślubny garnitur. 4. Trochę dokumentów, w większości nieważnych.
Brązowego (nie kolor a materiał) liska z dziadkowego szabru udało się odzyskać za pomocą szantażu i łagodnej perswazji.
Moim rodzicom skradziono w czasie remontu w latach 80-tych ekskluzywny album o Janie Pawle II. Był to prezent od samego przeora Jasnej Góry ojca Rufina Abramka (prywatnie sąsiada moich dziadków poprzez płot).
A propos tego wielkiego przeora, znalazłem właśnie jego kazanie z 87. Słuchałem go wcześniej bo byliśmy w stanie wojennym, przyjechali wtedy stoczniowcy z Gdańska z ks. Jankowskim. Trzymałem się jakiegoś gzymsu na filarze w Kaplicy, pamiętam niesamowitą atmosferę i co chwila wznoszony kończyną znak "V".
Bardzo podobne brzmienie głosu do naszego Papieża:
Jednak co Europa to nie Ameryka. Ja nic wartościowego nigdy nie znalazłem. Parę razy jakieś narzędzia za płytą gipsową, młotek, piłę, nóż pozostawione przez poprzednich remontowców. Raz za szafką pod umywalką w łazience znalazłem napoczętą piersiówkę jakiegoś łyskacza. Była tam mała dziura w ścianie, że flaszka się mieściła. Nie trzeba być Szerlokiem, żeby się domyślić, że należała do nastoletniego syna właścicieli. Najciekawszą rzeczą jaką znalazłem i to we własnym domu były pożółkłe torontońskie gazety z 1892 r. - "The Evening Telegram" -służące jako izolacja ociepleniowa w ścianie, hehe.
Najfajniejsze było moje ostatnie znalezisko z obecnej pracy. Demontowaliśmy stare aluminiowe ścianki i drzwi czyli pozostałość po zakładach Kasprzaka. Prezes kupił to jeszcze w latach 90-tych. Same w sobie były ciekawe bo oklejone starymi obrazkami rozpiętymi tematycznie od gołej baby po świętości katolickie ale w jednej ściance ukrytych było pięć zawiniętych w "Zycie Warszawy" nieśmiganych egzemplarzy nielegalnej bibuły z czasu stanu wojennego. A tam jak byk stało , że mąż Kidawy był na liście filmowców-konfidentów.
Już nie pamiętam gdzie tę historię usłyszałem: W Łodzi po wojnie podczas remontu ktoś znalazł w pożydowskiej kamienicy ukryte w stropie złoto (i pewnie inne precjoza). Było to powodem zniszczenia wielu pięknych sztukaterii w wielu mieszkaniach w wielu kamienicach.
trep napisal(a): Już nie pamiętam gdzie tę historię usłyszałem: W Łodzi po wojnie podczas remontu ktoś znalazł w pożydowskiej kamienicy ukryte w stropie złoto (i pewnie inne precjoza). Było to powodem zniszczenia wielu pięknych sztukaterii w wielu mieszkaniach w wielu kamienicach.
Taka samą opowieść znam z Miechowa w małopolskim. Po sąsiedzku z domem bratowej mojej żony jest okazała willa i wieść gminna niesie ze właściciel odnalazł złoto w budynku który stał w tym miejscu w czasie wojny. Złoto pożydowskie.
Komentarz
W naszym wiejskim sklepie klientela na maupki, to ludzie którzy wszystko co mieli - przepili, o tak słabej woli że nie potrafią zaoszczędzić na połówkę.
Jak kiedyś zamiast limoncello do kremu (deser nie kosmetyk) nabywłam cytrynówkę 100ml to się na mnie ludzie w kolejce do kasy patrzyli z dezaprobatą co nie było miłe.
Na dodatek krem wyszedł "taki se"
- O, "memento mori" [taki ma tatuaż ta dziewczyna], czyli żyj, korzystaj z życia, o to chodzi, podoba mi się!
- Coś ty, to znaczy "pamiętaj o śmierci" - mówi ten drugi
- No właśnie, pamiętaj o śmierci czyli korzystaj z życia bo i tak umrzesz!
Wino to nie alkohol
1. Srebrny pozłacany ryngraf z Matką Boską, nie pamiętam czy Częstochowską czy Ostrobramską.
2. Kolekcja samochodzików Matchboxa ze zjeżdżalnią.
3. Ślubny garnitur.
4. Trochę dokumentów, w większości nieważnych.
Brązowego (nie kolor a materiał) liska z dziadkowego szabru udało się odzyskać za pomocą szantażu i łagodnej perswazji.
Raz oglądaliśmy niesamowicie wręcz zagraconą kamienice i nie podjęliśmy się remontu bo nie chcieliśmy babrać się w tych śmieciach.
Kiedyś robiłem malowanie u jednego marokańskiego Żyda ze złotej ulicy. To był stary dziadek, zresztą bardzo fajny. Miał on przyjaciela z dzieciństwa, muzułmanina, którego ściągnął kiedyś do Antwerpii a teraz na stare lata ta najlepsza przyjaźń rozkwitała jeszcze mocniej. Arab przychodził prawie codziennie, Żyd gotował, mieli jedną kasetę magnetofonową i puszczali do obiadu "niezrównany poemat"- czyli naprawdę dobrą muzykę arabską. Jak pisałem- fajni ludzie...
Jedyny problem wystąpił na samym początku, gdy zauważyłem poprzybijane na wszystkich futrynach takie małe ozdoby. Niewiele myśląc usunąłem je szpachelką w ramach prac przygotowawczych. Żyda akurat nie było, ale przyszedł Arab, przeraził się, aj nieszczęście będzie, nie wolno tego robić!
No to wziąłem młotka i przybiłem z powrotem.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mezuza
Sam bardzo lubię kupować 0,2 (0,05 to trochę za mało) aby poznawać dany wypust. Dzięki temu unikam kupowania większych pojemności 'tego samego' (słodka/deserowa lub słodka/owocowa, co jest obecnie przekleństwem świata whisky)
A propos tego wielkiego przeora, znalazłem właśnie jego kazanie z 87. Słuchałem go wcześniej bo byliśmy w stanie wojennym, przyjechali wtedy stoczniowcy z Gdańska z ks. Jankowskim. Trzymałem się jakiegoś gzymsu na filarze w Kaplicy, pamiętam niesamowitą atmosferę i co chwila wznoszony kończyną znak "V".
Bardzo podobne brzmienie głosu do naszego Papieża:
Ja nic wartościowego nigdy nie znalazłem.
Parę razy jakieś narzędzia za płytą gipsową, młotek, piłę, nóż pozostawione przez poprzednich remontowców.
Raz za szafką pod umywalką w łazience znalazłem napoczętą piersiówkę jakiegoś łyskacza. Była tam mała dziura w ścianie, że flaszka się mieściła. Nie trzeba być Szerlokiem, żeby się domyślić, że należała do nastoletniego syna właścicieli.
Najciekawszą rzeczą jaką znalazłem i to we własnym domu były pożółkłe torontońskie gazety z 1892 r. - "The Evening Telegram" -służące jako izolacja ociepleniowa w ścianie, hehe.
👣
🐾
🐾
A tam jak byk stało , że mąż Kidawy był na liście filmowców-konfidentów.
raczej męża żony
Ja nie wiedziałem. Wiesz- sanki, łyżwy, piłka-te sprawy...
Teraz widzę, że to stary, kształcon w moskwie komuch.