Tu chyba chodzi o to, że Wcielenie nastąpiło w postaci mężczyzny i wszelkie sakramenty w których kapłan działa in persona Christi powinny być wykonywane przez mężczyznę.
W_Nieszczególny napisal(a): Tu chyba chodzi o to, że Wcielenie nastąpiło w postaci mężczyzny i wszelkie sakramenty w których kapłan działa in persona Christi powinny być wykonywane przez mężczyznę.
Tu chodzi o Tradycję. O to, co Jezus przekazał apostołom, a oni dalej biskupom. Zmartwychwstały przez 40 dni nauczał i pouczał, i wykładał apostołom co-i-jak.
Wydaje się, że bez względu na to, jak będzie się chciało zracjonalizować kapłaństwo tylko-mężczyznowe, to wszystko sprowadza się do "Jezus tak zlecił apostołom".
Tylko że nie jesteśmy muzułmanami, którzy wypełniają bo Mahomet tak przekazał, ruki pa szwam, po co drążyć. Wszystko co Jezus polecił ma swój głęboki i logiczny sens, który jest możliwy do odczytania przez Kościół.
W_Nieszczególny napisal(a): Tylko że nie jesteśmy muzułmanami, którzy wypełniają bo Mahomet tak przekazał, ruki pa szwam, po co drążyć. Wszystko co Jezus polecił ma swój głęboki i logiczny sens, który jest możliwy do odczytania przez Kościół.
No, tak. To był mój skrót myślowy. Bo wszystko co wiemy (co powiedział czy co miał na myśli, czy co by chciał (np. kult Maryi), to wiemy przez Kościół.)
Szanowny Profesorze, przede wszystkim pragnę przeprosić, że dopiero teraz piszę z podziękowaniem za Pańską książkę Caro Papa, ti scrivo, jak również za uprzejme słowa, które przy tej okazji skierował Pan pośrednio również do mnie za pośrednictwem arcybiskupa Gänsweina. Nie chciałem jednak pisać do Pana przed przeczytaniem tej książki, a ponieważ wciąż spoczywają na mnie pewne obowiązki, dopiero teraz zdołałem ukończyć jej lekturę.
Dzisiaj chciałbym wreszcie podziękować Panu za to, że w szczegółach usiłował Pan skonfrontować się z moją książką, a zatem również z moją wiarą. /…/ Muszę podziękować również za lojalność, z jaką potraktował Pan mój tekst, szczerze starając się oddać mu sprawiedliwość. Niemniej jednak moja opinia o Pańskiej książce w jej całokształcie jest sama w sobie dość ambiwalentna. Przeczytałem niektóre jej części z wielką przyjemnością i korzyścią. Inne natomiast zadziwiły mnie pewną agresywnością i niefrasobliwością argumentacji. Chciałbym odpowiedzieć Panu, omawiając każdy rozdział z osobna, na to jednak nie starczy mi sił. Skupię się zatem na niektórych punktach, które wydają się szczególne istotne.
I
Dziwi mnie przede wszystkim, że na stronie 16 i następnych interpretuje Pan mój wybór wyjścia poza odczuwanie zmysłowe, by dostrzec rzeczywistość w jej wielkości, jako „wyraźną negację zasady rzeczywistości” bądź jako „psychozę mistyczną”, podczas gdy ja zamierzałem przez to powiedzieć dokładnie to, co później – na stronie 18 i następnych – wykłada Pan sam na temat metody nauk przyrodniczych: „przekraczanie ograniczeń ludzkiego postrzegania zmysłowego”.
W pełni się więc zgadzam z tym, co napisał Pan na stronie 24: „matematyka wykazuje głębokie podobieństwo z religią”. W tym punkcie nie widzę zatem żadnej prawdziwej sprzeczności pomiędzy Pańskim podejściem a moim.
Szanowny Profesorze, przede wszystkim pragnę przeprosić, że dopiero teraz piszę z podziękowaniem za Pańską książkę Caro Papa, ti scrivo, jak również za uprzejme słowa, które przy tej okazji skierował Pan pośrednio również do mnie za pośrednictwem arcybiskupa Gänsweina. Nie chciałem jednak pisać do Pana przed przeczytaniem tej książki, a ponieważ wciąż spoczywają na mnie pewne obowiązki, dopiero teraz zdołałem ukończyć jej lekturę.
