Skip to content

Postępy postępu

17778798183

Komentarz

  • Dirlewanger też wymordował tylko jakieś promile urobku III Rzeszy.

  • No a jak rodzinka wychowała pięcioro dzieci a zaczęli jak mieli 19 i co rok to prorok?
    20 jak mieli pierwsze dziecko i 25 jak ostatnie.
    Wszystkie dzieci poszły na swoje po skończeniu 18-tki.
    25 + 18 = 43

    W wieku 43 już są rodzinką z zero dzieci. Nie dość, że świadczenia na dzieci poszły się bujać to jeszcze statystyki uznają ich za, za przeproszeniem, pasożydów?
    Bo przecież tera mniejszy VAT płacą. A że do ameryturki jeszcze zostało im gdzieś z dwajścia lat - to proponuje obłożeć gostka bykowem a babkie "nioskowem", bo i taki termin tu padł (choć nie chce mi się wnikać, albo cuś mnie popieprzyło się).

    Ale najważniejsze, jak dożyją to obkraść ich nawet z tych piniędzy, hehe.

    👣

    🐾
    🐾

  • @rozum.von.keikobad powiedział(a):

    @KazioToJa powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):

    @KazioToJa powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):

    @MarianoX powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):

    @mari.pl powiedział(a):

    @Mania powiedział(a):

    @ms.wygnaniec powiedział(a):

    @W_Nieszczególny powiedział(a):

    >
    Ja bym wprowadził bykowe oraz coś analogicznego dla kobiet, jako dodatek zmienił system emerytalny i wprowadził że samotny bezdzietny dostaje od państwa jakiś zasiłek w rodzaju 1000 zł obecnie, rodzice jedynaków 2500, dopiero od 2 możesz dostać odłożoną emeryturę.

    To > > >

    Bezdzietność nie zawsze jest wynikiem egoizmu kobiet, często* (najczęściej?) wynika z defektu organizmu (bezpłodność).
    Tak więc, karanie za bezdzietność byłoby dodatkową karą - oprócz tej, wymierzonej przez Boga (naturę) - wymierzoną przez ludzi.

    >
    Ale w powyższym rozumowaniu nie chodzi o szukanie winy osobistej u osób bezdzietnych, tylko o to, że bezdzietni mają wyższy status materialny, ponieważ nie ponoszą kosztów wychowania dzieci, a korzystają z pracy cudzych dzieci, więc powinni podzielić się swoimi dochodami z rodzinami z dziećmi.

    Składki emerytalne nie zastąpią np. opieki w szpitalu czy innych czynności wymagajacych obecności drugiego człowieka.

    Jeśli faktycznie mają lepszy status materialny, to płacą wyższe podatki, wyższe składki, które z kolei idą na rzeczy, z których oni nie korzystają - z pediatrii, porodówek, placów zabaw, bezpłatnej edukacji do studiów włącznie, 800+, funduszu alimentacyjnego itd.

    Gdyby ktoś miał dużo niepotrzebnego czasu, to może zliczyć wszystko, wcale nie jestem pewien, że to wielodzietni dokładają do systemu.

    Bezdzietni zawsze będą nieporównywalnie mniej produktywni od posiadających dzieci, bo nie zostawiają po sobie kolejnych pokoleń.

    Do dorobku ekonomicznego człowieka w oczywisty sposób przynależą wartości wypracowane przez kolejne generacje, które zapoczątkował.

    Straty też? Świetny pomysł, jak czyjeś dziecko umrze 2 lata po wejściu na rynek pracy, niech oddaje 800+, wizyty lekarskie na koszt NFZ i koszt państwowej edukacji.

    Rozum, nie da się obronić istniejącego systemu. Właściwie na te dyskusje czas minął 20 lat temu. Dzisiaj już tylko widzimy skutki i możemy postarać się ograniczać straty.

    W sumie to jakie skutki widzimy? Brakuje kasy dla emerytów, czy przeciwnie, kolejne rządy dosypują im jeszcze więcej?

    1. kto się zajmuje naszymi staruszkami (jeśli nie sami i nie zakonnice)? Co staruszkowie oglądają w DPS? Ukraińską telewizję, bo to odpowiada opiekunkom.
    2. model wychowawczy zmieniliśmy na model histeryczny. Nie dziwi, gdy jedno dziecko jest nadzieją dwóch rodzin.
    3. wysyp depresji. Mówiąc obcesowo - więcej wariatów niż po wojnie, ludzie są mniej zrównoważeni niż ci przeżywający traumy wojny totalnej, ludobójstwa, wysiedleń.
    4. przesuwający się moment podjęcia decyzji o dorosłym życiu.
    1. Nie wiem co Koleżanka rozumie przez "naszych". Ja w miarę potrzeby pomagam starszym osobom z rodziny. Ale statystyk nie studiowałem, więc uczciwie powiem, nie wiem. Koleżanka może wie, byle to była faktycznie wiedza, a nie anegdoty.
      Jednak: w niektórych krajach zachodu dzietność jest większa niż u nas, a starszych ludzi w DPS więcej. To też jest kwestia tego, czy nowe pokolenie czuje odpowiedzialność osobistą, czy nie, bardziej niż tego, ilu ich jest.
    2. Nie do końca rozumiem to zdanie, więc ciężko mi się odnieść.
    3. Nie wydaje mi się, by istniał związek przyczynowy między depresją a niską dzietnością - bardziej już chyba taki, że te same przyczyny powodują i jedno, i drugie. Więc jak zwalczymy jeden skutek, a nie przyczynę, to ten drugi skutek nie zniknie.
    4. Jak w pkt 3.
    1. no cóż, poczekajmy na badania, może kiedyś ktoś je zrobi.
    2. muszę z tym żyć
    3. młodzieńcza depresja daje niską dzietność? Nie. Daje bezdzietność. A w drugą stronę - jesteśmy istotami społecznymi. Bardzo społecznymi. Musimy mieć takie niteczki powiązań różnych z różnymi ludźmi. Dzięki temu widzimy siebie w prawdziwym świecie, a nie świecie bytów idealnych pochodzących z różnych opowieści. Rodzeństwo daje takie powiązania wzajemnie ze sobą i ze swoimi znajomymi, w kolejnych pokoleniach daje liczne rodziny, te ciocie rozliczne, które są jakie są, ale herbatą zawsze poczęstują. Patrząc na siebie dzieci widzą się w szerokim kontekście prawdziwych ludzi, bez tego widzą się tylko na tle ludzi wyidealizowanych.
    4. nic na to nie poradzę.
  • @los powiedział(a):
    Dirlewanger też wymordował tylko jakieś promile urobku III Rzeszy.

    Ale jak słusznie ktoś zauważył, formacja, którą dowodził Himmler zatrzymała parę milionów osób i też część z nich nie wróciła do domów.

  • @KazioToJa

    Pkt 3 można łatwo zweryfikować: jeśli jest mocna nadreprezentacja depresji u jedynaków. Jeśli nie, to najwyraźniej jest inna.
    A od razu dodam, co wg mnie jest główną przyczyną: zanik normalnych kontaktów międzyludzkich na skutek bezustannego dostępu do internetu od najmłodszych już nawet nie lat, ale miesięcy. To jest też powodem, że ludziom trudniej wejść w stały związek, a w konsekwencji mieć dzieci.
    Moją wersję trudniej zweryfikować, bo by trzeba znaleźć wiarygodną grupę kontrolną bez neta, a w każdym razie bez jego nadużywania.

  • @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    @KazioToJa

    Pkt 3 można łatwo zweryfikować: jeśli jest mocna nadreprezentacja depresji u jedynaków. Jeśli nie, to najwyraźniej jest inna.
    A od razu dodam, co wg mnie jest główną przyczyną: zanik normalnych kontaktów międzyludzkich na skutek bezustannego dostępu do internetu od najmłodszych już nawet nie lat, ale miesięcy. To jest też powodem, że ludziom trudniej wejść w stały związek, a w konsekwencji mieć dzieci.
    Moją wersję trudniej zweryfikować, bo by trzeba znaleźć wiarygodną grupę kontrolną bez neta, a w każdym razie bez jego nadużywania.

    Jak poznają się pary w USA.

  • @Mordechlaj_Mashke powiedział(a):
    No a jak rodzinka wychowała pięcioro dzieci a zaczęli jak mieli 19 i co rok to prorok?
    20 jak mieli pierwsze dziecko i 25 jak ostatnie.
    Wszystkie dzieci poszły na swoje po skończeniu 18-tki.
    25 + 18 = 43

    W wieku 43 już są rodzinką z zero dzieci. Nie dość, że świadczenia na dzieci poszły się bujać to jeszcze statystyki uznają ich za, za przeproszeniem, pasożydów?
    Bo przecież tera mniejszy VAT płacą. A że do ameryturki jeszcze zostało im gdzieś z dwajścia lat - to proponuje obłożeć gostka bykowem a babkie "nioskowem", bo i taki termin tu padł (choć nie chce mi się wnikać, albo cuś mnie popieprzyło się).

    Ale najważniejsze, jak dożyją to obkraść ich nawet z tych piniędzy, hehe.

    Kto ma dorosłe dzieci, ten nie będzie płacił bykowego/julkowego - to przecież oczywiste.

  • Kto ma dorosłe dzieci, ten nie będzie płacił bykowego/julkowego - to przecież oczywiste.

    Nikt nie będzie płacił bykowego, gdyż rządowi niemieckiemu nie zależy na dzietności Polaków a rząd polski jest i będzie za słaby, żeby to przeprowadzić. Polski rząd zrobił co mógł, czyli odwrócone bykowe, ale niemcom to przeszkadza.

    Tak więc to wszystko powyżej to tylko bicie piany. Tym gorsze, że przy dyskusji absolutnie nierealnej sprawy jeszcze się pokłócimy ;-)

    Poza tym: dosyć ma dzień własnej biedy.

  • @Przemko powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    @KazioToJa

    Pkt 3 można łatwo zweryfikować: jeśli jest mocna nadreprezentacja depresji u jedynaków. Jeśli nie, to najwyraźniej jest inna.
    A od razu dodam, co wg mnie jest główną przyczyną: zanik normalnych kontaktów międzyludzkich na skutek bezustannego dostępu do internetu od najmłodszych już nawet nie lat, ale miesięcy. To jest też powodem, że ludziom trudniej wejść w stały związek, a w konsekwencji mieć dzieci.
    Moją wersję trudniej zweryfikować, bo by trzeba znaleźć wiarygodną grupę kontrolną bez neta, a w każdym razie bez jego nadużywania.

    Jak poznają się pary w USA.

    tak, znam nawet bardzo dobre małżeństwa poznane się w necie. Ale gdy patrzę na pokolenie dzieci znajomych, widzę mniej więcej połowę niepodejmującą żadnych kroków w kierunku założenia rodziny. Z pozostałych część odkłada decyzję o zostaniu rodzicami. Jest kłopot, bez radykalnych posunięć powiem - nie ma nas, Polacy zniknęli.

  • Wszystkie Frondowe małżeństwa można powiedzieć że są internetowe.

  • ale wtedy to był inny internet ;)

  • @KazioToJa powiedział(a):

    tak, znam nawet bardzo dobre małżeństwa poznane się w necie. Ale gdy patrzę na pokolenie dzieci znajomych, widzę mniej więcej połowę niepodejmującą żadnych kroków w kierunku założenia rodziny. Z pozostałych część odkłada decyzję o zostaniu rodzicami. Jest kłopot, bez radykalnych posunięć powiem - nie ma nas, Polacy zniknęli.

    i z czego wynika ta acedia?

  • @janosik powiedział(a):

    @KazioToJa powiedział(a):

    tak, znam nawet bardzo dobre małżeństwa poznane się w necie. Ale gdy patrzę na pokolenie dzieci znajomych, widzę mniej więcej połowę niepodejmującą żadnych kroków w kierunku założenia rodziny. Z pozostałych część odkłada decyzję o zostaniu rodzicami. Jest kłopot, bez radykalnych posunięć powiem - nie ma nas, Polacy zniknęli.

    i z czego wynika ta acedia?

    Brak celu, sensu życia i sprawczości. A to się robi tak - najpierw kładzie się do głowy ludziom dziwaczne przekonania (że koniecznie trzeba na studia, że potem dobra praca, że mieszkanie, że samochód, że dziewczyna, że wakacyjna sylwetka itd.) a potem jest zderzenie z rzeczywistością i poczucie zdradzenia i opuszczenia.

  • edytowano 17 July

    @Przemko powiedział(a):

    @janosik powiedział(a):

    @KazioToJa powiedział(a):

    tak, znam nawet bardzo dobre małżeństwa poznane się w necie. Ale gdy patrzę na pokolenie dzieci znajomych, widzę mniej więcej połowę niepodejmującą żadnych kroków w kierunku założenia rodziny. Z pozostałych część odkłada decyzję o zostaniu rodzicami. Jest kłopot, bez radykalnych posunięć powiem - nie ma nas, Polacy zniknęli.

    i z czego wynika ta acedia?

    Brak celu, sensu życia i sprawczości. A to się robi tak - najpierw kładzie się do głowy ludziom dziwaczne przekonania (że koniecznie trzeba na studia, że potem dobra praca, że mieszkanie, że samochód, że dziewczyna, że wakacyjna sylwetka itd.) a potem jest zderzenie z rzeczywistością i poczucie zdradzenia i opuszczenia.

    Kolega precyzyjnie opisał stan świadomości młodych polskich kobiet z pokolenia Z, przy czym niektóre z nich nadal dopuszczają związek z chłopakiem. :D

  • @MarianoX powiedział(a):

    @Mordechlaj_Mashke powiedział(a):
    No a jak rodzinka wychowała pięcioro dzieci a zaczęli jak mieli 19 i co rok to prorok?
    20 jak mieli pierwsze dziecko i 25 jak ostatnie.
    Wszystkie dzieci poszły na swoje po skończeniu 18-tki.
    25 + 18 = 43

    W wieku 43 już są rodzinką z zero dzieci. Nie dość, że świadczenia na dzieci poszły się bujać to jeszcze statystyki uznają ich za, za przeproszeniem, pasożydów?
    Bo przecież tera mniejszy VAT płacą. A że do ameryturki jeszcze zostało im gdzieś z dwajścia lat - to proponuje obłożeć gostka bykowem a babkie "nioskowem", bo i taki termin tu padł (choć nie chce mi się wnikać, albo cuś mnie popieprzyło się).

    Ale najważniejsze, jak dożyją to obkraść ich nawet z tych piniędzy, hehe.

    Kto ma dorosłe dzieci, ten nie będzie płacił bykowego/julkowego - to przecież oczywiste.

    A co w tym oczywistego, skoro rozmawiamy o nieistniejących propozycjach, których autorzy konsekwentnie ignorują pytania o konkrety?

  • @janosik powiedział(a):

    @KazioToJa powiedział(a):

    tak, znam nawet bardzo dobre małżeństwa poznane się w necie. Ale gdy patrzę na pokolenie dzieci znajomych, widzę mniej więcej połowę niepodejmującą żadnych kroków w kierunku założenia rodziny. Z pozostałych część odkłada decyzję o zostaniu rodzicami. Jest kłopot, bez radykalnych posunięć powiem - nie ma nas, Polacy zniknęli.

    i z czego wynika ta acedia?

    próbuję dojść.

    Znajoma psycholog z dorastającymi dziećmi mówi o covidzie. Samotność jedynaków zamkniętych w domach w okresie dojrzewania musiała być straszna.

    Myślę, że jeszcze inne czynniki działają - np poczucie niespełniania oczekiwań. Czują się zbyt kiepscy na zakładanie rodzin. Czy są kiepscy? No nie, ale zestawiają się z postaciami z filmów i wzorcami w typie "syn koleżanki", więc zawsze są niewystarczający. A z drugiej strony - nie chcą się też wiązać z ludźmi niedoskonałymi. Oczywiście nie mówią o doskonałości, nikt tego nie przyzna, tylko oczekiwany standard jest nieco wyśrubowany.

    Może świat zewnętrzny - zauważmy, powojenny baby boom był reakcją na ograniczenie dzietności i chęci do zakładania rodzin w czasie wojny. No i młodzi zachowują się trochę jak w czasie wojny.

    Może stałe kwestionowanie "tradycyjnego sposobu życia"?

    Jakby nie było - nie wiadomo dla kogo budujemy tę Polskę.

  • tak swoją drogą - gdy na osiedlu widzę grupę nastolatków, to okazuje się, że nie mówią po polsku.

  • Chyba że Wietnamczycy.

  • @KazioToJa powiedział(a):

    @janosik powiedział(a):

    @KazioToJa powiedział(a):

    tak, znam nawet bardzo dobre małżeństwa poznane się w necie. Ale gdy patrzę na pokolenie dzieci znajomych, widzę mniej więcej połowę niepodejmującą żadnych kroków w kierunku założenia rodziny. Z pozostałych część odkłada decyzję o zostaniu rodzicami. Jest kłopot, bez radykalnych posunięć powiem - nie ma nas, Polacy zniknęli.

    i z czego wynika ta acedia?

    próbuję dojść.

    Znajoma psycholog z dorastającymi dziećmi mówi o covidzie. Samotność jedynaków zamkniętych w domach w okresie dojrzewania musiała być straszna.

