Skip to content

Jak zobaczycie niemieckich żołnierzy, proszę nie wpadać w panikę

1235»

Komentarz

  • Żeby gromada nie miała z nimi problemu.

  • @trep powiedział(a):
    Żeby gromada nie miała z nimi problemu.

    tak, to powiedział ten sudecki Niemiec, Kokoszka czy jakoś tak. Pewnie w raporcie nie upamiętnili.

  • wnieśli makabryczną atmosferę wojny trzydziestoletniej.

  • edytowano 25 September

    Kokott. Powiedział:

    Patrzcie, jak polskie świnie giną

    Dieken pytany, czemu zabili dzieci, powiedział

    Żeby gromada nie miała z nimi kłopotu.

    Więc może i ta córka wiedziała, co on robił, ale może uznała to za słuszne działania, za pomoc dla Ulmów - innych Ulmów, jakichś krewnych, którzy może musieliby utrzymywać dzieci? Może po prostu w ich moralności było to działanie godne pochwały? Zachowali się jak łaskawcy. Dobroczyńcy.

  • pragmatyczni

  • @trep powiedział(a):
    Więc może i ta córka wiedziała, co on robił, ale może uznała to za słuszne działania, za pomoc dla Ulmów

    No wicie, im bardziej szemrane interesy tym mniej się wiedziało. Żona pewnie nawet nie wiedziała, choć mogła się domyślać a dzieci to wogle nic.
    To tak jak w mafii. Żona dostaje hajs i nie zadaje niepotrzebnych pytań. Dzieciaki chodzą do szkoły i wiedzą tylko, że tata to dobry biznesmen i szanowany obywatel (patrz np. film "Sopranos"). To się dzieje dzisiej, a co tam dopiero 80 lat temu.
    Nie bronię jej, ale pewnie nic nie wiedziała.

    👣

    🐾
    🐾

  • Nie wiemy jak było i nigdy się nie dowiemy i nie ma po co gdybać (tak, wiem, co napisałem wyżej). Wytknę tylko błąd ten analogii:

    Uczynki Soprano są niezgodne z prawem a popełniane przez mafię morderstwa nie są przez społeczeństwo pochwalane. Inaczej było w przypadku mordowania Polaków przez niemców. Było to zgodne z prawem, pochwalane, dobrze widziane i od XV w. postulowane w oficjalnych niemieckich dokumentach.

  • Natomiast Eilert mógł mówić szczerze. Jego wypowiedź była na gorąco, w warunkach jakiegoś stresu (niewielkiego, co prawda, bo był to dlań chleb powszedni) a jak wiemy z obfitości serca usta mówią.

    Jest to dodatkowo zgodne z wypowiedzią innej znanej osoby tej narodowości, która mówiła że dzieci to udręka. Może po prostu niemcy tak to postrzegają.

  • I jeszcze epilog dla tych, co twierdzą, że teraz to już są inni, lepsi niemcy:

    Historia z Diekenem nagle staje się bardzo aktualna. Mieszkańcy Esens, do których dzwonimy zbierając materiały na temat Eilerta Diekena, zaczynają wypytywać, czy interesujemy się skandalem, który właśnie wybuchł w mieście. Chodzi o nazistowską przeszłość.

    Cyrus Overbeck, malarz o irańskich i żydowskich korzeniach, w swoich pracach rozprawia się także z narodowym socjalizmem. Kiedy piętnaście lat temu zadomawia się w Esens, miasto jest z tego dumne. Ma u siebie światowej sławy artystę.

    Ale zdarzają się bolesne incydenty. Overbeck jest atakowany, wyzywany od „Żydów”, ktoś rozbija szybę w jego atelier, przebija opony w samochodzie. Artysta co rusz zarzuca miastu, że nie rozprawia się ze swoją przeszłością.

    Na koniec zmierzy się jeszcze z miejscowym kolegą po fachu. **Hans-Christian Petersen jest synem artysty, który w Trzeciej Rzeszy zrobił wielką karierę.