Dzisiaj chciałbym wreszcie podziękować Panu za to, że w szczegółach usiłował Pan skonfrontować się z moją książką, a zatem również z moją wiarą. /…/ Muszę podziękować również za lojalność, z jaką potraktował Pan mój tekst, szczerze starając się oddać mu sprawiedliwość. Niemniej jednak moja opinia o Pańskiej książce w jej całokształcie jest sama w sobie dość ambiwalentna. Przeczytałem niektóre jej części z wielką przyjemnością i korzyścią. Inne natomiast zadziwiły mnie pewną agresywnością i niefrasobliwością argumentacji. Chciałbym odpowiedzieć Panu, omawiając każdy rozdział z osobna, na to jednak nie starczy mi sił. Skupię się zatem na niektórych punktach, które wydają się szczególne istotne.
I
Dziwi mnie przede wszystkim, że na stronie 16 i następnych interpretuje Pan mój wybór wyjścia poza odczuwanie zmysłowe, by dostrzec rzeczywistość w jej wielkości, jako „wyraźną negację zasady rzeczywistości” bądź jako „psychozę mistyczną”, podczas gdy ja zamierzałem przez to powiedzieć dokładnie to, co później – na stronie 18 i następnych – wykłada Pan sam na temat metody nauk przyrodniczych: „przekraczanie ograniczeń ludzkiego postrzegania zmysłowego”.
W pełni się więc zgadzam z tym, co napisał Pan na stronie 24: „matematyka wykazuje głębokie podobieństwo z religią”. W tym punkcie nie widzę zatem żadnej prawdziwej sprzeczności pomiędzy Pańskim podejściem a moim.
Przeczytałem to, gdyż poleciliście, lecz winniście mi zalecić czytanie od ostatniego akapitu - tego, w którym ten koleś twierdzi, że o Panu Jezusie nic nie wiadomo. Na nim bym zakończył. Kolejny mundruś.
Niedawno na mszy siedziała przede mną 5-osobowa rodzina. Gdy wszyscy stali z rękami złożonymi do modlitwy, ok 18-letni chłopiec obejmował lewą ręką prawe ramie i wice wersja. Kazali mu tam iść. Potem, jak wychodziłem z kościoła, do moich uszu dobiegły jakieś strzępy jego przemowy do krewnych, wyjaśniające dlaczego nasza wiara jest fałszywa. To jest mniej więcej taki poziom tego kolesia.
Jestem wielce zdumiony, że B16 mu w ogóle odpisał, a jeśli już musiał, to pasował tu ten kawałek, że B16 ma przed sobą dzieło kolesia, ale już niedługo.
trep napisal(a): Niedawno na mszy siedziała przede mną 5-osobowa rodzina. Gdy wszyscy stali z rękami złożonymi do modlitwy, ok 18-letni chłopiec obejmował lewą ręką prawe ramie i wice wersja. Kazali mu tam iść. Potem, jak wychodziłem z kościoła, do moich uszu dobiegły jakieś strzępy jego przemowy do krewnych, wyjaśniające dlaczego nasza wiara jest fałszywa. To jest mniej więcej taki poziom tego kolesia.
Ateizm musi być na tym poziomie. Dawkins czy Hitchens to byli niby mądrzejsi?
Idealna pozycja na prezent pod choinkę dla znajomego / zaprzyjaźnionego księdza.
W świecie, który coraz częściej zagłusza ciszę i gubi sens słów, powraca głos, który potrafił mówić łagodnie, a zarazem z mocą proroka. Benedykt XVI, papież rozumu i serca, teolog i mistyk, znów przemawia – tym razem z kart książki „Pan trzyma nas za rękę”. To wyjątkowa publikacja: po raz pierwszy czytelnik otrzymuje nieznane homilie Benedykta z lat 2005–2017, wygłaszane w prywatnej kaplicy.
Głosił Ewangelię
Nie były to kazania dla tłumów. Benedykt XVI głosił je zaledwie kilku osobom: swoim sekretarzom, siostrom zakonnym, kilku przyjaciołom i współdomownikom. A jednak każde z tych słów dojrzewało jak ziarno, które ma przynieść plon dla całego Kościoła.
Abp Georg Gänswein, wieloletni sekretarz papieża Benedykta XVI, wspominał, że „Benedykt nigdy nie przestał być kapłanem głoszącym Ewangelię. Nawet po rezygnacji z urzędu papieskiego przygotowywał homilie z tą samą gorliwością co w czasach pontyfikatu”. Przygotowania do homilii były aktem całotygodniowej modlitwy: Benedykt czytał Pismo Święte po grecku, notował uwagi, rozważał, a potem mówił „z głowy”, z serca napełnionego Słowem. „Mielił Słowo Boże jak ziarno” – wspomina abp Gänswein.
