A zauważyliście, jak zmieniła się forma grzecznościowa? Jeszcze w XIX wieku formą grzecznościową była druga osoba liczby mnogiej i była używana dosyć rzadko, ludzie równego stanu zwracali się do siebie drugą osobą liczby pojedyńczej, czasem dodając pan/pani w charakterze partykuły. Dziś to jest trzecia osoba liczby pojedyńczej, choć dawna forma jeszcze jest dopuszczalna w liczbie mnogiej: A co państwo na ten temat uważacie? Moim zdaniem to germanizm.
A tu garś dowcipów ze św. x. Vianneyem - a raczej anegdot z nim związanych (druk 8 lat po kanonizacji). Mnie szczególnie przypadł do gustu refleks prefekta:
A ten pokazuje, że nieco żeśmy skarleli (dowcipów z użyciem łaciny są dziesiątki, jeśli nie setki - do tego wiele point wymaga znajomości innych języków, głównie niemieckiego). Dziś raczej takich dowcipów się nie drukuje, nawet z angielskim w roli głównej:
Przypomniało mi to herstoryę żałosną o pewnym psoferorze, który pracował nad słownikiem języka polskiego i jacyś kolesie robili akurat remont na podwórku. Też wyszła jakaś scysja, którą mularz chciał zakończyć słowy "Niech mnie pan w dupe pocałuje, panie profesorze", na co indagowany odkrzyknął z gabinetu: "W dupę, szanowny panie, w dupę!"
@Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
Przypomniało mi to herstoryę żałosną o pewnym psoferorze, który pracował nad słownikiem języka polskiego i jacyś kolesie robili akurat remont na podwórku. Też wyszła jakaś scysja, którą mularz chciał zakończyć słowy "Niech mnie pan w dupe pocałuje, panie profesorze", na co indagowany odkrzyknął z gabinetu: "W dupę, szanowny panie, w dupę!"
Myję ja wczoraj bramę, podchodzi sąsiad - taki nie bez płot, tylko z tej samej miejscowości. Ze dwa lata temu mieliśmy pierwszą stycznoś. On coś tam potrzebował, teraz znowu potrzebuje - nie wchodząc w szczegóły.
-- Przejeżdżałem i widziałem sąsiada, to mówię sobie, wejdę.
-- Zapraszam na kawkę.
Potem on przedstawił sprawę, potem pitu pitu. Ja mówię, że tu na wieś to kowich nas swego czasu przygnał, potem było o kowichu, i on wtedy robi kamingałt, że od 15 lat siedzi w teoriach spiskowych i że ten cały kowich to blaga. Oczywiście było też o śmiercionkach.
-- No tak, ale znam wielu lekarzy, widziałem jak ludzie od kowicha umierają.
-- Ale to na pewno lekarze głównego nurtu! - on na to.
-- No tak.
-- A ludzie to umierali pod tymi respiratorami.
-- Tak, ale to jest tak, że wielu z nich umarło, gdyż byli w takim ciężkim stanie. Gdyby nie respiratory to wszyscyby szczeźli.
-- Umierali, bo te respiratory im powietrze pompowały.
-- Źle pan na to patrzy. Wytłumaczę panu obrazowo. Jeśli weźmie pan dwie grupy ludzi. 100 osób zdrowych, bez raka i 100 osób ze zdiagnozowanym zbyt późno rakiem i tej drugiej grupie poda pan chemię i 70 osób zemrze, to będzie pan mówił, że tych 100 zdrowych co nie brało chemii żyje a spośród tych 100 co brało, 70 już nie żyje, ergo chemia szkodzi.
Oczy mu zajaśniały.
-- Tak!! Chemia zabija! Są prawdziwe środki na raka!
Tu zaczął się wykład o różnych środkach, z których najlepszym jest popularny grzyb drzewny wrośniak różnobarwny znany od bez kozyry 5k lat. Potem też było ciekawie, bo namawiał mnie na konwersję na naszą swojską religię, nie tę obcą którą wyznaję (jak tylko rozmowa zmierza w te rejony od razu deklaruję, że jestem katolikiem). Że oni budowali jakieś totemy na czakramach czyli miejscach przecięcia linii energetycznych, że chrześcijanie burzyli te totemy i na tych czakramach budowali swoje świątynie. Że był bóg Rod i przyRODa to od Roda pochodzi. NaRODziny, RODzić, to wszystko od Roda.
