Może. Odnośnie upadku, dodam tylko, że zanim Europa się ostatecznie napchała to jeszcze zrobiła sobie dożynki w skali nieznanej w całej historii ludzkości. Trauma + poczucie winy + materialny komfort totalny, upadek murowany.
My mamy tylko traumę. Nie wiem, czy z poczuciem krzywdy nie można przesadzać, bo to też czynnik niekoniecznie inspirujący. Z tym, że my z poczuciem krzywdy (wielowiekowej) poradziliśmy sobie, z jednej strony - mesjanizmem, a z drugiej klasycznym przekonaniem, że jesteśmy nie do zajebania. Dlatego musimy pielęgnować te mity, one są czynnikiem motywującym.
Europa już zdychała kilka razy, 1/4 Europy była pod Tureckim butem, a w zasięgu wojen to i z 1/3, a tu Luter wysadza konstytuantę (czyli Kościół Katolicki, który był bardzo ułomny) i rozrywa znaczną część kontynentu wojnami 'religijnymi', masoni z ich pozycją od XVIII i przez całe XIX stulecie (np. Francja z ustawami antykatolickimi) dużo tego było.
Tak, ale nigdy Europa się nie kładła i nie miała aż tak rozbudzonego czynnika samobójczego. Wojny, rzezie, okupacje, epidemie, ale ludzie chcieli przeżyć. Wiele patologii, szajb, stawiania świata do góry nogami, wszystko było, ale wola istnienia jednak była przemożna. Nawet dla idei porąbanej. A dziś ?
Zobacz też na kwestę czasu. Były wzrosty i upadki, ale to już trwa bardzo długo. To trzeba ująć w statystykę, ile trwa średni żywot imperium, dominującej cywilizacji ? Intuicyjnie, coś mi się wydaje, że już inaf. Jeżeli przyjmiemy, że jednak świat się, co do spraw zasadniczych, nie zmienia. Ale dlaczego niby ma się zmieniać ?
Wola istnienia jest cały czas, dla ochłody: ile liczyły prokatolickie demonstracje w obronie życia nienarodzonego we Francji? jak były pacyfikowane? To jak u nas: tysięczny 'Marsz Szmat' to temat wiodący, a stutysięczna Narodowa Pokuta medialnie przemilczana. Jedynie co niepokoi to wyjątkowe spedalenie kleru (choć czasem i nawet posługujący na Jasnej Górze musiano rozgonić i braćmi madziarami zastąpić).
Skala ! To nie jest tak, że nagle odechciewa się żyć wszystkim (np. żyć, bo przecież to takie uogólnienie, można podciągnąć inne istotne czynniki). Powiedzcie mi, jak średnio rozgarnięty rodzic, widząc jak cała sytuacja się rozwija i dokąd zmierzają trendy w Europie, pozwala sobie na milczący akcept dla tworzenia horroru dla swoich dzieci ? Przecież to powinno zostać dawno zaorane, rozpieprzone w puch, gdyby rodzice mieli chociaż odrobinę witalności i odwagi. Ale na Zachodzie jej nie ma, ba, oni wcale nie uważają, że to idzie w złym kierunku dla ich dzieci, co dobija mnie chyba jeszcze bardziej. Ilu, powiedz mi jaki procent społeczeństw zachodnich protestuje ? Przecież to są ilości śladowe.
Może to jest ten etap choroby, kiedy na otwartą ranę wypuszcza się larwy much aby zeżarły martwą tkankę. Zobaczymy, Pan Bóg ze wszystkiego wyciąga maksimum dobra dla człowieka, więc i z tego wyciągnie.
Przemko napisal(a): Może to jest ten etap choroby, kiedy na otwartą ranę wypuszcza się larwy much aby zeżarły martwą tkankę. Zobaczymy, Pan Bóg ze wszystkiego wyciąga maksimum dobra dla człowieka, więc i z tego wyciągnie.
A może nie ma tragedii ? Chrześcijaństwo, katolicyzm poradzą sobie znakomicie bez Europy. Tu to wszystko rozkwitło (bo nawet przecież nie zaczęło) i już wystarczy. Szczególnie, że to Europa odeszła od wiary. Pewien etap się skończył i tyle.
I jeszcze jedna sprawa MS, przestrzegam przed bagatelizowaniem całej sytuacji w Europie. Po pierwsze, bo naprawdę jest źle, nawet biorąc pod uwagę starą prawdę, że świat pada cały czas, od zawsze. Ale ok, można zebrać sporo argumentów na tak, albo na nie. Natomiast, po drugie, dla dobra pewnej gry, a może już i wojny, lepiej założyć, że wszystko się wali i działać tak, jakby się faktycznie waliło. Dużo więcej można ugrać, ochronić, zapobiec.
Ja miałem filozofię z dr Jerzym Bukowskim o którym więcej tu.
Btw filmiki Karonia oglądam. Bardzo przystępnie, fajnie tłumaczy i porządkuje pewne sprawy. Dla myślących, ale nie posiadających specjalistycznej wiedzy - lektura obowiązkowa.
Skończyłem prawo. A poszedłem bo koledzy szli, a sam kompletnie nie wiedziałem co chcę robić (i tak do dziś). A żyłem w takich czasach, że była presja - jak zacząłeś to skończ, to skończyłem. Nie wiem do końca jak, bo połowę studiów przebalowałem, he, he. Mam mnóstwo (miałem właściwie) kolegów prawników, po aplikacjach, zawód ciekawy, ale zupełnie nie dla mnie.
Moje doświadczenia propaguję wśród dorastających dzieci znajomych. Mieszam we łbach. Co chcesz w życiu robić, wiesz na czym będzie polegała twoja praca, widzisz się w tym, myślisz że to polubisz ? A jak nie wiesz kompletnie co chcesz robić, to idź tam gdzie ci się wydaje, ale jak coś to rzuć. Zmień. Szukaj. Akurat małolaty nie mają dziś problemu, żeby uciekać jak coś nie tak (aż do przesady), najgorsza jest jednak presja rodziców. Mamusia lekarz to córeczka też musi być lekarzem. A dzieciak klasyczny humanista. I oranie na korepetycjach, potężna kasa, porażka raz, ponowna matura, porażka dwa, aż w końcu - jest ! Dostałam się. I skończy. I będzie się całe życie mordować. Albo inny przykład, córeczka chciała wyjechać do Poznania. Nie ma mowy ! To poszła, tu na miejscu. Na jedne studia, rzuciła, na drugie, rzuciła. Ma 23 lata i powiedziała, fak ju, jadę do Poznania, sama się utrzymam. Szkoda tylko paru lat. A dlaczego do Poznania ? A okazało się, że jak najdalej od domu, od rodziców. I co zrobisz ?
Trafienie w życiu w punkt z wyborem studiów, a później pracą, jest sprawą zasadniczą. Bardzo to ciężkie, ale do zrobienia, szczególnie jeżeli się szuka i ma się odwagę podejmować ryzyko związane ze zmianą. Porażka w tym elemencie i kontynuacja w pracy, wiąże się z zamęczaniem siebie i straconym potencjałem. Bo każdy ma swoje miejsce.
Znowu banały, powiedzcie mi jednak, dlaczego niektórzy rodzice tych banałów kompletnie nie rozumieją ? Ulepimy bałwanka z naszych marzeń, kompleksów i bezpieczeństwa, a później puścimy żeby się roztopił ?
Niektórzy wiedzą lepiej niż dzieci czego im trzeba, niektórzy faktycznie mają kompleksy. Są też różnice między pokoleniami w postrzeganiu bezpieczeństwa.
