Węgrzy maja na pieńku z Rumunami (z wzajemnością) i to tak do imentu. W podobnych okolicznościach II RP potrafiła utrzymywać znakomite, zażyłe kontakty z Budapesztem i Bukaresztem równocześnie, ale nie sądzę aby Szczerski lub Waszczu byli zdolni do podobnej finezji, o peerelakackich dyplomatach po MGIMO nawet nie wspominając.
randolph napisal(a): Węgrzy maja na pieńku z Rumunami (z wzajemnością) i to tak do imentu. W podobnych okolicznościach II RP potrafiła utrzymywać znakomite, zażyłe kontakty z Budapesztem i Bukaresztem równocześnie, ale nie sądzę aby Szczerski lub Waszczu byli zdolni do podobnej finezji, o peerelakackich dyplomatach po MGIMO nawet nie wspominając.
randolph napisal(a): Budowa większego sojuszu z udziałem dwóch krajów które się wzajemnie nie znoszą.
To nie problem bo sojusz dotyczy czego innego - chodzi o to by stara UE nie mogła nam dowolnie narzucać czego chce i nie traktowała nas z buta. A na tym powinno zależeć wszystkim wymienionym krajom - i nie wymienionym też (zapomniałem o krajach bałtyckich). Kto może być jedynym liderem tychże - to się samo narzuca po rzucie oka na mapę.
I przypominam że Czechów też za bardzo nie lubimy, a już na pewno oni za nami nie przepadają - a pewne sprawy udaje się załatwić.
7dmy napisal(a): Na mój prosty rozum to Polsce bardzo opłaca się unia, ale słaba, w gruncie rzeczy taka słaba jaka jest, tylko bez tych ciągłych prób wzmacniania kosztem państw narodowych i dodatkowo skupiająca te niewielkie pokłady energii jakie posiada na sprawach odległych od nas.
O, to obaj mamy proste rozumy:) Unia słaba jest, ale w kopaniu słabszych to oni są dziwnie zgodni. Mowa oczywiście o Francji i Niemczech z popierdółkami w rodzaju Belgii i tym podobnych przystawek.
Unia zaś z nami w sojuszu opisanym wyżej to nam może skoczyć - niezależnie czy słaba czy silna. I niech nawet skakać nie próbuje bo się zdenerwujemy. Ale to musiałby być realny sojusz, a nie to co wyszło przy wyborze pudelka Merkel.
Jeśli chodzi o słabość Wujni, to od jakiegoś miesiąca zły chodzę. Bo jak byłem mały, to mi tłumaczyli, że po to są te wszystkie idyotyczne rozporządzenia o krzywiźnie batata, żeby było jasne, że jak jednolity rynek to jednolity rynek, że cielęcina tu to to samo co cielęcina tam i owam.
Następnie bracia Słowacy dogrzebali się, że Nutella w Czechosłowacji jest gorsza niż Nutella w NRD, a co dopiero w NRF. Na co bracia z EWG prychnęli wyniośle, że nie będą powoływali urzędu ds. Nutelli, spieprzać dziady.
BTW w ogóle nie jedzcie Nutelli, nawet NRF-owskiej, bo powoli zabija.
Noale Kolega mądry i obeznany a takich rzeczy nie wiedział? Przeca od dawna wiadomo że prawo jest dla maluczkich.
To się sprawdza i w skali mikro (np u mnie w pracy) i w skali makro - sa polityki, zasady, wartości i takie inne treści niesione na sztandarach, kiedy jednak jest możliwość, interes, szansa czy zagrożenie - wicie rozumicie, zasady, prawa i tak dalej no ale wszyscy wiemy że czasem trzeba.
W Wujni jest o tyle inaczej, że już im się nawet udawać nie chce - to nie są czasy mydlenia oczu nowym członkom, wciskania pierdoletów o jedności, tylko robić co chcemy kurwa, bo jak nie, to się pogniewamy.
Więc kolega od miesiąca.. hm. Pewnie to jakaś figura retoryczna której nie ogarniam.