-- A wie pan jakie jest znaczenie słów czarny i czerwony?
-- ??
-- Czarny, to od "czar na" - ktoś na kogo rzucili czar. A czerwony to "czar won" - ktoś kto odrzucił czar.
-- Ooo, to widzę, że komuniści odganiają czary - zauważam.
-- (nie zorientowawszy się) Ludzie noszą takie czerwone niteczki na przegubie, nie widział pan?
-- I legitymacje partyjne w tym kolorze.
Były jeszcze i inne kwiatki, ale już nie będę wasz zanudzał.
Ca 60 lat, przedsiębiorca. Posiada dom z ogrodem, 2 psy i 2 koty. Samochód i inne nieruchomości. I niech mi nikt nie mówi, że przetrwać do następnego dnia jest trudno. Tak zostaliśmy urządzeni, że to najłatwiejsza rzecz na świecie.
@los powiedział(a):
A zauważyliście, jak zmieniła się forma grzecznościowa? Jeszcze w XIX wieku formą grzecznościową była druga osoba liczby mnogiej i była używana dosyć rzadko, ludzie równego stanu zwracali się do siebie drugą osobą liczby pojedyńczej, czasem dodając pan/pani w charakterze partykuły. Dziś to jest trzecia osoba liczby pojedyńczej, choć dawna forma jeszcze jest dopuszczalna w liczbie mnogiej: A co państwo na ten temat uważacie? Moim zdaniem to germanizm.
Moim nie, bo w niemieckim używa się trzeciej osoby, ale liczby mnogiej. Chyba że historycznie było inaczej. Trzeciej pojedynczej używa się we włoskim i hiszpańskim (ze znanych mi choćby pobieżnie, nie analizowałem szerzej). Co ciekawe, we włoskim jest w zasadzie jak w polskim, też kiedyś używano drugiej mnogiej, obecnie to jest dopuszczalna forma, ale praktycznie nieużywana. Jednak w librettach oper - co do nich mam większe przekonanie, że ciągle publikuje się je w oryginalnej formie, bo zmiany tekstu nie pasowałyby do muzyki (w powieściach to nie problem, więc się je często uwspółcześnia) - w zasadzie forma "lei" nie występuje, powszechna jest druga osoba liczby mnogiej. Dlatego ciekawa byłaby porównawcza analiza języków włoskiego i polskiego w tym zakresie.
Ostatni raz z opisaną formą grzecznościową (czyli czasownik w drugiej osobie liczby pojedynczej z dodatkiem pan) spotkałem się w życiu publicznym jakieś 20 kilka lat temu. Była to forma jednocześnie grzecznościowa i niegrzecznościowa.
Paaanie, un nawet zgnite ogóry na śniadanie lubej do łóżka podał i dumnem z tego jest.
Wziół, kurna, zgniliznę odkroił i na kanapkie położył (dlatego nie okrągłe plasterki są, a ucięte) ale w środku dalej galareta prześwituje, hehe.
A pomidory to musiał po pijaku tempem nożem chlastać, takie porwane są.
.
.
A pańcia niech nie pierdoli, że mięcha nie żre, bo kanapeczki z jakąś chabaniną są.
Cheba, że to ściema i sam wzioł oszamał więc na jedno wychodzi, hehe.
.
Aaa, jeszcze się poznęcam, a co mi tam?
Paczta jak ser trze.
Na klawiaturze od pełowskiego kumputera.
Zapyziała kuchnia to mało!
Ale ogólny syf to mnie nawet przeraża.
Ja, co zwyczajny jezdem i z niejednego pieca brzydziłem się chleb jeść!
.
.