Mój najmłodszy brat, programista-kryptolog - po prostu z miesiąca na miesiąc przestał pracować dopóki nie skończą mu się pieniądze. Matka włosy rwie z głowy, sprawa nie do pomyślenia żeby świadomie rzucić pracę i podróżować, zadbać o kondycję fizyczną i uczyć się na własną rękę + robić coś open source za darmo. A jemu to pewnie wyjdzie na dobre.
Wracam do tematu czyli Krzysztofa Karonia i jego działalności popularyzatorskiej. Mnie się podoba. Nie znałem. Sam Karoń przyznaje że zainteresował się tematami polityki, idei (ideologii) dość późno i niejako z boku. Z zawodu i doświadczenia zawodowego nie jest ani ekonomistą, ani socjologiem tylko, nazwijmy to tak, kulturoznawcą czy "człowiekiem kultury i sztuki". Do popularyzacji trzeba mieć talent i zacięcie. On ma i dlatego jego działalność może przynieść znacznie lepszy i silniejszy oddźwięk społeczny niż zawodowych ekonomistów, socjologów czy filozofów, a już z pewnością erudytów ograniczonych beznadziejnie swoim oczytaniem, obyciem i znajomością imponującej liczby szczegółów i obarczonych równie imponującą liczbą skrupułów.To nie znaczy że on tych szczegółów nie poznał i skrupułów nie przeanalizował, odrzucił lub pominął.Odsłuchałem sobie wykłady o marksizmie, o czym za chwilę, oraz zacząłem następne w wolnych chwilach. Bardzo prosto tłumaczy co się dzieje obecnie z Unią i nami. Na przykład tu: http://www.dlapolski.pl/totalitarny-program-integracji-europejskiej. Wykład nie jest rewelacyjny i Karoń jest tu w nieco gorszej formie niż w wykładach o marksizmie, ale tak gdzieś od 1h10-11minut warto, moim zdaniem, posłuchać.
Co do dość karkołomnego pomysłu wrzucania większości pokrętnych ideologii, tak lewicowych jak liberalnych, i eksperymentów społecznych na Zachodzie od połowy XIX wieku do worka marksizmu to traktuję to jako użyteczny chwyt retoryczny celem uporządkowania wywodu. Ma to też w Polsce siłę propagandową bo słowo marksizm kojarzy się u nas jednoznacznie negatywnie. Czemu nie skoro nas walą jak cepem faszyzmem i ksenofobią i do tego niesłusznie i kłamliwie w przeciwieństwie do niego, który okłada ich marksizmem jak najbardziej zasłużenie. Ważne że jego wywód jest dość spójny, dość prosty i ma znaczenie praktyczne tak dla zrozumienia rzeczywistości otaczającej jak i dla działania.
los napisal(a): Przecież to są mądrości z podręcznika do gimnazjum. No dobrze, liceum.
tak, to jest taki poziom i te treści powinny być nauczane w licem ale niestety mnie tego w ten sposób nie uczono. Z tego co pamiętam po tych kilkunastu latach od ukończenia liceum marksizm był omówiony bardzo płasko i "po łebkach" - tylko jako jedna z form reakcji klasy robotniczej na problem kapitalistycznego wyzysku w wieku XIX. Marksiści byli raczej pokazani jako szlachetni wojownicy walczący w dobrej sprawie a nie jako grupa pasożytów pragnących zająć miejsce arystokracji w społeczeństwie używając przedmiotowo robotników do swoich celów. Zupełnie nie było też odniesień do bardziej współczesnych zjawisk i prądów myślowych jak rewolucja seksualna, szkoła frankfurcka, Habermas, Adorno, Marcuse etc.
Do Krzysztofa Karonia nie jest on bez zarzutu - tok myślowy jest momentami chaotyczny i niespójny, a do tego mógłby popracować nad aparycją i zwięzłością wypowiedzi. Mimo wszystko robi kawał dobrej roboty i choć tematyka dla mnie nie jest zupełnie nowa (kojarzę artykuły ze starej Frondy czy wykłady ks. Tadeusza Guza które też można znaleźć na youtube) dziękuję jeszcze raz za polecenie.