    Wilhelm Petersen należał do ulubionych malarzy Adolfa Hitlera i doszedł do osobistego sztabu Reichsfuehrera SS Heinricha Himmlera. Choć syn dystansuje się od antysemickich wypowiedzi ojca i przyznaje, że ma do niego ambiwalentny stosunek, to już album malarstwa Wilhelma Petersena publikuje w skrajnie prawicowym wydawnictwie. W przedmowie ani słowem nie wspomina o karierze ojca w Trzeciej Rzeszy.

    Inne neonazistowskie wydawnictwa drukują na czarnych koszulkach podobizny mężczyzn z Waffen-SS. To portrety autorstwa Petersena seniora.**

    Cyrus Overbeck publicznie piętnuje Hansa-Christiana. Za forum do tego wystąpienia wybiera nabożeństwo reformacyjne w kościele ewangelickim w Esens. Mówi o „narodowosocjalistycznych kontynuacjach” w mieście. Chce rozpracowania przeszłości, z którym musi zmierzyć się całe miasto.

    Niedługo później Overbeck przestaje się czuć w Esens bezpiecznie. W połowie tego roku opuszcza miasto.

    O rozliczeniu z przeszłością mówią także Klaus Wilbers i Theodor Sjuts. Były burmistrz zapewnia, że Esens to „otwarte i tolerancyjne miasto”. Nie żadne „brunatne bagno”.

    Ale kiedy mowa jest o ofiarach wojny, rozmowa schodzi na bombardowanie miasta przez aliantów. To największe, 27 września 1943 roku, pochłonęło 165 ofiar. W większości dzieci i młodzieży, przysypanych w piwnicy miejscowej szkoły.

    Mieszkańcy Esens co roku uroczyście upamiętniają ich śmierć.

  • @trep powiedział(a):
    Nie wiemy jak było i nigdy się nie dowiemy i nie ma po co gdybać (tak, wiem, co napisałem wyżej). Wytknę tylko błąd ten analogii:

    Uczynki Soprano są niezgodne z prawem a popełniane przez mafię morderstwa nie są przez społeczeństwo pochwalane. Inaczej było w przypadku mordowania Polaków przez niemców. Było to zgodne z prawem, pochwalane, dobrze widziane i od XV w. postulowane w oficjalnych niemieckich dokumentach.

    I jest jeszcze jedna rzecz. W amerykańskim społeczeństwie zaledwie bardzo niewielki odsetek osób należy do mafii - łatwo jest wtedy ukryć, na czym polega praca w organizacji. W niemczech w zbrodni uczestniczyli praktycznie wszyscy. Bardzo ładnie mówią o tym w filmie Pilisa pani historyk i pan historyk. To musiała być wiedza powszechna.

  • ta córka Diekena jest ikoną Niemców - znają tylko dobrą stronę swoich rodziców. Dlatego są tak niesprawiedliwymi sędziami we własnej sprawie - "sprawa reparacji została zamknięta". Dlatego nie mówimy dziś o reparacjach tylko o zadośćuczynieniu za szkody. Sprowadzając sprawę do szczegółu - zajmując Polskę, drodzy sąsiedzi, ukradliście rezerwy z naszego banku narodowego. Po prostu je oddajcie.

    Gdy zwracamy uwagę Niemców na problem, oni w odpowiedzi organizują wycieczki młodzieży do Auschwitz. No i głowach Niemcy mają dziś ofiary wojny - swoich własnych sąsiadów i Żydów zagazowanych przez naród Nazistów. Gdzie tu miejsce na odszkodowania dla Polski? Acz muszę przyznać, że w tym wszystkim osiągnęli wysoki poziom obrzydliwości - propozycja jakiś pieniędzy dla jeszcze żyjących niedobitków ofiar IIWS jest taką właśnie obrzydliwością. Obrzydliwością, którą w głowie ma nawet nasz premier mówiący na spotkaniu przedwyborczym do człowieka, który pewnie jest wnukiem ofiar IIWS "a z jakiej paki ma pan dostać odszkodowanie"? Na spotkaniu przedwyborczym - gdy polityk wdzięcząc się raczej przyznaje rację publice - dał odpór. I to w duchu rozwiązania problemu zaproponowanego później przez Scholza - znaczy było dyskutowane w jakimś gronie.