Komentarz
W każdej razie doktory cieszyły się mniejszą estymą od ksjęży, gdyż większoś facecyji w ten deseń ich traktuje:
durny popie wg mnie ok
A zauważyliście, jak zmieniła się forma grzecznościowa? Jeszcze w XIX wieku formą grzecznościową była druga osoba liczby mnogiej i była używana dosyć rzadko, ludzie równego stanu zwracali się do siebie drugą osobą liczby pojedyńczej, czasem dodając pan/pani w charakterze partykuły. Dziś to jest trzecia osoba liczby pojedyńczej, choć dawna forma jeszcze jest dopuszczalna w liczbie mnogiej: A co państwo na ten temat uważacie? Moim zdaniem to germanizm.
A tu garś dowcipów ze św. x. Vianneyem - a raczej anegdot z nim związanych (druk 8 lat po kanonizacji). Mnie szczególnie przypadł do gustu refleks prefekta:
A ten pokazuje, że nieco żeśmy skarleli (dowcipów z użyciem łaciny są dziesiątki, jeśli nie setki - do tego wiele point wymaga znajomości innych języków, głównie niemieckiego). Dziś raczej takich dowcipów się nie drukuje, nawet z angielskim w roli głównej:
Anegdota 469 to streszczenie spowiedzi?
Przypomniało mi to herstoryę żałosną o pewnym psoferorze, który pracował nad słownikiem języka polskiego i jacyś kolesie robili akurat remont na podwórku. Też wyszła jakaś scysja, którą mularz chciał zakończyć słowy "Niech mnie pan w dupe pocałuje, panie profesorze", na co indagowany odkrzyknął z gabinetu: "W dupę, szanowny panie, w dupę!"
A ę w wygłosie nie traci nosowości? Chyba teraz nawet aktorów tak uczo.
allleosssochozzzzi
Wiedzieliście, że Conrad potrafił śmiać się do rozpuku?
Ty stara k...! Tylko nie stara!
Dżentelmen nigdy nie wypomina kobiecie wieku
Myję ja wczoraj bramę, podchodzi sąsiad - taki nie bez płot, tylko z tej samej miejscowości. Ze dwa lata temu mieliśmy pierwszą stycznoś. On coś tam potrzebował, teraz znowu potrzebuje - nie wchodząc w szczegóły.
-- Przejeżdżałem i widziałem sąsiada, to mówię sobie, wejdę.
-- Zapraszam na kawkę.
Potem on przedstawił sprawę, potem pitu pitu. Ja mówię, że tu na wieś to kowich nas swego czasu przygnał, potem było o kowichu, i on wtedy robi kamingałt, że od 15 lat siedzi w teoriach spiskowych i że ten cały kowich to blaga. Oczywiście było też o śmiercionkach.
-- No tak, ale znam wielu lekarzy, widziałem jak ludzie od kowicha umierają.
-- Ale to na pewno lekarze głównego nurtu! - on na to.
-- No tak.
-- A ludzie to umierali pod tymi respiratorami.
-- Tak, ale to jest tak, że wielu z nich umarło, gdyż byli w takim ciężkim stanie. Gdyby nie respiratory to wszyscyby szczeźli.
-- Umierali, bo te respiratory im powietrze pompowały.
-- Źle pan na to patrzy. Wytłumaczę panu obrazowo. Jeśli weźmie pan dwie grupy ludzi. 100 osób zdrowych, bez raka i 100 osób ze zdiagnozowanym zbyt późno rakiem i tej drugiej grupie poda pan chemię i 70 osób zemrze, to będzie pan mówił, że tych 100 zdrowych co nie brało chemii żyje a spośród tych 100 co brało, 70 już nie żyje, ergo chemia szkodzi.
Oczy mu zajaśniały.
-- Tak!! Chemia zabija! Są prawdziwe środki na raka!
Tu zaczął się wykład o różnych środkach, z których najlepszym jest popularny grzyb drzewny wrośniak różnobarwny znany od bez kozyry 5k lat. Potem też było ciekawie, bo namawiał mnie na konwersję na naszą swojską religię, nie tę obcą którą wyznaję (jak tylko rozmowa zmierza w te rejony od razu deklaruję, że jestem katolikiem). Że oni budowali jakieś totemy na czakramach czyli miejscach przecięcia linii energetycznych, że chrześcijanie burzyli te totemy i na tych czakramach budowali swoje świątynie. Że był bóg Rod i przyRODa to od Roda pochodzi. NaRODziny, RODzić, to wszystko od Roda.
