To niedobrze... Ja o sobie mówię "niedzielny trads"
A trafiłem tu w zasadzie prosto z forum Krzyż, bo na Rebelyi nie zdążyłem się zadomowić, a forum IVRP to w zasadzie pre-excathedra była (po ewakuacji z Rebelyi)
ps. do dziś moja grafika jest na forum Krzyż ps.2 kol. Szkielet jest tutaj, mam nadzieję że nie dojdzie do bójek
Wszystkich wyrzucili. Przecież na koniec Pingwin odliczanie zaczął - kto nie wygłosi deklaracji ten ma bana - i zbanował. Po jakimś czasie, część odbanował, część nie, ale tam już nikogo nie było.
Zadziwiająca sprawa z tym forum. Jakby część administracji (część, bo MS tu jest) uznała, że chcą żeby na tym forum nic się nie działo. Tak na chłodno to widzę, bo wtedy to mnie szlag trafił, Pingwina bym zabił.
Ta pacyfikacja IVRP wyglądała jak jakiś teatr absurdu. Z dwojga złego, może i lepiej że PTP się tak nie wygłupiał tylko zwyczajnie wyciągnął wtyczkę z kontaktu.
Mnie to lata. Z całym szacunkiem, ale administracja forum to dla mnie formacja usługowa. Ma być niewidoczna i mało uciążliwa. Nie lekceważę, ale szacunku lub pogardy proszę ode mnie nie oczekiwać w stosunku do takiej formacji. Może to dlatego że forum to nie jest miejsce w którym walczę o władzę i wpływy. Gdyby było to zabrałbym się do tego zupełnie inaczej. Przede wszystkim zakulisowo i w kontaktach bezpośrednich. Natomiast na forum byłbym znacznie bardziej układny i efekciarski. Niektórzy by mnie pewno wreszcie polubili. Inni zaś nabraliby szacunku za wiedzę i oczytanie. To nie jest takie trudne jak się niektórym wydaje. Jest jednak bardziej czasochłonne i wymaga większej samokontroli. Tej mam aż nadto w realu zawodowym.
No właśnie nie. A dowodem jest tekst, który kolega popełnił.
Lata. Kolega nie rozumie co mi lata, a co nie lata. Lata mi hierarchia ważności na forum. Nie latają mi zasady - te prawdziwe, zewnętrzne, a nie jakaś "umowa społeczna". Dlatego jestem zmuszony na tym forum, w zasadzie na wszystkich na których bywałem, kroczyć na pograniczu bana. A to dlatego że forum, jak każda społeczność partykularna, ma tendencję do tworzenia swoich hierarchii i gry, często stadnej i dość przykrej. Wymaga nieustannej odnowy aby się nie zdegenerować. Dlatego potrzebuje takich gości jak ja. Taka mam tu rolę i ją akceptuję, tępiąc tęsknoty za innymi rolami.
Ani ja, ani kolega nie mamy tutaj żadnej roli. Czy to tej, która spontanicznie wyszła, czy to nadanej. Kolega sobie wyobraził swoją rolę i w nią uwierzył. Kolega nie funkcjonuje na granicy bana, kolega nie pisze nic kontrowersyjnego co by zmuszało do użycia tego środka. Poza jedną sprawą, okresowo się koledze włącza zamęczanie zasadami na forum i swoim nieszczęściem. Dawno tego nie było więc zostawmy, ale błagam, proszę nie pieprzyć co koledze lata.
JORGE napisal(a): Ani ja, ani kolega nie mamy tutaj żadnej roli. Czy to tej, która spontanicznie wyszła, czy to nadanej. Kolega sobie wyobraził swoją rolę i w nią uwierzył. Kolega nie funkcjonuje na granicy bana, kolega nie pisze nic kontrowersyjnego co by zmuszało do użycia tego środka. Poza jedną sprawą, okresowo się koledze włącza zamęczanie zasadami na forum i swoim nieszczęściem. Dawno tego nie było więc zostawmy, ale błagam, proszę nie pieprzyć co koledze lata.