  • edytowano 26 September

    No tak, ale to "z jakiej paki" nas chyba nie zdziwiło?

    Natomiast ze stwierdzeniem z pierwszego zdania zgadzam się w takim samym stopniu, jak z tym, że wyborcy ZiS nie wiedziały na jaki poziom niegodziwości głosiują. Czyli w bardzo nikłym.

  • Odszkodowanie dla żyjących ofiar mordów sprzed 85 lat oczywiście może wywołać pewną konsternację u najbardziej realistycznego realisty. Obrzydliwoś to dobre słowo.

    Można to też patrzeć jak na wspaniałomyślnoś i zwracanie uwagi, że to grzech wspominać stare sprawy.

  • @trep powiedział(a):
    No tak, ale to "z jakiej paki" nas chyba nie zdziwiło?

    Natomiast ze stwierdzeniem z pierwszego zdania zgadzam się w takim samym stopniu, jak z tym, że wyborcy ZiS nie wiedziały na jaki poziom niegodziwości głosiują. Czyli w bardzo nikłym.

    mnie zdziwiło. Bardzo. Widać było jak na osi Niemcy-Polacy blisko Niemców stoi Tusk - wychowany w PRLowskiej szkole, wykształcony na polskim uniwersytecie, oglądającym za młodu "Czterech pancernych", "Polskie drogi", "Kolumbów", "Kanał", "Zakazane piosenki". On ma wszystkie informacje, on wie i z tą wiedzą przyjmuje niemiecki punkt widzenia. Taki niemiecki, który można wytłumaczyć na dwa sposoby - albo jako chętną niewiedzę, albo jako rzeczywiste uznanie racji złodziei i morderców - mogli wszystko, bo okazali się silniejsi.

  • @KazioToJa powiedział(a):

    @trep powiedział(a):
    No tak, ale to "z jakiej paki" nas chyba nie zdziwiło?

    Natomiast ze stwierdzeniem z pierwszego zdania zgadzam się w takim samym stopniu, jak z tym, że wyborcy ZiS nie wiedziały na jaki poziom niegodziwości głosiują. Czyli w bardzo nikłym.

    mnie zdziwiło. Bardzo. Widać było jak na osi Niemcy-Polacy blisko Niemców stoi Tusk - wychowany w PRLowskiej szkole, wykształcony na polskim uniwersytecie, oglądającym za młodu "Czterech pancernych", "Polskie drogi", "Kolumbów", "Kanał", "Zakazane piosenki". On ma wszystkie informacje, on wie i z tą wiedzą przyjmuje niemiecki punkt widzenia. Taki niemiecki, który można wytłumaczyć na dwa sposoby - albo jako chętną niewiedzę, albo jako rzeczywiste uznanie racji złodziei i morderców - mogli wszystko, bo okazali się silniejsi.

    Nic to nie zmienia. Latami oglądałem niemiecką telewizję, aby poprawić sobie akcent, wzbogacić słownictwo i zrozumieć Niemców, i ani przez chwilę nie przestałem być Polakiem. Tusk Czterech Pazernych oglądał z perspektywy Niemca. Sam opisywał, że kiedy matka zmuszała go do mówienia po polsku w domu, uciekał do Oma, która do końca życia nie powiedziała słowa po polsku.

  • Jeszcze wracając do Ulmów - tam jest wątek śmierci nie w wyniku wyroku sądu, ale w wyniku działań administracyjnych. Więcej ceregieli jest przy odholowaniu źle zaparkowanego samochodu, niż było z wymordowaniem, ot tak, kilkunastu osób. Jakby nie były osobami.

    Co śmieszniejsze w tej sprawie - dzisiejsi Niemcy powinni urządzać narodowe pielgrzymki do grobu Ulmów. Przecież nazwisko Ulmów nie przypadkiem brzmi obco - gdzieś tam w swoim drzewie rodowym mieli Niemców.

  • edytowano 26 September

    Jako że dzielę z niektórymi ludźmi skłonność do poznawania historii dziwnych, osobliwych, paranormalnych, np. o kryptydach i dobrych Niemcach, to poczytałem kiedyś o Białej Róży. Zwykle zapominam o tym, co czytałem, na drugi dzień, ale tu jedna rzecz mnie wówczas zaskoczyła i przez to utkwiła w głowie. Mianowicie „że zarówno w RFN, jak i w NRD w okresie powojennym przez długi czas Biała Róża nie cieszyła się uznaniem, a zasługi jej członków były wstydliwie skrywane”. Tak przynajmniej uważa niejaki pan Ulrich Chaussy, monachijski publicysta. Dłuższy cytat:

    Autor książki o rodzeństwie Scholl, monachijski publicysta Ulrich Chaussy podkreślił w rozmowie z dziennikarzem PAP, że - w przeciwieństwie do innych antyhitlerowskich ugrupowań w Niemczech - sprzeciw Hansa, Sophie i ich kolegów wynikał z "moralnej niezgody na rasistowską ideologię, zakładającą podział ludzi na naród panów i przeznaczonych do roli niewolników Polaków czy Rosjan".

    Jego zdaniem członkowie Białej Róży nie kierowali się politycznymi kalkulacjami, jak uczestnicy wojskowego spisku pułkownika Clausa Stauffenberga 20 lipca 1944 roku, lecz podjęli działalność opozycyjną w momencie, gdy III Rzesza wydawała się być niezwyciężona i potężna jak nigdy przedtem, ciesząc się poparciem zdecydowanej większości Niemców.

    Chaussy zwrócił uwagę, że zarówno w RFN, jak i w NRD w okresie powojennym przez długi czas Biała Róża nie cieszyła się uznaniem, a zasługi jej członków były wstydliwie skrywane.

    "Dla mieszkańców RFN Hans Scholl był wyrzutem sumienia, dowodem na to, że można było łatwo dowiedzieć się o hitlerowskich zbrodniach i że możliwy był opór przeciwko reżimowi" - tłumaczy publicysta, autor wydanej w tym roku książki o Białej Róży. "Z kolei dla władz NRD nie do przyjęcia była zdecydowana krytyka bolszewizmu ze strony członków grupy" - mówi Chaussy.

    Cały tekst tutaj znalazłem: https://dzieje.pl/aktualnosci/70-lat-temu-na-gilotynie-zgineli-czlonkowie-bialej-rozy (artykuł z 2013 r., aktualizowany w 2017 r.).

    Taka mała ciekawostka-uzupełnienie do tematu „kto wiedział, ile wiedział”.


    Dzisiaj Biała Róża cieszy się większym uznaniem, oczywiście, ale to może dlatego, że obecnie łatwiej jest wpleść historię rodzeństwa w opowieść o tajemniczych nazistach, którzy przybyli na Ziemię ku utrapieniu Niemców i homoseksualistów.

  • tusk est niemcem wychowanym jako niemiecki szowinista prez matkę niemkę.
    Ma wszystkie cechy niemieckie -tchórzostwo, okrucieństwo, zakłamanie, brutalność, chciwość, oszustwo, nienawiść i pogardę do Polaków.
    To wszystko ma w genach.

  • @los powiedział(a):

    @KazioToJa powiedział(a):

    @trep powiedział(a):
    No tak, ale to "z jakiej paki" nas chyba nie zdziwiło?

    Natomiast ze stwierdzeniem z pierwszego zdania zgadzam się w takim samym stopniu, jak z tym, że wyborcy ZiS nie wiedziały na jaki poziom niegodziwości głosiują. Czyli w bardzo nikłym.

    mnie zdziwiło. Bardzo. Widać było jak na osi Niemcy-Polacy blisko Niemców stoi Tusk - wychowany w PRLowskiej szkole, wykształcony na polskim uniwersytecie, oglądającym za młodu "Czterech pancernych", "Polskie drogi", "Kolumbów", "Kanał", "Zakazane piosenki". On ma wszystkie informacje, on wie i z tą wiedzą przyjmuje niemiecki punkt widzenia. Taki niemiecki, który można wytłumaczyć na dwa sposoby - albo jako chętną niewiedzę, albo jako rzeczywiste uznanie racji złodziei i morderców - mogli wszystko, bo okazali się silniejsi.

    Nic to nie zmienia. Latami oglądałem niemiecką telewizję, aby poprawić sobie akcent, wzbogacić słownictwo i zrozumieć Niemców, i ani przez chwilę nie przestałem być Polakiem. Tusk Czterech Pazernych oglądał z perspektywy Niemca. Sam opisywał, że kiedy matka zmuszała go do mówienia po polsku w domu, uciekał do Oma, która do końca życia nie powiedziała słowa po polsku.

    kwestia wyboru. Bo córka Diekena po prostu nie wiedziała. Tusk wiedział i wybrał stronę.

  • W świetle tego artykułu
    https://niezalezna.pl/swiat/tragedia-polakow-dala-odetchnac-niemcom-niemiecki-dziennik-powodz-w-polsce-chroni-brandenburgie/527535
    rola niemieckiego wojska w Polsce staje się jasna.
    Ni stąd ni zowąd tamy pękały. A w paru miejscach okazało się, że były celowo przerywane koparkami. Sprawy, które zostały udokumentowane przez dziennikarzy Republiki, pozostały bez echa.
    zapowiedź tuska była na wypadek, gdyby jakiś Polak zobaczył nagle niemiecki oddział wojskowy przy pracy.

  • Dieken wybrał trudny zawód - policjant ma egzekwować prawo, nawet gdy prawo jest złe. Co może zrobić w sytuacji konieczności działania niezgodnie z sumieniem bez ryzyka utraty życia dosłownie lub metaforycznie (utrata pozycji i dochodów)? Może być cwaną gapą. Może

    • zbierać dane mieisącami, uszczegóławiać, domagać się dowodów
    • organizować ekipę przez tydzień, głośno, tak by Żydzi mogli zmienić kryjówkę
    • niezbyt starannie szukać
    • rozchorować się
    • pomylić się na polowaniu i zlikwidować informatora

    Niemcy mają w swoich opowieściach Dyla Sowizdrzała - w bajkach uczą się trollowania złego systemu. I robili to w czasie IIWS. Akurat Dieken wybrał drogę osobistego sq...syństwa osłoniętego obowiązkiem.

  • @KazioToJa powiedział(a):

    @los powiedział(a):

    @KazioToJa powiedział(a):

    @trep powiedział(a):
    No tak, ale to "z jakiej paki" nas chyba nie zdziwiło?

    Natomiast ze stwierdzeniem z pierwszego zdania zgadzam się w takim samym stopniu, jak z tym, że wyborcy ZiS nie wiedziały na jaki poziom niegodziwości głosiują. Czyli w bardzo nikłym.

    mnie zdziwiło. Bardzo. Widać było jak na osi Niemcy-Polacy blisko Niemców stoi Tusk - wychowany w PRLowskiej szkole, wykształcony na polskim uniwersytecie, oglądającym za młodu "Czterech pancernych", "Polskie drogi", "Kolumbów", "Kanał", "Zakazane piosenki". On ma wszystkie informacje, on wie i z tą wiedzą przyjmuje niemiecki punkt widzenia. Taki niemiecki, który można wytłumaczyć na dwa sposoby - albo jako chętną niewiedzę, albo jako rzeczywiste uznanie racji złodziei i morderców - mogli wszystko, bo okazali się silniejsi.

    Nic to nie zmienia. Latami oglądałem niemiecką telewizję, aby poprawić sobie akcent, wzbogacić słownictwo i zrozumieć Niemców, i ani przez chwilę nie przestałem być Polakiem. Tusk Czterech Pazernych oglądał z perspektywy Niemca. Sam opisywał, że kiedy matka zmuszała go do mówienia po polsku w domu, uciekał do Oma, która do końca życia nie powiedziała słowa po polsku.

    kwestia wyboru. Bo córka Diekena po prostu nie wiedziała. Tusk wiedział i wybrał stronę.

    Skąd wiadomo, że nie wiedziała? Nie ma w dostępnych materiałach na ten temat nic ale to nic. Uważała go za dobrego tatusia (dobry tatuś przynosi fanty od podludzi - jeśli podwładny Diekena z płaszcza Żydówki wziął złote monety i złote zegarki, to chyba nie mamy wątpliwości, że przełożony brał więcej) i dobrego człowieka, który pomagał ludziom i Ulmom (dla zabitych - trud skończony ; dla żyjących - uwolnienie od udręki, jaką są dzieci). Nie ma nic na temat, że zapoznała się z kopertą i tam było coś, o czym nie wiedziała.

  • @KazioToJa powiedział(a):
    Dieken wybrał trudny zawód - policjant ma egzekwować prawo, nawet gdy prawo jest złe. Co może zrobić w sytuacji konieczności działania niezgodnie z sumieniem bez ryzyka utraty życia dosłownie lub metaforycznie (utrata pozycji i dochodów)? Może być cwaną gapą. Może

    • zbierać dane mieisącami, uszczegóławiać, domagać się dowodów
    • organizować ekipę przez tydzień, głośno, tak by Żydzi mogli zmienić kryjówkę
    • niezbyt starannie szukać
    • rozchorować się
    • pomylić się na polowaniu i zlikwidować informatora

    Niemcy mają w swoich opowieściach Dyla Sowizdrzała - w bajkach uczą się trollowania złego systemu. I robili to w czasie IIWS. Akurat Dieken wybrał drogę osobistego sq...syństwa osłoniętego obowiązkiem.

    I to myślenie uważam za błędne. To, co nazywasz "osobistym skurwysyństwem" to była zalecana przez państwo niemieckie standardowa procedura. On po prostu wypełniał wytyczne. Dla znalezionych Żydów - śmierć na miejscu. Dla pomagających im Polaków - śmierć na miejscu.

  • @KazioToJa powiedział(a):
    Co śmieszniejsze w tej sprawie - dzisiejsi Niemcy powinni urządzać narodowe pielgrzymki do grobu Ulmów. Przecież nazwisko Ulmów nie przypadkiem brzmi obco - gdzieś tam w swoim drzewie rodowym mieli Niemców.

    Potomkowie Głuchoniemców, osadnictwo z XIV i XV-wieku. Już w XVIII wieku nie znali niemieckiego.

  • @trep powiedział(a):
    I jeszcze epilog dla tych, co twierdzą, że teraz to już są inni, lepsi niemcy:

    Historia z Diekenem nagle staje się bardzo aktualna. Mieszkańcy Esens, do których dzwonimy zbierając materiały na temat Eilerta Diekena, zaczynają wypytywać, czy interesujemy się skandalem, który właśnie wybuchł w mieście. Chodzi o nazistowską przeszłość.

    Cyrus Overbeck, malarz o irańskich i żydowskich korzeniach, w swoich pracach rozprawia się także z narodowym socjalizmem. Kiedy piętnaście lat temu zadomawia się w Esens, miasto jest z tego dumne. Ma u siebie światowej sławy artystę.

    Ale zdarzają się bolesne incydenty. Overbeck jest atakowany, wyzywany od „Żydów”, ktoś rozbija szybę w jego atelier, przebija opony w samochodzie. Artysta co rusz zarzuca miastu, że nie rozprawia się ze swoją przeszłością.

    Na koniec zmierzy się jeszcze z miejscowym kolegą po fachu. **Hans-Christian Petersen jest synem artysty, który w Trzeciej Rzeszy zrobił wielką karierę.

    Wilhelm Petersen należał do ulubionych malarzy Adolfa Hitlera i doszedł do osobistego sztabu Reichsfuehrera SS Heinricha Himmlera. Choć syn dystansuje się od antysemickich wypowiedzi ojca i przyznaje, że ma do niego ambiwalentny stosunek, to już album malarstwa Wilhelma Petersena publikuje w skrajnie prawicowym wydawnictwie. W przedmowie ani słowem nie wspomina o karierze ojca w Trzeciej Rzeszy.

    Inne neonazistowskie wydawnictwa drukują na czarnych koszulkach podobizny mężczyzn z Waffen-SS. To portrety autorstwa Petersena seniora.**

    Cyrus Overbeck publicznie piętnuje Hansa-Christiana. Za forum do tego wystąpienia wybiera nabożeństwo reformacyjne w kościele ewangelickim w Esens. Mówi o „narodowosocjalistycznych kontynuacjach” w mieście. Chce rozpracowania przeszłości, z którym musi zmierzyć się całe miasto.

    Niedługo później Overbeck przestaje się czuć w Esens bezpiecznie. W połowie tego roku opuszcza miasto.

    O rozliczeniu z przeszłością mówią także Klaus Wilbers i Theodor Sjuts. Były burmistrz zapewnia, że Esens to „otwarte i tolerancyjne miasto”. Nie żadne „brunatne bagno”.

    Ale kiedy mowa jest o ofiarach wojny, rozmowa schodzi na bombardowanie miasta przez aliantów. To największe, 27 września 1943 roku, pochłonęło 165 ofiar. W większości dzieci i młodzieży, przysypanych w piwnicy miejscowej szkoły.

    Mieszkańcy Esens co roku uroczyście upamiętniają ich śmierć.

    Eeech, jak widać za mało, za mało Verlustów.

  • @trep powiedział(a):

    @KazioToJa powiedział(a):
    Dieken wybrał trudny zawód - policjant ma egzekwować prawo, nawet gdy prawo jest złe. Co może zrobić w sytuacji konieczności działania niezgodnie z sumieniem bez ryzyka utraty życia dosłownie lub metaforycznie (utrata pozycji i dochodów)? Może być cwaną gapą. Może

    • zbierać dane mieisącami, uszczegóławiać, domagać się dowodów
    • organizować ekipę przez tydzień, głośno, tak by Żydzi mogli zmienić kryjówkę
    • niezbyt starannie szukać
    • rozchorować się
    • pomylić się na polowaniu i zlikwidować informatora

    Niemcy mają w swoich opowieściach Dyla Sowizdrzała - w bajkach uczą się trollowania złego systemu. I robili to w czasie IIWS. Akurat Dieken wybrał drogę osobistego sq...syństwa osłoniętego obowiązkiem.

    I to myślenie uważam za błędne. To, co nazywasz "osobistym skurwysyństwem" to była zalecana przez państwo niemieckie standardowa procedura. On po prostu wypełniał wytyczne. Dla znalezionych Żydów - śmierć na miejscu. Dla pomagających im Polaków - śmierć na miejscu.

    jo, przed sądem by się wybronił, ale mógł nie być tak starannym i rzetelnym. To już osobisty wybór. Miałby o czym opowiadać córkom. A tak musiał przemilczać. No i nie wypracowałby sobie miejsca w muzeum na ścianie katów. Swoją drogą - wypracowaliśmy tę formułę dla naszych dzieci - nie róbcie nic, o czym nie mogłybyście nam opowiedzieć.

    No tak, nazwijmy katów, tych wykonawców wyroków. Oddajmy im co ich - złą sławę.

  • edytowano 26 September

    Nie jest nigdzie powiedziane, że córki nie wiedziały. Jest tylko powiedziane, że uważały go za dobrego człowieka.

    Ale czy dobrym człowiekiem nie może być ten, kto wypełnia prawo ustanowione przez ojczyznę. Mógł im mówić a one mogły uważać do za dobrego. Dobrego po niemiecku, ale przecież były niemkami.

    Może było tak, że otworzyła tę kopertę, ale jedyną informacją, o której nie wiedziała, było to, że pozwolił swojemu podwładnemu zabrać te monety i zegarki. Tak, to mogła być rysa na idealnym wspomnieniu jego osoby.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.