-- A wie pan jakie jest znaczenie słów czarny i czerwony?
-- ??
-- Czarny, to od "czar na" - ktoś na kogo rzucili czar. A czerwony to "czar won" - ktoś kto odrzucił czar.
-- Ooo, to widzę, że komuniści odganiają czary - zauważam.
-- (nie zorientowawszy się) Ludzie noszą takie czerwone niteczki na przegubie, nie widział pan?
-- I legitymacje partyjne w tym kolorze.
Były jeszcze i inne kwiatki, ale już nie będę wasz zanudzał.
Ca 60 lat, przedsiębiorca. Posiada dom z ogrodem, 2 psy i 2 koty. Samochód i inne nieruchomości. I niech mi nikt nie mówi, że przetrwać do następnego dnia jest trudno. Tak zostaliśmy urządzeni, że to najłatwiejsza rzecz na świecie.
Jeśli nie doszliście, to przy następnej okazji na pewno się to stanie, a mianowicie dowiesz się że ziemia jest płaska.
Trepie, uwielbaim takie historie!
👣
🐾
🐾
Domyślam się, że samochód marki Alfa Romeo?
Ford S-max czy jakoś tak.
Moim nie, bo w niemieckim używa się trzeciej osoby, ale liczby mnogiej. Chyba że historycznie było inaczej. Trzeciej pojedynczej używa się we włoskim i hiszpańskim (ze znanych mi choćby pobieżnie, nie analizowałem szerzej). Co ciekawe, we włoskim jest w zasadzie jak w polskim, też kiedyś używano drugiej mnogiej, obecnie to jest dopuszczalna forma, ale praktycznie nieużywana. Jednak w librettach oper - co do nich mam większe przekonanie, że ciągle publikuje się je w oryginalnej formie, bo zmiany tekstu nie pasowałyby do muzyki (w powieściach to nie problem, więc się je często uwspółcześnia) - w zasadzie forma "lei" nie występuje, powszechna jest druga osoba liczby mnogiej. Dlatego ciekawa byłaby porównawcza analiza języków włoskiego i polskiego w tym zakresie.
Ostatni raz z opisaną formą grzecznościową (czyli czasownik w drugiej osobie liczby pojedynczej z dodatkiem pan) spotkałem się w życiu publicznym jakieś 20 kilka lat temu. Była to forma jednocześnie grzecznościowa i niegrzecznościowa.
Zgadza się, Ford też produkuje nieruchomości.
Facet jak nic doznał udaru świetlnego
No to Protasiewicz się nie wykosztował.
Protasiewicz? Nie wykosztował?
Paaanie, un nawet zgnite ogóry na śniadanie lubej do łóżka podał i dumnem z tego jest.
Wziół, kurna, zgniliznę odkroił i na kanapkie położył (dlatego nie okrągłe plasterki są, a ucięte) ale w środku dalej galareta prześwituje, hehe.
A pomidory to musiał po pijaku tempem nożem chlastać, takie porwane są.
.
.
Tutej powiększyłem:
.
.
.
.
.
A pańcia niech nie pierdoli, że mięcha nie żre, bo kanapeczki z jakąś chabaniną są.
Cheba, że to ściema i sam wzioł oszamał więc na jedno wychodzi, hehe.
.
👣
🐾
🐾
Aaa, jeszcze się poznęcam, a co mi tam?
Paczta jak ser trze.
Na klawiaturze od pełowskiego kumputera.
Zapyziała kuchnia to mało!
Ale ogólny syf to mnie nawet przeraża.
Ja, co zwyczajny jezdem i z niejednego pieca brzydziłem się chleb jeść!
.
.
👣
🐾
🐾
No, ale Odrobużanie wolą tych flejtuchów i kłamczuchów u władzi.
Skoro pani Daria jest do dyspozycji tylko za euro...
Telefoniczna konsultacja u wróżbity. Uwaga, padają brzydkie słowa!
Uwaga, dowcip z brodą:
Przybiega Izaak do Salomei.
-- Chuu, co jadłem?
-- Cebulę?
-- Jeszcze raz, chuu.
-- Czosnek?
-- POZIOMKI!
A produkt nowy: