Co ty Horche sadzisz teraz za pierdolety, aż słuchać chadko... Baby są winne tego, że wielu chłopów na Zachodzie pozbawiło się jajec?? To są jakieś rzewne jajca, co teraz klepiesz, przypisując tym złym, złym feminom jakieś nadprzyrodzone siły i wpływy... A prawda jest taka, że to wygoda i gnuśność są winne takiemu stanowi rzeczy. Czleniom z cywilizacji zachodniej po prostu w dupach zaczęło się przewracać z dobrobytu, welfare state i państwo opiekuńcze przeorało doszczętnie psyche i zatruło dusze na skalę masową. A produktem finalnym takiego właśnie rozwoju tej cywilizacji są pierdolniete feminy, wyzuty z kobiecej delikatności, niewieściej skromności i wtedy oraz bezjajeczne, metroseksualne Piotrusie Pany. Wiecznie zasmarkane i narzekające małe chłopczyki w krótkich spodenkach o roszczeniowej naturze i całkowitym braku odpowiedzialności, wręcz niechęci do brania odpowiedzialności za cokolwiek z rodziną włącznie. Przyzwyczajeni, że wszystko mają gotowe i podane na talerzu pod sam nosek
KAnia napisal(a): biedni ci mężusiowie-pantoflarze, oj biedni! ale kto kogo wybierał? normalny facet sam decyduje, która kobieta nadaje się na jego żonę, a która nie
Ależ Kaniu mogę się z tobą zgodzić. Znam parę dobrych małżeństw i wszystkie są ułożone w ten sam sposób. Otóż dziany ostro koleś brał sobie lalkę za żonę, na starcie ukrócił jej ambicje prywatne pieniędzmi i oczekiwał tylko jednego. Że będzie rodziła mu dzieci, chodziła do kosmetyczki, leżała i pachniała, czasami coś ugotowała. I tak do tego przywykła, że nawet nie śmie zaprotestować w niczym, mąż jest władcą totalnym. Szczególnie, że intercyza jest. Układ zaakceptowany, wcale się nie kłócą, widać że naprawdę wszystko funkcjonuje. Można i tak, tylko że tak powiem, trzeba mieć kapitał założycielski. Znalazł, wybrał, sam zdecydował. Jeżeli komuś tak pasuje ...
JORGE napisal(a): Kto w Polsce chce puszczać dziecko do szkoły z rygorystyczną dyscypliną
Sądzę, że zdecydowana większość rodziców.
Sądząc po jazdach, które rodzice robią nauczycielom, sądząc po komentarzach rodziców wobec twardych nauczycieli, sądząc po podejściu samych rodziców do dyscypliny, wydaje mi się, że nie. Dyscyplina jest na tyle dobra na tyle ile moje dziecko jest w stanie się do niej dopasować. Jak nie jest to wina dyscypliny.
Eden napisal(a): Wiecznie zasmarkane i narzekające małe chłopczyki w krótkich spodenkach o roszczeniowej naturze i całkowitym braku odpowiedzialności, wręcz niechęci do brania odpowiedzialności za cokolwiek z rodziną włącznie. Przyzwyczajeni, że wszystko mają gotowe i podane na talerzu pod sam nosek
Jeżeli uznamy, że twoje założenie jest prawdziwie to właściwie dobrobyt zawsze musi doprowadzić do tego samego skutku. A jeżeli tak to społeczeństwo trzeba utrzymywać w nieustannym deficycie, dla jego dobra. Przecież to bez sensu. A może nie ?
fatuswombatus napisal(a): Tak Jorge.....Dobrobyt, który pozbawił człowieka wyzwań, a w ich miejsce wstawił gnuśność.
Ale co powiedzieć w takim przypadku o rodzinach, które wielopokoleniowo pławiły się w dostatku, a jednak potrafiły utrzymać balans ? Ciekawe jak one teraz funkcjonują na Zachodzie i czy nie przypadkiem tak samo jak od setek lat ? Założenie, że od dobrobytu człowiek baranieje doprowadza do bardzo niebezpiecznych wniosków.
filystyn napisal(a): Można sobie znaleźć pełno wyzwań, trzeba tylko chcieć. Dobrobyt sprzyja szukaniu wyzwań.
Odważna teza. Bo wg mnie dobrobyt raczej szuka wrażeń, nie wyzwań. Dobrobyt daje możliwości, tu zgoda, ale są one odwrotnie proporcjonalne do chęci. Może inaczej, dobrobyt stwarza możliwości jednostkom które je wykorzystują, ale rozleniwia większość. Deficyt hamuje jednostki, ale popycha do ruszenia dupy większość. A to i tak nie tak do końca.