Ależ mam rolę. Każdy ma. Czy wybraną przez siebie czy spontaniczną, czy uświadomioną czy nie to inna sprawa.Jasne że sobie wybrałem i jasne że w nią wierzę. To jest jednak rola, a nie misja. Co do włączania w sprawie zasad to ja decyduję kiedy. Jak będzie powód to włączę. Nie będę pytał o zgodę. Nieszczęściem nikogo nie zamęczam, ani nie zameczałem. Forum nie jest dla mnie źródłem szczęścia czy nieszczęścia. Przeważnie sprawia mi przyjemność, czasem przykrość. Jak czułem się obrażany to protestowałem i tyle. Nadal będę tak postępował. Na marginesie protestów: Wszystkie moje protesty po czasie okazały się słuszne. Mało tego - mainstream forumowy w zasadzie przyjął mój punkt widzenia albo przynajmniej milczy zakłopotany jak zdaje się stawać w przypadku Prezydenta. Mnie się zdarza zmienić zdanie i przyznać do błędu. Mainstreamowi nigdy, przenigdy. Mainstream tak ma nie tylko tutaj.
Rafał napisal(a): Wszystkie moje protesty po czasie okazały się słuszne. Mało tego - mainstream forumowy w zasadzie przyjął mój punkt widzenia albo przynajmniej milczy zakłopotany jak zdaje się stawać w przypadku Prezydenta. Mnie się zdarza zmienić zdanie i przyznać do błędu. Mainstreamowi nigdy, przenigdy. Mainstream tak ma nie tylko tutaj.
Oczywiście panie prezesie. Gdyby pan nie miał racji to przecież by pan nie protestował. Pan tylko protestuje kiedy ma pan racje, no bo jak, protestować kiedy się nie ma ? To nieprofesjonalne.
He, he, klasyka klasyk. Skrzywienie zawodowe, ale tak być musi. Dziwna rola co, bycie forumowiczem ? Równym między równymi, chociaż jakiś mejnstrim namierzyłeś. W każdym razie, tu każdy uważa że ma rację i czas pokazuje tylko, że wychodzi na jego (jeżeli jest jakiś spór). Nie pamiętam już przedmiotu kolegi protestów, ale jestem prawie pewien, że mejnstrim (ktokolwiek to jest) uważa, że od początku miał rację i po czasie to widać.
Przemko napisal(a): Jeszcze to o przyznawaniu się do błędów i zmienianiu zdania... nie to że nie wierzę, ale myśmy tutaj nie byli tego świadkiem. A to już z 5 lat będzie.
Nie ma ludzi, którzy przyznają się błędów, to jest mit. Tak jesteśmy skonstruowani i ma, taka konstrukcja, głębokie uzasadnienie. Inną cechą połączoną z nieprzyznawaniem się do błędów jest wyparcie. Znam zawodnika z Ligi Mistrzów w tej dyscyplinie. Jeżeli coś okazało się niezgodne z jego przewidywaniami nie pamięta, że tak mówił. Jeżeli był jakiś pomysł i wypalił, ale on był przeciwko temu pomysłowi, przypisuje ten pomysł sobie. Itd. Nie ma w tym ani krzty kłamstwa, czy złej woli, on naprawdę wierzy w to co mówi, jest przekonany, że tak właśnie było. Inna sprawa, że często ma rację, ale przecież nie zawsze. On to jest wytwórcą zwrotu, który mnie rozwala - "przecież upieram się, bo wiem że mam rację, inaczej bym się przecież nie upierał". A kiedyś nie miałeś racji - pytam się ? No nie - pada odpowiedź - ale co ja zrobię, że widzę więcej niż inni ? I wtedy wpadam w furię. Nieważne ile razy ten sam scenariusz przerobię, zawsze mi pęka żyłka.
Przyznawanie się do błędów i ich zrozumienie wymaga głębokiej analizy samego siebie, pewnej świadomości i wiąże się z tym, że powinniśmy podważać swoją osobę. Non stop. Nie ma mowy w przypadku liderów, szefów, decydentów, oni mają być sprawni, przekonani o swoich pomysłach i sile. Nie mogą wątpić. Nadmierna refleksyjność do niczego nie jest potrzebna. Jest to jeden z elementów powodujących, że nienawidzę jakiejkolwiek władzy. Ona wypacza obraz samego siebie i niestety tak być musi.
Oczywiście żadna z silnych jednostek forumowych nic nie zrozumie z tego co napisałem, bo każda uważa w tej materii, że jest inna. Cały świat nie potrafi się przyznać do błędu, ale ja potrafię. No, to tyle mądrości, a co ze mną? Jestem dokładnie taki jak reszta. Z tym, że przebyłem drogę od zawodnika Ligi Mistrzów do kompletnego rozpieprzenia. Za dużo zacząłem analizować własny czererp, zauważyłem że trzeba słuchać ludzi, ważyć decyzje, wycofywać się ze złych pomysłów, co w efekcie spowodowało, że wahnęła się u mnie decyzyjność, pewność siebie, w dobrym znaczeniu - upór. A to już krok od katastrofy, więc wracam do naturalnego dla mnie - zawsze mam rację.
JORGE napisal(a): Przyznawanie się do błędów i ich zrozumienie wymaga głębokiej analizy samego siebie, pewnej świadomości i wiąże się z tym, że powinniśmy podważać swoją osobę. Non stop. Nie ma mowy w przypadku liderów, szefów, decydentów, oni mają być sprawni, przekonani o swoich pomysłach i sile. Nie mogą wątpić. Nadmierna refleksyjność do niczego nie jest potrzebna. Jest to jeden z elementów powodujących, że nienawidzę jakiejkolwiek władzy. Ona wypacza obraz samego siebie i niestety tak być musi.
Oczywiście żadna z silnych jednostek forumowych nic nie zrozumie z tego co napisałem, bo każda uważa w tej materii, że jest inna. Cały świat nie potrafi się przyznać do błędu, ale ja potrafię. No, to tyle mądrości, a co ze mną? Jestem dokładnie taki jak reszta. Z tym, że przebyłem drogę od zawodnika Ligi Mistrzów do kompletnego rozpieprzenia. Za dużo zacząłem analizować własny czererp, zauważyłem że trzeba słuchać ludzi, ważyć decyzje, wycofywać się ze złych pomysłów, co w efekcie spowodowało, że wahnęła się u mnie decyzyjność, pewność siebie, w dobrym znaczeniu - upór. A to już krok od katastrofy, więc wracam do naturalnego dla mnie - zawsze mam rację.
to czy chrześcijaństwo nie wprowadza para-genu samozniszczenia (wg opisu wyżej dla kierowników) refleksja nie nastawiona na zwiększenie efektywności, i oceniająca metody
polmisiek napisal(a): Ja tam sie do bledow przyznaje i nikt mi nie powie, ze nie mam racji
W relacjach typu facetoface owszem. W rodzinie, wśród bliskich, przyjaciół i być może znajomych (ale nie zawsze). Nie w tworach typu forum i w znajomosciach wirtualnych.
Ciekawie Koleżeństwo prawi, a JORGE już najciekawiej. Bez urazy, ale ma Kolega jakąś dziwną fazę.To z pewnością wymaga pogłębionej refleksji. Co do mnie to oczywiście że trudno mi przyznawać się do błędów, ale zdarza się. Do spowiedzi chodzę. Rachunek sumienia robię. Unikam jak mogę, ale w końcu dochodzę do ściany i muszę.Trudne to jest.To są poważne sprawy, a nie jakieś forumowe spory. Tutaj też mi się zdarzało przyznać do błędu. Taktycznie nie warto. Nie można liczyć na wzajemność. Można doświadczyć dokopania. To niestety szacunku nie buduje.Proszę więc nie mieć pretensji o eskalację sporu w chwilach gorszego nastroju.Forum, każde, a to nawet mniej niż poprzednie, ma swoje wady i ograniczenia.
APsm napisal(a): Laudetur Iesus Christus et Maria semper Virgo!
Na rebelya miałem nick "A. P." na forum krzyż "sm", ale mnie zbanował tam szkielet, nie podając przyczyny, siła moich argumentów została stłamszona argumentem siły, innego nie miał, co gorsza ubzdurał sobie coś o moim życiu prywatnym. Szkoda, bo jako jeden z niewielu miałem chęci obnażać lichość pseudoteologii sedeszurów.
Jestem extradsem.
Pojadę klasykiem. Nie pierdol koleżko, że nie wiesz za co poleciałeś czasowo z FK i nie użalaj się nad sobą na innym forum, bo ludzie nie znają kontekstu. Ciesz się, że twoje głupie teksty nie spowodowały ostrzejszej reakcji w realu. I taka rada na przyszłość: Piłeś, nie pisz.
Przemko napisal(a): Czy administracja ma zamiar coś zrobić ze szkieletem?
Coś koledze nie pasuje?
Odnoszenie kolegi do współforumowiczów. Nie wydają się koledze wirtualne bijatyki nieco niemęskie? Spotkajcie się z kol AP w realu, wyjaśnijcie sobie wątpliwości nie żałując czasu, niech wszystko stanie się jasne. Odświeżeni wróćcie na forum pisząc teksty w stylu: Jestem naprawdę zachwycony, że osoba tak szanowna jak mój rozmówca zechciała zniżyć się do odpowiedzi na mój wpis. Ale z jedną z jego tez nie do końca się zgadzam... Administracja bardzo zachęca.
Komentarz
Zadziwiająca sprawa z tym forum. Jakby część administracji (część, bo MS tu jest) uznała, że chcą żeby na tym forum nic się nie działo. Tak na chłodno to widzę, bo wtedy to mnie szlag trafił, Pingwina bym zabił.
"Na to Anusia:
- Dobrze! Wszystko mi jedno...
Ale nie powiedziała prawdy, bo jej wcale nie było jeszcze wszystko jedno."
Co do włączania w sprawie zasad to ja decyduję kiedy. Jak będzie powód to włączę. Nie będę pytał o zgodę. Nieszczęściem nikogo nie zamęczam, ani nie zameczałem. Forum nie jest dla mnie źródłem szczęścia czy nieszczęścia. Przeważnie sprawia mi przyjemność, czasem przykrość. Jak czułem się obrażany to protestowałem i tyle. Nadal będę tak postępował.
Na marginesie protestów: Wszystkie moje protesty po czasie okazały się słuszne. Mało tego - mainstream forumowy w zasadzie przyjął mój punkt widzenia albo przynajmniej milczy zakłopotany jak zdaje się stawać w przypadku Prezydenta. Mnie się zdarza zmienić zdanie i przyznać do błędu. Mainstreamowi nigdy, przenigdy. Mainstream tak ma nie tylko tutaj.
He, he, klasyka klasyk. Skrzywienie zawodowe, ale tak być musi. Dziwna rola co, bycie forumowiczem ? Równym między równymi, chociaż jakiś mejnstrim namierzyłeś. W każdym razie, tu każdy uważa że ma rację i czas pokazuje tylko, że wychodzi na jego (jeżeli jest jakiś spór). Nie pamiętam już przedmiotu kolegi protestów, ale jestem prawie pewien, że mejnstrim (ktokolwiek to jest) uważa, że od początku miał rację i po czasie to widać.
Oczywiście żadna z silnych jednostek forumowych nic nie zrozumie z tego co napisałem, bo każda uważa w tej materii, że jest inna. Cały świat nie potrafi się przyznać do błędu, ale ja potrafię. No, to tyle mądrości, a co ze mną? Jestem dokładnie taki jak reszta. Z tym, że przebyłem drogę od zawodnika Ligi Mistrzów do kompletnego rozpieprzenia. Za dużo zacząłem analizować własny czererp, zauważyłem że trzeba słuchać ludzi, ważyć decyzje, wycofywać się ze złych pomysłów, co w efekcie spowodowało, że wahnęła się u mnie decyzyjność, pewność siebie, w dobrym znaczeniu - upór. A to już krok od katastrofy, więc wracam do naturalnego dla mnie - zawsze mam rację.
refleksja nie nastawiona na zwiększenie efektywności, i oceniająca metody
Co do mnie to oczywiście że trudno mi przyznawać się do błędów, ale zdarza się. Do spowiedzi chodzę. Rachunek sumienia robię. Unikam jak mogę, ale w końcu dochodzę do ściany i muszę.Trudne to jest.To są poważne sprawy, a nie jakieś forumowe spory. Tutaj też mi się zdarzało przyznać do błędu. Taktycznie nie warto. Nie można liczyć na wzajemność. Można doświadczyć dokopania. To niestety szacunku nie buduje.Proszę więc nie mieć pretensji o eskalację sporu w chwilach gorszego nastroju.Forum, każde, a to nawet mniej niż poprzednie, ma swoje wady i ograniczenia.
Nie pierdol koleżko, że nie wiesz za co poleciałeś czasowo z FK i nie użalaj się nad sobą na innym forum, bo ludzie nie znają kontekstu. Ciesz się, że twoje głupie teksty nie spowodowały ostrzejszej reakcji w realu.
I taka rada na przyszłość: Piłeś, nie pisz.
Coś koledze nie pasuje?
prześwięcić!