Wierny sekretarz Benedykta XVI zauważa, że „ostatnie lata życia Benedykta XVI były przykładem długiego umniejszania sią – ludzkiego, przeżywanego przed Bogiem w komunii z Kościołem i w coraz wierniejszym powierzeniu się Panu. Można to wnioskować z tego, iż jego homilie zawsze kończyły się krótką modlitwą, która doskonale pokazuje autentyzm i pokorę jego życia jako człowieka wierzącego w Jezusa Chrystusa. Modlitwa i wiara nigdy nie są czymś oczywistym, nawet dla kogoś, kto był papieżem”.
Co Jean Morin pisał o rzekomym tłumaczeniu Biblii hebrajskiej z Septuaginty. Ponoć żydzi stracili znajomość hebrajskiego. Ponoć z paru wieków nie ma rękopisów hebrajskich.
Jean Morin (znany też jako Joannes Morinus, 1591–1659), francuski teolog katolicki i biblista, w swoich pracach, zwłaszcza w "Exercitationes biblicae de Hebraei Graecique textus sinceritate" (1633), argumentował za wyższością tekstu Septuaginty (greckiego tłumaczenia Starego Testamentu) nad współczesnym mu hebrajskim tekstem masoreckim. Uważał, że hebrajski tekst zawiera liczne błędy kopistów, wariacje i możliwe celowe zmiany wprowadzone przez Żydów po Chrystusie, by osłabić mesjańskie proroctwa i argumenty chrześcijańskie.
Morin nie twierdził bezpośrednio, że cały hebrajski tekst Biblii został przetłumaczony z Septuaginty, ale podkreślał, że Septuaginta zachowuje starsze i bardziej autentyczne czytania, które mogły być utracone w tradycji hebrajskiej. Sugerował, że po wygnaniu babilońskim i w okresie hellenistycznym Żydzi stopniowo tracili pełną biegłość w klasycznym hebrajskim (zastępowanym aramejskim w codziennym użyciu), co prowadziło do błędów w transmisji tekstu i potrzeby korzystania z targumów (aramejskich parafraz). Co do braku rękopisów hebrajskich przez kilka wieków, Morin odwoływał się do faktu, że nie zachowały się wczesne kompletne manuskrypty hebrajskie z okresu przedśredniowiecznego (najstarsze masoreckie pochodzą z IX–X w. n.e.), co według niego podważało wiarygodność hebrajskiego tekstu w porównaniu z lepiej udokumentowaną tradycją grecką Septuaginty.
Jego poglądy były częścią katolickiej polemiki z protestantami, którzy preferowali "Hebraica veritas" (prawdę hebrajską), i wpłynęły na późniejszych uczonych, jak Isaac Vossius, który poszedł dalej, sugerując rekonstrukcję hebrajskiego tekstu na podstawie greki po utracie oryginalnych manuskryptów w okresie po zniszczeniu Drugiej Świątyni (70 n.e.).
W Morinie jest imponująca konsekwencja. Wychował się jako kalwin i zewsząd kladli mu do głowy że sola scriptura. Więc kiedy zauważył, że ta sola scritura to jednak Septuaginta a za nią Wulgata a nie wariacje niedouczonych masoretów na temat nieznanego im języka, wyciągnął jedyny wniosek, jaki się narzucał.
Komentarz
O to, co Jezus przekazał apostołom, a oni dalej biskupom. Zmartwychwstały przez 40 dni nauczał i pouczał, i wykładał apostołom co-i-jak.
Wydaje się, że bez względu na to, jak będzie się chciało zracjonalizować kapłaństwo tylko-mężczyznowe, to wszystko sprowadza się do "Jezus tak zlecił apostołom".
https://tygodnik.tvp.pl/68389398/matematyka-wykazuje-glebokie-podobienstwo-z-religia
styl to człowiek
Szanowny Profesorze,
przede wszystkim pragnę przeprosić, że dopiero teraz piszę z podziękowaniem za Pańską książkę Caro Papa, ti scrivo, jak również za uprzejme słowa, które przy tej okazji skierował Pan pośrednio również do mnie za pośrednictwem arcybiskupa Gänsweina. Nie chciałem jednak pisać do Pana przed przeczytaniem tej książki, a ponieważ wciąż spoczywają na mnie pewne obowiązki, dopiero teraz zdołałem ukończyć jej lekturę.
Dzisiaj chciałbym wreszcie podziękować Panu za to, że w szczegółach usiłował Pan skonfrontować się z moją książką, a zatem również z moją wiarą. /…/ Muszę podziękować również za lojalność, z jaką potraktował Pan mój tekst, szczerze starając się oddać mu sprawiedliwość. Niemniej jednak moja opinia o Pańskiej książce w jej całokształcie jest sama w sobie dość ambiwalentna. Przeczytałem niektóre jej części z wielką przyjemnością i korzyścią. Inne natomiast zadziwiły mnie pewną agresywnością i niefrasobliwością argumentacji. Chciałbym odpowiedzieć Panu, omawiając każdy rozdział z osobna, na to jednak nie starczy mi sił. Skupię się zatem na niektórych punktach, które wydają się szczególne istotne.
I
Dziwi mnie przede wszystkim, że na stronie 16 i następnych interpretuje Pan mój wybór wyjścia poza odczuwanie zmysłowe, by dostrzec rzeczywistość w jej wielkości, jako „wyraźną negację zasady rzeczywistości” bądź jako „psychozę mistyczną”, podczas gdy ja zamierzałem przez to powiedzieć dokładnie to, co później – na stronie 18 i następnych – wykłada Pan sam na temat metody nauk przyrodniczych: „przekraczanie ograniczeń ludzkiego postrzegania zmysłowego”.
W pełni się więc zgadzam z tym, co napisał Pan na stronie 24: „matematyka wykazuje głębokie podobieństwo z religią”. W tym punkcie nie widzę zatem żadnej prawdziwej sprzeczności pomiędzy Pańskim podejściem a moim.
Taki to wogle problem z tymi wszystkimi dyalogami.
Dawno już doszedłem do wniosku, że dyalog jest możliwy tylko, jeśli są jakieś wspólne podstawy, do tego w miarę szerokie.
Niedawno na mszy siedziała przede mną 5-osobowa rodzina. Gdy wszyscy stali z rękami złożonymi do modlitwy, ok 18-letni chłopiec obejmował lewą ręką prawe ramie i wice wersja. Kazali mu tam iść. Potem, jak wychodziłem z kościoła, do moich uszu dobiegły jakieś strzępy jego przemowy do krewnych, wyjaśniające dlaczego nasza wiara jest fałszywa. To jest mniej więcej taki poziom tego kolesia.
Jestem wielce zdumiony, że B16 mu w ogóle odpisał, a jeśli już musiał, to pasował tu ten kawałek, że B16 ma przed sobą dzieło kolesia, ale już niedługo.
w Intencji subito, ale bez zbytniego pośpiechu
Bene Dict 16 jest Super!
modlę się z nim na dłuższych trasach różańcem
a dziś jego urodziny ziemskie, albo, jak to mówią w Mnichowie, Geburtstag!
+++
Podbijam z modlitwą
+++
+++
+
+
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Idealna pozycja na prezent pod choinkę dla znajomego / zaprzyjaźnionego księdza.
W świecie, który coraz częściej zagłusza ciszę i gubi sens słów, powraca głos, który potrafił mówić łagodnie, a zarazem z mocą proroka. Benedykt XVI, papież rozumu i serca, teolog i mistyk, znów przemawia – tym razem z kart książki „Pan trzyma nas za rękę”. To wyjątkowa publikacja: po raz pierwszy czytelnik otrzymuje nieznane homilie Benedykta z lat 2005–2017, wygłaszane w prywatnej kaplicy.
Głosił Ewangelię
Nie były to kazania dla tłumów. Benedykt XVI głosił je zaledwie kilku osobom: swoim sekretarzom, siostrom zakonnym, kilku przyjaciołom i współdomownikom. A jednak każde z tych słów dojrzewało jak ziarno, które ma przynieść plon dla całego Kościoła.
Abp Georg Gänswein, wieloletni sekretarz papieża Benedykta XVI, wspominał, że „Benedykt nigdy nie przestał być kapłanem głoszącym Ewangelię. Nawet po rezygnacji z urzędu papieskiego przygotowywał homilie z tą samą gorliwością co w czasach pontyfikatu”. Przygotowania do homilii były aktem całotygodniowej modlitwy: Benedykt czytał Pismo Święte po grecku, notował uwagi, rozważał, a potem mówił „z głowy”, z serca napełnionego Słowem. „Mielił Słowo Boże jak ziarno” – wspomina abp Gänswein.
