Podobnież pan Benedykt Spinoza powiedziałby, że nie mogłem się powstrzymać, żeby to wkleić. Prawda jest taka, że mogłem się powstrzymać, ale nie chciałem.
Aten Diogenes nie był nazywany też Dionizosem?
Gdybym był poganinem, to bym go lubił
U nasz Los a w mojej parafii x. probosz niemal jednoczasowo polecili czytać dzieła św. Augustyna. Odsłuchuję więc Wyznania (probosz akurat to konkretnie polecał) tego świętego podczas mycia okien czy naczyń i są wspaniałe. Niesamowite jest jednak co innego - wszystko to mogło być napisane dzisiaj. Augustyn pisze, jakby o mnie za młodu (pierwsze rozdziały są o jego dzieciństwie i młodości). Nawet wie, jakie filmy oglądamy w telewizji i po co.
Wniosek z tego taki, że albo on był taki mądry / natchniony, że potrafił być tak uniwersalny, albo że świat się w ogóle nie zmienia.
@trep powiedział(a):
U nasz Los a w mojej parafii x. probosz niemal jednoczasowo polecili czytać dzieła św. Augustyna. Odsłuchuję więc Wyznania (probosz akurat to konkretnie polecał) tego świętego podczas mycia okien czy naczyń i są wspaniałe. Niesamowite jest jednak co innego - wszystko to mogło być napisane dzisiaj. Augustyn pisze, jakby o mnie za młodu (pierwsze rozdziały są o jego dzieciństwie i młodości). Nawet wie, jakie filmy oglądamy w telewizji i po co.
Wniosek z tego taki, że albo on był taki mądry / natchniony, że potrafił być tak uniwersalny, albo że świat się w ogóle nie zmienia.
Co do istoty to cały czas Civitas Dei walczy z Civitas Terrena, u nas w Polsce to doskonale widać.
Też z racji polecanki losa nabyłem ale zdecydowanie preferuje wersję pisaną niż audiobooka. Nie umiem przyswajać czegoś słuchając jak ktoś inny to czyta, rozpraszam się, a jak by mi przyszło coś innego w tym czasie robić (myć gary, gotować czy sprzątać) to już totalna porażka. Nawet w samochodzie próbowałem słuchać - jeszcze gorzej...
Wogle, imponuje mi platońskie (sokratejskie) sprowadzenie moralności i wogle mądrości życiowej do miernictwa.
Ogarniał w ten sposób nawet preferencję czasową.
A jeśliby ktoś mówił, że: To przecież wielka różnica, Sokratesie, czy rozkosz jest natychmiastowa, czy mająca dopiero później przyjść, a tak samo i ból, powiedziałbym, że i to jest różnica o nic innego, tylko o jakiś ból i o jakąś rozkosz. Przecież nie może być, żeby o coś innego. Więc jako człowiek, który umie ważyć, zestawisz strony rozkoszne i zestawisz strony bolesne, i to, co bliskie, i to, co późniejsze, postawisz na wadze i powiedz, po której stronie więcej?! Jeżeli będziesz miał na obu szalach strony rozkoszne, należy zawsze wybrać większe i te, których jest więcej. Jeżeli zaś na obu bolesne, wtedy mniejsze i te, których mniej. Jeśli na jednej szali rozkosz, a na drugiej ból, wtedy czy to przyjemność przewyższy przykrość, czy też to, co ma przyjść, przeważy to, co bliskie, czy też to, co bliskie, przeważy przyszłość, taki czyn należy wykonać, w którym się znajdzie nadwyżka przyjemności. A jeśliby doza przykrości przewyższała przyjemność, czynu nie należy wykonywać.
Przecież tak się te rzeczy mają, a nie inaczej, nieprawdaż, moi ludzie? Wiem, że nie potrafiliby powiedzieć, że jest jakkolwiek inaczej.
Tak się i jemu zdawało.
— A skoro tak się rzeczy mają naprawdę — ja powiem — to odpowiedzcie mi na takie pytanie: Prawda, że waszemu wzrokowi jedna i ta sama wielkość z bliska wydaje się większa, a z daleka mniejsza; czy też nie?
— Owszem — przyznają.
— A grubość i ilość tak samo? I głosy jednakie z bliska wydają się większe, a z daleka mniejsze?
Przyznaliby.