    Myślę, że jeszcze inne czynniki działają - np poczucie niespełniania oczekiwań. Czują się zbyt kiepscy na zakładanie rodzin. Czy są kiepscy? No nie, ale zestawiają się z postaciami z filmów i wzorcami w typie "syn koleżanki", więc zawsze są niewystarczający. A z drugiej strony - nie chcą się też wiązać z ludźmi niedoskonałymi. Oczywiście nie mówią o doskonałości, nikt tego nie przyzna, tylko oczekiwany standard jest nieco wyśrubowany.

    Może świat zewnętrzny - zauważmy, powojenny baby boom był reakcją na ograniczenie dzietności i chęci do zakładania rodzin w czasie wojny. No i młodzi zachowują się trochę jak w czasie wojny.

    Może stałe kwestionowanie "tradycyjnego sposobu życia"?

    Jakby nie było - nie wiadomo dla kogo budujemy tę Polskę.

    Psycholodzy wskazują też datę 2010 jako graniczną - wejście Instagrama, a tak naprawdę to kilka lat później gdy już potaniały i spopularyzowały się smartfony.

  • edytowano 06:34

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):

    @MarianoX powiedział(a):

    @Mordechlaj_Mashke powiedział(a):
    No a jak rodzinka wychowała pięcioro dzieci a zaczęli jak mieli 19 i co rok to prorok?
    20 jak mieli pierwsze dziecko i 25 jak ostatnie.
    Wszystkie dzieci poszły na swoje po skończeniu 18-tki.
    25 + 18 = 43

    W wieku 43 już są rodzinką z zero dzieci. Nie dość, że świadczenia na dzieci poszły się bujać to jeszcze statystyki uznają ich za, za przeproszeniem, pasożydów?
    Bo przecież tera mniejszy VAT płacą. A że do ameryturki jeszcze zostało im gdzieś z dwajścia lat - to proponuje obłożeć gostka bykowem a babkie "nioskowem", bo i taki termin tu padł (choć nie chce mi się wnikać, albo cuś mnie popieprzyło się).

    Ale najważniejsze, jak dożyją to obkraść ich nawet z tych piniędzy, hehe.

    Kto ma dorosłe dzieci, ten nie będzie płacił bykowego/julkowego - to przecież oczywiste.

    A co w tym oczywistego, skoro rozmawiamy o nieistniejących propozycjach, których autorzy konsekwentnie ignorują pytania o konkrety?

    Kolega na forum niejednokrotnie próbuję deprecjonować korzyści płynące z posiadania dzieci przynajmniej w ilości zapewniającej zastępowalność pokoleń domagając się...dowodów, iż rodzenie potomków wpłynie korzystnie na system emerytalny.

  • edytowano 06:56

    Skoro to takie oczywiste to przecież znalezienie dziesiątków przykładów nie nastręczy żadnego problemu, Kolega nie podał ani jednego.

    Kolega też przekręca moje wypowiedzi: ja nie twierdzę, że dzieci są złe. Twierdzę tylko, że nie ma 1:1 przełożenia ilości wyprodukowanych ludzi (słowa z "produk..." pierwszy użył Kolega) na przyszłe składki. Zresztą gdyby chodziło tylko o ilość ludzi, to przecież z radością powinniśmy brać każdego migranta.

    PS. a w poście, który Kolega cytuje jako ostatni pytam (po raz kolejny) nie o przykłady gospodarcze, ale o jakiekolwiek konkrety propozycji, którą inny użytkownik zapodał na forum. Wciąż nie wiem np., czy miałaby ona objąć obecnych już emerytów, czy tylko przyszłych, od którego rocznika itd.
    Pomijam już takie aspekty, czy wystarczy dziecko urodzić / spłodzić, a potem można oddać do bidula, czy trzeba wychowywać i ile, czy np. jak dziecko umrze w wieku 17 lat, to oprócz oczywistej traumy rodzice dostaną obniżenie emerytury do głodowego zasiłku, a ktoś inny notorycznie skazywany za znęcanie się nad własnymi, ale licznymi dziećmi cieszyłby się z wysokiej emerytury itd.
    Coraz bardziej mnie zresztą przekonuje, że cała propozycja nie jest na serio jako pomysł dla ustawodawcy, a jedynie jako pretekst do wypisywania długaśnych własnych przemyśleń o moralności / niemoralności bezdzietności, które pewnie bez tej propozycji przeczytałoby 2-3 razy mniej osób.