Wierny sekretarz Benedykta XVI zauważa, że „ostatnie lata życia Benedykta XVI były przykładem długiego umniejszania sią – ludzkiego, przeżywanego przed Bogiem w komunii z Kościołem i w coraz wierniejszym powierzeniu się Panu. Można to wnioskować z tego, iż jego homilie zawsze kończyły się krótką modlitwą, która doskonale pokazuje autentyzm i pokorę jego życia jako człowieka wierzącego w Jezusa Chrystusa. Modlitwa i wiara nigdy nie są czymś oczywistym, nawet dla kogoś, kto był papieżem”.
https://www.vaticannews.va/pl/kosciol/news/2025-11/benedykt-xvi-wciaz-przemawia-wydano-jego-niepublikowane-kazania.html
...dlaczego tylko po grecku?
...mam też nadzieję, że po polsku Słowo Boże nie ma mniejszej mocy
(po niemiecku może i ma patrząc na dzieje Kościoła w Niemczech - może i BXVI miał takie odczucie)
Bo większość NT była napisana w tym języku, albo to jest najstarszy przekład który się zachował.
"Bezmiar winy i kary surowość/Brzmią prawdziwie w mym szorstkim języku."
...a ST? Tylko Septuaginta?
Z tego, co pisze Los, Biblia hebrajska to tłumaczenie z LXX.
Nie los tylko Jean Morin.
Co Jean Morin pisał o rzekomym tłumaczeniu Biblii hebrajskiej z Septuaginty. Ponoć żydzi stracili znajomość hebrajskiego. Ponoć z paru wieków nie ma rękopisów hebrajskich.
Jean Morin (znany też jako Joannes Morinus, 1591–1659), francuski teolog katolicki i biblista, w swoich pracach, zwłaszcza w "Exercitationes biblicae de Hebraei Graecique textus sinceritate" (1633), argumentował za wyższością tekstu Septuaginty (greckiego tłumaczenia Starego Testamentu) nad współczesnym mu hebrajskim tekstem masoreckim. Uważał, że hebrajski tekst zawiera liczne błędy kopistów, wariacje i możliwe celowe zmiany wprowadzone przez Żydów po Chrystusie, by osłabić mesjańskie proroctwa i argumenty chrześcijańskie.
Morin nie twierdził bezpośrednio, że cały hebrajski tekst Biblii został przetłumaczony z Septuaginty, ale podkreślał, że Septuaginta zachowuje starsze i bardziej autentyczne czytania, które mogły być utracone w tradycji hebrajskiej. Sugerował, że po wygnaniu babilońskim i w okresie hellenistycznym Żydzi stopniowo tracili pełną biegłość w klasycznym hebrajskim (zastępowanym aramejskim w codziennym użyciu), co prowadziło do błędów w transmisji tekstu i potrzeby korzystania z targumów (aramejskich parafraz). Co do braku rękopisów hebrajskich przez kilka wieków, Morin odwoływał się do faktu, że nie zachowały się wczesne kompletne manuskrypty hebrajskie z okresu przedśredniowiecznego (najstarsze masoreckie pochodzą z IX–X w. n.e.), co według niego podważało wiarygodność hebrajskiego tekstu w porównaniu z lepiej udokumentowaną tradycją grecką Septuaginty.
Jego poglądy były częścią katolickiej polemiki z protestantami, którzy preferowali "Hebraica veritas" (prawdę hebrajską), i wpłynęły na późniejszych uczonych, jak Isaac Vossius, który poszedł dalej, sugerując rekonstrukcję hebrajskiego tekstu na podstawie greki po utracie oryginalnych manuskryptów w okresie po zniszczeniu Drugiej Świątyni (70 n.e.).
Do wszystkiego są linki, gdyby ktoś miał wonty.
W Morinie jest imponująca konsekwencja. Wychował się jako kalwin i zewsząd kladli mu do głowy że sola scriptura. Więc kiedy zauważył, że ta sola scritura to jednak Septuaginta a za nią Wulgata a nie wariacje niedouczonych masoretów na temat nieznanego im języka, wyciągnął jedyny wniosek, jaki się narzucał.
...mnie swego czasu ujęła z kolei idea (o. Carmignac, Tresmontant), że "oryginalne" źródło Ewangelii synoptycznych było hebrajskie