Więc jeśli w tym leży nasze powodzenie i szczęście, żeby wielkie długości wybierać i w czyn wprowadzać, a małych unikać i wedle nich nie działać, to co stanowi nasze zbawienie w życiu? Umiejętność mierzenia czy potęga pozoru? Czy też ta musiałaby nas uwodzić tędy i owędy i człowiek by wciąż zmieniać musiał kierunek i raz to, raz tamto i znowu to samo chwytać i żałować własnych czynów i tego, że wybrał to, co mniejsze, zamiast dobra większego? Natomiast umiejętność mierzenia potrafiłaby odjąć wszelką moc tym pozorom, a objawiając to, co prawdziwe, zapewnić spokój duszy na łonie prawdy i przynieść ocalenie życiu? Cóż, zgodziliby się ludzie, że od tego by nas zbawiła umiejętność miernicza, czy też inna jakaś?
— Umiejętność miernicza — zgodził się Protagoras. (...)
— No, dobrze, moi ludzie! A skorośmy zbawienie życia zobaczyli w trafnym wyborze między rozkoszą i bólem, między tym, co większe, i tym, co mniejsze, i tym, czego więcej, i tym, czego mniej, i tym, co dalsze, a tym, co bliższe, to czyż przede wszystkim to rozpatrywanie i ocena nadmiaru i niedomiaru, i równości wzajemnej nie wygląda na pewnego rodzaju miernictwo? Koniecznie przecież. A jeśli miernictwo, to przecież to, oczywiście, umiejętność i wiedza.
Zgodzą się.
Jaka to jest ta umiejętność i wiedza, to na drugi raz rozpatrzymy, ale już i to teraz wystarczy jako dowód, że to jest wiedza, a było tego dowodu potrzeba i mnie, i Protagorasowi w odpowiedzi na wasze pytanie.
Wyście pytali, jeżeli pamiętacie, kiedy myśmy się zgodzili, że nie ma większej potęgi niż wiedza i że ona wszędzie, gdzie się tylko zjawi, zwycięstwo odnosi i nad rozkoszą, i nad wszystkim innym, wyście wtedy powiedzieli, że rozkosz zwycięża nieraz nawet i takiego człowieka, który ma wiedzę, a gdy myśmy się nie zgadzali, wtedy wyście nam zadali pytanie: Protagorasie i Sokratesie, jeżeli nie na tym polega uleganie pokusom, to cóż to jest w takim razie i co wy o tym stanie powiecie? Takeście mówili. Otóż, gdybyśmy wam zaraz wtedy byli powiedzieli, że to jest brak wiedzy, głupota, bylibyście się z nas śmiali. A teraz jeżeli byście się śmiali z nas, będziecie się śmiali z siebie samych. Bo i wyście się zgodzili, że przez brak wiedzy błądzą w wyborze rozkoszy i bólów ci, którzy błądzą. Rozkosz i ból to dobro i zło. I nie tylko wiedzy, ale potem jeszcze zgodziliście się, że wiedzy mierniczej. A że czyny błędne przez brak wiedzy dokonują się z głupoty, to przecież i wy sami wiecie. A więc co to jest uleganie pokusom: głupota największa w świecie.
Pod koniec lata 385 roku do Mediolanu przybyła Monika, dzięki której Augustyn postanowił zostać katechumenem Kościoła łacińskiego (wpływ na to miały także kazania Ambrożego)[24]. Skupił się na czytaniu filozofów takich jak Platon, Plotyn i Porfiriusz[25]. Połączenie neoplatonizmu z chrześcijaństwem zostało zapoczątkowane przez Wiktoryna, a kontynuowane przez Symplicjana i to właśnie do tego ostatniego przyłączył się Augustyn[26]. Odbiór koncepcji neoplatońskiej sprawił, że zmienił on sposób postrzegania dobra i zła i odrzucił nauki Manesa[27].
Pouczające, dotąd nie myślałem, ze Plotyn może nawrócić. Pewnie szło o koncepcje Jedni, która rzeczywiście zaprzecza manichejskiemu dualizmów.
Ukończyłem pierwszą połowę wyznań. Jesteśmy już po nawróceniu. Otóż z manicheizmem św. Augustyn rozstał się za dwiema głównymi przyczynami (rozważając od strony światowej - czyli pomijając w tym aspekt Łaski Bożej), o wielkiej części wspólnej.
