@Motes powiedział(a):
Z perspektywy niewierzącego uznanie Jezusa Chrystusa za wariata jest uczciwsze (a przynajmniej bardziej konsekwentne) niż czasami słyszane sądy pośrednie, które robią z Niego dobrego kaznodzieję, człowieka wielkiego formatu, fajnego hipisa itp.
Tam doczytałem i się okazuje że do głównych objawów należy to, że uważał się za Boga, myślał że ma ważną misję i nie liczył się z Waadzą.
@Motes powiedział(a):
Z perspektywy niewierzącego uznanie Jezusa Chrystusa za wariata jest uczciwsze (a przynajmniej bardziej konsekwentne) niż czasami słyszane sądy pośrednie, które robią z Niego dobrego kaznodzieję, człowieka wielkiego formatu, fajnego hipisa itp.
Tam doczytałem i się okazuje że do głównych objawów należy to, że uważał się za Boga, myślał że ma ważną misję i nie liczył się z Waadzą.
Nu, to się uzupełnia z tym, co np. BXVI pisał w „Jezusie z Nazaretu”. Wobec tego, co mówił i jak się przedstawiał tytułowy bohater (a mówił m.in. że jest Synem Bożym), można Go uznać albo za Syna Bożego właśnie, którego królestwo jest nie z tego świata, albo za wariata. Wszystkie formuły pośrednie służące interpretacji Jego osoby są zdaniem BXVI niewłaściwe.
Wytłumaczcie mi, tylko prosto, jak głupkowi, którym jestem, jak to jest, jak można sobie stworzyć taką koncepcję:
-> Jeśli chcemy kogoś uznać za wariata, winniśmy mieć do tego podstawy a więc czyny i słowa tej osoby.
-> Jedynymi źródłami opisującymi życie (a więc czyny i słowa ale i skutki fizyczne tych czynów i tych słów) Jezusa, są Ewangelie (no i apokryfy).
-> W tych źródłach opisane skutki czynów i słów to są cuda. Rzeczy nadprzyrodzone.
-> Ewangelie albo opisują prawdę albo nieprawdę albo częściowo prawdę a częściowo nieprawdę.
-> Jeśli przyjmiemy, że opisują prawdę, możemy stawiać diagnozy, ale bez oderwania od cudów.
-> Jeśli założymy, że opisują nieprawdę, możemy wzruszyć ramionami, ale diagnozy nie możemy stawiać, bo na jakiej podstawie?
-> Jeśli założymy, że opisują prawdę i nieprawdę, diagnozy nie możemy stawiać, bo nie wiemy co jest prawdą a co nieprawdą.
Jak zatem ktoś, kto uważa się za badacza, może stawiać diagnozę, że Jezus był wariatem? Ja dostrzegam w tym jedynie walkę z Panem Bogiem, ale logiki w tym nie widzę.
@Motes powiedział(a):
Z perspektywy niewierzącego uznanie Jezusa Chrystusa za wariata jest uczciwsze (a przynajmniej bardziej konsekwentne) niż czasami słyszane sądy pośrednie, które robią z Niego dobrego kaznodzieję, człowieka wielkiego formatu, fajnego hipisa itp.
Tam doczytałem i się okazuje że do głównych objawów należy to, że uważał się za Boga, myślał że ma ważną misję i nie liczył się z Waadzą.
Nu, to się uzupełnia z tym, co np. BXVI pisał w „Jezusie z Nazaretu”. Wobec tego, co mówił i jak się przedstawiał tytułowy bohater (a mówił m.in. że jest Synem Bożym), można Go uznać albo za Syna Bożego właśnie, którego królestwo jest nie z tego świata, albo za wariata. Wszystkie formuły pośrednie służące interpretacji Jego osoby są zdaniem BXVI niewłaściwe.
Podobnież nie tylko Wielki Ben o tym poruszał, ale już w IV ogarnął temat Mariusz Wiktoryn, co pozwala nam wrócić nieco do tematu, gdyż był on przypuszczalnie tłumaczem Plotyna:
Mówiąc te rzeczy, był Bogiem, jeśli nie kłamał; jeśli jednak kłamał, nie był dziełem Boga doskonałym pod każdym względem.
@trep powiedział(a):
Wytłumaczcie mi, tylko prosto, jak głupkowi, którym jestem, jak to jest, jak można sobie stworzyć taką koncepcję:
-> Jeśli chcemy kogoś uznać za wariata, winniśmy mieć do tego podstawy a więc czyny i słowa tej osoby.
-> Jedynymi źródłami opisującymi życie (a więc czyny i słowa ale i skutki fizyczne tych czynów i tych słów) Jezusa, są Ewangelie (no i apokryfy).
-> W tych źródłach opisane skutki czynów i słów to są cuda. Rzeczy nadprzyrodzone.
-> Ewangelie albo opisują prawdę albo nieprawdę albo częściowo prawdę a częściowo nieprawdę.
-> Jeśli przyjmiemy, że opisują prawdę, możemy stawiać diagnozy, ale bez oderwania od cudów.
-> Jeśli założymy, że opisują nieprawdę, możemy wzruszyć ramionami, ale diagnozy nie możemy stawiać, bo na jakiej podstawie?
-> Jeśli założymy, że opisują prawdę i nieprawdę, diagnozy nie możemy stawiać, bo nie wiemy co jest prawdą a co nieprawdą.
Jak zatem ktoś, kto uważa się za badacza, może stawiać diagnozę, że Jezus był wariatem? Ja dostrzegam w tym jedynie walkę z Panem Bogiem, ale logiki w tym nie widzę.
Jakkolwiek bardzo gimnastykowałem mózgownicę, żeby wymyślić jakąś ripostę na te uwagi – aż mnie mózg rozbolał – koniec końców nie tylko nic nie wymyśliłem, ale pomysł ze wspomnianą alternatywą zbladł w mych oczach.
Być może BXVI czynił jakieś zastrzeżenia, kiedy prezentował ten koncept, a ja olśniony jego wymową, ich nie zauważyłem. A może jednak się potknął. Ale zważywszy na to, że jestem jeszcze głupszy od kolegi, za prawdopodobniejszą wypada uznać pierwszą opcję.
@trep powiedział(a):
A możesz podać rozdział? Sprawdzę i zapodam. Akurat jestem w trakcie lektury.
Nie mogę. Czytałem to już dobrych parę lat temu. Nie mam tej książki.
Jak ma to kolega w PDF-ie, to może podać, to razem poszukamy, chociaż po prawdzie moje szukanie polegałoby na próbie znalezienia tego fragmentu po „frazach kluczowych”, co też może kolega uczynić. Nie mam, przyznaję, pewności, czy autor użył tam takich słów jak „szaleństwo” (bądź jego derywaty), bo „wariat” raczej nie. Raczej dobrze zapamiętałem, że w tych rozważaniach pojawiał się „Syn Boży”. Jezus określał się tak wprost i mówił o królestwie nie z tego świata, więc nie można Go sprowadzać tylko do kaznodziei, nauczyciela itp.; albo to przyjmujemy (tzn. jego Boskie pochodzenie), albo uznajemy, że był nie do końca zdrowy na umyśle – tego typu wywód; czyżbym aż tak źle to zapamiętał? Ale to nie kwestia tylko pamięci, bo już wtedy mnie to uderzyło na tyle, że sobie to zanotowałem. I te notatki dalej muszę mieć na tablecie, którego od paru miesięcy włączyć już nie mogę. Inna sprawa, że „Syn Boży” pada raczej częściej w takim dziele.
Dodam, że nie czytałem niczego innego BXVI oprócz jego wspomnień, no ale takich rozważań raczej we wspomnieniach nie prowadził (wspomnienia też czytałem już dobrych parę lat temu).
Mam tylko na papieże. Próbowałem wczoraj przekartkować - najpierw ostatnie rozdziały a potem to, co przeczytałem (jestem mniej więcej w połowie). Po kilkunastu stronach jednak zaniechałem. Może być tak, że tej myśli nie jest poświęcony rozdział, że jedynie była wtrącona gdzieś mimochodem a tobie jedynie utkwiła w pamięci. Czytając drugą połowę będę o tym pamiętał. Niestety, dla mnie jest to lektura bardzo trudna. Muszę wkładać dużo wysiłku, żeby zrozumieć te treści. Czytam to już zresztą drugi raz - za pierwszym niewiele zrozumiałem. Teraz już mam dużo lepszą podbudowę i trochę rozumiem. Zobaczymy.