Rozhozi się o to, że niby wimy rozumimy, ale rzadko kiedy chamskie burknięcie "Spieprzaj dziadu!" jest tak dosłowne i bezpośrednie.
Nadto! Burknięcie ono ogarnia swoim burkiem całe dumne a godne Międzymorze. My tą Nutellą możemy braciom Słowakom świecić w oczy, i Madziarom, i Czechitom pewnie też. Wieszczę, że my na tej Nutelli zbudujemy potężny sojusz regionalny, panie dziejku!
Może to być, tylko wie Pan. Takich okazji było multum. A mnie wybór Tuska męczy i nie dlatego że Aniela pokazała swoją hitlerowską naturę, tylko że Czesi, Słowacy a nawet Węgrzy podkulili ogony.
Liczyć możemy tylko na siebie, a dokładnie na około połowę siebie, resztę należy odciąć i w ogień wrzucić.
TecumSeh napisal(a): Może to być, tylko wie Pan. Takich okazji było multum. A mnie wybór Tuska męczy i nie dlatego że Aniela pokazała swoją hitlerowską naturę, tylko że Czesi, Słowacy a nawet Węgrzy podkulili ogony.
Liczyć możemy tylko na siebie, a dokładnie na około połowę siebie, resztę należy odciąć i w ogień wrzucić.
Niestety, jak to ujął Pan Bóg, zważono nas i okazaliśmy się zbyt lekcy. Musimy popracować nad masą.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): BTW w ogóle nie jedzcie Nutelli, nawet NRF-owskiej, bo powoli zabija.
No to mam luz bo nigdy mi toto nie smakowało. Co więcej - łyskacz też mi nigdy nie smakował, ale szczasem zaczął, natomiast Nutella nie. Ale pewnie dlatego, że od niej stronię a od angielskiego bimbru już nie tak bardzo.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): BTW w ogóle nie jedzcie Nutelli, nawet NRF-owskiej, bo powoli zabija.
No to mam luz bo nigdy mi toto nie smakowało. Co więcej - łyskacz też mi nigdy nie smakował, ale szczasem zaczął, natomiast Nutella nie. Ale pewnie dlatego, że od niej stronię a od angielskiego bimbru już nie tak bardzo.
Jestem przerażony tymi wyznaniami. Jak w tych dowcipach "Synku, od kiedy jesteś pedałem?".
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): BTW w ogóle nie jedzcie Nutelli, nawet NRF-owskiej, bo powoli zabija.
No. Bo jaki sens ma jedzenie czekolady z bułką ? Kiedyś, za komuny, zobaczyliśmy że Amerykanie tak jedzą, więc matka zrobiła nam, maź mieliśmy z takiego słoiczka z wiewiórką. Nie podeszło. Lepiej było zjeść cały słoik bez niczego, ale też na krotką metę. Albo jak w Makdonaldzie. Kiedy byłem pierwszy raz, we Wiedniu ho ho, paniusia chciała mi wcisnąć czisburgery z frytkami. Kobieto, kto je bułki w połączeniu z ziemniakami i wziąłem same czisburgery. Mniam mniam było, zupełnie nie rozumiałem po co im kartofle do tego. Bo i fakt, teraz się przyzwyczailiśmy, ale kiedyś to był żywieniowy nonsens, takie zestawienie.
Przemko napisal(a): No to mam luz bo nigdy mi toto nie smakowało. Co więcej - łyskacz też mi nigdy nie smakował, ale szczasem zaczął, natomiast Nutella nie. Ale pewnie dlatego, że od niej stronię a od angielskiego bimbru już nie tak bardzo.
Nie lubię łychy. Ani właściwie niczego. Nawet piwo piję tylko wtedy kiedy wszyscy piją. Sam, tak dla smaku - nigdy. Czasami, po wysiłku fizycznym, dobrze wchodzi, ale jedno. Właściwie, zupełnie nie wiem dlaczego, jedynym alkoholem który mogę wypić z przyjemnością to Metaxa. I nic więcej. Dlatego czysta wóda rządzi i mocna nalewka pigwowa. Jak już mam pić to coś co kopie i nie trzeba smakować. Te bimbry, duchy puszczy i inne takie to dla przyjezdnych.
Przemko napisal(a): ..Co więcej - łyskacz też mi nigdy nie smakował, ale szczasem zaczął..
Nie lubię łychy. ...
A mój brat po kilkunastu latach w Szkocji - już tylko whisky pije. Kiedy przyjeżdża do Polski - zawsze z butelką. Na rodzinne imprezy - z butelką. Tyle tylko, że nikt (prawie) z nim TEGO nie chce pić! Czysta i piwo, panie dziejku!
Przemko napisal(a): No to mam luz bo nigdy mi toto nie smakowało. Co więcej - łyskacz też mi nigdy nie smakował, ale szczasem zaczął, natomiast Nutella nie. Ale pewnie dlatego, że od niej stronię a od angielskiego bimbru już nie tak bardzo.
Nie lubię łychy. Ani właściwie niczego. Nawet piwo piję tylko wtedy kiedy wszyscy piją. Sam, tak dla smaku - nigdy. Czasami, po wysiłku fizycznym, dobrze wchodzi, ale jedno. Właściwie, zupełnie nie wiem dlaczego, jedynym alkoholem który mogę wypić z przyjemnością to Metaxa. I nic więcej. Dlatego czysta wóda rządzi i mocna nalewka pigwowa. Jak już mam pić to coś co kopie i nie trzeba smakować. Te bimbry, duchy puszczy i inne takie to dla przyjezdnych.
też tak mam- nie cierpię niczego na dębie- whisky, bourbon, koniak itp. Lubi tylko czystą lub słodkie. Zresztą i tak nie piję.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): BTW w ogóle nie jedzcie Nutelli, nawet NRF-owskiej, bo powoli zabija.
No. Bo jaki sens ma jedzenie czekolady z bułką ?
Ale w Nutelli NIGDY nie było czekolady!
Podobnie jak w słoiczku z wiewiórką. To nie o to.
No to anegdota.
Syn dostał kiedyś ogromną Nutellę. A ja lubię pod-wy-całąz-jadać, nie pytając się o zgodę. Więc SCHOWAŁ.
I dwa/trzy dni potem, rano, spiesząc się do szkoły, w biegu poprosił, bym to ja zaścielił mu tapczan. OK. Otwieram, a tam, na dnie, słoik. Kiedy przyszedł ze szkoły był w szkoku, że pusty! )
=== Odkąd mała żonka sama robi słodycze - żadne kupne i z cukierni nam nie smakują. Te z cukierni to często prawie taki sam syf jak korporacyjne.
Apropo jedzenia to jak ja przestałem cukrzyć i przestałem jeść słodycze ( no wiadomo i tak cukeir łądują do wszystkiego niemal wiec nie uciekniesz ale.. ). To teraz jak od czasu do czasu na ruski rok zjem cos słodkiego to no za słodkie. Czuje jakby sam cukier był nawalony. Wręcz mnie odrzuca. Niejadalne. A Coli to chyba od dobrych 4 lat nie piłem. Chyba bym zwymiotował jakbym się napił. ;-)
kulawy_greg napisal(a): W dobrą stronę wątek ewoluuje, bo przecież żona Macrona z rodu cukierników
A cukier jak wiadomo to biała śmierć:)
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): To już nie belgijski?
No właśnie:) W USiech kiedym tam był w 2003 mówili french fries - bo podejrzewam że dla nich Belgia czy Francja to jeden pies - albo nawet dlatego że Francję to się zna bo Paris (Hilton) i takie tam (kopia wieży Eiffla, wysoka na kilka pięter, stoi w Las Vegas).
I śmiechu było co niemiara kiedy - z powodu nie przystapienia Francji do koalicji antyirackiej, postanowiono mówić "freedom fries" zamiast "french fries".
Komentarz
Kto może być jedynym liderem tychże - to się samo narzuca po rzucie oka na mapę.
I przypominam że Czechów też za bardzo nie lubimy, a już na pewno oni za nami nie przepadają - a pewne sprawy udaje się załatwić. O, to obaj mamy proste rozumy:)
Unia słaba jest, ale w kopaniu słabszych to oni są dziwnie zgodni. Mowa oczywiście o Francji i Niemczech z popierdółkami w rodzaju Belgii i tym podobnych przystawek.
Unia zaś z nami w sojuszu opisanym wyżej to nam może skoczyć - niezależnie czy słaba czy silna. I niech nawet skakać nie próbuje bo się zdenerwujemy.
Ale to musiałby być realny sojusz, a nie to co wyszło przy wyborze pudelka Merkel.
Następnie bracia Słowacy dogrzebali się, że Nutella w Czechosłowacji jest gorsza niż Nutella w NRD, a co dopiero w NRF. Na co bracia z EWG prychnęli wyniośle, że nie będą powoływali urzędu ds. Nutelli, spieprzać dziady.
BTW w ogóle nie jedzcie Nutelli, nawet NRF-owskiej, bo powoli zabija.
Przeca od dawna wiadomo że prawo jest dla maluczkich.
To się sprawdza i w skali mikro (np u mnie w pracy) i w skali makro - sa polityki, zasady, wartości i takie inne treści niesione na sztandarach, kiedy jednak jest możliwość, interes, szansa czy zagrożenie - wicie rozumicie, zasady, prawa i tak dalej no ale wszyscy wiemy że czasem trzeba.
W Wujni jest o tyle inaczej, że już im się nawet udawać nie chce - to nie są czasy mydlenia oczu nowym członkom, wciskania pierdoletów o jedności, tylko robić co chcemy kurwa, bo jak nie, to się pogniewamy.
Więc kolega od miesiąca.. hm. Pewnie to jakaś figura retoryczna której nie ogarniam.
http://www.euractiv.com/section/health-consumers/news/lower-quality-of-same-food-brands-in-eastern-europe-raises-eyebrows/
Rozhozi się o to, że niby wimy rozumimy, ale rzadko kiedy chamskie burknięcie "Spieprzaj dziadu!" jest tak dosłowne i bezpośrednie.
Nadto! Burknięcie ono ogarnia swoim burkiem całe dumne a godne Międzymorze. My tą Nutellą możemy braciom Słowakom świecić w oczy, i Madziarom, i Czechitom pewnie też. Wieszczę, że my na tej Nutelli zbudujemy potężny sojusz regionalny, panie dziejku!
Liczyć możemy tylko na siebie, a dokładnie na około połowę siebie, resztę należy odciąć i w ogień wrzucić.
Żryj nutellę i chlej wódę, a nie tą mysią wódkę!
Kiedy przyjeżdża do Polski - zawsze z butelką.
Na rodzinne imprezy - z butelką.
Tyle tylko, że nikt (prawie) z nim TEGO nie chce pić! Czysta i piwo, panie dziejku!
EDIT: i mozna je jesc palcami
Podobnie jak w słoiczku z wiewiórką. To nie o to.
No to anegdota.
Syn dostał kiedyś ogromną Nutellę.
A ja lubię pod-wy-całąz-jadać, nie pytając się o zgodę.
Więc SCHOWAŁ.
I dwa/trzy dni potem, rano, spiesząc się do szkoły, w biegu poprosił, bym to ja zaścielił mu tapczan.
OK.
Otwieram, a tam, na dnie, słoik. Kiedy przyszedł ze szkoły był w szkoku, że pusty! )
===
Odkąd mała żonka sama robi słodycze - żadne kupne i z cukierni nam nie smakują. Te z cukierni to często prawie taki sam syf jak korporacyjne.
W USiech kiedym tam był w 2003 mówili french fries - bo podejrzewam że dla nich Belgia czy Francja to jeden pies - albo nawet dlatego że Francję to się zna bo Paris (Hilton) i takie tam (kopia wieży Eiffla, wysoka na kilka pięter, stoi w Las Vegas).
I śmiechu było co niemiara kiedy - z powodu nie przystapienia Francji do koalicji antyirackiej, postanowiono mówić "freedom fries" zamiast "french fries".