  • edytowano 06:52

    Piszesz tak, jakbyś nigdy nie funkcjonował w żadnej rodzinie. To oczywiste, że to nie jest "produkcja". To cały proces inkulturacji, przygotowania do funkcjonowania we wspólnotach różnego rodzaju, w społeczeństwie. Dlatego zdrowsze jest rodzenie własnych dzieci niz przyjmowanie dorosłych obcych, przystosowanych do życia w kompletnie innych warunkach.

  • @W_Nieszczególny powiedział(a):
    Piszesz tak, jakbyś nigdy nie funkcjonował w żadnej rodzinie. To oczywiste, że to nie jest "produkcja". To cały proces inkulturacji, przygotowania do funkcjonowania we wspólnotach różnego rodzaju, w społeczeństwie. Dlatego zdrowsze jest rodzenie własnych dzieci niz przyjmowanie dorosłych obcych, przystosowanych do życia w kompletnie innych warunkach.

    Nie ja wyskoczyłem z produkowaniem w tym kontekście, można sprawdzić. Ale Kolega nie przyczepił się pierwszego, który to powiedział, tylko mnie, więc najwyraźniej nie chodziło o to.

  • edytowano 07:28

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):

    @W_Nieszczególny powiedział(a):
    Piszesz tak, jakbyś nigdy nie funkcjonował w żadnej rodzinie. To oczywiste, że to nie jest "produkcja". To cały proces inkulturacji, przygotowania do funkcjonowania we wspólnotach różnego rodzaju, w społeczeństwie. Dlatego zdrowsze jest rodzenie własnych dzieci niz przyjmowanie dorosłych obcych, przystosowanych do życia w kompletnie innych warunkach.

    Nie ja wyskoczyłem z produkowaniem w tym kontekście, można sprawdzić. Ale Kolega nie przyczepił się pierwszego, który to powiedział, tylko mnie, więc najwyraźniej nie chodziło o to.

    No nie, pisałem jedynie, cytata: "Społeczeństwa, których dzietność nie zapewnia zastępowalności pokoleń bardzo potrzebują młodych i produktywnych"

    Nic tu nie ma o "produkcji" dzieci. a jedynie o ludziach młodych i zdolnych do pracy - czyli w tym sensie produktywnych.

  • Kolega napisał dużo więcej, ale może nie ogarnia już.

  • ale właściwie o co ci Rozum chodzi?

  • @janosik powiedział(a):
    ale właściwie o co ci Rozum chodzi?

    Zależy od kogo. Od Kolegi np. o odpowiedź na te 2 pytania (cyt. z mojej wypowiedzi wyżej):
    jeszcze raz przypomnę od czego wyszliśmy. Od propozycji, by wypracowane emerytury osób bezdzietnych/ z jedynakami ograniczyć do głodowych zasiłków.
    No i takie pytanko wprost: który z dyskutantów:
    1. Serio jest za takim rozwiązaniem?
    2. Serio uważa, że to podniesie dzietność?

  • a ja mam pytanko do Ciebie czy uważasz, że spadająca demografia to żaden problem i gospodarka/społeczeństwo sobie i tak poradzi?

  • @janosik powiedział(a):
    a ja mam pytanko do Ciebie czy uważasz, że spadająca demografia to żaden problem i gospodarka/społeczeństwo sobie i tak poradzi?

    Ale serio, odpowiedzenie na dwa pytania słowem tak lub nie nie zabierają dużo czasu a podnoszą jakość rozmowy, bo wiadomo, o czym się rozmawia. Ja w każdej dyskusji odpowiadam na każde pytanie o charakterze zamkniętym i na większoś otwartych i proszę rozmówców o takie samo podejście. Tak jest dużo łatwiej. Odmowę odpowiedzi uważam za "przyznanie się" rozmówcy do tego, że widzi on już, że "przegrał" ale idzie w zaparte żeby tego nie przyznać.

  • edytowano 08:25

    @janosik powiedział(a):
    a ja mam pytanko do Ciebie czy uważasz, że 1. spadająca demografia to żaden problem i 2. gospodarka/społeczeństwo sobie i tak poradzi?

    Nie wiem czy bardziej docenić, że jednak powstrzymujesz się przed poparciem wprost okradania ludzi z emerytur, czy bardziej nie docenić, że boi się tego napisać. Może docenienie / niedocenienie byłoby łatwiejsze, gdybyś odpowiedział na to pytanie.
    Proponuję tak, ja zadałem 2 pytania i Ty też. Ja zadałem pierwszy, więc Kolega pierwszy - ale wystarczy na jedno. Wtedy ja odpowiem na oba Twoje, potem Kolega na moje, ok?

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.