Krótko i na temat
Jean Raspail o przyszłości Europy (z portalu wpolityce):
„Czeka nas wojna. Mieszkańcy imigranckich przedmieść są gotowi do bezpośredniego starcia z zachodnimi społeczeństwami, których nienawidzą"
Za kilka lat, może za 3,4 , a może dopiero za 10, Europejczycy będą mieli dość tej całej zabawy. Nastąpi reakcja, która będzie spontaniczna i prawdopodobnie bardzo brutalna — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jean Raspail, francuski pisarz i podróżnik, laureat wielu nagród, m.in. Grand Prix du Roman Akademii Francuskiej, autor głośnej książki „Obóz Świętych”.
wPolityce.pl: Unia Europejska, z Niemcami na czele, uważa, że dzięki podpisaniu umowy z Turcją zahamuje napływ uchodźców na stary kontynent. Może wizja zalania Europy przez „obcych”, którą pan kreśli w „Obozie Świętych” jednak się nie spełni?
Jean Raspail: Obawiam się, że będzie wprost odwrotnie. Rzeczywistość daleko prześcignie fikcję. Mnie ten „deal” nie przekonuje. Będziemy mieli dokładnie to samo, co obecnie. Tyle, że będziemy mieli na głowie jeszcze Turków. Kanclerz Niemiec Angela Merkel zgodziła się, by zniesiono Turkom wizy do strefy Schengen, co oznacza, że oprócz setek tysięcy uchodźców z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, do Europy przyjedzie jeszcze tysiące Turków. To porozumienie to czysty idiotyzm. Trzeba być szaleńcem, by nie widzieć wynikających z niego zagrożeń. Skończy się to totalną katastrofą. Ale patrząc na to jak sprawy obecnie stoją, to może i lepiej. Za kilka lat, może za 3, 4, a może dopiero za 10, Europejczycy będą mieli dość tej całej zabawy. Nastąpi reakcja, która będzie spontaniczna i prawdopodobnie bardzo brutalna.
Sugeruje pan, że może dojść do wojny domowej w Europie?
Jeden z moich przyjaciół, publicysta „Le Figaro” Ivan Rioufol, niedawno wydał książkę pod tytułem: „Wojna domowa, która nadchodzi” (La guerre civile qui vient). Jego zdaniem mieszkańcy imigranckich przedmieść są gotowi do bezpośredniego starcia ze społeczeństwem i państwem, którego nienawidzą. Moim zdaniem, patrząc na zamachy w Brukseli oraz w Paryżu, ta wojna w pewnym sensie już trwa, tyle, że na razie na nieco mniej intensywnym poziomie. Powiedziałem mu, żartując, że lepszym tytułem dla jego książki byłoby: „Wojna domowa, która nadchodzi i która zostanie przyjęta z ulgą”. Będzie to konfrontacja między wojującą ideologią koraniczną a zmęczonymi zachodnimi demokracjami.
Mówi pan, że ta wojna zostanie przyjęta z ulgą. Przez kogo?
Przez rdzennych mieszkańców Europy. Nie jestem wielkim myślicielem, tylko zwykłym pisarzem, ale wydaje mi się, że bezpośrednia konfrontacja jest nieunikniona. Ona musi mieć miejsce, bo tylko w ten sposób da się ten problem raz na zawsze rozwiązać. O to mi chodzi, gdy mówię o uldze. Ludzie – w każdym razie we Francji – zaczynają to traktować jako konieczność. Rośnie wściekłość, ale i odwaga wśród obywateli, którzy czuja się opuszczeni przez władze. Problem zostanie oczywiście tylko wówczas rozwiązany, to należy wyraźnie podkreślić, jeśli wygramy tę konfrontację. Wtedy powstanie szansa na renesans, powrót do chrześcijańskich korzeni i wartości. Wiem, że Houellebecq miał nieco inną wizję. Jego zdaniem Francja podda się islamowi bez większego oporu. Nie zgadzam się z tym. Nie wydaje mi się, by to było możliwe."
Czyli dokładnie to co my piszemy na forach od lat. I nie piszę tego, żeby się zachwycać jacy my to mądrzy jesteśmy, cały czas nie mogę zrozumieć postępowania polityków Zachodu, nie dostrzegają oni elementarnych spraw, nieuniknionych procesów i ich konsekwencji. Nie ulega dla mnie też wątpliwości, że kiedy we łbach im się wajcha przestawi, będziemy mieli zwrot o 180 stopni, piszę to bardzo poważnie, wszystko zmierza w stronę brutalnych rzezi, oni to potrafią.
Nie chce mieć z nimi nic wspólnego.