Pierwsza była taka, że chodził na wykłady wyznawców Maniego i ci nie imponowali mu intelektem. Generalnie pływali a nurtujących późniejszego świętego problemów w żaden sposób nie potrafili wyjaśnić. Sztyletem, który został energicznie wbity w plecy manicheizmu, był piękny a prosty wywód logiczny o istocie rzeczy. Jest on tak wspaniały, że muszę go vlepić (wybaczcie, że nie będę poprawiał osijara).
ROZDZIAŁ XI.
O nietrwałym bycie rzeczy stworzonych.
I przypatrywałem się reszcie rzeczy niższych od Ciebie,
i widziałem, że one ani zupełnie są, ani zupełnie nie są.
Są bowiem, gdyż od Ciebie są, nie są zaś, ponieważ tern, czem
jesteś, nie są, gdyż to jest rzeczywiście, co trwa niezmienne.
Mnie zaś dobrze jest trawó przy Bogu 1) ; albowiem jeżeli nie
będę trwał w Bogu, nie będę mógł trwać i w sobie. On zaś,
trwajcie w sobie, wszystko odnawia 2). I Tyś jest Bogiem
moim, albowiem dóbr moich nie potrzebujesz s).
ROZDZIAŁ XII.
Wszystko, co istnieje, jest dobrem.
I okazałeś mi, Panie, że są rzeczy dobre, które się psują,
jakoweby się nie psuły, gdyby były najwyższem dobrem,
lub gdyby zupełnie dobrem nie były. Albowiem gdyby były
najwyższem dobrem, byłyby nieskazitelne; jeśliby zaś żadnem
nie były dobrem, nie byłoby w nich nic, coby się psuć miało.
Szkodzi bowiem zepsucie, i gdyby nie zmniejszało dobra, nie
szkodziłoby. Albo więc w niczem nie szkodzi zepsucie, co być
nie może, albo, co najpewniejsza, wszystko co się psuje, traci
dobro. Jeśli zaś pozbawionem było wszelkiego dobra, nie byłoby
zupełnie. Bo jeżeliby było i nie mogło się psuć, lepszemby
było, ponieważ trwałoby nieskazitelne. Cóż niedorzeczniejszego
można twierdzić nad to, że to, co traci wszelkie dobro,
staje się lepszem? A zatem za pozbawieniem wszelkiego
dobra, ustaje bytność. Stąd jak skoro co jest, jest dobrem;
zatem wszystkie rzeczy są dobre, złe zaś, którego początku
szukałem, nie jest istnością; albowiem żeby było
istnością, byłoby dobrem. Stąd albo byłoby nieskazitelną
istotą, to jest, najwyższem dobrem, albo skazitelną, która, żeby
dobrą nie była, skażoną byćby nie mogła. Widziałem przeto
wyraźnie, że wszystko dobre Ty uczyniłeś, i że niema
istności, którejbyś Ty nie uczynił. Dla tego właśnie, że nierówne
wszystko uczyniłeś, jest wszystkiem; albowiem istności
pojedynczo wzięte dobre są, wszystkie zaś razem, bardzo
dobre; albowiem Bóg nasz wszystkie rzeczy uczynił bardzo
dobre1).
Poza tym Augustyn podczytywał platończyków i nawet jego ówczesnemu przewodnikowi duchowemu zdarzyło się to pochwalić, jednak wszystkie te pisma i nauki bladły przy Słowie Bożym.
ROZDZIAŁ IX.
W dziełach platończyków znajduje naukę o bóstwie „Słowa“
wiecznego bez wzmianki o Jego wcieleniu i upokorzeniach.
A najprzód chcąc mi okazać, jak dalece się sprzeciwiasz
pysznym, a pokornym łaskę dawasz, również jak wielkiem
miłosierdziem okazana jest ludziom droga pokory, oraz że
Słowo Twoje stało się ciałem i mieszkało między ludźmi2),
podałeś mi przez pewnego człowieka, niezmierną pychą nadętego,
niektóre księgi Platona z greckiego języka na łaciński
przełożone. Tam wyczytałem nie temiż słowy, ale toż samo
obszerne i różnostronnie wyłożone, że: Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. To było na
początku u Boga. Wszystko się, przez Nie stało, a bez niego
nic się nie stało, co się stało. W Niem był Żywot, a Żywot był
Światłością łudzi, Światłość w ciemnościach świeci, a ciemności
Jej nie ogarnęły. A że dusza człowieka tubo daje świadectwo
Światłości, nie jest sama Światłością: gdyż Bóg jest Światłością
prawdziwą, która oświeca wszelkiego człowieka na
ten świat przychodzącego. Na świecie był i świat jest uczynion
przezeń, a śioiat Go nie poznał.