Żeby było bardziej zrozumiałe, o co mi biega, posłużę się przypowieścią. Oglądamy sobie Gwiezdne Wojny i Hrabia Dupku wyciąga swe ręce a na obliczu jego ukazuje się grymas skupienia i wysiłku. Nagle od ściany jaskini odrywa się wielgi głaz i leci w stronę Wędrowniczka.
I stawiamy diagnozę: ten Dupku to musiał być wariat, skoro ni stąd ni zowąd wyciągał ręce i robił głupie miny. Przecież ten kamień nie mógł się oderwać - to jest sprzeczne z prawami fizyki. Hahaha.
I jeszcze jednak rzecz z Platona wstrząsnęła mną do głąba.
Ovaj, jak wiemy z prawicowych zinów, jedne rzeczy są dobre, a drugie niedobre. I możemy je se poustawiać od najlepszej do najgorszej, tak? Ale lewak nie zgodzi się, gdyż równoś myć busi, a kultury zwłaszcza trzeba szanować zarówno. I ja se myślałem, że to od tego zlewaczenia im się we łbach poprzewracało, i że wystarczy krótka udarowa terapia, może turnus w ośrodku kol. Prefu -- i przejdzie im.
Niestety! Wg Platona jezdo konieczna końsekwencja ustroju demokratycznego.
— Ale myśli prawdziwej — dodałem — nie przyjmuje i nie dopuszcza jej do swojej twierdzy, gdyby mu ktoś powiedział, że jedne przyjemności rodzą się na tle pożądań pięknych i dobrych, a drugie na tle złych, i jednym się należy oddawać i szanować je, a drugie poskramiać trzeba i ujarzmiać. On zawsze na to trzęsie głową, że nie, i powiada, że wszystkie są podobne i wszystkie trzeba szanować zarówno.
— Tak jest — powiada — człowiek tak dysponowany, zupełnie tak postępuje.
Tak więc, no, warto wiedzieć, że i tak drzewiey bywało.
@MarianoX powiedział(a):
Prawie Każden jeden psycholog powie nam, że relacja pacjenta z Panem Bogiem Trójjedynym jest z zasady niepartnerska, traumatyzująca i toksyczna.
Myślałem, że spyżową frazę "Szlachetne zdrowie nikt się nie dowie" to Johanan Kahane-Szwarcwald zgapił od Arama Myckewycza. Natomiast nikt nie połczył mnie w trakcie edukacji wczesnoszkolnej, że od nich obu zgapiał Płaton, poruszając vide infra:
— A czy nie pamiętasz — dodałem — co to chorzy mówią, kiedy chorują?
— Co takiego?
— Że, powiadają, nie ma nic przyjemniejszego niż zdrowie, ale oni o tym nie wiedzieli przed chorobą, że zdrowie to rzecz najprzyjemniejsza.
— Pamiętam — powiada.
Podobnież pan Benedykt Spinoza powiedziałby, że nie mogłem się powstrzymać, żeby to wkleić. Prawda jest taka, że mogłem się powstrzymać, ale nie chciałem.
Pod koniec lata 385 roku do Mediolanu przybyła Monika, dzięki której Augustyn postanowił zostać katechumenem Kościoła łacińskiego (wpływ na to miały także kazania Ambrożego)[24]. Skupił się na czytaniu filozofów takich jak Platon, Plotyn i Porfiriusz[25]. Połączenie neoplatonizmu z chrześcijaństwem zostało zapoczątkowane przez Wiktoryna, a kontynuowane przez Symplicjana i to właśnie do tego ostatniego przyłączył się Augustyn[26]. Odbiór koncepcji neoplatońskiej sprawił, że zmienił on sposób postrzegania dobra i zła i odrzucił nauki Manesa[27].
