Zwróćcie uwagę, że ChatGPT nie potrafi namalować pięknych pań. Po obróbce przez sztucznego inteligenta z trzech atrakcyjnych niewiast zrobiły się trzy przekupki z targu przebrane w luksusowe szaty.
@Inż powiedział(a):
Zwróćcie uwagę, że ChatGPT nie potrafi namalować pięknych pań. Po obróbce przez sztucznego inteligenta z trzech atrakcyjnych niewiast zrobiły się trzy przekupki z targu przebrane w luksusowe szaty.
I to być może, że generowanie wizerunku pięknej damy jest sprzeczne z czatowską moralnością.
U nasz na wsi są polskie delikatesy pn Kulfon, a w tym Kulfonie, między regałami chodził z tacą robot i zapraszał do degustacji kawałków wędlin nadzianych na wykałaczki. Chodził tak 2 dni i gdzieś se poszedł. Pewnie się ceni skubaniec.
I dobrze, że wybył, bo tarasował i tak już wąskie przejścia. Kawał chama to był, bo nie ustępował z drogi klientom z wózkami.
Ja bym chciał żeby GPT ugotował, posprzątał, pozmywał, zrobił zakupy albo nawet przeprowadził renowacje mieszkania. Ale łatwiej jest być silnym w gębie.
A swoją droga, podobno można już zamówić robota domowego:
A ja wyobrażam sobie, jak w kuchni próbując sprzatać rozbija talerze, potem próbując je sprzatnąc, rozbija słoiki, po czym roznosi bałagan po całym domu, poślizując się na dżemie rozbija monitor, coś się w nim psuje i trzeba go naprawić. Zresztą wszystko już było.
Dodajmy, że chodzi o robota domowego z ludzkim operatorem, dosłownie mechanicznego Turka z transmisją sterowania. Co prawda już w 2026 roku (haha) ma działać sam (haha) po tym jak przerzuci wszystkie dane z naszej prywatności do firmy-matki (nie haha).
@Kuba_ powiedział(a):
Dodajmy, że chodzi o robota domowego z ludzkim operatorem, dosłownie mechanicznego Turka z transmisją sterowania. Co prawda już w 2026 roku (haha) ma działać sam (haha) po tym jak przerzuci wszystkie dane z naszej prywatności do firmy-matki (nie haha).
To co zostanie do przerzucenia, bo już odkurzacze, smartfony i kamery bezpieczeństwa przerzucają.
No ale jeszcze nie mogą otworzyć zeszytu, sejfu, wynieść kosztowności, otworzyć mieszkania obcym osobom. A robot będzie mógł. Dodatkowo, zawsze istnieje ryzyko, że robot zostanie shackowany (zhakowany?). W każdym razie, haki też może znaleźć.
EDIT: choć podejrzewam, że w nowoczesnych, bogatych domach jest mało kosztowności do wyniesienia. Ale robot zerkający zza ramienia na naszą klawiaturę też brzmi groźnie.
W pierwszych 10 minutach tej rozmowy panowie mówią że ktoś przy pomocy wygenerowanego prawdopodobnie przez AI fejkowego raportu obniżył wartość giełdową CCC o półtora miliarda złotych.
Czy afera "lub czasopisma" i "przychodzi Rywin do Michnika" to to samo? Jaką rolę odgrywał w niej Włodzimierz Czarzasty?
Grok:
Tak, afera „Lub czasopisma” i słynne zdanie „przychodzi Rywin do Michnika” to dokładnie ta sama afera – afera Rywina (oficjalnie nazywana aferą „lub czasopisma”, bo właśnie te słowa padły w propozycji korupcyjnej).
Krótki przebieg wydarzeń (grudzień 2002 – 2004):
Producent filmowy Lew Rywin przyszedł 22 lipca 2002 r. do redakcji „Gazety Wyborczej” i złożył Adamowi Michnikowi (redaktorowi naczelnemu) ofertę korupcyjną: za 17,5 mln dolarów łapówki grupa trzymająca władzę przy SLD miała zmienić ustawę o radiofonii i telewizji tak, by Agora (właściciel GW) mogła kupić Polsat.
Kluczowe zdanie Rywina brzmiało: „Zmienimy ustawę, dodamy zapis »lub czasopisma«” (co pozwoliłoby wydawcom prasy mieć stacje TV).