KAnia napisal(a): biedni ci mężusiowie-pantoflarze, oj biedni! ale kto kogo wybierał? normalny facet sam decyduje, która kobieta nadaje się na jego żonę, a która nie
Ależ Kaniu mogę się z tobą zgodzić. Znam parę dobrych małżeństw i wszystkie są ułożone w ten sam sposób. Otóż dziany ostro koleś brał sobie lalkę za żonę, na starcie ukrócił jej ambicje prywatne pieniędzmi i oczekiwał tylko jednego. Że będzie rodziła mu dzieci, chodziła do kosmetyczki, leżała i pachniała, czasami coś ugotowała. I tak do tego przywykła, że nawet nie śmie zaprotestować w niczym, mąż jest władcą totalnym. Szczególnie, że intercyza jest. Układ zaakceptowany, wcale się nie kłócą, widać że naprawdę wszystko funkcjonuje. Można i tak, tylko że tak powiem, trzeba mieć kapitał założycielski. Znalazł, wybrał, sam zdecydował. Jeżeli komuś tak pasuje ...
JORGE>
To na poważnie? Pamiętam takie małżeństwo z akt. To był znany koleś, oczywiście nie dowiecie się kto (tajemnica i te sprawy), a opis pierwszej części małżeństwa już dał Jorge. A druga część małżeństwa? Rozwód z winy żony. I tyle na temat macho wybierającego (kupującego?) właściwą laskę. Szczerze, jeśli ich nic więcej nie łączy poza jej zapachem i jego kasą to uczciwiej jest zapłacić prostytutce.
Ponieważ zgodnie z prawem kościelnym i cywilnym obie strony muszą wyrazić dobrowolną zgodę na małżeństwo to równie dobrze można powiedzieć, że normalna kobieta sama decyduje, który mężczyzna nadaje się na jej męża, a który nie. Tyle że to się robi tautologia
KAnia napisal(a): biedni ci mężusiowie-pantoflarze, oj biedni! ale kto kogo wybierał? normalny facet sam decyduje, która kobieta nadaje się na jego żonę, a która nie
Ależ Kaniu mogę się z tobą zgodzić. Znam parę dobrych małżeństw i wszystkie są ułożone w ten sam sposób. Otóż dziany ostro koleś brał sobie lalkę za żonę, na starcie ukrócił jej ambicje prywatne pieniędzmi i oczekiwał tylko jednego. Że będzie rodziła mu dzieci, chodziła do kosmetyczki, leżała i pachniała, czasami coś ugotowała. I tak do tego przywykła, że nawet nie śmie zaprotestować w niczym, mąż jest władcą totalnym. Szczególnie, że intercyza jest. Układ zaakceptowany, wcale się nie kłócą, widać że naprawdę wszystko funkcjonuje. Można i tak, tylko że tak powiem, trzeba mieć kapitał założycielski. Znalazł, wybrał, sam zdecydował. Jeżeli komuś tak pasuje ...
JORGE>
Ech, pieniądze nie mają ty nic do rzeczy, zupełnie nie o to chodzi. Kobiety są bardzo różne, niektóre mają poukładane w głowie jak należy, wiedzą, jak być dobrą żoną, a inne - lepiej nie mówić. Tymczasem mężczyźni zadziwiająco często wybierają tak, że później wielka smuta całe życie... A wystarczy zdrowy rozum i odrobina zmysłu obserwacji. Lalka za żonę to jest bardzo zły pomysł - już od początku.
Jorge, podstawy teologii i historii świata: komu Pan Bóg dał we władanie świat i odpowiedzialność za niego? Mężczyźnie. Kogo wąż skusił? Kobietę. Co robił mężczyzna gdy wąż kusił kobietę? Opieprzał się gdzieś, zamiast pilnować tego co mu powierzył Pan Bóg. Tu nie ma zmiłuj, za świat odpowiedzialny jest mężczyzna, nawet jeśli nie jego wina to jego odpowiedzialność, tak to zostało zaplanowane a zatem inaczej być nie może, bo będzie tylko gorzej.
Polki były (i czasem wciąż są) w tym mistrzyniami - wspierały mężów w ich działaniu, w dobrej i złej doli, a w potrzebie same dawały radę wychować dzieci i utrzymać majątek. Jak być żoną Polaka - wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie, zob. generałowa Zamoyska, "Rady dla córki". Zdarzały się, owszem, lalki, tylko że źle się zazwyczaj kończyły takie historie, co opisał np. Prus.