„Czeka nas wojna. Mieszkańcy imigranckich przedmieść są gotowi do bezpośredniego starcia z zachodnimi społeczeństwami, których nienawidzą"
Za kilka lat, może za 3,4 , a może dopiero za 10, Europejczycy będą mieli dość tej całej zabawy. Nastąpi reakcja, która będzie spontaniczna i prawdopodobnie bardzo brutalna — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jean Raspail, francuski pisarz i podróżnik, laureat wielu nagród, m.in. Grand Prix du Roman Akademii Francuskiej, autor głośnej książki „Obóz Świętych”.
wPolityce.pl: Unia Europejska, z Niemcami na czele, uważa, że dzięki podpisaniu umowy z Turcją zahamuje napływ uchodźców na stary kontynent. Może wizja zalania Europy przez „obcych”, którą pan kreśli w „Obozie Świętych” jednak się nie spełni?
Jean Raspail: Obawiam się, że będzie wprost odwrotnie. Rzeczywistość daleko prześcignie fikcję. Mnie ten „deal” nie przekonuje. Będziemy mieli dokładnie to samo, co obecnie. Tyle, że będziemy mieli na głowie jeszcze Turków. Kanclerz Niemiec Angela Merkel zgodziła się, by zniesiono Turkom wizy do strefy Schengen, co oznacza, że oprócz setek tysięcy uchodźców z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, do Europy przyjedzie jeszcze tysiące Turków. To porozumienie to czysty idiotyzm. Trzeba być szaleńcem, by nie widzieć wynikających z niego zagrożeń. Skończy się to totalną katastrofą. Ale patrząc na to jak sprawy obecnie stoją, to może i lepiej. Za kilka lat, może za 3, 4, a może dopiero za 10, Europejczycy będą mieli dość tej całej zabawy. Nastąpi reakcja, która będzie spontaniczna i prawdopodobnie bardzo brutalna.
Sugeruje pan, że może dojść do wojny domowej w Europie?
Jeden z moich przyjaciół, publicysta „Le Figaro” Ivan Rioufol, niedawno wydał książkę pod tytułem: „Wojna domowa, która nadchodzi” (La guerre civile qui vient). Jego zdaniem mieszkańcy imigranckich przedmieść są gotowi do bezpośredniego starcia ze społeczeństwem i państwem, którego nienawidzą. Moim zdaniem, patrząc na zamachy w Brukseli oraz w Paryżu, ta wojna w pewnym sensie już trwa, tyle, że na razie na nieco mniej intensywnym poziomie. Powiedziałem mu, żartując, że lepszym tytułem dla jego książki byłoby: „Wojna domowa, która nadchodzi i która zostanie przyjęta z ulgą”. Będzie to konfrontacja między wojującą ideologią koraniczną a zmęczonymi zachodnimi demokracjami.
Mówi pan, że ta wojna zostanie przyjęta z ulgą. Przez kogo?
Przez rdzennych mieszkańców Europy. Nie jestem wielkim myślicielem, tylko zwykłym pisarzem, ale wydaje mi się, że bezpośrednia konfrontacja jest nieunikniona. Ona musi mieć miejsce, bo tylko w ten sposób da się ten problem raz na zawsze rozwiązać. O to mi chodzi, gdy mówię o uldze. Ludzie – w każdym razie we Francji – zaczynają to traktować jako konieczność. Rośnie wściekłość, ale i odwaga wśród obywateli, którzy czuja się opuszczeni przez władze. Problem zostanie oczywiście tylko wówczas rozwiązany, to należy wyraźnie podkreślić, jeśli wygramy tę konfrontację. Wtedy powstanie szansa na renesans, powrót do chrześcijańskich korzeni i wartości. Wiem, że Houellebecq miał nieco inną wizję. Jego zdaniem Francja podda się islamowi bez większego oporu. Nie zgadzam się z tym. Nie wydaje mi się, by to było możliwe."
Czyli dokładnie to co my piszemy na forach od lat. I nie piszę tego, żeby się zachwycać jacy my to mądrzy jesteśmy, cały czas nie mogę zrozumieć postępowania polityków Zachodu, nie dostrzegają oni elementarnych spraw, nieuniknionych procesów i ich konsekwencji. Nie ulega dla mnie też wątpliwości, że kiedy we łbach im się wajcha przestawi, będziemy mieli zwrot o 180 stopni, piszę to bardzo poważnie, wszystko zmierza w stronę brutalnych rzezi, oni to potrafią.
Nie chce mieć z nimi nic wspólnego.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
ale o odwadze mowy nie ma. w ogole o niczym tu mowy nie ma. mowa jest chyba tylko w scisle ograniczonym towarzystwie rodzinnym.
Choć wiem i popieram potrzebę przeciwstawienia się zalewowi opalonych słońcem to nigdy nie stanę w szeregu blond chłoptasiów robiących porządek w każdym zakamarku europy. Dlatego obawiam się że mamy jak to się potocznie mówi przechlapane.
Dammed if we do, dammed if we don't
Nie wierzę w to, że ich nie dostrzegają. Sądzę, że - przynajmniej w wykonaniu niektórych - jest to działanie z premedytacją, zgodne z przemyślanym, dalekosiężnym i zbrodniczym planem. Planem, którego szczegółów nie znamy, i którego na skutek nawykowego łudzenia się, że nadal rządzą nami ludzie traktujący politykę w kategoriach "działania na rzecz dobra wspólnego", nie próbujemy przeniknąć.