Karoń wygrał internety prawicowe, a po tej stronie jest siła. Tak jak piszecie, wcale to nie jest temat powszechnie znany. Cytują go czołowi jutuberzy, którzy kształtują czachy młodym ludziom. Jego działalność przynosi owoce. Wielki szacun temu panu.
To nie Coryllus, to jeden z ludzi od niego. Ale wiarygodny.
Pamiętajcie, że niby-świry protestanci od Chojeckiego: - próbowali wejść do PiS, a mimo porażki nadal go kompromitowali, - ośmieszyli totalnie Mańka, a tym samym poglądy przez niego głoszone, - mają "skądś" kasę.
protestantką jest też rzekomo Mirijam Sza-ded.
Koryłło słusznie zauważył, że "protestanccy kontrowersyjni zawodnicy" w zupełnie nieprotestanckich krajach to po prostu emisariusze żydostwa nowojorskiego/ armii ameryckiej / ew. innych tamtejszych sił.
Tak. Nie bezgranicznie, ale : 1. on poddaje w wątpliwość wiele oficjalnych narracji. Nie różni się to znacząco od wstrzykiwanego nam przez Losa fermentu intelektualnego pt. "wierzycie w każde kłamstwo, które zapisano drukiem". 2. nie jest pieczeniarzem podwieszonym pod żadną, szkodliwą i toksyczną grupę interesów / wpływów. Wręcz przeciwnie, całkiem sprawnie je identyfikuje i oznacza. 3. uporządkował się wewnętrznie i dzięki temu spokorniał. Nie wnikam w sprawy duchowe, ale wielu z nas, tutaj piszących, miało epizody spokornienia. Z tego co wiem, nikomu to nie zaszkodziło.
Jako źródło pomocnicze Koryłko jest bardzo pomocny. Jako jedyna busola- może zaszkodzić. Ale na pewno mniej, niż Karnole, Sakiewiczyzmy, że o Dorzeczu nie wspomnę.
Że niby Karoń słabo u pastora w Lublinie wypadł ? Nosz kurwa, na prawdę trzeba mieć dużo złej woli, albo spotkania nie oglądać. I nie znać całej sytuacji. Karonia przed spotkaniem napadł jeden chłop na internetach, a i to nie aż tak mocno. Karoń się uniósł i sam zaczął robić szum w tej sprawie. Ostatecznie pojechał, ale podyktował własne warunki. Miała być dyskusja o Chinach a wyszedł katolicko-protestancki monolog Karonia, o Chinach nawet jednego zdania nie było. Przyjechał, nawsadzał im i pojechał. Przygotowany był na tyle, na ile mógł (temat miał być inny), naprawdę fakt, że nie podał paru nazwisk to totalne przyperdalanie się. I ma do siebie dystans, non stop żartuje ze swoich ułomności, co dla niektórych może być trudne do zaakceptowania.
Karoń, internetowych, aktywnych napinaczy boli. Bo zrobił w ciągu pół roku więcej niż oni przez całą swoją historię. Koryłko powiadacie, ok, zapamiętam sobie (nawet nie bardzo wiem kto to jest, ale nick kojarzę).
Tak na marginesie, Marian oszalał. Dopiero teraz skojarzyło mi się z kim się brata. Kiedyś kiedyś, naprawdę dawno, natknąłem się na pisemko pastora. Wyrzuciłem do kosza po paru minutach (a kupiłem bo u Korwina reklamowali). Tak jak im Karoń wywalił - jesteście tu Państwo głównie dlatego, że łączy was jedna rzecz - jesteście zajadle antykatoliccy, waszym celem jest zniszczenie Kościoła. I ma rację. Generalnie nie ma żadnego porozumienia z protestantami, żadnego, niezależnie co gadają. Ostatecznie im faktycznie chodzi o jedno.
A co jeśli jest jeszcze gorzej i wszyscy to rzeczywiście przebierańcy - i Karoń, i Coryllus z Orłem, i pąpastor, i jeszcze bidny Marian skołowany?
W sytuacji gdy udało się Polakom wcisnąć takie niedbale cuchnące gówno jak Olszański, pozwolę sobie pozostać sceptycznym wobec wszystkiego, co telewizorek internetowy próbuje mi sprzedać.
Coryllus nie wziął się znikąd, powoli pisał teksty w salonie, wcześniej powoli zaczynal pisać - a i teraz nie jest nikim wielkim medialnie w sensie zasięgu i znaczenia, wpływu. I to miałby być przebieraniec? Nie możliwe. Jabłoński to hochsztapler,.tacy mają przebicie.
Włączyłem sobie pogadankę o wolności u (beznadziejnego pod każdym względem) redaktora Roli. Wytrwałem do momentu w którym Karoń tłomaczy, że wolność DO zawsze wymaga dóbr (materialnych lub niematerialnych), wyjąwszy wolność do samogwałtu. Dalej już nie chciało mię się słuchać. Nie za sprawą samej ordynarności przykładu, tylko przez ginące w chaszczach wąskie ścieżki którymi gość prowadzi, mówiąc że to szeroki gościniec zbudowany na logice.
Mówienie o samogwałcie jest bowiem przywołaniem szalenie istotnego wyjątku, w sposób rozmyślnie ośmieszający i trywializujący, żeby odbiorca nie zaczął się zastanawiać albo przypadkiem nie przypomniał sobie o trzynastym rozdziale listu do Koryntian (z redaktorem Rolą poszło znakomicie). Wolność DO miłości nie wymaga żadnych dóbr (materialnych lub niematerialnych) by zaistnieć, a miłość jako taka jest najważniejszym fundamentem świata stworzonego przez Najwyższego.
To pierwsze gość otwarcie przyznał, w sposób który (dla mnie) robi zeń manipulatora.
Coryllusowi nie należy wierzyć ale że protestanci to Żydzi jedzący wieprzowinę to już wiedział Heinrich Heine, sam Żyd. Izrael największe poparcie ma wcale nie od nowojorskiego liberalnego żydostwa tylko z protestanckiego pasa biblijnego.
Jeśli chodzi o samogwałt, to i tak nie masz w tym zakresie lepszego praktyka niż Diogenes, który miał zwyczaj co jakiś czas realizować swą wolność do niego na agorze, poczem wzdychał: "Ach, gdybyż żołądek było równie łatwo zaspokoić!"
On też jak gdyby do młodzieży przemawia, zatem dopasowuje język, przy okazji stosuje stary zabieg dobrych wykładowców - raz na 15-20 minut ożywczy żarcik wpleciony w treść.
To o samogwałcie jest calkiem jednak istotne bo to kwintesencja wspolczesnie promowanego, hedonistycznego stylu zycia. Nie pracować, nie przemeczac sie, nie budowac niczego, nie rodzic dzieci, tylko konsumowac. Nieustanny samogwalt. Nie bez przyczyny maja pomysly zeby uczyc tego dzieci juz w przedszkolu.
Komentarz
My mamy tylko traumę. Nie wiem, czy z poczuciem krzywdy nie można przesadzać, bo to też czynnik niekoniecznie inspirujący. Z tym, że my z poczuciem krzywdy (wielowiekowej) poradziliśmy sobie, z jednej strony - mesjanizmem, a z drugiej klasycznym przekonaniem, że jesteśmy nie do zajebania. Dlatego musimy pielęgnować te mity, one są czynnikiem motywującym.
Daje to nam jakieś szanse.
Zobacz też na kwestę czasu. Były wzrosty i upadki, ale to już trwa bardzo długo. To trzeba ująć w statystykę, ile trwa średni żywot imperium, dominującej cywilizacji ? Intuicyjnie, coś mi się wydaje, że już inaf. Jeżeli przyjmiemy, że jednak świat się, co do spraw zasadniczych, nie zmienia. Ale dlaczego niby ma się zmieniać ?
To jak u nas: tysięczny 'Marsz Szmat' to temat wiodący, a stutysięczna Narodowa Pokuta medialnie przemilczana.
Jedynie co niepokoi to wyjątkowe spedalenie kleru (choć czasem i nawet posługujący na Jasnej Górze musiano rozgonić i braćmi madziarami zastąpić).
Moje doświadczenia propaguję wśród dorastających dzieci znajomych. Mieszam we łbach. Co chcesz w życiu robić, wiesz na czym będzie polegała twoja praca, widzisz się w tym, myślisz że to polubisz ? A jak nie wiesz kompletnie co chcesz robić, to idź tam gdzie ci się wydaje, ale jak coś to rzuć. Zmień. Szukaj. Akurat małolaty nie mają dziś problemu, żeby uciekać jak coś nie tak (aż do przesady), najgorsza jest jednak presja rodziców. Mamusia lekarz to córeczka też musi być lekarzem. A dzieciak klasyczny humanista. I oranie na korepetycjach, potężna kasa, porażka raz, ponowna matura, porażka dwa, aż w końcu - jest ! Dostałam się. I skończy. I będzie się całe życie mordować. Albo inny przykład, córeczka chciała wyjechać do Poznania. Nie ma mowy ! To poszła, tu na miejscu. Na jedne studia, rzuciła, na drugie, rzuciła. Ma 23 lata i powiedziała, fak ju, jadę do Poznania, sama się utrzymam. Szkoda tylko paru lat. A dlaczego do Poznania ? A okazało się, że jak najdalej od domu, od rodziców. I co zrobisz ?
Trafienie w życiu w punkt z wyborem studiów, a później pracą, jest sprawą zasadniczą. Bardzo to ciężkie, ale do zrobienia, szczególnie jeżeli się szuka i ma się odwagę podejmować ryzyko związane ze zmianą. Porażka w tym elemencie i kontynuacja w pracy, wiąże się z zamęczaniem siebie i straconym potencjałem. Bo każdy ma swoje miejsce.
Znowu banały, powiedzcie mi jednak, dlaczego niektórzy rodzice tych banałów kompletnie nie rozumieją ? Ulepimy bałwanka z naszych marzeń, kompleksów i bezpieczeństwa, a później puścimy żeby się roztopił ?
Mój najmłodszy brat, programista-kryptolog - po prostu z miesiąca na miesiąc przestał pracować dopóki nie skończą mu się pieniądze. Matka włosy rwie z głowy, sprawa nie do pomyślenia żeby świadomie rzucić pracę i podróżować, zadbać o kondycję fizyczną i uczyć się na własną rękę + robić coś open source za darmo. A jemu to pewnie wyjdzie na dobre.
Co do dość karkołomnego pomysłu wrzucania większości pokrętnych ideologii, tak lewicowych jak liberalnych, i eksperymentów społecznych na Zachodzie od połowy XIX wieku do worka marksizmu to traktuję to jako użyteczny chwyt retoryczny celem uporządkowania wywodu. Ma to też w Polsce siłę propagandową bo słowo marksizm kojarzy się u nas jednoznacznie negatywnie. Czemu nie skoro nas walą jak cepem faszyzmem i ksenofobią i do tego niesłusznie i kłamliwie w przeciwieństwie do niego, który okłada ich marksizmem jak najbardziej zasłużenie. Ważne że jego wywód jest dość spójny, dość prosty i ma znaczenie praktyczne tak dla zrozumienia rzeczywistości otaczającej jak i dla działania.
Do Krzysztofa Karonia nie jest on bez zarzutu - tok myślowy jest momentami chaotyczny i niespójny, a do tego mógłby popracować nad aparycją i zwięzłością wypowiedzi. Mimo wszystko robi kawał dobrej roboty i choć tematyka dla mnie nie jest zupełnie nowa (kojarzę artykuły ze starej Frondy czy wykłady ks. Tadeusza Guza które też można znaleźć na youtube) dziękuję jeszcze raz za polecenie.
NB. ostatnio ktoś wrzucił Karonia na wykop i reakcja była ZTCP pozytywna.
http://valser.szkolanawigatorow.pl/krzysztof-karon-czyli-aktualizowana-wersja-olszanskiego-20
Pamiętajcie, że niby-świry protestanci od Chojeckiego:
- próbowali wejść do PiS, a mimo porażki nadal go kompromitowali,
- ośmieszyli totalnie Mańka, a tym samym poglądy przez niego głoszone,
- mają "skądś" kasę.
protestantką jest też rzekomo Mirijam Sza-ded.
Koryłło słusznie zauważył, że "protestanccy kontrowersyjni zawodnicy" w zupełnie nieprotestanckich krajach to po prostu emisariusze żydostwa nowojorskiego/ armii ameryckiej / ew. innych tamtejszych sił.
1. on poddaje w wątpliwość wiele oficjalnych narracji. Nie różni się to znacząco od wstrzykiwanego nam przez Losa fermentu intelektualnego pt. "wierzycie w każde kłamstwo, które zapisano drukiem".
2. nie jest pieczeniarzem podwieszonym pod żadną, szkodliwą i toksyczną grupę interesów / wpływów. Wręcz przeciwnie, całkiem sprawnie je identyfikuje i oznacza.
3. uporządkował się wewnętrznie i dzięki temu spokorniał. Nie wnikam w sprawy duchowe, ale wielu z nas, tutaj piszących, miało epizody spokornienia. Z tego co wiem, nikomu to nie zaszkodziło.
Jako źródło pomocnicze Koryłko jest bardzo pomocny. Jako jedyna busola- może zaszkodzić. Ale na pewno mniej, niż Karnole, Sakiewiczyzmy, że o Dorzeczu nie wspomnę.
Karoń, internetowych, aktywnych napinaczy boli. Bo zrobił w ciągu pół roku więcej niż oni przez całą swoją historię. Koryłko powiadacie, ok, zapamiętam sobie (nawet nie bardzo wiem kto to jest, ale nick kojarzę).
Tak na marginesie, Marian oszalał. Dopiero teraz skojarzyło mi się z kim się brata. Kiedyś kiedyś, naprawdę dawno, natknąłem się na pisemko pastora. Wyrzuciłem do kosza po paru minutach (a kupiłem bo u Korwina reklamowali). Tak jak im Karoń wywalił - jesteście tu Państwo głównie dlatego, że łączy was jedna rzecz - jesteście zajadle antykatoliccy, waszym celem jest zniszczenie Kościoła. I ma rację. Generalnie nie ma żadnego porozumienia z protestantami, żadnego, niezależnie co gadają. Ostatecznie im faktycznie chodzi o jedno.
W sytuacji gdy udało się Polakom wcisnąć takie niedbale cuchnące gówno jak Olszański, pozwolę sobie pozostać sceptycznym wobec wszystkiego, co telewizorek internetowy próbuje mi sprzedać.
Mówienie o samogwałcie jest bowiem przywołaniem szalenie istotnego wyjątku, w sposób rozmyślnie ośmieszający i trywializujący, żeby odbiorca nie zaczął się zastanawiać albo przypadkiem nie przypomniał sobie o trzynastym rozdziale listu do Koryntian (z redaktorem Rolą poszło znakomicie). Wolność DO miłości nie wymaga żadnych dóbr (materialnych lub niematerialnych) by zaistnieć, a miłość jako taka jest najważniejszym fundamentem świata stworzonego przez Najwyższego.
To pierwsze gość otwarcie przyznał, w sposób który (dla mnie) robi zeń manipulatora.
W zasadzie w narracji Karonia jest podobna myśl.