Lecz tego w owych księgach
nie wyczytałem, że
przyszedł do swej własności, a swoi Go
nie przyjęli. A którzy przyjęli Go, tym dał moc, aby się stali
synami Bożymi, tym, którzy wierzą w Imię Jego.
Równie czytałem tam, że: Bóg Słowo nie ze krwi, ani
z woli ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodził;
lecz nie
znalazłem tam, że:
Słowo ciałem się stało i mieszkało między
nami. Z
nalazłem także w owych księgach, że: Syn, będąc w
postaci Ojca, nie poczytał tego za drapiestwo, że był równym
Bogu, albowiem jest tejże samej natury;
tego zaś w owych
księgach nie znalazłem, że:
wyniszczył samego siebie, przy-
jąwszy postać sługi, stawszy się podobny ludziom i postawą
naleziony jako człowiek; sam się poniżył, stawszy się posłusznym
aż do śmierci, a śmierci krzyżowej; dlatego też Bóg
wysoce go wyniósł i darował Mu Imię, które jest nad wszelakie
imię, aby na Imię Jezusowe wszelkie kolano klękało niebieskich,
ziemskich i podziemnych, a iżby wszelki język wyznawał,
iż Pan Jezus Chrystus jest w chwale Boga-Ojca 2).
@trep powiedział(a):
Pod koniec lata 385 roku do Mediolanu przybyła Monika, dzięki której Augustyn postanowił zostać katechumenem Kościoła łacińskiego (wpływ na to miały także kazania Ambrożego)[24]. Skupił się na czytaniu filozofów takich jak Platon, Plotyn i Porfiriusz[25]. Połączenie neoplatonizmu z chrześcijaństwem zostało zapoczątkowane przez Wiktoryna, a kontynuowane przez Symplicjana i to właśnie do tego ostatniego przyłączył się Augustyn[26]. Odbiór koncepcji neoplatońskiej sprawił, że zmienił on sposób postrzegania dobra i zła i odrzucił nauki Manesa[27].
O samym Plotynie nic w wyznaniach nie było. Powyższy post może też zadawać kłam cytowanemu fragmentowi notki wikipedyjnej, zwłaszcza, że (wg wiki - nie będę udawał, że coś o tym wiem).
Plotyn wyłożył swoje poglądy w rozprawach, zebranych następnie w Enneady. Był on początkowo platonikiem, ale przeszedł do budowania własnej teorii bytu, odmiennej od platońskiej. Oprócz Platona inspirowała go myśl pitagorejczyków, stoików i Filona z Aleksandrii. Filozofia Plotyna została dobrze przyjęta przez elity podupadającego starożytnego Rzymu.
No, chyba, że wynika to z innych dzieł Doktora Kościoła.
Fajny jest fragment o tym Wiktorynie. Pod wpływem Symplicjana nawrócił się, wyznał mu to, a ten tak rzecze:
-- Go to church or didn't happen.
Ten się jednak wstydził, gdyż należał do jelit rzymskich a jelity rzymskie chętniej oddawały cześć demonowi, niż Panu Bogu i ktoś, kto publicznie wyznawał Wiarę Prawdziwą mógł liczyć tylko na ostracys. Niesamowite. Tyle weków minęło a nic się nie zmieniło.
A we wcześniejszych fragmentach pisze Augustyn, że z ciekawości chadzał słuchać jakiegoś biskupa (pomniałem jego imię, wybaczcie) i nie mógł znaleźć w jego kazaniach żadnego fałszu. Tak więc to lektura Słowa i słuchanie kazań przyczyniło się do porzucenia herezji znacznie bardziej niż (w tym neo-) platończycy.
Bo manicheizm platonizmowi i neoplatonizmowi bliski. To nie było tak jak ze św. Pawłem, który na ośle był jeszcze Żydem a po kontakcie z glebą już chrześcijaninem, św. Augustyn postawił stopę na wszystkich szczeblach.
I okazałeś mi, Panie, że są rzeczy dobre, które się psują,
jakoweby się nie psuły, gdyby były najwyższem dobrem,
lub gdyby zupełnie dobrem nie były. Albowiem gdyby były
najwyższem dobrem, byłyby nieskazitelne; jeśliby zaś żadnem
nie były dobrem, nie byłoby w nich nic, coby się psuć miało.