Michnik nagrał rozmowę i po kilku miesiącach (po tym, jak Agora nie dostała żadnych gwarancji) opublikował stenogram w „Gazecie Wyborczej” 27 grudnia 2002 r. Wybuchła ogromna afera.
Rola Włodzimierza Czarzastego
Czarzasty był w 2002 r. członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (wskazanym przez SLD) i jednocześnie bardzo wpływowym politykiem SLD (w latach 1999–2005 był w zarządzie krajowym partii, a potem sekretarzem generalnym).
W wersji Rywina to właśnie Czarzasty miał być jednym z inicjatorów całej akcji i osobą, która „upoważniła” Rywina do przekazania oferty (Rywin twierdził, że działał w imieniu „grupy trzymającej władzę”, w której skład mieli wchodzić m.in. Czarzasty, Leszek Miller i ludzie z otoczenia prezydenta Kwaśniewskiego).
Sejmowa komisja śledcza (2003–2004) pod przewodnictwem Tomasza Nałęcza i Jana Rokity ustaliła jednak:
Rywin działał na własną rękę lub w bardzo małym kręgu osób,
nie znaleziono dowodów, by Czarzasty bezpośrednio zlecał mu złożenie oferty korupcyjnej,
Czarzasty był jednak przesłuchiwany wielokrotnie i obciążały go zeznania Rywina oraz niektóre poszlaki (m.in. kontakty z Rywinem i rozmowy o ustawie).
Czarzasty konsekwentnie zaprzeczał wszelkiej winie. Nigdy nie został prawomocnie skazany w związku z samą łapówką (Rywin dostał 2,5 roku, potem zmniejszone do 2 lat). W 2004 r. stracił stanowisko w KRRiT i na kilka lat zniknął z pierwszej linii polityki, ale później wrócił (dziś jest marszałkiem senior Sejmu z ramienia Lewicy).
Podsumowując: tak, to ta sama afera. Czarzasty był w wersji Rywina jednym z głównych „mocodawców”, ale komisja śledcza i sądy nie udowodniły mu bezpośredniego udziału w propozycji korupcyjnej. Pozostał jednak jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci tamtego okresu.
Tak, afera "lub czasopisma" i "przychodzi Rywin do Michnika" to elementy tej samej dużej sprawy korupcyjnej i politycznej, znanej jako Afera Rywina (lub Rywingate), która wybuchła w 2002 roku.
"Przychodzi Rywin do Michnika" to tytuł artykułu opublikowanego przez "Gazetę Wyborczą" 27 grudnia 2002 roku, który ujawnił fakt złożenia korupcyjnej propozycji Adamowi Michnikowi, redaktorowi naczelnemu gazety, przez producenta filmowego Lwa Rywina w lipcu 2002 roku. Propozycja dotyczyła możliwości uzyskania korzystnej dla Agory (wydawcy "Gazety Wyborczej") nowelizacji ustawy medialnej w zamian za 17,5 mln dolarów.
"lub czasopisma" to słowa, których wprowadzenie lub usunięcie z rządowego projektu nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji było kluczowe dla interesów Agory i innych podmiotów. Brak tych słów w ustawie oznaczałby, że wydawcy dzienników nie mogliby kupić ogólnopolskiej telewizji, natomiast wydawcy czasopism – tak. Sprawa wprowadzania/usuwania tych słów stała się osobnym wątkiem śledztwa i procesu sądowego dotyczącym nieprawidłowości w procesie legislacyjnym, będącym bezpośrednim następstwem afery korupcyjnej.
Zatem jedno odnosi się do ujawnienia korupcyjnej propozycji, a drugie do kluczowego elementu legislacyjnego, który był przedmiotem tej propozycji.
Rola Włodzimierza Czarzastego w Aferze Rywina
Włodzimierz Czarzasty, ówczesny sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT), był jedną z osób, których nazwisko pojawiło się w kontekście Afery Rywina i procesu zmian w ustawie medialnej.
Wskazanie w raporcie komisji śledczej: Raport sejmowej komisji śledczej, którego autorem był Zbigniew Ziobro, stwierdzał, że propozycja korupcyjna Lwa Rywina miała pozostawać w ścisłym związku z zachowaniem osób z tzw. "grupy trzymającej władzę", w skład której – według tego dokumentu – wchodzili Włodzimierz Czarzasty (obok Leszka Millera, Aleksandry Jakubowskiej, Lecha Nikolskiego i Roberta Kwiatkowskiego). Osoby te zaprzeczyły tym ustaleniom.
Wątek "lub czasopisma": Czarzasty zeznawał w procesie dotyczącym bezprawnego przerobienia projektu ustawy medialnej (w tym usunięcia słów "lub czasopisma"), w którym oskarżona była m.in. Aleksandra Jakubowska. Czarzasty twierdził wówczas, że usunięcie słów "lub czasopisma" było "czystym błędem technicznym" i nie sądził, by ktoś usunął te słowa świadomie, bo jego zdaniem zapis ten nie miał wtedy znaczenia.
Pozycja i wpływy: Jego nazwisko pojawiało się w trakcie afery jako osoby mającej istotny wpływ na media publiczne i koncepcje prywatyzacyjne.
W skrócie, choć nie był stroną rozmowy Rywin-Michnik, Czarzasty został wskazany w raporcie komisji śledczej jako członek "grupy trzymającej władzę" mającej stać za aferą i zeznawał w osobnym procesie związanym z manipulacjami w projekcie ustawy medialnej.
Tak, afera „lub czasopisma” i „przychodzi Rywin do Michnika” to elementy tej samej sprawy, znanej jako afera Rywina (lub Rywingate). Afera wybuchła w 2002 roku, gdy producent filmowy Lew Rywin złożył korupcyjną propozycję Adamowi Michnikowi, redaktorowi naczelnemu „Gazety Wyborczej”, oferując za łapówkę wpływ na kształt ustawy o radiofonii i telewizji. Fraza „przychodzi Rywin do Michnika” pochodzi z tytułu artykułu w „Gazecie Wyborczej” z 27 grudnia 2002 roku, który ujawnił nagranie rozmowy. Natomiast „lub czasopisma” odnosi się do podejrzanej poprawki w projekcie ustawy, która miała umożliwić koncernowi Agory (wydawcy „Gazety Wyborczej”) zakup stacji telewizyjnej, co stało się kluczowym elementem śledztwa.
Włodzimierz Czarzasty odgrywał w aferze rolę jako sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT). Był przesłuchiwany przed sejmową komisją śledczą, a jego nazwisko pojawiało się w kontekście tzw. „grupy trzymającej władzę”, która miała wpływać na media i ustawę. Czarzasty był kojarzony z procesem legislacyjnym dotyczącym mediów, choć nie został skazany w procesie karnym związanym z aferą.
Tak, teoria o „drugim dnie” afery Rywina – że wcale nie chodziło o 17,5 mln dolarów, tylko o polityczny szantaż „postsolidarnościowego” obozu (głównie Unii Wolności i ludzi związanych z „Gazetą Wyborczą”) przez postkomunistów (SLD) – była od samego początku jedną z najpopularniejszych interpretacji i jest do dziś żywa.
Główne argumenty ZA tym, że to był przede wszystkim szantaż polityczny
Kwota była absurdalnie duża
17,5 mln dolarów w 2002 r. to równowartość budżetu kilku średnich polskich filmów albo całego rocznika „Gazety Wyborczej”. Agora nigdy nie była w stanie tak szybko wyłożyć takiej gotówki „pod stołem”. Wielu komentatorów (m.in. Jan Rokita, Tomasz Nałęcz, ale też ludzie z lewej strony) od razu powiedziało: „To nie była poważna oferta biznesowa, to był polityczny granat wrzucony do redakcji GW”.
Rywin nie był „zwykłym biznesmenem”
Był bliskim znajomym Leszka Millera, Aleksandra Kwaśniewskiego i całego establishmentu SLD. W latach 90. robił interesy z wojskowymi służbami specjalnymi, produkował filmy z TVP za czasów Błochina. Nie działał w próżni.
Cel: skompromitowanie „Gazety Wyborczej” i UW
Najbardziej rozpowszechniona hipoteza (głoszona m.in. przez Jana Rokitę i część komisji śledczej):
SLD chciało mieć na Agorę/Michnika „haka” – nagranie, że przyjmują łapówkę albo przynajmniej negocjują. Gdyby Michnik przyjął ofertę albo zaczął się układać – mieliby go na zawsze. Gdy odmówił – i tak można było rozpuścić plotkę, że „Michnik brał łapówki”.
Gdy Michnik zamiast tego opublikował stenogram – granat eksplodował w drugą stronę i rozwalił rząd Millera.
Zachowanie Michnika i Agory
Michnik czekał pół roku z publikacją (od lipca 2002 do grudnia 2002). W tym czasie Agora nadal lobbowała za zmianą ustawy, spotykała się z politykami SLD, a Michnik rozmawiał nawet z Millerem. To dało paliwo teorii, że część obozu „GW” liczyła, że jednak da się „coś załatwić” bez płacenia, a dopiero gdy się nie dało – wyciągnęli nagranie jako broń atomową.
„Grupa trzymająca władzę”
Samo sformułowanie użyte przez Rywina sugeruje, że miał straszyć Michnika nie tylko pieniędzmi, ale całym układem władzy SLD + prezydent + służby. Pieniądze mogły być tylko pretekstem.
Argumenty PRZECIW tej teorii (że to był czysty szantaż)
Komisja śledcza (raport Rokity–Nałęcza) ostatecznie uznała, że Rywin działał w bardzo małym, prywatno-biznesowym kręgu (Rywin + prawdopodobnie Czarzasty + może jeszcze 1–2 osoby), a nie na zlecenie całego SLD czy Millera.
Miller i Kwaśniewski wyszli z komisji bez większych rys (choć opinia publiczna i tak im nie uwierzyła).
Prokuratura nigdy nie postawiła nikomu zarzutów szantażu czy próby prowokacji – tylko Rywinowi korupcję.
Najbardziej prawdopodobna wersja (powszechnie dziś akceptowana)
To był mieszany motyw:
Rywin (prawdopodobnie z Czarzastym i może jeszcze kimś) naprawdę chciał zarobić gigantyczne pieniądze, ale jednocześnie działał w interesie politycznym części SLD – żeby albo wycisnąć kasę z Agory, albo (gdyby się nie dało) skompromitować Michnika i cały obóz postsolidarnościowy.
Czyli: i łapówka, i szantaż jednocześnie. Pieniądze były realne, ale szantaż polityczny był co najmniej równie ważny.
Dlatego właśnie afera Rywina do dziś jest symbolem końca złudzeń co do „czystych rąk” zarówno postkomunistów, jak i części postsolidarnościowego establishmentu medialnego.
Leszek Miller powiedział słynne „Jest pan zerem, panie Ziobro” dokładnie 4 marca 2004 roku podczas posiedzenia sejmowej komisji śledczej ds. afery Rywina.
Bezpośredni kontekst
Komisja przesłuchiwała świadków w sprawie afery Rywina.
Tego dnia zeznawał Leszek Miller (wtedy jeszcze premier).
Zbigniew Ziobro (wtedy poseł PiS, członek komisji śledczej) bardzo agresywnie atakował Millera, sugerując, że:
Miller wiedział o propozycji korupcyjnej Rywina,
należał do „grupy trzymającej władzę”,
kłamał w zeznaniach.
Ziobro kilkukrotnie przerywał Millerowi, podnosił głos i oskarżał go niemal wprost o współudział w aferze.
W pewnym momencie Miller, już wyraźnie wkurzony, spojrzał na Ziobrę i powiedział spokojnym, ale lodowatym tonem:
„Pan jest zerem, panie Ziobro.”
Potem dodał: „I proszę nie przerywać premierowi Rzeczypospolitej Polskiej.”
Dlaczego akurat wtedy?
Ziobro próbował „rozjechać” Millera jak poprzednich świadków (Czarzastego, Rywina itd.), ale Miller – doświadczony aparatczyk z PRL-u i postkomunistycznej polityki – nie dał się zastraszyć i odpowiedział w sposób miażdżący, ale bez podnoszenia głosu.
Dla Millera Ziobro był wtedy „młodym, aroganckim posłem” (miał 33 lata), który dopiero co wszedł do wielkiej polityki i według Millera nie dorastał mu do pięt.
Skutki
Fraza „Jest pan zerem, panie Ziobro” weszła na stałe do polskiego języka politycznego.
Dla obozu PiS i prawicy stała się symbolem arogancji postkomunistów.
Dla lewicy i części centrum – genialną ripostą na agresję Ziobry.
Ziobro przez lata nosił to jak odznakę honorową („Miller mnie nienawidzi, bo walczę z układem”), a Miller nigdy się z tego nie wycofał – wręcz przeciwnie, powtarzał to później w wywiadach.
Dzisiaj, gdy Ziobro sam jest oskarżany o kierowanie grupą przestępczą, wiele osób przypomina tamtą scenę jako kolejny przykład politycznego bumerangu.
@los powiedział(a):
PiS złapał kij za zły koniec: problemem Czarzastego nie jest to, że 36 lat temu był w PZPR, tylko to, że był jednym z głównych graczy afery Rywina.
...zauważyłem, że płatny ChatGPT jest zaskakująco biegły i entuzjastyczny w obszarze teologii katolickiej i zarazem ogromnie przejęty, by nie popaść w herezję, no przynajmniej w rozmowie ze mną
Drugie co zauważyłem, to że nie tylko ma bardzo rozmaity poziom merytoryczny w zależności od dziedziny, ale i zupełnie inny styl wypowiedzi.
Nie jest to kwestia jak się formułuje input. W każdej dziedzinie wydaję mu polecenia czy zadaję pytania w jednakowo suchy/lakoniczny sposób.
Domniemanie niewinności jest tylko w postępowaniu karnym, nie ma go nawet w postępowaniu cywilnym. Tym bardziej w polityce, umoczenie w aferę tej skali oznacza koniec kariery polityczej w kraju cywilizowanym. Borisa Johnsona złapano na sprawie nieporównanie drobniejszej.
@Filioquist powiedział(a):
...zauważyłem, że płatny ChatGPT jest zaskakująco biegły i entuzjastyczny w obszarze teologii katolickiej i zarazem ogromnie przejęty, by nie popaść w herezję, no przynajmniej w rozmowie ze mną
Drugie co zauważyłem, to że nie tylko ma bardzo rozmaity poziom merytoryczny w zależności od dziedziny, ale i zupełnie inny styl wypowiedzi.
Nie jest to kwestia jak się formułuje input. W każdej dziedzinie wydaję mu polecenia czy zadaję pytania w jednakowo suchy/lakoniczny sposób.
Ciekawostki
Każdy model językowy uczy się na dostępnych materiałach. Z teologii jest dużo dostępnych i precyzyjnych treści, to uczy się dobrze. Przynosi żniwo wieloletnie dbanie o imprimatur.
@Filioquist powiedział(a):
...zauważyłem, że płatny ChatGPT jest zaskakująco biegły i entuzjastyczny w obszarze teologii katolickiej i zarazem ogromnie przejęty, by nie popaść w herezję, no przynajmniej w rozmowie ze mną
Drugie co zauważyłem, to że nie tylko ma bardzo rozmaity poziom merytoryczny w zależności od dziedziny, ale i zupełnie inny styl wypowiedzi.
Nie jest to kwestia jak się formułuje input. W każdej dziedzinie wydaję mu polecenia czy zadaję pytania w jednakowo suchy/lakoniczny sposób.
Ciekawostki
Każdy model językowy uczy się na dostępnych materiałach. Z teologii jest dużo dostępnych i precyzyjnych treści, to uczy się dobrze. Przynosi żniwo wieloletnie dbanie o imprimatur.
@los powiedział(a):
Nie należy zapominać, że ChatLGBT jest tylko maszyną von Kempelena.
...podziękowania dla autora zatem, tj. von Kempelena, bo w mieleniu niektórych materiałów twór jest przydatny a przynajmniej fajna zabawa, jeśli się używa z głową
Komentarz
Zwróćcie uwagę, że ChatGPT nie potrafi namalować pięknych pań. Po obróbce przez sztucznego inteligenta z trzech atrakcyjnych niewiast zrobiły się trzy przekupki z targu przebrane w luksusowe szaty.
I to być może, że generowanie wizerunku pięknej damy jest sprzeczne z czatowską moralnością.
Te panie też nie są piękne.
U nasz na wsi są polskie delikatesy pn Kulfon, a w tym Kulfonie, między regałami chodził z tacą robot i zapraszał do degustacji kawałków wędlin nadzianych na wykałaczki. Chodził tak 2 dni i gdzieś se poszedł. Pewnie się ceni skubaniec.
I dobrze, że wybył, bo tarasował i tak już wąskie przejścia. Kawał chama to był, bo nie ustępował z drogi klientom z wózkami.
Ja bym chciał żeby GPT ugotował, posprzątał, pozmywał, zrobił zakupy albo nawet przeprowadził renowacje mieszkania. Ale łatwiej jest być silnym w gębie.
https://imgur.com/a/yxfm2u7
EDIT: https://imgur.com/a/RUwIhvw
.
.
.
Nie wiem czy to pani czy pan ale jakby ten zielony spod chałata wyciągnął flachę i zagadał: "No to teraz na trzecią nóżkę!" - miałoby sens!
👣
🐾
🐾
Trzecia nóżka mnie też niepokoi.
A swoją droga, podobno można już zamówić robota domowego:
A ja wyobrażam sobie, jak w kuchni próbując sprzatać rozbija talerze, potem próbując je sprzatnąc, rozbija słoiki, po czym roznosi bałagan po całym domu, poślizując się na dżemie rozbija monitor, coś się w nim psuje i trzeba go naprawić. Zresztą wszystko już było.
Dodajmy, że chodzi o robota domowego z ludzkim operatorem, dosłownie mechanicznego Turka z transmisją sterowania. Co prawda już w 2026 roku (haha) ma działać sam (haha) po tym jak przerzuci wszystkie dane z naszej prywatności do firmy-matki (nie haha).
To co zostanie do przerzucenia, bo już odkurzacze, smartfony i kamery bezpieczeństwa przerzucają.
No ale jeszcze nie mogą otworzyć zeszytu, sejfu, wynieść kosztowności, otworzyć mieszkania obcym osobom. A robot będzie mógł. Dodatkowo, zawsze istnieje ryzyko, że robot zostanie shackowany (zhakowany?). W każdym razie, haki też może znaleźć.
EDIT: choć podejrzewam, że w nowoczesnych, bogatych domach jest mało kosztowności do wyniesienia. Ale robot zerkający zza ramienia na naszą klawiaturę też brzmi groźnie.
Możliwości tej sztucznej inteligencji są niesamowite:
W pierwszych 10 minutach tej rozmowy panowie mówią że ktoś przy pomocy wygenerowanego prawdopodobnie przez AI fejkowego raportu obniżył wartość giełdową CCC o półtora miliarda złotych.
Wg. Sztucznego Łgarza, papież Leon XIV nie istnieje:
https://www.gosc.pl/doc/9484911.Nowy-Papiez-stary-algorytm-AI-nie-zna-Leona-XIV
Sztuczna Impertynencja.
Po prostu w sposób perfekcyjny emuluje demencję.
Czy afera "lub czasopisma" i "przychodzi Rywin do Michnika" to to samo? Jaką rolę odgrywał w niej Włodzimierz Czarzasty?
Grok:
Tak, afera „Lub czasopisma” i słynne zdanie „przychodzi Rywin do Michnika” to dokładnie ta sama afera – afera Rywina (oficjalnie nazywana aferą „lub czasopisma”, bo właśnie te słowa padły w propozycji korupcyjnej).
Krótki przebieg wydarzeń (grudzień 2002 – 2004):
Rola Włodzimierza Czarzastego
Czarzasty był w 2002 r. członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (wskazanym przez SLD) i jednocześnie bardzo wpływowym politykiem SLD (w latach 1999–2005 był w zarządzie krajowym partii, a potem sekretarzem generalnym).
W wersji Rywina to właśnie Czarzasty miał być jednym z inicjatorów całej akcji i osobą, która „upoważniła” Rywina do przekazania oferty (Rywin twierdził, że działał w imieniu „grupy trzymającej władzę”, w której skład mieli wchodzić m.in. Czarzasty, Leszek Miller i ludzie z otoczenia prezydenta Kwaśniewskiego).
Sejmowa komisja śledcza (2003–2004) pod przewodnictwem Tomasza Nałęcza i Jana Rokity ustaliła jednak:
Czarzasty konsekwentnie zaprzeczał wszelkiej winie. Nigdy nie został prawomocnie skazany w związku z samą łapówką (Rywin dostał 2,5 roku, potem zmniejszone do 2 lat). W 2004 r. stracił stanowisko w KRRiT i na kilka lat zniknął z pierwszej linii polityki, ale później wrócił (dziś jest marszałkiem senior Sejmu z ramienia Lewicy).
Podsumowując: tak, to ta sama afera. Czarzasty był w wersji Rywina jednym z głównych „mocodawców”, ale komisja śledcza i sądy nie udowodniły mu bezpośredniego udziału w propozycji korupcyjnej. Pozostał jednak jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci tamtego okresu.
Gemini:
Tak, afera "lub czasopisma" i "przychodzi Rywin do Michnika" to elementy tej samej dużej sprawy korupcyjnej i politycznej, znanej jako Afera Rywina (lub Rywingate), która wybuchła w 2002 roku.
Zatem jedno odnosi się do ujawnienia korupcyjnej propozycji, a drugie do kluczowego elementu legislacyjnego, który był przedmiotem tej propozycji.
Rola Włodzimierza Czarzastego w Aferze Rywina
Włodzimierz Czarzasty, ówczesny sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT), był jedną z osób, których nazwisko pojawiło się w kontekście Afery Rywina i procesu zmian w ustawie medialnej.
W skrócie, choć nie był stroną rozmowy Rywin-Michnik, Czarzasty został wskazany w raporcie komisji śledczej jako członek "grupy trzymającej władzę" mającej stać za aferą i zeznawał w osobnym procesie związanym z manipulacjami w projekcie ustawy medialnej.
Grok tym razem lakonicznie:
Tak, afera „lub czasopisma” i „przychodzi Rywin do Michnika” to elementy tej samej sprawy, znanej jako afera Rywina (lub Rywingate). Afera wybuchła w 2002 roku, gdy producent filmowy Lew Rywin złożył korupcyjną propozycję Adamowi Michnikowi, redaktorowi naczelnemu „Gazety Wyborczej”, oferując za łapówkę wpływ na kształt ustawy o radiofonii i telewizji. Fraza „przychodzi Rywin do Michnika” pochodzi z tytułu artykułu w „Gazecie Wyborczej” z 27 grudnia 2002 roku, który ujawnił nagranie rozmowy. Natomiast „lub czasopisma” odnosi się do podejrzanej poprawki w projekcie ustawy, która miała umożliwić koncernowi Agory (wydawcy „Gazety Wyborczej”) zakup stacji telewizyjnej, co stało się kluczowym elementem śledztwa.
Włodzimierz Czarzasty odgrywał w aferze rolę jako sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT). Był przesłuchiwany przed sejmową komisją śledczą, a jego nazwisko pojawiało się w kontekście tzw. „grupy trzymającej władzę”, która miała wpływać na media i ustawę. Czarzasty był kojarzony z procesem legislacyjnym dotyczącym mediów, choć nie został skazany w procesie karnym związanym z aferą.
Grok:
Tak, teoria o „drugim dnie” afery Rywina – że wcale nie chodziło o 17,5 mln dolarów, tylko o polityczny szantaż „postsolidarnościowego” obozu (głównie Unii Wolności i ludzi związanych z „Gazetą Wyborczą”) przez postkomunistów (SLD) – była od samego początku jedną z najpopularniejszych interpretacji i jest do dziś żywa.
Główne argumenty ZA tym, że to był przede wszystkim szantaż polityczny
Kwota była absurdalnie duża
17,5 mln dolarów w 2002 r. to równowartość budżetu kilku średnich polskich filmów albo całego rocznika „Gazety Wyborczej”. Agora nigdy nie była w stanie tak szybko wyłożyć takiej gotówki „pod stołem”. Wielu komentatorów (m.in. Jan Rokita, Tomasz Nałęcz, ale też ludzie z lewej strony) od razu powiedziało: „To nie była poważna oferta biznesowa, to był polityczny granat wrzucony do redakcji GW”.
Rywin nie był „zwykłym biznesmenem”
Był bliskim znajomym Leszka Millera, Aleksandra Kwaśniewskiego i całego establishmentu SLD. W latach 90. robił interesy z wojskowymi służbami specjalnymi, produkował filmy z TVP za czasów Błochina. Nie działał w próżni.
Cel: skompromitowanie „Gazety Wyborczej” i UW
Najbardziej rozpowszechniona hipoteza (głoszona m.in. przez Jana Rokitę i część komisji śledczej):
SLD chciało mieć na Agorę/Michnika „haka” – nagranie, że przyjmują łapówkę albo przynajmniej negocjują. Gdyby Michnik przyjął ofertę albo zaczął się układać – mieliby go na zawsze. Gdy odmówił – i tak można było rozpuścić plotkę, że „Michnik brał łapówki”.
Gdy Michnik zamiast tego opublikował stenogram – granat eksplodował w drugą stronę i rozwalił rząd Millera.
Zachowanie Michnika i Agory
Michnik czekał pół roku z publikacją (od lipca 2002 do grudnia 2002). W tym czasie Agora nadal lobbowała za zmianą ustawy, spotykała się z politykami SLD, a Michnik rozmawiał nawet z Millerem. To dało paliwo teorii, że część obozu „GW” liczyła, że jednak da się „coś załatwić” bez płacenia, a dopiero gdy się nie dało – wyciągnęli nagranie jako broń atomową.
„Grupa trzymająca władzę”
Samo sformułowanie użyte przez Rywina sugeruje, że miał straszyć Michnika nie tylko pieniędzmi, ale całym układem władzy SLD + prezydent + służby. Pieniądze mogły być tylko pretekstem.
Argumenty PRZECIW tej teorii (że to był czysty szantaż)
Najbardziej prawdopodobna wersja (powszechnie dziś akceptowana)
To był mieszany motyw:
Rywin (prawdopodobnie z Czarzastym i może jeszcze kimś) naprawdę chciał zarobić gigantyczne pieniądze, ale jednocześnie działał w interesie politycznym części SLD – żeby albo wycisnąć kasę z Agory, albo (gdyby się nie dało) skompromitować Michnika i cały obóz postsolidarnościowy.
Czyli: i łapówka, i szantaż jednocześnie. Pieniądze były realne, ale szantaż polityczny był co najmniej równie ważny.
Dlatego właśnie afera Rywina do dziś jest symbolem końca złudzeń co do „czystych rąk” zarówno postkomunistów, jak i części postsolidarnościowego establishmentu medialnego.
I dalej grok:
Leszek Miller powiedział słynne „Jest pan zerem, panie Ziobro” dokładnie 4 marca 2004 roku podczas posiedzenia sejmowej komisji śledczej ds. afery Rywina.
Bezpośredni kontekst
Zbigniew Ziobro (wtedy poseł PiS, członek komisji śledczej) bardzo agresywnie atakował Millera, sugerując, że:
Ziobro kilkukrotnie przerywał Millerowi, podnosił głos i oskarżał go niemal wprost o współudział w aferze.
W pewnym momencie Miller, już wyraźnie wkurzony, spojrzał na Ziobrę i powiedział spokojnym, ale lodowatym tonem:
„Pan jest zerem, panie Ziobro.”
Potem dodał:
„I proszę nie przerywać premierowi Rzeczypospolitej Polskiej.”
Dlaczego akurat wtedy?
Skutki
Dzisiaj, gdy Ziobro sam jest oskarżany o kierowanie grupą przestępczą, wiele osób przypomina tamtą scenę jako kolejny przykład politycznego bumerangu.
PiS złapał kij za zły koniec: problemem Czarzastego nie jest to, że 36 lat temu był w PZPR, tylko to, że był jednym z głównych graczy afery Rywina.
Aż strach dalej pytać. A Wyborcza, ale ustami Agnieszki Kublik zawarła zimny rozejm z Czarzastym:
https://vvyborcza.pl/7,75968,32407388,czarzasty-antybohater-marszalkiem.html
Winnych ukarano, można się rozejść.
...zauważyłem, że płatny ChatGPT jest zaskakująco biegły i entuzjastyczny w obszarze teologii katolickiej i zarazem ogromnie przejęty, by nie popaść w herezję, no przynajmniej w rozmowie ze mną
Drugie co zauważyłem, to że nie tylko ma bardzo rozmaity poziom merytoryczny w zależności od dziedziny, ale i zupełnie inny styl wypowiedzi.
Nie jest to kwestia jak się formułuje input. W każdej dziedzinie wydaję mu polecenia czy zadaję pytania w jednakowo suchy/lakoniczny sposób.
Ciekawostki
Domniemanie niewinności jest tylko w postępowaniu karnym, nie ma go nawet w postępowaniu cywilnym. Tym bardziej w polityce, umoczenie w aferę tej skali oznacza koniec kariery polityczej w kraju cywilizowanym. Borisa Johnsona złapano na sprawie nieporównanie drobniejszej.
Wiem, wiem...
Każdy model językowy uczy się na dostępnych materiałach. Z teologii jest dużo dostępnych i precyzyjnych treści, to uczy się dobrze. Przynosi żniwo wieloletnie dbanie o imprimatur.
...to była również moja pierwsza myśl
Nie należy zapominać, że ChatLGBT jest tylko maszyną von Kempelena.
...podziękowania dla autora zatem, tj. von Kempelena, bo w mieleniu niektórych materiałów twór jest przydatny a przynajmniej fajna zabawa, jeśli się używa z głową
ps. i pożyteczny dla forumka