... Połączenie neoplatonizmu z chrześcijaństwem zostało zapoczątkowane przez Wiktoryna, a kontynuowane przez Symplicjana i to właśnie do tego ostatniego przyłączył się Augustyn[26]. Odbiór koncepcji neoplatońskiej sprawił, że zmienił on sposób postrzegania dobra i zła i odrzucił nauki Manesa[27].
... Połączenie neoplatonizmu z chrześcijaństwem zostało zapoczątkowane przez Wiktoryna, a kontynuowane przez Symplicjana i to właśnie do tego ostatniego przyłączył się Augustyn[26]. Odbiór koncepcji neoplatońskiej sprawił, że zmienił on sposób postrzegania dobra i zła i odrzucił nauki Manesa[27].
...i ze złego może wyjść coś dobrego?
Neoplatonizm - oczywiście tylko w pewnych aspektach - da się pogodzić z chrześcijaństwem podobnie jak stoicyzm. Z niego została zaczerpnięta choćby hierarchia bytów wykorzystana np. w angelologii św. Tomasz z Akwinu,
Rzecz jasna Kolega ma pełną słuszność co do tego, że należy być ostrożnym w adaptowaniu pozachrześcijańskich systemów filozoficznych.
Pod koniec lata 385 roku do Mediolanu przybyła Monika, dzięki której Augustyn postanowił zostać katechumenem Kościoła łacińskiego (wpływ na to miały także kazania Ambrożego)[24]. Skupił się na czytaniu filozofów takich jak Platon, Plotyn i Porfiriusz[25]. Połączenie neoplatonizmu z chrześcijaństwem zostało zapoczątkowane przez Wiktoryna, a kontynuowane przez Symplicjana i to właśnie do tego ostatniego przyłączył się Augustyn[26]. Odbiór koncepcji neoplatońskiej sprawił, że zmienił on sposób postrzegania dobra i zła i odrzucił nauki Manesa[27].
Pouczające, dotąd nie myślałem, ze Plotyn może nawrócić. Pewnie szło o koncepcje Jedni, która rzeczywiście zaprzecza manichejskiemu dualizmów.
Pod koniec lata 385 roku do Mediolanu przybyła Monika, dzięki której Augustyn postanowił zostać katechumenem Kościoła łacińskiego (wpływ na to miały także kazania Ambrożego)[24]. Skupił się na czytaniu filozofów takich jak Platon, Plotyn i Porfiriusz[25]. Połączenie neoplatonizmu z chrześcijaństwem zostało zapoczątkowane przez Wiktoryna, a kontynuowane przez Symplicjana i to właśnie do tego ostatniego przyłączył się Augustyn[26]. Odbiór koncepcji neoplatońskiej sprawił, że zmienił on sposób postrzegania dobra i zła i odrzucił nauki Manesa[27].
"...Skończył 30 lat, żąda się od niego - zgodnie z prawami społeczeństwa, do którego należy stabilizacji zawodowej i rodzinnej. Przystaje on, nie bez oporu i bólu (VI 15), na rozstanie z bezimienną towarzyszką życia, matką jego syna Adeodata i na zaręczyny ze swataną dziewczyną, aby za dwa lata zawrzeć legalne małżeństwo (VI 13); ale i ten projekt wcale się nie spełni. Matka Adeodata wraca z Mediolanu do ojczystej Afryki, zostawiając kilkunastoletniego chłopca z Augustynem (VI 15), i na zawsze znika nam z oczu.; dowiadujemy się jednak, iż jest ona chrześcijanką (VI 15). Odsunięcie jej jest niezrozumiałe, może kryje się w nim jakaś nieznana nam tajemnica, ale chyba do dziś nie możemy się z nim jako gołym faktem pogodzić..."
A wiecie, że w swoim megabestsellerze "Σοφιστής" Platon poruszał kwestię Ozyrysa? A dokładniej oskarżał go o to, o co my wszyscy:
Gość: Z tych wszystkich też powodów my, Teajtecie, musimy powiedzieć, że zbijanie w dyskusji — to największe i najbardziej skuteczne z wszystkich oczyszczeń, i musimy uważać, że kto nigdy nie padał w dyskusji, ten, choćby był samym królem perskim, zostanie w nim nieczystość największa, zabraknie mu kultury umysłowej. On będzie kaleką pod tym względem, pod którym najczystszy i najpiękniejszy powinien być ten, co ma być istotnie szczęśliwy.