Komentarz
Aten Diogenes nie był nazywany też Dionizosem?
Gdybym był poganinem, to bym go lubił
U nasz Los a w mojej parafii x. probosz niemal jednoczasowo polecili czytać dzieła św. Augustyna. Odsłuchuję więc Wyznania (probosz akurat to konkretnie polecał) tego świętego podczas mycia okien czy naczyń i są wspaniałe. Niesamowite jest jednak co innego - wszystko to mogło być napisane dzisiaj. Augustyn pisze, jakby o mnie za młodu (pierwsze rozdziały są o jego dzieciństwie i młodości). Nawet wie, jakie filmy oglądamy w telewizji i po co.
Wniosek z tego taki, że albo on był taki mądry / natchniony, że potrafił być tak uniwersalny, albo że świat się w ogóle nie zmienia.
Why not both
Co do istoty to cały czas Civitas Dei walczy z Civitas Terrena, u nas w Polsce to doskonale widać.
Też z racji polecanki losa nabyłem ale zdecydowanie preferuje wersję pisaną niż audiobooka. Nie umiem przyswajać czegoś słuchając jak ktoś inny to czyta, rozpraszam się, a jak by mi przyszło coś innego w tym czasie robić (myć gary, gotować czy sprzątać) to już totalna porażka. Nawet w samochodzie próbowałem słuchać - jeszcze gorzej...
A razie czasu mało (rok szkolny się zaczął) więc czytanie nie idzie za dobrze ale zakładam że przebrne do końca roku.
Wogle, imponuje mi platońskie (sokratejskie) sprowadzenie moralności i wogle mądrości życiowej do miernictwa.
Ogarniał w ten sposób nawet preferencję czasową.
Ukończyłem pierwszą połowę wyznań. Jesteśmy już po nawróceniu. Otóż z manicheizmem św. Augustyn rozstał się za dwiema głównymi przyczynami (rozważając od strony światowej - czyli pomijając w tym aspekt Łaski Bożej), o wielkiej części wspólnej.
Pierwsza była taka, że chodził na wykłady wyznawców Maniego i ci nie imponowali mu intelektem. Generalnie pływali a nurtujących późniejszego świętego problemów w żaden sposób nie potrafili wyjaśnić. Sztyletem, który został energicznie wbity w plecy manicheizmu, był piękny a prosty wywód logiczny o istocie rzeczy. Jest on tak wspaniały, że muszę go vlepić (wybaczcie, że nie będę poprawiał osijara).
Poza tym Augustyn podczytywał platończyków i nawet jego ówczesnemu przewodnikowi duchowemu zdarzyło się to pochwalić, jednak wszystkie te pisma i nauki bladły przy Słowie Bożym.
Dalej już sami możecie sobie poczytać (str 130) https://rcin.org.pl/Content/83964/WA248_105894_F-23-721_wyznania-sw-augustyn_o.pdf
O samym Plotynie nic w wyznaniach nie było. Powyższy post może też zadawać kłam cytowanemu fragmentowi notki wikipedyjnej, zwłaszcza, że (wg wiki - nie będę udawał, że coś o tym wiem).
No, chyba, że wynika to z innych dzieł Doktora Kościoła.
Fajny jest fragment o tym Wiktorynie. Pod wpływem Symplicjana nawrócił się, wyznał mu to, a ten tak rzecze:
-- Go to church or didn't happen.
Ten się jednak wstydził, gdyż należał do jelit rzymskich a jelity rzymskie chętniej oddawały cześć demonowi, niż Panu Bogu i ktoś, kto publicznie wyznawał Wiarę Prawdziwą mógł liczyć tylko na ostracys. Niesamowite. Tyle weków minęło a nic się nie zmieniło.
A we wcześniejszych fragmentach pisze Augustyn, że z ciekawości chadzał słuchać jakiegoś biskupa (pomniałem jego imię, wybaczcie) i nie mógł znaleźć w jego kazaniach żadnego fałszu. Tak więc to lektura Słowa i słuchanie kazań przyczyniło się do porzucenia herezji znacznie bardziej niż (w tym neo-) platończycy.
Bo manicheizm platonizmowi i neoplatonizmowi bliski. To nie było tak jak ze św. Pawłem, który na ośle był jeszcze Żydem a po kontakcie z glebą już chrześcijaninem, św. Augustyn postawił stopę na wszystkich szczeblach.
Po naszemu: Tylko Pan Bóg nie podlega entropii.