My? Tkz. kto my? Polacy? To nie nasz problem.
Nie ma sprawy.
A zapomniałem, żeby być konsekwentnym. Pan Macierewicz i reszta rządu to durnie bowiem zamierzają wydać nasze ciężko zapracowane pieniądze na zupełnie nie potrzebną modernizację i zbrojenie armi. A przeciez nie ma powodu, czyż nie? Bo nam nic nie grozi.
Czołem. Lecę zapłacić podatki na bzdety.....
Jak się zacznie wojna na zachodzie to:
1. Przez OdręNysę może ruszyćfala uchodźców przynoszących problemy do nas.
2. Kutafon lub jego następca może poczuć się w obowiązku wzięcia pod ochronę ludności cierpiącej w naszym kraju
To tak na szybko. bo kwestie przemysłu czy choćby produkcji żywności wymagają większych tekstów....
Kilka miesięcy temu oglądałem film na YT z wykładu głównego masonologa RP czyli pana dr Krajskiego i zaintrygowała mnie informacja odnośnie 32 stopnia wtajemiczenia - a jest nim islam (nie pamiętam o jaki ryt masonerii chodzi - podejrzewam że szkocki). Wiedzieliście o tym ? Co o tym myslicie ? Dr Krajski powolał sie przy tym na wyznania byłego masona 33 stopnia Jima Shawa.
Z moich badań i obserwacji moge postawic hipotezę że mamy doczynienia z aliansem Iluminatów/masonerii/lewactwa z radykalnymi islamistami w celu zniszczenia chrzescijaństwa a celem ostatecznym jest Rzym...
Niektórzy politycy lewicy europejskiej nie ukrywali juz na przełomie lat 80-tych i 90-tych że będą dążyli do sprowadzenia duzej ilości imigrantów. A w d***kracji jest tajemnicą poliszynela że mniejszości narodowe uwielbiaja głosować na lewicę...
W nauce same odkrycia mają dużo mniejszą wagę niż udokumentowana metodologia ich osiągnięcia.
Już staruszek Czester załwarzył, że dowodem suszności Kościoła Świętego jest to, że można w niego napieprzać z obu stron jednocześnie - np. za zbytnie mięczactwo i nadmierną wojowniczość.
Taki bardzo współczesny savoir vivre dopuszcza, aby leworęczni jedli lewą ręką. Tradycjonaliści (ja do nich też należę) jednak patrzą na to krzywo uznając, że leworęczny z klasa nauczyłby się praworęczności. W moim pokoleniu w młodości wszyscy leworęczni przechodzili na praworęczność i zyskiwali tylko na tym, bo byli oburęczni i np. przy złamaniu ręki nie mieli takich kłopotów jak praworęczni.
Uznanie savoir vivre za swoją sztukę życia, szacunek do obyczaju i tradycji skłoniłoby Pana Dudę do opanowania praworęczności."
Krajski. Hehe, ale odlot.
Albo to:
"Takie pytanie zadał Pan Wojtek.
I dodał: Człowiekowi ubogiemu nie można odmówić kultury, czy godności z powodu jazdy tramwajami, ale czy będzie to życie SV, czy proletaryzacja nie wiem i dlatego się pytam.
Jeżdżąc środkami komunikacji miejskiej oczywiście się, chcąc nie chcąc, proletaryzujemy. Nie wybieramy sobie towarzystwa, stykamy się z bezdomnymi, pijakami, marginesem społecznym, ludźmi, których do domu byśmy nie wpuścili i ręki im nie podali. Często stykamy się z zachowaniami niewłaściwymi, a nawet niegodnymi, z wulgarnym słownictwem, z brudem, a nereidy smrodem.
Często jesteśmy tam stłoczeni jak śledzie w beczce i dotykają nas ze wszystkich stron obcy ludzie. Autobus szarpie i wpadamy na innych. Grozi nam tam uraz, zarażenie się grypą lub jeszcze czymś gorszym. Autobus czy tramwaj nie może być czysty i musi być „bombą bakteryjna”.
Środki komunikacji miejskiej nie są ani piękne, ani szlachetne, ani najwyższej jakości. Nie czujemy tego często, bo się przyzwyczailiśmy. Takie przyzwyczajenia nie są dobre, bo sprowadzają ans w dół."
Ps. Proletariusz Eden jeżdżący na studiach tylko tramwajami i autobusami, bądź dyslokujący się per pedes
___________________
Najlepszy fragment. Na polski brzmi to tak:
Na wycieczce na Słowacji zobaczyłem ludzi i wpadł mi pomysł na świetną niszę. Poczytam w starych książkach, które nikogo nie obchodzą "co trzeba" i ludzie jeszcze mi będą za to płacić.