KAnia napisal(a): biedni ci mężusiowie-pantoflarze, oj biedni! ale kto kogo wybierał? normalny facet sam decyduje, która kobieta nadaje się na jego żonę, a która nie
Ależ Kaniu mogę się z tobą zgodzić. Znam parę dobrych małżeństw i wszystkie są ułożone w ten sam sposób. Otóż dziany ostro koleś brał sobie lalkę za żonę, na starcie ukrócił jej ambicje prywatne pieniędzmi i oczekiwał tylko jednego. Że będzie rodziła mu dzieci, chodziła do kosmetyczki, leżała i pachniała, czasami coś ugotowała. I tak do tego przywykła, że nawet nie śmie zaprotestować w niczym, mąż jest władcą totalnym. Szczególnie, że intercyza jest. Układ zaakceptowany, wcale się nie kłócą, widać że naprawdę wszystko funkcjonuje. Można i tak, tylko że tak powiem, trzeba mieć kapitał założycielski. Znalazł, wybrał, sam zdecydował. Jeżeli komuś tak pasuje ...
JORGE>
Ech, pieniądze nie mają ty nic do rzeczy, zupełnie nie o to chodzi. Kobiety są bardzo różne, niektóre mają poukładane w głowie jak należy, wiedzą, jak być dobrą żoną, a inne - lepiej nie mówić. Tymczasem mężczyźni zadziwiająco często wybierają tak, że później wielka smuta całe życie... A wystarczy zdrowy rozum i odrobina zmysłu obserwacji. Lalka za żonę to jest bardzo zły pomysł - już od początku.
A kobiety jak wybierają? Przecież to idzie w dwie strony, więc tak naprawdę z takich sformułowań nic nie wynika poza banałami.
Jagto kobiety nie wybierają?? To jest wbrew prawom człenia i równouprawnieniu! A także ignoruje taka postawa wyjątkową rolę kobiet, jaką mają one w kulturze chrześcijańskiej poprzez NMP
rozum.von.keikobad napisal(a): Więc tak: to czemu nie odmawiają złym "wyborcom"? Tak samo same sobie winne, nie?
Nie wiem. Tak, może nie zawsze są zupełnie same sobie winne (wiek, brak doświadczenia, wpływy rodziny itd.), ale same ponoszą konsekwencje. Np. moja prababka, po której odziedziczyłam imię, wyszła za mąż za utracjusza, który przehulał majątek swój, jej wiano i w końcu zginął w pojedynku. Prababka zostawiła małe dziecko pod opieką matki i wyjechała do Ameryki, żeby zarobić pieniądze na zwrot długów - co jej się udało, częściowo zdołała też odzyskać wyprzedane majątki. A kolejnego męża miała już o wiele lepszego, poznali się w Ameryce, spotkali przypadkiem po powrocie do Polski. Tylko że nie o tym jest wątek.
Systematyczne ćwiczenia na siłowni - wpływaja na siłę fizyczną y kształtują charakter. (no taki rycerzu to yednak prócz siły ducha musiał mieć yednak y siłę tudzież umieyętności fizyczne). Można też na siłowniach nowoczesnych biegać (y tam zegary czas mierzą) a psor Los kiedyś postulował zdaye się w kontekście utyskiwań WM Rdr, by nie narzekać a wziąć się za siebie, zacząć biegać i pisać doktoraty ... (czy jakieś dzieła dla kultury istotne) ...
Na bazie opowieści emigrantów wyrobiłem sobie takowy obraz życia Polaków 1. siłownia , Kościół y solidna praca - 2. albo rodzina , Kościół y praca (ewentualnie siłownia) 3 yest też grupa rozlazłych na socjalach
Siłownia to kuźnia egocentryków i narcyzów, biegać można po parku a ćwiczyć na drążkach i małpich gajach stawianych teraz wszędzie. Ćwiczenia na siłowni są dobre dla rekonwalescentów, wyłącznie.
Aha, brak doświadczenia, wiek i wpływy rodziny. Która z tych przyczyn miałaby nie dotyczyć mężczyzn?
W 2013 r. średni wiek zawierania małżeństw to było 29 lat dla mężczyzn i 27 lat dla kobiet. Całe 2 lata różnicy, trudno stwierdzić, że to ma jakiś związek, zwłaszcza że w ogóle ten wiek się wydłużył w obu grupach i jak widać rzadko do ślubu idą gówniarze. Dalej, doświadczenie - jaka jest różnica w przeciętym doświadczeniu 29-latka i 27-latki? Wreszcie - wpływy rodziny, mężczyźni nie mają rodzin?
W sumie to powiem tak - faktycznie nie o tym jest ten wątek. Tzn. nie o czym? Nie o tym co było 100 czy 200 lat temu. Jeśli Koleżanka czerpie wiedzę o współczesnych małżeństwach z listu sprzed 200 lat i wspomnień prababci, to wiele się nie dowie. Faktycznie 100 czy 200 lat temu większa była średnia różnica wieku między małżonkami. Tym większa była różnica w doświadczeniu, skoro dziewczęta trzymano pod kloszem i je utrzymywano, a mężczyźni żyli od pewnego momentu samodzielnie, sami zarabiali, mogli się spotykać ze znajomymi bez kontroli rodziców itd. Wreszcie oświadczało się raczej rodzinie niż pannie, zupełnie inaczej niż dziś, więc raczej kobietom rodzice wmuszali małżeństwo niż mężczyznom.
Właśnie, co do oświadczyn. Z całym szacunkiem, ale nie znam sytuacji współczesnej, żeby ktoś się oświadczył dziewczynie, której nie zna. Zaręczyny poprzedza jakiś etap znajomości, flirtu, "chodzenia" czy jak to zwać, w którym biorą udział obie strony. Jak się którejś nie podoba, to rezygnuje i tyle. To, że kulturowo przyjęte jest, że ostatecznie jedna strona składa "ofertę", a druga tylko "przyjmuje" nie ma znaczenia, bo i tak obie muszą wyrazić zgodę. Kościół też naucza o dobrowolnej zgodzie obojga.
Więc naprawdę ciężko znaleźć jakąś wymówkę dla złych wyborów panien, której nie mogliby równie dobrze wyszukać kawalerowie. Dlatego obwinianie jednej płci o cokolwiek jest niepoważne, tak wyłącznie mężczyzn za złe małżeństwa jak i kobiet za upadek obyczajów jest niepoważne. Trawestując klasyka, wraz z postępem gender studies walka płci nasila się
rozum.von.keikobad napisal(a): Zaręczyny poprzedza jakiś etap znajomości, flirtu, "chodzenia" czy jak to zwać, w którym biorą udział obie strony. Jak się którejś nie podoba, to rezygnuje i tyle. To, że kulturowo przyjęte jest, że ostatecznie jedna strona składa "ofertę", a druga tylko "przyjmuje" nie ma znaczenia, bo i tak obie muszą wyrazić zgodę. Kościół też naucza o dobrowolnej zgodzie obojga.
Trawestując klasyka, wraz z postępem gender studies walka płci nasila się
Owszem, znajomość trwa za zgodą obojga, ale to do mężczyzny należy decyzja - za obydwoje - że zmienia się rodzaj tej znajomości, i to na całe życie. Mężczyzna bierze odpowiedzialność za decyzję dotyczącą obydwojga. I tak to już jest, w tym względzie nic się nie zmieniło od 100 lat
Oczywiście, zdarzają się błędy, kobiety też je popełniają, godząc się na małżeństwo z nieodpowiednią osobą - i potem w patologicznych przypadkach muszą np. uciekać z dziećmi przed mężem pijakiem, ale odpowiedzialność tak czy inaczej ponosi mężczyzna.
Szczerze? Jak jedna ze stron uważa, że nie ponosi odpowiedzialności za małżeństwo to się do niego nadaje. Zarówno gdy jest nią kobieta, jak i mężczyzna.
Inne spojrzenie na ten sam temat. Z punktu widzenia teologii katolickiej dominująca aktywna rola leży zawsze po stronie mężczyzny, jak również rola odpowiedzialnego za los małżeństwa. Innymi słowy jeżeli żona cię opuści to Pan Bóg nie wnikając czyja wina zapyta cię dlaczego do tego dopuściłeś. Świadomość takiej organizacji świata ma nam mężczyznom ułatwić życie, tzn. pozbawić złudzeń co do możliwości zwalenia odpowiedzialności za cokolwiek. Dokładnie to zrobił Chrystus - wziął odpowiedzialność. A wcześniej Józef, itd.
Komentarz
JORGE>
JORGE>
JORGE>
JORGE>
JORGE>
JORGE>
I tyle na temat macho wybierającego (kupującego?) właściwą laskę.
Szczerze, jeśli ich nic więcej nie łączy poza jej zapachem i jego kasą to uczciwiej jest zapłacić prostytutce.
Ponieważ zgodnie z prawem kościelnym i cywilnym obie strony muszą wyrazić dobrowolną zgodę na małżeństwo to równie dobrze można powiedzieć, że normalna kobieta sama decyduje, który mężczyzna nadaje się na jej męża, a który nie. Tyle że to się robi tautologia
Lalka za żonę to jest bardzo zły pomysł - już od początku.
Zdarzały się, owszem, lalki, tylko że źle się zazwyczaj kończyły takie historie, co opisał np. Prus.
Lalka za żonę to jest bardzo zły pomysł - już od początku.
A kobiety jak wybierają? Przecież to idzie w dwie strony, więc tak naprawdę z takich sformułowań nic nie wynika poza banałami.
Cała przyjemność po mojej stronie
Tak, może nie zawsze są zupełnie same sobie winne (wiek, brak doświadczenia, wpływy rodziny itd.), ale same ponoszą konsekwencje. Np. moja prababka, po której odziedziczyłam imię, wyszła za mąż za utracjusza, który przehulał majątek swój, jej wiano i w końcu zginął w pojedynku. Prababka zostawiła małe dziecko pod opieką matki i wyjechała do Ameryki, żeby zarobić pieniądze na zwrot długów - co jej się udało, częściowo zdołała też odzyskać wyprzedane majątki. A kolejnego męża miała już o wiele lepszego, poznali się w Ameryce, spotkali przypadkiem po powrocie do Polski. Tylko że nie o tym jest wątek.
Na bazie opowieści emigrantów wyrobiłem sobie takowy obraz życia Polaków
1. siłownia , Kościół y solidna praca -
2. albo rodzina , Kościół y praca (ewentualnie siłownia)
3 yest też grupa rozlazłych na socjalach
Która z tych przyczyn miałaby nie dotyczyć mężczyzn?
W 2013 r. średni wiek zawierania małżeństw to było 29 lat dla mężczyzn i 27 lat dla kobiet. Całe 2 lata różnicy, trudno stwierdzić, że to ma jakiś związek, zwłaszcza że w ogóle ten wiek się wydłużył w obu grupach i jak widać rzadko do ślubu idą gówniarze. Dalej, doświadczenie - jaka jest różnica w przeciętym doświadczeniu 29-latka i 27-latki? Wreszcie - wpływy rodziny, mężczyźni nie mają rodzin?
W sumie to powiem tak - faktycznie nie o tym jest ten wątek. Tzn. nie o czym? Nie o tym co było 100 czy 200 lat temu. Jeśli Koleżanka czerpie wiedzę o współczesnych małżeństwach z listu sprzed 200 lat i wspomnień prababci, to wiele się nie dowie.
Faktycznie 100 czy 200 lat temu większa była średnia różnica wieku między małżonkami. Tym większa była różnica w doświadczeniu, skoro dziewczęta trzymano pod kloszem i je utrzymywano, a mężczyźni żyli od pewnego momentu samodzielnie, sami zarabiali, mogli się spotykać ze znajomymi bez kontroli rodziców itd. Wreszcie oświadczało się raczej rodzinie niż pannie, zupełnie inaczej niż dziś, więc raczej kobietom rodzice wmuszali małżeństwo niż mężczyznom.
Właśnie, co do oświadczyn. Z całym szacunkiem, ale nie znam sytuacji współczesnej, żeby ktoś się oświadczył dziewczynie, której nie zna. Zaręczyny poprzedza jakiś etap znajomości, flirtu, "chodzenia" czy jak to zwać, w którym biorą udział obie strony. Jak się którejś nie podoba, to rezygnuje i tyle. To, że kulturowo przyjęte jest, że ostatecznie jedna strona składa "ofertę", a druga tylko "przyjmuje" nie ma znaczenia, bo i tak obie muszą wyrazić zgodę. Kościół też naucza o dobrowolnej zgodzie obojga.
Więc naprawdę ciężko znaleźć jakąś wymówkę dla złych wyborów panien, której nie mogliby równie dobrze wyszukać kawalerowie. Dlatego obwinianie jednej płci o cokolwiek jest niepoważne, tak wyłącznie mężczyzn za złe małżeństwa jak i kobiet za upadek obyczajów jest niepoważne. Trawestując klasyka, wraz z postępem gender studies walka płci nasila się
Oczywiście, zdarzają się błędy, kobiety też je popełniają, godząc się na małżeństwo z nieodpowiednią osobą - i potem w patologicznych przypadkach muszą np. uciekać z dziećmi przed mężem pijakiem, ale odpowiedzialność tak czy inaczej ponosi mężczyzna.
Co tu pisać, Przemko już wcześniej podsumował.
Jak jedna ze stron uważa, że nie ponosi odpowiedzialności za małżeństwo to się do niego nadaje. Zarówno gdy jest nią kobieta, jak i mężczyzna.