modern, neo, indult, trads
jeszcze na (gorącej) fali nostalgii fforumwych czasów..
w tamtych dniach były mi zupełnie obce dyskusje nt liturgii. Wstyd przyznać ale bardzo długo nawet nie wiedziałem co się kryje za tymi gorącymi pojęciami..
później coraz barziej mnie irytowały krytyki mojego papieża JPII , szydercze tony o kremówkach, "kapciowym", itd. Vigi jakoś szczególnie działal mi na nerwy. "Doniesienia ze świata" Kłapacza jednak od czasu do czasu szokowały - nawet mnie, "kościelnego leminga".
Chodziłem sobie do kościoła, podawałem znak pokoju, nie widziałem nic złego w tym co jest, wcale nie czułem że uczestniczę w mniej godny sposób sprawowanej liturgii. Naturalny sprzeciw budziła komunia na rękę bo uważałem , że chodzi tu po prostu tylko o to "żeby mi tam jakiś klecha nie wkładał rąk do buzi", czyli zwykła pycha.
Sprawy zaczęły się zmieniać za sprawą mojego syna który z wolna (albo z szybka, zależy) zaczął mi tradzieć, głównie za sprawą charyzmatyznego księdza Grzegorza. Poznałem młodego (podkreślam "młodego" bo spodziewałem się znacznie starszego:) ) księdza Grzegorza, bardzo sympatycznego - nie miałem jednak tej łaski żeby odkryć w nim to Coś co odkrył mój syn. Zeszłoroczna tradycyjna pilegrzymka warszawska [szła tam Antonina Krzysztoń i chyba cała armia wspaniałych i jakże ciekawych ludzi - przy koazji czy ktoś z Was się wybiera w tym roku?] spowodowała iż syn mój wszedł na całego w tradycję. Obok ks. Grzegorza pojawił się niesamowity ks. Sergiusz, itd...
W każdym bądź razie na wskutek różnych dziwnych splotów z Wrocławia został odwołany ks. Grzegorz i duszpasterstwo tradycyjne (indultowe) pozostało na krótko bez pasterza. W tym momencie pojawili się kapłani z Bractwa a chwilę później nowy indultowy ksiądz Ireneusz. Część osób została z Bractwem a część na Piasku z ks. Ireneuszem. Na Piasku jest piękna świątynia, tymczasem Bractwo heroicznie się zmagało z poszukiwaniem nowego miejsca, bardzo jednak dalekiego od wyglądu kościoła NMP.
Często się klóciłem/dyskutowałem z synem , miałem zresztą silne wsparcie w moim niewidomym przyjacielu , któty jest silnie związany z ruchem neońskim. Coraz częsciej syn nas przygniatał argumentami ale zawsze się kończyło , że "życia nie zna, głupi i młody". Jednym słowem hierarchia brała górę. Nastepnie syn zaczął służyć do mszy więc siłą rzeczy coraz częściej bywaliśmy na tridentinie. Z czasem zaczęłem się przyzwyczajać. Syn jednak chodził cały czas i tu i tu (Piasek i Bractwo). W niedzielę i święta. Trochę mnie to zaczynało wkurzać, zwlaszcza jak wstawał o 5:30 ale tłumaczyłem sobie że to chyba lepszy nixli miałby ćpać albo stać pod budką z piwem.
Na Piasku był ministrantem a w kaplicy śpiewał. Więc znacznie później ale i i do kaplicy zacząłem przychodzić sporadycznie: i z ciekawości i żeby posłuchać jak śpiewa. No i na mszę rzecz jasna
Tymczasem mój przyjaciel neo, zacął coraz bardziej się niepokoić o mnie i w rezultacie spory z moim synem zaczął przerzucać na mnie
Ja jednak nie byłem aż tak bardzo zaangażowany duchowo i emocjonalnie w samą kwestię rytu więc i spory nasze były siłą rzeczy mniej gorące..
Miałem przyjemność również poznać ks. Jenkinsa z Bractwa św. Piusa, bardzo interesującego człowieka. Zacząłem czytać Lefebvra, później jeszcze raz Tischera o lefebrystach (bo to u Tischnera pierwszy raz się zetknąłem z tym kim są integryści czyli lefebryści) i później jeszcze raz Lefebvra, i zacząłem się pytać innych o nich, o tridentinę... i w sumie obraz wyłonił się bardzo ciekawy. Jeszcze ciekawszy rzekłbym od smoleńska i magdalenki...
Ale po co ja to piszę? bo przypomniały mi się słowa Brzosta o tym , że dwa razy do tej samej rzeki, itd..
No więc tak jak wtedy byłem zwykłym parafianinem tak teraz dalej nim jestem ale odkryłem Tradycję i Bractwo , dzięki któremu ta Tradycja przetrwała. Spory między Bractwem a Stolicą a bardzo bolesne ale z perspektywy czasu widać ,że mądrość i niezłomność abp Lefebvra opłaciła się. No to tyle. We Wrocławiu zbiera się na burzę ale póki co jest strasznie gorąco.
w tamtych dniach były mi zupełnie obce dyskusje nt liturgii. Wstyd przyznać ale bardzo długo nawet nie wiedziałem co się kryje za tymi gorącymi pojęciami..
później coraz barziej mnie irytowały krytyki mojego papieża JPII , szydercze tony o kremówkach, "kapciowym", itd. Vigi jakoś szczególnie działal mi na nerwy. "Doniesienia ze świata" Kłapacza jednak od czasu do czasu szokowały - nawet mnie, "kościelnego leminga".
Chodziłem sobie do kościoła, podawałem znak pokoju, nie widziałem nic złego w tym co jest, wcale nie czułem że uczestniczę w mniej godny sposób sprawowanej liturgii. Naturalny sprzeciw budziła komunia na rękę bo uważałem , że chodzi tu po prostu tylko o to "żeby mi tam jakiś klecha nie wkładał rąk do buzi", czyli zwykła pycha.
Sprawy zaczęły się zmieniać za sprawą mojego syna który z wolna (albo z szybka, zależy) zaczął mi tradzieć, głównie za sprawą charyzmatyznego księdza Grzegorza. Poznałem młodego (podkreślam "młodego" bo spodziewałem się znacznie starszego:) ) księdza Grzegorza, bardzo sympatycznego - nie miałem jednak tej łaski żeby odkryć w nim to Coś co odkrył mój syn. Zeszłoroczna tradycyjna pilegrzymka warszawska [szła tam Antonina Krzysztoń i chyba cała armia wspaniałych i jakże ciekawych ludzi - przy koazji czy ktoś z Was się wybiera w tym roku?] spowodowała iż syn mój wszedł na całego w tradycję. Obok ks. Grzegorza pojawił się niesamowity ks. Sergiusz, itd...
W każdym bądź razie na wskutek różnych dziwnych splotów z Wrocławia został odwołany ks. Grzegorz i duszpasterstwo tradycyjne (indultowe) pozostało na krótko bez pasterza. W tym momencie pojawili się kapłani z Bractwa a chwilę później nowy indultowy ksiądz Ireneusz. Część osób została z Bractwem a część na Piasku z ks. Ireneuszem. Na Piasku jest piękna świątynia, tymczasem Bractwo heroicznie się zmagało z poszukiwaniem nowego miejsca, bardzo jednak dalekiego od wyglądu kościoła NMP.
Często się klóciłem/dyskutowałem z synem , miałem zresztą silne wsparcie w moim niewidomym przyjacielu , któty jest silnie związany z ruchem neońskim. Coraz częsciej syn nas przygniatał argumentami ale zawsze się kończyło , że "życia nie zna, głupi i młody". Jednym słowem hierarchia brała górę. Nastepnie syn zaczął służyć do mszy więc siłą rzeczy coraz częściej bywaliśmy na tridentinie. Z czasem zaczęłem się przyzwyczajać. Syn jednak chodził cały czas i tu i tu (Piasek i Bractwo). W niedzielę i święta. Trochę mnie to zaczynało wkurzać, zwlaszcza jak wstawał o 5:30 ale tłumaczyłem sobie że to chyba lepszy nixli miałby ćpać albo stać pod budką z piwem.
Na Piasku był ministrantem a w kaplicy śpiewał. Więc znacznie później ale i i do kaplicy zacząłem przychodzić sporadycznie: i z ciekawości i żeby posłuchać jak śpiewa. No i na mszę rzecz jasna
Tymczasem mój przyjaciel neo, zacął coraz bardziej się niepokoić o mnie i w rezultacie spory z moim synem zaczął przerzucać na mnie
Ja jednak nie byłem aż tak bardzo zaangażowany duchowo i emocjonalnie w samą kwestię rytu więc i spory nasze były siłą rzeczy mniej gorące..
Miałem przyjemność również poznać ks. Jenkinsa z Bractwa św. Piusa, bardzo interesującego człowieka. Zacząłem czytać Lefebvra, później jeszcze raz Tischera o lefebrystach (bo to u Tischnera pierwszy raz się zetknąłem z tym kim są integryści czyli lefebryści) i później jeszcze raz Lefebvra, i zacząłem się pytać innych o nich, o tridentinę... i w sumie obraz wyłonił się bardzo ciekawy. Jeszcze ciekawszy rzekłbym od smoleńska i magdalenki...
Ale po co ja to piszę? bo przypomniały mi się słowa Brzosta o tym , że dwa razy do tej samej rzeki, itd..
No więc tak jak wtedy byłem zwykłym parafianinem tak teraz dalej nim jestem ale odkryłem Tradycję i Bractwo , dzięki któremu ta Tradycja przetrwała. Spory między Bractwem a Stolicą a bardzo bolesne ale z perspektywy czasu widać ,że mądrość i niezłomność abp Lefebvra opłaciła się. No to tyle. We Wrocławiu zbiera się na burzę ale póki co jest strasznie gorąco.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Teraz też nie.
Coś najwyżej takie może "obrażać" jakichś ludzi, co zresztą bardziej świadczy o nich niż "obrażających" znakiem pokoju.
http://www.fronda.pl/a/papiez-franciszek-wystapil-przeciw-wolnosci-odprawiania-liturgii-trydenckiej,29761.html
Czy o Bractwie św. Piotra?
O Instytucie Dobrego Pasterza?
O benedyktynach?
... ... ...
The author has edited this post (w 29.07.2013)
spotkałem się z opinią , że "wierni nie są zainteresowani tridentiną". Coś chyba jest na rzeczy. Może warto więc zainteresować wiernych?
Chociaż w zasadzie - w Summorum
Pontyficum
nie wiem co jest, w Summorum Pontificum troszkę co innego. No i fani łacińskich Mszy powinni chyba wiedzieć, że w łacinie nie ma y, skoro nawet ja to wiem.
Jak całych tych tradsów ma być kilka tysięcy w skali kraju, to o czym mówimy? A ci, którzy już są, dostają darmową reklamę na blogu KNO, to i tak reakcje hierarchii są nad wyraz stonowane.
[/quote]
właśnie, już to mówiłem kilku osobom, że KNO bardziej potrzebne jest modernistom niż integrystom.. ale z drugiej strony dziwi u "hierarchii" taka skrupulatność w czytaniu KNo .. takie źdźbło i niezauważalna bela...
ps
Czy autorem KNO nie był czasami Dextimus, ten od "debeściaków" ?
Żebym był dobrze rozumiany: nie twierdzę, że tradsi (wszyscy) są jak Dex. Twierdzę, że on robi im taką a nie inną "reklamę".
Gdybym miał porównywać to zapał Neo i formacja z Tradi by mi odpowiadała.
Szkoda tylko , że ruguje się Tradycję, która daje siłę. Widać to doskonale w upadku "chrześcijańskiej Europy".
czy kolega rozpruwa czerepy tradsom i tam widzi ów wypinający pierś mentalny ekskluzywizm?
"odmawiają prawa innym"!?? - jest dokładnie odwrotnie! Kościól jest katolicki czyli powszechny więc powinno być w nim miejsce i dla neonów i dla tradsów. Dlaczego zatem nie ma w nim dla tradsów?
Podam jeszcze jeden przykład: jest we Wrocławiu piękny kościól Marii Magdaleny. Polsko-katolicki. Są tam przy okazji przeróżne imprezy typu gongi tybetańskie, itp.. Pomyślałem sobie, że skoro wynajmują tą światynię za pieniądze rozmaitym ludziom to może wynajeli by na mszę trydencka Bractwu? oczywiście za pieniądze. Gdzie tam! usłyszałem, że Bractwo jest "nieekumeniczne, nietolerancyjne i nienawidzi" ("wy nienawidzicie nas") - wszystko z wielkim wykrzyknikiem
więc , bracie Rozumie, pytam się : jak to jest z tymi cięciami? kto tu kogo wycina?
Niech każdy pilnuje za siebie. Ja pisałem o różnych postawach i to każdy musi ocenić we własnym sumieniu. Nasi (byli) koledzy na rebelce całkiem na serio rozważają, że "Bergoglio" (określenie oryginalne zamiast Franciszek, czy Papież Franciszek) to nie jest katolik, a oni to i owszem. Najprawdziwsi.
The author has edited this post (w 29.07.2013)
"Cari amici soldati, i tempi della pace sono passati."
BTW. Zauważyłem też, że najlepszą metodą na Brawaria jest się z nim zgodzić. Jak na trzecią epistołe odpowiedzieć "ależ tak, masz całkowitą rację", obrażony Brawario sobie pójdzie i nigdy nie wróci.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
negatywny stan
emocjonalny
, polegający na uczuciu wewnętrznej pustki, zwykle spowodowany jednostajnością, brakiem zmiany otoczenia, brakiem
bodźców
, a czasami
chorobą
.
The author has edited this post (w 30.07.2013)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Kolego Dedonie, no ja naprawdę nic nie poradzę, na żale że "tradsów nikt nie lubi". Zwróciłem uwagę, kto zrobił im/wam taką reklamę, adresy do tych niektórych osób są dostępne w sieci.
Jak Kolega poszedł do proboszcza sam, to Koledze bardzo słusznie odpowiedział. Zgodnie z Summorum Pontificum, gdzie wyraźnie jest mowa o grupie. "Stale obecnej". I nie ma mowy o żadnym automatyzmie. Kolega czytał SP? ja pamiętam, że kiedy najpierw przeczytałem, co tradsi na FF pisali o SP, a potem samo SP to mną wstrząsnęło.
Co ciekawsze1 - nie jest tak z opowiesciami. Tej samej opowiesci moge sluchac wiele razy. Dlatego na mszy sie nie nudze, bo msza jest opowiescia.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Losie, być może tak jest a życie się toczy spiralnie. Jeden słyszy, patrzy na coś ale nie widzi - nagle zobaczył i mówi rzeczy oczywiste dla drugiego. Ale przecież to nie znaczy, że cokolwiek straciło ważność albo , że tamten drugi posiadł jakąś tajemną wiedzę. Nie ma nic bardziej pasjonującego od spraw religijnych. Bo nawet jak wcinasz donuta przy kawce to możesz to zrobić na chwałę Pana albo go po prostu zeżreć. To czywisty kolokwializm ale ile wnosi do szarej rzeczywistości.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Oni tez są znużeni ciągłym ględzeniem o patriotyźmie ("dość już tych powstań") i w rezultacie niektórzy z nich nawet zasilają taką akcję jak "ożełmorze")
and so it goes..
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.