Teajtet: No, ze wszech miar.
Dla równowagi przysrał też swawolnemu Januszkowi:
Gość: Nieprawdaż? Przecież ten, co przyrzeka, że potrafi z pomocą jednej umiejętności wykonać wszystko — to chyba rozumiemy — że on z pomocą umiejętności malarskiej wykonywa imitacje, noszące te same nazwy, co i rzeczy istniejące, i potrafi w oczach niemądrych młodych chłopców, którym z daleka malowane obrazki pokazuje, ujść za takiego niesłychanie zdolnego, co to potrafi w rzeczywistości wykonać wszystko, cokolwiek by zechciał zrobić.
Teajtet: Jakżeby nie?
Gość: No cóż? A jeśli chodzi o słowa, to czy nie spodziewamy się, że istnieje pewna inna umiejętność, z pomocą której można młodych chłopców, stojących jeszcze z dala od faktów prawdziwych, przez uszy słowami czarować, pokazując im słowne wizerunki wszystkich rzeczy, tak żeby oni te słowa brali za prawdy, a mówiącego uważali za najmądrzejszego ze wszystkich w każdym zakresie?
Teajtet: Czemużby nie miała istnieć jakaś inna tego rodzaju umiejętność?
Gość: A czy ci liczni chłopcy, Teajtecie, którzy wtedy byli słuchaczami, kiedy pewien czas, dla nich wystarczający, nadejdzie, kiedy się w lata posuną i zetkną się z bliska z rzeczywistością, a cierpienia ich zmuszą dotykać się jasno i wyraźnie tego, co jest, czy oni wtedy nie muszą zmienić nabytych niegdyś opinii tak, że się im wielkie rzeczy wydadzą małe i trudne się im wydadzą rzeczy łatwe, i wszystkie widziadła ze słów budowane pod każdym względem przewrócą się im do góry nogami pod wpływem faktów, z którymi się zetkną w działaniu?
Teajtet: O ile ja mogę o tym sądzić w moim wieku. Mam wrażenie, że i ja należę do tych, którzy jeszcze stoją z daleka.
Komentarz
Tam doczytałem i się okazuje że do głównych objawów należy to, że uważał się za Boga, myślał że ma ważną misję i nie liczył się z Waadzą.
Nu, to się uzupełnia z tym, co np. BXVI pisał w „Jezusie z Nazaretu”. Wobec tego, co mówił i jak się przedstawiał tytułowy bohater (a mówił m.in. że jest Synem Bożym), można Go uznać albo za Syna Bożego właśnie, którego królestwo jest nie z tego świata, albo za wariata. Wszystkie formuły pośrednie służące interpretacji Jego osoby są zdaniem BXVI niewłaściwe.
Wytłumaczcie mi, tylko prosto, jak głupkowi, którym jestem, jak to jest, jak można sobie stworzyć taką koncepcję:
-> Jeśli chcemy kogoś uznać za wariata, winniśmy mieć do tego podstawy a więc czyny i słowa tej osoby.
-> Jedynymi źródłami opisującymi życie (a więc czyny i słowa ale i skutki fizyczne tych czynów i tych słów) Jezusa, są Ewangelie (no i apokryfy).
-> W tych źródłach opisane skutki czynów i słów to są cuda. Rzeczy nadprzyrodzone.
-> Ewangelie albo opisują prawdę albo nieprawdę albo częściowo prawdę a częściowo nieprawdę.
-> Jeśli przyjmiemy, że opisują prawdę, możemy stawiać diagnozy, ale bez oderwania od cudów.
-> Jeśli założymy, że opisują nieprawdę, możemy wzruszyć ramionami, ale diagnozy nie możemy stawiać, bo na jakiej podstawie?
-> Jeśli założymy, że opisują prawdę i nieprawdę, diagnozy nie możemy stawiać, bo nie wiemy co jest prawdą a co nieprawdą.
Jak zatem ktoś, kto uważa się za badacza, może stawiać diagnozę, że Jezus był wariatem? Ja dostrzegam w tym jedynie walkę z Panem Bogiem, ale logiki w tym nie widzę.
fajny ten stary satyr z prawa
Podobnież nie tylko Wielki Ben o tym poruszał, ale już w IV ogarnął temat Mariusz Wiktoryn, co pozwala nam wrócić nieco do tematu, gdyż był on przypuszczalnie tłumaczem Plotyna:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mariusz_Wiktoryn
Ale se pedzmy, że nayprzedniey ujon to św. Tomasz z Akwenu, który poruszył: "Aut Deus aut homo malus", czyli "Albo Bóg, albo niedobra człowień!"
Czy zatem wystarczy być kłamcą aby działać cuda?
A co, niepodobny?
Prawie Każden jeden psycholog powie nam, że relacja pacjenta z Panem Bogiem Trójjedynym jest z zasady niepartnerska, traumatyzująca i toksyczna.
Jakkolwiek bardzo gimnastykowałem mózgownicę, żeby wymyślić jakąś ripostę na te uwagi – aż mnie mózg rozbolał – koniec końców nie tylko nic nie wymyśliłem, ale pomysł ze wspomnianą alternatywą zbladł w mych oczach.
Być może BXVI czynił jakieś zastrzeżenia, kiedy prezentował ten koncept, a ja olśniony jego wymową, ich nie zauważyłem. A może jednak się potknął. Ale zważywszy na to, że jestem jeszcze głupszy od kolegi, za prawdopodobniejszą wypada uznać pierwszą opcję.
A możesz podać rozdział? Sprawdzę i zapodam. Akurat jestem w trakcie lektury.
Nie mogę. Czytałem to już dobrych parę lat temu. Nie mam tej książki.
Jak ma to kolega w PDF-ie, to może podać, to razem poszukamy, chociaż po prawdzie moje szukanie polegałoby na próbie znalezienia tego fragmentu po „frazach kluczowych”, co też może kolega uczynić. Nie mam, przyznaję, pewności, czy autor użył tam takich słów jak „szaleństwo” (bądź jego derywaty), bo „wariat” raczej nie. Raczej dobrze zapamiętałem, że w tych rozważaniach pojawiał się „Syn Boży”. Jezus określał się tak wprost i mówił o królestwie nie z tego świata, więc nie można Go sprowadzać tylko do kaznodziei, nauczyciela itp.; albo to przyjmujemy (tzn. jego Boskie pochodzenie), albo uznajemy, że był nie do końca zdrowy na umyśle – tego typu wywód; czyżbym aż tak źle to zapamiętał? Ale to nie kwestia tylko pamięci, bo już wtedy mnie to uderzyło na tyle, że sobie to zanotowałem. I te notatki dalej muszę mieć na tablecie, którego od paru miesięcy włączyć już nie mogę. Inna sprawa, że „Syn Boży” pada raczej częściej w takim dziele.
Dodam, że nie czytałem niczego innego BXVI oprócz jego wspomnień, no ale takich rozważań raczej we wspomnieniach nie prowadził (wspomnienia też czytałem już dobrych parę lat temu).
Mam tylko na papieże. Próbowałem wczoraj przekartkować - najpierw ostatnie rozdziały a potem to, co przeczytałem (jestem mniej więcej w połowie). Po kilkunastu stronach jednak zaniechałem. Może być tak, że tej myśli nie jest poświęcony rozdział, że jedynie była wtrącona gdzieś mimochodem a tobie jedynie utkwiła w pamięci. Czytając drugą połowę będę o tym pamiętał. Niestety, dla mnie jest to lektura bardzo trudna. Muszę wkładać dużo wysiłku, żeby zrozumieć te treści. Czytam to już zresztą drugi raz - za pierwszym niewiele zrozumiałem. Teraz już mam dużo lepszą podbudowę i trochę rozumiem. Zobaczymy.
Żeby było bardziej zrozumiałe, o co mi biega, posłużę się przypowieścią. Oglądamy sobie Gwiezdne Wojny i Hrabia Dupku wyciąga swe ręce a na obliczu jego ukazuje się grymas skupienia i wysiłku. Nagle od ściany jaskini odrywa się wielgi głaz i leci w stronę Wędrowniczka.
I stawiamy diagnozę: ten Dupku to musiał być wariat, skoro ni stąd ni zowąd wyciągał ręce i robił głupie miny. Przecież ten kamień nie mógł się oderwać - to jest sprzeczne z prawami fizyki. Hahaha.
I jeszcze jednak rzecz z Platona wstrząsnęła mną do głąba.
Ovaj, jak wiemy z prawicowych zinów, jedne rzeczy są dobre, a drugie niedobre. I możemy je se poustawiać od najlepszej do najgorszej, tak? Ale lewak nie zgodzi się, gdyż równoś myć busi, a kultury zwłaszcza trzeba szanować zarówno. I ja se myślałem, że to od tego zlewaczenia im się we łbach poprzewracało, i że wystarczy krótka udarowa terapia, może turnus w ośrodku kol. Prefu -- i przejdzie im.
Niestety! Wg Platona jezdo konieczna końsekwencja ustroju demokratycznego.
Tak więc, no, warto wiedzieć, że i tak drzewiey bywało.
Ten "on" to zupełnie jak ten rekolekcjonista zaproszony przez kardynała Rysia - czeski ksiądz Haszek.
dodałabym jeszcze - OPRESYJNA
koham!
Myślałem, że spyżową frazę "Szlachetne zdrowie nikt się nie dowie" to Johanan Kahane-Szwarcwald zgapił od Arama Myckewycza. Natomiast nikt nie połczył mnie w trakcie edukacji wczesnoszkolnej, że od nich obu zgapiał Płaton, poruszając vide infra:
wszystko już było
i ben Akiba
Czytając Arystotelesa mam wrażenie, że on więcej je niż Platon.
Wtedy był jeszcze postęp. Nie to co dziś.
koham!
Czy w wątku o Platonie można zrobić wklejkona o Diogenesie? Ba, trzeba!
Podobnież pan Benedykt Spinoza powiedziałby, że nie mogłem się powstrzymać, żeby to wkleić. Prawda jest taka, że mogłem się powstrzymać, ale nie chciałem.
Tak że tak.
...i ze złego może wyjść coś dobrego?
Neoplatonizm - oczywiście tylko w pewnych aspektach - da się pogodzić z chrześcijaństwem podobnie jak stoicyzm. Z niego została zaczerpnięta choćby hierarchia bytów wykorzystana np. w angelologii św. Tomasz z Akwinu,
Rzecz jasna Kolega ma pełną słuszność co do tego, że należy być ostrożnym w adaptowaniu pozachrześcijańskich systemów filozoficznych.
Pouczające, dotąd nie myślałem, ze Plotyn może nawrócić. Pewnie szło o koncepcje Jedni, która rzeczywiście zaprzecza manichejskiemu dualizmów.
"...Skończył 30 lat, żąda się od niego - zgodnie z prawami społeczeństwa, do którego należy stabilizacji zawodowej i rodzinnej. Przystaje on, nie bez oporu i bólu (VI 15), na rozstanie z bezimienną towarzyszką życia, matką jego syna Adeodata i na zaręczyny ze swataną dziewczyną, aby za dwa lata zawrzeć legalne małżeństwo (VI 13); ale i ten projekt wcale się nie spełni. Matka Adeodata wraca z Mediolanu do ojczystej Afryki, zostawiając kilkunastoletniego chłopca z Augustynem (VI 15), i na zawsze znika nam z oczu.; dowiadujemy się jednak, iż jest ona chrześcijanką (VI 15). Odsunięcie jej jest niezrozumiałe, może kryje się w nim jakaś nieznana nam tajemnica, ale chyba do dziś nie możemy się z nim jako gołym faktem pogodzić..."
I jak zwykle życie weryfikuje wszystko.
A wiecie, że w swoim megabestsellerze "Σοφιστής" Platon poruszał kwestię Ozyrysa? A dokładniej oskarżał go o to, o co my wszyscy:
Dla równowagi przysrał też swawolnemu Januszkowi:
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/platon-sofista.html